CEEOL copyright 2017
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2007, 4 (187)
59
ISSN 0039−3371
Franciszek Czech
Uniwersytet Jagielloński
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
Punktem wyjścia analiz zawartych w artykule jest przekonanie, że teorie spo−
łeczeństwa ryzyka i kultury strachu próbują uchwycić odmienne wymiary tych sa−
mych zjawisk. Koncepcja kultury strachu rozwijana niezależnie przez Franka Fu−
rediego oraz Barry’ego Glassnera ukazana jest jako interesujące uzupełnienie
pomysłów teoretycznych Ulricha Becka. Przedsięwzięcie jest tym bardziej godne
uwagi, że kategoria kultury strachu dotychczas nie funkcjonowała w polskim dys−
kursie socjologicznym. Głównym celem tekstu jest krytyczna rekonstrukcja wy−
mienionych podejść oraz wskazanie podobieństw i różnic między nimi. W ostat−
niej części artykułu znajdują się też uwagi dotyczące całego nurtu badań
nad współczesnymi zagrożeniami i ich percepcją.
Główne pojęcia: społeczeństwo ryzyka, kultura strachu, zasada ostrożności,
świadomość ryzyka, media.
Do wybuchu reaktora jądrowego w Czarnobylu doszło 26 kwietnia 1986 ro−
ku, czyli ponad dwadzieścia lat temu. Od tamtej pory na świecie miało miejsce
wiele innych tragicznych wypadków, ale to ta katastrofa zyskała miano symbo−
lu, momentu przełomowego, który stał się ważnym elementem świadomości
zbiorowej. O wadze tego wydarzenia świadczy to, że Czarnobyl traktowany jest
obok Holocaustu i Hiroszimy jako jeden z symboli mających istotny wpływ
na kształtowanie się współczesnej tożsamości (por. Kaldor 2002: 17). Sympto−
matyczne jest, że w tym samym 1986 roku Ulrich Beck opublikował Społeczeń−
stwo ryzyka. Przedmowa do książki została napisana w kwietniu, czyli w tym sa−
mym miesiącu, w którym miała miejsce katastrofa na Ukrainie. Beck zdążył jesz−
cze przed oddaniem książki do druku dopisać krótkie wprowadzenie zatytułowa−
ne W odpowiedzi na zaistniałe okoliczności, gdzie stwierdza „dzisiaj moje słowa
Uniwersytet Jagielloński, Instytut Studiów Regionalnych, Al. Mickiewicza 3, 31–120 Kraków,
e−mail: fczech@uj.edu.pl
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
60
FRANCISZEK CZECH
nabrały gorzkiego posmaku prawdy [...] to wszystko po Czarnobylu czyta się jak
zwykły opis rzeczywistości” (Beck 2004: 14).
Zagadnienie ryzyka dostrzegane było w naukach społecznych już przed Bec−
kiem. Wśród osób, które wcześniej zainteresowały się tym problemem trzeba
wymienić przede wszystkim Mary Douglas (por. Douglas 1985) oraz Aaro−
na Wildavsky’ego (por. Douglas i Wildavsky 1983). Novum perspektywy Becka
polegało na tym, iż nie tylko dostrzegł on ryzyko jako aspekt rzeczywistości spo−
łecznej, ale też uczynił z niego najistotniejszą kategorię opisu współczesności.
Od tego czasu ryzyko jest coraz częściej dyskutowanym zjawiskiem w naukach
społecznych, rośnie liczba badań podejmująca tę problematykę i w konsekwen−
cji wyłania się cała nowa przestrzeń naukowej aktywności. Jednocześnie, co jest
naturalne, wyraźne stają się różnice między poszczególnymi koncepcjami. Zda−
niem niektórych komentatorów dochodzi wręcz do tego, że jedynym wspólnym
mianownikiem dla powstających koncepcji staje się użycie terminu ryzyko (por.
Garland 2003: 52). W tym samym czasie pojawiają się też pomysły teoretyczne,
które chociaż nie odwołują się wprost do tradycji socjologii ryzyka, zdają się
mieć z nią dużo wspólnego. Należy do nich koncepcja kultury strachu.
Sheldon Ungar w artykule Moral panic versus the risk society: the implica−
tions of the changing sites of social anxiety w ciekawy sposób przeanalizował
różnice między funkcjonującym od lat siedemdziesiątych XX wieku w brytyj−
skim dyskursie socjologicznym pojęciem paniki moralnej i nowszym terminem
społeczeństwa ryzyka (por. Ungar 2001). Jeżeli rację ma Frank Furedi twierdząc,
że „strach stał się niewidzialnym kompanem ryzyka” (Furedi 2006a: 1), to war−
to w podobny do zaproponowanego przez Ungara sposób zastanowić się nad na−
turą relacji między społeczeństwem ryzyka a kulturą strachu. Kiedy mowa o tych
dwóch koncepcjach, intuicja podpowiada, że dotyczą one podobnych spraw. Nie−
trudno domyślić się, że w obu przypadkach rzecz dotyczy niepewności, obaw, lę−
ków czy niebezpieczeństw zagrażających współczesnym społeczeństwom. Jed−
nak dobór odmiennych określeń pozwala przypuszczać, że istnieją znaczące róż−
nice w ujęciu problemu. Na etapie najbardziej rudymentarnego rozróżnienia po−
jęć można zakładać, że termin społeczeństwo sugeruje pewne strukturalne aspek−
ty działania jednostek. Natomiast użycie terminu kultura, pozwala wnioskować,
że nacisk położony jest w większym stopniu na wymiar aksjonormatywny. Z ko−
lei pojęcie ryzyko przywołuje na myśl związek frazeologiczny podejmować ryzy−
ko albo niepotrzebne ryzyko. Oba sformułowania pozwalają uchwycić wolunta−
ryzm jednostki, która sama dobrowolnie podejmuje ryzyko. Co prawda, moż−
na także przełamywać strach, ale dużo częściej mowa jest o wszechogarniającym
strachu. Wydaje się, że w przypadku strachu raczej jesteśmy postawieni w kon−
kretnej sytuacji i nie mamy wyboru. Boimy się czegoś, co jest od nas niezależne.
Czy te intuicyjne dychotomie są prawdziwe? Jakie są relacje – różnice i po−
dobieństwa – między społeczeństwem ryzyka a kulturą strachu? Powyższe pyta−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
61
nia stanowią inspirację do analizy obu teorii. Głównym celem niniejszego tekstu
jest zarówno krytyczna rekonstrukcja wzmiankowanych koncepcji, jak i próba
ich konfrontacji, wskazania punktów wspólnych oraz rozbieżności. Ze względu
na złożoność problematyki analiza ograniczona będzie do teorii przedstawionych
w pracach: Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności Becka, Cul−
ture of Fear. Risk Taking and the Morality of Low Expectation Furediego oraz
Culture of Fear: Why Americans Are Afraid of the Wrong Things Glassnera. Pre−
zentowany tekst ma zatem dualny charakter: artykułu omawiającego wybrane
teorie dotyczące współczesnych niepokojów i zarazem eseju recenzyjnego. Inspi−
racją takiego sposobu redukcji materiałów jest praca Zdzisława Krasnodębskie−
go Rozumienie zachowań ludzkich (por. Krasnodębski 1986: 10–11).
Jako punkt wyjścia analizy obrano stworzoną przez Becka koncepcję społe−
czeństwa ryzyka. Pozwala to uporządkować powszechnie znane wątki teorii Bec−
ka i ocenić je w dwadzieścia lat od ich powstania. Na tak naszkicowanym tle za−
prezentowane są mniej znane i znacznie różniące się między sobą koncepcje
Glassnera i Furediego. Usprawiedliwieniem faktu, iż tak wiele miejsca poświęca
się tu książkom wydanym aż dziesięć lat temu, jest to, że nie zostały one dotąd
opublikowane w języku polskim. Nie funkcjonują też w rodzimym dyskursie so−
cjologicznym, o czym świadczy fakt, iż mimo poszukiwań nie udało mi się od−
naleźć nawiązań do prac żadnego z wymienionych socjologów w publikacjach
specjalistycznych. Pewnym paradoksem jest to, iż mimo absencji w socjologicz−
nej debacie, pomysły Furediego i Glassnera były w Polsce rozpowszechniane
przez media masowe. Seria artykułów pierwszego z nich ukazała się w „Euro−
pie”, dodatku do gazety „Dziennik. Polska−Europa−Świat”, oraz w „Forum”,
a rozwijana przez niego koncepcja polityki strachu omówiona została w „Rzecz−
pospolitej” (por. m.in. Furedi 2007a, 2007b, 2006a; Rosiak 2007). Natomiast
drugi z wymienionych socjologów był jednym z ważniejszych rozmówców Mi−
chaela Moore’a w jego głośnym także w Polsce filmie Zabawy z bronią (Bowling
for Columbine, reż. Michael Moore, USA 2002).
Społeczeństwo ryzyka jako konsekwencja modernizacji
Podtytuł książki Społeczeństwo ryzyka brzmi: W drodze do innej nowoczesno−
ści. Beck przekonuje, że zarówno w Niemczech, jak i w innych krajach Zachodu
wyłania się nowy typ społeczeństwa – społeczeństwo ryzyka. Jego główną cechą
ma być nadprodukcja ryzyka modernizacyjnego. To człowiek zależny od kon−
sumpcji doprowadzić miał do wzmożonej przemysłowej produkcji towarów, któ−
ra sprawia, że „niebezpieczeństwa są jakby pasażerami na gapę naszej normalnej
konsumpcji” (Beck 2004: 13). Innymi słowy, metaforą obecnego położenia ludz−
kości może być sytuacja ucznia czarnoksiężnika, który stracił panowanie nad wy−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
62
FRANCISZEK CZECH
wołanymi przez siebie procesami. Beck zajmuje się właśnie takim, dość wąsko
rozumianym ryzykiem modernizacyjnym, którego powstanie wiąże się z proce−
sami produkcji przemysłowej. Istota ryzyka modernizacyjnego sprowadza się
do tego, że człowiek jest odpowiedzialny za stopniowe pogarszanie się stanu śro−
dowiska, w którym żyje oraz za wzrost możliwości wypadków, między innymi
takich jak w Czarnobylu.
Według Becka współczesne przemiany społeczne związane są przede wszyst−
kim z kwestią zagrożeń i dlatego pojawienie się ryzyka modernizacyjnego kon−
trastuje on z wcześniejszą sytuacją, gdy tego typu ryzyko nie istniało. Beck jest
świadomy, że ryzyko występowało także w przeszłości. Twierdzi jednak, że by−
ło to „ryzyko osobiste, a nie zagrożenie globalne, które powstaje przy rozszcze−
pianiu jądra atomowego lub przy magazynowaniu odpadów radioaktywnych
i dotyka całej ludzkości. Słowo ryzyko miało w kontekście tamtej epoki posmak
odwagi i przygody, nie zaś możliwości samozniszczenia życia na Ziemi” (tamże,
s. 30). Niewątpliwie w przeszłości nie istniał problem śmieci atomowych ani
groźba wypadków przy reakcjach jądrowych, niemniej jednak trudno jest zgo−
dzić się z takim postawieniem sprawy. Wystarczy wskazać na zagrożenia zwią−
zane z epidemią dżumy, najazdami czy pożarami pochłaniającymi całe miasta.
Co prawda „stare” odmiany ryzyka nie miały potencjalnej siły totalnego znisz−
czenia życia na Ziemi, ale z drugiej strony, w żadnej z dzisiejszych katastrof nie
zginął tak duży odsetek ludzkości jak w przypadku dawnych klęsk żywiołowych,
wojen i epidemii. Na przykład epidemia dżumy w latach 1346–1350 pochłonęła
1/3 populacji północnej Europy, a w wyniku infekcji grypą „hiszpanką” na prze−
łomie lat 1918 i 1919 zmarło około 20 milionów ludzi (por. Furedi 2001: 22).
