Recenzent Jakub Momro
Redaktor prowadzący Krystyna Kiszelewska
Redakcja i indeks Aleksandra Nizioł
Korekta Krystyna Kiszelewska
Projekt typograficzny serii Robert Oleś / d2d.pl
Skład Alicja Listwan / d2d.pl
Projekt okładki i stron tytułowych Kinga Pniewska
Copyright by Rafał Nahirny, 2018
Współpraca wydawnicza Wydziału Nauk Historycznych i Pedagogicznych
Uniwersytetu Wrocławskiego z Instytutem Badań Literackich PAN
ISBN 978-83-65832-92-4
Druk i oprawa Bookpress, ul. Lubelska 37c, 10-408 Olsztyn
Spis treści
1 Zburzyć Panoptykon? . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7
2 Obrońca podporządkowanych . . . . . . . . . . . . . . . 22
Dom Dozoru (Inspection House)
3 Nadzorować i usprawniać . . . . . . . . . . . . . . . . 33
4
5
6
7
8
9
Panoptykon (Panopticon)
Psychologia popłochu . . .
Ontologia fikcji . . . . .
Uszy Benthama . . . . .
Forteca . . . . . . . .
Rozpacz totalnej samotności
Produkty uboczne . . . .
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
55
72
84
110
122
141
Królewskie Stocznie (Royal Dockyards)
10 Kapitalizm zmilitaryzowany . . . . . . . . . . . . . . . . 155
Policja prewencji (Preventive police)
11 Zapobiec złu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 169
Krajowa Kompania Dobroczynna (National Charity Company)
12 Narodziny państwa opiekuńczego . . . . . . . . . . . . . . 191
13 Hodowca ubogich . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 215
Szkoła Chrestomatyczna (Chrestomatic School)
14 Lekcje użyteczności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 243
15 Anatomia znudzenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . 261
Biuro ministra (Minister’s office)
16 Spojrzenie odwzajemnione . . . . . . . . . . . . . . . . 289
17 Przekleństwa i namiętności perfekcjonizmu
. . . . . . . . . . 309
Wykaz skrótów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 321
Bibliografia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 327
Indeks nazwisk . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 337
1
Zburzyć Panoptykon?
Presidio Modelo, kubańskie więzienie doskonałe, widziane na fotografiach lotniczych i satelitarnych sprawia wrażenie futurystycznego
kompleksu architektonicznego, któremu bliżej do XXI stulecia niż do
lat dwudziestych minionego wieku. Tak właśnie mogłaby wyglądać
kosmiczna kolonia na Marsie. Olbrzymia pusta przestrzeń odcinająca
się od reszty krajobrazu wyraźnym murem, wewnątrz którego nie widać
sylwetek żadnych drzew czy krzewów. W samym środku tej rozległej
przestrzeni pięć potężnych budynków, stłoczonych i jakby kulących się
w sobie, z których każdy wzniesiony został na planie koła. Wyglądają
jak kompleks potężnych silosów służących do przechowywania jakichś
tajemniczych i niebezpiecznych materiałów chemicznych. Można odnieść wrażenie, że ktokolwiek zbudował te obiekty, chciał coś ukryć
przed resztą świata.
Cały kompleks penitencjarny powstał w latach 1926–1928. Wybudowali go własnymi rękoma jego przyszli mieszkańcy. W ten sposób Wyspa
Pinii stała się miejscem realizacji mrocznego eksperymentu karceralnego
i dołączyła do długiej listy rajskich wysp przekształconych przez człowieka w piekło na ziemi 1. Presidio Modelo w okresie reżimu Fulgencia
Batisty cieszyło się bowiem szczególnie złą sławą. Nazywano je nawet
więzieniem czterech tysięcy milczących, ponieważ przebywających
na jego terenie więźniów obowiązywał bezwzględny zakaz prowadzenia ze sobą jakichkolwiek rozmów. Na pobyt w tej placówce skazywano
najgroźniejszych wrogów politycznych reżimu. Po nieudanym puczu
1 J. Schalansky, Atlas Wysp Odległych, przeł. T. Ososiński, Warszawa 2013.
7
rok w tym więzieniu spędził sam Fidel Castro razem ze swoim bratem
Raulem, o czym wspomina wielokrotnie w słynnej mowie, która przeszła
do historii jako Historia mnie rozgrzeszy. Obecnie Presidio Modelo, podobnie jak rozrzucone na terenie wyspy liczne budynki uniwersyteckie,
opustoszałe i rozpadające się w oczach, pełni rolę muzeum i atrakcji
turystycznej. Monumentalny charakter całego kompleksu i wiele nietypowych rozwiązań architektonicznych, a w szczególności duże okna,
przez które wpadają do wnętrza budynku ciepłe promienie słońca, oraz
melancholijny proces rozpadu czynią zeń dziś szczególnie interesujący
obiekt dla miłośników fotografii 2.
Historia radykalnych eksperymentów penitencjarnych rozpoczyna się wraz z nadejściem oświecenia i reformami karnymi w Europie
Zachodniej 3. Jednym z rezultatów tych inicjatyw stał się bezkompromisowy projekt Panoptykonu, który stanowił inspirację dla twórców Presidio Modelo 4. Jest on realizacją marzenia o zreformowanym więzieniu
2 Tytułowa Wyspa Skarbów z powieści Roberta Louisa Stevensona nie jest tylko
i wyłącznie tworem literackiej wyobraźni autora. Istnieje naprawdę. Położoną na południu
od Kuby wyspę „odkrył” nie kto inny jak sam Krzysztof Kolumb w 1494 r. w trakcie swojej
drugiej wyprawy do Nowego Świata. Nowy ląd nazwano La Evangelista, ale z czasem
zyskał on nową nazwę. Ze względu na obecność pirackich okrętów na pobliskich wodach
marynarze ochrzcili ją imieniem Isla de Tesoros, czyli Wyspą Skarbów. W 1978 r. Fidel
Castro nadał jej imię Wyspa Pinii jako Wyspa Młodzieży. Wyobrażał ją sobie jako wielki
ośrodek uniwersytecki dla studentów z odległych, zaprzyjaźnionych krajów socjalistycznych, którzy mogliby tam studiować marksizm, uczyć się hiszpańskiego i pracować na roli.
3 E. Kaczyńska, Ludzie ukarani. Więzienia i system kar w Królestwie Polskim 1815–1914,
Warszawa 1989 (tu: rozdz. 1. „Jak karać? Ewolucja poglądów i systemu kar w Europie XVIII
i XIX w.”).
4 Pozostałe więzienia panoptyczne to m.in.: The Bridewell w Edynburgu (1795), Carcere di Santo Stefano (1795), Tour Maîtresse w Genewie (1825), półpanoptykon w hiszpańskim mieście Mataró (1868), holenderskie panoptykony w Arnhem (1882), Bredzie (1886)
i w Haarlemie (1901), Pavilhão de Segurança w Lizbonie (1896), Panóptico de Cundinamarca w Bogocie (1905), a także kompleks więzienny w dzielnicy Carabanchel w Madrycie (1940). Spośród obiektów więziennych znajdujących się obecnie na terytorium
Polski to toruński „okrąglak” (1866) najbliższy jest modelowi panoptycznemu (więcej
na ten temat zob. D. Janicka, Więzienia w Toruniu w XVIII–XX w., „Rocznik Toruński”
2003, nr 30, s. 85–114).
8
zastępującym dawne lochy i ciemnice, w którym przemoc fizyczna stałaby się zbędna w wyniku zastosowania niezwykle przebiegłych i wyrafinowanych mechanizmów kontroli i dyscypliny. Zgodnie z podstawowymi
założeniami Panoptykon miał być wzniesiony na planie koła. W powstałym w ten sposób pierścieniu znalazłyby się cele przeznaczone dla
pojedynczych więźniów. W samym centrum rozległej przestrzeni pod
kopułą wieńczącą bryłę budynku znajdowałaby się wieża naczelnika. System specjalnych żaluzji i przepierzeń miał sprawić, by więźniowie nie
byli w stanie określić, czy strażnicy właśnie obserwują ich poczynania,
czy też w wieży nikogo nie ma. Spojrzenie miało być z tego względu radykalnie asymetryczne. W ten sposób skazańcy stale czuliby na sobie
wzrok niewidzialnej i nieweryfikowalnej władzy, a z czasem nieuchronnie by go w sobie uwewnętrznili. W zamierzeniu architekta całkowicie
pozbawieni prywatności, sami konsekwentnie staliby się własnymi nadzorcami. W ten oto efektywny i humanitarny sposób, bo bez uciekania
się do zbędnej i nieproporcjonalnej do przewinienia przemocy fizycznej,
władza dzięki zasadzie inspekcji miała formować w pełni podporządkowany i ujarzmiony podmiot, który po opuszczeniu murów więzienia
już dłużej nie stanowiłby zagrożenia zarówno dla porządku publicznego, jak i niewinnej większości 5.
Autorem projektu więzienia doskonałego jest Jeremy Bentham (1747–
1832), wybitny angielski filozof i teoretyk prawa 6, twórca słynnej zasady
5 Do grona polskich reformatorów praktyki penitencjarnej można zaliczyć Juliana
Ursyna Niemcewicza (Memoriał o nowym systemie więzień ustanowionych w Stanach
Zjednoczonych Ameryki [1807], O więzieniach publicznych czyli domach pokuty, rzecz
krótka [1818]), Ksawerego Potockiego (Uwagi do projektu ogólnego i szczególnego ulepszenia
administracyi i stanu więzień publicznych w Królestwie Polskiém [1818]), a także Fryderyka Skarbka (O poprawie moralney winowayców w więzieniach [1822]). Więcej na ten
temat zob.: A. Barczyk, P. Barczyk, Wybrane zagadnienia historii resocjalizacji, Kraków
2009, s. 67–82; D. Raś, Rodziny ubogie i przestępczość od XVI do XX wieku. Warunki życia,
badania psychologiczno-społeczne i wychowanie młodzieży, Kraków 2011, s. 29–32.
6 Ojciec Benthama był wziętym adwokatem i naciskał syna, aby poszedł w jego ślady.
Ten jednak zamiast praktyki wolał oddać się teoretycznej refleksji. Majątek zgromadzony
przez ojca, a później odziedziczony przez Benthama pozwolił mu na dostatnie życie bez
konieczności wykonywania pracy zarobkowej.
9
szczęśliwości wyprowadzonej z pism Helwecjusza i wyrażonej w formule the greatest happiness of the greatest number. Wiąże się z nią także
tzw. rachunek szczęśliwości (felicific calculus), czyli algorytm pozwalający na precyzyjne określenie, czy dane działanie jest moralnie słuszne,
czy też niewłaściwe. Powyższa zasada stała się fundamentem filozoficznego systemu oświeceniowego, za sprawą którego jej autor zajmuje
w historii myśli zachodniej zaszczytne miejsce ojca założyciela utylitaryzmu. Podstawą tego światopoglądu jest przekonanie, którego Bentham
nabrał podczas lektury traktatów Hume’a – o tym, co dobre, decydują
przede wszystkim pozytywne, a więc użyteczne skutki dla całej wspólnoty. Ze względu na postępowy charakter swoich pism oraz uznanie, jakim cieszył się w oczach współczesnych, zaliczany jest obecnie do grona
wybitnych przedstawicieli liberalizmu. Był jednak nie tylko kolejnym
po Baconie, Hobbesie, Locke’u i Humie czołowym brytyjskim filozofem,
któremu zależało na odkrywaniu i poznawaniu otaczającego go świata
za pomocą rozumu. Zdobytą wiedzę, zgodnie z fundamentalnymi założeniami utylitaryzmu, należało bowiem również wykorzystać tak, aby
uczynić świat lepszym, a więc przede wszystkim bardziej racjonalnym
i sprawiedliwym 7. Dlatego nowe prawo, zgodnie ze wskazówkami Cesarego Beccarii, powinno funkcjonować według zasady proporcjonalności i skutecznie wdrożyć w życie model sprawiedliwości prewencyjnej 8.
Bentham postawił sobie zatem niezwykle ambitne zadanie: stworzenie
pannomion, czyli opracowanie kompletnego kodeksu cywilnego, karnego
i konstytucyjnego 9. Równocześnie podjął się trudu zreformowania wielu tradycyjnych instytucji społecznych, które jawiły mu się jako irracjonalne, nieużyteczne i ufundowane na nieuzasadnionych przesądach 10.
7 J. Semple, Bentham’s Prison: A Study of the Panopticon Penitentiary, Clarendon
Press, Oxford 1993, s. 3.
8 C. Beccaria, O przestępstwach i karach, przeł. E. S. Rappaport, Łódź, 2014.
9 P. Schofield, Bentham: A Guide for the Perplexed, Continuum International Publishing Group, London – New York 2009, s. 7.
10 Polski czytelnik może sięgnąć także do wydanego w 1958 r. tłumaczenia Wprowadzenia do zasad moralności i prawodawstwa, które ukazało się w Bibliotece Klasyków Filozofii. Na gruncie rodzimej humanistyki refleksja etyczna Benthama została
10
Dlatego przeszedł do historii nie tylko jako radykalny myśliciel, ale
także jako odważny reformator społeczny, który przez większość życia
walczył o urzeczywistnienie swoich niezwykle nowatorskich i bezkompromisowych przedsięwzięć. Z pasją i oddaniem pracował przez lata
nad wieloma projektami regulującymi w najmniejszych detalach funkcjonowanie instytucji, które w przyszłości miały przekształcić się we
współczesne więzienia 11, domy pomocy społecznej, szkoły, ministerstwa
czy zakłady pracy. We wszystkich tych przypadkach opracowywał drobiazgowo rozliczne techniki i strategie, które następnie komponował
i zestawiał ze sobą, aby stworzyć wydajne i skuteczne instytucje społeczne.
W czasach Benthama powstały zręby nowoczesności. Rewolucja przemysłowa, gwałtowna urbanizacja oraz industrializacja zrodziły wiele
trudności i wyzwań o charakterze społecznym i politycznym, z którymi
próbowano się uporać, wykorzystując nowatorskie rozwiązania architektoniczne. Dlatego więzienie doskonałe, Szkoła Chrestomatyczna czy
domy przemysłowe dla ubogich Benthama stanowią część szerszego
zjawiska, do którego zaliczyć można również projekt fabryki, a także
zrekonstruowana w rozprawie Haliny Maślińskiej Bentham i jego system etyczny (1964).
Natomiast analizę filozofii politycznej Benthama ze szczególnym uwzględnieniem wewnętrznej logiki przejścia od utylitaryzmu do koncepcji demokracji reprezentatywnej
przeprowadził Tomasz Tulejski w pracy Od zasady użyteczności do demokracji (2004).
Światopogląd filozoficzny Benthama został omówiony także w pracach Marii Ossowskiej
Myśl moralna Oświecenia angielskiego (1968) oraz Zbigniewa Raua Liberalizm. Zarys myśli
politycznej XIX i XX wieku (2000). Opracowanie Maślińskiej trzeba czytać dość ostrożnie.
Napisane zostało, jak deklaruje sama autorka, pod wpływem wstrząsu, jakim był dla niej
XX Zjazd KPZR. Maślińskiej trudno odmówić wiedzy i kompetencji, ale podejmując się
trudu „infiltracji obcych marksizmowi treści” (H. Maślińska, Bentham i jego system etyczny, Warszawa 1964, s. 7), pisma Benthama wyraźnie analizuje z perspektywy dominującej
wówczas ideologii. Cała rozprawa kończy się zestawieniem systemu etycznego Benthama
z myślą Marksa, które oczywiście obnaża wszelkie słabości utylitaryzmu. Burżuazyjny
i mieszczański filozof zostaje ostatecznie pokonany. Momentami jednak obok tego urzędowego krytycyzmu można wyczuć ostrożną sympatię autorki wobec głównego bohatera
jej książki. Maślińska wyraźnie docenia trud Benthama włożony w budowę laickiego
systemu etyki społecznej i konsekwentnie postuluje bardziej zrównoważoną krytykę
twórczości angielskiego myśliciela.
11 H. Machel, Więzienie jako instytucja karna i resocjalizacyjna, Gdańsk 2003, s. 15.
11
miasta ogrodu Claude’a-Nicolasa Ledoux (Chaux), wspólnotę współpracy Roberta Owena (New Harmony) 12, wioski Josepha Gandy’ego oraz
falanstery Charles’a Fouriera, czy też późniejszy familister Jean-Baptiste’a
Godina 13. Wszystkie te przedsięwzięcia łączy wiara w sprawczą moc
architektury, którą można uczynić narzędziem inżynierii podporządkowanej bardzo konkretnej, niekiedy utopijnej wizji społeczeństwa. Dlatego
też Bentham będzie dla mnie nie tylko prawodawcą świata, filozofem
utylitarystą, ale przede wszystkim technologiem społecznym.
Obecnie projekt więzienia doskonałego angielskiego reformatora stał
się metaforą świata nasyconego technologiami umożliwiającymi precyzyjne namierzanie, śledzenie, gromadzenie wszelkich pozostawionych śladów czy wygenerowanych danych przez poszczególnych użytkowników.
Wykorzystywane są one zarówno przez korporacje funkcjonujące zgodnie
z modelem kapitalizmu nadzoru (surveillance capitalism) 14, jak również
przez służby bezpieczeństwa stanowiące kluczowy element współczesnego państwa inwigilacji (surveillance state) 15. Prowadząc akademickie zajęcia poświęcone współczesnej kulturze inwigilacji 16, wielokrotnie sam
przywoływałem przedstawioną przez Michela Foucaulta w Nadzorować
i karać analizę Panoptykonu. Projekt angielskiego reformatora wywoływał zazwyczaj wiele żywych dyskusji dotyczących specyfiki współczesnych
12 Bentham wspierał nawet finansowo eksperyment społeczny Roberta Owena w New
Lanark. Sam Owen początkowo był zwolennikiem utylitaryzmu i dopiero z czasem
przeszedł na pozycje bliższe socjalizmowi (E. Trincado, M. Santos-Redondo, Bentham
and Owen on Entrepreneurship and Social Reform, „The European Journal of the History
of Economic Thought” 2014, vol. 21, iss. 2, s. 252–277.
13 H. Rosenau, The Ideal City: In Its Architectural Evolution in Europe, Routledge,
London – New York 2007; T. Morrison, Unbuilt Utopian Cities 1460 to 1900: Reconstructing Their Architecture and Political Philosophy, Routledge, London – New York 2016.
14 S. Zuboff, Big Other: Surveillance Capitalism and the Prospects of an Information
Civilization, „Journal of Information Technology” 2015, vol. 30, iss. 1, s. 75–89.
15 M. Castells, Siła tożsamości, przeł. S. Szymański, Warszawa 2009, s. 309–313.
16 D. Lyon, Surveillance Culture: Engagement, Exposure, and Ethics in Digital Modernity, „International Journal of Communication” 2017, vol. 11, s. 824–842. Zob. także
tematyczny numer „Kultury Współczesnej” (2/2009) zatytułowany Współczesny (post)
panoptykon (tutaj szczególnie teksty autorstwa A. Nacher, R. Kluszczyńskiego, M. Ożóga
i M. Czyżewskiego).
12
technik i strategii władzy oraz roli nowych technologii komunikacyjnych.
Podobnie było w przypadku moich badań nad mediami społecznościowymi, czy też maszynami widzenia, takimi jak drony czy samochody
Google Street View, oraz generowanymi przez nie postobrazami i cyfrowymi światami. Można się nie zgadzać z analizą przeprowadzoną przez
Foucaulta, ale trudno zaprzeczyć temu, że model władzy panoptycznej
stanowi niezwykle użyteczny punkt odniesienia pomagający w budowie
nowych modeli i diagramów władzy lepiej ujmujących specyfikę miękkiej i płynnej inwigilacji. Projekt więzienia autorstwa Benthama znany
jest szerszemu gronu czytelników zapewne właśnie za sprawą francuskiego badacza. Kevin D. Haggerty w eseju o dość wymownym tytule Tear
down the walls: on demolishing the panopticon (2006) stawia jednak tezę,
że panoptyczny model skonstruowany przez Foucaulta ma we współczesnej humanistyce i naukach społecznych opresyjny status 17. Liczba publikacji wykorzystujących koncepcję francuskiego badacza lub wspominających o projekcie Benthama jest rzeczywiście przytłaczająca. Trudno
zatem nie zgodzić się z tą opinią. Kanonizacja rzadko dobrze służy teoriom naukowym. Nie inaczej jest także w tym przypadku. Paradoksalnie
koncepcja panoptyzmu, zamiast inspirować do krytycznych i przenikliwych analiz, może usypiać badawczą czujność i dociekliwość. Model
przedstawiony przez Foucaulta zapewnia bowiem wygodne poczucie, że
mechanizmy i techniki władzy nie kryją w sobie żadnych tajemnic. Badacze mają do swojej dyspozycji niezwykle wyrafinowane narzędzie teoretyczne, które bez trudu pozwoli im w każdej chwili poradzić sobie z nowymi technologiami inwigilacji i nadzoru oraz skutecznie zdemaskować
ich podstępne i szkodliwe społecznie skutki. Równocześnie zastosowanie panoptycznego modelu może ograniczać badaczy i kierować ich uwagę w stronę tych zjawisk, które są zgodne z przyjętym uprzednio schematem funkcjonowania władzy. Dlatego, nawołuje Haggerty, trzeba się
uwolnić od panoptyzmu zdecydowanym i jednoznacznym gestem, a więc
zburzyć Panoptykon. Zamiast posługiwać się jednym silnym modelem
17 K. Haggerty, Tear down the Walls: On Demolishing the Panopticon, w: Theorizing
Surveillance. The panopticon and beyond, red. D. Lyon, Willan Publishing, Portland 2006,
s. 23.
13
analitycznym, który kusić może do przycinania rzeczywistości tak, aby
pasowała do przyjętych uprzednio wyobrażeń na jej temat, Haggerty proponuje, żeby nauczyć się identyfikować konkretne zestawienia nadzoru
(surveillant assemblage). Należałoby zatem dostosować swoje myślenie do
współczesnych form inwigilacji, które są zdecydowanie bardziej płynne
i heterogeniczne. Reżimy nadzoru (surveillance regimes) potrafią bowiem
ewoluować wraz z rozwojem technologii w nieprzewidywalny sposób
i operować płynnie na różnych poziomach codziennego życia, wykraczając poza ramy konkretnych instytucji 18. Bardziej elastyczne podejście do
inwigilacji, które otwiera się, gdy zburzony zostanie Panoptykon, pozwoli
na uchwycenie natury związków pomiędzy ludzkimi a nie-ludzkimi agentami i obiektami inwigilacji, a także działania obywateli, które nierzadko
przyjmują formę aktywnego oporu. Haggerty ma tu sporo racji. Funkcjonowania mediów społecznościowych nie sposób wyjaśnić za pomocą
jednego diagramu władzy. Globalne procesy obliczeniowe, rozproszone
reżimy kalkulacyjne oraz ukryta infrastruktura telekomunikacyjna doprowadziły do sytuacji, w której aktorów społecznych tropiących cyfrowe ślady i analizujących strumienie danych jest zbyt wielu, aby móc mówić o jednym i wyrazistym centrum, o którym marzył jeszcze Bentham.
Z tego względu Zygmunt Bauman uznał, że należy odejść od koncepcji
społeczeństwa dyscyplinarnego 19, czy też społeczeństwa kontroli 20 i zacząć mówić o płynnej inwigilacji 21. Wówczas trzeba przyjąć, iż serwisy
społecznościowe są zestawieniami kilku wzajemnie się uzupełniających
modeli władzy, które plastycznie dopasowują się do stylu użytkowania
i oczekiwań poszczególnych jednostek, wykorzystując rozmaite układy
technik i strategii uwodzenia, kontrolowania i uzależniania użytkowników.
Być może nie trzeba jednak od razu „wyburzać” Panoptykonu. Sięgając
do tekstów źródłowych, a więc do pism Benthama poświęconych nowemu więzieniu, dość szybko można się zorientować, że Foucault skupił się
18 Tamże, s. 28.
19 M. Foucault, Nadzorować i karać: narodziny więzienia, przeł. T. Komendant, Warszawa 1998.
20 G. Deleuze, Postscriptum o społeczeństwach kontroli, w: Negocjacje: 1972–1990,
przeł. M. Herer, Wrocław 2007, s. 183–188.
21 Z. Bauman, D. Lyon, Płynna inwigilacja: rozmowy, przeł. T. Kunz, Kraków 2013.
14
przede wszystkim na analizie listów o Panoptykonie, a co za tym idzie,
nie uwzględnił wielu późniejszych rozpraw, które znacząco modyfikują
pierwotny projekt. W efekcie francuski badacz położył nacisk przede
wszystkim na techniki władzy związane z wizualnością i spojrzeniem,
przez co niekiedy zarzuca mu się wzrokocentryzm. Jak czytelnik będzie
miał okazję się przekonać, Bentham w wielu swoich kolejnych przedsięwzięciach, a także w samych pismach poświęconych nowoczesnemu więzieniu, rozwinął i zastosował także wiele zaawansowanych i oryginalnych
strategii, których funkcjonowania i skuteczności nie można sprowadzić
wyłącznie do ujarzmiającej siły nieweryfikowalnego spojrzenia władzy.
Stąd też nawet tak przenikliwa i niezwykle sugestywna analiza Panoptykonu autorstwa francuskiego badacza wymaga pewnych uzupełnień.
Bentham w jakiejś mierze także myślał raczej zestawieniami niż jednym,
zamkniętym modelem sprawowania władzy. W swoich dyscyplinarnych
przedsięwzięciach kierował się ogólnymi założeniami wynikającymi
z utylitarnego światopoglądu i za każdym razem dynamicznie dopasowywał projekty do konkretnych okoliczności i problemów, z którymi się
zmagał. W ten sposób właśnie powstawały rozliczne maszyny władzy
i dyscypliny, którym podlegać mieli nie tylko więźniowie, ale także tragarze, robotnicy, żebracy, uczniowie, czy też urzędnicy państwowi. Z tego
powodu zasadniczym celem badań, których rezultaty przedstawia niniejsza książka, było nie tylko uwzględnienie pominiętych przez Foucaulta
mechanizmów władzy, ale także przeprowadzenie wnikliwej analizy
pozostałych przedsięwzięć dyscyplinarnych Benthama. W dużej mierze
podążam w kierunku wskazanym przez Anne Brunon-Ernst, redaktorkę
książki Beyond Foucault: New Perspectives on Bentham’s Panopticon 22.
Analizy zamieszczone w tym tomie mają przede wszystkim charakter
prawoznawczy i politologiczny. Ja natomiast chciałbym skupić się przede
wszystkim na identyfikacji bardzo konkretnych technik dyscypliny i kontroli zastosowanych przez Benthama. Kolejne instytucje skonstruowane
przez niego były do tej pory, nie licząc Panoptykonu, przedmiotem dość
nielicznych i rozproszonych badań. Najczęściej pojawiały się w tle lub
22 A. Brunon-Ernst (red.), Beyond Foucault: New Perspectives on Bentham’s Panopticon, Ashgate Publishing, Ltd., Farnham – Burlington 2012.
15
na marginesie zasadniczych rozważań. Wyjątek stanowić może w zasadzie jedynie praca Charlesa Bahmuellera National Charity Company 23,
która poświęcona jest w całości wyłącznie projektowi sieci dyscyplinarnych instytucji pomocy społecznej.
Poniższe rozdziały prezentują zatem rezultaty badań, które polegały
przede wszystkim na analizie pism, korespondencji i osobistych notatek
Benthama. Starałem się przede wszystkim wytropić rozliczne techniki
kontroli i strategie nadzoru, a także mnogie figury władzy. Przedstawione poniżej interpretacje kolejnych maszyn władzy będą miały zdecydowanie bardziej humanistyczny i rozumiejący charakter niż w przypadku
interpretacji przedstawionej przez Foucaulta. Francuski badacz, postępując z duchem radykalnie antyhumanistycznej idei śmierci autora, nie
uwzględnił w swoich rozważaniach szeroko rozumianego światopoglądu filozoficznego Benthama. W ten sposób poprzecinał więzi pomiędzy
projektami dyscyplinarnych maszyn społecznych a pozostałymi ideami
i koncepcjami angielskiego autora, m.in. takimi jak polityka szczęścia,
ontologia fikcji, czy też psychologia popłochu. Dlatego trzeba spróbować wskrzesić autora, ale bez popadania w biografizm. Wówczas będzie
można zobaczyć narodziny nowoczesności oczami jednego ze świadków
tego procesu. Jak będzie można się przekonać, maszyny władzy zaprojektowane przez Benthama stanowią odpowiedź na wyzwania i trudności
wynikające z gwałtownej industrializacji, urbanizacji oraz uprzemysłowienia brytyjskiego społeczeństwa. Równocześnie była to także lektura
krytyczna. Drobiazgowa identyfikacja pojedynczych strategii, jak również analiza działań rozlicznych kontrolerów, nadzorców i naczelników,
wymagała bowiem trudu zdemaskowania niekiedy niezwykle rozproszonych i nierzadko zakamuflowanych przed czytelnikiem elementów opisu, a także intencji autora, aby w kolejnym kroku móc przeprowadzić już
całościową rekonstrukcję funkcjonowania określonej maszynerii władzy.
Bentham jest wymagającym oponentem, który ukrywa przed odbiorcami rzeczywiste motywacje i spodziewane skutki postulowanych przez
23 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company: Jeremy Bentham’s Silent Revolution, University of California Press, Berkeley – Los Angeles – London 1981.
16
niego mechanizmów i rozwiązań. Janet Semple pisze nawet, że niektóre teksty angielskiego filozofa mają strukturę konia trojańskiego 24. Zdaniem wybitnej badaczki twórczości Benthama, ma to wynikać z faktu, iż
autor starał się niekiedy skrzętnie skryć własny radykalizm.
Realizacja tego projektu badawczego stała się możliwa dzięki procesowi cyfryzacji współczesnej humanistyki. Badacze skupieni wokół
Project Bentham, który działa od 1959 r. na University College London,
uruchomili w 2006 r. serwis internetowy Bentham Papers Transcription
Initiative, czyli w skrócie Transcribe Bentham. Jest to przedsięwzięcie
adresowane przede wszystkim do ochotników, którzy nie są profesjonalnymi badaczami. Platforma działająca na zasadach Wikipedii,
zgodnie z koncepcją crowdsourcingu, umożliwia wielotysięcznej grupie
uczestników wspólne rozszyfrowywanie kolejnych stron rękopisów
pozostawionych przez Benthama 25. W ten sposób zbiorowym wysiłkiem powstaje pełna edycja pism tego autora, której podstawę stanowi
edytowalna i „przeszukiwalna” baza tekstów. Nad pracą uczestników
projektu czuwa aż dziewięciu redaktorów. Zgodnie z mechanizmem
Wikipedii można śledzić zmiany i liczne dyskusje dotyczące konkretnych
stron, a nawet szczególnie kłopotliwych słów. Uczestnicy otrzymują
zatem dostęp dzięki tzw. Transcription Desk do cyfrowych kopii rękopisów Benthama. Równocześnie w ramach Project Bentham prowadzi się
konsekwentną i wytrwałą pracę nad nową edycją jego dzieł zebranych,
czego efektem jest ambitny projekt wydawniczy – The Collected Works
of Jeremy Bentham 26. Kolejne tomy od 2015 r. dostępne są także w wersji
24 J. Semple, Bentham’s Prison, s. 187.
25 T. Causer, M. Terras, Crowdsourcing Bentham: Beyond the Traditional Boundaries
of Academic History, „International Journal of Humanities and Arts Computing” 2014,
vol. 8, iss. 1, s. 46–64; T. Causer, J. Tonra, V. Wallace, Transcription Maximized; Expense
Minimized? Crowdsourcing and Editing The Collected Works of Jeremy Bentham, „Literary
and Linguistic Computing” 2012, vol. 27, iss. 2, s. 119–137.
26 University College London to uczelnia, w której powstanie i rozwój Bentham był
w dużym stopniu zaangażowany. Zasadniczym celem projektu, którego samodzielnym
kierownikiem jest od 2003 r. Philip Schofield, jest szerzenie wiedzy na temat prac i koncepcji Benthama. Dlatego też za priorytetowe działanie uznano opracowanie i publikację
pełnych dzieł zebranych tego autora, dla których podstawę stanowi 60 tys. stron rękopisów
17
elektronicznej 27. Za sprawą tych dwóch inicjatyw badacze pism Benthama otrzymali dostęp do wielu nieopublikowanych wcześniej rozpraw
i dokumentów. Do tej pory najczęściej korzystano z jedenastu tomów
The Works of Jeremy Bentham, które ukazały się w latach 1838–1843. Za
to przedsięwzięcie wydawnicze odpowiadał John Bowring, przyjaciel angielskiego filozofa i wykonawca jego ostatniej woli 28. Działania Bowringa
od samego początku nie wzbudzały powszechnego entuzjazmu. Krytycy
zwracali uwagę na to, że kolejne tomy są niekompletne oraz chaotycznie
przygotowane 29, a także wyjątkowo trudne w odbiorze i nieczytelne ze
znajdujących się w bibliotece UCL i 12 000 w posiadaniu British Library (T. Causer
i M. Terras, Many Hands Make Light Work. Many Hands Together Make Merry Work:
Transcribe Bentham and Crowdsourcing Manuscript Collections, w: Crowdsourcing Our
Cultural Heritage, ed. M. Ridge, Ashgate Publishing, Farnham – Burlington 2014, s. 59).
Realizację projektu nadzoruje powołane w 1959 r. Bentham Committee. Wówczas spodziewano się, że całe przedsięwzięcie wydawnicze, które obliczono na siedemdziesiąt
tomów, zostanie ukończone w roku 2030.
27 http://www.oxfordscholarlyeditions.com/ [dostęp: 30 maja 2017].
28 Bentham pozostawił mu do dyspozycji nie tylko swoje manuskrypty, ale także 2 tys.
funtów. To suma miała pokryć z nawiązką wszystkie koszty wynikające z opracowania
i publikacji jego całego dorobku (G. F. Bartle, Jeremy Bentham and John Bowring: A Study
of the Relationship Betweeen Bentham and the Editor If His Collected Works, w: Jeremy
Bentham: Critical Assessments, vol. 1, red. B. C. Parekh, Routledge, London – New York
1993, s. 228). Wbrew pozorom pozostawiona przez angielskiego filozofa suma pieniędzy
nie gwarantowała jednak Bowringowi komfortu spokojnej pracy. Efekt końcowy jest
bowiem wynikiem wielu niekorzystnych okoliczności. Bentham nakazał w swoim testamencie Bowringowi współpracę ze swoim bratankiem George’em, który czynił wiele
starań, aby przejąć pełną kontrolę nad całym przedsięwzięciem, czym doprowadzał
niekiedy Bowringa do prawdziwej „furii” (tamże). Realizacji woli Benthama nie sprzyjały
także inne okoliczności. W roku 1835 Bowring został bowiem wybrany do Parlamentu
Wielkiej Brytanii z ramienia partii Radykałów. W tym czasie uczestniczył także w wielu
zagranicznych misjach handlowych i dyplomatycznych. Jego działania i zaangażowanie
musiały spotkać się z uznaniem ze strony Korony, ponieważ w 1854 r. został mianowany
gubernatorem Hongkongu. W efekcie, jak pisze G. F. Bartle, „jak na ironię, Bowring miał
niewielki udział w redakcji pism Benthama” (tamże, s. 229).
29 Każdy tom składał się z dwóch części (przy czym każda kosztowała dziewięć szylingów). Dopiero ich posiadacze mieli je ze sobą połączyć w jedną całość. Bowring polecił
czytelnikom, aby usunęli także strony tytułowe i zastąpili je nowymi, zamieszczonymi
18
względu na typografię oraz układ tekstu 30. Bowring mógł się bez wątpienia czuć nieco przytłoczony liczbą rozpraw i rękopisów pozostawionych
przez Benthama. Wiele wskazuje jednak na to, że celowo ocenzurował
swojego przyjaciela i nie dopuścił do publikacji tekstów, w których otwarcie atakował on religię 31. Ostatecznie miał nawet utracić kontrolę
nad końcowym kształtem całego przedsięwzięcia. Nie zmienia to jednak
faktu, że w kontekście badań nad technikami władzy szczególnie istotny
jest tom IV (wydany w 1838 r.) zawierający m.in. listy o Panoptykonie,
a także obszerne, dwuczęściowe Postscriptum oraz krytyczną rozprawę
poświęconą Nowej Południowej Walii (Panopticon vs New South Wales).
Większość tomów pod redakcją Bowringa dostępna jest w cyfrowym
archiwum Google Books.
Rozumiejąca i równocześnie krytyczna analiza projektów Benthama
nie jest tylko i wyłącznie przedsięwzięciem z zakresu historii. Lektura pism angielskiego reformatora prowadzi bowiem do namysłu nad
technikami władzy funkcjonującymi współcześnie. Jak będzie można
się przekonać, Bentham w swoim myśleniu o dyscyplinie i kontroli
był niezwykle nowoczesny. Wiele z opracowanych przez niego taktyk
i strategii zidentyfikować można obecnie w różnych obszarach życia
obywateli liberalnych demokracji. Z tego względu dość nieoczekiwanie historyczne studia nad utylitarną maszynerią władzy z przełomu
XVIII i XIX wieku mogą pomóc w badaniach nad technikami dyscypliny
i kontroli powstającymi w dwóch największych współczesnych laboratoriach, a więc w obszarze szarej strefy globalnej wojny z terroryzmem
i Dolinie Krzemowej. Dzięki sygnalistom (whistleblowers) takim jak
w drugiej części jedenastego tomu. Z jakichś względów Bowring zmienił datę publikacji.
Zgodnie z nowymi stronami tytułowymi wszystkie tomy miały się ukazać tego samego roku, a więc w 1843. Oczywiście do zaleceń redaktora zastosowała się tylko część
czytelników. W ten sposób Bowring przyczynił się niestety do zamieszania, które nie
ułatwia dziś pracy badaczom (A. Muirhead, A Jeremy Bentham Collection, w: Jeremy
Bentham: Critical Assessments, vol. 1, s. 139). Tomy datowane na rok 1843 nie są zatem
przedrukami wcześniejszych, ale efektem pracy introligatorów.
30 G. F. Bartle, Jeremy Bentham and John Bowring, s. 223.
31 A. Muirhead, A Jeremy Bentham Collection, s. 140.
19
Edward Snowden wiadomo, że światy te nie są od siebie aż tak odległe,
jak mogłoby się to wydawać.
Rozdziały prezentujące wyniki studiów nad poszczególnymi projektami Benthama poprzedza rekonstrukcja aktualnego stanu badań nad jego
pismami z naciskiem na interpretacje podkreślające postępowy i emancypacyjny charakter koncepcji angielskiego myśliciela (rozdz. „Obrońca
podporządkowanych”). Warto zwrócić bowiem uwagę na napięcie przenikające myślenie Benthama. Był on nie tylko zwolennikiem radykalnych przedsięwzięć dyscyplinarnych, ale równocześnie zdeklarowanym
obrońcą słabszych i podporządkowanych. Kolejne rozdziały ułożone zostały zgodnie z chronologią, a więc kolejnością, z jaką powstawały kolejne
pisma i traktaty Benthama. Najpierw zatem przyglądam się okolicznościom towarzyszącym narodzinom projektu Domu Dozoru 32 ze szczególnym uwzględnieniem roli, jaką odegrał w tym procesie Samuel Bentham
(rozdz. „Nadzorować i usprawniać”). Wiele listów i notatek pozostawionych przez Benthama świadczy o tym, że bardzo dużą rolę w narodzinach
wielu jego reformatorskich przedsięwzięć odegrał właśnie młodszy brat.
Następnie odtwarzam zerwaną więź pomiędzy projektem więzienia panoptycznego a myślą Benthama. W tym celu, w duchu historii idei, odtwarzam związki pomiędzy Panoptykonem a Benthamowską psychologią
tłumu (rozdz. „Psychologia popłochu”) i niezwykle odważną koncepcją
32 Bentham i kolejni redaktorzy jego pism nie byli konsekwentni w zapisie nazw
własnych projektowanych przez niego instytucji. Raz pisane są one małą, a raz dużą literą.
Dla tego zróżnicowania trudno znaleźć merytoryczne uzasadnienie. Stąd też w niniejszej
pracy wszystkie nazwy własne odnoszące się do zaprojektowanych przez Benthama instytucji pisane są dużą literą. Natomiast nazwy stosowane w ówczesnej angielszczyźnie
niezależnie od Benthama zapisane zostały małą literą. Dlatego też ‘Dom Dozoru’, ale już
‘dom przemysłowy’. Podobny problem z niekonsekwentnym zapisem występuje także
w przypadku figur władzy obecnych w projektach angielskiego reformatora. Dlatego
wszelkie nazwy odnoszące się do stanowisk i funkcji, zgodnie z regułami właściwymi
dla języka polskiego, pisane są małą literą, a więc ‘naczelnik Panoptykonu’, ‘dyrektor
Szkoły Chrestomatycznej’ i ‘gubernator domu przemysłowego dla biednych’. Czytelnik
wciąż może spotkać się jednak z ‘panoptykonem’ i ‘Dyrektorem Szkoły’. Dzieje się tak
w sytuacjach, kiedy cytuję słowa samego Benthama lub któregoś z badaczy jego pism.
Wówczas zdecydowałem się zachować pisownię zastosowaną w przywoływanym tekście.
20
bytów fikcyjnych (rozdz. „Ontologia fikcji”). W kolejnych rozdziałach
przedstawiam wyniki analizy obu części Postscriptum do listów o Panoptykonie (1791) z naciskiem na opis technologii audialnych wykorzystanych przy projektowaniu nowego więzienia (rozdz. „Uszy Benthama”),
a także systemu zewnętrznych fortyfikacji (rozdz. „Forteca”). W ten sposób staram się uzupełnić przedstawioną przez Foucaulta analizę. Rozdział „Rozpacz totalnej samotności” zawiera rozważania poświęcone
przyczynom ostatecznego zniesienia przez Benthama reżimu całkowitej
izolacji osadzonego. W tym celu przywołuję opisy radykalnych przedsięwzięć penitencjarnych zainspirowanych listami o Panoptykonie ze
Stanów Zjednoczonych na początkach XIX wieku. Analizę projektu więzienia doskonałego zamykam krytycznym namysłem nad zasadniczym
założeniem leżącym u podstaw filozofii władzy Benthama. W tym celu
w rozdziale „Produkty uboczne” odwołuję się do badań etnograficznych nad współczesnymi instytucjami, które zdają się najbardziej odpowiadać jego projektowi, a więc więzieniami o zaostrzonym rygorze.