Kontynuując analizę przemian ryzyka Beck stwierdza, że w przeciwieństwie
do dzisiejszych czasów „dawniej zagrożenia mogły być sprowadzone do niedo−
statecznego zabezpieczenia w dziedzinie technologii higieny. Dzisiaj ich przy−
czyna tkwi w przemysłowej nadprodukcji” (Beck 2004: 30). Nasuwa się tu pyta−
nie, czy Beck zbytnio nie upraszcza sprawy. Czy to nie jest takie rozumowanie,
w myśl którego stare, rozwiązane już problemy były banalne, a te obecne, nasze,
stanowią prawdziwe, poważne wyzwanie?
Trzecia, ostatnia różnica między dawnym a obecnym ryzykiem sprowadza się
do tego, że wcześniej ryzyko było zewnętrzne, niezależne od człowieka, a obec−
nie jest jego wytworem. Jako wynik modernizacji „stanowi ono ryczałtowy pro−
dukt industrialnej machiny postępu i wraz z jej dalszym rozwojem ulega syste−
matycznemu zwiększeniu” (tamże, s. 30). Nieustanne powiększanie się ryzyka
nie prowadzi do upadku systemu industrialnego, ale do tworzenia w ramach te−
go systemu takiego społeczeństwa, którego cechą definicyjną jest wszechobecne
ryzyko. Beck stara się naszkicować jego kontury.
Pierwszym atrybutem wyłaniającego się społeczeństwa są poważne konse−
kwencje wynikające z niemożności bezpośredniego zaobserwowania zagrożenia.
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
63
Ryzyko związane z obecnością niebezpiecznych substancji w wodzie czy żyw−
ności jest niewidoczne i „przejawia się dopiero i tylko w (naukowej względnie
antynaukowej) wiedzy na jego temat i może być przez tę wiedzę zmienione, po−
mniejszone lub powiększone, udramatyzowane lub zbagatelizowane i jest przez
to w szczególny sposób otwarte na społeczne procesy definiowania. Przez to me−
dia i ośrodki związane z definiowaniem ryzyka stają się kluczowymi ośrodkami
społeczno−politycznymi” (tamże, s. 31).
Z rolą mediów wiąże się główny dla koncepcji Becka wątek świadomości ry−
zyka. W społeczeństwie ryzyka to świadomość ma określać byt. Zgodnie z jedną
z przytoczonych definicji, ryzyko to zdarzenie, które jeszcze nie nastąpiło, ale już
wywołało jakieś reakcje (por. tamże, s. 44). Wiedza o ryzyku wpływa na działa−
nia. Niektórzy rzucają palenie, inni wyprowadzają się z zanieczyszczonych tere−
nów. Jakkolwiek taka konstatacja wydaje się prawidłowa, to zbytnio upraszcza
ona rzeczywistość. To, że konkretna osoba wiedziała o zanieczyszczeniu danego
terenu, może wynikać z faktu, że stać ją było na studia czy dostęp do informacji.
W rzeczywistości, we wszystkich rodzajach społeczeństw, nie tylko w społe−
czeństwie ryzyka, dostrzec można raczej wzajemne oddziaływanie obu czynni−
ków niż prosty, jednokierunkowy determinizm.
Kolejnym przejawem wyłaniania się nowego społeczeństwa jest takie prze−
kształcanie się polityki, że w jej obrębie pojawiają się zagadnienia ekologiczne
wcześniej do niej nie przynależące. Dobrą ilustracją tego procesu, której zresztą
sam Beck nie przywołuje, jest tworzenie się nowych ruchów społecznych o ce−
lach ekologicznych (por. Offe 1995: 226–233). Jednak ryzyko, jak stwierdza
Beck, przekształca nie tylko politykę. Modyfikacjom ulega także system ekono−
miczny. Ryzyko może być, zdaniem Becka, bardzo opłacalne, gdyż stanowi sa−
monapędzający się system: głód można zaspokoić, a ryzyko to „beczka bez dna”
(por. Beck 2004: 32). Ryzyko jest obecne w systemie ekonomicznym na dwóch
poziomach. Niebezpieczeństwa są promowane jako rzeczywiste w celu osiągnię−
cia zysku, ale także, o czym wcześniej była mowa, przedsiębiorstwa same je wy−
twarzają. W drugim z wymienionych wymiarów zachodzić może wskazywany
przez Becka efekt bumerangowy polegający na tym, że wcześniej czy później
przedsiębiorstwa wytwarzające ryzyko modernizacyjne same odczują jego kon−
sekwencje.
Szkicowane przez Becka cechy społeczeństwa ryzyka dotyczą różnych wy−
miarów życia społecznego. Ukazany jest między innymi wpływ nowej rzeczywi−
stości na takie sfery życia jak rodzina oraz praca, ale także na świat jako całość.
Jednak dopiero w następnych publikacjach (por. Beck 1994, 2003) rozwinięta
została idea, że „społeczeństwo światowe kurczy się do wspólnoty zagrożeń”
(Beck 2004: 58). Tę interesującą tezę obrazowo, choć być może trochę na wy−
rost, sformułował Anthony Giddens, mówiąc o „końcu obcego”. Znaczy to tyle,
że ludzie jednoczą się ponad, wydawałoby się nieusuwalnymi, granicami w celu
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
64
FRANCISZEK CZECH
przeciwdziałania wydarzeniom, które mogą mieć groźne konsekwencje dla całej
zbiorowości ludzkiej (por. Giddens 1990: 124). W ten sposób ryzyko łączy się
z globalizacją, która podobnie jak ono jest efektem modernizacji.
Okres, kiedy miały miejsce opisane procesy, to „międzyepoka”, by posłużyć
się pojęciem Edmunda Wnuka−Lipińskiego (por. Wnuk−Lipiński 2004). Beck
uważa, że żyjemy w czasach „rewolucji pod płaszczykiem normalności” (por.
Beck 2004: 283). Nie tylko dlatego, że – jak już wspomniano – deterministycz−
ną rolę bytu przejmuje świadomość, a logika produkcji bogactwa wypierana jest
przez logikę produkcji ryzyka. Nawiązując do dychotomii Emile’a Durkheima,
Beck twierdzi, iż solidarność w biedzie zastępowana jest przez solidarność
w strachu (por. Durkheim 1999: 187–188). Mimo że poszczególne terminy nie
zawsze są przez Becka precyzyjnie definiowane i stosowane, to nie budzi wątpli−
wości ich dynamiczny charakter. Z radykalną zmianą mamy do czynienia także
na innym poziomie. Beck pisze wprost, że jego podejście ma zastąpić to wypra−
cowane przez Karola Marksa (por. Beck 2004: 28). Można zastanowić się do ja−
kiego stopnia odwrócenie pewnego porządku stanowi nowy paradygmat? Czy
nie jest to po prostu kolejna neomarksistowska próba zaadaptowania starych
wzorów interpretacyjnych w nowych warunkach? W tym przypadku dawne
twierdzenia o wyzysku jednych klas przez inne są zastępowane lub uzupełniane
odpowiedzialnością pewnych grup za pogarszający się stan przyrody i prowadze−
nie świata ku zgubie.
W szkicowanym przez Becka obrazie wyłaniającego się społeczeństwa istnie−
ją nowe źródła konfliktu i konsensu. Społeczeństwo klasowe, w którym najważ−
niejsze były kwestie ekonomiczne, jest zastępowane przez społeczeństwo ryzyka
(por. tamże). Bez wątpienia, do kwestii bezpieczeństwa i różnorakich zagrożeń
przykłada się obecnie znacznie większą wagę niż w przeszłości i stanowią one
ważny czynnik strukturyzujący współczesne społeczeństwa. Ale czy można po−
wiedzieć, że to właśnie ryzyko jest główną osią organizowania się społeczeństw?
Czy z faktu, że kategoria klasy społecznej – jak uważają niektórzy – jest pusta,
musi bezpośrednio wynikać słabnąca rola ekonomii? To stwierdzenie nie znajdu−
je potwierdzenia nawet w przypadku potocznej obserwacji. Krytykuje je także
Robert Dingwall, który komentując pracę Becka stwierdza, że „szerzące się nie−
równości ekonomiczne dostrzegane w wielu społeczeństwach nie pozwalają su−
gerować, że problem dystrybucji dóbr może być traktowany jako zamknięty, na−
wet jeżeli stanowi mniej oczywistą podstawę dla mobilizacji społecznej niż dla
obserwatorów w XIX wieku” (por. Dingwall 1999: 480). Co więcej, sam Beck
pisze, że rozwija się „nowe ubóstwo” – „problem grubych brzuchów” (por. Beck
2004: 135 i nast.).
Cechą używanego przez Becka języka jest nieprecyzyjność stosowanych
określeń i wielość metafor (na przykład takich jak „cywilizacyjny wulkan”), co
utrudnia rozstrzygnięcie rodzących się w trakcie lektury wątpliwości. W tym
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
65
kontekście przypomina się myśl przypisywana Karlowi Popperowi, iż pięć minut
przed drugą dużo użyteczniej powiedzieć, że jest druga, co jest zdaniem fałszy−
wym, niż wypowiedzieć sąd prawdziwy, że jest między dziesiątą a czwartą (por.
Magee 1974: 42). O pewnej miałkości stylu świadczą też paradoksy, do których
Beck często się ucieka. Jako przykład może tu posłużyć teza, iż „w przypadku
społeczeństwa ryzyka mamy do czynienia z formą zubożenia, która z jednej stro−
ny jest porównywalna ze zubożeniem mas robotniczych w centrach wczesnego
uprzemysłowienia, a z drugiej strony nie ma z tym zjawiskiem nic wspólnego”
(Beck 2004: 67). Autor Społeczeństwa ryzyka twierdzi też, że jesteśmy świadka−
mi pojawienia się „podobnego, a mimo wszystko zupełnie innego problemu”
(tamże, s. 28). Jednak dwuznaczność najwyraźniej widoczna jest w stwierdze−
niach o dystrybucji ryzyka. Z jednej strony Beck uważa, że ryzyko jest dystrybu−
owane w ten sposób, iż jednych (biedniejsze jednostki i biedniejsze społeczeń−
stwa) dotyka bardziej a innych mniej. Z drugiej zaś strony mowa jest o tym, że
między innymi przez efekt bumerangowy, wszyscy znajdują się w takiej samej
sytuacji. Brak precyzji w tej kwestii wytyka Beckowi także Dingwall, który za−
uważa, że „wydaje się niepewne czy Społeczeństwo ryzyka określa nową dystry−
bucję ryzyka czy też traktuje je jako kolektywne zagrożenie” (Dingwall 1999:
480).
W pracy Becka widoczna jest także, charakterystyczna dla paradygmatów
konfliktowych tendencja do polaryzowania wizji rzeczywistości społecznej. Jed−
nym z jej specyficznych przejawów jest używanie neologizmów w postaci nie
do końca sprecyzowanych terminów, takich jak antywładza, antynauka, antypro−
jekt czy antywspólnota (por. m.in. Beck 2004: 64 i 95). W tym zdychotomizowa−
nym obrazie świata ostrze krytyki obraca się przeciwko ekonomii i przedsiębior−
stwom, co jest konwencjonalnym motywem socjologii krytycznej (por. Mucha
1986: 172), jak i przeciwko nauce, co z kolei jest rzadziej spotykanym stanowi−
skiem. Pierwszy z wymienionych celów krytykowany jest z dwóch powodów.
Po pierwsze, „system przemysłowy czerpie profity z zagrożeń, które sam produ−
kuje, i to całkiem niezłe [a] zmieniające się definicje ryzyka pozwalają tworzyć
zupełnie nowe potrzeby, a co za tym idzie, nowe rynki zbytu” (Beck 2004:
72–73). Kłopot z tym argumentem polega na tym, że profity są jedynie motywem
działania, całkiem zrozumiałym w przypadku firm, a nie dowodem na intencjo−
nalne kreowanie ryzyka. Egzemplifikację myślenia tego typu stanowi spotyka−
na w dyskursie publicznym teza, iż panika wokół tak zwanej ptasiej grypy zosta−
ła nagłośniona, gdyż leżało to w interesie przedsiębiorców. Pogląd taki traktowa−
ny był jako przykład spiskowej wizji rzeczywistości. Problem z tezą Becka jest
jednak jeszcze większy. W wielu miejscach podkreśla on znaczenie społecznej
percepcji ryzyka, która pozwala przeciwdziałać zagrożeniom. Sam wręcz uznaje
rozbudzenie owej świadomości za swoją misję. Jednocześnie Beck zarzuca biz−
nesowi to, że świadomość zagrożeń stanowi grunt dla nowych potrzeb zaspoka−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
66
FRANCISZEK CZECH
janych właśnie przez rynek. Czy te dwie postawy nie wykluczają się? Jeżeli nie,
to co decyduje o takim lub innym zachowaniu w przypadku uświadomienia ry−
zyka? Kiedy świadomość ryzyka zaspokajana jest przez mechanizmy rynkowe,
a kiedy jest impulsem do działań zmniejszających ryzyko?
Drugi zarzut wobec przedsiębiorstw przemysłowych sprowadza się do stwier−
dzenia, że innowacje technologiczne mające zapobiegać niebezpieczeństwom są
zazwyczaj tylko pozorne i stanowią „kosmetykę ryzyka” (tamże, s. 73). Moż−
na w tym miejscu zadać pytanie, czy ta sytuacja zmieniła się w ciągu dwudzie−
stu lat od pierwszego wydania książki? W rzeczywistości widać większą, oczy−
wiście wymuszoną w znacznej mierze groźbą utraty zaufania ze strony klientów,
dbałość wielu firm o produkcję bezpieczną dla środowiska. Ale jeżeli Beck uwa−
ża, że „zmniejszenie emisji szkodliwych substancji, montaż filtrów oczyszczają−
cych przy zachowaniu źródeł zanieczyszczenia [to] jedynie symboliczny prze−
mysł i polityka” (por. tamże), to znaczyłoby, że w dalszym ciągu robi się niewy−
starczająco dużo. Czy tym samym można powiedzieć, że Beck postuluje za−
mknięcie fabryk, elektrowni i lotnisk? Chociaż momentami można mieć wraże−
nie, że Beck rzeczywiście tak myśli, to ogranicza się on do krytyki i niewiele pi−
sze o tym, co powinno być zrobione.
Zła wola przypisywana jest także naukowcom, zwłaszcza inżynierom i przy−
rodoznawcom, dla których „priorytetem naukowej dociekliwości jest zwiększe−
nie produktywności [...]; obstają [oni] przy wysokiej jakości swojej pracy aby za−
bezpieczyć swoją karierę” (tamże, s. 78 i 80). Beck uważa, iż „uznana obecnie
wiedza o ryzyku i zagrożeniach cywilizacji naukowo−technicznej przyjęła się
przede wszystkim dzięki sprzeciwowi wobec potężnych kłamstw i często zacię−
tego oporu wobec »racjonalności technicznej«” (tamże, s. 76). Te słowa skiero−
wane pod adresem naukowców zdają się być niedostatecznie uargumentowane.
Przeanalizujmy jeden z mocniejszych argumentów przytoczonych przez Becka.
Na pewno zasadne są wyrażone przez autora Społeczeństwa ryzyka wątpliwości
związane z tym, że dopuszczalne stężenie substancji trujących ustala się na pod−
stawie testów na zwierzętach, chociaż wiadomo, że poszczególne gatunki zwie−
rząt mogą reagować na ten sam bodziec na różne sposoby. Na przykład jeden
z rakotwórczych związków chemicznych zaliczany do dioksyn działa na świnki
morskie od 10 do 20 razy szybciej niż na myszy i 3000 razy szybciej niż na
chomiki. Jaka zatem doza tego związku chemicznego może wywołać nowotwór
u człowieka? Jaka w związku z tym powinna być dopuszczalna norma tego
związku chemicznego? Takie wątpliwości stanowią przykład jednego z nieroz−
wiązanych problemów świadczących o ograniczeniach nauk przyrodniczych. Nie
znaczy to jednak, że celowo ogranicza się tę wiedzę. Dlatego bez pokrycia pozo−
staje stwierdzenie, iż „nieprawdą jest, że nie można się dowiedzieć tego, jak róż−
ne porcje trucizny pojedynczo albo zsumowane oddziałują na człowieka. Tego
się nie chce wiedzieć!” (tamże, s. 89).
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
67
W tak zarysowanym kontekście Beck formułuje rzadko spotykaną tezę o za−
późnieniu nauk przyrodniczych względem nauk społecznych. Teza ta nie jest jed−
nak efektem pogłębionej analizy z zakresu socjologii wiedzy naukowej czy stu−
diów nad nauką i technologią. Słabości przyrodoznawstwa mają wynikać zarówno
z braku etycznego wymiaru, jak i z braku społecznego zaangażowania przed−
stawicieli tej gałęzi wiedzy. Jest to twierdzenie dyskusyjne biorąc pod uwagę wy−
stępujący obok rozwoju myśli technologicznej na potrzeby przemysłu dynamicz−
ny wzrost badań w zakresie różnych aspektów ochrony środowiska. Także
stwierdzenie Becka o zideologizowaniu nauk przyrodoznawczych wydaje się
uproszczeniem. Zakładając jednak, że mamy do czynienia z jakimkolwiek zapóź−
nieniem, ujęcie relacji nauk społecznych i przyrodniczych à rebours, tak napraw−
dę nie odnosi się do ich empirycznego statusu, metodologii czy możliwości po−
znawczych. Tym samym nie wnosząc nic nowego do dyskusji o osobliwościach
różnych nauk przewrotne pojęcie staje się tylko pustym sloganem.
Ian Wilkinson i Matthew David podsumowują Społeczeństwo ryzyka w nastę−
pujący sposób: „Beck nie wydaje się zainteresowany wejściem w toczące się de−
baty o realności ryzyka. Nic nie wydaje się go powstrzymywać od przekonania,
że wielkie zagrożenia industrializacji stworzyły kryzys na skalę globalną [...] My−
śleć inaczej znaczy być zwodzonym przez techniczną ideologię” (David i Wilkin−
son 2002: 135–136). W rzeczy samej, zarysowana przez Becka sytuacja wygląda
bardzo pesymistycznie. Tak naprawdę nie można jej zmienić, gdyż jego zdaniem
w systemie kapitalistycznym ryzyko stanowi swoiste perpetuum mobile. Jest to
osobliwa wizja końca historii. Pozornie będziemy świadkami różnych zmian, ale
w rzeczywistości już zawsze będziemy żyć w warunkach ryzyka.
W konstruowanej przez Becka wizji rzeczywistości dostrzec można optymi−
styczny wątek, który pojawia się trochę niespodziewanie. Beck pokazuje, że
świadomość zagrożeń aktywizuje jednostki, które organizują się i wywierają pre−
sję na rządzących (por. Beck 2004: 99 i nast.). W późniejszych pracach, przy cią−
gle dominującym pesymizmie, więcej uwagi poświęca się pozytywnej roli świa−
domości ryzyka. W tym duchu Beck stwierdza, że „wszechogarniający i przeni−
kający wszystko brak poczucia bezpieczeństwa nie jest tylko ciemną stroną wol−
ności. Ważne jest odkrycie pozytywnych aspektów. Wprowadzenie niepewności
do naszych myśli i żądzy może pomóc […] w zmianie prowadzącej do innej no−
woczesności” (Beck 2004: 168). Dodać należy, iż rzecz okazuje się zagmatwa−
na, ponieważ wspomniana inna nowoczesność stanowi jednym razem społeczeń−
stwo ryzyka, przyszłość, przed którą nie ma schronienia, zaś innym razem, choć
dużo rzadziej, jest to kosmopolityczna, globalna demokracja tworzona przez
świadomych obywateli, którzy aktywnie przeciwdziałają niebezpieczeństwu. Po−
nadto Beck ostrzega, że ta pożądana świadomość ryzyka jest własnością odwra−
calną i jednocześnie stawia tezę, której nawet nie próbuje udowadniać, że „wraz
z rozwojem niebezpieczeństwa rośnie prawdopodobieństwo negowania go i ba−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
68
FRANCISZEK CZECH
gatelizowania” (tamże: 96). Sama teza przypomina twierdzenie Józefa Stalina, że
wraz z rozwojem komunizmu jego wrogowie coraz bardziej się aktywizują (por.
Kisielewski 1983: 5 i 11–13). Natomiast cała konstrukcja przywodzi na myśl to,
co Richard Hofstadter określił jako radykalizm w polityce amerykańskiej. Jedną
z wymienionych przez niego cech tego syndromu jest przekonanie, że społeczeń−
stwo znajduje się w momencie przełomu, w decydującej fazie i od zaangażowa−
nia odbiorcy przekazu zależy, czy uda się przełamać zagrożenie. Wizja społe−
czeństwa „zbliża się więc do beznadziejnego pesymizmu, ale zazwyczaj zatrzy−
muje się tuż przed nim” (Hofstader 1966: 27). Nie jest to jedyny przejaw zide−
ologizowanej wymowy teorii Becka. Świadczą o tym również często występują−
ce mocno nacechowane emocjonalne sądy, wzmiankowany zdecydowanie anty−
naukowy i antyekonomiczny charakter, a nawet metaforyczność pozwalająca
na różne odczytanie ogólnikowości pracy. Taka postawa wynika z autentyczne−
go niepokoju autora o losy świata. Poczucie zagrożenia potęguje jeszcze świeże
doświadczenie katastrofy w Czarnobylu. To wszystko każe, wedle metody De−
ana MacCannella (por. MacCannell 2002: 15), traktować Społeczeństwo ryzyka
raczej nie jako rozwiązanie zagadki, czyli obiektywny opis sytuacji, a jako jej
część, wyraz niepokojów pewnej konkretnej przestrzeni historycznej.
Kultura strachu jako obawy przed niewłaściwymi zagrożeniami
Tym, co łączy Becka z Glassnerem, profesorem socjologii z Uniwersytetu Po−
łudniowej Kalifornii, jest fakt, że stał się on znaną postacią także poza relatywnie
wąskim kręgiem akademickiej socjologii. Jego książka The Culture of Fear. Why
Americans are Afraid of Wrong Things? wydana w 1999 roku była w Stanach
Zjednoczonych szeroko dyskutowanym na łamach prasy bestsellerem. Sam Glas−
sner stał się w Ameryce powszechnie rozpoznawalną osobą, biorącą udział w po−
pularnych programach telewizyjnych, po tym, jak część jego analiz z rzeczonej
książki została zaprezentowana w głośnym oskarowym filmie dokumentalnym
Zabawy z bronią autorstwa kontrowersyjnego reżysera Michaela Moore’a.