W rozdziale „Kapitalizm zmilitaryzowany” powraca postać Samuela
i przedstawiony zostaje wprowadzony przez niego w Królewskich Stoczniach całkowicie nowy system zarządzania, który można traktować jako
abstrakcyjną formę Panoptykonu. Następnie przechodzę do analizy kolejnych przedsięwzięć dyscyplinarnych autorstwa już samego Benthama,
a więc policyjnego oddziału prewencji (rozdz. „Zapobiec złu”), sieci domów przemysłowych dla ubogich (rozdz. „Narodziny państwa opiekuńczego” oraz „Hodowca ubogich”). Nad tymi dwoma przedsięwzięciami
Bentham pracował niemalże równocześnie. Zdecydowałem się rozpocząć
od analizy projektu ustawy powołującej do życia nową służbę porządkową na terenie londyńskiego portu, ponieważ temu przedsięwzięciu, jak
czytelnik będzie miał okazję się przekonać, blisko jest do działań Samuela
w Królewskich Stoczniach. Następnie przedstawiam wyniki badań nad
dalszymi maszynami władzy autorstwa Benthama, a więc Szkołą Chrestomatyczną (rozdz. „Lekcje użyteczności” oraz „Anatomia znudzenia”),
a także kompleksem budynków administracji rządowej (rozdz. „Spojrzenie odwzajemnione”).
2
Obrońca podporządkowanych
W badaniach nad pismami Jeremy’ego Benthama można wyróżnić, podążając za wskazówką Anne Brunon-Ernst, dwie zasadniczo odmienne
szkoły: autorytarną i liberalną 1. Do pierwszej zaliczyć można przede wszystkim wspomnianą już pracę Michela Foucaulta, a także analizy przeprowadzone przez takich badaczy, jak Gertrude Himmelfarb
(Victorian Minds [1968]), Michael Ignatieff (A just measure of pain: the
penitentiary in the industrial revolution, 1750–1850 [1978]), Charles F. Bahmueller (The National Charity Company: Jeremy Bentham’s Silent Revolution [1981]), L. J. Hume (Bentham and Bureaucracy [1983]) czy Janet
Semple (Bentham’s Prison: A Study of the Panopticon Penitentiary [1993]).
Do ustaleń poczynionych przez tych autorów będę się wielokrotnie odwoływać w poniższych rozdziałach. Warto jednak najpierw przyjrzeć
się wynikom niedawnych badań nad twórczością Benthama. Do grona
jego tradycyjnych obrońców zaliczyć można zwolenników utylitaryzmu
i liberalizmu, ale coraz częściej dołączają do nich niespodziewani sojusznicy. W efekcie hegemonicznego statusu wykładni przedstawionej
przez Foucaulta szerszemu gronu czytelników postać Benthama kojarzy się zazwyczaj przede wszystkim z bezduszną i autorytarną maszynerią dyscypliny, kontroli oraz inwigilacji. W wyniku intensywnych badań
prowadzonych w różnych obszarach współczesnej humanistyki jego
wizerunek w ostatnich latach stopniowo ulega zmianie i zagmatwaniu.
1 A. Brunon-Ernst, Deconstructing Panopticism into the Plural Panopticons, w: Beyond Foucault: New Perspectives on Bentham’s Panopticon, red. A. Brunon-Ernst, s. 1.
22
Radykalna nadzieja
Bentham jest obecnie jednym z bohaterów ruchu na rzecz praw kobiet. Lea Campos Boralevi, autorka pracy Bentham and the Oppressed
(1984), gotowa jest nadać mu zaszczytny tytuł „ojca feminizmu” 2. Twórca utylitaryzmu postrzegał kobiety jako istoty słabsze fizycznie i bardziej
wrażliwe emocjonalnie, które z tego względu stały się ofiarami niesprawiedliwych praw narzuconych im przez silniejszą stronę konfliktu, czyli
mężczyzn 3. Zgodnie z kluczowym założeniem utylitaryzmu celem działań człowieka powinno być jak największe szczęście jak największej
liczby ludzi. Stąd też, zgodnie z nieubłaganą logiką arytmetyki, uwagę
Benthama przykuła ówczesna sytuacja kobiet, które stanowiły przecież
połowę społeczeństwa. Angielski filozof krytykował szczególnie materialną zależność kobiet od mężczyzn. Uważał, że ówczesne prawo czyni je ofiarami tyranii ze strony silniejszej płci, która może traktować je
w świetle prawa nie tylko jako służące, ale nawet jak niewolnice 4. W trosce o los kobiet rozważał m.in. wprowadzenie krótkoterminowych kontraktów małżeńskich 5. Był gorącym zwolennikiem nie tylko rozwiązań
prawnych, które chroniłyby kobiety przed nadużyciami ze strony mężczyzn, ale także przekształceń o zdecydowanie głębszym i systemowym
charakterze. Uważał, że kobiety powinny otrzymać bezwarunkowy dostęp do edukacji i szkolnictwa wyższego. Pod tym względem jego rozważania wolne są od paternalistycznego tonu. Kobiety nie zostały w nich
bowiem zredukowane wyłącznie do biernych obiektów troski ze strony oświeconych i postępowych mężczyzn. Bentham był głęboko przekonany o tym, że należy stworzyć kobietom możliwość samodzielnego
decydowania o swoim losie, a więc realizacji własnych dążeń i pragnień. Celem powinno stać się nie tylko otoczenie ich opieką prawną,
ale także podjęcie wielu reform umożliwiających im upodmiotowienie
w przestrzeni publicznej nowoczesnego społeczeństwa. Brunon-Ernst
ostrożnie jednak zauważa, że Bentham wprawdzie broni praw kobiet,
2 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, Walter de Gruyter, Berlin – New York
1984, s. 18.
3 Tamże, s. 5.
4 Tamże, s. 10.
5 M. Sokol, Jeremy Bentham on Love and Marriage: A Utilitarian Proposal for ShortTerm Marriage, „The Journal of Legal History” 2009, vol. 30, iss. 1, s. 1–21.
23
ale jego myślenie o kobiecości jest jeszcze wciąż w dużej mierze naznaczone fallocentryzmem 6.
Kolejną grupą społeczną, której los wyraźnie go przygnębiał, byli
homoseksualiści. Angielski filozof był zdecydowanym przeciwnikiem
kryminalizacji sodomii. Pod koniec XVIII wieku w prawie brytyjskim za
akt homoseksualny groziła kara śmierci przez powieszenie. Takie bezwzględne postępowanie w oczach zwolenników tego nad wyraz surowego rozwiązania uzasadniać miała biblijna historia o Sodomie i Gomorze.
Dla Benthama rażącą niesprawiedliwością było to, że ten społecznie
nieszkodliwy akt karany był w sposób tak okrutny i nieproporcjonalny
do popełnionego „przestępstwa”. Rozprawa Offences Against One’s Self:
Paederasty napisana około 1785 r. 7, chociaż nieopublikowana za życia autora, traktowana jest obecnie jako pierwszy anglojęzyczny tekst naukowy
poświęcony homoseksualizmowi. Niestety nie wiadomo, czy była ona
znana Foucaultowi, kiedy pracował nad Nadzorować i karać. Francuski
badacz zapewne doceniłby zaangażowanie autora w krytykę nazbyt opresyjnej moralności seksualnej, a także zainteresowanie antyczną Grecją
i Rzymem, które dostarczyły mu wielu przykładów homoseksualnych
praktyk sankcjonowanych kulturowo i prawnie. Za ich pomocą Bentham
zamierzał przekonać czytelnika do zajęcia bardziej tolerancyjnej postawy i ostatecznie do głębokiej reformy obowiązującego prawa karnego.
Boralevi, w kontekście rozważań nad emancypacyjnym i postępowym
charakterem poglądów Benthama, przywołuje także jego rozważania
dotyczące niewolnictwa 8. Ludzie nigdy nie stają się własnością innych
dobrowolnie i z własnej woli. Ten stan rzeczy w oczywisty sposób kłócił
się z liberalną koncepcją wolnego obywatela, który może swobodnie
decydować o swojej przyszłości, kierując się przy tym racjonalnymi
przesłankami. Z tego powodu Bentham był surowym krytykiem instytucji niewolnictwa. Współczesnych czytelników zaskakiwać może jednak
w tym przypadku całkowity brak moralnej wrażliwości. Wykorzystywana
6 A. Brunon-Ernst, Deconstructing Panopticism into the Plural Panopticons, s. 24.
7 J. Bentham, Offences against One’s Self: Paederasty, red. L. Crompton, „Journal of
Homosexuality”, tom 3, nr 4 (1978), s. 389–405 oraz tom 4, nr 1 (1978), s. 91–107.
8 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 142–164.
24
przez niego zasadnicza argumentacja nie wpisuje się bowiem w typowe
dla tego okresu narracje. Zgodnie z fundamentalnymi założeniami ruchu abolicjonistycznego niewolnictwo miało drastycznie i niesłusznie
odzierać jednostki ludzkie z godności i pozbawiać je należnych im praw
podstawowych. Bentham był filozofem kapitalizmu, dlatego też sięgał
po argumenty nieco innego rodzaju. Swoich czytelników przekonywał,
że niewolnik nigdy nie będzie tak produktywny jak wolny człowiek.
Nie jest bowiem właścicielem przedmiotów i dóbr, które wytwarza, a za
swój trud nie otrzymuje przecież nigdy zapłaty. Jak człowiek pogrążony
w beznadziei i rozpaczy miałby znaleźć motywację do ciężkiej pracy?
Niewolnictwo stało zatem w czytelnej sprzeczności z zasadniczą koncepcją wolnego rynku i wizją kapitalistycznego społeczeństwa. Dlatego,
dowodził Bentham, zgodnie z logiką użyteczności należy bezzwłocznie
znieść tę instytucję dla dobra ogółu ludzkości. Boralevi przekonuje, że
ten dość wyjątkowy tok rozumowania wynika z logiki kapitalizmu. Atak
na niewolnictwo był w oczach Benthama przecież atakiem na własność
prywatną, która była dla niego świętością. Dlatego też musiał przeprowadzić krytykę niewolnictwa w sposób odbiegający od głoszonej
wówczas przez abolicjonistów narracji moralnej i przenieść całą dyskusję
na pozbawiony emocji, chłodny grunt prawoznawstwa i ekonomicznej
kalkulacji 9. Wszystko to jest świadectwem wewnętrznego konfliktu,
z którym Bentham nie umiał sobie do końca poradzić. Dlatego szukając
kompromisu, uważał, że byli niewolnicy będą musieli zrekompensować
swoim dawnym właścicielom stratę finansową poniesioną w wyniku
ich emancypacji 10.
Dostrzegał także silny związek pomiędzy kolonializmem a systemem
niewolniczych plantacji, czyli jedną z bardziej radykalnych form biowładzy, jaką wykształciła nowoczesność na przełomie XVIII i XIX wieku 11.
Dlatego też w odezwie do Zgromadzenia Narodowego zatytułowanej
Emancypate Your Colonies (tekst napisany prawdopodobnie w 1792 r.)
9 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 143.
10 Tamże, s. 151.
11 A. Mbembé, Necropolitics, „Public Culture” 2003, vol. 15, s. 11–40.
25
wzywał rząd Francji do porzucenia ambitnych planów podboju zamorskich terytoriów i nadania niepodległości swoim koloniom. W latach
trzydziestych XIX wieku apele Benthama były wielokrotnie przedrukowywane, czym znacząco przyczyniły się do poprawy stosunków
dyplomatycznych i handlowych pomiędzy Wielką Brytanią a jej zbuntowanymi koloniami, czyli Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej.
W ten oto sposób zyskał reputację „antyimperialisty” 12. Należy jednak
pamiętać, że postulowany przez niego projekt dekolonizacji zakładał, że
władzę w nowo powstałych państwach obejmą europejscy osadnicy lub
ich potomkowie. Bentham nie był szczególnie zainteresowany trudną
sytuacją rdzennych mieszkańców kolonii.
W europejskim dążeniu do budowy światowych imperiów widział
także innego rodzaju zagrożenie. Kolonialna ekspansja miała prowadzić w jego oczach do nieuchronnej rywalizacji, która z łatwością
mogłaby przenieść się na grunt europejski i stać się zarzewiem długotrwałych i niezwykle wyczerpujących konfliktów zbrojnych. Z tego
względu w eseju Plan for an Universal and Perpetual Peace (1786–1789)
zaproponował, żeby fundamentem nowego, światowego ładu był zbiór
wielostronnych umów i traktatów pokojowych. Postulował także powołanie międzynarodowych instytucji, które stałyby na ich straży oraz
rozstrzygały potencjalne spory. Podobnie jak Immanuel Kant, uważał,
że konieczne będzie także powszechne rozbrojenie (disarmament) 13.
Armie wszystkich krajów miały zatem zostać zredukowane do tych
samych rozmiarów. Angielski reformator nie zakładał ich całkowitej
likwidacji. Wojsko konieczne było do utrzymania bezpieczeństwa
także w sytuacjach wewnętrznego zagrożenia dla państwa i porządku
publicznego.
12 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 120.
13 P. Niesen, The „West Divided”? Bentham and Kant on Law and Ethics in Foreign Policy, w: Rethinking Ethical Foreign Policy: Pitfalls, Possibilities and Paradoxes, red. D. Chandler, V. Heins, Routledge, New York 2006, s. 98.
26
Bracia mniejsi
Szczególnie interesujący i zarazem wyrazisty przykład stanowią badania
prowadzone w obszarze tzw. animal studies. To za ich sprawą zwraca
się zdecydowanie większą uwagę na komentarze i uwagi, w których
Bentham często wyrażał swoje potępienie dla postępowania ludzi wobec zwierząt, a władzę nad nimi określał nawet mianem „tyranii” 14.
W jego osobistych notatkach odnaleźć można wspomnienia okrutnego
traktowania skorków, które dla zabawy jako małe dziecko wkładał do
płomienia świecy. Owady te budziły w nim obrzydzenie, ale z jakiegoś
powodu fascynowało go to, jak skręcały i wiły się, a ostatecznie pękały
w ogniu. Dopiero gdy jedna ze służących zwróciła mu uwagę, zdał sobie
sprawę ze swojego postępowania. Wydało mu się wówczas przerażające.
Tak oto, wspominał po latach, odsłoniła się przed nim skrywająca się
w człowieku destruktywna i brutalna część ludzkiej natury 15.
Na pierwszy rzut oka wypowiedzi Benthama wpisują się w charakterystyczną dla oświecenia krytykę niczym nieuzasadnionego i bezsensownego maltretowania zwierząt. Na jednej z rycin Williama Hogartha
z moralizatorskiej serii The Four Stages of Cruelty (1751) widzimy ludzi
znajdujących rozrywkę i przyjemność w okrutnym dręczeniu psów
i kotów. W tym przypadku jednak cierpienia zadawane zwierzętom
przedstawiane są przede wszystkim jako pierwsze stadium zepsucia i demoralizacji. Widoczne na rycinie koty i psy nie są głównym przedmiotem
troski ze strony artysty. Ostatecznie chodzi bowiem ponownie o dobro
ludzi. Bentham wykroczył jednak poza właściwe swojej epoce narracje,
potępiając znęcanie się nad zwierzętami jako akt degenerujący moralnie
jednostkę i prowadzący w prostej linii do okrutnego i bezwzględnego
traktowania innych ludzi. Dążył do rozszerzenia moralnego horyzontu
swojej epoki, dlatego jego uwagi poświęcone zwierzętom stanowią dziś
fundamenty refleksji nad ich prawami. Niektórzy badacze uważają nawet,
że stanowią pierwszy tak zdecydowany wyraz empatii i współczucia dla
zwierząt w filozoficznym dyskursie Zachodu. Angielski reformator stał
14 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 165–175.
15 T. Causer, M. Terras, Crowdsourcing Bentham, s. 55–57.
27
się, szczególnie za sprawą Jacquesa Derridy 16 i Petera Singera 17, kimś
w rodzaju patrona aktywistów walczących o prawa zwierząt. Słusznie
podkreśla się jego pozytywną rolę i niewątpliwy wkład w rozwój tej
idei 18. Jak zauważa Derrida, Bentham nie zastanawiał się nad różnicą
pomiędzy ludźmi a zwierzętami i nie pytał o to, czy zwierzęta myślą,
czy mają świadomość lub rozum, ale szukał tego, co łączy je z ludźmi.
Tym, co wspólne, okazała się podatność na zranienie i cierpienie oraz
ostatecznie śmiertelność:
Oby nadszedł dzień, gdy wszyscy uznają, że liczba nóg, włochatość skóry lub to, jakie zakończenie ma os sacrum [kość krzyżowa – R.N.], nie
są również argumentami przekonywającymi, aby wolno było doznającą
uczuć istotę wydać na męczarnie. Ze względu na co można by wytyczyć
nieprzekraczalną granicę? Byłożby to ze względu na zdolność rozumowania lub może dar mowy? […] Należy pytać nie o to, czy zwierzęta mogą
rozumować ani czy mogą mówić, lecz czy mogą cierpieć? (WP 420)
W ten sposób Bentham doszedł do wniosku, że nie tylko ludzie, ale
także zwierzęta powinny podlegać ochronie prawnej ze strony nowoczesnego państwa oraz jego instytucji.
Warto pamiętać o postępowych i emancypacyjnych ideałach Benthama,
podejmując badanie opracowanych przez niego eksperymentów z zakresu dyscypliny i kontroli. Inaczej może wyłonić się zbyt jednowymiarowy
i krzywdzący obraz tej niezwykle złożonej postaci. Bentham prawnik
aktywnie wstawiał się za prześladowanymi i ciemiężonymi, podczas
gdy Bentham eksperymentator równocześnie opracowywał złożone
maszynerie władzy.
Naukowcy zainteresowani jego twórczością muszą się zmierzyć z problemem wynikającym z nadmiaru źródeł, które potrafią obezwładnić
16 J. Derrida, The Animal That Therefore I Am (More to Follow), „Critical Inquiry”
2002, vol. 28, s. 369–418.
17 P. Singer, Wyzwolenie zwierząt, przeł. A. Alichniewicz i A. Szczęsna, Warszawa 2004.
18 D. DeGrazia, Prawa zwierząt: bardzo krótkie wprowadzenie, przeł. P. Polak, Kraków
2014, s. 16.
28
i przytłoczyć badacza. Angielski myśliciel przez większość swojego dorosłego życia bezustannie i niestrudzenie pracował nad kolejnymi rozprawami i traktatami. Oprócz notatek i zapisków prowadził także niezwykle
ożywioną korespondencję. W przypadku Benthama taka intensywność i aktywność twórcza wynikała w dużej mierze z niezwykle silnego
przeświadczenia, że jako człowiek oświecenia powinien zabierać głos
w niemalże każdej toczącej się publicznie dyskusji dotyczącej mniej
lub bardziej ważkich problemów społecznych i politycznych. Właściwy intelektualistom tej epoki entuzjazm sprawiał także, że dla Benthama nie było takiego elementu życia społecznego i politycznego, którego
nie można byłoby tak zreformować, aby skorzystała na tym znacząca
większość obywateli.
Jego pisma stanowią wyzwanie dla uczonych nie tylko ze względu
na swoją przytłaczającą liczbę, a nierzadko też objętość. Oprócz trudnego
języka, czy też – w przypadku rękopisów – wyjątkowo nieczytelnego
charakteru pisma, trzeba zmierzyć się z zadaniem innego rodzaju. Nie
wystarczy bowiem zrozumieć kontekst towarzyszący powstaniu konkretnych rozpraw, odsłonić intencje autora oraz ukryte założenia, czy też
zrekonstruować system kluczowych kategorii. Kolejne teksty niekiedy,
zamiast wzajemnie się oświetlać i uzupełniać, nierzadko tylko znacznie komplikują zadanie badaczowi. Im bardziej zagłębia się on w myśl
twórcy utylitaryzmu, tym większe problemy będzie miał z rekonstrukcją
koherentnego systemu. Myśl Benthama biegnie niekiedy w dość zaskakujących kierunkach, pełna jest niespodziewanych zwrotów i zapętleń.
Często zdarzało mu się zajmować zdecydowanie odmienne stanowiska
w przypadku tej samej kwestii. Na dodatek nierzadko zdaje się popadać w wewnętrzne sprzeczności, które trudno uchwycić na pierwszy rzut
oka. Być może jest to wynik rozległych zainteresowań. Możliwe, że także
jemu własna myśl wymknęła się spod kontroli. Wiele tych sprzeczności
odsłania się w trakcie badań nad technikami władzy, dlatego trzeba spróbować zrozumieć przyczyny i źródło ich powstania. Być może wtedy też
uda się wyjaśnić sprzeczności i paradoksy właściwe dla współczesności.
Z tego względu nie trzeba myśleć o dwóch szkołach odczytania
Benthama, afirmatywnej i krytycznej, jako wzajemnie się wykluczających.
29
To, co czyni jego filozofię i rozważania szczególnie interesującymi, to
właśnie także liczne i być może nieusuwalne sprzeczności dostrzegalne
w jego pismach. Ponadto zaskakująca nieraz czytelnika łatwość, z jaką
autor przechodzi od ideałów właściwych liberalizmowi i demokratycznym dążeniom do opresyjnych rozwiązań, które z perspektywy współczesności zdają się zapowiadać praktyki autorytarne, jeśli nie totalitarne.
Wyjaśnienie genezy silnych napięć w pismach Benthama może pomóc
w zrozumieniu paradoksów i trudności, z jakimi zmagają się współczesne
demokracje uwikłane na początku XXI wieku w wojnę z terroryzmem.
Dom Dozoru
(Inspection House)
3
Nadzorować i usprawniać
Samuel Bentham umarł w ostatnim dniu maja 1831 r. Maria Sophia (1765–
1858) starannie zebrała wszystkie pozostawione przez męża notatki, listy
oraz dzienniki z licznych wypraw badawczych i podróży. Przez wiele lat,
już po jego śmierci, ukazywały się kolejne zredagowane przez nią tomy
pism Samuela. Dopiero w 1862 r. wydana została jego biografia zatytułowana The life of Brigadier-General Sir Samuel Bentham. W wyniku pracy
Marii Sophii czytelnik otrzymał do rąk niezwykle złożony dokument,
w którym głos prowadzącej narrację wdowy splata się z wypowiedziami
męża do tego stopnia, że niekiedy trudno je od siebie odróżnić i określić,
kto tak naprawdę teraz przemawia 1. Chociaż Maria Sophia wspólnie
z wydawcą konsekwentnie określają opublikowaną książkę mianem
wspomnień (the memoirs), to jednak współczesny czytelnik może być
nieco zaskoczony treścią, która zdaje się w niedużym stopniu odpowiadać specyfice tego gatunku literatury biograficznej. Na podstawie samego
tytułu można się spodziewać osobistych wyznań silnie zabarwionych
emocjami oraz wypowiedzi, których autorzy nie kryją się ze swoim subiektywnym punktem widzenia. Tymczasem, ku zaskoczeniu czytelnika,
Maria Sophia prowadzi narrację w sposób niezwykle zdystansowany,
chłodny i rzeczowy, jakby pisała o kimś zupełnie jej obcym. Swoje tezy,
niczym wytrawny historyk, popiera sumiennie zgromadzonymi danymi
z przeanalizowanych przez siebie tekstów źródłowych, takich jak prywat1 Więcej na temat wielogłosowości literatury dokumentu osobistego i trudności
definicyjnych zob. m.in.: A. Gomóła, Jan Michał Witort. Wprowadzenie do antropologii
pokolenia „ludzi naukowych”, Poznań–Katowice 2011, s. 42–86.
33
na korespondencja czy rozliczne księgi rachunkowe. Gdyby nie krótkie
wprowadzenie, czytelnik nie odgadłby zapewne, że osobę prowadzącą
narrację łączyło kiedykolwiek z głównym bohaterem tekstu jakiekolwiek
głębsze uczucie. Ale Samuel zapewne życzyłby sobie od swojej żony dokładnie takiej opowieści. Wiara w naukę, siłę rozumu i obiektywizm były
pasjami, które oboje podzielali i które sprawiły też, że ich drogi życiowe
się połączyły. Maria Sophia konsekwentnie usunęła się jednak w cień
do tego stopnia, że w tekście mówi o sobie w trzeciej osobie i określa
się nad wyraz skromnie jako „osoba z jego rodziny” (MS 137). Jedynie
na podstawie rozrzuconych w tekście fragmentów czytelnik może się
domyślić, że brała ona czynny udział w wielu opisywanych przez siebie
przedsięwzięciach, za które wszystkie zasługi i wyrazy uznania otrzymał
Samuel. Przywołując własne zapiski z czwartego marca 1798 r., wspomina, jak przygotowując dokumenty dotyczące nowego systemu zarządzania królewskimi stoczniami, pracowali wspólnie od siódmej rano
do dziesiątej w nocy z jedną godziną na odpoczynek (MS 137). Bardzo
precyzyjny i techniczny opis świadczy równocześnie o niewątpliwych
kompetencjach autorki z zakresu konstrukcji okrętów oraz inżynierii
morskiej, a także lądowej.
W kilku miejscach wspomnień czytelnik może jednak, niejako wbrew
ideałom przyświecającym Marii Sophii, wyczuć emocje towarzyszące
autorce podczas pracy nad tekstem. Uczucie żalu i rozgoryczenia przebija szczególnie z fragmentów poświęconych projektowi Panoptykonu.
Maria Sophia podkreśla, że dziś nikt już nie pamięta o tym, że to właśnie
Samuel Bentham był wynalazcą (inventor) tego niezwykłego i genialnego
budynku. Tymczasem cały splendor przypadł zupełnie niezasłużenie jego
starszemu bratu. Nawet Encyclopaedia Brittanica, skarży się Maria Sophia,
przypisuje błędnie autorstwo tego projektu Jeremy’emu Benthamowi,
a nie jej nieodżałowanemu małżonkowi (MS 83–84). Dlatego nie wystarczy powrócić do uważnej lektury listów o Panoptykonie. Trzeba także
przypomnieć postać Samuela i kontekst, w jakim narodził się plan Domu
Dozoru (Inspection House), który następnie został przekształcony przez
jego starszego brata w projekt więzienia doskonałego. Tymczasem ideały,
jakimi kierował się Samuel, oraz jego wizja świata i poczucie osobistej
34
misji, wszystko to pomoże nam w lepszym zrozumieniu specyfiki panoptycznego modelu sprawowania władzy. W jego biografii jak w soczewce
widać wyraźnie konstytuowanie się powiązań pomiędzy władzą a nowym rodzajem wiedzy o charakterze technicznym. Stopniowo rodzi się
autorytet i etos nowego bohatera nowoczesności – inżyniera (engineer).
Uważna analiza biografii młodszego z braci Benthamów może rzucić
nowe światło na genezę, dynamikę sił pracujących we wnętrzu nowych,
zamkniętych instytucji nowoczesnego i oświeconego społeczeństwa.
Wielki nieporządek
Krzyczew, położony nad rzeką Soż, to jedno z tych niewielkich miasteczek zagubionych gdzieś w Europie Wschodniej. Jedynym śladem
obecności Wielkiej Historii jest stojący wciąż na głównym placu pomnik Włodzimierza Lenina. Krzyczew znajduje się bowiem obecnie
na terytorium Białorusi i jest stolicą obwodu krzyczewskiego. Zgodnie
z legendą mieszkańcy tych okolic mieli się nawrócić na chrześcijaństwo
pod wpływem boskiego krzyku, będącego wyrazem gniewu i oburzenia
spowodowanego przez pogan składających swoim bożkom całopalne ofiary. To właśnie tutaj, pod koniec XVIII wieku, kiedy miasteczko
w wyniku I rozbioru Polski przeszło pod panowanie rosyjskie, bracia
Benthamowie toczyli dyskusje nad projektem Panoptykonu. Okoliczności, jakie towarzyszyły ich przyjazdowi, są równie istotne, co treść tych
licznych debat i wspólnych narad.
Pierwszy w Krzyczewie pojawił się młodszy z braci. Samuel, już jako
młody chłopak, przez siedem lat uczył się pracy przy budowie okrętów
wojennych w Królewskiej Stoczni w Woolwich. Po zakończeniu edukacji
znalazł zatrudnienie w dokach w Portsmouth. Nie spędził tam jednak
zbyt dużo czasu. Był człowiekiem ciekawym świata i stale głodnym
wiedzy. W pewnym momencie nabrał jednak poczucia, że zbyt szybko
się ustatkował i tym samym popadł w intelektualną stagnację. Chciał
dalej się rozwijać, pogłębiać swoją wiedzę, zdobywać nowe umiejętności
i wymieniać doświadczeniami z innymi inżynierami. Postanowił więc,
korzystając ze wsparcia finansowego bogatego ojca, kontynuować edukację z zakresu hydrotechniki i budowy statków. W tym celu udał się
35
w długą podróż po kontynencie, aby w kolejnych portach i stoczniach
Europy szukać inspiracji, nowych rozwiązań technicznych i wynalazków,
które można by wykorzystać i zastosować po powrocie do Wielkiej Brytanii. Z tych powodów szczególnie dużo czasu spędził w Amsterdamie
i Rotterdamie, aby dotrzeć ostatecznie do Petersburga w marcu 1780 r. 2.
Szybko otrzymał wiele intratnych propozycji zatrudnienia. James Harris,
brytyjski ambasador, który dążył do zacieśnienia współpracy z Rosją, nie miał nic przeciwko temu, żeby młodszy z braci Benthamów
wstąpił na służbę u Katarzyny II. Samuel był jednak nieco zakłopotany tak dużym zainteresowaniem swoją osobą. Nieoczekiwanie znalazł
się bowiem w dość niezręcznej sytuacji. Nie miał ochoty przyjmować
oferty ze strony rosyjskich władz, gdyż wciąż obawiał się intelektualnej
stagnacji. Petersburg był dla niego dopiero początkiem kolejnego etapu
podróży. Pragnął dalej zwiedzać świat, a przed nim rozciągało się właśnie olbrzymie Imperium Rosyjskie, na którego krańcach rozpoczynał
się obcy i egzotyczny Daleki Wschód. Tym bardziej pociągający, gdyż
Samuel zainteresowany był szczególnie rozwiązaniami technicznymi
stosowanymi przez chińskich konstruktorów statków. Dlatego wiele
sobie obiecywał po wyprawie na pogranicze rosyjsko-chińskie. Znalazł
jednak dyplomatyczne wyjście z tej dość trudnej sytuacji. Aby nie urazić
swoją odmową przedstawicieli rosyjskiej arystokracji, zaproponował, że
poprowadzi misję naukową na Syberię. W ten niezwykle zręczny sposób
nie tylko uniknął afrontu, ale także zdobył równocześnie dodatkowe
fundusze na dalszą podróż 3.
Po powrocie do Petersburga wdał się w burzliwy romans z córką księżnej Dashkoff, której pomagał tłumaczyć na język angielski napisane przez
Katarzynę II eseje o historii Rosji (MS 72). Przyszłe małżeństwo zostało
już nawet zaaprobowane przez rosyjską arystokrację, która planowała
w ten sposób związać młodego i zdolnego gościa z zagranicy z Rosją.
2 W jednym z listów do ojca Samuel żalił się, że zamiast przemieszczać się po
Petersburgu karetą, musi chodzić na piechotę, co wpływa bardzo niekorzystnie na jego
reputację w wyższych sferach (MS 22).
3 M. S. Anderson, Samuel Bentham in Russia, 1779–1791, „American Slavic and East
European Review” 1956, vol. 15, iss. 2, s. 157–172.
36
Samuel uznał jednak, że ten związek nie ma przed sobą przyszłości.
Ponownie, tym razem za sprawą namiętności serca, znalazł się w dość
kłopotliwej i delikatnej sytuacji. Także tym razem udało mu się jednak
znaleźć sposób, żeby taktownie z niej wybrnąć. W styczniu 1784 r. przyjął,
odrzuconą uprzednio, propozycję pracy dla księcia Grigorija Potiomkina (MS 73) 4. Tym samym zakończył się w jego życiu etap swobodnego
podróżowania i poszukiwań zapału twórczego, a on sam ostatecznie
znalazł się w Krzyczewie. Dwa lata później do Samuela miał dołączyć
jego starszy brat.
Decyzja Jeremy’ego Benthama jest dość zaskakująca, ponieważ znana
jest powszechnie jego silna niechęć do dalekich podróży. Pokonywanie
dużych odległości było dla niego szczególnie męczące, a na dodatek miał
przemożne poczucie straty cennego czasu, który mógłby wykorzystać
na pracę nad swoimi tekstami. Pod tym względem blisko mu było do
innego wielkiego umysłu oświecenia, czyli Immanuela Kanta. W 1785 r.
Jeremy udał się jednak w długą podróż przez całą Europę, której trasa
powrotna wiodła także przez Polskę, żeby po kilkuletnim okresie rozłąki
znów spotkać się z Samuelem. Obu braci, ze względu na dramatyczne
wydarzenia z dzieciństwa, łączyła szczególnie silna relacja. Jeremy urodził się w 1748 r., a Samuel dziewięć lat później. Z siedmiorga rodzeństwa
okres dzieciństwa przeżyli tylko oni dwaj. Na dodatek, kiedy Samuel
miał dwa lata, zmarła również ich matka.
Zapewne nie tylko bliska relacja z bratem skłoniła Benthama do odbycia długiej i trudnej podróży do dalekiej Rosji. Kilka lat wcześniej
podobną trasę pokonał inny, równie wybitny przedstawiciel oświecenia, Denis Diderot. Wiele wskazuje na to, że zarówno francuskiego
intelektualistę, jak i Benthama skłoniła do dalekiej wyprawy możliwość
spotkania z Katarzyną Wielką, po którym bardzo wiele sobie obiecywali.
Widzieli w niej oświeconą władczynię szczególnie przychylną filozofom,
która wysłucha głosu rozumu i pozwoli im wcielić w życie ich śmiałe
4 S. Werrett, Potemkin and the Panopticon: Samuel Bentham and the Architecture of
Absolutism in Eighteenth Century Russia, „Journal of Bentham Studies” 1999, vol. 2, s. 1–25;
S. Montefiore, Prince Potemkin and the Benthams: The Project to Create an English Village
with Modern Factories in Belorussia, „History Today” 2003, vol. 53, iss. 8.
37
i nowatorskie projekty. Jeremy, w przeciwieństwie do swojego młodszego
brata, przybył do Rosji nie po to, aby zdobywać wiedzę i doświadczenie,
tylko żeby nauczać innych. Podobnie jak Diderota, miało go spotkać w tej
kwestii jedynie gorzkie i bolesne rozczarowanie. Do spotkania z carycą
Katarzyną, mimo licznych dyplomatycznych zabiegów, nigdy nie doszło.
Starszemu z braci pozostało zatem opuścić Petersburg i podążyć śladami
Samuela, aby zaszyć się na mroźnej prowincji.
Potiomkin mianował Samuela nowym zarządcą Krzyczewa i okolicznych dóbr. Młodszy z braci Benthamów miał bardzo ambitne plany,
związane szczególnie z rozwojem przemysłu i rolnictwa. Potiomkinowi
zależało także na tym, aby ktoś z dużym doświadczeniem z zakresu szkutnictwa doglądał wstępnej obróbki drewna, które później miało być wykorzystane do budowy okrętów wojennych. W ten sposób Samuel miał
się przyczynić do rozwoju potęgi nowej Floty Czarnomorskiej. Sytuacja,
w której się znalazł, była nader korzystna. Obdarzony przez Potiomkina
wyraźnie dużym zaufaniem, zarządzał jego prywatną własnością. Jako
bezpośredni zastępca księcia otrzymał w zasadzie nieograniczoną władzę, o czym pisał z nieskrywaną dumą i radością do swojego ojca (MS 76).
Los mu wyraźnie sprzyjał. Dostał nie tylko odpowiednie środki finansowe, ale także pozwolenie od swojego pracodawcy na szybkie wdrażanie nowych rozwiązań technicznych i śmiałe eksperymentowanie 5.
Nie wszystko jednak układało się po jego myśli. Po przybyciu do
Krzyczewa szybko przekonał się, że czekające go zadanie będzie znacznie trudniejsze, niż to początkowo przewidywał. Problem stanowiło
przede wszystkim zaplecze techniczne i tzw. zasoby ludzkie. W jednym
z listów do ojca sytuację, którą zastał w Krzyczewie, wyraźnie poirytowany określił jako „wielki nieporządek” (MS 78). Przyczyn tej frustracji
można wskazać kilka. Przede wszystkim, mimo hojnego wynagrodzenia, Samuel miał olbrzymie problemy ze znalezieniem wykwalifikowanych rzemieślników. Po długich poszukiwaniach ostatecznie udało mu
się zatrudnić jedynie kilku lokalnych stolarzy, jednego zegarmistrza,
5 I. R. Christie, The Benthams in Russia, 1780–1791, Berg Publishers, Oxford 1993,
s. 132.
38
a szczególnie cennym nabytkiem okazał się duński odlewnik. Na stanowisko swojego zastępcy musiał mianować okolicznego nauczyciela
matematyki, którego dodatkową kwalifikacją było to, że w odróżnieniu
od pozostałych współpracowników raz w życiu widział statek. Tak oto
rozpoczynała się historia Floty Czarnomorskiej. Maria Sophia podkreśla
z dumą, że nawet w tak niesprzyjających okolicznościach jej mężowi
udało się zbudować kadłub sześćdziesięciodziałowej fregaty (MS 77).
Cena tego niewątpliwego sukcesu okazała się jednak bardzo wysoka.
Samuel był wyczerpany psychicznie i fizycznie. Musiał nie tylko pełnić
obowiązki zarządcy Krzyczewa i okolicznych posiadłości Potiomkina,
ale także w zasadzie na każdym kroku pomagać swoim podopiecznym
w nieskomplikowanych pracach stolarskich i szkutniczych. Nie widząc
innego wyjścia, podjął decyzję, żeby z pomocą starszego brata ściągnąć
do Rosji doświadczonych rzemieślników z Anglii. Po roku poszukiwań
Jeremy wraz z nowymi pracownikami Samuela dotarli do Krzyczewa.
Młodszy z braci Benthamów wiązał z ich przybyciem duże nadzieje.
Liczył na współpracę z rzemieślnikami, którym nie będzie musiał już
tłumaczyć podstaw ich zawodu i łamać sobie przy tym języka. Czekało
go jednak kolejne rozczarowanie. Angielscy rzemieślnicy, zamiast okazać
się skutecznym rozwiązaniem problemów Samuela, przysporzyli mu
tylko kolejnych kłopotów. Bez umiaru pili alkohol, okradali swojego
pracodawcę, a część z nich nie posiadała nawet wymaganych kwalifikacji i tylko pozorowała pracę, żeby wyłudzić wysokie wynagrodzenie.
Sytuację komplikował fakt, iż Krzyczew, zamieszkany przez Rosjan,
Polaków, Żydów i Kozaków, jawił się Anglikom jako wschodnioeuropejska wieża Babel. Sprowadzeni przez Samuela rzemieślnicy narzekali, że
muszą uczyć się zbyt wielu obcych języków, aby móc komunikować się
ze swoimi współpracownikami (na co wyraźnie nie mieli najmniejszej
ochoty). Jedynie miejscowi Żydzi rozumieli pojedyncze słowa w języku
niemieckim bądź francuskim. Harmonijnej współpracy nie sprzyjały
także napięcia etniczne pomiędzy Polakami a Rosjanami. Kolejnym
źródłem kłopotów były konflikty na tle religijnym. Krzyczew zamieszkany był bowiem przez wyznawców katolicyzmu, prawosławia i judaizmu. Rzemieślnikom sprowadzonym przez starszego z braci było
39
niezwykle trudno odnaleźć się w tej nowej i bardzo egzotycznej dla
nich rzeczywistości, której niuansów zupełnie nie rozumieli. Sytuacja
zaczęła Samuela wyraźnie przerastać. Nadszedł czas, żeby przedsięwziąć
radykalne działania.
Wola usprawniania
Działania Samuela przenika nieustające i bezkompromisowe pragnienie
udoskonalania i poprawiania rzeczywistości. Dzięki wiedzy i rozumowi
jednostka nabywa kompetencje pozwalające jej usprawnić funkcjonujące
od wieków rozwiązania, które legitymizowane są siłą tradycji. Nie ma
mechanizmu, czy też narzędzia, które nie mogłoby działać precyzyjniej,
wydajniej lub skuteczniej. W przypadku Samuela można mówić o wyłaniającej się w dobie oświecenia specyficznej inteligencji techniczno-naukowej 6, którą cechuje bezgraniczna wiara w nieograniczoną moc
nauki oraz dążenie do jej praktycznego zastosowania. Z nadzieją spoglądał w przyszłość, gdyż postęp wydawał mu się nieunikniony, a każdy
nowy wynalazek w sposób bezdyskusyjny miał się przyczyniać do poprawy sytuacji ludzi. To przekonanie jest nieustającym źródłem energii
do podejmowania kolejnych wyzwań. Samuela przepełniała niegasnąca
wola usprawniania (will to improve) 7. Oświeceniowy inżynier i zarazem
wynalazca marzył o tym, żeby niczym demiurg móc zaprojektować świat
człowieka zupełnie od nowa. Skazany był jednak na zmagania z zastaną
rzeczywistością. Czekała go żmudna praca jej stopniowego modyfikowania i poprawiania każdego najmniejszego mankamentu.
Maria Sophia wymienia niezliczoną liczbę innowacji i wynalazków
dokonanych przez Samuela. Młodszy z braci Benthamów nie zwykł tak
po prostu omijać zręcznymi manewrami przeszkód, jakie napotykał
w trakcie swojego życia. Podczas podróży przez Syberię, jawiącą mu
się jako dzika i nieucywilizowana, zaprojektował karocę-amfibię, która umożliwiła członkom jego wyprawy naukowej szybkie i sprawne
6 E. Bińczyk, Technonauka w społeczeństwie ryzyka: filozofia wobec niepożądanych
następstw praktycznego sukcesu nauki, Toruń 2012, s. 24.
7 T. M. Li, The Will to Improve: Governmentality, Development, and the Practice of
Politics, Duke University Press, Durnham 2007, s. 4–6.
40
pokonywanie licznych i rozległych rzek (MS 28) 8. Dla położonych w pobliżu Permu kopalni soli opracował nowy system pomp wodnych (MS 36).
Interesował się także rolnictwem. Przed inżynierem wynalazcą cały świat
stał otworem. Podczas pobytu w Krzyczewie eksperymentował z uprawą
ziemniaków. Nawet we Francji, gdzie udał się na zasłużoną emeryturę,
w ramach odpoczynku zajął się opracowaniem nowego systemu irygacji.
Wykwalifikowany rzemieślnik posługiwał się dotychczas opanowanym do perfekcji i zgodnym z tradycją zestawem czynności i działań.
Żył w zamkniętym przez tradycję świecie, który podtrzymywał, kształcąc
kolejnych uczniów. Tymczasem Samuel postrzegał siebie jako człowieka
wiedzy i postępu, a zatem podstawę dla jego działań stanowiły m.in. abstrakcyjne prawa fizyki i chemii. Chciał poznać i zrozumieć świat fizyczny, aby móc następnie go przekształcić i ostatecznie nad nim zapanować.
W tym celu niestrudzenie przeprowadzał rozliczne eksperymenty, a kolejne problemy i trudności jedynie rozpalały jego wyobraźnię. Nie mógł
zaznać spokoju, gdyż nauka i technika, zgodnie z przypisywaną im logiką liniowego postępu, stale i nieuchronnie się rozwijały. Pojawiają się
szybsze i bardziej wydajne maszyny i wynalazki, które umożliwiają konstruowanie jeszcze bardziej zaawansowanych urządzeń. Nowoczesność
zaczyna przyśpieszać, dlatego inżynier powinien zachować uważną postawę wobec świata.