Dwie istotne informacje o teoretycznych propozycjach Glassnera zawarte są
już w podtytule jego książki. Po pierwsze, autor koncentruje się na społeczeń−
stwie i kulturze amerykańskiej. To Stanów Zjednoczonych dotyczą wszystkie
analizowane przejawy kultury strachu. Nie ma żadnej sugestii, że opisywane pro−
cesy są bardziej uniwersalne, co oczywiście nie znaczy, iż nie można ich tak trak−
tować. Druga zawarta w podtytule wskazówka sprowadza się do stwierdzenia, że
Amerykanie obawiają się nie tego, czego powinni. Takie niewłaściwie ukierun−
kowane lęki autor dostrzega w wielu sferach życia. Glassner stwierdza na przy−
kład, że głosy o nadchodzącej ekonomicznej katastrofie nasilały się w Ameryce
pod koniec lat dziewięćdziesiątych, mimo znacznej poprawy koniunktury ekono−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
69
micznej, na co wskazywać miał spadek bezrobocia (Glassner 1999: XI). Już
w tym miejscu staje się widoczne, że egzemplifikacje niewłaściwego ukierunko−
wania lęków mogą przysparzać problemów. Przykład dotyczący sytuacji ekono−
micznej jest dyskusyjny, gdyż przytoczone dane o spadku bezrobocia wcale nie
wykluczają długofalowych problemów związanych na przykład z globalizowa−
niem się gospodarki. Co więcej, w innym miejscu sam Glassner pokazuje, że nie−
właściwie zidentyfikowane zagrożenia pochłaniają ogromne środki z budżetu,
które powinny być przeznaczone na poprawę pogarszającej się od dwóch dekad
sytuacji najbiedniejszych mieszkańców Stanów Zjednoczonych (por. tamże,
s. XVIII).
Niewłaściwy obiekt lęku u Amerykanów stanowi dla Glassnera także rosną−
cy niepokój o zdrowie, mimo odnotowania dwukrotnego wzrostu średniej długo−
ści życia ludzi na przestrzeni XX wieku (por. tamże, s. XII). Tymczasem fakt ten
można tłumaczyć tym, że rosnące niepokoje związane z kwestiami zdrowotnymi
są nie tyle przejawem nieodpowiedniego lokowania lęków, co przyczyną, dzięki
której podjęto działania na rzecz zwiększenia długości życia. Glassner nie do−
strzegając tego rodzaju zależności koncentruje się na pokazaniu absurdalności lę−
ków. W tym celu przytacza on fragmenty artykułów z tabloidów o „zabójczej
bakterii, która zjada twarz” (tamże). W ten sposób Glassner próbuje przekonać,
że Amerykanie nadmiernie przejmują się swoim zdrowiem i w konsekwencji są
hipochondrykami. Problematyczność powyższego wywodu wynika z braku wy−
raźnej definicji kluczowego w tym miejscu terminu obaw zdrowotnych, co spra−
wia, że płynna jest granica między pożądaną świadomością zdrowotną a hipo−
chondrią, czyli lękiem przed nieistniejącymi chorobami, której rozwój pozostaje
zresztą ściśle powiązany ze wzrostem świadomości zdrowotnej.
Popularność Glassnera wynika nie tylko z tego, że porusza on problemy istot−
ne dla współczesnej debaty publicznej w Stanach Zjednoczonych, ale i ze sposo−
bu w jaki to robi. Na przykład, podsumowując wątek lęków zdrowotnych, Glas−
sner pisze: „Dziennikarz Bob Garfield przejrzał artykuły o poważnych chorobach
publikowane w ciągu roku w „Washington Post”, „The New York Times”
i „USA Today”. W ten sposób dowiedział się, że poza 59 milionami Ameryka−
nów z chorobami serca, 53 milionami z migrenami, 25 z osteoporozą, 16 z oty−
łością i 3 milionami z rakiem, wielu Amerykanów cierpi na mniej rozpoznane
dolegliwości, takie jak zaburzenia stawów skroniowo−żuchwowych (10 milio−
nów) i schorzenia mózgu (2 miliony). Sumując te szacunkowe dane Garfield ob−
liczył, że 543 miliony Amerykanów cierpi na poważne choroby. Szokująca licz−
ba jak na państwo w którym żyje 266 milionów mieszkańców” (tamże). Oczywi−
ście, bezpodstawnie zakłada się tu, że każdy obywatel może chorować tylko
na jedną chorobę a ponadto nieznane są podstawy owych szacunków, co każe
traktować je ostrożnie. Wszak mogą one pochodzić nie z oficjalnych statystyk,
a na przykład od przedstawicieli grup interesu, którym zależy na wyolbrzymia−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
70
FRANCISZEK CZECH
niu danych. Niemniej jednak fragment ten doskonale oddaje charakter pracy
Glassnera. Nie unika on ironii i paradoksu niczym publicysta, który nie tyle ana−
lizuje sytuację, ile przekonuje do swoich argumentów. Jednocześnie Glassner
niewiele miejsca poświęca abstrakcyjnym teoretycznym rozważaniom. Zamiast
tego koncentruje się na szczegółowej analizie zawartości mediów. Trzeba zresz−
tą przyznać, że ilość zgromadzonego przez niego materiału empirycznego w po−
staci artykułów prasowych robi ogromne wrażenie. Wystarczy powiedzieć, że 50
stron, czyli 1/5 objętości całej książki, zajmują przypisy odnoszące się w zdecy−
dowanej większości do tytułów prasowych. Praca Glassnera jest bogato ilustro−
wana cytatami z prasy, co wpływa na jej przystępność dla przeciętnego czytelni−
ka bez socjologicznego przygotowania i tym samym na jej popularność. In−
na sprawa, że autor Kultury strachu sam pozostając zdecydowanie sceptycznym
wobec roli mediów, pewne informacje potwierdzające jego tezy przytacza wprost
za krytykowanymi przez siebie źródłami (por. Jasper 2000: 242).
Sytuacja Glassnera jako badacza analizującego media jest tym bardziej złożo−
na, że on sam bierze aktywny udział w debacie medialnej. Jak już było wspo−
mniane, wypowiadał się on między innymi w dokumentalnym filmie Moore’a.
Sposób postrzegania problemów społecznych tam przedstawiony w dużej mierze
opiera się na argumentach dostarczonych przez Glassnera. Zabawy z bronią po−
wstały jako reakcja na masakrę w Columbine, gdzie dwóch uczniów szkoły śred−
niej zabiło 13 swoich kolegów (por. Czech 2006: 85–88). Reżyser podejmuje
próbę wyjaśnienia przyczyn i konsekwencji łatwego dostępu do broni w społe−
czeństwie amerykańskim oraz analizuje rolę, jaką w tym kontekście odgrywają
media i strach. W filmie Moore’a zawarta jest sugestywna scena, w której Glas−
sner i reżyser znajdują się na ulicy Los Angeles w miejscu błahego wykroczenia,
które natychmiast przyciągnęło uwagę mediów. Glassner tłumaczy, że nawet tak
drobne kwestie, ale mające łatwych do zidentyfikowania sprawców, pozwalają
kanalizować uczucia widzów poprzez obserwację konkretnych zdarzeń. Po chwi−
li dodaje, że dużo niebezpieczniejsze są problemy, których tak łatwo dostrzec nie
można i wskazuje na unoszący się nad Los Angeles smog. Scena ta świadczy
o błyskotliwości Glassnera, ale pozwala też zbliżyć się do odpowiedzi na pyta−
nie, co stanowi fundament kultury strachu. Niewątpliwie nie jest nim rosnąca
przestępczość. Glassner przytacza dane wskazujące, że między 1990 a 1998 ro−
kiem w Stanach Zjednoczonych o 20% spadła liczba morderstw oraz innych
przestępstw z użyciem przemocy. Nie znaczy to jednak, że ludzie w mniejszym
stopniu obawiają się morderstw. Przeciwnie. Dzieje się tak, gdyż w tym samym
czasie o 600% wzrosła liczba medialnych doniesień o zabójstwach. Logika funk−
cjonowania mediów, która sprawia, że pewne tematy są atrakcyjniejsze niż inne,
prowadzi do tego, że nasz obraz rzeczywistości nie jest dokładnym odbiciem
świata. Mechanizm heurystyki dostępności powoduje natomiast taki efekt, że
zdarzenia o których częściej się słyszy, traktowane są jako częściej występujące.
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
71
Przykładem działania tego mechanizmu jest relatywnie duże natężenie lęków
przed zabójstwem, mimo że jest to w Stanach Zjednoczonych dopiero osiemna−
sta pod względem liczby ofiar przyczyna zgonów, ale w mediach poświęca jej się
mniej więcej tyle samo uwagi, co najczęstszej przyczynie śmierci – chorobom
serca (por. Glassner 1999: XX i nast.).
Zdaniem Glassnera to przede wszystkim media odpowiedzialne są za to, że
Amerykanie boją się niewłaściwych rzeczy. Pisze on: „każda analiza kultury
strachu, która ignoruje media, byłaby zwyczajnie niepełna i z różnych instytucji
odpowiedzialnych za kreowanie i utrzymywanie strachu serwisy medialne są
prawdopodobnie pierwszymi wśród równie odpowiedzialnych. [...] Oprócz me−
diów jeszcze wiele innych organizacji i grup jest zainteresowanych podtrzymy−
waniem strachu. Wymienię tu przedsiębiorstwa (na przykład firmy ubezpiecze−
niowe), partie polityczne, sekty i kościoły” (tamże, s. XXII–XXIII). Teza ta ob−
warowana jest zastrzeżeniem, że media czasami podkopują popularne lęki
i na przykład pokazują, że za morderstwa takie jak to w Columbine nie należy
obwiniać przedstawicieli społecznie konstruowanej i demonizowanej kategorii
„dzieci – zabójców”, a raczej łatwy dostęp do broni (por. tamże, s. 68 i nast.). Co
więcej, Glassner zalicza teorię efektu medialnego, według której media są głów−
nymi kreatorami lęku, do prostych, monokauzalnych eksplanacji podobnych
do przypisywanych dziennikarzom i niewymienianym z nazwiska naukowcom
twierdzeń o wpływie napięć milenijnych na poczucie strachu.
Mimo deklaracji, że atrybucja głównej odpowiedzialności za konstruowanie
strachu środkom masowego przekazu jest uproszczeniem, media pozostają głów−
nym bohaterem pracy Glassnera. Większość społecznych niepokojów zdekon−
struowana jest przez wskazanie roli ośrodków medialnych w ich tworzeniu (por.
tamże, s. 131 i nast.). Sprzeczność tę można próbować wyjaśnić wskazując, iż
Glassner zdaje się uważać, że środki masowego przekazu mają wpływ na tworze−
nie się klimatu strachu, ale jest to wyjaśnienie niepełne. Chociaż nie stwierdza te−
go wprost, to na taki tok rozumowania wskazują odwołania do teorii Douglas
i Wildavsky’ego. Według ich koncepcji każde społeczeństwo „wybiera” spośród
nieograniczonej liczby lęków te, którym będzie się poddawać. Mechanizmy wy−
boru sprawiają, że obawy dotyczą przede wszystkim tego, co pozostaje
w sprzeczności z podstawowymi zasadami moralnymi społeczeństwa oraz tego,
co umożliwia krytykowanie nielubianych ludzi (por. Glassner 1999: XXVI).
Zgodnie z takim punktem widzenia kiedyś to Żydów oskarżano o zatruwanie wo−
dy w studniach, a dzisiaj to właśnie młodzi zabójcy, nieznajomi, szaleni kierow−
cy oraz kilkunastoletnie matki są kozłami ofiarnymi.
Glassner nazbyt pobieżnie omawia tezy Douglas i Wildavsky’ego, nie podda−
jąc ich jakiejkolwiek krytyce ani nie czyniąc punktem wyjścia do zbudowania
bardziej precyzyjnej teorii. Razi to tym bardziej, że sam opisuje przypadki obaw
społecznych niedających się wyjaśnić w zaproponowany przez autorów Ryzyka
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
72
FRANCISZEK CZECH
i kultury sposób. Tak jest ze strachem przed lataniem samolotami. Glassner, we
właściwy dla siebie sposób, zaczyna rozdział dotyczący katastrof lotniczych
od przytoczenia anegdoty o tym, jak po wylądowaniu samolotu usłyszał od pilo−
ta, że „najbezpieczniejsza część podróży jest zakończona” (tamże, s. 183) i na−
stępnie dowodzi, że kapitan miał rację, gdyż statystycznie rzecz biorąc prawdo−
podobieństwo śmierci w katastrofie lotniczej jest dużo niższe niż w wypadku sa−
mochodowym (por. tamże). Koncepcja Douglas i Wildavsky’ego, według której
boimy się tych, których nie lubimy, przypomina rozwinięte przez Ann Swidler
woluntarystyczne rozumienie kultury jako skrzynki narzędziowej, z której akto−
rzy wybierają różne pasujące im elementy (por. Swidler 1986: 277 i nast. oraz
Marody i Giza−Poleszczuk 2004: 115). Natomiast Glassner wyjaśnienie lęków
przed katastrofami lotniczymi konstruuje w sposób deterministyczny, jednocze−
śnie sugerując, że takie podejście jest poprawne także w innych przypadkach.