Z tego powodu, kiedy próba sprowadzenia do Rosji wykwalifikowanych rzemieślników z Wysp Brytyjskich nie przebiegła do końca
po jego myśli, Samuel nie poddał się, tylko przystąpił do pracy z jeszcze większym zapałem. Rezultatem tych działań stał się Dom Dozoru,
a więc budynek stanowiący pierwowzór Panoptykonu, który zgodnie
z przedstawioną przez Marię Sophię wersją zaprojektował właśnie
jej małżonek (MS 99) 9. W jaki sposób ten bardzo radykalny projekt
architektoniczny miał pomóc Samuelowi w rozwiązaniu problemów,
z jakimi przyszło mu się zmagać? Stosując bezwzględną zasadę separacji rzemieślników, zapewne zamierzał przerwać komunikacyjny chaos,
8 I. R. Christie, The Benthams in Russia, s. 68–69.
9 Tamże, s. 177.
41
wynikający z wieloetnicznego charakteru populacji miasta. Od tej pory
stolarze mieli pracować w całkowitej ciszy i w pełnym skupieniu. Żadnego knucia intryg za plecami zarządcy. Każdy, nawet najmniejszy gest
widać jak na dłoni. Nadzorca mógł teraz skupić się na monitorowaniu
działań podległych mu pracowników. W ten sposób łatwiej byłoby mu
wychwycić popełniane przez niedoświadczonych rzemieślników błędy
i następnie skutecznie je korygować. Nierzetelny pracownik, nadużywający alkoholu, nie miałby dłużej możliwości ukrycia się przed spojrzeniem przełożonego. Samuel mógł natychmiast pouczyć lub skarcić
leniwego i pozorującego pracę rzemieślnika. Inżynier nie potrzebował
też w zasadzie żadnych superintendentów. Znajdujący się w ośrodku
władzy mógłby wszystkiego doglądać samodzielnie (MS 83) 10. Każdy,
nawet najdrobniejszy element projektu miał bowiem znaleźć się pod jego
całkowitą kontrolą. Panoptykon stał się dla Samuela nie tylko narzędziem
modernizacji, ale przede wszystkim doskonałym rozwiązaniem problemów, jakich przysparzali mu niedoświadczeni i nieposłuszni pracownicy.
Czas opuścić Krzyczew i spojrzeć na projekt Samuela z nieco szerszej
perspektywy. Dom Dozoru nie jest bowiem wyłącznie odpowiedzią
na trudności, jakie wynikały ze specyfiki świata Europy Wschodniej
oddalonego tysiące kilometrów od Londynu. Ambitny inżynier, który
marzył o rozwoju nauki, cywilizacyjnym postępie i modernizacji społecznej, musiał stawić czoła wielu przeszkodom i utrudnieniom także
podczas pracy na Wyspach Brytyjskich. W zasadzie zmagał się z oporem
wobec swoich śmiałych przedsięwzięć przez całe dorosłe życie. Przede
wszystkim miał poczucie, że nigdy nie można w pełni zaufać własnym
pracownikom – na każdym etapie realizacji projektu musiał ich stale
doglądać. Innowacyjny charakter jego pomysłów zmuszał robotników do
porzucenia starych, nieefektywnych schematów i przyzwyczajeń, sankcjonowanych dotychczas przez tradycję i autorytet mistrza-nauczyciela.
Inżynierowi stale więc towarzyszyła obawa o to, czy podlegli mu rzemieślnicy będą pracować zgodnie z jego wskazówkami. Nie raz przekonał
10 S. Werrett, The Panopticon in the Garden: Samuel Bentham’s Inspection House and
Noble Theatricality in Eighteenth-Century Russia, „Ab Imperio” 2008, n. 3, s. 52–53.
42
się, że nie podzielali jego entuzjazmu i wiary w siłę praktycznego rozumu.
Zamknięci w światach, które zastali i przejęli po swoich mistrzach, nie
ufali postępowi, który – przekształcając stopniowo otaczający go świat –
miał pozwolić człowiekowi zapanować nad naturą. Rzemieślnicy byli
mistrzami konkretu 11, tymczasem umysł inżyniera wykraczał daleko
poza znajdujące się pod jego ręką elementy. Samuel myślał projektem
i dlatego nie ograniczały go narzędzia, które odziedziczył po swoich
nauczycielach. Tak oto rodziła i rozwijała się w nim prawdziwa obsesja
na punkcie najmniejszego nawet detalu. Ciężar odpowiedzialności za powodzenie projektu spoczywał wyłącznie na jego barkach, dlatego musiał
osobiście dopilnować wszystkiego w najdrobniejszych szczegółach. Nie
można było niczego przeoczyć, więc należało stale bacznie patrzeć rzemieślnikom na ręce. Maria Sophia opisuje, jak rosyjscy stolarze z dużymi
wątpliwościami i oporami pracowali nad zaprojektowaną przez Samuela
karetą-amfibią. Konstrukcja jawiła im się jako wyjątkowo dziwaczna
i stanowiła wyzwanie dla ich warsztatu. Nie wierzyli w powodzenie
całego przedsięwzięcia, a niektórzy mieli go nawet za szaleńca, który
utonie przy pierwszej próbie przekroczenia rzeki za pomocą swojego
diabelskiego wynalazku. Samuel, wyraźnie niezadowolony z tempa i rezultatów ich pracy, zaczął snuć marzenia, w których opornych i nieufnych
ludzi zastępowałyby nowoczesne i automatyczne maszyny. Frustracja
dodawała mu tylko energii twórczej do działania. Sporządził już nawet
pierwsze szkice takiego w pełni zautomatyzowanego warsztatu pracy
(MS 29). Po wielu perypetiach udało się ostatecznie zrealizować projekt
karocy-amfibii. Za każdym razem, kiedy za jej pomocą przekraczali
rzekę, woźnica oddychał z wyraźną ulgą i głośno dziękował Bogu, co
szczególnie irytowało Samuela (MS 92–93). Na każdym kroku spotykał
się nie tylko z dowodami ignorancji, ale przede wszystkim braku wiary
w jego siły ze strony zwykłych ludzi, którzy nie ufali jego śmiałym wynalazkom i nie rozumieli przedstawianych im drobiazgowych wyliczeń
oraz precyzyjnych szkiców.
11 C. Lévi-Strauss, Myśl nieoswojona, przeł. A. Zajączkowski, Warszawa 2001.
43
Samuel musiał przezwyciężyć jeszcze opór innego rodzaju. Wszędzie
na swojej drodze napotykał nie tylko sceptyków, niedowiarków oraz
ignorantów. Jego odważne projekty krytykowano także z innych pozycji.
Przez cały okres pracy w Królewskiej Stoczni musiał odpierać zarzuty
o niegospodarność i odpowiadać na krytyczne raporty kolejnych komisji
kontrolujących jego przedsięwzięcia (MS 141). Postrzegał je jako działania
inspirowane przez osobistych wrogów i przeciwników, ponieważ jego
inicjatywy naruszały tradycyjne relacje władzy i odsłaniały brak kompetencji jednostek zajmujących wysokie stanowiska. Dlatego też często
we własnym mniemaniu stawał się ofiarą rozlicznych intryg. Musiał
zatem nie tylko dyscyplinować swoich pracowników, ale także stawić
czoła zagrożeniu pochodzącemu niejako od góry, czyli wrogom, których
opór wynikał z zawiści, osobistych animozji i pragnienia władzy. Jeżeli
prości rzemieślnicy byli dla niego zwykłymi ignorantami, to kolejni
przeciwnicy inżyniera sprawnie posługiwali się uniwersalnym językiem
racjonalności. Jednak ze względu na ich złą wiarę przemówić mogła
do nich jedynie władza. Lektura biografii odsłania zatem przed nami
dwa zasadnicze źródła oporu wobec jego działań. Pierwszy sprzeciw
jest wynikiem inercji i siły tradycji, a drugi przejawem walki i knowań
równorzędnych przeciwników. W ten oto sposób splata się ze sobą pragnienie całkowitej kontroli nad najmniejszymi drobiazgami z marzeniem
Samuela o pełni władzy, która dawałaby mu nieograniczone możliwości
i czyniła wolnym od intryg oponentów i mącicieli. Jego biografia pełna
jest znaczących sukcesów, ale składa się także z nieustannej walki, udręki
i rozczarowań. Życie młodszego z braci Benthamów stało się heroiczną
opowieścią o człowieku oświecenia zmagającym się ze światem, który
go nie rozumie i jest mu wrogi. Jeżeli Samuel poniósł jakieś porażki, to
ich przyczynami nie były popełnione przez niego błędy. Wynikały one
bezspornie przede wszystkim z oporu niechętnych mu, a nierzadko niezwykle wpływowych wrogów. „Nadzorować i usprawniać”, tak mogłaby
być zatytułowana jego biografia.
44
Wielka inspekcja
Rozwiązania architektoniczne zostały wykorzystane przez braci Benthamów do ustabilizowania pożądanej relacji pomiędzy bystrym i odważnym inżynierem a jego podopiecznymi, czyli niewykwalifikowanymi
pracownikami i rzemieślnikami. Kto jednak mógłby zagwarantować mu
uprzywilejowaną pozycję, która umożliwiłaby realizację jego śmiałych
projektów? Jeżeli przyjrzeć się biografii Samuela, odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama. Jedynie suwerenny władca mógł zabezpieczyć jego
interesy i nadać mu szczególne przywileje, które chroniłyby go przed
intrygami wpływowych wrogów. Jednak ta postać nie pojawia się ani
w pismach Benthama, ani w analizie Foucaulta. Jest bowiem symbolem
dawnego społeczeństwa, w którym spektakl miał przede wszystkim
symbolicznie manifestować władzę suwerena. Jak obecność monarchy
wpływa na dynamikę sił w panoptycznym modelu sprawowania władzy?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy powrócić do Krzyczewa.
Dlaczego suwerenny władca miałby obdarzyć inżyniera takim zaufaniem i przywilejami? Czyż nie był on człowiekiem oświecenia, który
śmiało kontestując tradycję, konsekwentnie dążył do radykalnej zmiany
status quo? Czyż inżynier, a więc wróg mitów i przesądów, nie stanowił
zagrożenia dla sprawujących władzę, którzy podejrzliwie spoglądali
na filozofów i nie podzielali ich entuzjazmu wobec rozumu i wiedzy?
Na taki gest mógł się zdobyć władca, który był pewny swojej pozycji
i nie obawiał się ludzi postępu, a nawet mienił się ich przyjacielem.
Monarcha, który potrafił nie tylko przewidzieć nadchodzące zmiany, ale
także wykorzystać je tak, aby ostatecznie umocnić swoją pozycję. Władca
oświecony, a więc nowy król filozof, którego specjalnymi względami cieszył się inżynier, był gwarantem jego szczególnej pozycji. W ten sposób
zawiązał się szczęśliwy sojusz pomiędzy władzą a techniką. Przypadek
Nowej Rosji można w tym zakresie uznać za modelowy.
Koniec XVIII wieku to okres terytorialnej ekspansji imperium carycy Katarzyny. W 1772 r. Rosja wspólnie z Austrią i Królestwem Prus
dokonała I rozbioru Polski. Niespełna dziesięć lat później Katarzyna
przeprowadziła aneksję terytorium Chanatu Krymskiego. Niemalże absolutną władzę nad Nową Rosją otrzymał Grigorij Potiomkin, w nagrodę
45
za skutecznie zrealizowany plan oderwania Półwyspu Krymskiego od
Turcji. Książę Taurydzki miał za zadanie przede wszystkim zorganizować
sprawną akcję kolonizacji nowych terytoriów. W związku z tym trzeba
było poprawić stan dróg, ożywić handel i zadbać o rozwój istniejących już
miast. Potiomkin przystąpił również do budowy nowych twierdz i licznych fortyfikacji. Na Wybrzeżu Morza Czarnego planował utworzenie
wielu portów dla powstającej właśnie Floty Czarnomorskiej, która miała
stanowić odpowiednik dla Floty Bałtyckiej utworzonej przez Piotra I. Dla
księcia Taurydzkiego jak i carycy Katarzyny Nowa Rosja stała się śmiałym eksperymentem z zakresu modernizacji. Do realizacji swoich niezwykle ambitnych celów potrzebowali tylko osób właśnie takich jak
Samuel. Pozostaje zawsze wątpliwość, dlaczego człowiek oświecenia
miałby się zgodzić na tak daleko idącą współpracę z władzą? Samuel miał
przecież świadomość, że jego wiedza i doświadczenie stawały się w ten
sposób narzędziem w rękach monarchii. Dlatego potrzebna była narracja, która legitymizując nową relację, gwarantowała mu wewnętrzny
spokój ducha. Dlatego inżynier żyje odtąd w przekonaniu, że wspólnie
z monarchą, który jest przecież „pierwszym sługą ludu”, modernizując
kraj, działają razem na korzyść całego społeczeństwa.
Po kilku latach Potiomkin postanowił zorganizować Wielką Inspekcję,
czyli podróż carycy Katarzyny II przez nowo przyłączone ziemie, które
powierzono jego pieczy. W ten sposób, przedstawiając rezultaty swojej
ciężkiej pracy, chciał zademonstrować skuteczność polityki modernizacji, odeprzeć zarzuty licznych krytyków oraz sceptyków i przekonać
ostatecznie Katarzynę do swojej wizji rozwoju Rosji. Nie była to pierwsza
taka inspekcja. Podobną podróż w dół Wołgi Katarzyna odbyła w 1767 r.
Przygotowania do tego wydarzenia trwały trzy lata 12. Wielka Inspekcja
rozpoczęła się wiosną 1787 r. i trwała sześć miesięcy, a jednym z jej rozlicznych celów była ocena śmiałych działań młodego Samuela.
Chociaż władza nie ingerowała w relacje pomiędzy inżynierem a jego
podwładnymi, to on jest tym, który je konstytuuje i następnie bacznie
przygląda się efektom całego eksperymentu. Dzieje się tak, ponieważ
12 A. Andrusiewicz, Katarzyna Wielka: prawda i mit, Warszawa 2012, s. 460.
46
oświeceni monarchowie ze szczególną nadzieją spoglądają w stronę
techniki. Tak oto nadzorujący staje się obiektem stałej inspekcji ze strony
suwerennej władzy. Jest to cena, którą inżynier gotów był z radością
zapłacić. Nic nie mogło ucieszyć go bardziej niż wyrazy uznania ze
strony swojego mocodawcy, dlatego nawet sam nieraz zabiegał o jego
łaskawe spojrzenie.
Katarzyna, ze względu na wiosenne roztopy oraz wyboiste drogi, miała
odbyć znaczną część swojej podróży rzeką 13. Dla Samuela była to wspaniała wiadomość. Zaprojektowanie oraz budowę flotylli dwunastu galer
i trzynastu jachtów żaglowo-wiosłowych, którymi caryca oraz jej dwór
wraz z zaproszonymi gośćmi mieli podróżować w dół Dniepru do Chersonia, Potiomkin zlecił właśnie młodemu inżynierowi. Dla ambitnego
i energicznego Samuela było to zapewne kolejne nobilitujące i równocześnie inspirujące do ciężkiej pracy wyzwanie. Projektując galery dla
Katarzyny, musiał bowiem zmierzyć się ze szczególnymi problemami.
Dniepr to rzeka o szerokim, ale niekiedy dość krętym korycie z licznymi
zakolami i meandrami. Słaby nurt dodatkowo utrudnia żeglugę, gdyż
sprzyja akumulacji niesionego przez wodę materiału i powstawaniu
zdradliwych płycizn. Samuel, projektując kadłub i rozważając rozplanowanie przestrzenne, musiał uwzględnić także szczególne oczekiwania swojego mocodawcy. Galera, którą budował dla carycy Katarzyny,
miała nie tylko zapewniać komfort pasażerom, ale równocześnie olśniewać i zachwycać, a przede wszystkim onieśmielać swoją wspaniałością,
przepychem i luksusem zarówno zaproszonych z zagranicy gości, jak
i okolicznych poddanych. Dlatego też Potiomkin nie szczędził nakładów
finansowych, a Samuel, ku swej radości, nie musiał w żaden sposób
ograniczać wyobraźni i pomysłów.
Władca gwarantował środki i możliwości, a w zamian oczekiwał od
inżyniera działań zgodnych z jego wskazówkami i wymaganiami. To one,
a nie warunki finansowe czy instytucjonalne, stały się ramami określającymi obszar działań Samuela. Tymczasem rozum i wiedza znalazły się
na usługach władzy. W takich okolicznościach powstają ekscentryczne
13 W. A. Serczyk, Katarzyna II, Wrocław 2004, s. 273.
47
dzieła i wynalazki. Nowe ekscesy rozumu szybko przestały mieć cokolwiek wspólnego z dobrem społeczeństwa.
W efekcie pracy Samuela powstała barka, którą Jeremy nazywał the
vermicular, co można przetłumaczyć jako ‘gąsienica’ lub galera ‘robaczkowata’. Młodszy z braci Benthamów, świadomie lub nie, wykorzystał
rozwiązanie funkcjonujące w przyrodzie. Galera zbudowana została
z sześciu oddzielnych połączonych ze sobą pomostami segmentów. Całość podczas żeglugi mogła skręcać się na boki, przypominając pod tym
względem pełzającego robaka. Nie było to jedyne śmiałe rozwiązanie zastosowane przez Samuela. Długą na 77 metrów galerę, oficjalnie nazwaną
Dnieprem, napędzało 120 żeglarzy siedzących w dwóch rzędach, którymi
on sam kierował za pomocą tuby. Zaprojektowana przez niego jadalnia
mogła pomieścić 70 osób 14. Zadbał także o wygodę pasażerów i oprócz
luksusowych sypialni, salonów koncertowych i bibliotek wyposażył
galery nawet w toalety z bieżącą wodą 15. Widok mógł być rzeczywiście
imponujący, bo kiedy książę Charles de Ligne zobaczył skonstruowane
przez Samuela statki i jachty, nazwał je „flotą Kleopatry” 16.
Obecność monarchy, oprócz poddania inżyniera stałej kontroli oraz
inspirowania do działań o ekstrawaganckim charakterze, ma jeszcze
jedną ważną konsekwencję. Foucault przeciwstawia projekt architektoniczny Panoptykonu przedoświeceniowemu modelowi sprawowania
władzy, który miał się opierać przede wszystkim na umiejętności organizowania i wystawiania sugestywnych spektakli i ceremonii. Należy
14 S. Montefiore, Potiomkin: książę książąt, przeł. K. Bażyńska-Chojnacka, P. Chojnacki, W. Jeżewski, Warszawa 2006, s. 425.
15 Flotę Katarzyny możemy podziwiać na dwóch obrazach pędzla Jana Bogumiła Plerscha (1732–1817). Odjazd Katarzyny II z Kaniowa upamiętnia upokarzające dla
króla Polski Stanisława Poniatowskiego trzy miesiące oczekiwań na carycę Katarzynę.
Władczyni rosyjskiego imperium zamiast rozmów o przyszłości Polski i możliwym
sojuszu wolała oglądać fajerwerki, które Plersch uwiecznił na swoim drugim płótnie
zatytułowanym Fajerwerki na cześć Katarzyny II w Kaniowie. Książę de Ligne złośliwie
i zarazem niezwykle trafnie skomentował to wydarzenie: „Król Polski stracił trzy miliony
złotych oraz trzy miesiące, po to tylko, by widzieć się z imperatorową przez trzy godziny”
(A. Andrusiewicz, Katarzyna Wielka, s. 473).
16 R. K. Massie, Katarzyna Wielka: Portret Kobiety, przeł. M. Król, Kraków 2012, s. 468.
48
jednak zwrócić uwagę, że przecież Wielka Inspekcja także była przedsięwzięciem o wysoce teatralnym charakterze. Przypominała pod wieloma
względami opisywane przez Clifforda Geertza ceremonie dworskie oraz
objazdy władców 17. Katarzyna była widzem inspektorem, przed którego
oczami rozgrywał się spektakl modernizacji. Potiomkin dołożył wszelkich starań, żeby zobaczyła kraj taki, jakim chciała go widzieć, oraz taki,
jakim wkrótce mógłby się stać. Dlatego też w ramach ekstrawaganckiego projektu wizualizacji architektonicznej stworzył nawet makiety budowli przedstawiające bryły przyszłych budynków 18. To z tego względu
żywy jest wciąż mit wsi potiomkinowskich, wedle którego Potiomkin
miał przemieszczać pańszczyźnianych chłopów wraz z przygotowanymi uprzednio makietami z tektury wzdłuż trasy podróży Katarzyny
i zmuszać ich do odgrywania roli szczęśliwych i wdzięcznych poddanych. Biografowie zgodnie zauważają, że nikt ze świadków nie zapisał
tego w swoich wspomnieniach. Takie relacje pojawiły się dopiero w zachodniej prasie. Prawdopodobnie ich celem była dyskredytacja Katarzyny, a przede wszystkim uderzenie w modernizacyjne przedsięwzięcie
Potiomkina. Trudno jednak zaprzeczyć temu, że w działaniach organizatora Wielkiej Inspekcji było jednak dużo teatralności. W ramach
przygotowań do wizyty Katarzyny pracowicie zreperowano domy znajdujące się na trasie przejazdu jej orszaku i wybielono okoliczne płoty 19.
W odwiedzanych przez nią miastach odpowiednie służby wyłapywały pijanych, włóczęgów i żebraków 20. Surowo zakazano, pod karą ciężkich robót, składania jakichkolwiek próśb i skarg, a miejscową ludność
uczono stosownego okazywania radości i entuzjazmu 21.
Przepych, z jakim podróżowała Katarzyna, miał wzbudzać u poddanych podziw i uznanie. W ten sposób ona sama po części stawała się
aktorką: „Katarzyna, świadoma teatralnego charakteru całej podróży,
z pełnym zaangażowaniem odegrała rolę gwiazdy w tym wyszukanym
17 C. Geertz, Wiedza lokalna: dalsze eseje z zakresu antropologii interpretatywnej,
przeł. D. Wolska, Kraków 2005.
18 A. Andrusiewicz, Katarzyna Wielka, s. 474.
19 W. A. Serczyk, Katarzyna II, s. 277.
20 Tamże.
21 A. Andrusiewicz, Katarzyna Wielka, s. 463.
49
spektaklu” 22. Osobną grupę widzów stanowili ambasadorowie i goście
z Europy. Katarzynie szczególnie zależało na wywarciu odpowiedniego
wrażenia na cesarzu Józefie II. Wszyscy oni mieli zostać olśnieni, a nawet przytłoczeni i onieśmieleni potęgą Rosji. Z tego powodu jednym
z ważniejszych wydarzeń Wielkiej Inspekcji była przygotowana przez
Potiomkina z udziałem 50 tys. żołnierzy rekonstrukcja zwycięskiej bitwy
pod Połtawą, kiedy to Piotr Wielki odniósł w 1709 r. niezwykle ważne
zwycięstwo nad armią Karola XII. Simon S. Montefiore, autor pracy
Potiomkin: książę książąt, określił nawet głównego bohatera swojej książki mianem autora pierwszego nowoczesnego spektaklu politycznego 23.
Częścią przedstawienia modernizacji i dworskiej ceremonii władzy miały
być także efekty działań młodego Benthama. W ten sposób, ze względu na postać monarchy, który stabilizuje relacje pomiędzy inżynierem
a podwładnymi, działania i projekty Samuela są głęboko uwikłane w model sprawowania władzy charakterystyczny dla społeczeństwa suwerenności 24. Zdaniem Foucaulta, władza dyscyplinarna symbolizowana przez
Panoptykon miała ten model zastąpić 25.
Imperium Katarzyny, szczególnie w porównaniu z dynamicznie rozwijającą się Wielką Brytanią, jawiło się Samuelowi jako wyjątkowo
opóźnione w rozwoju gospodarczym i cywilizacyjnym. Młodszy z braci
Benthamów postrzegał Rosję jako kraj zamieszkany w dużym stopniu
przez ciemnotę i analfabetów, czemu wielokrotnie dawał wyraz, opisując
swoje wrażenia z podróży przez Syberię. Bez trudu można się domyśleć,
dlaczego carska Rosja uwiodła jednak młodego i ambitnego inżyniera. Liczne trudności i wyzwania o charakterze projektowym stanowiły
22 S. Dixon, Catherine the Great, Profile Books, London 2010, s. 286.
23 S. Montefiore, Potiomkin, s. 447. Atmosfera spektaklu i teatralności przenikała całe
to wydarzenie. Na postojach czas umilano sobie organizacją żywych obrazów (W. A. Serczyk, Katarzyna II, s. 273) i spektaklami wystawianymi przez włoską trupę teatralną
(A. Andrusiewicz, Katarzyna Wielka, s. 462). Świat Katarzyny to świat dworskich intryg,
niebezpiecznych związków, w którym trudno odróżnić wroga od przyjaciela. Wszystko
to razem tworzyło wyjątkowo teatralną atmosferę.
24 G. Deleuze, Postscriptum o społeczeństwach kontroli, s. 183.
25 M. Foucault, Nadzorować i karać, s. 203.
50
bodziec i inspiracje do ciężkiej pracy i poszukiwań nowych, bardziej
funkcjonalnych rozwiązań. Kraj ten, ze względu na hojność, bogactwo
i ambitne plany swoich pracodawców, oferował mu także niemalże absolutną władzę, nieograniczone możliwości i ogromny potencjał. Samuel
odpowiadał jedynie przed Potiomkinem i carycą Katarzyną. Nie podlegał żadnej innej zewnętrznej kontroli, czego bardzo nie lubił. Projekt
architektoniczny nowego warsztatu pracy splata się na różne sposoby z myśleniem i politycznymi działaniami Potiomkina. W ten sposób
oświecony absolutyzm spotykał się z marzeniami ambitnego i bezkompromisowego inżyniera, czego rezultatem stały się dwa niezwykle odważne i ekscentryczne projekty: Dom Dozoru i galera robaczkowata.
Panoptykon
(Panopticon)
4
Psychologia popłochu
Sieć instytucji nowoczesnego społeczeństwa, wyłaniająca się na przełomie XVIII i XIX wieku, zgodnie z wyobrażeniem Jeremy’ego Benthama miała być transparentna. Byłoby to zamknięcie paradoksalne, bo
w dużym stopniu nastawione na otwartość i przepływ osób z zewnątrz.
Panoptykon różniłby się od obecnych więzień i aresztów oraz średniowiecznych lochów i kazamatów tym, że można byłoby wejść do jego
wnętrza o każdej porze dnia i nocy: „drzwi do tych zakładów […] będą
szeroko otwarte przed szczególnie zainteresowanymi – wielkim i otwartym komitetem trybunału świata” (PN 46). Bentham zakładał, iż
pełny dostęp do wnętrza wieży znajdującej się w centrum Panoptykonu
zagwarantowany będą mieli nie tylko nadzorcy, czy też przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości oraz władz miejskich, ale także pozostali
członkowie społeczeństwa. Uznał, że owi niespodziewani goście (spontaneous visitors), jak sam ich określał (PN 46), będą się kierować przede
wszystkim ciekawością lub pragnieniem ujrzenia swoich krewnych lub
przyjaciół. Zaprojektował specjalnie przeznaczony do tego celu podziemny korytarz, którym członkowie wspólnoty mieli niepostrzeżenie
docierać do wnętrza budowli. W ten sposób praworządni obywatele,
niewidoczni dla więźniów, mieliby sposobność uważnie przyjrzeć się
osadzonym skazańcom. Bentham postawił im tylko jeden warunek: nie
będzie im wolno nawiązać żadnych prób interakcji ze skazanymi. Podobnie jak mistrz Panoptykonu, powinni pozostać dla więźniów przez cały
czas niewidzialni. Jest to tylko pozorne podobieństwo w strukturze gier
spojrzenia w Panoptykonie, ponieważ pozycja niewinnych i naczelnika
nie są ze sobą tożsame. W zaprojektowanej przez Benthama maszynie
55
dyscypliny i kontroli niewinni i mistrz Panoptykonu mają bowiem do
odegrania zdecydowanie odmienną rolę.
Jaki jest zatem sens spontanicznych wizyt przedstawicieli niewinnej większości we wnętrzu Panoptykonu? Przede wszystkim Bentham
wpisał w jego funkcjonowanie mechanizm demokratycznej kontroli.
Zaprojektował coś w rodzaju zaimprowizowanego społecznego audytu,
którego spontaniczni uczestnicy, monitorując proces wymierzania sprawiedliwości, mieli przeciwdziałać przekształceniu się Panoptykonu w instytucję tyranii. Zgodnie z polityką przejrzystości naczelnik więzienia,
oprócz zaplanowanych inspekcji ze strony członków magistratu lub
sędziów, musiał się liczyć z niespodziewaną obecnością pozostałych
przedstawicieli społeczeństwa. Ponieważ wizyty niewinnych miałyby
zdecydowanie charakter przygodny, pracownicy nie mieliby w zasadzie
żadnej możliwości w jakikolwiek sposób się do niej przygotować, żeby
odegrać spektakl sprawnie funkcjonującej instytucji. Bentham podkreślał, iż projekt Panoptykonu sprzyjać ma także nadzorowaniu pracy
naczelnika. Każdy kontroler mógł jednym spojrzeniem objąć całość
wnętrza budynku. Wtedy trudniej jest coś zainscenizować i ukryć przed
czujnym spojrzeniem przeprowadzających inspekcję.
Benthamowi zależało bowiem na czymś więcej niż wyłącznie wprowadzenie rozwiązania umożliwiającego sprawowanie kontroli obywatelskiej
nad funkcjonowaniem jednej z publicznych instytucji zamknięcia. Jego
zdaniem, funkcjonowanie systemu prawnego miało w sobie bowiem
coś teatralnego. W zapiskach z roku 1790 zanotował nawet, że modelem
dla budynku sądowego mógłby być właśnie teatr (TB/051/400/003).
Czy w związku z tym Bentham, projektując Panoptykon, sięgnął po
techniki właściwe teatrowi, spektaklom i ceremoniom władzy? W liście
do Williama Pitta z roku 1791 przedstawiał zasadnicze elementy swojego panoptycznego projektu (list 738). W punkcie szesnastym napisał:
„przedmiotem mojego namysłu winno być uczynienie zeń widowiska
[podkreśl. – J.B.]”. Zależało mu na wykreowaniu spektaklu rozrywkowego, który przyciągnąłby do wnętrza Panoptykonu zaciekawionych członków wspólnoty, w jego notatkach określanych także mianem Widowni
(TB/141/126/003).
56
Zwalczyć pokusy
Wersję psychologii, którą uprawiał Bentham, opisuje się często mianem
egoistycznej, a nawet hedonistycznej przede wszystkim ze względu
na przypisywaną w niej jednostkom motywację. Wprowadzenie do zasad moralności i prawodawstwa rozpoczyna się niezwykle zdecydowaną
deklaracją: „Natura poddała rodzaj ludzki rządom dwu zwierzchnich
władców: przykrości i przyjemności. […] One rządzą nami we wszystkim, co czynimy, mówimy, myślimy; wszelki wysiłek, jak możemy zrobić,
aby zrzucić to poddaństwo, tylko go dowiedzie i potwierdzi” (WP 17).
Z tego względu Bentham uważał, że każdy, podejmując decyzję dotyczącą
przyszłych działań, dokonuje swoistego rachunku zysków oraz strat.
Jednostki stale analizują możliwe konsekwencje swoich zachowań i zastanawiają się, które rozwiązania przyczynią się w większym stopniu do
ich szczęśliwości i przyjemności oraz pozwolą im uniknąć dyskomfortu
związanego z bólem i cierpieniem zarówno fizycznym, jak i duchowym.
Bentham ze względu na konsekwentne podkreślenie roli i znaczenia
procesu świadomej kalkulacji uchodzi dziś za jednego z prekursorów
teorii racjonalnego wyboru 1.
Z jego prac wyłania się zatem wizja jednostki, która – niczym biegły księgowy – prowadząc rachunki, bilansuje stale ze sobą przychody
oraz rozchody 2. Wątpliwości budzić może jednak założenie ukryte w tej
koncepcji, że jednostka dysponuje odpowiednią wiedzą, aby móc taki
1 M. Guidi, Jeremy Bentham’s Quantitative Analysis of Happiness and Its Asymmetries,
w: Handbook on the Economics of Happiness, red. L. Bruni, P. L. Porta, Edward Elgar
Publishing, Northampton 2007, s. 68–94.
2 To m.in. z tego względu Karol Marks postrzegał Benthama jako filozofa kapitalizmu i określił nawet mianem arcyfilistra. Wizja człowieka poszukującego wyłącznie
szczęścia i unikającego za wszelką cenę cierpienia wydała mu się radykalnym, ahistorycznym uproszczeniem, które służyć miało ostatecznie wyłącznie gloryfikacji idei wolnego
rynku, konkurencji i bezwzględnej rywalizacji prowadzącej w efekcie do dominacji
silniejszych jednostek nad innymi. Stąd też Marks w Kapitale zarzucał Benthamowi uzasadnianie indywidualistycznego egoizmu i legitymizowanie tym samym kapitalistycznego
dążenia do zysku kosztem innych. Zredukowanie stosunków między ludźmi do stosunków
użyteczności prowadzić musi konsekwentnie do wzajemnego wyzysku, dowodzili Marks
i Engels w Ideologii niemieckiej (K. Marks i F. Engels, Dzieła. Tom 3. Ideologia Niemiecka,
Warszawa 1961, s. 461–468).
57
rachunek przeprowadzić. Angielski reformator, w duchu charakterystycznym dla oświeceniowego racjonalizmu, przyjął także, że motywacje jednostek są przejrzyste dla nich samych. Tymczasem nie zawsze przecież,
a może nawet takie sytuacje należą do rzadkości, działania człowieka poprzedzone są ostrożną kalkulacją możliwych zysków i strat (nierzadko
najpierw jednostka działa, a potem dochodzi własnej motywacji i stara
się zrozumieć jej prawdziwe znaczenie i skutki). Trudno także nie odnieść
wrażenia, że Bentham posłużył się do opisu wewnętrznego, głęboko intymnego życia ludzi, kategoriami krypto-ekonomicznymi. Nie można jednak zapominać, że w dalszej, politycznej i etycznej perspektywie zawsze
było dla niego najważniejsze szczęście ogółu, a nie indywidualny dobrostan rozumiany jako egoistyczny cel jednostkowych dążeń. Psychologia
angielskiego filozofa nie prowadzi logicznie z tych powodów do żadnej
utylitarystycznej wersji neolibertynizmu, w którym dobro jednostki postawione zostałoby ponad obowiązującymi normami społecznymi i obyczajowymi. Uważny czytelnik Wprowadzenia do zasad moralności i prawodawstwa zapewne zauważy, jak zaskakująco wiele intelektualnej energii
poświęcił Bentham rozważaniom nad życzliwością, sympatią i przyjaźnią. Bez wątpienia były to zjawiska i doświadczenia, które odgrywały, jego
zdaniem, niezwykle istotną rolę w życiu społecznym człowieka. Jednostka w pracach Benthama nie jest więc zupełnie jakąś osobowością antyspołeczną. Przeciwnie, wydaje się posiadać niezwykle ważną umiejętność
spoglądania na świat oczami innych ludzi i potrafi wczuwać się w ich stany emocjonalne, a co za tym idzie, także nawiązywać bliskie i głębokie relacje z innymi, nie kierując się przy tym własnym interesem. Gdyby nie
liczne komentarze poświęcone konstruktywnej roli i znaczeniu życzliwości, sympatii czy też przyjaźni w życiu człowieka, można by rzeczywiście
zgodzić się z surowymi krytykami psychologii Benthama. Wiele wskazuje
także na to, że angielski filozof sam był doskonale świadomy tego zagrożenia. Dlatego też na kartach Wprowadzenia 3 tak często surowo ganił egoizm, któremu przeciwstawiał właśnie życzliwość, sympatię oraz przyjaźń.
3 Z wiekiem będzie jednak malała jego wiara w człowieka, życzliwość i dobroczynność. Ostatecznie, jak pisze Boralevi, w świecie Benthama zatryumfuje jednak egoizm
i zapanuje brak zaufania (L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 188).
58
Nieposzanowanie prawa jest zatem, zdaniem Benthama, efektem błędnej kalkulacji przeprowadzonej przez jednostkę, która nie była w stanie
oprzeć się niezdrowym pragnieniom. Przeciwdziałanie przestępstwom to
więc przede wszystkim odwoływanie się do rozumu obywateli i przekonywanie ich, że korzyści wyniesione z popełnionego czynu nie zrównoważą niedogodności związanych z nieuchronną karą 4. W ten sposób
spektakl kary pomagać miał praworządnym jednostkom zwalczyć pokusę popełnienia przestępstwa, którą wywołuje obraz przyszłych korzyści:
„Względem mogącym podziałać na człowieka jako motyw lub pokusa do
rozboju musi być przestawienie przyjemności mającej, jak się spodziewa, wyniknąć z owoców tego rozboju” (WP 217). Przedstawieniu przyjemności, które prowokuje i uwodzi potencjalnych przestępców, należy
przeciwstawić spektakl nieuchronnej kary i sprawiedliwości (WP 207).
W ten sposób niepokój i poczucie zagrożenia wzbudzone w przyszłym
przestępcy przeważy nad spodziewanymi korzyściami i przyjemnościami.
Arytmetyka szczęścia
Za pomocą panoptycznego spektaklu Bentham zamierzał osiągnąć
jeszcze jeden efekt, który staje się jasny, jeżeli uwzględni się także jego
rozważania z pogranicza psychologii społecznej i polityki szczęścia
przedstawione we Wprowadzeniu do zasad moralności i prawodawstwa.
Bentham był zdania, że filozofowie, a także politycy i prawodawcy powinni kierować się w swoich działaniach przede wszystkim szczęściem
ogółu, a więc stosować konsekwentnie zasadę użyteczności: „Otóż przez
zasadę użyteczności rozumie się zasadę, która aprobuje lub gani wszelką
działalność zależnie od tego, czy wykazuje ona tendencję do powiększania czy zmniejszania szczęścia […]” (WP 18). Powyższa formuła stała się
fundamentalnym założeniem utylitarystycznej filozofii. Bentham jako
myśliciel nastawiony pragmatycznie wobec rzeczywistości miał jednak
świadomość, iż realizacja tego postulatu w praktyce może się okazać
zadaniem niezwykle kłopotliwym. Nie do uniknięcia są bowiem sytuacje
4 Szczegółową analizę koncepcji prawa karnego Benthama ze specjalnym uwzględnieniem celów kary przeprowadził Tulejski (T. Tulejski, Od zasady użyteczności do demokracji: filozofia polityczna Jeremy Benthama, Łódź 2004).
59
konfliktowe i dylematy, kiedy trudno będzie ustalić najbardziej słuszne
postępowanie i podjąć właściwą decyzję. Z tego względu postanowił
dać swoim zwolennikom narzędzie, które miało pomagać zarówno filozofom, jak i twórcom prawa w podejmowaniu odpowiednich kroków.
Opracowany przez niego rachunek szczęśliwości jest logiczną procedurą
pozwalającą oszacować konsekwencje, rozumiane przede wszystkim jako
zyski i straty, planowanych działań. Bentham obawiał się, że kategoria
szczęścia jest zbyt ogólna, subiektywna i niejasna, postanowił ją więc
doprecyzować. W tym celu wskazał siedem zmiennych, które powinny
zostać wzięte pod uwagę podczas przeprowadzania kalkulacji: intensywność, trwanie, pewność, bliskość, płodność, czystość oraz rozciągłość
(WP rozdz. IV) 5.
Ze względu na swoje szczególne zainteresowania teorią i filozofią
prawa jednym z obiektów, które poddał wyjątkowo wnikliwej analizie
z wykorzystaniem rachunku szczęścia, były czyny zabronione i karalne
oraz towarzyszące im motywacje. Angielski filozof przywołuje przykład
rabusia napadającego na podróżnych. Okoliczności towarzyszące temu
wydarzeniu są jasne i przejrzyste. Bez większego trudu można wskazać
winowajcę i poszkodowanego jak również skutek, intencję oraz zamiary
jednostki dopuszczającej się tego przestępstwa. Zgodnie z arytmetyką
szczęścia bez wątpienia doszło do jego uszczuplenia, gdyż ofiara rabunku utraciła przecież część swojego majątku. Bez żadnych wątpliwości
można uznać, że jest to czyn szkodliwy społecznie, słusznie zabroniony
przez prawo. Bentham skomplikował jednak całą tę sytuację i uczynił
ją zdecydowanie mniej oczywistą. Cóż bowiem począć, gdy przestępca
dokonuje rabunku, aby móc za ukradzione ofierze pieniądze nabyć jedzenie dla swojej cierpiącej głód rodziny. Można też dodatkowo założyć
i przyjąć, że podróżny jest niezwykle majętnym człowiekiem, a zatem
5 Zdaniem Mirana Božovicza, źródeł tego arytmetycznego myślenia o szczęściu
należy szukać w sformułowanej przez Gottfrieda W. Leibniza w Teodycei o dobroci Boga,
wolności człowieka i pochodzeniu zła (1710) koncepcji, zgodnie z którą Bóg pozwala wydarzyć się złu, gdyż wie, że w ostatecznym rozrachunku przyczyni się ono do większego
dobra (M. Božovič, An Utterly Dark Spot, w: J. Bentham, The Panopticon Writings, Verso,
London 1995, s. 3).
60
zrabowane mu pieniądze nie będą dla niego jakąś szczególnie dotkliwą
stratą finansową. Czyż wówczas niewątpliwe szczęście bliskich rabusia,
wynikające z poprawy ich niezwykle dramatycznej sytuacji życiowej, nie
przeważałoby nad drobnym dyskomfortem odczuwanym przez bogatego podróżnego? Rodzi się zatem uzasadniona wątpliwość. Czy logika
rachunku szczęścia nie prowadziłaby jednak konsekwentnie do sytuacji,
w której podważony zostałby obowiązujący system prawny? Przecież nie
na tym na pewno zależało Benthamowi.
Angielski filozof sprawnie jednak wymyka się tej sprzeczności, wprowadzając kluczowe rozróżnienie na pierwotne oraz wtórne następstwa
czynu (WP 220). Dlatego analizując konsekwencje popełnionego przestępstwa, należy w pierwszym rzędzie wskazać przede wszystkim na szkody zasadnicze i pochodne. W powyższym przypadku trzeba wówczas
uwzględnić wszelkie cierpienia doznane przez osobę, która została „obita,
obrabowana lub zamordowana” (WP 214). W dalszej kolejności należy
zsumować z nimi wszelkie szkody poniesione przez osoby powiązane
z ofiarą przestępstwa. Bentham miał na myśli jednostki połączone więziami sympatii i życzliwości (czyli osoby bliskie, krewnych lub przyjaciół),
ale także wspólnymi interesami handlowymi (czyli współpracownicy
lub członkowie spółki). Dalej trzeba przejść do obliczenia wtórnych
następstw czynu, które określił następująco: „Tę część można nazwać
wtórną, która biorąc początek z pierwszej, rozszerza się na całe społeczeństwo lub też na jakąś masę bliżej nieokreślonych jednostek” (WP 214).
Twórca utylitaryzmu doszedł do wniosku, że gdyby na dziedzińcu grasował rabuś, który za swoje rozboje nie zostałby ukarany w żaden sposób,
wiązałoby się to z cierpieniem innego rodzaju. Stanie się ono widoczne,
gdy uwzględnione zostaną wtórne następstwa czynu:
Wieść o tym rozboju przechodzi z ust do ust i szerzy się w sąsiedztwie.
Dostaje się do gazet i rozchodzi po całym kraju. Różnym ludziom przy
tej sposobności przychodzi na myśl niebezpieczeństwo, na które oni i ich
przyjaciele, jak widać z tego przykładu, narażają się podróżując; szczególnie ci, którym wypada jeździć tą samą drogą (WP 216).
61
Członkowie lokalnej wspólnoty, mając uzasadnione obawy, że oni
także mogą paść ofiarą rabunku, zaczęliby żyć w stałym poczuciu zagrożenia, które Bentham określa jako świadomość „szansy cierpienia”
(WP 215). W ten sposób angielski filozof wprowadził na scenę pozostałych
członków społeczeństwa. Zatem w przypadku wtórnych następstw czynu
niekorzystne konsekwencje nie polegałyby już na szkodzie wywołanej
utratą własności prywatnej, ale na doświadczaniu przez niewinnych
„cierpienia obawy” (WP 215). Równocześnie spadłoby poczucie zaufania
wobec państwa, a co za tym idzie, osłabiona zostałaby także pozycja
samego suwerena 6. Zapanowałby wówczas stan, który Bentham opisał:
„Można to nazwać jednym słowem: popłoch [alarm]” (WP 215) 7.
Zmienne popłochu
Zgodnie z opracowanym przez Benthama rachunkiem popłoch wydatnie przyczynia się do zwiększenia poczucia nieszczęścia wśród członków
społeczeństwa, ponieważ pozbawia jednostki radości, jaką daje swobodne rozkoszowanie się posiadanymi towarami i dobrami materialnymi.
Angielski myśliciel doszedł do wniosku, że ludzie, dokonując kalkulacji
szczęścia, antycypują przede wszystkim to, co wydarzy się w przyszłości, i starają się zabezpieczyć przed możliwością poniesienia strat. Dlatego też jednym z zasadniczych doświadczeń wewnętrznych człowieka
jest oczekiwanie i przewidywanie. Jeżeli jednostka nie ma poczucia, że
jej przyszłość jest zabezpieczona, a na dodatek grozi jej utrata własności, to traci radość posiadania. W związku z powyższym, postulował
Bentham, do obowiązków osób sprawujących władzę należy bezwzględnie zagwarantowanie członkom społeczeństwa poczucia bezpieczeństwa.
Zadanie to było dla niego ważniejsze od zapewnienia i ochrony indywidualnej wolności i swobód obywatelskich 8. Tymczasem stan popłochu
6 T. Tulejski, Od zasady użyteczności do demokracji, s. 146–148.
7 Tulejski tłumaczy alarm jako trwogę. Ja zdecydowałem się pozostać przy przekładzie Bogdana Nawroczyńskiego z Wprowadzenia do zasad moralności i prawodawstwa
z 1958 r. i posługiwać się konsekwentnie słowem popłoch.
8 Stąd też dość zaskakująca krytyka niewolnictwa ze strony Benthama. Jak dowodził,
niewolnikom nie brakuje wolności, tylko poczucia bezpieczeństwa, gdyż żyją w stałej
62
dodatkowo sprzyjał szerzeniu się wewnątrz społeczeństwa obaw i lęków.
Bentham, opisując stan społecznego niepokoju, położył nacisk przede
wszystkim na „rozszerzanie”, „przechodzenie” i „rozchodzenie”. Dlatego
można uznać, że pod wieloma względami jego psychologia antycypuje
myślenie Gustawa Le Bona o zaraźliwości 9. Kategorię popłochu, którą
wykorzystuje angielski filozof, przyporządkować należy zatem raczej do
psychologii tłumu niż motywacji.
W świecie Benthama także zło ma charakter zaraźliwy. Powstałe w wyniku jednego przestępstwa krzywda i nieszczęście rozprzestrzeniają
się wewnątrz społeczeństwa, zataczając coraz to szersze kręgi. Jedno
wykroczenie przeciwko prawu rodzi nieuchronnie kolejne. Rabunek,
którego sprawca nie zostanie ujęty i przykładnie ukarany, spowodować
może, że w tym samym czasie i nieodległym miejscu pojawią się kolejni
rabusie naśladowcy:
rozbój dąży […] do wywołania drugiego rozboju dwoma następującymi
sposobami: 1) przez poddanie osobie wystawionej na pokusę myśli popełnienia drugiego takiego rozboju (być może z towarzyszącą wiarą, że
to łatwo pójdzie). […] 2) przez osłabienie siły motywów ochraniających,
które działają w kierunku powstrzymywania tej osoby od takiego czynu,
a przez to przez wzmocnienie pokusy (WP 217).
Natomiast niepokój społeczny jest stanem, który szczególnie sprzyja
rozprzestrzenianiu się zła wśród członków społeczeństwa. Popłoch, który
nie zostanie powstrzymany przez państwo, może wpędzić praworządnych
obywateli w stan apatii (torpor) i marazmu (decrepitude), a słabe jednostki
wystawić na pokusę czynienia zła, której nie będą mogły się oprzeć (TL 52).
Wiadomo już, dlaczego należy za wszelką cenę ukarać rabusia, nawet
gdy jego działania w przypadku pierwotnych następstw przestępstwa
niepewności, czy jutro nie zostaną kolejny raz źle potraktowani, czy nie będą ponownie maltretowani i poniewierani. Nieubłagana logika rachunku szczęścia sprawiła, że
Bentham musiał wybierać pomiędzy poczuciem bezpieczeństwa niewolników a właścicieli
niewolników, którzy boją się utraty swojej wolności. Dlatego zdecydował się na kompromis i stopniowy proces emancypacji (L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 184).
9 G. Le Bon, Psychologia tłumu, przeł. B. Kaprocki, Kęty 2004.
63
zdają się przynosić więcej szczęścia niż szkody. Stan popłochu jest niezwykle niekorzystny dla funkcjonowania społeczeństwa z wielu istotnych
powodów. Przede wszystkim przyczynia się do zmniejszenia poczucia
bezpieczeństwa, a co za tym idzie – także obniżenia poczucia szczęścia
u znacznej grupy jednostek. Dodatkowo tworzy również atmosferę sprzyjającą rozprzestrzenianiu się zła. Władza musi zatem zawczasu zapobiec
powstaniu stanu popłochu i w ten sposób przerwać łańcuch zakażenia,
aby powstrzymać przyszłe rozboje. Tym bardziej że brak reakcji ze strony
władzy wzmacniać będzie jedynie niepokój społeczny. Nieumiejętność
schwytania przestępcy, osądzenia i wymierzenia mu odpowiedniej kary
będzie bowiem traktowana jako czytelny przejaw jej wewnętrznej słabości (TL 59). Zdaniem Benthama, skazańca nie wystarczy jednak tylko
ukarać. Należy to zrobić publicznie i w tym celu trzeba przygotować odpowiedni spektakl kary, za pośrednictwem którego groza i popłoch zostaną
wywołane pośród przestępców oraz ich niedoszłych naśladowców (TL 53).
Sama świadomość istnienia dotkliwych środków represyjnych może okazać się niewystarczająca. Bentham nie wierzył w siłę wyobraźni, dlatego
akt wymierzania kary skazanemu przestępcy trzeba zobaczyć na własne
oczy. Dopiero ten widok wywoła pożądany i dobroczynny wpływ na umysły zbłąkanych i podatnych na pokusy widzów. Z jego rozważań wyłania
się teoria niemalże psychoanalityczna (TL 57). Uwolnienie niewinnych od
cierpienia obaw, wedle Benthama, może się odbyć tylko przez publiczne
przeniesienie popłochu i poczucia zagrożenia na przestępców. W tym
sensie popłoch w jego analizie staje się niemalże homeopatycznym medykamentem, a więc trucizną, która w odpowiednim stężeniu ostatecznie
zamienia się w lekarstwo na niepokój i wzburzenie w państwie.
Trzeba być jednak szczególnie rozważnym podczas organizacji publicznych spektakli pokuty. Kara, zgodnie z fundamentalnym założeniem
koncepcji Benthama, zawsze jest zła sama w sobie, ponieważ wnosi do
świata więcej cierpienia pierwszego stopnia (nawet jeżeli jest to ból
duchowy lub psychiczny wynikający z poczucia długotrwałej izolacji).
Funkcjonowanie systemu karnego uzasadnia zatem w oczach angielskiego filozofa szczęście drugiego stopnia, które przeważa nad zadanym
skazańcom cierpieniem. Jednak wymierzając zbyt surową karę, a więc
64
nieproporcjonalną w stosunku do szkód wywołanych popełnionym
występkiem, można wywołać popłoch nie tylko pośród przestępców
i osób podatnych na pokusy zła, ale także w całej społeczności niewinnych. Wówczas kara będzie znacznie bardziej szkodliwa niż popełnione
przestępstwo, które ma ona publicznie napiętnować (TL 60).
Dlatego też trzeba niezwykle wnikliwie przebadać zjawisko popłochu, aby móc umiejętnie je wykorzystywać i w ten sposób panować
nad emocjami i działaniami członków tłumu. Im większe będzie bowiem cierpienie skazańca, tym także większa trwoga i popłoch pośród
widzów. Należy przede wszystkim wystrzegać się dwóch częstych błędów i uniknąć przesadnej surowości oraz nadmiernej pobłażliwości wobec przestępców. Bentham dochodzi do wniosku, że z pragmatycznych
względów należy uważniej przyjrzeć się zjawisku popłochu. Rozpoczyna od wskazania różnych stopni natężenia. Jego kolejne formy rozciągają
się na skali wyznaczonej przez dwa bieguny: niepokój (disquiet) i grozę
(terror) (TL 240). Analiza Benthama ma pomóc czytelnikowi w zrozumieniu i opanowaniu mechanizmów pozwalających na stopniowe stosowanie niepokoju. Najpilniejsze zadanie dla sprawujących władzę to
nabycie umiejętności poruszania się w obrębie tej skali popłochu. Dlatego też Bentham w następnej kolejności rozważa mechanizmy, za pomocą
których można wywoływać silniejsze emocje, oraz wskazuje na okoliczności sprzyjające rozprzestrzenianiu się lęków, obaw i poczucia zagrożenia. Angielski filozof uczynił to jednak we właściwy sobie sposób.
Chciał po raz kolejny wszystko skrupulatnie policzyć. Grozę kary należy widowni odpowiednio dawkować. Dlatego sprawujący władzę powinni umieć ją prawidłowo i drobiazgowo odmierzyć tak, aby nie wywołać
niepotrzebnego wstrząsu. Bentham przeszedł zatem do opracowania kolejnego algorytmu: popłochu i terroru. Początkowo martwiła go jednak
tylko jedna kwestia: popłoch jest w dużym stopniu dziełem wyobraźni,
która za sprawą swojej zmienności i fantazji wymyka się wszelkim próbom kwantyfikacji i rygorystycznej precyzji (TL 240). Po chwili wahania
powróciła jednak wiara w siłę rozumu i angielski reformator podjął próbę wskazania zasadniczych zmiennych, które powinny być wzięte pod
uwagę podczas oszacowywania odpowiedniej ilości popłochu i terroru.
65
W analizie zjawiska popłochu Bentham zwrócił uwagę przede wszystkim na dwie interesujące sytuacje. Nie wszystkie przestępstwa muszą
wywoływać niepokój społeczny: „żaden popłoch nie powstanie z powodu
niezapłacenia podatku” (WP 227). Dzieje się tak, jego zdaniem, ponieważ
niewinni, dokonując rachunku szczęśliwości, dochodzą do wniosku, że
możliwa szkoda przez nich poniesiona z tego powodu jest zbyt nieokreślona, niepewna i daleka. Nieuiszczenie zobowiązania podatkowego, a więc
oszukanie państwa, nie jest zatem w stanie wywołać w obywatelach silnej
reakcji emocjonalnej i wzbudzić jakieś większe obawy czy też lęki. Mało
kto będzie przecież zastanawiać się nad tym, czy przypadkiem uszczuplenie finansów skarbu państwa nie spowoduje w niedalekiej przyszłości
spadku środków, które miały być przeznaczone na wojsko i obronność
kraju. Taka sytuacja mogłaby przyczynić się nawet do sprowokowania
wrogów, którzy mogliby ulec pokusie dokonania bezpośredniej agresji militarnej. Dopiero w obliczu możliwej wojny zrodziłoby się w jednostkach
poczucie zagrożenia i obawa przed utratą własności prywatnej (WP 228).
Bentham podkreślał, że w przypadku popłochu może dojść także do odwrotnej sytuacji. Niepokój społeczny wcale nie musi wynikać z poczucia
realnego zagrożenia, ponieważ może go wywołać także plotka: „Okolica
może być zatrwożona wieścią o rozboju, gdy w rzeczywistości ani nie było
żadnego rozboju, ani nikt go nie przygotowuje” (WP 219).
Zdaniem Benthama, zdecydowanie większe wzburzenie wywoła przestępstwo dokonane przez oficera policji niż przez wspomnianego powyżej rabusia z dziedzińca (TL 251). Dlaczego nadużycie ze strony stróża
prawa spotka się z silniejszą reakcją obywateli? Bentham dochodzi do
wniosku, że dzieje się tak, ponieważ człowiek dysponujący większą władzą wynikającą z zajmowanego stanowiska może swoimi działaniami
wyrządzić krzywdę znacznie większej liczbie ludzi niż pospolity przestępca. Dostrzega także kolejny problem. Nie każde zabójstwo wywoła
wśród członków społeczeństwa popłoch o podobnej sile. Bentham porównał ze sobą dwa przypadki: pierwsze morderstwo popełnione zostało przez osobę, która chce odziedziczyć spadek, a drugie przez rabusia
podczas napadu na podróżnego. Zdecydowanie większy niepokój spowoduje to drugie wydarzenie. Dlaczego, pyta Bentham? Ponieważ jest
66
o wiele bardziej prawdopodobne, że rabuś ponownie dokona swojego
czynu (TL 251). Równie ważne podczas badania siły popłochu są okoliczności popełnienia przestępstwa (TL 256). Większe poruszenie wywoła
napad na dom niż rabunek na dziedzińcu. Będąc w podróży, można się
spodziewać niebezpieczeństw, należy więc być bardziej czujnym i uważnym. Jednostki podejmują wówczas wiele działań, których celem jest zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Tymczasem w domu ludzie czują się
całkowicie swobodnie i nie antycypują najczęściej żadnych zagrożeń.
Bentham podkreślał też, że zdecydowanie bardziej niepokojące będzie
przestępstwo popełnione w nocy niż za dnia. Podczas snu bowiem człowiek jest szczególnie bezbronny. Podobnie większy popłoch spowoduje
sytuacja, w której nie sposób będzie ustalić tożsamość sprawcy przestępstwa (TL 257). Na podstawie powyższej analizy, pośród zmiennych,
które należy brać pod uwagę, badając siłę popłochu, wymienia on przede wszystkim: ilość zła pierwszego stopnia, intencję przestępcy, pozycję
społeczną, a także okoliczności popełnienia przestępstwa.
Refleksja nad dynamiką i zmiennymi popłochu zaprowadziła Benthama w nieoczekiwane rejony. Przestępstwa sprzyjające wybuchowi popłochu jawiły się jako szczególnie niebezpieczne. Pośród nich wyjątkowe
miejsce zajmowało podpalenie. W czasie, kiedy spisywał swoje słowa,
większość miejskiej zabudowy stanowiły domy wzniesione z drewna.
Dlatego też społeczny lęk przed ogniem był wówczas znacznie silniejszy
niż współcześnie. Konsekwencje wybuchu pożaru mogły być o wiele
poważniejsze i tragiczniejsze. W czasach Benthama londyńczycy mieli
jeszcze w pamięci trwający przez kilka dni wielki pożar z 1666 r., który
zniszczył olbrzymie obszary miasta, pozbawiając domów 60 tys. mieszkańców. Podpalenie (incendiarism) jawiło się Benthamowi jako zbrodnia
przeciwko naturalnemu prawu do zamieszkiwania (TB/097/131/001).
W skali najgroźniejszych występków wobec politycznej wspólnoty zajmowało drugie miejsce tuż po zamachu stanu (TB/116/041/002), gdyż
wywołuje stan terroru. Z tych powodów podpalacz jest postacią, która
często powraca w rozważaniach angielskiego filozofa w sposób być może
zaskakujący dla współczesnego czytelnika. Początkowo Bentham zamierzał potraktować go wyjątkowo bezwzględnie. W notatkach z początku
67
lat osiemdziesiątych XVIII wieku zapisał sobie, że podpalacz powinien
zostać spalony żywcem. Jak zwykle precyzyjny, zapisał także dodatkowe
wskazówki. Długość cierpienia powinna zależeć od ilości osób, które
straciły życie w wywołanym przez niego pożarze (TB/071/142/001). Zgodnie z logiką starotestamentowej sprawiedliwości grzmiał: „To, co innym
uczynił, i jemu winno być uczynione” (TB/071/142/001). Dlatego przyłapani na próbie podpalenia powinni być przypiekani, aż tłuszcz zacznie
wytapiać się z ich ciał. Podobnie człowiek, który celowo spowodował
zalanie wodą terenów zamieszkanych przez innych ludzi (inundation),
powinien być pojony wodą, aż jego ciało zostanie rozerwane od środka
(TB/072/092/001). Notatki i uwagi dotyczące pojmanych podpalaczy
potwierdzają podejrzenie Foucaulta, iż czytając Benthama, należy szukać
innych niż tylko humanitaryzm przyczyn reformy kodeksu karnego
i systemu więziennictwa.
Angielski filozof rozważa następujący scenariusz. Złapano dosłownie
na gorącym uczynku podpalacza, który przed chwilą umyślnie podłożył
ogień w celu wywołania pożaru miasta. Niestety jednak, mimo próby
schwytania, jego pomocnikowi udało się zbiec i ukrywa się teraz w nieznanym nam miejscu. Czy w takim razie można poddać pojmanego przestępcę torturom, żeby móc następnie schwytać drugiego piromana? Tak,
jak najbardziej, odpowiada Bentham bez żadnego wahania. Uciekinier,
kierowany chorobliwą żądzą lub działający na zlecenie obcych sił, może
podjąć się przecież kolejnej próby podpalenia miasta. Na szali jest więc
życie wszystkich jego mieszkańców, którzy żyją teraz w stałym poczuciu
zagrożenia. W oczach Benthama już sam fakt, że zatrzymany przestępca
odmawia współpracy z organami państwa, czyni go winnym poza wszelką
wątpliwością. Nie potrzebna jest zatem żadna rozprawa sądowa. Nieugięty
podpalacz w zasadzie samodzielnie wydaje na samego siebie wyrok. W tej
kryzysowej sytuacji funkcjonariuszom państwa nie pozostaje nic innego, jak tylko wymierzyć mu z całą surowością okrutną karę. Przestępca
odmawia bowiem działania na korzyść wspólnoty. W ujęciu zaproponowanym przez Benthama tortury stały się zatem formą kary za milczenie,
które jest dowodem winy. Zadaniem sprawujących władzę jest przecież
ochrona bezpieczeństwa mieszkańców miasta i zapewnienie porządku
68
publicznego, dla którego zagrożeniem jest niepokój społeczny. Należy
więc za wszelką cenę wydobyć z pojmanego informację o miejscu pobytu
jego pomocnika. Trzeba to zrobić jak najszybciej, żeby niewinni, zmuszeni
do życia w stałym poczuciu zagrożenia swojego życia i mienia, nie wpadli
w popłoch, gdyż ten sprzyja roznoszeniu się zła wewnątrz społeczeństwa.
Można się zastanawiać, czy przypadkiem piromana we współczesnej
wyobraźni społecznej w jakiejś mierze nie zastąpił terrorysta. Obie postaci budzą równie silny lęk, a ich destruktywne działania są nie tylko
tajne, ale także wymierzone w ludność cywilną. Zarówno podpalacz,
jak i terrorysta swoim postępowaniem niszczą także spokój, a zastraszając społeczność, sieją popłoch i zamęt. Dlatego też nie bez powodu
we współczesnych dyskusjach nad legalizacją tortur powraca przykład
analogiczny do rozważanego przez Benthama. Michael Levin sformułował słynny dylemat „tykającej bomby” 10: czy wolno nam torturować
schwytanego terrorystę, żeby dowiedzieć się, w którym miejscu Manhattan Island ukrył skonstruowaną przez siebie bombę, i w ten sposób
ocalić życie miliona niewinnych ludzi? 11.
Żywe alegorie
Zgodnie z polityką otwartych drzwi, wrota Panoptykonu miały być zawsze otwarte tak, żeby niezapowiedziani goście w każdej chwili mogli
wkroczyć do wnętrza więzienia i zobaczyć, jaki los czeka wszystkich tych,
którzy łamią prawo. Czy wtedy jednak obecność niewinnych we wnętrzu Panoptykonu nie stanowiłaby zasadniczej przeszkody dla procesu
wewnętrznej poprawy, jaką mieli przejść osadzeni? Czy Panoptykon nie
zostałby wówczas przekształcony w „wieczny pręgierz” (perpetual pillory)
(PN 79)? Świadomość bycia stale oglądanym przez innych członków
10 C. Card, Confronting Evils: Terrorism, Torture, Genocide, Cambridge – New York,
Cambridge University Press, 2010, s. 186–187.
11 Zwolennicy legalizacji tortur, tacy jak Alan Dershowitz, Oren Gross i John Alan
Cohan, chętnie i często powołują się na rozważania Benthama. Oczywiście ich odpowiedź brzmi podobnie: tak, należy poddać torturom schwytanego terrorystę. Wówczas
jednak trzeba zmierzyć się z koniecznością uregulowania prawnego całej procedury, czyli
legalizacji tortur.
69
społeczności może sprawić, że początkowo zaniepokojeni więźniowie
ostatecznie staną się niewrażliwi i obojętni, a uczucie wstydu, stopniowo
słabnąc, utraci swoją moc kontrolną.
Z tego względu, zdaniem Benthama, należy wykorzystać wszelkie
możliwe środki, żeby już sam proces sądowy przekształcić w spektakl
sprawiedliwości. Im cięższe są zarzuty, tym bardziej oskarżony powinien
zostać upokorzony i zawstydzony podczas rozprawy, a w ten sposób równocześnie jego los stanie się odstręczającym przykładem dla niewinnych,
wśród przestępców natomiast wzbudzi popłoch: „każda osoba powinna
występować pojedynczo, aby skupiać na sobie spojrzenie publiczności:
winna ona zarówno przemawiać, jak i wysłuchiwać, aby w ten sposób
stać się głównym bohaterem tego melancholijnego dramatu (melancholy drama)” (PN 79). Proces wewnętrznej poprawy rozpoczynałby się
wówczas już na sali sądowej, która oprócz miejsca rozpoznania sprawy
i dochodzenia prawdy pełniłaby także rolę pręgierza. Współczesny czytelnik na pewno bez trudu zauważy słabość tego rozwiązania. W bardzo
niepokojący sposób Bentham utożsamił osobę oskarżoną, której winę
należy dopiero udowodnić, ze skazańcem.
Angielski filozof rozważał także wprowadzenie innego rozwiązania.
Oczom niespodziewanych gości ukazywałby się widok odizolowanych,
anonimowych jednostek, które odbywałyby swoją karę we wnętrzu Panoptykonu. Ten obraz, w porównaniu z publicznym spektaklem kary,
mógłby być pozbawiony siły oraz wyrazu i w ten sposób nie spełnić
swojej roli. Kara byłaby bowiem zbyt abstrakcyjna. W oczach niespodziewanych gości nic nie odróżniałoby zwykłego złodzieja od oszusta,
czy też, co gorsza, truciciela lub podpalacza. Dlatego każdy z więźniów
miałby nosić odpowiednią maskę w zależności od popełnionego przestępstwa. Im cięższe przestępstwo, tym bardziej tragiczny i odstręczający wyraz maski 12. W ten sposób więźniowie staliby się odpychający
dla niewinnych i tym samym zablokowany zostałby mechanizm sympatii i życzliwości 13. Tak oto angielski reformator, pozbawiając więźniów
12 M. Božovič, An Utterly Dark Spot, s. 5–6.
13 B. Diken i C. B. Laustsen, The Culture of Exception: Sociology Facing the Camp,
Routledge, London 2005, s. 61.
70
indywidualności, zamierzał przekształcić ich w żywe znaki i alegorie
kary. Dodatkowa korzyść takiego rozwiązania byłaby taka, iż pozbawiony indywidualności więzień nie czułby się zawstydzany, znajdując
się w centrum uwagi. W ten sposób stała obecność spontanicznych gości w wieży Panoptykonu nie stanowiłaby przeszkody dla procesu wewnętrznej przemiany.
Dzięki polityce otwartych drzwi udałoby się ocalić wszystkie pożyteczne
elementy spektaklu kary, rezygnując równocześnie z zadawania skazańcom niepotrzebnego cierpienia fizycznego. Władza nadal mogłaby
kontrolować popłoch i zarządzać emocjami obywateli oraz równocześnie w sposób widoczny manifestować swoją siłę jako gwaranta bezpieczeństwa i wewnętrznego spokoju w państwie. Kara wciąż stanowiłaby
przykład i w ten sposób wywoływałaby popłoch pośród przestępców,
a odpowiednio dawkowana groza pomagałaby zwalczać pokusy praworządnym obywatelom.
Odtworzenie związku pomiędzy analizami psychologicznymi Benthama a projektem Panoptykonu odsłania jeszcze jedną niezwykle ważną
i zarazem niepokojącą kwestię. Angielski filozof ustanowił silny związek
pomiędzy mechanizmami dyscypliny i nadzoru a strategiczną polityką
strachu uprawianą przez sprawujących władzę. Z opracowanego przez
niego rachunku popłochu i terroru wyłania się koncepcja sprawowania
władzy, która polega głównie na biegłym zarządzaniu emocjami, czyli
m.in. aplikowaniu społeczeństwu odpowiednich dawek popłochu. Wyłania się wówczas dość niejednoznaczny obraz zwierzchnictwa, które
umiejętnie wykorzystując popłoch i terror, balansuje stale pomiędzy
gwarantowaniem bezpieczeństwa a wzbudzaniem strachu. Jednym z narzędzi staje się Panoptykon.
5
Ontologia fikcji
Zaprojektowana przez Jeremy’ego Benthama maszyneria władzy mogła
osiągnąć zamierzony efekt tylko w sytuacji, gdy byłaby w stanie produkować fikcję. Przecież zasadnicza strategia mistrza miała polegać na wytworzeniu w umysłach osadzonych wrażenia własnej wszechobecności.
Tylko wówczas można byłoby zrealizować marzenie Benthama o stałej i totalnej kontroli więźniów, na co słusznie zwrócił uwagę Miran
Božovič 1. Dlatego należy szczególnie przyjrzeć się jednej ze stosowanych przez mistrza technik, która została skrupulatnie przedstawiona
w pierwszym Postscriptum (1791). Zgodnie z fundamentalnym założeniem Benthama władza powinna być nieweryfikowalna. Mimo to kwestią czasu jest pojawienie się w końcu przebiegłego więźnia, który będzie
próbował poddać próbie spojrzenia mistrza (P1 81). W tym celu rozpocznie sprytnie od popełnienia jakiegoś nieznacznego, drobnego wykroczenia, za które nie będzie mu grozić jakaś szczególnie surowa kara,
w sytuacji gdyby został przyłapany przez strażników na gorącym uczynku. Jeżeli jednak nie doczeka się reakcji, podstępny pójdzie krok dalej
i popełni kolejne wykroczenie, tylko że tym razem już o nieco cięższym
charakterze. W ten sposób więzień będzie testował krok po kroku spojrzenie naczelnika Panoptykonu. Gdy ponownie nie spotka się z żadną
reakcją ze strony strażników, dojdzie do wniosku, iż nie podlega w tej
chwili obserwacji, bo mistrz albo spogląda w inną stronę, albo zajęty
jest właśnie prowadzeniem swoich ksiąg. W ten sposób przebiegłemu
więźniowi udałoby się znaleźć lukę w systemie zaprojektowanym przez
1 M. Božovič, An Utterly Dark Spot.
72
Benthama. Angielski filozof uznał, że taka sytuacja jest, niestety, nie do
uniknięcia, bo przecież oczywiste jest, że mistrz nie będzie w stanie obserwować równocześnie wszystkich więźniów. Jak więc należy postępować z takimi, szczególnie niebezpiecznymi, skazańcami? Stanowią oni
przecież poważne zagrożenie dla projektowanego mechanizmu dyscypliny i kontroli. Bentham zaproponował następujące rozwiązanie tego
problemu. Należy rozpocząć od zidentyfikowania opornych i krnąbrnych jednostek. Trzeba to zrobić możliwie szybko, a najlepiej, kiedy tylko trafią do panoptycznego więzienia. Dalej powinno się je poddawać
wnikliwej, drobiazgowej i nieprzerwanej obserwacji. Może to trochę
potrwać, ale trzeba być cierpliwym i spokojnie czekać, aż inwigilowani
skazańcy, zgodnie ze swoim planem, popełnią pierwsze, drobne przewinienie. Jednak wbrew temu, czego można by się spodziewać, nie należy wówczas pod żadnym pozorem reagować. Przeciwnie, trzeba zapisać
przebieg całego wydarzenia, a następnie cierpliwie oczekiwać na kolejne działania ze strony przebiegłego więźnia, który nabierze mylnego
przekonania, że nie jest obserwowany. Jeżeli są to występki niezgodne
z regulaminem, ale nie zagrażają jednak porządkowi w Panoptykonie,
spokojnie należy zanotować ich przebieg i w dalszym ciągu nie podejmować żadnych działań. Dopiero następnego dnia mistrz miałby odczytać podstępnemu więźniowi pełen opis jego przewinień wraz z karą,
jaka nieuchronnie go spotka. Skazaniec powinien też zostać ostrzeżony,
iż jeżeli podejmie podobne działania, kolejnym razem zostanie ukarany
znacznie surowiej. Co w ten sposób osiąga Bentham? Intuicja podpowiada, że należałoby natychmiastowo reagować i od razu karać więźniów za popełnione przez nich występki. Powyższy przykład świadczy
o tym, że stosowane przez niego strategie tylko pozornie przypominają tresurę. W rzeczywistości są one o wiele bardziej wyrafinowane.
W efekcie zalecanego postępowania wobec krnąbrnych więźniów brak
reakcji strażników na popełnione przewinienia przekształcony zostaje
ze znaku nieobecności spojrzenia mistrza w fikcyjny przejaw jego realności. Funkcjonariusze mogą więc już odstąpić od wnikliwej obserwacji podstępnego więźnia i oddać się swoim rutynowym działaniom. Jaki
byłby zatem efekt działania panoptycznej maszynerii fikcji? Božovič
73
dochodzi do wniosku, iż mistrz w zaprojektowanym przez Benthama
mikrokosmosie zyskałby wszelkie właściwości Boga ukrytego (Deus
absconditus). Zostaje przecież wyniesiony do rangi twórcy Panoptykonu, odrębnego świata rządzącego się swoimi surowymi prawami, który
stale skrywa się przed jego mieszkańcami. Mistrz ukryty w centralnej
wieży więzienia byłby nierealny, ale równocześnie stale wszechobecny,
wszechwidzący, wszechmocny i wszechwiedzący 2.
Zaskakiwać może zatem fakt, że to właśnie filozof, miłośnik prawdy, zdecydował się sięgnąć po fikcję jako zasadnicze narzędzie służące
wewnętrznej przemianie osadzonych. Czyż w jakiejś mierze, zamiast
pomagać jednostkom dostrzec światło prawdy, nie zamykałby ich ponownie w platońskiej jaskini? Bentham był jednak przede wszystkim
miłośnikiem tego, co użyteczne, a pragmatyczny stosunek do rzeczywistości sprawił, iż gotów był uruchomić mechanizmy dyscyplinarne,
które zapewne wielu filozofom wydałyby się skandaliczne. Skąd w nim
mimo to tak silne przekonanie w sprawczą moc fikcji?
Diabły, wiedźmy i chochliki
Wiele uwag i komentarzy dotyczących fikcji, które odnaleźć można
w pismach Benthama, zdaje się świadczyć o tym, że miał raczej zdecydowanie krytyczny stosunek do tego, co wyobrażone i nierealne. Na
kartach Wprowadzenia do zasad prawodawstwa i moralności (1780)
charakteryzował kobiety jako istoty żyjące w świecie wyobrażeń, fikcji,
które świadomie tworzą rozliczne pozory i złudzenia:
Wielu ludzi umie przybierać zewnętrzne pozory uczuciowości, doznając
w istocie bardzo mało uczuć. Płeć żeńska robi to z większą łatwością niż
męska. Stąd przysłowiowe powiedzenie o łzach kobiecych (WP 91).
Także na kartach tej samej rozprawy, konstruując typologię czynów
zabronionych przez prawo, wyróżnił odrębną kategorię przestępstw,
którą określił mianem przestępstw wielopostaciowych. Zaliczył do niej
dwa rodzaje szczególnie szkodliwych i niebezpiecznych działań. Pierwsza
2 Tamże, s. 11.
74
grupa polegałaby przede wszystkim na celowym „nadużyciu mowy”
(WP 300) w celu wprowadzenia rozmówcy w błąd, aby w ten sposób wyrządzić mu szkodę. Natomiast w drugim przypadku działania przestępcy
polegałyby na tworzeniu z premedytacją fikcyjnych obiektów, które miały
zwieść nieświadomą ofiarę, aby przynieść w ten sposób wymierną korzyść finansową sprawcy. Angielski filozof miał na myśli wówczas przede
wszystkim przestępstwa, takie jak: „1) zwykłe oszustwa, 2) fałszerstwa,
3) podszywanie się pod inną osobę, 4) krzywoprzysięstwo” (WP 300).
Liczne przykłady krytycznego nastawienia wobec fikcji i pozorów,
jakie odnaleźć można w pismach Benthama, nie powinny zaskakiwać,
gdyż jest to podejście właściwe refleksji o charakterze filozoficznym.
Od czasów jaskini Platona filozof jest bowiem zdeklarowanym wrogiem tworów wyobraźni oraz łudzących i zwodniczych wrażeń. W jego
przypadku negatywna postawa wobec tego, co fikcyjne, została jednak
dodatkowo wzmocniona przez bardzo dojmujące, osobiste doświadczenia. Przez większą część swojego życia cierpiał na chorobliwy i paraliżujący lęk przed duchami, czarownicami i diabłami. Może się to
wydawać dość zaskakujące, ponieważ był człowiekiem rozumu i nauki,
który powinien być przecież wolny od tego typu irracjonalnych przesądów. Bentham powtarzał kompulsywnie przed snem wszystkie znane
mu argumenty dowodzące, że duchy i podobne im istoty pochodzące
z ludowych baśni oraz legend nie istnieją. Te rozpaczliwe działania nie
przynosiły jednak pożądanych rezultatów. Bezsenność wywołana lękami
dręczyła go niemalże co noc. Kiedy tylko nadchodził mrok, wyobraźnia
powoływała do życia rozliczne demony, wiedźmy i gobliny. W jednym
z listów z dawnego klasztoru Ford Abbey w Dorset do przyjaciela pisze nawet, że jego nowa, wynajęta na rok posiadłość jest dość bogato
zaopatrzona w duchy (well stocked with ghosts) (C8 432). Ta zabawna
wypowiedź jest równocześnie wyrazem poczucia humoru i ironii Benthama, ale także rzeczywistych i głębokich lęków. We wspomnieniach dał
wyraz swojej bezsilności i desperacji: „Sprawa duchów stała się jedną
z udręk mego życia” (MC 8). Za swoje lęki i związane z nimi cierpienia
obwiniał służących, którzy mieli straszyć go duchami, gdy był jeszcze
małym dzieckiem (C12 303). Prześladowcy małego Jeremy’ego powołali
75
w tym celu do istnienia wiele wyobrażonych bytów, takich jak Tom
Dark, Rawhaed i Bloody Bones, zamieszkujących zakamarki posiadłości
Benthamów. Dokuczanie musiało sprawiać niemądrym piastunkom,
o których wspomina także Maria Ossowska, wiele uciechy 3. Udało im
się nawet przekonać małego chłopca, że właściciel pobliskiej gospody jest prawdziwym goblinem. Kolejne traumatyczne doświadczenie
związane było z teatrzykiem kukiełkowym, którego występ Bentham
miał okazję oglądać w wieku dziewięciu lat. Postaci, które wówczas
ujrzał, a więc Diabła i towarzyszącego mu Chochlika, miały później
wielokrotnie nawiedzać go w snach 4. Różnorodne wiedźmy, gobliny
i duchy nękały go nawet w trakcie jego pobytu w Oxfordzie, a szczególnie
podczas wędrówek do oddalonej w głębi ogrodu ubikacji 5. Ślady tych
przeżyć odnaleźć można także w jego notatkach dotyczących prawa
karnego. W szkicach do nowego kodeksu planował poddać penalizacji
wszelkie próby straszenia jednostek o delikatnej konstrukcji psychicznej
opowieściami o duchach albo wampirach. Ścigane miały być też wszelkie próby przerażenia kogoś przy pomocy „obiektów potwornych lub
zwyrodniałych” (TB/071/028/001). Takie, pozornie niewinne, działanie
prowadzić mogło bowiem, jego zdaniem, do mniej groźnych obrażeń
psychicznych (simple mental injury). Bentham porównywał to z sytuacją,
w której ktoś straszy kobietę w ciąży, że jej mąż zginął. W jednym z listów
do Étienne Dumonta, swojego szwajcarskiego przyjaciela i wydawcy,
przywołał także interesujący przypadek sądowy. Francis Smith zastrzelił
przez przypadek swojego znajomego, który przebrał się za ducha, żeby
go nastraszyć. Co ciekawe, Bentham, relacjonując wydarzenie sprzed
dziesięciu lat, zapamiętał błędnie werdykt sędziowski. Smith, wbrew
temu, co mniemał filozof, nie został uniewinniony, ale wręcz przeciwnie,
uznano go za winnego morderstwa (C9 103) 6.
3 M. Ossowska, Myśl moralna oświecenia angielskiego, Warszawa 1966, s. 342.
4 C. K. Ogden, Bentham’s Theory of Fictions, Routledge, London 2001, s. xi–xiv.
5 M. Ossowska, Myśl moralna oświecenia angielskiego, s. 341.
6 Więcej na temat Benthamowskiej teorii fikcji i próby oczyszczenia języka prawniczego z fikcyjnych terminów wprowadzających niepotrzebny zamęt i nieporozumienia
76
Opracowana przez Benthama strategia postępowania rozumu wobec
fikcyjnych bytów okazała się zatem zupełnie nieskuteczna. Stało się tak,
ponieważ, jak przekonuje Božovič, ludzie boją się duchów nie dlatego,
że wierzą w ich istnienie, ale właśnie dlatego, że wiedzą, iż one nie mają
prawa istnieć 7. Im bardziej zatem filozof starał się przekonać samego
siebie za pomocą litanii racjonalnych argumentów, że duchy nie istnieją,
tym bardziej umacniał w sobie obawy i lęki. W ten sposób paradoksalnie
uzyskiwał efekt przeciwstawny do zamierzonego, a wiedza i oświeceniowy rozum poniosły ostatecznie bolesną porażkę.
Ujmując ten powracający epizod z życia Benthama w kategoriach fenomenologicznych, można powiedzieć, że angielski myśliciel doświadczał
przez większą część swojego życia tego, jak byty uznane za fikcyjne i wyklęte przez oświecony rozum, czyli duchy, wiedźmy i diabły, mogą mieć
paraliżujący i wszechogarniający wpływ na rzeczywistość, mimo że nie
istnieją. Doświadczenie to miało również bardzo ważne konsekwencje
dla sposobu uprawiania przez niego refleksji filozoficznej. Potraktował
bowiem to, co fikcyjne, jako niezwykle istotne wyzwanie teoretyczne 8.
Dlatego też w swojej refleksji ontologicznej, zdaniem Božovicza, przeniósł punkt ciężkości z namysłu nad tym, co prawdziwe, na procesy
wzajemnego oddziaływania na siebie różnych rodzajów bytów. Interesowały go zatem niezmiernie wzajemne relacje i powiązania pomiędzy
fikcją a rzeczywistością.
Fundamentem ontologii Benthama jest założenie, że słowa stanowiące
część ludzkiego języka można podzielić na dwa rodzaje. Do pierwszej grupy zaliczył słowa (names) posiadające swoje odniesienie w rzeczywistości,
a więc takie, które wskazują określone ciała lub substancje posiadające
zob.: C. K. Ogden, Bentham’s Theory of Fictions; M. Ossowska, Myśl moralna oświecenia
angielskiego.
7 M. Božovič, An Utterly Dark Spot, s. 21–22.
8 Trzeba pamiętać o tym, że rozprawa The Theory of Fictions przypisana Benthamowi
i zamieszczona w tomie pod redakcją C. K. Ogdena jest w dużej mierze rekonstrukcją
przeprowadzoną na podstawie rozproszonych komentarzy, notatek oraz listów. Bentham
nie wydał żadnego osobnego traktatu poświęconego temu zagadnieniu (C. K. Ogden,
Bentham’s Theory of Fictions).
77
charakter materialny i dostępne ludzkim zmysłom. W drugiej grupie
znalazły się słowa nieposiadające swojego odniesienia w rzeczywistości. Wówczas należy mówić o bytach fikcyjnych. Kosmos angielskiego
myśliciela wydaje się być zatem ufundowany na niezwykle silnej i czytelnej opozycji. To, co najciekawsze, dzieje się jednak później. Okazuje
się bowiem, że Bentham poświęcił wiele czasu i energii na eksplorację
przestrzeni rozciągającej się pomiędzy bytami realnymi a fikcyjnymi. Bo
cóż począć z własnościami ciał i substancji albo z podstawowymi kategoriami geometrii, takimi jak sześcian, linia czy kula? Kolejny problem
wiąże się z różnego rodzaju kategoriami abstrakcyjnymi. Czy im też
nie należałoby nadać statusu bytów fikcyjnych? A cóż dopiero począć
z duszą ludzką czy istotami boskimi, które wymykają się ludzkiemu postrzeganiu? Jeżeli zaakceptowane zostanie istnienie siły wyższej, wówczas
konsekwentnie należy przyznać prawo do istnienia także aniołom, a wraz
z nimi i diabłom. Nie można też oczywiście zapomnieć o bytach, takich
jak wiedźmy czy gobliny. Granica pomiędzy tym, co fikcyjne i realne, zaczyna się niebezpiecznie zacierać. Słowa opisujące właściwości i kategorie
abstrakcyjne posiadają bowiem strukturę fikcji. Nie sposób wskazać ani
ruchu, ani sześcianu. Istnieją tylko poruszające się ciała i byty materialne
posiadające określony kształt. Bentham zmuszony został zatem do dopracowania wstępnej typologii. W efekcie pierwotny podział zaczął się
stopniowo rozpadać, a utylitarny mikrokosmos wypełniło wiele różnego
rodzaju bytów. Obok fizycznych (perceptible entities) (TF 7–9) powołał
także do życia byty abstrakcyjne (inferential entites) (TF 8–9), które nie
są dostępne zmysłom, ale ich istnienie można wywnioskować na drodze
logicznej analizy. Oprócz tego założył również istnienie bytów nadnaturalnych (superhuman entity), które muszą się objawiać człowiekowi,
ponieważ przekraczają możliwości poznawcze zarówno zmysłów, jak
i ludzkiego rozumu. Kolejną kategorię stanowią drugorzędne byty nadludzkie (subordinate superhuman entity), które mogą być zarówno dobre,
jak i złe (TF 9). Bentham wyróżnił także rozliczne byty bajkowe (fabulous
entities), takie jak czarownice czy jednorożce, które wyobraźnia ludzka
buduje ze znanych jej elementów. Wszystkie one istnieją niejako wbrew
rozumowi, a więc na przekór jego analizom, dowodom i argumentacji.