Głównym argumentem jest wypowiedź pewnej dziennikarki, iż „newsem jest to,
co przytrafia się redaktorom” (Glassner 1999: 201). Dalej Glassner wyjaśnia, że
osoby na kierowniczych stanowiskach podróżują samolotami dużo częściej niż
przeciętni obywatele i dlatego są bardziej narażeni na wypadek lotniczy. Taka
eksplanacja jest jednak dość słaba. Stoi za nią założenie o całkowitym podpo−
rządkowaniu wydawnictw woli kierownictwa, bez brania pod uwagę realiów
rynku i wymagań czytelników, którzy z kolei obawiają się tego, co opisują me−
dia. Jeżeli przyjąć, że zdarzenia z życia osób zarządzających wydawnictwem ma−
ją bezpośrednie przełożenie na politykę redakcyjną, to okazuje się, że to przede
wszystkim ich dzieci są narkomanami, nastoletnimi matkami i szalonymi kierow−
cami, gdyż te kategorie osób stanowią oprócz katastrof lotniczych dobrze udoku−
mentowane przez Glassnera obiekty obaw. Jednocześnie pod uwagę nie zostaje
wzięty fakt, iż chociaż przeciętny redaktor częściej lata samolotem niż przecięt−
ny czytelnik, to jednak w przeciętnym samolocie więcej jest czytelników mogą−
cych być zainteresowanych tematem niż redaktorów (zwłaszcza w samolotach
tanich linii, takich jak ValuJet, która była punktem wyjścia wywodu Glassnera,
przyznającego zresztą, że tego typu samoloty częściej się rozbijają). Przytoczo−
ny schemat wyjaśniający ma jeszcze jedną słabość. Otóż nie tłumaczy on w ogó−
le mechanizmu powstawania strachu, a jedynie sposób doboru materiału przez
media. Milcząco założono w tym schemacie, że media kreują strach, co wcze−
śniej uznane było za upraszczające wyjaśnienie.
Tłumaczenie strachu zwykłych ludzi interesami elit uzmysławia, że bardziej
wyrafinowana próba wyjaśnienia roli środków masowego przekazu w kreowaniu
kultury strachu byłaby pożyteczna, gdyż od dawna odrzuca się teorie behawio−
ralne głoszące bezpośrednie przełożenie informacji w mediach na poglądy i za−
chowania ludzi (por. Dobek−Ostrowska 1999). Z tej pozycji Jasper wytyka Glas−
snerowi, że Amerykanie są sceptycznie nastawieni do wielu informacji pojawia−
jących się w mediach masowych (por. Jasper 2000: 242–243). Co ciekawe, Glas−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
73
sner obarczając media odpowiedzialnością za szerzenie strachu, broni je
przed zarzutami o to, że kreują przemoc. Wyniki badań potwierdzające korelację
między liczbą godzin spędzonych w młodym wieku przed telewizorem i później−
szymi dewiacyjnymi zachowaniami wyjaśnia odwracając prezentowany często
model przyczynowo−skutkowy. Sugeruje, że to nie media mają wpływ na liczbę
przestępstw, lecz osoby mające predyspozycje do zachowań agresywnych czę−
ściej oglądają przemoc w telewizji (por. Glassner 1999: 43). Dlaczego tego typu
logika nie jest zastosowana w eksplanacji roli mediów w tworzeniu strachu? Po−
dobne pytanie można postawić w przypadku jeszcze jednego argumentu. Glas−
sner ironicznie pyta, dlaczego ludzie mają pod wpływem telewizji dopuszczać się
przemocy, a nie są dla siebie mili, chociaż widzą tyle życzliwości w sitcomach
czy komediach romantycznych (por. tamże, s. 42–43). Oprócz przyjętego bez
żadnych empirycznych podstaw twierdzenia, że ludzie nie są dla siebie mili, wi−
doczna jest w tym miejscu zbanalizowana wersja przywoływanego już poglądu,
iż nie ma bezpośredniego przełożenia informacji medialnych na zachowania.
Tylko dlaczego Glassner nie pisze, że w telewizji i gazetach oprócz budzących
strach historii można znaleźć też wiele materiałów o odwadze?
Najprostszym wyjaśnieniem nieciągłości argumentacyjnej Glassnera jest fakt,
że dostrzega on ważniejszą niż media przyczynę przemocy. Jest nią łatwy dostęp
do broni zagwarantowany w Stanach Zjednoczonych przez prawo. Regulacje te
mają niewątpliwie wpływ na rozmiar przestępczości. Jednak sposób, w jaki to
stwierdza autor Kultury strachu, prowadzi do wniosku, że nie tyle zależy mu
na wyjaśnianiu rzeczywistości, ile na zajęciu stanowiska i zaangażowaniu w po−
lityczne spory, co zresztą robi dość subtelnie. Niemniej jednak na lewicowe po−
glądy Glassnera wskazuje nie tylko sprzeciw wobec łatwego dostępu do broni.
Społeczne zaangażowanie Glassnera potwierdza też przybliżona wcześniej cha−
rakterystyka roli redaktorów i innych osób ze stanowisk zarządzających oraz
sposób, w jaki kończy on rozdział o obawach przed wypadkami lotniczymi.
Po informacji o przeznaczeniu miliarda dolarów na poprawę bezpieczeństwa lo−
tów zamieszcza zamykający rozdział cytat z „Los Angeles Times”: „Jako bojaź−
liwy pasażer samolotów uważam, że każda subwencja jest ważna. Ale wiem tak−
że, że pieniądze wydane na dziesiątki samolotów uratowałyby umierające co−
dziennie na całym świecie dzieci z przyczyn, którym łatwo zapobiec” (tamże,
s. 202).
Rozdział poświęcony katastrofom lotniczym, którego ostatnie zdania właśnie
zostały przytoczone, zatytułowany jest Małe niebezpieczeństwo, duży strach.
Niebezpieczeństwo jest małe, gdyż prawdopodobieństwo śmierci w wypadku sa−
molotowym jest minimalne. O tym natomiast, że strach jest duży, autor wniosku−
je nie na podstawie badań opinii publicznej, a na podstawie liczby materiałów
prezentowanych w mediach. Wydaje się, że jest to esencja tego, co nazwać moż−
na ogólnym twierdzeniem Glassnera. Mówi ono, że nieracjonalność, która wyra−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
74
FRANCISZEK CZECH
ża się w wydatkach nieadekwatnie wysokich do statystycznego prawdopodobień−
stwa wystąpienia niebezpieczeństwa i jego przeciętnej szkodliwości, spowodo−
wana jest przez błędną ocenę sytuacji mierzonej liczbą medialnych informacji,
przy założeniu, że większy rozgłos medialny świadczy o silniejszych obawach.
Dla przykładu wzrost o 600% informacji o przestępstwach kryminalnych jest
równoznaczny ze wzrostem strachu, który jest nieracjonalny, gdyż w rzeczywi−
stości liczba przestępstw spadła i część funduszy publicznych powinna być prze−
znaczone na pomoc socjalną, a nie na walkę z przestępczością.
Jeżeli jest to dobrze zrekonstruowany model sytuacji, którą opisuje Glassner,
to trzeba zwrócić uwagę na trzy kwestie z nią się wiążące. Przede wszystkim,
liczby medialnych informacji o problemach nie można utożsamiać z natężeniem
strachu wśród ludzi. Poza tym nie wiadomo, na jakiej podstawie można od me−
diów wymagać, aby liczba relacji o danym niebezpieczeństwie dokładnie odda−
wała miejsce owego zjawiska w hierarchii zagrożeń. I wreszcie, można się zasta−
nawiać, do jakiego stopnia prawdopodobieństwo wystąpienia zagrożenia obli−
czone wyłącznie na podstawie przeszłych wydarzeń bez brania pod uwagę szer−
szego, złożonego kontekstu jest dobrą miarą racjonalności. Wszak szacowane
w ten sposób zagrożenie terroryzmem 10 września 2001 roku byłoby minimalne.
Charakterystyczny wątek analiz Glassnera stanowi wyrażona implicite kryty−
ka personalistycznego postrzegania rzeczywistości. Glassner próbuje usocjolo−
gicznić debatę publiczną w Stanach Zjednoczonych. Twierdzi, że „w przypadku
niemal każdej współczesnej amerykańskiej obawy, zamiast stawiać czoło stano−
wiącym przyczynę niedostatkom społecznym, publiczna dyskusja koncentruje
się na kłopotach jednostek. Szaleni kierowcy raczej niż oszalała polityka znajdu−
je się w centrum uwagi” (tamże, s. 6). Cały problem z koncepcją Glassnera po−
lega na tym, że podkreślając rolę mediów w kreowaniu strachu, on sam wpisuje
się w taki sposób oglądu rzeczywistości, który zwalcza. Tym bardziej że wszyst−
kie środki masowego przekazu traktowane są jako monolityczny zbiór, bez roz−
różniania wpływu, jaki na tworzenie kultury strachu mają dzienniki opiniotwór−
cze takie jak „New York Times” czy „Wall Street Journal”, a jaki nastawione
na sensację tabloidy.
W wysiłkach, aby amerykańska debata była bardziej socjologiczna, nie poma−
ga też odnotowane już unikanie teoretycznej refleksji oraz brak precyzyjnych de−
finicji. Tytułowa kultura strachu zdefiniowana jest tylko ostensywnie, poprzez jej
przejawy. Z tego powodu wiadomo tylko tyle, że to kultura współczesnej Ame−
ryki, w której znaczną rolę dogrywają media. Ale czy to jest dobra odpowiedź
na zadane w podtytule pytanie: dlaczego Amerykanie boją się niewłaściwych
rzeczy?
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
75
Kultura strachu jako wyolbrzymione obawy
W przeciwieństwie do Glassnera, Furedi przed przystąpieniem do analiz prze−
prowadza eksplikację pojęcia kultura strachu. Dla Furediego cechą definicyjną
tego zjawiska jest szeroko rozpowszechnione poczucie, że ludzkość jest konfron−
towana z destrukcyjnymi siłami, które są na tyle duże, iż zagrażają jej egzysten−
cji. Jednocześnie zasada ostrożności (precautionary principle) zyskuje takie zna−
czenie, że „ocena wszystkiego z perspektywy bezpieczeństwa jest cechą charak−
terystyczną współczesnego społeczeństwa” (Furedi 2002: 4). W konsekwencji
etykieta „bezpieczne” lub „ryzykowne” nadawana jest niemal wszystkim odmia−
nom ludzkiej aktywności. Przykładem takiego etykietowania może być okreś−
lenie „bezpieczny seks”, które mimochodem stało się częścią współczesnego
dyskursu. Coraz więcej, argumentuje Furedi, rzeczy, które dotąd były uważane
za zdrowe i przyjemne, zaczynają być postrzegane jako niebezpieczne, co ilustru−
je chociażby przykład opalania się. Proces dostrzegania kwestii zdrowotnych
tam, gdzie ich wcześniej nie widziano, Furedi nazywa medykalizacją życia. Ale
zmiana kulturowa widoczna jest nie tylko w sferze zdrowia. Nawet związki za−
wodowe coraz rzadziej angażują się w akcje dotyczące sprzeciwu wobec likwi−
dacji miejsc pracy, a częściej dążą do poprawy bezpieczeństwa stanowisk pracy.