78
Za nic nie chciały opuścić wyobraźni zatrwożonego filozofa, a co za tym
idzie, także jego świata. Byty fikcyjne natomiast zostają uporządkowane
zgodnie ze stopniem oddalenia od bytów realnych. Każde ciało posiada swój określony kształt. Z tego względu pojęcia geometrii opisujące
formę bytów materialnych będą bytami fikcyjnymi pierwszego stopnia
(first order).
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że fundamentalna opozycja pomiędzy tym, co realne i fikcyjne, zaskakująco uległa osłabieniu, a próba
uporządkowania świata za jej pomocą dała efekt przeciwny do zakładanego. Wiele z tego, co realne, posiada własności fikcji, a rozum w końcu
zawodzi w obliczu konfrontacji z tym, co wyobrażone. Bentham ostatecznie uznaje konieczność posługiwania się słowami pozbawionymi
materialnego desygnatu. Zgodnie z przyjętą przez niego kategoryzacją,
dwa kluczowe dla jego filozofii słowa, a więc szczęście i użyteczność,
także odnosiły się do bytów fikcyjnych, które nie posiadały żadnego
odniesienia pod postacią ciała lub substancji obserwowalnych za pomocą
ludzkich zmysłów 9. Tak bowiem funkcjonuje język, konstatuje Bentham.
Nie ma innego wyjścia, jak tylko zaakceptować istnienie bytów fikcyjnych. Proponuje jednak dwie procedury, które mają pomóc czytelnikom
w identyfikacji fikcji. Jeżeli nie możemy się jej pozbyć (tak jak nie można
wyegzorcyzmować wszelkich duchów i wiedźm, mimo usilnych starań
rozumu), to należy nauczyć się ją rozpoznawać. Przedstawia zatem dwie
procedury: parafrazowanie z wykorzystaniem słów o bardziej konkretnym znaczeniu i badania nad etymologią abstrakcyjnych pojęć. Stało
się zatem coś nieoczekiwanego – być może nawet dla niego samego.
Otóż zasadnicze cięcie ontologiczne przestało już przebiegać pomiędzy
bytami realnymi a fikcyjnymi, a pojawiło się pomiędzy fikcją a tym, co
baśniowe i fantastyczne. Ostatecznie być może nawet nie jest ważne,
czy określony byt posiada status fikcyjnego lub realnego, ale czy ma on
użyteczny charakter i przyczynia się do większej szczęśliwości ludzkiego
ogółu 10. Dlatego byty fikcyjne uporządkowane zostały także zgodnie
z zasadniczymi kategoriami fikcji: logicznej, politycznej, poetyckiej,
9 P. Schofield, Bentham, s. 1–27.
10 Tamże, s. 27.
79
prawniczej i religijnej (TF 18). Bentham doszedł zatem do wniosku, iż
obok fikcji zwodniczych i szkodliwych są takie, które mają charakter
użyteczny, a więc nadają się do wykorzystania.
Znak doskonały
Pod koniec życia Benthama jego uczniowie zastanawiali się nad jakąś
stosowną formą upamiętnienia swojego mistrza i wieloletniego nauczyciela. Rozważano wykonanie kolejnego popiersia, zamówienie następnego portretu, a także wykonanie maski pośmiertnej. Sam Bentham
pozostawał jednak sceptyczny wobec wszystkich tych pomysłów, gdyż
zbytnio przypominały mu – pod względem swojej wewnętrznej struktury – fikcję. Obawiał się więc, że po jego śmierci pozostaną wyłącznie
jego wizualne reprezentacje nieposiadające żadnego realnego odniesienia, ponieważ on sam nie będzie już przecież realnie istnieć. Z tego
względu zdecydował się na bardzo radykalny i bezkompromisowy gest.
Postanowił przekształcić swoje własne ciało w znak doskonały, a więc
taki, w przypadku którego znaczące i znaczone niejako stopią się ze sobą
i staną jednym i tym samym.
Zmarł 6 czerwca 1832 r. w wieku osiemdziesięciu czterech lat. Oprócz
swoich rękopisów Uniwersytetowi Londyńskiemu zapisał także własne
zwłoki. W aneksie do ostatniej woli zatytułowanym B: Auto-Icon polecił
wykonawcom, na przekór religijnemu tabu, przeprowadzenie publicznej
sekcji zwłok. Uważał, że jego śmierć przyczyni się wtedy do rozwoju
nauki i zyska w ten sposób jakieś użyteczne dla społeczeństwa znaczenie.
Trzeba podkreślić, że był to niezwykle odważny i bezkompromisowy
krok jak na tamte czasy, świadczący o głębokim przekonaniu Benthama
o słuszności głoszonej przez niego filozofii utylitarnej. W pierwszej połowie XIX wieku otwieranie zwłok przeprowadzano bowiem praktycznie
wyłącznie na ciałach skazańców. Autopsję postrzegano wciąż jeszcze
jako kolejną karę, którą społeczeństwo wymierza przestępcy. Dla wielu
współczesnych Benthama musiała być to zatem dość zaskakująca, jeśli
nie szokująca, decyzja, ale to, co naprawdę ekscentryczne, miało dopiero
przyjść później. Angielski reformator w dalszej części aneksu nakazał
odpowiednie spreparowanie zwłok i wystawienie ich na widok publiczny
80
w gmachu Uniwersytetu Londyńskiego, którego był jednym z założycieli.
Zażyczył sobie, żeby jego ciało umieszczone zostało w pozycji, w której
wyglądałby na pogrążonego w rozmyślaniach. Wykonawcy testamentu
postąpili zgodnie z poleceniem zmarłego i dziś wciąż jeszcze można
obejrzeć Benthama siedzącego na krześle w szczelnie zamkniętej gablocie
ze szkła, którą Simon Critchley porównał do starodawnej budki telefonicznej 11, ustawionej w jednym z korytarzy Uniwersytetu Londyńskiego.
Angielski filozof dostojnie siedzi na krześle, ubrany jest w czarny garnitur,
a w ręce trzyma swoją ulubioną laskę.
Niestety, podczas preparowania głowy Benthama popełniono poważne błędy, w wyniku których twarz zmarłego uległa poważnemu zniekształceniu do tego stopnia, iż może rodzić w widzach niesmak i wstręt
czy nawet kojarzyć się z jakimiś postaciami z niskobudżetowych horrorów klasy B. Z tego względu postanowiono wymienić „prawdziwą” głowę na wykonaną uprzednio przez francuskiego artystę Jacquesa Talricha
możliwie wierną kopię z wosku 12. Božovič bez wątpienia ma rację, kiedy pisze, że w całym tym wydarzeniu jest coś niebywale ironicznego 13.
Cały wysiłek włożony w stworzenie znaku doskonałego ostatecznie poszedł więc na marne. Bentham przestał przypominać Benthama i przekształcił się w jednego z upiorów, których tak bardzo obawiał się przez
całe swoje życie. Wśród studentów i pracowników uczelni krąży nawet
legenda, iż nocą w gmachu uniwersytetu można spotkać jego ducha domagającego się godnego pochówku.
Jacques Lacan podczas siódmego seminarium (1959–1960) poświęconego
Erosowi i etyce wygłosił opinię, że w okresie oddzielającym Arystotelesa
i Freuda tylko Bentham zasługuje na uwagę. Angielski filozof został
wspomniany już podczas pierwszego spotkania, kiedy to Lacan kreślił
11 S. Critchley, The Book Of Dead Philosophers, Vintage Books, New York 2009, s. 165.
12 P. Szymaniec, Doczesne szczątki Jeremy’ego Benthama a zasada użyteczności. Prawa
osób zmarłych i stosunek do religii w Benthamowskim utylitaryzmie, w: Non omnis moriar: osobiste i majątkowe aspekty prawne śmierci człowieka: zagadnienia wybrane. T. 2,
red. J. Gołaczyński, J. Mazurkiewicz, J. Turłukowski, i D. Karkut, Wrocław 2015, s. 750–771.
13 M. Božovič, An Utterly Dark Spot, s. 10.
81
przed uczestnikami plan rozważań na rozpoczynający się właśnie semestr. Francuski psychoanalityk zaznaczył wówczas wagę odsłoniętej
przez Benthama dialektycznej relacji pomiędzy językiem a rzeczywistością 14. Docenił również podjęty przez niego wysiłek przemyślenia
fikcji jako czegoś więcej niż jedynie iluzji zasługującej na bezwzględne potępienie ze strony miłujących prawdę filozofów. Dla Benthama
bowiem to, co nierealne, stało się ważnym wymiarem rzeczywistości
posiadającym wyraźną autonomię. Lacan wypowiadał się o teorii fikcji
angielskiego filozofa z uznaniem graniczącym z entuzjazmem, jakie daje
się wyczuć z zapisu seminarium. Nie tylko porównał koncepcję Benthama z własną i przedstawił jako niezwykle odważną i przełomową próbę
skonfrontowania się z tym, co symboliczne. Simon Critchley zauważa
nawet, że Lacan potraktował go w sposób zaskakujący i wyjątkowo
wspaniałomyślny 15.
Z czasem stosunek Lacana do brytyjskiego filozofa stopniowo ulega zmianie. Bentham nie jest już autorem wyrafinowanej intelektualnie
teorii fikcji, ale staje się przede wszystkim utylitarystą, wobec którego
francuski psychoanalityk zdaje się utrzymywać zdecydowanie większy dystans. Co mogło być przyczyną tej zmiany? Podczas dwudziestego seminarium zatytułowanego Encore (czyli ‘jeszcze’) Lacan odszedł
od analiz strukturalistyczno-lingwistycznych porządku symbolicznego
i skoncentrował się szczególnie na opisie zjawiska rozkoszy. We wprowadzeniu zdecydowanie zdefiniował jouissance poprzez opozycję wobec
tego, co użyteczne: „Jouissance nie służy realizacji żadnych celów (ne sert
à rien)” 16. Nadmiar rozkoszy nie pełni w świecie człowieka żadnej funk14 M. D. Kesel, Eros and Ethics: Reading Jacques Lacan’s Seminar VII, SUNY Press,
Albany 2009, s. 60; S. Rodowicz-Ślusarczyk, Porażka, fikcja, piękno – ich funkcje w psychoanalizie, wykład wygłoszony 29 maja 2016 w ramach Forum Polskiego Pola Lacanowskiego
„Czym jest psychoanaliza?”, Warszawa, online: https://www.academia.edu/27673247/
Porazka-fikcja-piekno.wyklad_S.Rodowicz-Slusarczyk.pdf [dostęp: 12 kwietnia 2017].
15 S. Critchley, Ethics, Politics, Subjectivity: Essays on Derrida, Levinas and Contemporary French Thought, Verso, London 1999, s. 201.
16 J. Lacan, J.-A. Miller, On Feminine Sexuality: The Limits of Love and Knowledge,
Norton, New York 1998, s. 3.
82
cji 17. Tymczasem, zdaniem Benthama, człowiek dąży do przyjemności
w efekcie racjonalnej kalkulacji i zbilansowania ze sobą możliwych zysków i strat. Z nauczania Freuda wyłania się zdecydowanie odmienna
wizja jednostki. Zgodnie z fundamentalnymi założeniami psychoanalizy człowiek ulega pragnieniom i namiętnościom, których logika wykracza poza jakąkolwiek racjonalną analizę potencjalnych zysków i strat 18.
Rozkosz jest nadmiarem, który sprawia, iż człowiek działa bardzo często wbrew swoim najlepiej pojętym interesom. Jak pisze John Rajchman,
„To właśnie o jouissance Lacan mówi, że na nic się nie zda” 19. Tymczasem światopogląd radykalnego utylitarysty nakazuje wykluczyć mu ze
swojego świata rozkosz. Jeżeli sen jest tym, z czego powinniśmy zrezygnować, a odpoczynek i przyjemność powinny zostać ograniczone
do niezbędnego minimum, to jouissance jest czymś, co powinno zostać
bezwzględnie i bezzwłocznie usunięte. Paradoksalnie, kradnąc rozkosz
innym, doświadczać miał jej jedynie radykalny utylitarysta, projektując bez końca rozliczne techniki władzy i nadzorując funkcjonowanie
maszyn dyscypliny.
17 Tamże, s. 13.
18 M. D. Kesel, Eros and Ethics, s. 66.
19 J. Rajchman, Truth and Eros: Foucault, Lacan and the Question of Ethics, Routledge,
London 2013, s. 67.
6
Uszy Benthama
Ucho Dionizjusza (Orechccio di Dionisio) to grota znajdująca się w dawnych kamieniołomach w Syrakuzach na Sycylii. Zgodnie z legendą,
rozpowszechnianą m.in. przez Caravaggia, wydrążono ją za czasów
Dionizjusza Starszego (ok. 430–367 p.n.e.). Podejrzliwy tyran miał nakazać swoim robotnikom wykucie niszy akustycznej, która wzmacniałaby najcichsze dźwięki i umożliwiałaby w ten sposób podsłuchiwanie
przetrzymywanych w niej przeciwników politycznych 1. Jeżeli takie
rzeczywiście było zamierzenie twórców Ucha Dionizjusza, to udało się
je zrealizować. Zgodnie z pomiarami sycylijską grotę cechuje bowiem
unikalna, bo aż dwudziestosekundowa rewerberacja 2.
Duże nadzieje w rządach Dionizjusza Starszego pokładał nie kto inny
jak sam Platon. Uczeń Sokratesa chciał uczynić władcę Syrakuz pierwszym filozofem królem, który wcieliłby w życie jego wzniosłe idee o politycznej utopii. Zamiast wymarzonej Republiki za sprawą Dionizjusza
powstała jednak archetypiczna dystopia: „utopia zamienia się w swoje
przeciwieństwo, w szczegółowo zaplanowany koszmar” 3. Chorobliwa
podejrzliwość rzuciła się cieniem także na relację władcy z ateńskim
1 D. Zbikowski, The Listening Ear: Phenomena of Acustic Surveillance, w: Ctrl [Space]:
Rhetorics of Surveillance from Bentham to Big Brother, red. T. Y. Levin, U. Frohne i P. Weibel,
ZKM Center for Art and Media, Karlsruhe 2002, s. 33–49.
2 S. A. Cluett, Loud Speaker: Towards a Component Theory of Media Sound, Thesis
(Ph. D.), Princeton University, 2013, s. 73, online: http://dataspace.princeton.edu/jspui/
handle/88435/dsp01bc386j27h [dostęp: 23 lipca 2015].
3 J. Hoyles, The Literary Underground: Writers and the Totalitarian Experience,
1900–1950, St. Martin Press, New York 1991, s. 75.
84
filozofem. Dionizjusz nabrał z czasem silnego przekonania, że Platon jest
uczestnikiem ukartowanego przez przeciwników politycznych spisku,
którego celem jest obalenie prawowitego władcy. Z tego względu Ucho
Dionizjusza można traktować także jako symbol porażki platońskiego
projektu. Lepiej widzieć w nim jednak ucieleśnienie napięcia, które da
się wyczuć także w przypadku panoptycznej maszynerii władzy, wynikającego z silnych związków pomiędzy władzą autorytarną a myśleniem
utopijnym.
Wzmianka o Uchu Dionizjusza pojawia się w listach o Panoptykonie Jeremy’ego Benthama: „Mam nadzieję, że żaden krytyk posiadający
więcej wiedzy niż uczciwości nie porówna niesprawiedliwie domu dozoru (inspection-house) do ucha Dionizjusza” [podkreśl. – J.B.] (PN 66).
Powyższa uwaga świadczy o tym, że antyczna architektura audialnej
inwigilacji była mu doskonale znana. Bentham był jednak zdania, że
Panoptykon nie ma wiele wspólnego z Uchem Dionizjusza, a podobieństwo łączące oba karceralne projekty jest jedynie bardzo powierzchowne.
W przypadku sycylijskiej groty ma się bowiem do czynienia z działaniem,
które z osoby sprawującej władzę czyni szpiega (PN 66). Dlatego uważał, że porównanie Panoptykonu do Ucha Dionizjusza byłoby wysoce
niesprawiedliwe dla jego projektu. Więźniowie Panoptykonu, w przeciwieństwie do osób zamkniętych w sycylijskiej grocie, mieliby świadomość tego, że podlegają bezustannej inwigilacji. Jakby tego było mało,
Bentham podkreślał, że celem działania panoptycznej maszynerii jest
przecież „sprawić, aby więźniowie nie tyle podejrzewali, ale mieli pewność, że cokolwiek uczynią, będzie wiadome” (PN 66). W związku z powyższym, jak dowodził, w odniesieniu do więzienia jego projektu nie
można mówić o szpiegowaniu. Działania podejmowane przez strażników przedstawiał jako nadzór (monitor), którego celem byłoby natychmiastowe wykrycie (detection) prowadzące konsekwentnie do skutecznej
prewencji (prevention). Celem władcy szpiega jest natomiast „dotrzeć do
sekretnych zakamarków serca” (PN 66). Tymczasem mistrz Panoptykonu postrzega jednostkę, nad którą sprawuje pieczę, przede wszystkim
jako pustą formę. Dlatego też Bentham podkreślał, że strażnicy powinni się skoncentrować przede wszystkim na „działaniach widocznych
85
[podkreśl. – J.B.]” (PN 66). Pozostawia ferowanie wyroków dotyczących „myśli i fantazji odpowiedniemu sądowi na wysokościach” [podkreśl. – J.B.] (PN 66) 4. Życie wewnętrzne więźniów nie powinno być
przedmiotem zainteresowania strażników.
Angielski filozof wykorzystał zatem w swoich rozważaniach Ucho
Dionizjusza jako negatywny punkt odniesienia, który za pomocą gry różnic miał mu pozwolić dokładniej opisać istotę panoptycznej maszynerii
kontroli i inwigilacji. Ze względu na swoje pragmatyczne nastawienie do
rzeczywistości nie wykluczył wykorzystania podobnej technologii, jaką
zastosowali twórcy sycylijskiej groty. Nie ma pewności, ale być może
to właśnie pod wpływem legendy o Uchu Dionizjusza zdecydował się
wprowadzić w Panoptykonie, obok surowego reżimu skopicznego, także
niezwykle wyrafinowany system audialnej kontroli zgodny z założeniami, jakie przyjął, projektując więzienie doskonałe. Liczne szczegóły
dotyczące funkcjonowania tej technologii przestawił zarówno w listach
o Panoptykonie, jak i w pierwszej części Postscriptum.
Panaudicon
Bentham, przedstawiając w listach o Panoptykonie projekt nowego,
postępowego więzienia, zakładał, że każda cela połączona będzie z centralną wieżą inspektora oddzielną cynowa rurą (tin tube) (PN 41). Dzięki
niej strażnik, przykładając ucho do odpowiedniej tuby, będzie mógł
wychwycić nawet najmniejszy szept (PN 41) każdego z więźniów. Rury
miały być tak wykonane, żeby wzmacniając dźwięk, umożliwiać jego
przenoszenie na dużą odległość. Równocześnie zaprojektowany system
pozwalał inspektorowi komunikować się ze skazańcami bez konieczności opuszczania swojej wieży i tym samym nadwyrężania gardła
(PN 41). W ten sposób wnętrze Panoptykonu wypełniałaby złożona
4 Angielski filozof, wbrew interpretacji przedstawionej przez Božovicza, nie był
zainteresowany zrekonstruowaniem za pomocą Panoptykonu istoty boskiej. Mistrzowi
Panoptykonu brakowało bowiem jednego z kluczowych przymiotów boskości – nie był
wszechwiedzący. W tym dziwnym świecie bez prywatności Bentham pozostawia jednostce odrobinę wolności, czyli jej wewnętrzne ja, które zgodnie z duchem liberalizmu
jest przestrzenią niedostępną władzy.
86
sieć rur komunikacyjnych (conversation-tubes), która podtrzymywałaby, ustanowiony za pomocą spojrzenia, dystans pomiędzy więźniami
i inspektorem. Bentham przedstawił to niezwykle opresyjne rozwiązanie w charakterystyczny dla siebie sposób, czyli z wykorzystaniem
humanitarnej retoryki, która pozwoliła mu osłabić wątpliwości, jakie
mogłyby zrodzić się w czytelniku w trakcie lektury. Opisując możliwe
zastosowanie modelu panoptycznego w przypadku instytucji takiej jak
szpital, podkreślał, że dzięki systemowi rur komunikacyjnych ciężko
chory pacjent nie będzie musiał podnosić głosu, żeby wezwać pomoc
lub przedstawić swoją prośbę lekarzowi (PN 62).
System nadzoru akustycznego miał jeszcze jedną bardzo istotną zaletę.
Pomagał rozwiązać jeden z kluczowych problemów projektowych, z jakim zmagał się jego twórca. Lepiej, żeby głos inspektora nie rozchodził
się w sposób niekontrolowany we wnętrzu Panoptykonu. W przeciwnym
razie więźniowie wiedzieliby, że uwaga inspektora jest rozproszona rozmową z jednym z osadzonych (PN 41). Angielski filozof konsekwentnie
dążył zatem do tego, żeby w jak największym stopniu zindywidualizować
wszelką komunikację. Od tej pory wszystkie polecenia i ostrzeżenia ze
strony inspektora docierałyby tylko i wyłącznie do ich adresata.
System rur komunikacyjnych zwiększał też efektywność inwigilacji,
ponieważ pozwalał w pełni wykorzystać potencjał ludzkiego umysłu.
Bentham rozdzielił bowiem za jego pośrednictwem uwagę inspektora, który mógł teraz równocześnie uważnie słuchać tego, co dzieje się
w jednej z cel, jak i bacznie obserwować pozostałych więźniów. Ważnym
uzupełnieniem sieci przewodów dźwiękowych był system dzwonków
alarmowych, który informował zamkniętego w wieży inspektora o ruchu więźniów we wnętrzu Panoptykonu (PI 92). Drzwi prowadzące do
kolejnych sekcji i pomieszczeń zostały tak zaprojektowane, aby przy ich
otwarciu dzwonki ostrzegawcze sygnalizowały strażnikom przybycie lub
wyjście więźnia (PI 88, 91). Bez wątpienia Bentham urzeczony był wielofunkcyjnością i efektywnością nowego rozwiązania. Dzięki systemowi
rur i tub dźwiękowych nie byłoby żadnych opóźnień w komunikacji,
gdyż następowałaby ona w czasie rzeczywistym. Inspektor, dostrzegając
jakieś podejrzane lub niezgodne z regulaminem działania, mógł w każdej
87
chwili natychmiast zareagować i upomnieć niesfornego więźnia. Spojrzenie, dźwięk i głos współpracowałyby zatem harmonijnie ze sobą, żeby
osiągnąć najwyższy z możliwych stopień kontroli i dyscypliny. Dlatego
też Miran Božovič we wstępie do wybranych pism Benthama poświęconych Panoptykonowi pisze: „W panoptykonie władza sprawowana
jest przy pomocy spojrzenia i głosu, które zostają zdesubiektywizowane,
a więc oderwane od ich posiadacza” 5. Katie Hemsworth i Seth Cluett ze
względu na stopień zaawansowania, złożoność i nowatorski charakter
rozwiązań zastosowanych przez angielskiego filozofa uznali, że cały
system powinien otrzymać swoją osobną nazwę – Panaudicon 6.
Akuzmatyczny głos władzy
Michel Foucault nie poświęcił w Nadzorować i karać zbyt wiele miejsca
audialnym technikom władzy 7. Krótką uwagę dotyczącą zaprojektowanego przez Benthama systemu rur dźwiękowych można odnaleźć
dopiero w jednym z przypisów:
5 M. Božovič, An Utterly Dark Spot, s. 11.
6 K. Hemsworth, Carceral Acustemologies. Historical Geographies of Sound in a Canadian Prison, w: Historical Geographies of Prisons: Unlocking the Usable Carceral Past,
red. K. M. Morin i D. Moran, Routledge, London – New York 2015, s. 21; S. Cluett, Loud
Speaker, s. 69. Bentham był bez wątpienia zafascynowany możliwościami nowej technologii audialnej. Jeszcze w listach o Panoptykonie proponował także wykorzystanie rur
dźwiękowych do usprawnienia komunikacji pomiędzy służącymi a gospodarzami domu.
Tradycyjnie wykorzystywano do tego celu dzwonek, który pozwalał przywoływać w razie
potrzeby służbę nawet z najdalszych zakątków, ale było to rozwiązanie niedoskonałe. Dlatego Bentham uznał, że system rur dźwiękowych korzystnie wpłynie na zwiększenie wydajności pracy wykonywanej przez osoby zatrudnione do sprzątania, gotowania posiłków
i pomagania w czynnościach domowych. Oczywiście, przedstawia on to dyscyplinujące
rozwiązanie w charakterystyczny dla siebie sposób, czyli jako niezwykle korzystne dla
jednostek mających podlegać kontroli. Dowodzi, iż służący nie będą musieli już więcej
wspinać się niepotrzebnie trzy lub cztery piętra tylko po to, żeby otrzymać polecenie wykonania czegoś w kuchni (PI 84). Przedstawia nawet czytelnikowi opis tego, jak mogłoby
dokładnie wyglądać takie rozwiązanie: „W pokoju pana pozłacane usta stanowić mogłyby
ozdobny dodatek do mebli” (PI 84). Wiadomo, że po powrocie z Rosji taki system rur do
komunikacji ze służbą zamontował w swoim domu Samuel, młodszy z braci Benthamów.
7 Na to puste miejsce w analizie Foucaulta zwraca uwagę także Lauri Siisiäinen
w pracy Foucault and the Politics of Hearing: „W ujęciu Foucaulta ‘audialno-soniczna’
88
Bentham w pierwszej wersji Panopticonu wyobrażał sobie także nadzór
akustyczny za pomocą rur przeprowadzonych z cel do wieży centralnej.
Zrezygnował z tego pomysłu w Postscriptum, być może dlatego, że nie
mógł wprowadzić dyssymetrii i zapobiec, by więźniowie słyszeli nadzorcę
równie dobrze, jak on ich słyszał 8.
Angielski filozof dołożył wszelkich starań, żeby spojrzenia władzy
nie sposób było odwzajemnić. Tymczasem technologia, jaką miał do
swojej dyspozycji, rzeczywiście nie gwarantowała pełnej dyssymetrii
komunikacji. Zaproponowany w listach system rur dźwiękowych mógł
bowiem umożliwić więźniom podsłuchiwanie tego, co dzieje się w centralnej wieży. O tym, iż rzeczywiście Bentham obawiał się takiej sytuacji,
część panoptycznego aparatu władzy jest nieobecna. Jednakże, kiedy powrócimy do
pierwotnego schematu Benthama, możemy zobaczyć wyraźnie, że tak nie jest. Bentham
przywiązuje dużą wagę do dźwięku i percepcji sonicznej. Wykorzystuje specjalne narzędzie przewodzące i wzmacniające dźwięk, czyli cynkowe rury łączące pomieszczenie
inspektora z poszczególnymi celami” (L. Siisiäinen, Foucault and the Politics of Hearing,
Routledge, London 2012, s. 57). Foucault wyraźnie uległ fascynacji pracą panoptycznego spojrzenia i rozkładając projekt Benthama, w zasadzie cały nacisk położył na kolejne
zjawiska związane z wizualnością. Interesowało go przede wszystkim widzenie, ekspozycja i niewidoczność. W swojej analizie zwrócił uwagę na to, co zostaje wyeksponowane
dzięki światłu lub zasłonięte przez wprowadzenie mechanizmów blokowania spojrzenia.
Zgodnie z wykładnią przyjętą w Nadzorować i karać to przede wszystkim wszechobecne
spojrzenie władzy bez twarzy prowadzi do dobrowolnego samoujarzmienia: „Widzialność jest pułapką” (M. Foucault, Nadzorować i karać, s. 195). To przede wszystkim separujące i indywidualizujące spojrzenie ma produkować podporządkowanie. Jak pisze
Siisiäinen: „Jeżeli przyjrzymy się interpretacji Foucaulta, to dostrzeżemy przede wszystkim silny nacisk na centralizację tego co ‘optyczno-wizualne’ w opisie funkcjonowania
tego aparatu władzy. Foucault nie tylko podkreśla znaczenie niewidzialnej widzialności
(tzn. doświadczenia iluzji bycia bezustannie widzianym przez spojrzenie, które pozostaje niewidocznym), ale wysuwa znacznie silniejszy i wymagający argument. Twierdzi że
mamy do czynienia z formą władzy, która jest w sposób czysty i wyłączny ugruntowana jedynie na optyce i widzialności” (L. Siisiäinen, Foucault and the Politics of Hearing,
s. 56). Dlatego też Carolyn Birdsall, autorka pracy Nazi Soundscapes, określa przedstawioną przez Foucaulta w Nadzorować i karać wykładnię jako skopocentryczną (scopocentric) (C. Birdsall, Nazi Soundscapes: Sound, Technology and Urban Space in Germany,
1933–1945, Amsterdam University Press, Amsterdam 2012, s. 131).
8 M. Foucault, Nadzorować i karać, s. 197, przypis nr 4.
89
świadczą wątpliwości, jakim daje wyraz podczas opisu systemu ogrzewania i klimatyzacji sal więziennych. Zastanawiał się, czy więźniowie
nie wykorzystają go do komunikacji między sobą (PI 114–115). Foucault
miał rację jednak tylko częściowo. Bentham rzeczywiście wycofał się
z pierwotnego projektu, ale wyłącznie po to, żeby poddać go wielu dalszym modyfikacjom i intensywnej rozbudowie 9.
Pierwsza reorganizacja systemu rur dźwiękowych dotyczy wprowadzenia w miejsce centralnego punktu obserwacji wielu zakrytych galerii
dla strażników. Każdy, nawet niezbyt doświadczony architekt, przeglądając przedstawione w listach plany, zapewne bardzo szybko wychwyciłby
błąd popełniony przez Benthama, który mógł wynikać z tego, że nie był
on przyzwyczajony do myślenia przestrzennego. Skuteczną inwigilację
więźniów można prowadzić wyłącznie w przypadku cel znajdujących się
na tym samym poziomie co obserwujący. Ustanowienie jednego punktu
kontroli czyni cały system wysoce nieskutecznym i nieefektywnym. Im
większa różnica poziomów, tym bardziej w więziennych celach rośnie
obszar martwego pola, które znajduje się poza nadzorem inspektora.
Dlatego też Bentham zmuszony został w Postscriptum (1791) do odejścia
9 Zob. P. Schofield, Bentham, s. 75–76. Foucault bardzo konsekwentnie trzymał się
swojej wykładni. Na szczególną uwagę zasługuje w tym kontekście rozmowa, jaką przeprowadzili z francuskim badaczem Jean-Pierre Barou i Michelle Perrot. Tekst wywiadu
opublikowano w 1977 r. pod znamiennym tytułem L’Oeil du Pouvoir (czyli „Oko władzy”)
jako wprowadzenie do pism Benthama Le Panoptique. W pewnym momencie rozmowy
Perrot wspomina o wynalezionym przez Benthama systemie nadzoru audialnego: „czytelnik jest pod wrażeniem technik władzy wykorzystanych w Panoptykonie. Zasadniczo jest
to przede wszystkim spojrzenie, ale także i mowa, ponieważ wykorzystano także słynne
‘rury cynkowe’, ten niezwykły wynalazek, łączący głównego inspektora z każdą z cel […]”
(M. Foucault, The Eye of Power, w: Power/Knowledge: Selected Interviews and Other Writings, 1972–1977, Pantheon Books, New York 1980, s. 154). Rozmówca Foucaulta starał się
wyraźnie nieco inaczej rozłożyć akcenty i przywrócić zachwianą równowagę pomiędzy
widzeniem i słuchaniem. Tymczasem autor Nadzorować i karać zachowuje się, jakby nie
usłyszał tych słów i całkowicie je zignorował. Całkowicie niewzruszony, powtarza uparcie
zasadniczą tezę swojej analizy: „Nie ma powodów, aby sięgać po broń, stosować przemoc,
czy środki przymusu bezpośredniego. Wystarczy spojrzenie; spojrzenie kontrolujące,
które ostatecznie zostanie uwewnętrznione przez każdą jednostkę przekształcając ją we
własnego nadzorcę” (tamże, s. 155).
90
od pierwotnego założenia i wprowadzenia we wnętrzu centralnej wieży
dodatkowych kondygnacji. W efekcie tej zasadniczej zmiany inwigilacja
mogłaby być prowadzona z różnych wysokości. Jak to często jednak bywa,
rozwiązanie jednego problemu rodzi kolejne komplikacje. Bentham
musiał zatem zaprojektować sposób skutecznej komunikacji pomiędzy strażnikami znajdującymi się na kolejnych galeriach a głównym
inspektorem. Jakiekolwiek głośne wołania i krzyki ze zrozumiałych
przyczyn nie były zadowalającym rozwiązaniem tego problemu. Dlatego
zdecydował się wprowadzić kolejną sieć rur dźwiękowych, które tym
razem pozwalały na „prowadzenie rozmów z podległymi inspektorami”
(PI 84). To, co jeszcze niedawno było zaletą systemu audialnej kontroli,
czyli indywidualizacja komunikacji, nieoczekiwanie stało się dość istotną
przeszkodą. Bez trudu można bowiem sobie wyobrazić sytuację, kiedy
to główny inspektor będzie chciał szybko zaalarmować większą grupę
osób. Wówczas musiałby za każdym razem powtarzać te same słowa
każdemu poszczególnemu strażnikowi, co oznaczałoby oczywiście stratę
niezwykle cennego czasu. Dlatego Bentham zastanawiał się nad tym,
jak łączyć ze sobą poszczególne rury dźwiękowe, żeby inspektor mógł
wydawać równocześnie polecenia całej grupie podległych strażników 10.
Druga korekta systemu kontroli audialnej wprowadzona w Postscriptum dotyczyła komunikacji pomiędzy mistrzem a osadzonymi.
Benthamowi wyraźnie zależało na utrzymaniu możliwości prowadzenia
rozmowy z więźniami i przekazywania im instrukcji i rozkazów władzy.
Napisał, że w tworzeniu systemu rur komunikacyjnych, które mają
umożliwić rozmowę pomiędzy mistrzem a więźniami, należy wykorzystać „te krótsze” (PI 84). Niestety nie wyjaśnił, czym się kierował,
wprowadzając taką modyfikację. Trzeba zatem spróbować wyobrazić
10 Dlatego też być może Foucault nie angażuje się w jakąś szczególnie drobiazgową
analizę systemu nadzoru akustycznego i woli przeciąć sprawę jednym przypisem. Inaczej
musiałby uwikłać się w rozważania, które modyfikowałyby nieco kluczowe założenie
jego analizy, a ta traciłaby tym samym na swojej sile. W Postscriptum uprzywilejowana
pozycja inspektora ulega rozproszeniu. Zamiast bezcielesnym okiem Boga staje się bardziej zwyczajnym inspektorem koordynatorem, do którego spływają raporty pozostałych
strażników.
91
sobie różnicę, jaka mogłaby wynikać z ich zastosowania. Być może odpowiednio krótsze rury dźwiękowe nie kończyłyby się, w przeciwieństwie
do pierwotnego rozwiązania, w celach skazańców, tylko w odpowiedniej
odległości od krat. W ten sposób więźniowie nie mogliby przyłożyć
do nich uszu i podsłuchiwać strażników. W zamyśle Benthama rury
mogły być zwieńczone czymś w rodzaju tuby. Wówczas utracona zostałaby możliwość podsłuchiwania więźniów, ale wciąż można by nie
tylko przekazywać im bezpośrednio rozkazy i upomnienia, ale także
prowadzić z nimi rozmowy.
Oczywiście takie rozwiązanie łamałoby jedną z fundamentalnych
zasad leżących u podstaw panoptycznego projektu. Pozostali więźniowie
widzieliby i słyszeli doskonale, że strażnik zajęty jest rozmową z jednym
z nich. Należy jednak pamiętać, że w przypadku Postscriptum Bentham
rezygnuje z jednego oka władzy. We wnętrzu wieży znajduje się teraz
grupa strażników, którzy pod kierunkiem naczelnika równocześnie
obserwują skazańców. W ten sposób, za pomocą rozbudowanego systemu kontroli audialnej, Bentham przekształcił w Postscriptum wieżę
strażniczą w nowoczesny pokój kontrolny (control room) 11. Ze względów
bezpieczeństwa pomieszczenie, w którym przebywać miał mistrz Panoptykonu, zostało odcięte od zewnętrznego świata. Cały projekt podporządkowano zasadom efektywności i centralizacji, a kontakt z obiektami
kontroli i dyscypliny został zapośredniczony przez technologię. Dzięki
tubom dźwiękowym do odizolowanego od osadzonych mistrza spływałyby bezustannie ustne raporty dotyczące aktualnej sytuacji we wnętrzu
Panoptykonu. Na ich podstawie miały być prowadzone szczegółowe
analizy i podejmowane strategiczne decyzje. Zwiększenie dystansu sprzyjałoby równocześnie chłodnej kalkulacji, osłabiając moralne doświadczenie empatii. Z tych względów pomieszczenie zaprojektowane przez
Benthama przypomina kontenery, w których przebywają operatorzy
dronów 12, czy pokoje wypełnione komputerowymi monitorami służące
11 M. Dean, The Constitution of Poverty: Towards a Genealogy of Liberal Governance,
Routledge, London 2013.
12 G. Chamayou, A Theory of the Drone, The New Press, New York 2015, s. 40.
92
do stałej obserwacji za pomocą sieci kamer monitoringu oplatającej
przestrzeń miejską 13.
Ostatecznie powstawałaby sieć o charakterze mieszanym i złożonym
z dwóch oddzielnych rodzajów rur. Bentham był bardziej przywiązany
do systemu kontroli audialnej, niż wynikałoby to z analizy Foucaulta.
Być może widział w nim o wiele większy potencjał niż francuski badacz.
Podkreślał, że dzięki nowemu systemowi „na wezwanie wydobywające
się z tuby (speaking-trumpet) nawet najbardziej oddalony więzień stawi
się na przedzie celi” (PI 85). Uznał, że inspektor musi mieć możliwość
natychmiastowego wydawania rozkazów i wzywania obserwowanych,
którzy mają obowiązek zgłosić się na jego wezwanie. Doskonale rozumiał
sens tego dyscyplinującego mechanizmu. Na komendę wydaną przez
inspektora więzień musiałby porzucić wszystko i natychmiast stawić się
przy kracie. W każdej chwili mógł rozlec się bezcielesny głos mistrza,
przed którym nie można się skryć i którego nie sposób w żaden sposób
uciszyć. Można z łatwością wyobrazić sobie zasadniczy i zniekształcony
przez cynkowe rury męski głos akuzmatyczny (la voix acousmatique) 14,
czyli głos, który nie jest osadzony w konkretnym punkcie przestrzeni
i nie posiada wsparcia w rzeczywistości 15, ale wypełnia więzienną celę.
Bentham myślał być może nieco szerzej o nadzorze akustycznym niż
Foucault. Chodziłoby zatem nie tylko o podsłuchiwanie więźniów, ale
także o sprawowanie hegemonii audialnej w przestrzeni Panoptykonu.
Jak pisze Božovič: „głos, którego źródło pozostaje niewidoczne, w sposób
naturalny zyskuje szczególne moce; z naszej perspektywy obdarzony
zostaje najczęściej boskimi atrybutami” 16.
13 C. Norris, From Personal to Digital. CCTV, the Panopticon, and the Technological
Mediation of Suspicion and Social Control, w: Surveillance as Social Sorting: Privacy, Risk,
and Digital Discrimination, red. D. Lyon, Routledge, London – New York 2003, s. 249–281.
14 M. Chion, The Voice in Cinema, Columbia University Press, New York 1999.
15 S. Žižek, Patrząc z ukosa: do Lacana przez kulturę popularną, przeł. J. Margański,
Warszawa 2003.
16 M. Božovič, An Utterly Dark Spot, s. 12.
93
Infrastruktura kontroli tłumu
Rankiem 23 września 1793 r. Bentham wraz ze swoim młodszym bratem
Samuelem byli świadkami naukowego eksperymentu zorganizowanego przez Charlesa i Johna Wyattów, właścicieli mieszczącej się w centralnym Londynie manufaktury wytwarzającej rury cynowe (tin tubes).
Doświadczenie przebiegło zgodnie z oczekiwaniami. System rur pozwolił na przeprowadzenie rozmowy pomiędzy osobami oddalonymi od siebie na 366 stóp (czyli około 111 metrów). Eksperyment musiał
wywrzeć na Benthamie duże wrażenie 17, bo od razu postanowił wykorzystać potencjał nowej technologii. W liście z 10 listopada do Evana
Nepeana, podsekretarza w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, przedstawił szczegółowy projekt instalacji systemu rur dźwiękowych, który
miał ułatwić komunikację członkom rządu.
Także w liście do Nepeana Bentham postulował utworzenie złożonej
sieci tub dźwiękowych łączących nie tylko kolejne ministerstwa, ale też
oplatających całe miasta. Rury komunikacyjne (conversation-tubes) miały
umożliwić prowadzenie na nieograniczoną odległość tajnej komunikacji (C4 485). Byłoby to wykonalne dzięki wprowadzeniu przez Benthama punktów przejściowych (intermediate stages). W efekcie powstałoby
coś w rodzaju usieciowionego głuchego telefonu, w którym rolę węzłów komunikacji pełniłyby stanowiska konwersacyjne (ConversationPosts). Angielski reformator przedstawiał swój projekt przede wszystkim
jako dogodne narzędzie sprawowania kontroli i utrzymywania porządku publicznego. Sieć pozwalałaby na szybkie przekazywanie rozkazów
oddziałom wojska, co byłoby niezwykle istotne w przypadku nagłego
zbiorowiska, które mogłoby zagrozić budynkom rządowym. Bentham
był ciągle pod wrażeniem niedawnych, niezwykle dramatycznych wydarzeń, jakimi były Rozruchy Gordona. Możliwość natychmiastowej komunikacji stanowiła dogodną alternatywę dla stałej i widocznej obecności
wojska w pobliżu kompleksu rządowego. Audialna infrastruktura kontroli mogła się też okazać bardzo przydatna w przypadku nowych miast
17 Zaproszenie na eksperyment z „przenoszeniem dźwięku poprzez rury” wystosowane przez Wyatta do Benthama znajduje się w korespondencji angielskiego filozofa
(C4 480). Przebieg całego eksperymentu został opisany przez niego w krótkiej notatce
z 10 listopada 1793 r. (TB/106/007/001).
94
przemysłowych, które szczególnie narażone były na zamieszki. W dalszym etapie rozwoju, marzył Bentham, siecią rur dźwiękowych można
by połączyć ze sobą nawet tak odległe miasta jak Londyn i Dover i w ten
sposób wykorzystać ją do efektywnej obrony wybrzeża przed inwazją.
Oczywiście zawsze istniało niebezpieczeństwo, że uczestnicy zamieszek
lub wrogie wojska celowo uszkodzą którąś z rur i w ten sposób uniemożliwią komunikację. Dlatego doradzał, żeby całą infrastrukturę służącą
kontroli audialnej ukryć przed obywatelami, najlepiej głęboko w ziemi.
W ten sposób stanie się nie tylko trudno dostępna, ale także niewidoczna. Spodziewał się, że prace na tak zakrojoną skalę z pewnością spotkają się z zainteresowaniem pobliskich mieszkańców, dlatego proponował,
aby wszystkich ciekawskich celowo wprowadzać w błąd i rozpowszechniać informacje, iż są to tylko rury wodne. Można nawet połączyć ze sobą
obie te technologie i rury dźwiękowe poprowadzić we wnętrzu wodociągów. Wtedy rury wodne stanowiłyby dodatkową ochronę.
Archeologia technologii audialnych
Rury dźwiękowe nie były jedyną technologią audialną, która mogła
stać się dla Benthama inspiracją dla stworzenia panaudialnego systemu
audialnej kontroli i inwigilacji. Po opisaniu przebiegu eksperymentu
z rurami dźwiękowymi zastanawiał się także nad tym, jaką nazwę można
by nadać temu wynalazkowi (TB 106/007/001). Zanotował sobie trzy
propozycje do rozważenia: Telacoustic (z gr. τηλε, daleko), Cryptacoustic (z gr. μουπττον, ukryte) lub Cryptaphonic. Zależało mu bowiem
na wyraźnym odróżnieniu nowej technologii audialnej od znanych
już szerzej Speaking Trumpets zwanych także Stentorophonic. Bentham
prawdopodobnie miał na myśli dzieło Samuela Morlanda (1625–1695).
Angielski wynalazca amator uchodzi za twórcę pierwowzoru dzisiejszego megafonu, który współcześni określili jako Tuba Stentoro-Phonica.
Morland proponował, żeby wykorzystać jego wynalazek w komunikacji
pomiędzy statkami oraz jako formę alarmu mającego pomagać w ujęciu
włamywaczy 18. Benthama mógł zainteresować regulacyjny potencjał
18 L. E. Schmidt, Hearing Things: Religion, Illusion, and the American Enlightenment,
Harvard University Press, Cambridge – London 2000, s. 113.
95
wzmacniającej głos tuby. Już sam Morland zachwalał ją jako doskonałe
narzędzie kontroli i nadzoru nad setkami robotników, którym można
wydawać polecenia bez konieczności zmieniania swojego miejsca 19.
Dla Benthama liczyło się jednak to, że w przypadku rur dźwiękowych
nie trzeba było podnosić głosu, co oczywiście wykluczałoby prowadzenie
jakichkolwiek poufnych rozmów.
Zapewniając czytelnika, że zaprojektowany przez niego system rur
i tub doskonale spełni swoją funkcję, wskazuje na powszechnie znane
przecież przemawiające figury (speaking figures) (PI 84). Cóż takiego
dokładnie mógł mieć na myśli? Niestety pozostaje jedynie snuć domysły.
W drugiej połowie lat osiemdziesiątych XVII wieku kilku europejskich
inżynierów i wynalazców, niezależnie od siebie, opracowało technologię,
która odpowiadałaby określeniu, jakim posłużył się angielski filozof.
Z osobistych notatek pozostawionych przez niego wiadomo, że znany był
mu wynalazek przedstawiony przez Abbé Micala w 1778 r. w Paryskiej
Akademii Nauk (TB/035/030/001). Widzowie tego naukowego spektaklu
mogli obejrzeć dwie wykonane z brązu głowy, które wygłaszały w rozmowie ze sobą pochwałę króla Francji 20. Niestety, konstrukcja Micala
nie przetrwała do naszych czasów. Jej twórca w przypływie gniewu
miał zniszczyć obie głowy w 1789 r. 21. W korespondencji i notatkach
Benthama pojawia się jeszcze jeden XVII-wieczny konstruktor mówiących figur. W jego dokumentach i pismach można odnaleźć wzmianki
o wynalazcach noszących nazwiska Humpel i Kempel (JB/035/030/001).
Prawdopodobnie miał problem z poprawnym zapisem węgierskiego
nazwiska Wolfganga von Kempelena (1734–1804), czyli twórcy słynnego
mechanicznego szachisty, którego funkcjonowanie także dla angielskiego
myśliciela pozostawało jeszcze wówczas zagadką (C3 213–214). Kempelen
przeprowadził wiele nowatorskich eksperymentów z instrumentami
19 Tamże, 117–119.
20 P. Metzner, Crescendo of the Virtuoso: Spectacle, Skill, and Self-Promotion in Paris
During the Age of Revolution, University of California Press, Berkeley – Los Angeles –
London 1998, s. 180.
21 J. V. Douthwaite, The Frankenstein of 1790 and Other Lost Chapters from Revolutionary France, University of Chicago Press, Chicago – London 2012, s. 69.
96
muzycznymi w celu uzyskania dźwięków imitujących ludzki głos 22.
Zbudowanie takiego urządzenia miało stać się jego prawdziwą obsesją 23. Zanim w 1791 r. ukończył pracę nad maszyną do syntezy mowy
ludzkiej (die Sprech-Maschine), skonstruował kilka prototypów szeroko
komentowanych w europejskiej prasie 24. Wszystko wskazuje na to, że
jeden z nich Bentham widział na własne oczy, gdyż w rozprawie Sources
of Motion przedstawił opis mówiącego automatonu w formie dziecka
(automaton-speaking child) zbudowanego przez Kempelena:
Aczkolwiek w czasie kiedy je zobaczyłem, dziecko nie opanowało jeszcze
całego alfabetu, było ono w stanie wymówić ograniczoną ilość zrozumiałych słów, zawierających zarówno spółgłoski, jak i samogłoski. Aby uzyskać
te dźwięki, Kempelen używał naraz obu dłoni ukrytych w swego rodzaju
sakwie skórzanej (CH 289).
Bentham ograniczył się do rzeczowego opisu. Natomiast wielu uczestników wspominało o dziwnym uczuciu graniczącym z przerażeniem,
które towarzyszyło pokazom maszyny. Węgierski inżynier, tworząc jeden
z pierwszych przykładów ghost in the machine, osiągnął zapewne efekt
opisywany współcześnie jako dolina niesamowitości (uncanny valley) 25.
22 T. L. Hankins, R. Silverman, Instruments and the Imagination, Princeton University
Press, Princeton 2014, s. 193; L. E. Schmidt, Hearing Things, s. 111. Mniej więcej w tym
samym czasie Christian Kratzenstein (1723–1795), niemiecki lekarz, skonstruował mechaniczne urządzenie, które dzięki systemowi tub i rurek o różnej długości, szerokości
i kształtach było w stanie sztucznie odtworzyć dźwięki samogłosek. Wynalazek ten
przyniósł mu w 1780 r. wygraną w konkursie rozpisanym przez Akademię Nauk z Petersburga (zob. także: F. A. Kittler, Gramophone, Film, Typewriter, Stanford University
Press, Stanford 1999, s. 25).
23 M. Dolar, A Voice and Nothing More, MIT Press, Cambridge 2006, s. 6.
24 Zob. M. van den Broecke, Wolfgang von Kempelen’s Speaking Machine as a Performer,
w: Sound Structures: Studies for Antonie Cohen, red. M. von den Broecke, V. J. van Heuven
i W. Zonneveld, Walter de Gruyter, Berlin – Boston 1983, s. 9–20.
25 M. Dolar, A Voice and Nothing More, s. 7. Nad projektem gigantycznej speaking figure, dzięki której można byłoby wydawać rozkazy wojsku bądź kontrolować tłum, pracował
także Erasmus Darwin (1731–1802), czyli dziadek Karola Darwina (L. E. Schmidt, Hearing
Things, s. 119). Nic jednak nie wskazuje, aby było to przedsięwzięcie znane Benthamowi.
97
Bez wątpienia punktem zwrotnym w historii technologii akustycznych
są badania i prace Athanasiusa Kirchera (1602–1680), który uchodzi
także za jednego z pierwszych konstruktorów latarni magicznej. Był to
wynalazek doskonale znany Benthamowi, o którym wspomina w swoich notatkach (obok edophusikonu Philipa Jamesa de Loutherbourga
[JB/107/105/001]). Nie przypisywał jednak jego autorstwa konkretnie
Kircherowi. Nie miał chyba wiedzy o tym, że niemiecki jezuita, zainspirowany legendami o starożytnych egipskich posągach, które potrafiły
przemawiać ludzkim głosem, opracował także własny projekt speaking
statues. Nigdy jednak nie udało mu się, niestety, zrealizować tych ambitnych planów. Kircher, w odróżnieniu od wspomnianych wcześniej
konstruktorów i wynalazców, łączy ze sobą zainteresowanie inwigilacją
akustyczną i architekturą. Z tego względu jego projekty mogłyby być
szczególnie zajmujące dla Benthama. Pierwsze znane próby kontrolowania dźwięku za pomocą architektury, czyli przenoszenia i wzmacniania
go, to powstałe na Malcie 3000 lat p.n.e. rytualne wyrocznie 26. Jednak
dopiero w przypadku dzieł Kirchera Musurgia universalis (1650) i Phonurogia nova (1673) ma się do czynienia z traktatami, których autor rozważa
wykorzystanie architektonicznych rozwiązań akustycznych umożliwiających inwigilację. Szczegółowo opisał tajny system nadzoru akustycznego,
który zaprojektował prawdopodobnie na życzenie włoskich arystokratów.
Jego zasadniczym elementem były trzy rury, które umożliwiały podsłuchiwanie rozmów toczących się na dziedzińcu budynku 27. Kircher
bardzo wyraźnie instruował czytelnika, w jaki sposób należy je wykonać,
żeby mogły skutecznie przekazywać dźwięk na duże odległości. Zalecał,
żeby zamiast zwykłych, prostych rur, które nie wzmacniają dźwięku,
stosować przewody o kształcie spiralnym 28. Sam zresztą z powodzeniem
wykorzystał rury komunikacyjne w kolegium jezuickim w Rzymie, żeby
komunikować się z odźwiernym 29. W projekcie przedstawionym w Musurgia universalis jeden z przewodów prowadził do osobnej komnaty
26 D. Zbikowski, The Listening Ear, s. 37.
27 Tamże, s. 39–40.
28 Tamże, s. 40.
29 L. E. Schmidt, Hearing Things, s. 117.
98
z odpowiednio ukształtowanym sufitem, który wzmacniał dodatkowo
przechwycone z zewnątrz dźwięki. Dwie z pozostałych rur dźwiękowych
zakończone były natomiast popiersiami. Być może Kircher uznał, że
bezcielesny głos mógłby zbytnio niepokoić słuchaczy. Niewykluczone,
że był to także sposób na ukrycie całego systemu.
Rozwojowi nowych technologii audialnych towarzyszyło rosnące zainteresowanie badaniami nad zmysłem słuchu i zjawiskami dźwiękowymi.
Foucault wpisał projekt Benthama przede wszystkim w narrację o historii spojrzenia. Z tego względu francuski badacz podkreśla na przykład,
m.in. ze względu na umieszczenie władzy w samym centrum i reżim spojrzenia, analogie pomiędzy Panoptykonem a ośmiokątnym budynkiem
menażerii z Wersalu. Foucault zapewniał także czytelnika, że Bentham
bez wątpienia oglądał panoramy pędzla Roberta Barkera (1739–1806) 30.
W rozlicznych rozprawach, listach i notatkach Benthama odnaleźć można także wiele śladów świadczących o dużym zainteresowaniu nie tylko
nowymi technologiami i wynalazkami audialnymi, ale także eksperymentami dotyczącymi dźwięku. Dlatego, żeby móc w pełni zrozumieć
źródła i charakter złożonego systemu sonicznych technik władzy, trzeba
też uwzględnić szerszy kontekst, czyli historię nie tylko samej technologii, ale również anatomii i diagnostyki klinicznej.
W 1700 r. Denis Dodart (1634–1707) wystąpił z krytyką koncepcji
Galena, zgodnie z którą organem odpowiedzialnym za emisję głosu
miała być tchawica porównywana przez starożytnego lekarza do fletu. Francuski lekarz zaproponował nową teorię. Uznał, że w procesie
powstawania głosu najważniejszą rolę odgrywa głośnia 31. Nawet jeżeli
30 M. Foucault, Nadzorować i karać, s. 202. Barker był angielskim artystą irlandzkiego
pochodzenia. W 1793 r. wzniósł w Londynie nawet specjalny budynek umożliwiający
widzom oglądanie z centralnego punktu cylindrycznych obrazów i tworząc w ten sposób poczucie zanurzenia, czy też immersji w przedstawianej rzeczywistości. Wszystko
to działo się dokładnie w tym samym czasie, kiedy Bentham pracował nad pierwotnym
projektem Panoptykonu. Bez wątpienia jest to koincydencja, którą należy wychwycić.
Zwłaszcza że Barker wpadł na pomysł stworzenia malarskiej panoramy podczas odbywania wyroku w jednym z brytyjskich więzień (A. Friedberg, Window Shopping: Cinema
and the Postmodern, University of California Press, Berkeley 1993, s. 21.
31 T. L. Hankins, R. Silverman, Instruments and the Imagination, s. 184.
99
nie w pełni miał rację, to znaczenie jego badań jest nie do przeceniania,
gdyż uczynił głos ludzki i mowę ponownie czymś problematycznym
i zagadkowym. Zakwestionowanie autorytetu Galena spowodowało
usunięcie zasadniczej przeszkody epistemologicznej w badaniach nad
narządami głosu. W efekcie w 1741 r. Antoine Ferrein, na podstawie
eksperymentów z tchawicami trupów, wprowadził do fizjologii termin
cordes vocales, czyli struny głosowe 32. Równocześnie zmysł słuchu zaczął
odgrywać ważną rolę w medycynie klinicznej. Stosowana przez Hipokratesa technika wsłuchiwania się w odgłosy ludzkiego ciała ożyła ponownie
dopiero za sprawą René Laënneca (1781–1826). Francuski lekarz, nim
zasłynął jako wynalazca stetoskopu (1816 r.), przyciskał swoją głowę
do ciał pacjentów 33. Jako pierwszy powiązał precyzyjnie wewnętrzne
dźwięki ciała z patologicznymi stanami organów, w szczególności płuc,
serca i układu trawiennego. Równolegle, za sprawą badań Leopolda
Auenbruggera (1722–1807), w medycynie diagnostycznej rozwijały się
techniki opukiwania ciała pacjenta (łac. percussio) 34.
Drugie kluczowe wydarzenie z początków XVII wieku związane jest
z narodzinami nowej dyscypliny naukowej. Joseph Sauveur (1653–1716)
w 1701 r. w paryskiej Académie des Sciences zaprezentował wyniki swoich badań i eksperymentów związanych ze strunowymi instrumentami
muzycznymi 35. Francuski matematyk i fizyk postulował wyodrębnienie
nowej dziedziny wiedzy skupiającej się na poznawaniu zjawisk dźwiękowych, którą proponował nazwać akustyką 36. Uważał, że nowa nauka
o dźwiękach powinna cieszyć się uznaniem i statusem podobnym do
optyki. Wiek XVII rozpoczął się zatem dwoma głęboko symbolicznymi
32 Tamże.
33 L. E. Schmidt, Hearing Things, s. 117.
34 Duży wkład w te badania miał Adam Raciborski. Polski lekarz po upadku powstania listopadowego wyemigrował do Francji i tam opublikował w 1835 r. pracę Nouveau
manuel compiet d’auscultation et de percussion, w której podsumował najnowsze osiągnięcia medycyny diagnostycznej z zakresu opukiwania i osłuchiwania.
35 Co ciekawe, ojciec założyciel akustyki cierpiał na poważną wadę słuchu, ale być
może właśnie dlatego chciał zrozumieć i opisać dźwięk za pomocą abstrakcyjnego
języka matematyki i fizyki.
36 L. E. Schmidt, Hearing Things, s. 102.
100
wydarzeniami, które uruchomiły ponowne zainteresowanie dźwiękiem
i ludzkim głosem. Równocześnie, wraz z rozwojem anatomii i narodzinami akustyki, otworzyło się nowe pole badań, co pociągnęło za sobą
wiele doświadczeń ze zjawiskami, takimi jak dudnienie, echo czy grzmoty towarzyszące uderzeniom piorunów 37. Rozwijający się dynamicznie
nurt studiów nad audialnością nie uszedł uwadze Benthama.
Panoptyczny repertuar
Żeby system nadzoru audialnego i komunikacji pomiędzy strażnikami
działał w sposób niezakłócony, we wnętrzu Panoptykonu powinna panować całkowita cisza. Nic nie mogłoby zagłuszyć dźwięków alarmowych dzwonków, a skazańcy mieliby możliwość prowadzenia tajnych
rozmów. Cisza miała być zatem funkcjonalna, a wszyscy zobowiązani do
jej przestrzegania (PII 160). Jednak w szczególnych sytuacjach Bentham
przewidywał odstępstwa od tej zasady.
Angielski filozof przywiązywał dużą wagę do kwestii związanych
z dźwiękiem. Świadczy o tym rola, jaką wyznaczał muzyce w zaprojektowanym przez siebie rytuale przejścia i oczyszczenia, którego ważną część stanowiły ablucje, oględziny ciała nowo przybyłych więźniów
i wspólne modlitwy. Zalecał muzykę organową ze szczególnym uwzględnieniem psalmów i utworów pogrzebowych (PII 158). Przekonany o jej
terapeutycznej mocy, uważał, że przemawia ona wprost do serc skazańców i leczy ich dusze. Zdecydował się jako lekarstwo zastosować szczególny rodzaj muzyki. Być może uznał, iż utwory pogrzebowe będą w stanie
skutecznie wywołać nastrój melancholii i smutku sprzyjające refleksyjnej
postawie i wewnętrznej przemianie. Taki ich dobór był nie tylko zgodny z okolicznościami, ale także odpowiadał jego gustom estetycznym.
Jak zawsze niezwykle drobiazgowy, oczywiście czuwał także nad odpowiednim repertuarem. W pierwszej kolejności więźniowie mieli śpiewać Malbrook, czyli burleskowy lament milady w wieży (Milady in her
watch-tower) wypatrującej (spies) ukochanego powracającego z wojny.
Pierwotnie była to ludowa pieśń, która nieoczekiwanie, prawdopodobnie
37 Tamże, s. 123.
101
za sprawą Marii Antoniny, stała się niezwykle popularna w całej Europie na przełomie XVIII i XIX wieku. Utwór miał groteskowy i krotochwilny charakter i najprawdopodobniej śpiewany był na melodię For
He’s a Jolly Good Fellow, a więc radośnie i entuzjastycznie. Wybór dość
zaskakujący jak na Benthama. Wiadomo jednak, że niczego nie lubił
zostawiać przypadkowi. Być może, nie kierując się tym razem swoim
gustem muzycznym, uznał, że należy wybrać pieśń doskonale znaną
większości osadzonych. Jednak utwór ten w tym szczególnym kontekście wykonania, jakim miało być panoptyczne więzienie, zyskiwał nieoczekiwane znaczenia.
Malbrook jest przecież pieśnią o spojrzeniu kobiety uwięzionej (podobnie jak główny inspektor) we wnętrzu wieży, z której bacznie obserwuje
ona otaczającą ją okolicę. Zgodnie z legendą miała zostać skomponowana dzień po bitwie pod Malplaquet, najbardziej krwawym starciu
podczas wojny o sukcesję hiszpańską. Życie straciło wówczas aż 42 tys.
ludzi. Początkowo tematem pieśni jest czułe i tęskne spojrzenie kobiety
wypatrującej swojego męża. Decyzją Benthama mieli ją śpiewać ludzie
żyjący w poczuciu bezustannej obserwacji i zapewne tęskniący także za
najbliższymi i wolnością. Więźniowie byli zatem tymi, których powrotu wyczekiwano. Niewinni obywatele z centralnej wieży mieli przyglądać się wykonaniu, a pośród nich zapewne znaleźliby się ich najbliżsi
i przyjaciele. Jednak dość nieoczekiwanie nastrój melancholii i smutku
zostaje przełamany przez wisielczy humor, a pieśń nabiera zdecydowanie groteskowego charakteru. Goniec przynoszący wieść o losie Malbrooka informuje zatroskaną małżonkę: „Nie żyje! Jest martwy niczym
śledź!”, a następnie opowiada ze szczegółami, jak oficerowie wynosili pokawałkowane szczątki ukochanego z pola bitwy. Nie omieszkając podkreślić, że jeden z nich trzymał mózg swojego dowódcy w hełmie. Być
może takie zakończenie miało nieść jakieś rubaszne i absurdalne pocieszenie dla jej wykonawców.
102
Akustyczna dominacja
Wydaje się, że Foucault podczas pracy nad Nadzorować i karać nie dostrzegł znaczenia i roli, jaką odgrywać może audialność w procesach
kontroli, inwigilacji i sprawowania władzy. Dobrym przykładem takich
rozwiązań są techniki dyscyplinowania stosowane właśnie w więziennictwie. W XIX wieku w anglosaskich zakładach karnych dominującą
formą sonicznych mechanizmów władzy (sonic mechanism of power) 38
był nakaz bezwzględnego zachowania ciszy i milczenia, a więc mechanizm deprywacji sensorycznej. W ramach silent system zabronione były
nie tylko jakiekolwiek rozmowy, ale też chociażby wybuchy śmiechu.
Cisza miała służyć całkowitej separacji więźniów, a milczenie stawało się formą bezwzględnej opresji 39. Co ciekawe, obecnie to nie cisza
staje się zasadniczym źródłem cierpień i dyskomfortu. Dziś bowiem
dominuje całkowicie odmienne doświadczanie akustycznej przestrzeni więzienia – głośne i dezorientujące dźwięki niepożądane 40. Dlatego Richard Wener opisuje to miejsce jako „kakofoniczny krajobraz
dźwiękowy”, w którym hałas uniemożliwia osadzonym odpoczynek,
nie pozwala im spać, co skutkuje nie tylko obniżeniem poziomu koncentracji, ale także większym poziomem stresu, a nawet prowadzi do
głębokiej depresji 41.
Słuszności intuicji Benthama dotyczących zastosowania w projekcie
Panoptykonu technologii audialnych dowodzi bez wątpienia ich powszechna obecność we współczesnych więzieniach i szeroko rozumianych instytucjach totalnych. Nowoczesne technologie, a więc mikrofony
(niekiedy także ukryte) i głośniki pozwalają na indywidualną komunikację pomiędzy osadzonymi a strażnikami. W ten sposób współcześnie udało się w pełni zrealizować zamierzenia, które chciał osiągnąć
Bentham. Z tego względu Katie Hemsworth, opisując aktualne systemy
kontroli i inwigilacji więźniów, pisze nawet o „sonicznej dyktaturze”
38 K. Hemsworth, Carceral Acustemologies, s. 20.
39 Tamże, s. 21–24.
40 R. E. Wener, The Environmental Psychology of Prisons and Jails: Creating Humane
Spaces in Secure Settings, Cambridge University Press, Cambridge 2012, s. 189.
41 K. Hemsworth, Carceral Acustemologies, s. 25.
103
(sonic dictatorship) 42. Więźniowie muszą być stale gotowi, żeby w każdej
chwili bezzwłocznie wykonać polecenia metalicznego głosu wydobywającego się z głośnika umieszczonego w ich celi. Strażnicy, kontrolując poziom decybeli, decydują także o stopniu dźwiękowej penetracji
więziennych cel. Robotyczny i bezcielesny głos, który stale czuwa, żeby
w odpowiednim momencie upomnieć więźnia lub wydać mu rozkaz,
staje się głosem, który nie sposób zignorować.
W pismach Foucaulta nie widać dużego zainteresowania audialnymi technikami władzy. Natomiast umiejętnością wykorzystania potencjału, jaki w zakresie dyscypliny i kontroli oferowały nowe technologie
soniczne, wykazali się budowniczy totalitarnych reżimów. Naziści konsekwentnie dążyli do całkowitej i bezwzględnej „estetycznej okupacji przestrzeni publicznej” 43. Z tego względu ulice i place niemieckich
miast i miasteczek miały zostać w jak największym stopniu nasycone nazistowską symboliką. W tym celu wykorzystywano plakaty, ulotki, a także wszechobecne, charakterystyczne czerwone flagi z białym
kołem i wpisaną weń swastyką. Organizowano także liczne marsze,
zbiorowe ceremonie i rytuały władzy, za pomocą których symbolicznie zawłaszczano i monopolizowano tę przestrzeń. Jak pisze Carolyn
Birdsall, autorka pracy Nazi Soundscapes (2012), w tym procesie bardzo
ważną rolę odgrywały nie tylko komunikaty wizualne, ale także dźwiękowe. Totalną kontrolę nad przestrzenią publiczną osiągnięto także bowiem dzięki zdecydowanej i bezkompromisowej dominacji akustycznej
(acustic dominance) 44. Rytmiczny krok członków nazistowskich organizacji symbolizował porządek, jaki miał nastać w niemieckim państwie
z chwilą objęcia przez nich władzy. Także charakterystyczne pozdrowienie „Heil Hitler”, niekiedy niemalże wykrzykiwane z werwą donośnym głosem przez członków i entuzjastów NSDAP, było wyrazem
akustycznej identyfikacji i dominacji w przestrzeni publicznej. Wiadomo, że radio odgrywało niezwykle ważną rolę w nazistowskiej propagandzie, ale jak słusznie podkreśla Birdsall, należy także zwrócić uwagę
42 Tamże.
43 C. Birdsall, Nazi Soundscapes, s. 35.
104
44 Tamże s. 39.
na inną audialną technologię z powodzeniem wykorzystywaną przez
nazistów. Organizatorzy licznych wieców poparcia dla Hitlera zawsze
bardzo starannie dbali o odpowiednie nagłośnienie takich wydarzeń.
Nazistowscy propagandyści mieli do swojej dyspozycji najbardziej zaawansowany w tamtych czasach system dźwiękowy. Na ich zamówienie
powstał największy na świecie głośnik, który emitował głos słyszalny
nawet z odległości dwóch kilometrów 45. Na zamówienie NSDAP opracowano także system głośników (Fernsprechern) instalowanych w przestrzeni publicznej, które montowano jak w przypadku Berlina, przy
głównych, miejskich promenadach 46. Na początku lat trzydziestych
pojawiają się na ulicach niemieckich miast tzw. Lautsprecherwagen,
czyli produkowane przez firmę Siemens & Halske samochody wyposażone w system głośników, za pomocą którego emitowano przemówienia, pieśni i hasła polityczne. Przeciętnemu obywatelowi Niemiec
coraz trudniej było w ten sposób skryć się przed nachalną propagandą
nazistów. Początkowo Lautsprecherwagen wykorzystywano szczególnie
w okresie kampanii wyborczych. W trakcie wojny stały się one także
integralną częścią systemu alarmowego 47, aby w ostatnim okresie, kiedy Niemcy pogrążały się nieuchronnie w wojennym chaosie, być dla
mieszkańców nierzadko jedynym źródłem informacji na temat wydarzeń w mieście i na zbliżającym się froncie 48. Kiedy zatem Hitler zapisywał słynne słowa „nie podbilibyśmy Niemiec bez głośnika”, miał
na myśli nie tylko głośniki montowane w odbiornikach radiowych 49,
ale również te, które pozwoliły mu na kolonizację publicznej audiosfery. Infrastruktura dźwiękowa opracowana przez nazistów pozwalała na amplifikację reprodukowanego głosu i w ten sposób zagłuszenie
oraz uciszenie przeciwników politycznych, a w efekcie skuteczną dominację nad przestrzenią publiczną. Głośnik umożliwił zatem jej kompresję i utrudniał ucieczkę przed nadawanym komunikatem. Nawet jeżeli
jednostka nie sympatyzowała z ideologią Trzeciej Rzeszy, to siłą rzeczy
45 Tamże, s. 54.
46 Tamże, s. 49, 191, 203.
47 Tamże, s. 127.
48 Tamże, s. 137.
49 Zob. J. Attali, Noise: The Political Economy of Music, Manchester University Press,
Manchester 1985, s. 87.
105
z czasem znała doskonale nazistowskie pieśni propagandowe. Technologia audialna stała się więc skutecznym narzędziem, dzięki któremu
głos Hitlera zyskał wyjątkowy status 50.
Tanatosonika
Sprawować władzę to nie tylko posiadać możliwość efektywnego uciszania i zagłuszania innych, ale również dysponować możliwością podsłuchiwania innych bez ich wiedzy. Od czasów Benthama i Kirchera
znacznie rozwinęła się technologia pozwalająca na rejestrację, przechowywanie i odtwarzanie dźwięku 51. Współcześnie technologie soniczne
wykorzystywane są także coraz częściej przez władzę w procesie kolonizacji krajobrazu i otoczenia człowieka. Zdaniem Setha Cluetta, dzieje
się tak po części dlatego, że dźwięk do tej pory umykał krytycznemu
spojrzeniu badaczy procesów kontroli, dyscyplinowania i sprawowania
władzy. Przykładem takich działań jest operacja Niffty Package. Gdy
w 1989 r. Manuel Noriega znalazł schronienie w ambasadzie Państwa
Watykańskiego, żołnierze amerykańscy otoczyli budynek głośnikami
dużej mocy, z których nadawali utwory m.in. The Clash (I Fought the
Law) oraz Guns N’ Roses (Welcome to the Jungle). W pobliżu zorganizowano także lądowisko dla helikopterów. Noriega poddał się po dziesięciu
dniach psychologicznej i dźwiękowej wojny. Podobną taktykę w celu
zdezorientowania członków sekty Davida Koresha zastosowano także
podczas oblężenia fermy w Waco w Teksasie w 1993 r. 52.
Globalna wojna z terroryzmem i proces militaryzacji policji spowodowały przyspieszenie prac nad nowymi technologiami audialnymi
i rozwojem nowych strategii i taktyk prowadzenia tzw. sonic warfare 53.
Coraz częściej głośniki nowej generacji wykorzystywane są do kontroli
tłumu podczas protestów i zamieszek. Przykładem takiego rozwiązania
jest system LRAD (long rang acustic device) zaliczany do grona broni
50 Zob. M. Dolar, A Voice and Nothing More, s. 116–117.
51 J. Attali, Noise, s. 87.
52 S. Goodman, Sonic Warfare: Sound, Affect, and the Ecology of Fear, MIT Press,
Cambridge 2012.
53 Tamże.
106
nieśmiercionośnej (non-lethal weapons) 54, który umożliwia skierowanie
wiązki fal dźwiękowych w wybraną grupę osób. Po raz pierwszy LRAD
wykorzystany został przez policję podczas protestów w trakcie szczytu G20 w 2009 r. w Pittsburghu. Obecnie takim systemem dysponują
także polskie oddziały prewencji z Warszawy, Gdańska, Wrocławia, Poznania, Łodzi i Krakowa. Najwyższa Izba Kontroli w raporcie z 2012 r.
negatywnie jednak oceniła zakup „mobilnych urządzeń rozgłaszających
dużej mocy” 55, które mogą być wykorzystywane jako środek przymusu
bezpośredniego. W wyniku kontroli zdezaktywowano moduły umożliwiające emisję dźwięku o bardzo wysokiej częstotliwości i tym samym
wykorzystanie systemu LRAD jako broni sonicznej.
W ramach procesu militaryzacji policji w przestrzeni publicznej pojawiła się technologia dźwiękowa sprzyjająca kontroli i monitorowaniu określonego terytorium, stanowiąca ważne uzupełnienie systemu
monitoringu wizyjnego. Na funkcjonujący m.in. w Oakland system
ShotSpotter składa się sieć mikrofonów, które wykorzystując mechanizm
rozchodzenia się fal dźwiękowych, umożliwiają natychmiastową i niezwykle precyzyjną lokalizację miejsca, z którego oddano strzał z broni
palnej. Dzięki temu patrole policji są w stanie reagować na potencjalnie
niebezpieczne wydarzenia zdecydowanie szybciej, bez konieczności czekania na zgłoszenia od mieszkańców miasta, które są na dodatek niekiedy
bardzo nieprecyzyjne i niejasne. Podobny system wykorzystywali żołnierze brytyjscy podczas operacji w Afganistanie. Boomerang 3 był ważnym
elementem strategii counter-insurgency, którego celem była natychmiastowa lokalizacja w przestrzeni miejskiej pozycji wrogich snajperów.
J. Martin Daughtry, autor artykułu „Thanatosonics: Ontologies of
Acoustic Violence” (2014) 56, proponuje wprowadzenie nowej kategorii
54 R. M. McNab, R. L. Scott, Non-Lethal Weapons and the Long Tail of Warfare, „Small
Wars & Insurgencies” 2009, vol. 20, n. 1, s. 141–159. Przykładem współczesnej broni sonicznej jest także system Mosquito Alarm.
55 M. Cichosz, Wystąpienie Pokontrolne KPB-4112-01-01/2012, Warszawa 2012, s. 1;
online: www.nik.gov.pl/plik/id,4405,vp,5626.pdf [dostęp: 15 sierpnia 2015].
56 J. M. Daughtry, Thanatosonics: Ontologies of Acoustic Violence, „Social Text”,
2014, vol. 32, n. 2, s. 25–51.
107
w badaniach nad audiosferą, czyli tanatosoniki. Zależy mu bowiem
na wyodrębnieniu osobnej klasy zjawisk audialnych o wyjątkowo silnym
i intensywnym charakterze, jak w przypadku doświadczeń dźwiękowych
żołnierzy przebywających na linii frontu, i następnie zbadaniu ich wpływu na ciało i psychikę człowieka. Daughtry zastanawia się jednak, czy
nie należy rozszerzyć zastosowania nowej kategorii poza tradycyjnie
rozumiane pole bitwy. Do tych przemyśleń skłania go właśnie gwałtowny
rozwój nowych technologii sonicznych, takich jak broń akustyczna czy
systemy inwigilacji audialnej, oraz coraz powszechniejsze uciekanie się
do stosowania przemocy dźwiękowej, m.in. podczas tortur stosowanych
w Guantanamo, czy też w ramach bombardowań Strefy Gazy 57, kontroli
i inwigilacji Palestyńczyków za pomocą dronów 58.
Nasłuchujący król to krótkie opowiadanie Itala Calvina opublikowane
w 1986 r., które miało być częścią cyklu poświęconego pięciu zmysłom.
Jego bohaterem, zgodnie z tytułem, jest władca szpieg, który w obawie
przed spiskiem i utratą władzy postanowił poznać wszystkie sekrety
mieszkańców swojego królestwa. W tym celu nakazał przekształcenie
pałacu w wielkie ucho władcy i powołał do życia tajną policję. Liczne
spirale, muszle i tympanony umożliwiają mu podsłuchiwanie bez przeszkód wszystkich rozmów we wnętrzu rezydencji, ale także mieszkańców
okolicznego miasta. Nawet najcichszy szept nie mógł się przed nim
ukryć 59. Podejrzliwy król, zamiast jednak uwolnić się od obaw i osiągnąć wewnętrzny spokój, stał się więźniem własnych lęków. Całe dnie
spędzał siedząc na tronie, ponieważ bał się choćby na chwilę opuścić
57 L. Lambert, Palestine. The Continuous Siege: Spectacular and Normal Territorial
Violence in Gaza, „The Funambulist”, 2014; online: www.thefunambulist.net/2014/10/18/
palestine-the-continuous-siege-spectacular-and-normal-territorial-violence-in-gaza/ [dostęp: 23 lipca 2015].
58 W. El Sarraj, The Sounds in Gaza City, „The New Yorker” 2012; online: www.newyorker.com/news/news-desk/the-sounds-in-gaza-city [dostęp: 23 lipca 2015].
59 Innym literackim podmiotem paranoicznym zdającym się całkowicie na zmysł
słuchu jest podobna do kreta postać z opowiadania Franza Kafki Der Bau. Porównawcza
analiza obu utworów literackich zob. także: M. Dolar, A Voice and Nothing More, tu: rodz.
„Kafka’s Voices”.
108
pałac. Przerażeniem napawała go myśl, że mogłaby mu wówczas umknąć
jakaś rozmowa pomiędzy spiskującymi przeciwnikami politycznymi.
Podobnie jak mistrz Panoptykonu, bohater opowiadania Calvina staje się
ofiarą własnego pragnienia totalnej kontroli, które czyni zeń zakładnika
technologii mającej zapewnić mu całkowitą władzę. Bentham zaprojektował działanie panoptycznej maszynerii, wykorzystując do tego celu
m.in. system audialnej kontroli i inwigilacji, tak żeby wszystko działało
„jak w zegarku” (clock-work regularity) (PI 85). Królowi z opowiadania
Calvina, za sprawą wyobrażonej architektury audialnej, czyli panaudiconu doskonałego, udaje się osiągnąć ten wymarzony stan perfekcji. Paradoksalnie jednak brak podejrzanych, niecodziennych dźwięków staje się
przyczyną największych lęków. Król zastanawia się zatem na przykład,
czy trębacz obwieszczający wybicie kolejnej godziny nie robi tego zbyt
perfekcyjnie, czy nie kryje się za tym jakiś spisek. Regularność staje się
ostatecznie źródłem cierpienia, gdyż im mniej podejrzanych dźwięków,
tym większe są wątpliwości króla. Dlatego też Beno Weiss, badacz twórczości Calvina, pisze: „przesłanie Calvino w przypadku tej kafkowskiej
opowieści sprowadza się do tego, iż władza nie tylko wyzwala, lecz także
nieuchronnie zniewala, izoluje i niszczy” 60. Król może odzyskać swoją
wolność, jedynie płacąc za nią własną głową. Opowiadanie kończy się
wybuchem zamieszek i rozruchów, które ostatecznie okazują się tylko
imaginacjami władcy więźnia. Jak konstatuje Weiss, „słuch jawi się jako
zmysł najbardziej poruszający wyobraźnię” 61.
60 B. Weiss, Understanding Italo Calvino, University of South Carolina Press, Columbia 1993, s. 195.
61 Tamże.
7
Forteca
W czerwcu 1780 r. Jeremy Bentham stał się świadkiem niezwykle dramatycznych wydarzeń. Radykalnie nastawieni protestanci, sprowokowani
ustępstwami na rzecz irlandzkich katolików, domagali się od członków
parlamentu zmiany ugodowej polityki. Tłum wymknął się spod kontroli
organizatorów protestów i zaatakował członków Izby Lordów. Wybuchły
tzw. Rozruchy Gordona. Przez blisko tydzień na ulicach miasta panowała przemoc. Uczestnicy rozruchów plądrowali i rabowali dzielnice
zamieszkane przez katolików. W celu zaprowadzenia porządku trzeba
było sprowadzić do miasta dodatkowe oddziały wojska i milicji z sąsiednich hrabstw. Bentham w listach do młodszego brata opisywał Londyn
trawiony pożarami i znajdujący się w oblężeniu (beseiged town) (C2 462).
Przestrzeń miejska jawiła mu się wówczas jako przestrzeń zmilitaryzowana. Szczególnie zaniepokoił go fakt, iż uczestnicy zamieszek zaatakowali
i zdobyli dwa londyńskie więzienia Newgate i King’s Bench Prison, a wielu
uwolnionych przez tłum więźniów ochoczo przyłączyło się do rozruchów.
Obawy przed zamieszkami i tłumem wymykającym się spod kontroli
przejawiają się także w innych listach. W jego korespondencji odnaleźć
można wzmianki m.in. o Priestley Riots (C11 125), Wilkes And Liberty Riots
(C4 486), czy też o zamieszkach związanych z rosnącą ceną kukurydzy,
jakie wybuchły w Londynie w 1800 r. (C6 359). Bentham obawiał się także
niepokojów i rozruchów szczególnego rodzaju. Wśród pozostawionych
notatek znajdują się uwagi mające dowodzić konieczności ochrony przez
sądy dobrego imienia obywateli. Rzucanie fałszywych oskarżeń może być
bowiem bardzo niebezpieczne dla porządku publicznego. Bentham przedstawia analizę dynamiki żydowskich pogromów. Wystarczy rozsiewana
110
przez nieodpowiedzialną jednostkę plotka, że Żydzi mieliby jakoby porwać chrześcijańskie dziecko, a następnie je obrzezać, aby wywołać groźne
rozruchy stanowiące zagrożenie dla życia, zdrowia i majątku niewinnych
osób (JB/071/133/002-003; JB/072/031/001).
Jednostki osadzone w Panoptykonie miały zostać poddane drobiazgowej i perfekcyjnej kontroli, dlatego Bentham nie obawiał się wybuchu
buntu we wnętrzu więzienia. Po prostu nie wierzył w możliwość powodzenia takiego przedsięwzięcia, gdyż przemyślał ten projekt w najdrobniejszych detalach. Po powrocie do Londynu zdał sobie jednak sprawę,
że w napisanych w Krzyczewie listach nie uwzględnił niebezpieczeństwa,
które mogło przyjść z zewnątrz. Dlatego też na kartach obu części Postscriptum przedstawił wiele rozwiązań mających zabezpieczyć Panoptykon przed działaniami wrogiego tłumu (hostile mobes) (PI 105).
Architektura militarna
Zgodnie z projektem przedstawionym w Postscriptum Panoptykonowi
towarzyszył równie skomplikowany system zewnętrznych fortyfikacji
(exterior fortification) (PI 109). Angielski filozof konsekwentnie dąży do
tego, żeby odseparować cały kompleks więzienny od tkanki miasta i przestrzeni publicznej. Budynek Panoptykonu otoczony został ścianą wysoką na 13 stóp i zwieńczony parapetem wystającym na 4 stopy, którego
celem było uniemożliwienie pokonania ogrodzenia przez uciekającego
więźnia (PI 95). Kolejną przeszkodę stanowił zasadniczy mur okalający
cały kompleks więzienia wraz ze spacernikami, który oddalony miał
być od bryły Panoptykonu, zgodnie z zaleceniami Benthama, o 240 stóp
(PI 109). W ten sposób tworzyła się rozległa pusta przestrzeń, która nie
tylko wystawiałaby zbiega na spojrzenie strażników, ale równocześnie
uniemożliwiałaby w zasadzie wykonanie jakiegokolwiek podkopu.