Opisane procesy można dostrzec w wielu krajach. W rezultacie, pomimo róż−
nic w ocenie intensywności i rodzaju niebezpieczeństw, które stanowią wyzwa−
nie dla współczesnych społeczeństw, panuje powszechny konsens, że zagrożony
jest obecnie funkcjonujący ład. Tym samym „bycie w zagrożeniu stało się per−
manentną cechą ludzkości” (tamże, s. 5). W takich warunkach tworzy się nowa
etykieta wyznaczająca sposoby postępowania w kulturze strachu. W przeciwień−
stwie do starych systemów normatywnych, nie ma tu rozróżnienia na czyny mo−
ralne i niemoralne, lecz na ryzykowne i niestanowiące ryzyka. O sile tego nowe−
go systemu świadczy choćby to, że kościoły i związki wyznaniowe, jak argumen−
tuje Furedi, zamiast przekonywać o niemoralności pozamałżeńskiego seksu
wskazują na wiążące się z nim niebezpieczeństwa (por. tamże, s. 149–153).
Powyższa rekonstrukcja wskazuje, że Furedi nie tylko przywołuje ciekawe
ilustracje, ale równie dobrze potrafi poprowadzić wywód, co sprawia, że brzmi
przekonująco. Mimo to, krytyczne spojrzenie pozwala wychwycić pewne luki
ukryte na poziomie presupozycji. Tak dzieje się ze wzmiankowaną zasadą
ostrożności. Furedi przytacza przykłady ukazujące szerokie zastosowanie tej za−
sady we współczesnym świecie, ale nie przedstawia żadnego argumentu, który
udowadniałby, że w przeszłości ta zasada nie obowiązywała, a mało prawdopo−
dobne wydaje się, aby wcześniejsze pokolenia postępowały nie kierując się prze−
zornością. Wyraziste, łatwo dostrzegalne przejawy owej zasady ostrożności we
współczesnych społeczeństwach wynikają z dwóch przyczyn. Po pierwsze, bo−
gatsza paleta sytuacji społecznych powoduje, że zasada ta przejawia się w o wie−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
76
FRANCISZEK CZECH
le większej liczbie odmian. Po drugie, społeczeństwa nowoczesne przeszły przez
proces, który można określić jako prywatyzację ostrożności. Obecnie każda jed−
nostka świadomie analizuje różne zagrożenia i na tej podstawie podejmuje decy−
zje. Wcześniej większość zasad ostrożności była nieuświadomiona i ukryta
w różnych tradycjach przekazywanych społecznie. W ten sposób opowieść o po−
łudnicy – czyli o demonie przybierającym postać pięknej kobiety i uśmiercają−
cym chłopów przebywających w południe na polu – wzmagała ostrożność
przed niebezpieczeństwami związanymi z upałami. Na tej samej zasadzie żydow−
ski obyczaj obrzezania był nieuświadomionym sposobem dbania o higienę.
Jeśli zasadę ostrożności można dostrzec w wielu okresach historycznych, to
inaczej jest z kulturą nadużyć, która polega na ciągłym dostrzeganiu zagrożenia
ze strony osób, z którymi się stykamy. Jako przykład Furedi przywołuje problem
przemocy ze strony rówieśników (peer abuse), która to po agresji wobec dzieci,
wobec starców i przemocy w rodzinie jest coraz bardziej dyskutowana w społe−
czeństwach zachodnich. Furedi podkreśla, że percepcja tych nadużyć rośnie, mi−
mo iż nie wzrasta skala tych zjawisk. Wiąże to z procesem, który nazywa insty−
tucjonalizacją ofiary. Furedi podaje, że w ciągu jedenastu lat, od 1985 do 1996
roku, o 155% wzrosła liczba Brytyjczyków w wieku 16–19 lat, którzy uważają
się za osoby niepełnosprawne (por. tamże, s. XI). Jest to rezultat tego, że „zmie−
niło się znaczenie słowa ofiara. Kiedyś tym słowem określało się kogoś poświę−
cającego życie Bogu lub siłom wyższym. To był także ktoś torturowany lub za−
mordowany za bronione ideały. W XIX wieku koncept ten rozszerzony został
o osoby nieludzko traktowane. A już w latach sześćdziesiątych bycie ofiarą sta−
ło się częścią naszej codziennej tożsamości […]. W przeszłości ludzie pod wpły−
wem konkretnego wydarzenia nie uważali się za ofiary. Nie dlatego, że nie cier−
pieli. Po prostu doświadczenia te nie były traktowane jako zmieniające tożsa−
mość. Odwrotnie jest dzisiaj, gdy wierzymy, że dane zdarzenie ma wpływ na ca−
łe nasze życie. Że staje się elementem tożsamości” (tamże, s. 97–98 i 100). Kon−
sekwencją opisanych procesów są takie rozwiązania, jak coraz popularniejsze te−
lefony zaufania, grupy samopomocowe czy moda na psychoanalityków z jednej
strony, a z drugiej upolitycznienie kultury strachu, czyli takie przedefiniowanie
polityki, gdzie w centrum uwagi znajduje się ciągłe napięcie pomiędzy bezpie−
czeństwem a lękami.
Furedi jest zdecydowanym krytykiem kultury tego typu. Dostrzega on ogrom−
ne niebezpieczeństwo w tym, że ludzie postrzegają się jako ofiary niemające
wpływu na rzeczywistość. „Perspektywa podkreślająca malejącą rolę podmioto−
wości jest sceptyczna co do możliwości ludzkich interwencji. Ta erozja podmio−
towości sprawia, że coraz trudniej wymagać szacunku dla jakiejkolwiek ludzkiej
działalności. […] To jest grunt rozwoju cynizmu. A cynizm nie prowadzi do po−
zytywnych zmian. Bo to jest coś innego niż krytyczne myślenie. Raczej rodzi on
przeświadczenie, że nie ma szans na zmianę” (tamże, s. 169). Ów fatalizm i pod−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
77
kreślanie zdeterminowania ludzkich losów (jesteśmy uzależnieni od seksu, Inter−
netu, dzieci cierpią na ADHD – te i inne dolegliwości sprawiają, że nie możemy
kierować własnym życiem) Furedi uważa za postawę antyhumanistyczną. Obo−
wiązująca zasada zapobiegania niebezpieczeństwom, mocno wdrukowana w po−
stawy jednostek, każe im obawiać się wszelkich efektów ubocznych i skutków,
które są nie do przewidzenia. W ten sposób rodzi się brak zaufania do nauki
i wszystkiego co nowe. To prowadzi do powstania, jak to Furedi ujmuje w pod−
tytule swej książki, logiki niskich oczekiwań.
Z pozycji obrońcy humanizmu, zajmowanej przez Furediego, przeprowadzo−
na zostaje krytyka koncepcji Becka. Furedi przytacza między innymi jego tezę,
że źródłem ryzyka nie jest już ignorancja, lecz wiedza. Zdaniem Furediego taka
coraz popularniejsza obecnie wizja nauki, według której poznanie jest niebez−
pieczne, to wersja, która „tradycyjnie połączona była z konserwatywną interpre−
tacją nauki. Według tej wizji nauka i wiedza niezmiennie przekraczają ogranicze−
nia natury prowadząc do chaosu i katastrofy […]. Żadna okazja nie zostaje prze−
gapiona – AIDS, efekt cieplarniany, choroba wściekłych krów – żeby przypo−
mnieć, że ludzkość posunęła się za daleko” (tamże, s. 56). Sama krytyka przepro−
wadzona jest z interesującej pozycji, aczkolwiek Furedi zachowuje się nie
do końca uczciwie. Wskazuje, zresztą podobnie jak to było w przypadku medy−
kalizacji życia, kilka przykładów niepokojów związanych z rozwojem nauki
i konkluduje, że wszystkie obawy są nieracjonalne. Rzeczywistość tymczasem
jest bardziej skomplikowana niż ją Furedi opisuje. Przepełnione fatalizmem nie−
racjonalne lęki współistnieją z uzasadnionymi obawami, stanowiącymi część
bronionej przez Furediego tradycji humanistycznej, której ważnym elementem
jest przecież krytycyzm. Dlatego też cały problem nie może być sprowadzany
wyłącznie do istnienia nieracjonalnego schematu postrzegania nauki, także z te−
go względu, że chociaż niektóre twierdzenia są przerysowane, to u ich podłoża
leżą często jak najbardziej uzasadnione niepokoje.
Problematyczna jest również teza Furediego, że konserwatywna wizja nauki
definiowana przez wskazanie obaw przed nowymi wynalazkami i zjawiskami
jest współcześnie coraz bardziej podzielana. W rzeczywistości fobie przed nowo−
ściami były podzielane zawsze przez dominującą część społeczeństw, a dla
współczesności charakterystyczna jest nie tyle ich popularność, ile nowy sposób
artykułowania wiążący się ze swoistą instytucjonalizacją ruchów antynauko−
wych. Tego procesu nie dostrzega Furedi, tak zresztą jak i będąc skoncentrowa−
nym na krytyce kultury strachu nie widzi obaw, jakie budził rozwój technolo−
giczny w przeszłości. Przykładów dawnych fobii dostarcza natomiast Mathias
Pluss pokazujący, że obawy dotyczyły chyba wszystkich większych wynalaz−
ków. Dowodzono na przykład, że jazda pociągiem przyspiesza starzenie się,
a przejazd pociągu z prędkością 26 km/h sprawia, że krowy pasące się w pobli−
żu torów przestają dawać mleko. Obawiano się konsekwencji związanych z uży−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
78
FRANCISZEK CZECH
waniem elektryczności, gazu, telewizji, a także radia, któremu w jednej z roz−
praw przypisywano to, że „u niektórych nadgorliwych radiosłuchaczy można za−
uważyć, że uszy zmieniają nieco swój kształt w ten sposób, że małżowiny, jak
i płatki ucha zdają się być jak przyklejone do czaszki” (Pluss 2006: 23). Obawy
związane z radiem przypominają dużo starsze fobie dotyczące innych sposobów
komunikacji – czytania i pisania. Nawet Platon był przeciwnikiem tych czynno−
ści z tego powodu, że odzwyczajały one od ćwiczenia pamięci (por. tamże). Ar−
chetypem tych wszystkich obaw są zapewne mityczne opowieści o Prometeuszu
i puszce Pandory.
W pierwszej części niniejszego tekstu zwrócono uwagę na tendencję Becka
do podważania i przekształcania klasycznych twierdzeń. Furedi natomiast pole−
mizuje ze współczesnymi ujęciami ryzyka. Dla Furediego, inaczej niż dla autora
Społeczeństwa ryzyka, zanieczyszczenie środowiska ważne jest nie jako produkt
uboczny produkcji przemysłowej, a jako metafora dzisiejszych doświadczeń. Lu−
dzie współcześni boją się nie tylko różnego rodzaju promieniowania i wirusów.