W ten sposób od przestrzeni publicznej odcięci zostali nie tylko więźniowie. Również znajdujące się we wnętrzu Panoptykonu pomieszczenia
administracyjne i prywatne mieszkanie głównego inspektora nie miały
z nią styku. Zaleta takiego rozwiązania? Więzień, z różnych powodów,
niekiedy nawet za wiedzą pracowników, może wkroczyć do tej przestrzeni. Wówczas będzie miał możliwość nawiązania kontaktu z personelem
111
pomocniczym i służbą. Może się przecież tak zdarzyć, że kucharka albo
pokojówka dbająca o porządek w pokojach inspektora i jego rodziny,
godzona strzałą Kupidyna (Cupid’s arrow), postanowi pomóc więźniowi w ucieczce i zostawi na przykład uchylone specjalnie dla niego okno.
Cóż jednak z tego, skoro żaden z otworów w ścianach Panoptykonu nie
wychodzi bezpośrednio na ogólnie dostępną ulicę (PI 105–106).
Dodatkowe zabezpieczanie stanowiła prowadząca do wnętrza więzienia wąska aleja otoczona wysokim murem, która stopniowo zwężała się
w kierunku zewnętrznej bramy. Bentham, zgodnie z przyjętym w listach
o Panoptykonie stylem rozważań, wylicza szczegółowo zalety tego rozwiązania. Przede wszystkim więzień próbujący zbiec przez główną bramę będzie musiał pokonać bacznie obserwowaną wąską aleję tak, żeby
nikt go nie zauważył (PI 105). Podaje jednak jeszcze jeden powód. Gdy
w stronę Panoptykonu ruszy wrogi motłoch, strażników zaalarmuje
portier dyżurujący stale przy głównej bramie, uderzając bezzwłocznie
w dzwon. Tłum rozjuszonych ludzi, żeby dostać się do wnętrza, ma
tylko jedno wejście: musi pokonać wąską aleję. Strażnicy oczywiście
są doskonale przygotowani na taki rozwój wypadków i stosunkowo
szybko mogą zorganizować skuteczną obronę poprzez skoncentrowanie
wszystkich sił przy wejściu do budynku i skierowaniu całej siły ognia
w stronę zewnętrznej bramy. Wrogi tłum, który będzie chciał dostać się
do Panoptykonu, po sforsowaniu głównej bramy będzie musiał pokonać
jeszcze długą i wąską aleję (PI 106). Dlatego, ledwie przystąpi do szturmu
na więzienie, „będzie narażony na ogień z broni palnej na całej linii”
(PI 106). Projekt Benthama nie tylko utrudnia ucieczkę więźniom, ale
także ułatwia stosunkowo nielicznej grupie obrońców odparcie niespodziewanego ataku z zewnątrz. W trakcie lektury pierwszego Postscriptum
czytelnik dość nieoczekiwanie zdaje sobie sprawę z tego, że Bentham nie
projektuje już tylko i wyłącznie więzienia, ale przede wszystkim fortecę.
Zacieśniająca się aleja (avenue) prowadząca do głównego wejścia jest
częścią większego systemu zmian wprowadzonych w Postscriptum. Autor
podkreśla, że wszystkie drogi komunikacji, a więc także przejścia pomiędzy spacernikami a głównym budynkiem muszą być wąskie (PI 70). Samo
określenie narrow czy narrowest wielokrotnie pojawia się na kartach
112
Postscriptum: „W przypadku zwykłego budynku użyteczności publicznej wykorzystuje się liczne i przestronne przejścia: natomiast w więzieniu powinny występować one w jak najmniejszej liczbie i być jak najwęższe” (PI 96). Decydują o tym przede wszystkim względy bezpieczeństwa.
Mniejsza liczba dróg komunikacyjnych ułatwia ich kontrolę. Możliwie
wąskie korytarze natomiast pozwalają strażnikom zmniejszyć przewagę liczebną, jaką mogliby mieć nad nimi osadzeni w przypadku zbiorowej ucieczki lub buntu. Taka przestrzeń, kontrolująca ciała przemieszczających się jednostek, utrudnia skutecznie powstanie dynamicznego
i nieprzewidywalnego tłumu, którego Bentham szczególnie się obawiał.
Odpowiednio grube ściany stanowiły dla jednostki przeszkodę nie do
pokonania. Pozostawało jedynie przemieszczać się w dwóch kierunkach założonych uprzednio przez architekta. W ten sposób wąski korytarz skutecznie kontrolowałby przepływ ludzi. Niezorganizowana grupa mogłaby szybko utknąć w takim przejściu. W efekcie wyłoniłaby się
przestrzeń szczególnie interesująca, kiedy pomyśleć o sposobie jej doświadczania. Wąskie, ciasne i ciemne przejścia kontrastowałyby z rozległą, pustą i rozświetloną przestrzenią rozciągającą się pod kopułą Panoptykonu, która tak zafascynowała Rema Koolhaasa 1. Projektanci punktów
kontrolnych (checkpoints) składających się z bloków betonu, płotów i siatek, które tworzą złożony system przejść, pomiędzy Izraelem a Zachodnim Brzegiem i Strefą Gazy stosują, jak sugerują Léopold Lambert i Eyal
Weizman, podobną strategię. Wąskie korytarze mają nie tylko utrudnić
przeprowadzenie zamachów samobójczych na izraelskich żołnierzy. Stają się one w tym przypadku symbolicznym wyrazem dominacji nad ciałami przekraczających granicę Palestyńczyków 2.
Panoptykon staje się zatem projektem także z zakresu architektury
i inżynierii militarnej. Nie ulega wątpliwości, że sam Bentham myślał
1 R. Koolhaas, Project for the Renovation of a Panopticon Prison, w: Ctrl [Space],
s. 120–127.
2 L. Lambert, The Politics of Narrowness: When Walls Tighten on Bodies, „The Avery
Review” 2016, iss. 11, online: www.averyreview.com/issues/11/the-politics-of-narrowness-when-walls-tighten-on-bodies [dostęp: 26 kwietnia 2017]; E. Weizman, Hollow
Land: Israel’s Architecture of Occupation, Verso, London 2007, s. 139–160.
113
w ten sposób o całym przedsięwzięciu, ponieważ planował nawet obsadzić mur okalający więzienie żołnierzami (PII 164). Dlaczego akurat
tak bardzo zależało mu na tym, żeby to właśnie regularna armia Wielkiej Brytanii odpowiedzialna była za bezpieczeństwo Panoptykonu?
Właśnie to wojsko jest najlepiej wytrenowane, najbardziej efektywne
i dobrze przygotowane do funkcjonowania w warunkach surowej dyscypliny – przekonywał. Żołnierze też mieli stać się częścią spektaklu
dominacji i imponować oraz wzbudzać powszechny respekt swoim militarnym rygorem. Rozwiązanie to było dość kontrowersyjne nawet dla
współczesnego czytelnika, dlatego twórca utylitaryzmu przedstawia dodatkowe uzasadnienie. Przecież kto, jeśli nie właśnie wojsko, jest najlepszym narzędziem zapewnienia porządku wewnętrznego (PII 165). Z jego
uwag wynika jasno, że rolą wojska nie byłoby wcale pilnowanie skazańców. Zgodnie z militarnym modelem żołnierze mieli chronić więzienie
przed zewnętrznym zagrożeniem, a ich działania miałyby „przypominać służbę w czasie wojny obronnej” (PII 165).
W sytuacji, gdy okna mieszkania inspektora Panoptykonu i administracji więzienia wychodzą na ogólnie dostępną ulicę, powstawało niebezpieczeństwo: „Niewielka armia wyposażona w pałki i łomy może zbliżyć
się do bramy gotowa sforsować ją siłą; do czasu rozpoczęcia rzeczywistego ataku, użycie najmniejszej nawet siły, aby go powstrzymać, byłoby
niezgodne z literą prawa” (PI 106). Bentham nie poprzestał na wprowadzeniu dwóch murów i wąskiej alei prowadzącej do wejścia do Panoptykonu. Projektując system fortyfikacji, zakładał dodatkowe zabezpieczenie, jakim jest palisada (PI 107) rozmieszczona w odległości 12 stóp od
głównych murów. Rozwiązanie to nie tylko utrudnia wszelkie potajemne działania z zewnątrz (clandestine enterprises from without), ale przede wszystkim pozwala trafnie zidentyfikować intencje jednostek. Część
uczestników protestu, którzy do tej pory chcieli wyrazić swoje niezadowolenie poczynaniami przedstawicieli władzy, może nieoczekiwanie ulec
gwałtownym emocjom i wspólnie podjąć próbę szturmu na więzienie.
Bentham obawiał się, że obrońcom Panoptykonu może być trudno wyczuć krytyczny moment, czyli punkt wrzenia, w którym sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli, a zwykli mieszkańcy miasta stają się dla
114
nich realnym zagrożeniem. Zawsze istnieje też niebezpieczeństwo, że
przestraszeni strażnicy mogliby zbyt wcześnie otworzyć ogień do niewinnych ludzi i w ten sposób przyczynić się do wybuchu zamieszek. Dlatego
wyznaczenie nieprzekraczalnej granicy za pomocą palisady pozwoliłoby
na czytelne zinterpretowanie intencji tłumu na tyle wcześnie, żeby móc
przygotować się do odparcia ataku. Zgodnie z instrukcjami Benthama
miała ona być tak skonstruowana, żeby między wbitymi w ziemię palami znajdowały się wystarczające przerwy pozwalające na obserwację
wydarzeń w przestrzeni publicznej (oczywiście zgodnie z duchem utylitaryzmu Bentham nie omieszkał dodać, że takie rozwiązanie w porównaniu z pełną palisadą obniży koszty jej wzniesienia [PI 107]). W ten
sposób członkowie tłumu, przekraczając granicę wyznaczoną przez palisadę, świadomie narażaliby się na odpowiedź obrońców. Udałoby się
wtedy uniknąć niepotrzebnej masakry, o co martwił się, pisząc: „Jaki
byłby skutek ulicznych zamieszek? Masakra zarówno uczestników walki,
jak i zwykłych przechodniów, winnych i niewinnych, mężczyzn, kobiet
i dzieci” (PI 108). W tłumie gromadzącym się pod budynkami więziennymi mogą być przecież niewinne osoby, które nie mają zamiaru zaatakowania tego miejsca. Mogą natomiast odnieść rany, a nawet zginąć w wyniku zaporowego ognia otworzonego przez strażników. Przekroczenie
granicy palisady definiowałoby zatem uczestników zamieszek jako agresorów i wrogów, do których można bez wyrzutów sumienia otworzyć
ogień z broni palnej. W ten sposób udałoby się uniknąć dramatycznych
wydarzeń, do jakich doszło podczas Rozruchów Gordona. W przypadku
więzienia w Newgate okna administracji wychodziły właśnie na ulicę, co
też wykorzystali uczestnicy starć. W ten sposób przestrzeń rozgraniczająca (mediated space) (PI 107), wyznaczona przez Benthama za pomocą
palisady, stanowi odpowiednik współczesnych rozwiązań wpisujących
się w politykę przestrzeni i przemocy, takich jak sieć murów i restricted
zones okalających Strefę Gazy, czy też mobilnych green zones ustanawianych przy okazji kolejnych edycji Światowego Forum Ekonomicznego 3.
3 S. Graham, Cities Under Siege: The New Military Urbanism, Verso, London 2011,
s. 121.
115
Projektując zewnętrzny system fortyfikacji, Bentham bardzo dużo
uwagi przykładał do precyzyjnego rozmieszczenia w przestrzeni całego
kompleksu poszczególnych żołnierzy pełniących służbę na terenie więzienia. Wygląda na to, że nie ufał całkowicie strażnikom. Dlaczego nie
był przekonany, że może im powierzyć Panoptykon? Przede wszystkim
dlatego, że są ludźmi, a ludzie to zdecydowanie najsłabszy punkt w całym
projekcie. Ich chwilowa nieuwaga, zbytnia pobłażliwość albo słabość
charakteru mogą sprawić, że w krytycznym momencie na przykład nie
będą potrafili oprzeć się finansowej pokusie. Wystarczy jedna chwila,
aby cały ten niezwykle wyrafinowany i drobiazgowy projekt rozumu nie
spełnił swojej roli. Dlatego też podkreślał, że liczba strażników patrolujących zewnętrzny mur powinna być na tyle duża, żeby stale mogli się
nawzajem obserwować. Mechanizm spojrzenia miał zatem dyscyplinować nie tylko więźniów, ale także strażników, żeby udaremnić wszelkie
próby przekupstwa, a w efekcie ucieczki (PI 107). Główny inspektor ze
swojej wieży nadzorował więźniów i pracę personelu.
Nie jest to jedyne zabezpieczenie, jakie wprowadził do swojego projektu angielski reformator. Zewnętrzny mur powinien być na tyle wysoki,
żeby nie tylko utrudnić ucieczkę, ale także blokować komunikację pomiędzy więźniami przebywającymi na obszarze więzienia zwanym dziś
spacernikiem (airing-yard) a pełniącymi wartę strażnikami. Bentham
uznał, że odległość 13 stóp wystarczy, żeby rozmowa szeptem była niemożliwa do przeprowadzenia. W ten sposób wszelkie próby komunikacji pomiędzy strażnikiem a więźniami od razu zostaną wychwycone
przez wartownika znajdującego się w centralnej stróżówce na dziedzińcu
Panoptykonu (PII 164). Bentham musiał być szczególnie zadowolony
z tego rozwiązania, ponieważ postanowił przedstawić je czytelnikowi
nawet dwukrotnie (także w pierwszym Postscriptum [PI 107–108]). Wiele
wskazuje na to, że po części to właśnie brak zaufania do strażników napędzał jego myślenie o więzieniu doskonałym, a więc takim, w którym
ostatecznie żaden personel pomocniczy nie byłby potrzebny.
116
Najciemniejsza noc
Forteca funkcjonująca zgodnie z technikami reżimu separacji miała nie
tylko gwarantować bezpieczeństwo strażnikom i wspierać przemianę
wewnętrzną więźniów, ale także skutecznie odizolować osadzonych od
społeczeństwa. Dlatego też Bentham konsekwentnie krytykował koncepcję rozwoju kolonii karnych w Nowej Południowej Walii, wskazując
na liczne i udokumentowane, także w londyńskiej prasie, przypadki
udanych ucieczek skazańców zarówno z samej kolonii (PII 192, 194),
jak i nawet ze statków transportujących więźniów do Australii (PII 223).
Tymczasem, jak zapewniał gorliwe czytelnika, z więzienia jego projektu
zbiec nie można.
Utrudniać ucieczkę, a w zasadzie czynić ją niemożliwą, miało przede
wszystkim tylko jedno, przewidziane przez Benthama, wejście z zewnątrz. Angielski reformator założył, że im więcej wejść do budynku,
tym większe zagrożenie ucieczką – w ten sposób rośnie przecież liczba
miejsc, które trzeba stale bacznie obserwować. Tymczasem mniejsza
liczba strażników pozwala na redukcję kosztów – zachwalał dodatkowo
to rozwiązanie w charakterystycznym dla siebie stylu (PI 105). Równocześnie dołożył wszelkich starań, żeby skazańcy nie mogli wydostać
się na wolność, wykorzystując okno celi więziennej. Skazaniec wpierw
musiałby jakoś rozbić szklaną szybę tak, żeby nie narobić hałasu. Kolejne zabezpieczenie stanowiły stalowe kraty, które umieszczono w tych
oknach. W tej sytuacji jedyną realną opcją, jaka pozostawała więźniom
rozważającym ucieczkę, było wejście do Panoptykonu. Pomysł ten miał
jednak dość oczywistą słabość, której Bentham wówczas nie dostrzegł.
W przypadku buntu lub zamieszek bardzo łatwo będzie więźniom kontrolować sytuację we wnętrzu budynku, ponieważ wystarczy, że opanują
tylko jedno wejście.
Kolonia karna w Nowej Południowej Walii miała pod pewnym
względem wyraźną przewagę nad Panoptykonem. W przypadku więzień wzniesionych na obszarze Anglii lub Walii skazaniec mógł liczyć
na pomoc swoich przyjaciół i członków rodziny znajdujących się po
drugiej stronie muru. Tymczasem w przypadku Australii oraz Tasmanii
czekała na zbiegów wyłącznie obca im i wroga natura, o czym boleśnie
117
przekonał się Aleksander Pearce, który wraz z towarzyszami próbował
uciec z brytyjskiej kolonii karnej na Ziemi van Diemiena. Z tego względu Bentham, porządkując możliwe zagrożenia dla porządku i władzy
inspektora, wyodrębnił nawet osobną kategorię działań, której poświęcił także dużo uwagi: potajemne działania z zewnątrz (PI 106). Jeszcze
niedawno entuzjastycznie zakładał, że Panoptykon będzie otwarty dla
wszystkich członków społeczeństwa, którzy w ten sposób będą sprawować demokratyczną kontrolę nad procesem produkcji jednostek społecznie użytecznych. Zdał sobie jednak sprawę z tego, że taka sytuacja
może stanowić poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Do wnętrza budynku przecież mogłyby się dostać jednostki o nieczystych zamiarach.
Dlatego też bardzo wyraźnie podkreślał, że straż przy bramie ma niezwykle dokładnie kontrolować wszystkich wchodzących do kompleksu,
aby w ten sposób zapobiec potajemnym działaniom z zewnątrz, których
tak bardzo się obawiał.
Bentham przewidywał także wiele dalszych rozwiązań uniemożliwiających ucieczkę. Wprowadzając kolejną audialną technikę władzy,
nakazał więźniom nosić drewniane chodaki, żeby w ten sposób ich ciała
były zawsze doskonale słyszalne dla strażników. Uważał, że typowe skórzane buty tylko ułatwiłyby potencjalnym uciekinierom wspinanie się po
kratach i murach. Oczywiście zdejmowanie chodaków pod jakimkolwiek
pozorem było surowo zakazane. Za zastosowaniem drewnianych butów
przemawiało, jego zdaniem, także to, że w ówczesnej Anglii były one
symbolem poddaństwa (PII 156). Na wszelki wypadek zalecał również
takie skonstruowanie podłóg wewnętrznych galerii, żeby jak najbardziej
utrudniały poruszanie się na boso.
Gdyby jednak, jakimś niezwykle szczęśliwym zbiegiem okoliczności,
zaplanowane przez Benthama zabezpieczenia równocześnie zawiodły
i więźniowi udałoby się zbiec z Panoptykonu, to zdradzić miał go niezawodnie więzienny uniform. Angielski myśliciel rozważał początkowo
zastosowanie odpowiedniego koloru, który na pierwszy rzut oka pozwoliłby zidentyfikować skazańca w przestrzeni publicznej jako zbiega.
Ostatecznie znalazł jednak inne, zdecydowanie bardziej utylitarne rozwiązanie. Otóż jego zdaniem, rękawy więziennego uniformu powinny
118
być różnej długości. Dlatego też zalecał, żeby prawy uszyć tak, aby był
znacznie krótszy od lewego. W ten sposób ubranie nadal w czytelny
sposób zdradzałoby noszącego go uciekiniera. Oczywiście Bentham nie
omieszkał zaznaczyć, że takie rozwiązanie równocześnie pozwoliłoby
wprowadzić oszczędności (PII 156), bowiem do uszycia więziennych
uniformów potrzeba byłoby mniej materiału. Zniknęłaby równocześnie
konieczność stosowania drogich barwników, a ciało więźnia nadal pozostawałoby widzialne nawet poza murami Panoptykonu. Oczywiście
skazaniec może ukraść ubranie strażnika niższej rangi albo personelu pomocniczego i próbować uciec w przebraniu. Dlatego, pouczał Bentham,
ktokolwiek będzie pełnił służbę jako odźwierny przy głównej bramie
Panoptykonu, ważne, aby doskonale znał na pamięć twarze zarówno
strażników, służby, jak i samych więźniów (PII 165).
Naturalnym sprzymierzeńcem skazańców planujących ucieczkę jest
zawsze nocą: „Ciemną noc, wydawać się może, korzyści wynikające
z zasady inspekcji zawiodą” (PI 108–109). Mrok, kiedy na niebie nie ma
księżyca, może spojrzeniu władzy skutecznie utrudnić penetrację słabo
oświetlonych więziennych cel. Czyż noc nie zakłóci zatem działania
całej panoptycznej maszynerii? Bentham był na tyle pewny swojego
rozwiązania, że nie widział najmniejszej potrzeby wykorzystywania
po zachodzie słońca sztucznego światła w celach więźniów. Skąd ten
zaskakujący spokój? Czytelnik, przyzwyczajony już do toku rozumowania angielskiego filozofa, spodziewa się raczej kolejnych przemyślnych
technik władzy, rozwiązań i zabezpieczeń dyscyplinarnych. Tymczasem
on sam w obliczu dość poważnego problemu zdaje się być całkowicie
opanowany. Źródłem tego spokoju było zaufanie, jakie pokładał we
wprowadzonym w Postscriptum systemie fortyfikacji.
Foucault w jednym z fragmentów Nadzorować i karać przeciwstawił
więzieniu Benthama masywną architekturę dawnych domów odosobnienia, którą określa jako „forteczną” 4. Oczywiście nie popełnił błędu. W swojej niezwykle wyrafinowanej analizie projektu angielskiego
4 M. Foucault, Nadzorować i karać, s. 197.
119
filozofa uwzględnił przede wszystkim listy o Panoptykonie. Tymczasem nieustanna praca reżimów skopicznych, audialnych i parcelacji
prowadzi do sytuacji paradoksalnej. Inspektor sam ostatecznie staje
się najważniejszym więźniem. Osadzony w centralnej wieży, ośrodku
widzialności, pozbawiony jest możliwości kontroli tego, co dzieje się
na zewnątrz budynku. Dodatkowo opracowany przez Benthama mechanizm sprawowania władzy „umożliwia zmniejszenie liczby osób,
którzy ją sprawują” 5, co rodzi fundamentalny problem z obronnością,
z którego pomysłodawca zdał sobie sprawę dopiero po opublikowaniu
listów. Przecież konsekwentnie zachwalał swój projekt, wskazując na to,
że tego typu więzienie będzie wymagało znacznie mniej personelu. Takie rozwiązanie wiąże się z wieloma korzyściami, przede wszystkim
o charakterze finansowym. Zbędni strażnicy, których na początku chciał
się pozbyć, mogliby jednak okazać się bardzo potrzebni w przypadku
zewnętrznego zagrożenia. Paradoksalnie to, co decydowało o sile tego
projektu, czyli efektywność i skuteczność, z czasem stało się równocześnie jego największą słabością. Z tego względu Bentham przekształcił
w końcu Panoptykon w złożonym kompleks forteczny.
W jakiejś mierze można mówić o nieoczekiwanym powrocie do tego
typu architektury we współczesnej przestrzeni miejskiej, która w coraz
to większym stopniu ulega militaryzacji. Najlepszym przykładem tego
zjawiska są nowe posterunki francuskiej policji na paryskich przedmieściach zamieszkanych często przez imigrantów i ich potomków (banlieues), które wzniesione zostały po zamieszkach z 2005 r. Wiele z nich,
zdaniem Lamberta, pod wieloma względami nawiązuje w sposób niezwykle czytelny do architektury fortecznej 6. Powtarzającymi się elementami projektu są grube mury wykonane z surowych, betonowych
bloków, a także metalowe płyty, wieże strażnicze oraz liczne przeszkody utrudniające dostęp z zewnątrz. Często zdarza się, że na parterze
nie ma w ogóle okien, a kiedy już się pojawiają, przypominają wąskie
5 Tamże, s. 201.
6 L. Lambert, Architecture is Policing: State of Emergency France as an Example,
„The Funambulist Magazine” 2016, n. 8, s. 18–23.
120
otwory strzelnicze, z których łucznicy mieli razić strzałami oblegających zamek wrogów. Najbardziej wyrazistym przykładem tej tendencji
jest zapewne posterunek Villiers-le-Bel oraz Seine-Saint-Denis. Takie
rozwiązania mogą mieć bardzo niekorzystne konsekwencje, ponieważ
zaprojektowane w ten sposób posterunki niepotrzebnie wzmacniają antagonizmy społeczne. Przestrzeń miejska staje się wówczas strefą konfliktu, a zwykli obywatele mogą poczuć się jak oponenci, a nawet wrogowie
funkcjonariuszy władzy.
8
Rozpacz totalnej samotności
Nieweryfikowalne i wszechobecne spojrzenie, któremu towarzyszy
akuzmatyczny głos władzy, są kluczowymi, ale nie jedynymi technikami, które miały zapewnić inspektorowi pełną kontrolę nad więźniami
Panoptykonu. Jeremy Bentham zakładał, iż poprawa skazańców będzie
wymagać dużo czasu i cierpliwości. Jak sam nie bez cienia goryczy
zanotował, „lata zajmie osiągnięcie tego celu” (PI 75). Zasadniczym
zadaniem Panoptykonu było „produkowanie natychmiastowego podporządkowania” (PI 75), dlatego też zgodnie z zasadą wydajności uznał, że
należy szczególnie zintensyfikować wszelkie prowadzące do tego środki.
Zastosował techniki kontroli i dominacji w możliwie jak największym
natężeniu, żeby zwiększyć szybkość pracy panoptycznej maszynerii 1.
Obok reżimu skopicznego i audialnego wprowadził złożony system
kontroli skazańców poprzez separację i rozbicie przestrzeni. Chciał
w ten sposób wzbudzić w więźniach poczucie bezradności i bezsilności,
a co za tym idzie, również ich podporządkowanie wobec zasad oraz
woli rozumu. Przyspieszenie procesu poprawy, zgodnie z założeniami
kapitalistycznego utylitaryzmu, przynosiło także dodatkową korzyść
finansową. Krótsze wyroki obniżały przecież koszty funkcjonowania
systemu penitencjarnego.
1 Pod tym względem ważną dla Benthama inspirację stanowiły spartańskie metody wychowawcze, którymi był wyraźnie zafascynowany. Otwarcie potępiał panujący
wówczas system niewolniczy (L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 159, przypis
nr 19), jednak bez wątpienia imponował mu spartański reżim, surowość i przywiązanie
do porządku i dyscypliny. Chętnie też dzielił się z czytelnikami niektórymi normami
i obyczajami, jak w przypadku zasady głoszącej, iż chłopcu nie wolno było zjeść śniadania,
dopóki nie ściął drzewa (PII 164).
122
W tym celu Bentham opracował niezwykle drobiazgowy sposób przestrzennej izolacji więźnia, którego elementem zasadniczym była oczywiście pojedyncza, więzienna cela. Nie było to jednak jedyne rozwiązanie
projektowe. Wraz z upływem czasu podjął dość zaskakującą decyzję
o rozluźnieniu surowego reżimu radykalnej architektury na rzecz zdecydowanie bardziej miękkich strategii kontroli i inwigilacji, które osłabiały rolę inspektora. Odstąpił w ten sposób od fundamentalnej zasady
leżącej u podstaw technik władzy zastosowanych w przypadku projektu panoptycznego, a więc założenia, iż totalna intensyfikacja i natężenie
środków kontroli i dyscypliny prowadzi do pełniejszego i skuteczniejszego podporządkowania.
Samotność w tłumie
Tłum, czyli niezróżnicowana masa ludzi zgromadzona na stosunkowo
małej powierzchni, stanowił poważne wyzwanie dla rozumu dyscyplinarnego. Bentham postrzegał bowiem zbiegowisko i motłoch jako
zjawiska zbyt gwałtowne, których dynamikę trudno przewidzieć, a co
za tym idzie – także kontrolować. Możliwość uformowania się tłumu
oznaczała dla sprawujących władzę ciągły stan niepewności, gdyż w zasadzie w każdej chwili mogły wybuchnąć gwałtowne zamieszki. Dlatego
też tłum to przede wszystkim chaos zagrażający wewnętrznemu porządkowi w Panoptykonie i bezpieczeństwu, a więc wyzwanie rzucone
autorytetowi mistrza. Bentham obawiał się także zaraźliwości moralnej.
Uważał, że zatwardziali przestępcy będą demoralizować nowych więźniów. Jednostka, przebywając w tłumie, szuka przecież aprobaty otoczenia i dąży do nawiązania nowych przyjaźni. W sytuacji, gdy otoczenie
stanowią przestępcy, proces poprawy moralnej może zostać skutecznie
zablokowany. W każdej grupie znajdą się ludzie naznaczeni jakąś skazą,
którzy będą się wzajemnie wzmacniać i uodparniać na wstyd, a co za
tym idzie, także na dyscyplinującą moc spojrzenia. Oprócz tego, pisał
Bentham, przebywanie w tłumie wyklucza namysł (reflection) (PII 138),
a żal i pokuta mogą zrodzić się jedynie w samotności.
Wiadomo, że angielski filozof podziwiał opublikowaną w 1777 r. pracę
Johna Howarda The State of Prisons in England and Wales, a jej autora
123
wielokrotnie nazywał swoim przyjacielem 2. Już w A View of the Hard
Labour Bill (1778) odnaleźć można liczne uwagi i pochlebne komentarze odnoszące się do tego dzieła. Howard, pojmany podczas wojny
siedmioletniej (1756–1763), spędził kilka miesięcy we francuskich więzieniach, zanim powrócił do ojczyzny w ramach wymiany jeńców 3.
Prawdopodobnie właśnie to osobiste doświadczenie sprawiło, iż poświęcił znaczną część swojego życia reformie więziennictwa. Był zdeterminowany do tego stopnia, że przeprowadził nawet wizytację każdego
więzienia znajdującego się na terytorium Anglii i Walii. W efekcie powstał raport, w którym surowo krytykował sposoby zarządzania placówkami oraz warunki, w jakich przetrzymywano więźniów. Za podstawowy
błąd uznał brak jakichkolwiek zasad klasyfikacji skazanych. Władze
więzienia nie interesowały się w ogóle stopniem demoralizacji osadzonych czy też rodzajem popełnionych przez nich czynów. Nikt nie zwracał uwagi na to, czy więzień popełnił przestępstwo pierwszy raz, czy
też jest już recydywistą. Dochodziło zatem do sytuacji, kiedy wspólnie
zamykano morderców i dłużników. Nie stosowano nawet tak podstawowych kryteriów podziału jak płeć czy wiek. Howard wielokrotnie widział, jak w tych samych salach przebywali mężczyźni, kobiety i dzieci.
W jednym z więzień był świadkiem gorszącej sceny, kiedy to jeden z wykolejonych przestępców opowiadał o swoich występnych przygodach
gromadce zasłuchanych w nim nastolatków 4. Na domiar złego zdarzało się, że więźniowie pozostawali przez długi czas bez żadnego nadzoru ze strony strażników. W tym czasie dopuszczano się niezliczonych
aktów przemocy, także o charakterze seksualnym. Wskazywał również
2 Raport Howarda stał się punktem wyjścia dla reformy systemu penitencjarnego.
W 1879 r. uchwalono przygotowany przez niego i William Blackstone’a The Penitentiary
Act, który zakładał utworzenie sieci więzień państwowych funkcjonujących zgodnie
z zaleceniami angielskiego reformatora, a samemu Howardowi powierzono nadzór nad
budową dwóch zakładów karnych (S. C. Grass, The Self in the Cell: Narrating the Victorian
Prisoner, Routledge, New York – London 2014, s. 22).
3 T. West, The Curious Mr Howard: Legendary Prison Reformer, Waterside Press,
Hook 2011, s. 61–64.
4 P. Steadman, The Contradictions of Jeremy Bentham’s Panopticon Penitentiary,
„Journal of Bentham Studies” 2007, vol. 9, n. 1, s. 4.
124
na panujące tam fatalne warunki sanitarne. W okresie, kiedy prowadził
kontrolę, więcej skazańców zmarło w wyniku chorób zakaźnych (m.in.
na tyfus) niż na szubienicy 5.
Autor The State of Prisons nie ograniczył się jednak wyłącznie do
kontroli angielskich i walijskich więzień. W celu wymiany doświadczeń i w poszukiwaniu nowych rozwiązań odbył liczne podróże zagraniczne (dotarł m.in. także do Królestwa Polskiego). W katolickich
krajach południowej Europy spotkał się z dwiema instytucjami, w których praktykowano odosobnienie. Pierwszą z nich był klasztor, gdzie
pojedyncze mnisie cele sprzyjały religijnej kontemplacji oraz żarliwym
modlitwom w samotności i milczeniu. Równocześnie doskonale spełniały rolę przestrzeni karceralnej. Wykorzystywano je także do wymierzenia kar jednostkom naruszającym reguły zakonu. Drugą instytucją stosującą technikę przestrzennego odosobnienia, z jaką się zetknął,
było lazaretto, które służyło do obserwacji marynarzy z nowo przybyłych statków, a także członków wspólnoty zdradzających symptomy
chorób zakaźnych. Spędził nawet dobrowolnie czterdzieści dni w jednej z cel wzniesionego w 1423 r. na małej wysepce Santa Maria di Nazareth weneckiego szpitala Lazzaretto Vecchio 6. W przypadku klasztoru
izolacja miała intensyfikować przeżycie duchowe i równocześnie służyć odbywaniu pokuty, natomiast rolą służących kwarantannie lazaretów było zabezpieczenie populacji miasta przed epidemią. Dlatego też,
w oczach Howarda, jednoosobowe cele dla skazańców wydały się idealnym rozwiązaniem problemów, z jakimi borykało się angielskie i walijskie więziennictwo. Skazańcy mieli przestać się wzajemnie zarażać nie
tylko w sensie dosłownym, ale także przenośnym, czyli demoralizować
5 Tamże, s. 5. Wiarę w reformującą siłę totalnej samotności mógł zaszczepić w twórcy
Panoptykonu także inny autor. Bentham w jednym z listów dziękuje ojcu za przesłaną
mu książkę niejakiego Hanwaya. Prawdopodobnie miał na myśli dzieło Jonasa Hanwaya
Solitude in Imprisonment … and a Spare Diet … the most humane and effectual means of
bringing Malefactors … to a right Sense of their Condition (1776), którego autor, zgodnie
z tytułem, dowodził, iż samotność jest doskonałym narzędziem poprawy moralnej skazańców (C2 61).
6 T. West, The Curious Mr Howard, s. 265.
125
oraz przejmować od siebie niebezpieczne dla społeczeństwa zachowania i postawy skutkujące pogardą wobec prawa. Howard uznał także,
że jednoosobowe cele i związana z nimi procedura indywidualizacji
będą doskonale służyć wewnętrznej przemianie 7. Skazaniec, przebywając w mroku i na ograniczonej diecie, mógłby oddać się całkowicie
kontemplacji. Wszystko to miało przygotować jego umysł do duchowego przebudzenia 8.
Bentham, zapewne zainspirowany właśnie lekturą raportu Howarda,
uznał, że tłum może ukonstytuować się we wnętrzu więzienia w wyniku komunikacji i współpracy pomiędzy osadzonymi. Dlatego reżim
separacji w zaprojektowanym systemie kontroli polegał na całkowitym
oddzieleniu więźniów od siebie. Model odosobnienia w tłumie (crowded
solitude) (PN 59), zamiast dawnych, przepełnionych więziennych sal sypialnych, zakładał rozmieszczenie skazanych w osobnych celach. Oprócz
tego, żeby wzmocnić efekt separacji, Bentham przygotował wiele technik
dotyczących wewnętrznej komunikacji. Więźniom podczas przemieszczania się we wnętrzu Panoptykonu nie wolno było pod żadnym pozorem zatrzymywać się, a już w szczególności surowo zabronione były
jakiekolwiek próby nawiązania kontaktu z innymi osadzonymi (PI 87).
Rygorystyczna izolacja miała skutecznie uniemożliwić spiskowanie oraz
planowanie ucieczek (PN 47). W efekcie model odosobnienia w tłumie
zapewniał pełne bezpieczeństwo i kontrolę nad wydarzeniami we wnętrzu Panoptykonu.
7 S. C. Grass, The Self in the Cell, s. 22.
8 Jedna z fundamentalnych tez Nadzorować i karać głosi iż „osobliwością wieku XIX
jest to, że zastosował techniki władzy właściwe parcelacji dyscyplinarnej do przestrzeni
wykluczenia” (M. Foucault, Nadzorować i karać, s. 194). Przykład weneckiego lazaretto
świadczy także o tym, że już przed nadejściem oświecenia łączono ze sobą rytuały wykluczenia i schematy dyscyplinarne (por. tamże, s. 193). Kwarantannie podlegały jednostki
budzące wątpliwość i stanowiące potencjalne zagrożenie, a więc na przykład marynarze
powracający z długich rejsów. Technika quadraginta, czyli odseparowania tymczasowego, miała być próbą, czy dane ciało jest niebezpieczne. Jej uruchomienie nie wymagało
ogłoszenia stanu wyjątkowego, jak w przypadku dżumy. Jednostka znajdowała się poza
wspólnotą, ale była stale nadzorowana przez jej przedstawicieli. Jeżeli po upływie określonego czasu nie rozwinęła się żadna choroba, można było stać się częścią społeczności.
126
Całkowite odseparowanie więźniów od siebie nawzajem skazywało ich oczywiście na długotrwałą samotność. Dla Benthama sytuacja
ta stawała się także kluczowym czynnikiem wzmagającym proces ich
wewnętrznej poprawy (PI 75). Dlatego też technikę kontroli stosowaną
w Panoptykonie określił jako dyscyplina poprzez izolację (the solitary
discipline) (PI 75). Zakładał, że samotność, czyli efekt pracy indywidualizującej dyscypliny, sprawi, że remedium (remedy), jakim było całkowite podporządkowanie, będzie działać znacznie silniej i szybciej. Cóż
bowiem pozostawało więźniowi w tej sytuacji? Nic innego jak tylko
rozmyślanie o popełnionych błędach i oddanie się duchowej pokucie.
Angielski myśliciel zachwalał swój projekt architektoniczny, przekonując
czytelnika, że więźniowie mogliby nawet uczestniczyć w liturgii mszy
świętej bez konieczności opuszczania swoich cel (PI 47). Skazaniec miał
zatem spać, modlić się i pracować cały czas w tym samym miejscu bez
żadnego kontaktu z innymi osadzonymi (PI 59).
Wydajne ciała
Tłum oczywiście sprzyja rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych wewnątrz obiektu. Z tego powodu Bentham, krytykując transport więźniów
drogą morską do Nowej Południowej Walii, przedstawił dramatyczną
alternatywę, przed jaką musi stanąć kapitan statku w obliczu pierwszych
symptomów choroby: albo pozwoli skazańcom przebywać na pokładzie,
ale wtedy będzie miał do czynienia z bardzo niebezpieczną sytuacją, albo
zamknie ich pod pokładem, ale wtedy bardzo łatwo o wybuch epidemii.
Tymczasem, przekonywał czytelnika, w przeciwieństwie do systemu
kolonii karnych Panoptykon miał skutecznie zapobiegać obu tym rodzajom nieporządku. Z tego względu Bentham zaprojektował nawet
niezwykle złożony system ogrzewania więziennych cel i dostarczania do
nich bieżącej wody (PII 120–128). Dodatkowo przewidział wzniesienie
specjalnego dziedzińca przeznaczonego dla więźniów na codzienne
spacery. Wyraźnie obawiał się nieświeżego i zastałego powietrza (PI 111).
Projektując piwnicę Panoptykonu, uwzględnił nawet okna, przez które
dokonywałaby się jego wymiana. Uznał także, że dostęp do świeżego
powietrza wpłynie pozytywnie na kondycję więźniów.
127
W jego projekcie spacerniki były w zasadzie czymś na kształt małych
Panoptykonów – wzniesione na planie koła poprzedzielanego wewnętrznymi murami, z analogiczną jak w Panoptykonie stróżówką w centrum.
Bentham przewidywał także, że w każdym z wydzielonych w ten sposób
spacerników znajdować się będzie kołowrót spacerowy (airing wheel),
czyli coś w rodzaju koła młyńskiego, które poruszane byłoby siłą mięśni
więźniów. Opisując swoje rozwiązanie, z wyczuwalną i właściwą sobie
ironią dodaje: „To tak, jakby wspinać się na wzgórze; i to wzgórze dość
strome” (PII 159). Oczywiście siła, jaką więźniowie wkładają w poruszanie kołem, nie może się zmarnować. Dlatego projektując system
zaopatrywania cel w wodę pitną za pomocą sieci stalowych rur i zbiorników, założył, że będzie ona przepompowywana dzięki ich pracy (PI 110).
Podobnie jak w Panoptykonie, także w przypadku spacerników obowiązywać miała całkowita separacja. Autor przypominał czytelnikowi,
że „jednostki winny być utrzymywane w izolacji” (PI 100). Dlatego też
na spacernik prowadziło podziemne przejście składające się z trzech
oddzielnych korytarzy. W ten sposób więźniowie i inspektor mogliby
poruszać się pomiędzy budynkiem Panoptykonu a zewnętrznym dziedzińcem bez kontaktu ze sobą. Dzięki specjalnemu systemowi dźwiękowych sygnałów skazańcy nie mieli szans na zetknięcie się podczas
przemieszczania się z własnych cel na spacernik i z powrotem. Bentham
był wyraźnie dumny z tego rozwiązania. Zachwycony swoją pomysłowością, pozwolił sobie nawet na uwagę, że: „Wyjście na dziedziniec jest
jednym z najprzyjemniejszych (the nicest) elementów anatomii więzienia”
(PI 92). Jednak współczesne modele architektoniczne zdają się przeczyć
tej pochlebnej opinii. Okazuje się, że przewidział zbyt mało miejsca
na zejście dla inspektora. W efekcie schody prowadzące do podziemnego
korytarza musiałyby być niezwykle strome, a samo przejście bardzo
wąskie. W jakiejś nagłej sytuacji, kiedy szybko trzeba byłoby się przedostać z Panoptykonu na dziedziniec, funkcjonariusze mogliby mieć
z tym dużo problemów.
Utrzymanie więźniów w dobrej kondycji fizycznej podyktowane było
nie tylko względami humanitarnymi. Bentham, zgodnie z zasadami utylitaryzmu, starał się powiązać interes ekonomiczny z dobrem moralnym.
128
Zakładał, że inspektor będzie szczerze i autentycznie troszczyć się o zdrowie skazańców, a więc zapewniać im odpowiednie odżywienie i ilość
snu, a także dbać o sprawność fizyczną. Przecież wszyscy oni de facto
są jego pracownikami. Panoptykon miał być nie tylko instytucją samowystarczalną, ale nawet przynoszącą zysk jego właścicielom. Ciało więźnia jest zatem oddane do dyspozycji mistrza, który powinien dbać o jego
jak najlepszy stan. Ćwiczyć musiał każdy skazany, a chodzenie w kole
miało bardzo ważną zaletę: „Leń nie byłby w stanie oszukiwać. Okrążenia można liczyć” (PII 159). Sprawne ciało to także ciało wydajne, którego działania podlegać mogą kwantyfikacji. W ten sposób w duchu
utylitaryzmu Benthama indywidualny egoizm kapitalisty sprzyjał dobrostanowi całej wspólnoty.