Powszechne są też obawy o to, że władza permanentnie ukrywa coś przed społe−
czeństwem, że nie jest transparentna. W dyskursie publicznym często wyrażane
są też niepokoje, iż codziennie w zwyczajnych domach dochodzi do wielu aktów
przemocy. Innymi słowy, za niebezpieczne uznaje się nie to, co łatwo zauważal−
ne i wyjątkowe jak pożar czy najazd wrogów, lecz to co trudno dostrzec, a cią−
gle nas otacza – jak zanieczyszczenie środowiska właśnie. W kontekście zagad−
nienia widoczności i niewidoczności zagrożeń znamienne są argumenty przyta−
czane przez Becka i Furediego. Pierwszy z autorów opisuje jak „marynarze, któ−
rzy w XIX wieku wpadali do Tamizy, nie topili się, lecz dusili wyziewami i opa−
rami tej londyńskiej kloaki”, z czego wyciąga wniosek, że „ówczesne zagrożenia
w przeciwieństwie do dzisiejszych drażniły nos lub oczy, były więc postrzegane
zmysłowo, podczas gdy cechą charakterystyczną obecnych odmian ryzyka cywi−
lizacyjnego jest to, iż umykają one zmysłowemu postrzeganiu” (por. Beck 2004:
30). Brak możliwości postrzegania zagrożeń zdaniem Becka decyduje o tym, że
ryzyko niepożądanych zdarzeń jest obecnie większe. Odmiennego zdania jest Fu−
redi. Argumentuje on, że nie tylko wzrosła długość życia, co świadczy o tym, iż
ludzie potrafią przeciwdziałać zagrożeniom, ale także w wyniku podejmowanych
akcji zmniejszyło się zanieczyszczenie przyrody. Na potwierdzenie takiego sta−
nowiska przywołuje między innymi dane, według których jeszcze w 1952 roku
smogowi unoszącemu się nad Londynem przypisywano 12000 ofiar śmiertel−
nych, ale w następnych latach sytuacja znacznie się poprawiła (Furedi 2002: 55).
Widać w tym miejscu, w jak odmienny sposób budują swoje eksplanacje obaj so−
cjolodzy. Trzeba jednak zaznaczyć, że argument Furediego, iż mamy do czynie−
nia z mniejszym zanieczyszczeniem środowiska, ma to ograniczenie, że poprawa
sytuacji na pewnych obszarach albo pod pewnymi względami nie znaczy, iż ma−
my do czynienia z globalną poprawą sytuacji ekologicznej. Mimo tych zastrze−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
79
żeń logika Furediego jest poprawna. Wpisuje się ona w taki sam schemat jak
twierdzenie, że ujawnienie kolejnego przypadku korupcji traktować można jako
przejaw siły, a nie słabości systemu politycznego. Analogicznie, każde kolejne
zidentyfikowane niebezpieczeństwo traktować można jako etap do zniwelowania
zagrożenia, a nie jako potwierdzenie czarnych wizji.
Furedi nie zgadza się także z częstą wśród badaczy ryzyka eksplanacją przy−
czyn powstawania społecznych obaw, według których percepcja ryzyka wzrosła
z powodu zwielokrotnionej „siły rażenia” nowych technologii. Twierdzi się
na przykład, że konsekwencje wypadku w elektrowni atomowej przewyższają stra−
ty poniesione w największych wypadkach przemysłowych sprzed stu lat i dlatego
świadomość niebezpieczeństw jest współcześnie tak wysoka. Taki dowód moż−
na spotkać u Becka, ale Furedi przypisuje autorstwo tego schematu wyjaśniające−
go innemu niemieckiemu socjologowi – Niklasowi Luhmannowi (por. tamże,
s. 55). Furedi nie zgadza się z takim postawieniem sprawy, gdyż uważa je za nie−
pełne. Brakuje mu w nim wyjaśnienia genezy predyspozycji do obaw pozatechno−
logicznych. Wszak w perspektywie Furediego kultura strachu dotyczy znacznie
szerszych procesów niż to, co Beck rozumie przez ryzyko modernizacyjne. A me−
dykalizację życia czy obawy związane ze zjawiskiem przemocy w rodzinie trudno
tłumaczyć wzrostem zagrożeń związanych z rozwojem technologii i przemysłu.
Co w takim razie jest przyczyną zaistnienia kultury strachu? Furedi wskazu−
je, że kultura ta zaczęła się rozwijać w drugiej połowie XX wieku. Pierwsze jej
symptomy były widoczne już w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kie−
dy między innymi przedstawiciele lewicy i ruchów feministycznych zaczęli po−
strzegać robotników i kobiety jako ofiary systemu, chociaż wcześniej, jak twier−
dzi Furedi, nie używano w stosunku do nich takiego określenia. Furedi, sam z ra−
dykalną komunistyczną przeszłością, przekonuje, że w pracach Marksa robotni−
cy byli widziani jako siła zmian. Nie jest to zadowalające wyjaśnienie. Postrze−
ganie jakiejś grupy jako motoru zmian nie wyklucza wcale traktowania tej kate−
gorii społecznej jako ofiary. Podobnie nieprzekonujące są argumenty, że w latach
siedemdziesiątych ludzie bali się mniej niż w latach dziewięćdziesiątych, o czym
ma świadczyć to, iż rzadziej dowozili i odbierali dzieci ze szkoły. W tym miej−
scu widać ponownie, że Furedi ma tendencję do rozszerzania nieracjonalności lę−
ków, gdy tymczasem zachowanie to można wytłumaczyć w prostszy sposób, bez
uciekania się do klimatu ryzyka, ale wskazując na większą liczbę samochodów
i mniejszą liczbę dzieci, którym rodzice mogą poświęcić więcej czasu.
Właściwy wybuch kultury strachu Furedi datuje na lata osiemdziesiąte
– okres rządów Margaret Thatcher i Ronalda Reagana. To wtedy dynamicznie
zaczęły się rozwijać badania nad przemocą i nadużyciami w rodzinie. Wtedy,
równolegle z nasileniem się problemu AIDS, rozpoczęła się medykalizacja co−
dzienności na dużą skalę. W tym samym okresie miał miejsce wypadek w elek−
trowni atomowej w Czarnobylu, a ryzyko modernizacyjne stało się ważnym te−
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
80
FRANCISZEK CZECH
matem dyskursu zarówno naukowego, jak i publicznego. Jednak Furedi szuka
głębszych kulturowych przemian aniżeli te właśnie przytoczone. Wspomniane
zjawiska stanowią tylko cezurę, są rezultatem bardziej fundamentalnych prze−
obrażeń. Do tych zasadniczych przyczyn autor Kultury strachu zalicza tak cha−
rakterystyczny dla „chciwych lat osiemdziesiątych” indywidualizm, który ma
jednocześnie przytłaczać jednostki i powodować brak poczucia bezpieczeństwa.
Z tym stosunkowo nowym zjawiskiem wiąże się zdaniem Furediego spadek po−
ziomu zaufania we współczesnych społeczeństwach. Powołując się na ustalenia
Barbary Misztal, Furedi twierdzi, że „istnieje związek między spadkiem pozio−
mu zaufania i wzrostem świadomości ryzyka” (Furedi 2002: 130). Przywołuje
także koncepcję anomii uznając, że wiele podstawowych relacji społecznych
przestało być zrozumiałe i coraz bardziej nie wiadomo co można, a czego nie
można przyjąć za pewnik (por. tamże, s. 114). Furedi podsumowuje swoje eks−
planacje następująco: „kiedy role społeczne ciągle ulegają przemianom i kiedy to
co dobre i to co złe wciąż nie jest ustalone, ludzie mają prawo czuć się niepew−
nie” (tamże, s. 68). Tym samym okazuje się, że chaos normatywny, doświadcze−
nie izolacji i poczucie zagrożenia wynikają z coraz szybciej zmieniającej się rze−
czywistości, za którą jednostki nie są w stanie nadążyć.
Na przyspieszone tempo zmian społecznych, jako przyczynę myślenia teorio−
spiskowego, wskazywał już Peter Knight (por. Knight 2000: 2–5). W odniesie−
niu do krajów postkomunistycznych przechodzących transformację ustrojową
Piotr Sztompka ukuł termin traumy wielkiej zmiany, aby wyjaśnić takie postawy
jak syndrom braku zaufania, pesymizm czy apatia (por. Sztompka 1999:
270–274). Furedi opisuje natomiast mniej dramatyczną, ale za to bardziej długo−
falową wiązkę procesów, które mają miejsce w ciągle zmieniającym i globalizu−
jącym się świecie. Można powiedzieć, że jest to zespół chronicznej traumy. Wy−
nikałoby z tego, że przyczyną antyhumanistycznej pasywności i lęków krytyko−
wanych przez autora jest właśnie przyspieszony rozwój mający swe źródło w dą−
żeniu do zmiany i podejmowaniu ryzyka, które to Furedi pochwala.
Najlepszym podsumowaniem poglądów Furediego jest zdanie wygłoszone
przez Franklina D. Roosevelta w słynnym przemówieniu inauguracyjnym z 1933
roku, „iż strach jest jedyną rzeczą, której powinniśmy się bać” (Robin 2004: 12).
Brytyjski socjolog zdecydowanie nie zgadza się z metaforą ucznia czarnoksięż−
nika, która streszcza poglądy Becka. Retoryka Furediego jest bardzo pronauko−
wa. Dostrzega on i krytykuje mające antynaukowy charakter obawy nie zwraca−
jąc uwagi na wiele dowodów równocześnie występującej odwagi i otwartości
na nowe dokonania nauki. Pozostaje pytanie, jak dalece spójne jest krytykowa−
nie kultury strachu wyrażającej się w lęku przed ryzykowaniem, przy jednoczes−
nym tłumaczeniu genezy tego zjawiska radykalną zmianą społeczną i leżącymi
u jej podstaw aktami podejmowania ryzyka.
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
81
Podsumowanie
Belinda Clayton uważa, że „definicyjnym nastrojem ponowoczesności jest
strach” (Clayton 2002: 840). Ma rację, jeżeli przyjąć, że postmodernizm to zbiór
różnorodnych pomysłów teoretycznych, które łączy to, że rozwijane są na gru−
zach modernistycznych projektów zbudowanych wokół upadłej już idei postępu
(por. Krasnodębski 1991). Zbudowane w tych warunkach teorie społeczeństwa
ryzyka i kultury strachu stanowią różne próby odpowiedzi na podobne pytania.
Przytoczone we wstępie intuicyjne dychotomie w znacznej mierze okazały się
prawdziwe. Dla Becka obawy przynajmniej częściowo są bardziej racjonalne,
uzasadnione, niż dla Glassnera oraz Furediego. W obu wersjach teorii kultury
strachu podkreśla się, że obawy są niewspółmiernie duże w stosunku do zagro−
żeń albo przynajmniej niewłaściwie ukierunkowane. Natomiast Beck w teorii
społeczeństwa ryzyka stara się pokazać, że problemem jest to, iż nie dostrzega−
my zagrożeń. Ewentualnie Beck mógłby zgodzić się z Glassnerem, że ludzie
obawiają się nie tego, co stanowi realne zagrożenie. Pewnym zaskoczeniem jest
fakt, że właśnie Beck, mimo całego pesymizmu jego wizji, postrzega jednostki
najbardziej podmiotowo. Furedi, chociaż przypisuje duże znaczenie woluntary−
zmowi, to uważa, że epoka homo hubris, człowieka dumnego, pysznego, ale i od−
powiedzialnego, już przeminęła, a przynajmniej znajduje się w defensywie. Naj−
bardziej fatalistyczny obraz jednostki kreśli Glassner.
Nie zawsze jednak różnice między zrekonstruowanymi teoriami przebiegają
zgodnie z podziałem na kulturę strachu i społeczeństwo ryzyka. Glassner i Beck
zgadzają się w tym, że przynajmniej za część niepokojów społecznych odpowie−
dzialne są media i rynek. Jak to ujął Beck: „System przemysłowy czerpie profi−
ty z zagrożeń, które sam produkuje” (Beck 2004: 72). Tymczasem Furedi uwa−
ża, że rynek nie tyle prowokuje zmiany, co na nie reaguje. Becka i Furediego łą−
czy to, że podejmują próby wyjaśnienia genezy rzeczywistości strukturyzowanej
wokół lęku i dlatego analizują zmiany społeczne drugiej połowy XX wieku. Po−
dejście Glassnera ma mniej procesualny charakter. Oprócz różnic występują też
podobieństwa łączące wszystkie trzy koncepcje. Obok oczywistego podobień−
stwa tematyki można wskazać na przypisanie istotnej roli mediom czy podkre−
ślanie unikalnego charakteru współczesności, której problemy i obawy różnią się
znacznie od tych znanych z minionych wieków.
Ze względu na wymienione podobieństwa, zwłaszcza w zakresie podejmowa−
nej problematyki, teorie społeczeństwa ryzyka i kultury strachu stanowią pewną
wspólną, choć oczywiście niejednorodną przestrzeń badawczą. W konsekwencji
pewne słabości dotyczą wszystkich trzech wersji ujmowania problematyki stra−
chu. Frank Mort w swoim artykule o masowej konsumpcji krytykuje wcześniej−
sze ujęcia tego tematu za to, że istniała w nich zbyt duża tendencja do generali−
zacji. „Konsumpcja jest ujmowana jako metakoncept używany do wyjaśnienia
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
82
FRANCISZEK CZECH
najróżniejszych historycznych fenomenów [tymczasem] raczej niż próba powie−
dzenia wszystkiego o konsumpcji w danym okresie, celem jest dekonstrukcja
monolitycznego konceptu na bardziej precyzyjne i różniące się części” (Mort
1996: 16–17). Podobnie jest ze wszystkimi omawianymi w tym artykule koncep−
cjami. Sprzeczności w poszczególnych podejściach wynikają z tego, że Beck,
Glassner i Furedi budują monolityczne teorie, w których występuje tylko jedno
rozumienie strachu mające wyjaśniać wszystkie społeczne obawy. Tymczasem
subtelniejsza analiza pozwoliłaby rozróżnić rodzaje niepokojów. Takie, które są
uzasadnione i takie, które można uważać za nieracjonalne. Wywołujące pesy−
mizm i apatię, ale i te mobilizujące do działania bez znaczenia, czy będzie nim
obrona, czy też ucieczka. I wreszcie takie fobie, które każą widzieć innego jako
zagrożenie, jak i takie obawy, które sprawiają, że ludzie zaczynają się integro−
wać. Paradoksalnie więc, każdy z autorów może mieć rację, ale tylko w ograni−
czonej liczbie przypadków.
W mniejszym lub większym stopniu wszystkie trzy teorie redukują współcze−
sną rzeczywistość do wymiaru strachu. Zwłaszcza Furedi podkreśla brak pewno−
ści siebie, odwagi i przebojowości. Pomimo tego, w otaczającej nas rzeczywisto−
ści społecznej można przecież wskazać wiele przykładów brawurowej wręcz od−
wagi, podejmowania ryzyka i męstwa. Ciekawym pomysłem, mogącym zaradzić
takiej ułomności, jest koncepcja Morrisa Oplera, który proponuje, aby każdy te−
mat kultury, a takim jest strach oraz ryzyko, analizować zawsze w kontekście
występującego kontrtematu, w tym przypadku odwagi i pewności siebie (por.
Mach 1989). Wbrew temu postulatowi jednostronne portretowanie rzeczywisto−
ści społecznej ma długą tradycję w socjologii. Na przykład teoria krytyczna we
wszystkich odmianach wskazywała wyłącznie na różnorakie zagrożenia dla spo−
łeczeństwa, tak aby je zdiagnozować i móc im przeciwdziałać. W tym miejscu
nasuwa się analogia do sytuacji studentów medycyny, którzy na trzecim roku
uczą się o różnego rodzaju stanach patologicznych i zaburzeniach pracy poszcze−
gólnych organów. Jedną z konsekwencji tak ułożonego programu jest to, iż stu−
diując najróżniejsze nieprawidłowości, wszelkie możliwe niepokojące objawy
zaczynają dostrzegać u siebie. Czasami określa się tę sytuację mianem syndromu
studenta trzeciego roku medycyny. Podobny syndrom można zaobserwować
w socjologii. Koncentracja na patologiach życia społecznego sprawia, że zgod−
nie z przywołanym wcześniej mechanizmem heurystyki dostępności, wyolbrzy−
mia się znaczenie sytuacji niepożądanych jak i samych obaw, konstruując wizję
wielkiego zagrożenia, podczas gdy system społeczny radzi sobie z takimi niebez−
pieczeństwami. Tak właśnie powstaje swoista hipochondria społeczna.
Na koniec warto raz jeszcze zwrócić uwagę na to, że kryzysowy charakter
współczesności traktowany jest przez Becka, Glassnera i Furediego jako defini−
cyjna cecha współczesności. O tym, że są to specyficzne teorie współczesności
świadczą już tytuły książek autorstwa tych socjologów. Zupełnie inaczej uczynił
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
83
związany ze szkołą Annales Jean Delumeau, który swe klasyczne dzieło o śre−
dniowiecznych obawach zatytułował Strach w kulturze Zachodu (por. Delumeau
1986), tym samym pokazując, że jest to warta refleksji, ale tylko jedna z wielu
cech kultury, a nie jej dominanta.
Literatura
Beck, Urlich. 1994. The Reinvention of Politics: Toward a Theory of Reflexive
Modernization. W: Ulrich Beck, Anthony Giddens i Scott Lash (red.). Refle−
xive Modernization: Politics, Tradition and Aesthetics in the Modern Social
Order. Cambridge: Polity Press, s. 1–55.
Beck, Urlich. 1999. World Risk Society. Cambridge: Polity Press.
Beck, Urlich. 2003. What is Globalization? Cambridge: Polity Press.
Beck, Urlich. 2004. Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności.
Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.
Clayton, Belinda. 2002. Rethinking Postmodern Maladies. „Current Sociology”
50/6: 839 – 851.
Czech, Franciszek. 2006. Filmy jako teorie. Filmy Michaela Moore’a jako teorie
spiskowe. W: Michał Korczyński i Przemysław Pluciński (red.). Konstrukcja
czy dekonstrukcja rzeczywistości? Dylematy społecznego zaangażowania.
Poznań: Bogucki Wydawnictwo Naukowe, s. 85–102.
David, Matthew i Iain Wilkinson. 2002. Critical Theory of Society or Self−Criti−
cal Society?. „Critical Horizons” 3/1: 131– 158.
Delumeau, Jean. 1986. Strach w kulturze Zachodu (XIV–XVIII wiek). Warszawa:
PAX.
Dingwall, Robert. 1999. „Risk Society”: The Cult of Theory and the Millennium?
„Social Policy and Administration” 33/4: 474 – 491.
Dobek−Ostrowska, Bogusława. 1999. Podstawy komunikowania społecznego.
Wrocław: Wydawnictwo Astrum.
Douglas, Mary. 1985. Risk Acceptability According to the Social Sciences. New
York: Sage.
Douglas, Mary i Aaron Widlavsky. 1983. Risk and Culture: An Essay on the Se−
lection of Technological and Environmental Dangers. Berkeley: University of
California Press.
Durkheim, Emile. 1999. O podziale pracy społecznej. Warszawa: WN PWN.
Furedi, Frank. 2002. Culture of Fear. Risk Taking and the Morality of Low
Expectation. London: Continuum.
Furedi, Frank. 2006a. Lęk ponad podziałami. „Forum” 13/2006.
Furedi, Frank. 2006b. „Toward sociology of fear”. Niepublikowany artykuł
w posiadaniu autora.
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
84
FRANCISZEK CZECH
Furedi, Frank. 2007a. Kto jest wrogiem systemu? „Europa” dodatek do gazety
„Dziennik. Polska−Europa−Świat” z dnia 13.01.2007.
Furedi, Frank. 2007b. Koniec ideologii multikulturalizmu? „Europa” dodatek
do gazety „Dziennik. Polska−Europa−Świat” z dnia 07.04.2007.
Garland, David. 2003. The Rise of Risk. W: Richard Ericson i Aaron Doyle (red.).
Risk and Morality. Toronto: University of Toronto Press, s. 48–86.
Giddens, Anthony. 1990. The Consequences of Modernity. Cambridge: Polity.
Glassner, Barry. 1999. The Culture of Fear: Why Americans are Afraid of the
Wrong Things? New York: Basic Books.
Hofstadter, Richard. 1966. The Paranoid Style in American Politics and Other
Essays. New York: Alfred A. Knopf.
Jasper, James. 2000. Fear. „Qualitative Sociology” 23 (2): 241–244.
Kaldor, Mary 2002. Introducing Global Civil Society. W: Mary Kaldor, Helmut
Anheier i Marlies Glasius. Global Civil Society Yearbook 2001. Oxford:
Oxford University Press, s. 3–22.
Kisielewski, Stefan. 1983. Na czym polega socjalizm? W: Stefan Kisielewski.
Bez cenzury. Warszawa: CDN, s. 5–39.
Knight, Peter. 2000. Conspiracy Culture. London: Routledge.
Krasnodębski, Zdzisław. 1986. Rozumienie ludzkiego zachowania. Warszawa:
PIW.
Krasnodębski, Zdzisław. 1991. Upadek idei postępu. Warszawa: PIW.
MacCannell, Dean. 2002. Turysta. Nowa teoria klasy próżniaczej. Warszawa:
Muza.
Mach, Zdzisław. 1989. Kultura i osobowość w antropologii amerykańskiej. War−
szawa−Kraków: PWN.
Magee, Bryan. 1974. Popper. London–New York: Frank Cass.
Marody, Mirosława i Anna Giza−Poleszczuk. 2004. Przemiany więzi społecz−
nych. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.
Mort, Frank. 1996. Paths to Mass Consumption. Britain and the USA since 1945.
W: Mica Nava (red.). Studies in Advertising and Consumption. London: Ro−
utledge, s. 15–33.
Mucha, Janusz. 1986. Socjologia jako krytyka społeczna. Orientacja radykal−
na i krytyczna we współczesnej socjologii zachodniej. Warszawa: PWN.
Offe, Claus. 1995. Nowe ruchy społeczne: przekraczanie polityki instytucjonalnej.
W: Jerzy Szczupaczyński. Władza i społeczeństwo. Antologia tekstów z zakre−
su socjologii polityki. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar, s. 226–233.
Pluss, Mathias. 2006. Tylko bez paniki, proszę. „Forum” 3: 18–25.
Rosiak, Dariusz. 2006. Koniec jest bliski? „Rzeczpospolita” nr 48 z dnia 25. 02.
2006.
Robin, Corey. 2004. Fear. The History of Political Idea. Oxford: Oxford Univer−
sity Press.
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
SPOŁECZEŃSTWO RYZYKA A KULTURA STRACHU
85
Swidler, Ann. 1986. Culture in Action: Symbols and Strategies. „American So−
ciological Review” 51: 273–286.
Sztompka, Piotr. 1999. Kulturowe imponderabilia szybkich zmian społecznych:
zaufanie, lojalność, solidarność. W: Piotr Sztompka (red.). Imponderabilia
wielkiej zmiany. Warszawa−Kraków: WN PWN, s. 265–282.
Ungar, Sheldon. 2001. Moral Panic Versus the Risk Society: the implications of
the changing sites of social anxiety. „The British Journal of Sociology” 52 (2):
271–291.
Wnuk−Lipiński, Edmund. 2004. Świat międzyepoki: globalizacja, demokracja,
państwo narodowe. Kraków: Znak; Warszawa: Instytut Studiów Politycznych
PAN.
Risk Society and Culture of Fear
Summary
The principle behind an analysis in this article is the conviction that the theory of risk
society and culture of fear theory tackle different dimensions of the same social
phenomena. Culture of fear, a concept that was developed independently by Frank Furedi
and Barry Glassner, has been an absent issue in the Polish sociological discourse.
However, in the same discourse one can find Ulrich Beck’s risk society theory, which is
a perfect point of departure for presenting Glassner’s and Furedi’s ideas in broader
context. The article’s main aim is a critical reconstruction of the mentioned theories. The
last section of the text contains some more general remarks on the whole research field
and focuses on contemporary threats and uncertainties.
Key words: risk society, culture of fear, precautionary principle, risk perception, mass
media.
CEEOL copyright 2017
CEEOL copyright 2017
86
CEEOL copyright 2017