Krytyczna fenomenologia panoptyzmu
W każdym więzieniu karcer jest swoistym jądrem ciemności. Tymczasem
w koncepcji Benthama totalna izolacja stanowi kluczowy element całego systemu. Procedurze całkowitej separacji mieli być poddani wszyscy
więźniowie, którzy tylko przekroczyli próg Panoptykonu. Czy rzeczywiście zastosowany przez niego reżim przestrzennej separacji przyniósłby
oczekiwane rezultaty? Co mogliby przeżywać ludzie zamknięci w klatce
i pozbawieni nie tylko kontaktu z innymi, ale także jakichkolwiek prywatnych rzeczy? W przeciwieństwie do projektu panoptycznego, system celkowy, a więc model zakładu karnego składającego się wyłącznie z samych
izolatek (zwany też niekiedy systemem gandawskim 9), bardzo szybko
doczekał się wielu realizacji. Przykładem tej radykalnej tendencji jest
więzienie Eastern State Penitentiary (1829) zaprojektowane przez Johna
Havilanda. Architekt, wykształcony w Londynie, podążając za wskazówkami Howarda i Benthama, opracował plan zakładu karnego składającego
się z siedmiu bloków więziennych i jednej, centralnej wieży 10. Neogotycki
styl całego kompleksu miał dodatkowo wzbudzać wśród skazanych lęk
9 H. Machel, Sens i bezsens resocjalizacji penitencjarnej – casus polski, Kraków
2008, s. 22.
10 A. V. Andrzejewski, Building Power: Architecture and Surveillance in Victorian
America, University of Tennessee Press, Knoxville 2008, s. 17–20.
129
i prowadzić do posłuszeństwa. System celowy zastosowano także nieco
później, m.in. w przypadku brytyjskiego więzienia Pentonville (1842) 11,
czy też nowego więzienia we Wrocławiu (Breslau, 1852), które wzniesiono
na polecenie samego króla Fryderyka Wilhelma IV.
Przebieg tego radykalnego eksperymentu z zakresu architektury karceralnej miał okazję obserwować Karol Dickens 12. W Notatkach z podróży
do Ameryki [1842] przedstawił relację z licznych wizyt w amerykańskich więzieniach. To, co zobaczył w Eastern State Penitentiary, wywarło na nim największe wrażenie. Przede wszystkim, zgodnie z duchem
perfekcyjnego racjonalizmu, wdrożono wiele dalszych technik służących długotrwałej izolacji skazańców, których nie przewidział nawet
sam Bentham. W trakcie przemieszczania się wewnątrz budynku każdy
więzień nosił na głowie kaptur. W ten sposób skazańcy nie mieli szans
nawet na najkrótszy kontakt z innymi ludźmi. Oprócz tego wprowadzono także podwójne drzwi ze stali, które pełniły funkcję śluzy. Strażnicy
mogli zatem zostawić pożywienie dla więźnia bez kontaktu wzrokowego
ze skazanym 13. Efektem działania reżimu totalnej samotności byli ludzie
11 Szczegółowa analiza reżimu i warunków panujących w więzieniu Pentonville zob.
M. Ignatieff, A Just Measure of Pain. The Penitentiary in the Industrial Revolution 1750–1850,
University of British Columbia and King’s College, Cambridge 1978, s. 3–14.
12 Blisko trzydzieści lat wcześniej amerykańskie więzienia prowadzone przez
Towarzystwo Kwakrów miał okazję zwiedzać Julian Ursyn Niemcewicz. Sporządzone
przez niego raporty są niezwykle drobiazgowymi opisami procedur obowiązujących
na terenie nowojorskiego zakładu pokuty. Cele osobności zostają przedstawione jako
skuteczne narzędzie przeciwdziałające zepsuciu moralnemu, a działania nadzorców
jako przeciwieństwo zemsty i okrucieństwa, które właściwe są instytucjom tyranii.
Niemcewicz do tego stopnia zafascynowany był systemem celkowym, iż zalecał Aleksandrowi I odtworzenie go w więzieniach na terenie kongresowego Królestwa Polskiego.
Zob. J. U. Niemcewicz, Memoriał o nowym systemie więzień ustanowionych w Stanach
Zjednoczonych Ameryki, w: Uwagi o więzieniach, zapobieganiu występkom i wychowaniu młodzieży. Wybór tekstów z XVI–XX wieku, red. D. Raś, Kraków 2011, s. 55–57;
J. U. Niemcewicz, O Więzieniach publicznych czyli Domach pokuty rzecz krótka, w:
Uwagi o więzieniach, zapobieganiu występkom i wychowaniu młodzieży. Wybór tekstów
z XVI–XX wieku, s. 67–73.
13 K. Dickens, Notatki z podroży do Ameryki, przeł. B. Czerwijowska, Warszawa 1978,
s. 111. Z korespondencji prowadzonej z Étienne Dumontem wynika, iż Bentham miał
świadomość eksperymentów penitencjarnych w Stanach Zjednoczonych (C9 38).
130
całkowicie zniszczeni i rozbici. Wielu z nich było pogrążonych w dojmującej rozpaczy, a niektórzy w głębokim szaleństwie. Dickens w swoim notatniku zapisał:
Na peryferiach miasta stoi wielkie więzienie, zwane Wschodnim Zakładem Karnym, prowadzone zgodnie z założeniami właściwymi dla stanu
Pensylwania. System tutejszy polega na ścisłym, sztywno przestrzeganym,
beznadziejnie samotnym zamknięciu. Jestem pewien, że w skutkach jest
to system okrutny i błędny.
Nie wątpię, że jest on co do intencji dobrotliwy, ludzki i pomyślany
w celu poprawy przestępcy, ale z pewnością ci, którzy ten system dyscypliny więziennej obmyślili, zarówno jak owi ludzie dobrej woli, którzy
wprowadzają go w czyn, nie wiedzą sami, co czynią 14.
Więźniowie, których zobaczył, wydali mu się ludzkimi wrakami:
„Jest to człowiek żywcem pogrzebany, i będzie go stopniowo wskrzeszał
z martwych powolny przebieg lat. A przez ten czas pozostanie umarłym
dla wszystkiego oprócz tortury lęków i straszliwej rozpaczy” 15. Horrory samotności, na które skazano uczestników radykalnego penitencjarnego eksperymentu, Dickens opisał jako „stokroć gorsze od wszelkiej
tortury ciała” 16.
Nie poprzestał na potępieniu tego rodzaju radykalnych doświadczeń.
Na kartach Notatnika przeprowadził fenomenologiczną analizę szaleństwa będącego efektem funkcjonowania reżimu totalnej samotności.
Rozpoczął swoje rozważania od próby wyobrażenia sobie tego, co czuje
więzień, kiedy nagle znajdzie się w jednej z takich cel: „Z początku człowiek czuje się ogłuszony” 17. Początkowo więc doświadcza dezorientacji,
z czasem rozpaczliwie zaczyna szukać jakiegokolwiek zajęcia. Będzie
godzinami błagać strażników o jakieś zadanie lub pracę do wykonania:
„Dajcie mi cokolwiek do roboty, bo oszaleję” 18. Jest bowiem gotów zrobić wszystko, żeby tylko zająć czymś swój umysł. Jego usilne i pokorne
14 Tamże, s. 112.
17 Tamże, s. 119.
15 Tamże, s. 114.
18 Tamże.
16 Tamże, s. 112.
131
prośby nie doczekają się oczywiście najmniejszej reakcji ze strony więziennego personelu. Sytuacja staje się ponad jego siły, a cela stopniowo
i nieuchronnie zaczyna zamieniać się w trumnę. Wówczas to więzień
staje się niezwykle wrażliwy na wszelkie docierające do niego bodźce
zewnętrzne. Każdy szmer, najmniejszy nawet odgłos będzie go poruszać
z niezwykłą siłą. Ale to dopiero cisza doprowadzi go do szaleństwa.
Pogrążony w rozpaczy, zaczyna wyobrażać sobie innych osadzonych.
Zastanawia się nad tym, ilu ich jest, kim są i cóż takiego musieli uczynić,
żeby trafić do tak okropnego miejsca. Być może niektórzy z nich są tuż
za ścianą i próbują się z nim jakoś skontaktować. Nieuchronnie pewnego
dnia te wyobrażone postaci ożyją. Tak właśnie rodzą się pierwsze halucynacje słuchowe. Dickens słusznie zauważył, iż w izolatce zdecydowanie
trudniej odróżnić rzeczywiste głosy od omamów, gdyż nie sposób jest
zidentyfikować źródła dźwięku. Wyobrażone zdania i słowa dobiegające
zza stalowych drzwi umysł bezsilnego skazańca tworzy w odpowiedzi
na brak kontaktu z innymi ludźmi. Niestety więzień wpada w ten sposób w kolejną pułapkę. Dopiero teraz w jego celi zaczyna się rozgrywać
prawdziwy koszmar. Głosy zaczynają go nękać i budzić ze snu. Nie dają
mu spokoju i ostatecznie przybierając ludzkie kształty, wciągają zrozpaczonego i bezsilnego w odmęty szaleństwa 19.
W ten sposób Dickens niezwykle sugestywnie przedstawił proces psychiczny, który prowadzi do zniszczenia więźnia jako osoby i do rozbicia jego poczucia własnej tożsamości. Lisa Guenther w pracy Solitary
Confinement. Social Death and Its Afterlife (2013) podjęła się trudu rozwinięcia i uzupełnienia fenomenologicznej analizy przeprowadzonej
przez angielskiego pisarza. Jej zdaniem, „człowieka można zniszczyć
na wiele sposobów, ale najprostsze a jednocześnie najbardziej dotkliwe
rozwiązanie to zamknięcie w więziennej izolatce” 20. Dzieje się tak, ponieważ mechanizmy psychiczne, które miały gwarantować stabilność psychiczną jednostki i poczucie autonomicznej indywidualności, osiągają
19 Tamże, s. 258.
20 L. Guenther, Solitary Confinement: Social Death and Its Afterlives, University Of
Minnesota Press, Minneapolis 2013, s. xi.
132
w warunkach całkowitej izolacji odwrotny efekt: „więzienna izolacja
sprawia, iż konstytutywna racjonalność więźnia zostaje wykorzystana przeciwko niemu samemu. Zdolności jednostki do odczuwania, postrzegania i nawiązywania relacji z innymi w świecie posiadającym sens
obrócone zostają w instrument jej własnego zniszczenia” 21. Guenther
przywołuje m.in. ekstremalny przypadek samookaleczenia, kiedy to jeden z więźniów przetrzymywanych w izolatce zaczął niespodziewanie
machać dynamicznie rękami wokół własnego ciała i równocześnie stopniowo zbliżać się do jednej ze ścian celi. Po chwili jego dłonie w sposób
niekontrolowany zaczęły odbijać się od betonowej płyty. Guenther interpretuje przypadki takich zachowań jako przejaw rozpadu poczucia
cielesnej integracji i jako przykład radykalnej komunikacji ciała z architekturą 22. Cela staje się bowiem dla więźnia nie-miejscem (nonplace) 23,
czyli przestrzenią niemożliwą do oswojenia i zamieszkania. Stopniowo rozpadają się granice własnej tożsamości zamkniętych w niej osób.
Dlatego opisywany przez nią przypadek oraz podobne są ekstremalną
próbą nakreślenia granicy pomiędzy ja więźnia a otaczającą go rzeczywistością 24. Psychika jednostki broni się przed rozpadem, doprowadzając do poważnego okaleczenia ciała 25.
21 Tamże, s. xiii.
22 Tamże, s. 181.
23 Tamże, s. 182.
24 Guenther przedstawia swoją analizę jako „krytyczną fenomenologię więziennej
izolacji”. Badania, dla których punkt wyjścia stanowią nie tylko notatki Dickensa, ale także
pisma Frantza Fanona, Maurice’a Merleau-Ponty’ego i Emmanuela Levinasa, traktuje
jako konieczne uzupełnienie rozważań Foucaulta nad kontrolą i inwigilacją. Zdaniem
Guenther, model panoptyzmu nie jest bowiem w stanie pomóc w zrozumieniu tego, co
w rzeczywistości doświadcza i przeżywa osoba przebywająca w długotrwałej izolacji. Ona
sama opisuje ten stan jako „śmierć za życia” (tamże, s. xvii) i formę radykalnej tortury,
którą należy poddać wnikliwej i drobiazgowej „posthumanistycznej krytyce”.
25 Tamże, s. 183. Więcej na temat związków pomiędzy długotrwałą izolacją a zachowaniami autodestrukcyjnymi zob. m.in. M. Badowska-Hodyr, Poziom prizonizacji
sprawców przestępstw a zachowania autoagresywne w warunkach izolacji więziennej, w:
Efektywność oddziaływań resocjalizacyjnych, red. F. Kozaczuk, Rzeszów 2008, s. 349–359;
Ł. Wirkus, P. Kozłowski, Izolacja więzienna a zachowania autoagresywne więźniów, w:
Kryminologia i kara kryminalna: wybrane zagadnienia, red. A. Jaworska, Kraków 2008,
s. 191–227.
133
W efekcie reżim totalnej izolacji, zamiast sprzyjać wewnętrznej przemianie, tworzy ludzi niezdolnych do normalnego funkcjonowania po
powrocie do społeczeństwa. Wielu z więźniów wychodzących na wolność
cały czas dygotało i nie potrafiło powstrzymać bardzo gwałtownych
i intensywnych ataków drgawek. Niektórzy, przyprowadzeni do biura
naczelnika, nie zdawali sobie sprawy ani z tego, co się dzieje, ani gdzie
się znajdują. Całkowicie zdezorientowani potrafili niekiedy w ciągu
minuty dwadzieścia razy wstać z krzesła i usiąść na nim ponownie.
Nierzadko nie byli nawet w stanie utrzymać w ręku pióra i podpisać się
na dokumentach o zwolnieniu. Część zupełnie zagubionych więźniów
po opuszczeniu murów zakładu nie wiedziała, w którą stronę ma się
udać. Niektórzy, zanotował Dickens, opierali się o więzienne ogrodzenie
i pogrążeni w bezruchu popadali w stan całkowitego otępienia 26.
Małe światy skazańców
W dwuczęściowym Postscriptum (1791) do listów o Panoptykonie
Bentham zaproponował wiele dalszych zmian w pierwotnym projekcie.
Część z nich była efektem podjętej współpracy z architektem Willeyem
Reveleyem. Angielski filozof, zgodnie z utylitarystyczną doktryną, starał
się przede wszystkim obniżyć koszty funkcjonowania Panoptykonu. Dlatego też w nowym projekcie zniesione zostały mury dzielące przestrzeń
wewnątrz budowli na cztery ćwiartki. Początkowo miały one uniemożliwiać więźniom kontakt wzrokowy z innymi skazańcami osadzonymi
26 Zdaniem Guenther, więźniowie, którzy byli przetrzymywani w izolatkach, mają po
wyjściu na wolność olbrzymie problemy z nawiązywaniem i utrzymywaniem właściwych
relacji z otoczeniem. Przekroczenie murów więziennych i powrót do społeczeństwa nie
kończą wcale ich koszmaru. Zamiast wyczekiwanej ulgi wolność staje się początkiem
nowej traumy. Wielu z dawnych skazanych boi się tłumu. Dlatego też często unikają
na wszelkie sposoby większych zgromadzeń. Niektórzy starają się nawet nie opuszczać
domu i minimalizują liczbę i intensywność kontaktów z innymi ludźmi, gdyż prosta,
codzienna komunikacja potrafi prowadzić w ich przypadku do niezwykle silnych ataków
paniki. Totalna izolacja tworzy zatem paranoiczne podmioty, niezdolne do normalnego
funkcjonowania w społeczeństwie. Koszty społeczne ponoszą także osoby najbliższe
byłych więźniów, którzy nadal mentalnie pozostają w karcerze, a zatem wymagają długotrwałej terapii i stałej pomocy ze strony członków rodzin i przyjaciół.
134
w celach po przeciwnej stronie okręgu. Bentham doszedł do wniosku,
iż wzniesienie murów niepełniących żadnej funkcji architektonicznej
oprócz blokowania spojrzenia byłoby niepotrzebną stratą czasu i pieniędzy. Dlatego też uznał, że można je z powodzeniem zastąpić zwyczajnym
płótnem z odpowiednio grubego materiału (PI 71).
Nie są to wszystkie zmiany, jakie wprowadził. Ku zaskoczeniu czytelnika Postscriptum surowy reżim izolacji uległ zdecydowanemu złagodzeniu. Bentham wycofał się nieoczekiwanie z fundamentalnego dla
pierwotnego projektu aksjomatu długotrwałego odosobnienia. Przyznał,
że po powrocie do ojczyzny miał więcej czasu na spokojne przemyślenia
całego problemu i ostatecznie doszedł do wniosku, że „Zło absolutnej izolacji jest niewątpliwe” (PII 140). Wypracowany z taką dbałością o każdy
detal model odosobnienia w tłumie stał się teraz przejawem „barbarzyńskiej perfekcji” (PI 71). Totalne izolowanie więźnia, szczególnie gdy towarzyszy temu zmniejszenie racji żywnościowych i pozbawienie światła
dziennego, byłoby zbędną torturą (PI 74). Bentham zaczął się szczególnie
obawiać tego, że umysły wolne od wszelkiego zajęcia (vacant minds) będą
popadać nieuchronnie w stan melancholii (PII 138) i apatii, a nawet przekraczać próg szaleństwa 27. Zaproponował zatem zastosowanie modelu
pośredniego, który określił jako odosobnienie złagodzone (mitigated
seclusion). Centralnym elementem nowego systemu było wprowadzenie
cel, w których przebywać mogłoby od dwóch do czterech skazańców. Od
teraz totalna izolacja w Panoptykonie miała być stosowana wyłącznie
w przypadku szczególnie zatwardziałych i zdemoralizowanych więźniów
(PI 71–72). Osamotnionym towarzyszom owych wyjątkowo niebezpiecznych jednostek należy zapewnić towarzystwo, a więc przenieść do innych
cel, żeby nie byli pozbawieni kontaktu z ludźmi (PI 75). Niewątpliwie
myślenie Benthama o totalnej samotności uległo radykalnej zmianie.
Wątpliwości dotyczące modelu odosobniania w tłumie naszły go
zapewne podczas lektury kolejnego raportu (1787) Howarda, który
uznał, że jego zalecenia zaczęto stosować w angielskich więzieniach
zbyt rygorystycznie. Narzędzie, które miało być stosowane tylko wobec
27 R. A. Ferguson, Inferno, Harvard University Press, Cambridge 2014, s. 48.
135
niebezpiecznych i zatwardziałych więźniów, gorliwi reformatorzy z entuzjazmem i bez żadnych ograniczeń wykorzystywali praktycznie we
wszystkich możliwych przypadkach 28. Nie powstrzymywały ich nawet
pierwsze oznaki szaleństwa. Symptomy świadczące o wyczerpaniu sił
umysłowych, czyli rozmowy więźniów z niewidzialnymi bytami, traktowano jak sygnał duchowej przemiany. Przejawy poważnej choroby
psychicznej interpretowano bowiem jako formy kontaktu z duchami
i widmami, które dręcząc więźniów, zapowiadały czekające ich w piekle kary 29.
Trzeba jednak zauważyć, że Bentham kierował się nie tylko humanitaryzmem i troską o dobrostan psychiczny więźniów. Obawiał się,
że osadzeni w izolatkach będą usychać i pogrążać się w bezużytecznej
indolencji (useless indolence) (PI 96). Dla Howarda pobyt w więzieniu
miał skutkować czymś porównywalnym z duchowym oświeceniem.
Tymczasem Bentham myślał przede wszystkim jak liberalny utylitarysta –
kwestie religijnie nie odgrywały dla niego aż tak dużej roli. Dlatego też
Panoptykon miał przede wszystkim nauczyć skazańców szacunku dla
pracy i umiejętności czerpania z niej prawdziwej satysfakcji. Powrócić
na łono kapitalistycznego społeczeństwa to być przygotowanym do
ciężkiego i systematycznego wysiłku 30. Tymczasem melancholia i apatia
nie były oczywiście stanami psychicznymi, które sprzyjałyby takiej wewnętrznej przemianie. Kierując się względami ekonomicznymi, Bentham
uznał, iż totalna samotność jest kompletnie bezużyteczna (PI 74).
W duchu charakterystycznym dla liberalnego utylitaryzmu wskazał
także na dodatkowe korzyści wynikające z przyjęcia nowych technik
władzy, takie jak mniejsze koszty budowy (większe cele oznaczają mniej
ścian wewnętrznych, a także mniej toalet), czy też większa przestrzeń,
którą będzie można lepiej zagospodarować w przypadku organizacji
28 R. Adelman, Idleness, Contemplation and the Aesthetic, 1750–1830, Cambridge
University Press, Cambridge – New York 2011, s. 44.
29 L. Throness, A Protestant Purgatory: Theological Origins of the Penitentiary Act,
1779, Ashgate Publishing Aldershot – Burlington 2008, s. 243.
30 R. Adelman, Idleness, s. 45.
136
warsztatów i miejsca pracy dla więźniów 31. Przedstawił nowe rozwiązanie jako dalsze udoskonalenie pierwotnego projektu tak, żeby czytelnik
przypadkiem nie nabrał przekonania, iż autor wycofuje się z pierwotnych koncepcji i naprawia wcześniejsze, błędne założenia. Dlatego też
na różne sposoby podkreślał wzrost produktywności, efektywności i rentowności. Nowe, wieloosobowe cele będą przecież sprzyjać powstawaniu
relacji typ mistrz – uczeń, a zatem przekładać się bezpośrednio na jakość i wydajność wykonywanej przez więźniów pracy. Bentham podkreślał także pozytywną wartość współpracy, gdyż skazańcy wspólnie
będą w stanie wykonać więcej niż odseparowani i zamknięci w pojedynczych celach. Nowy model kontroli sprzyjać miał także zawiązywaniu się
bardzo cennych więzi przyjaźni. Liczył na to, że w ten sposób powstaną
małe, intymne społeczeństwa, które przygotują więźnia do powrotu do
prawdziwego życia: „Każda cela jest wyspą – a jej mieszkańcy rozbitkami
wyrzuconymi na brzeg zrządzeniem losu: partnerzy w niedoli, wzajemnie od siebie zależni; wolno im czerpać radość ze swojego towarzystwa,
co stanowi największą z możliwych pociech” (PI 74). Więźniowie Panoptykonu stają się zatem Robinsonami Cruzoe, których zadaniem jest
stworzyć małe, racjonalistyczne społeczeństwa rozbitków w świecie zaprojektowanym przez Benthama.
Nowe rozwiązania zrodziły jednak nieuchronnie także kolejne zagrożenia i trudności. Największe niebezpieczeństwo stanowili, jego zdaniem,
włamywacze. Należeli do klasy przestępców posiadających zarówno
odpowiednie umiejętności potrzebne do skutecznej ucieczki z więzienia,
jak i wystarczająco dużą śmiałość i bezczelność konieczne do realizacji
takiego przedsięwzięcia. W takim razie bez wątpienia należy ich separować od innych więźniów, żeby nie korumpowali i nie namawiali do
udziału w jakimś spisku. Ale czy w takim razie właśnie we własnej grupie nie staną się jeszcze groźniejsi? – zastanawiał się Bentham (PII 139).
Przykład z włamywaczami odsłania zatem kolejny problem projektowy.
Trzeba przemyśleć niezwykle skrupulatnie i ostrożnie zasady tworzenia
owych małych społeczności rozbitków. W ten oto sposób w Postscriptum
31 P. Schofield, Bentham, s. 75.
137
z tłumu samotnych więźniów zaczęła się wyłaniać nowa struktura więziennego społeczeństwa.
Co się jednak stanie, kiedy pośród członków jednej z takich grup
znajdzie się szczególnie zatwardziały przestępca? Czy w ten sposób nie
zniweczy pracy całej panoptycznej maszynerii? „Jakich metod może
użyć zdeprawowany więzień” (PII 140) , żeby skutecznie wywrzeć zgubny
wpływ na umysły innych? – zastanawiał się Bentham. Nie może przecież przekonywająco dowodzić, że przestępstwo wiąże się z jakąkolwiek przyjemnością (pleasure), bo przecież w warunkach karceralnych
„przyjemność dawno odeszła w niepamięć” (PII 140). Podobnie swoją
demoralizującą siłę utraciłyby przecież wszelkie argumenty, iż wina nie
wywołuje wstydu, bo przecież „obserwuje ich ze wzgardą cały świat”
(PII 140). Dlatego Bentham wyzbył się wszelkich obaw i był całkowicie
spokojny o powodzenie przedsięwzięcia. Świat, w którym znaleźli się
więźniowie, został tak zaprojektowany, żeby zaprzeczać każdemu słowu,
które paść może z ust bezczelnego i zatwardziałego kryminalisty.
Czas miał działać na korzyść władzy. Przestępcze skłonności zostałyby stłumione przez panoptyczną maszynerię, aby ostatecznie ulec wyrugowaniu (killed) (PII 140). Wtedy też w więziennych celach wzajemne
zachęty do popełniania kolejnych występków zastąpione zostaną przez
rozmowy o bardziej kojącym charakterze. Skazańcy będą rozmyślać
wspólnie nad wykonywaną pracą, nad tym, jak wykorzystać obecną sytuację, żeby poprawić swój los, oraz nad tym, co zrobić na wolności z zarobionymi pieniędzmi. W ten sposób zaczynają snuć stopniowo plany
na przyszłość. Bentham był głęboko przekonany, że rozmowy o przeszłości i własnej winie pchną więźniów na drogę niewinności (paths of
innocence) (PII 141). Tak oto miał działać nowy model wzajemnej przemiany wewnętrznej (mutual reformation) (PII 141), który wyparł skutecznie reżim totalnej samotności 32.
32 Czytając uważnie Postscriptum, można chwilami odnieść wrażenie, że Bentham starał się przekonać samego siebie, że rezygnacja z systemu izolatek nie jest złym pomysłem
i nie stanowi żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa. Jednostka jest w stanie ukryć swoje
zamiary przed obserwatorem i w związku z tym może działać gwałtownie i nieprzewidywalnie. Bentham był zdania, że tłum nie jest w stanie nikogo celowo zwieść. Wystarczy
138
Bentham miał jednak w zanadrzu jeszcze jeden argument, za pomocą
którego starał się rozwiać wszystkie obawy czytelnika:
Ten ostatni kamień był potrzebny, aby ukończyć fortecę zgodną całkowicie
z zasadą inspekcji: tak wielu towarzyszy, tak wielu inspektorów; osoby
strzeżone uzupełniają szeregi strażników. […] W zwykłym więzieniu,
towarzystwo stanowi pomoc w występku: w celi Panoptykonu jest dodatkowym zabezpieczeniem prawidłowego postępowania (PII 166).
Nowy model ostatecznie wiązał się ze zwiększeniem kontroli nad
więźniami dzięki prostej zasadzie konieczności donoszenia na współwięźniów: „Bądź donosicielem albo ponieś karę jako współwinny” [podkreśl. – J.B.]” (PII 164). Angielski filozof, wprowadzając ją, rozbił niespodziewanie kluczową dla listów o Panoptykonie opozycję pomiędzy
przedstawicielami władzy a więźniami. Wyłoniła się kolejna kategoria
osadzonych – tacy, którzy współpracując z funkcjonariuszami, będą skrycie donosić na innych skazańców. W karceralnym świecie Benthama pojawili się zatem pośrednicy, którzy mogli poruszać się w przestrzeni pomiędzy inspektorem a osadzonymi. Centralna władza, symbolizowana
przez wieżę inspektora, uległa w Postscriptum stopniowemu rozproszeniu, a inwigilacja i kontrola nabrały zdecydowanie bardziej miękkiego
charakteru. To, co jeszcze przed chwilą wydawało się kompromisem wynikającym z empatii i humanitarnego podejścia Benthama, okazało się
ostatecznie zwieńczeniem całego projektu i szczytowym osiągnięciem
dyscyplinującego rozumu. Ostatecznie to więźniowie uwikłani zostają
w pracę całej maszynerii władzy i kontrolują się nawzajem.
W obu częściach Postscriptum w porównaniu z listami o Panoptykonie
da się zaobserwować wyraźne przesunięcie akcentów. Foucault skupił
zadzwonić dzwonkiem ostrzegawczym lub oddać strzał, żeby powiadomić pozostałych
strażników. Przecież zawsze widać pierwsze symptomy zamieszek. Autor uspokaja w ten
sposób czytelnika i chyba także samego siebie. Dodatkowo specyfika projektu sprawia,
iż więźniowie bezustannie wystawieni są na ogień kierowany z centralnej wieży Panoptykonu (PI 106). Bentham na wszelki wypadek doradza, żeby oddzielić miejsce pracy od
miejsca snu. W ten sposób w nocy więźniowie nie mieli do swojej dyspozycji narzędzi
pracy (PI 119).
139
się na analizie pierwszego prototypu panoptycznej maszynerii władzy.
Tymczasem na dalszych etapach rozwoju projektu Bentham pochłonięty
był przede wszystkim ustanowieniem, a następnie kontrolowaniem
odpowiednich relacji pomiędzy więźniami. Postać mistrza Panoptykonu wyraźnie zeszła na dalszy plan. Skazańcy współpracują ze sobą
w warsztatach, razem zastanawiają się nad swoją przyszłością i wspólnie
przechodzą proces wewnętrznej poprawy, ale przede wszystkim wzajemnie się kontrolują i inwigilują. Na dalszym etapie rozwoju panoptycznej
maszynerii sprawowania władzy coraz większą rolę zaczął odgrywać
zatem współ-nadzór (coveillance). Skazańców dyscyplinuje spojrzenie
innych mieszkańców celi, a już nie tylko anonimowego funkcjonariusza
przebywającego w centralnej wieży.
9
Produkty uboczne
Jeremy Bentham w jednym z listów o Panoptykonie, wyraźnie zachwycony własną pomysłowością, zapewniał czytelnika, iż nie sposób zbiec
z więzienia jego projektu – kontrola nad skazańcami jest tu bowiem
totalna i całkowita. Cóż może uczynić nawet najbardziej porywczy
więzień w sytuacji, gdy każdy jego ruch, najdrobniejsze drgnięcie mięśni twarzy są wystawione bezustannie na spojrzenie strażnika (PN 47).
Upust swojemu gniewowi i frustracji wynikającej z poczucia bezsilności
w konfrontacji z tak sprawną i wydajną maszynerią władzy może dać
wyłącznie w jeden sposób – awanturującemu się skazańcowi pozostaje
jedynie rozbić sobie głowę o ściany więziennej celi (PN 47). Bentham
nie zamierzał w żaden sposób przeciwdziałać podobnym symptomom
rozpaczy i bezsilności. Przecież takim aktem głupoty (folly) zdesperowany więzień mógł zaszkodzić wyłącznie samemu sobie. Dlatego
podobne zachowania autodestrukcyjne nie stanowiły najmniejszego
zagrożenia dla porządku i władzy inspektora. Jest to jeden z tych fragmentów pism, kiedy to angielski filozof jawić się może współczesnemu
czytelnikowi jako osoba pozbawiona empatycznej wyobraźni. Autor
listów o Panoptykonie beznamiętnie zakładał, iż w obliczu totalnej
kontroli przytłoczeni więźniowie mogą próbować zredukować stres
poprzez akt radykalnego samookaleczenia prowadzący prawdopodobnie do poważnych urazów głowy czy też nieodwracalnego uszkodzenia
mózgu. Jedyne, co go niepokoiło, podczas rozważań nad możliwymi
formami oporu, to kilka drobnych niedogodności. Skazaniec mógł
141
bowiem zawsze odmówić wykonywania obowiązkowej pracy. Wówczas
wystarczy pozbawić go jedzenia, aby szybko skorygować krnąbrne postępowanie (PII 164). Inną formą niegroźnego oporu, której Bentham
spodziewał się ze strony więźniów, były wszelkie próby zakłócania
spokoju i tym samym sabotażu pracy maszynerii władzy przez hałasowanie czy też skandaliczne wrzaski (PN 47). Skutecznym rozwiązaniem tej nieznacznej uciążliwości miało być kneblowanie skazańców
(PII 164). Podobnie, gdyby któryś z więźniów dopuszczać się miał aktów
przemocy wobec innych, należało go okiełznać za pomocą kaftanu bezpieczeństwa (PII 164). Na tym kończy się krótki repertuar form oporu
wobec panoptycznej maszynerii dyscypliny. Każda akcja niesfornych
więźniów powoduje zatem zdecydowaną, a przede wszystkim skuteczną
reakcję ze strony strażników. Jakakolwiek myśl o oporze została już
wcześniej pomyślana i przeanalizowana przez władzę. Nie może być
mowy o żadnym zaskoczeniu. Dzięki liście precyzyjnie opisanych procedur i schematów operacyjnych wszelkie formy buntu i nieporządku
zostają natychmiast zdławione.
Bentham postrzegał skazanych jako istnienia wadliwe, których funkcjonowanie trzeba usprawnić. Dlatego też fundamentalnym założeniem
towarzyszącym powstaniu Panoptykonu było przekonanie o konieczności maksymalnej intensyfikacji technik władzy i dominacji. Tylko wtedy
maszyneria dyscypliny będzie pracować w sposób możliwie wydajny
i efektywny. Z tego powodu więźniowie Panoptykonu pozbawieni zostali
kontroli nawet nad najdrobniejszymi elementami karceralnej przestrzeni,
w jakiej się znaleźli. Bentham zaprojektował świat, w którym nie było
miejsca na działania niezgodne z wolą utylitarnego rozumu. Całe otoczenie miało przytłoczyć więźnia i uświadomić mu to, że jakiekolwiek formy
oporu są bezcelowe, a jedyne, co mu pozostało, to ukorzyć się i dostosować do panujących w Panoptykonie procedur. Maszyneria miała niczym
młyn rozdrabniać i miażdżyć kolejne zastępy łotrów i rzezimieszków,
zmieniając ich w uczciwych i podporządkowanych obywateli, aby produkować w ten sposób ład i porządek. Ale czy rzeczywiście przyjęte przez
niego założenie było słuszne? Być może panoptyczna maszyneria władzy,
oprócz podmiotów ujarzmionych i bezsilnych, wytwarzałaby także wiele
142
niezamierzonych uprzednio produktów ubocznych? Być może Bentham
nie docenił pomysłowości skazańców i nie przewidział wszystkich możliwych form oporu? Wyniki intensywnych badań nad współczesnymi
więzieniami o zaostrzonym rygorze mogą okazać się pomocne przy
rozstrzyganiu powyższych wątpliwości.
Cielesne praktyki oporu
Rolę przewodników po świecie szczególnie restrykcyjnych zakładów
karnych pełnić będą autorzy trzech niezwykle istotnych monografii
z obszaru badań nad więziennictwem (prison studies), którzy przyjęli
w swoich badaniach perspektywę podmiotową. Praca Bree Carlton, australijskiej badaczki zajmującej się historią więziennictwa, pt. Imprisoning Resistance: Life and Death in an Australian Supermax (2007) stanowi
studium form oporu w więzieniu Prison Pentridge 1 znajdującego się
na przedmieściach Melbourne. Carlton skupiła się przede wszystkim
na owianej złą sławą sekcji Jika Jika przeznaczonej dla szczególnie niebezpiecznych przestępców 2. Kolejna monografia to Total Confinement.
1 B. Carlton, Imprisoning Resistance: Life and Death in an Australian Supermax,
Institute of Criminology, Sydney 2007. W 2014 r. podczas prac wykopaliskowych prowadzonych na terenie Pentridge Prison, których celem było odnalezienie miejsca pochówku
Neda Kelly’ego, słynnego australijskiego bushrangera, archeolodzy natrafili także na ślady
po trzech budynkach wzniesionych prawdopodobnie w połowie XIX wieku, które układem fundamentów przypominają bardzo Panoptykon Benthama. Miejsce to przyciągało
i prowokowało zatem już od dawna do różnego rodzaju radykalnych architektonicznych
eksperymentów na więźniach.
2 Ten niezwykle zaawansowany technologicznie oddział, który sama autorka określiła
jako „futurystyczny panoptykon będący więzieniem w więzieniu” (B. Carlton, Imprisoning
Resistance, s. 59), otwarty został w 1980 r. i kosztował 7 mln dolarów. Celem architektów
była maksymalna izolacja więźniów i ograniczenie kontaktu z personelem do niezbędnego
minimum. Budynek sekcji Jika Jika stał się kolejnym w długiej tradycji architektonicznych
eksperymentów z udziałem więźniów. Sam projekt powstał w atmosferze charakterystycznej dla więziennictwa lat siedemdziesiątych. Wówczas to zakłady karne stały się
behawiorystycznymi laboratoriami, w których testowano wiele eksperymentalnych metod
mających na celu skuteczną i trwałą modyfikację zachowania osadzonych (np. program
START, czyli Special Training and Rehabilitative Training). Projekt nowego oddziału został
doceniony przez środowisko, ponieważ otrzymał nawet nagrodę Royal Australian Institute
143
Madness and Reason in Maximum Security Prisons (2004) 3, której podtytuł stanowi czytelne nawiązanie do dzieła Foucaulta, napisana przez
Lornę Rhodes. Praca amerykańskiej specjalistki od antropologicznych
badań nad instytucjami totalnymi stanowi podsumowanie niezwykle
intensywnych i trwających blisko dekadę (1993–2002) studiów etnograficznych prowadzonych w amerykańskich więzieniach o zaostrzonym
rygorze. Ostatnim przewodnikiem po współczesnych przestrzeniach
karceralnych będzie Thomas Ugelvik, czyli norweski kryminolog zainteresowany studiami nad kulturą więzienną. W pracy Power and Resistance in Prison: Doing Time, Doing Freedom (2014) 4 przedstawił wyniki
długotrwałych badań przeprowadzonych w Oslo Prison (Oslo fengsel),
czyli największym norweskim więzieniu.
Zarówno Carlton, jak również Rhodes i Ugelvik w ramach etnografii
panoptyzmu starali się wyjść poza charakterystyczny dla biurokracji i raportów pracowników administracji suchy i powierzchowny rozrzedzony
opis, aby dotrzeć do głębszych pokładów znaczeń oraz doświadczeń.
W ten sposób chcieli spojrzeć na mikrokosmos więzień o podwyższonym
rygorze oczami samych osadzonych. Wszystkie powyżej przedstawione
monografie łączy nie tylko podejście rozumiejące (verstehen), ale także
próba wychwycenia i głębokiej analizy strategii i praktyk oporu. Celem
surowej dyscypliny jest przekształcenie osadzonych w bierne przedmioty
poddane całkowicie mechanizmom władzy. Dlatego tak ważne są dla
Carlton, Rhodes i Ugelvika wszelkie przejawy aktywnego i kreatywnego
sprzeciwu wobec wszechobecnej kontroli i inwigilacji. W efekcie udało
się dostrzec bardziej subtelne i rozproszone, a niekiedy niezwykle starannie zakamuflowane formy oporu.
W warunkach totalnej kontroli ciało osadzonego staje się polem walki i miejscem szczególnie intensywnej kontestacji, ponieważ w świecie
of Architects. Tryumf architektonicznego rozumu obwieszczono jednak zbyt pochopnie,
bo już trzy lata później z sekcji Jika Jika uciekło czterech skazańców.
3 L. A. Rhodes, Total Confinement: Madness and Reason in the Maximum Security
Prison, University of California Press, Berkeley 2004.
4 T. Ugelvik, Power and Resistance in Prison: Doing Time, Doing Freedom, Palgrave
Macmillan, New York 2014.
144
więzień typu supermax tylko za jego pomocą może on zamanifestować
własną autonomię. Jak pisze Carlton, „Osadzeni w sekcji Jika, wykorzystując własne ciała, byli w stanie aktywnie stawić opór w sposób, nad
którym władze więzienia i personel nie miały żadnej kontroli” 5. Sprzeciw o charakterze cielesnym może przyjmować niezwykle zróżnicowaną
postać. Więzień na przykład zaprzestaje mycia się albo odmawia przyjmowania leków. Wówczas można mówić o typowym przykładzie biernego oporu. Unikając otwartej konfrontacji z przedstawicielami władzy,
odmawia wykonywania prozaicznych i zwyczajnych czynności, odrzucając i kwestionując w ten sposób codzienność, którą definiuje jako
nie-do-zamieszkania. Najczęstszym przykładem tej strategii są, opisane
zarówno przez Rhodes, Carlton, jak i Ugelvika, przypadki pojedynczych
jak również zbiorowych głodówek. Obok form słabego oporu wyróżnić należy także klasę działań „niewidocznych” i subwersyjnych, które są nieczytelne dla funkcjonariuszy reprezentujących władzę. Ugelvik
jest zdania, że praktyki takie jak kontrolowanie swojego ciała poprzez
poddanie go surowemu reżimowi wycieńczających ćwiczeń fizycznych
należy traktować nie tylko jako element więziennego etosu czy sposób
na monotonię i nudę zakładów karnych, ale także jako formę sprzeciwu właśnie (podobnie jak wystudiowany sposób poruszania się i precyzyjną gestykulację 6).
Trwałe samookaleczenia stanowią zdecydowanie bardziej drastyczną formę cielesnych praktyk oporu. Rhodes opisuje przypadek jednego
ze skazańców, który w akcie desperacji i bezsilności odciął sobie kciuk 7.
Celem takich działań jest radykalne przekroczenie granic wyznaczonych przez władzę, której przedstawicieli skazaniec chce zaszokować
i niejako symbolicznie ukarać swoimi występem. W ten sposób więzień, rozładowując gniew i frustrację, manifestuje kontrolę nad swoim
ciałem, a co za tym idzie, wzmocnienie poczucia indywidualnej autonomii. Osobną kategorię działań cielesnych stanowią próby radykalnej
5 B. Carlton, Imprisoning Resistance, s. 137.
6 T. Ugelvik, Power and Resistance in Prison, s. 239.
7 L. A. Rhodes, Total Confinement, s. 68.
145
prywatyzacji przestrzeni publicznej. Są one najczęściej wynikiem konsekwentnego pozbawienia więźniów jakiejkolwiek intymności. Skazani,
zgodnie z panoptycznym modelem, są pod stałym nadzorem strażników dzięki systemowi kamer, które śledzą każdy ich ruch. Do tej grupy
praktyk oporu można zaliczyć na przykład opisywane przez Rhodes akty
publicznej masturbacji 8. Istotą tej strategii jest radykalne przekroczenie granicy pomiędzy prywatnością a przestrzenią publiczną. W świecie
więzień supermax takie użycie własnego ciała nabiera zupełnie nowego znaczenia. Aktywność seksualna w przestrzeni publicznej przestaje
być zatem przykładem zaburzeń z obszaru preferencji seksualnych, ale
całkowicie logiczną konsekwencją wpisaną w funkcjonowanie maszyn
dyscyplinarnych działających zgodnie z założeniem o konieczności maksymalnej intensyfikacji technik kontroli i dominacji.
Zdecydowanie najbardziej radykalne i wstrząsające są jednak formy
oporu cielesnego polegające na wykorzystaniu ludzkich odchodów. Produkty przemiany materii ciał są tym, czego nawet najbardziej opresyjne
i wyrafinowane techniki i procedury kontroli nie mogą odebrać skazańcom. Więźnia można poddać procedurom przymusowego karmienia
(takie rozwiązanie stosowano m.in. w przypadku strajków głodowych
w obozie w Guantanamo), ale nie można zatrzymać procesów trawiennych bez pozbawiania go życia. Dlatego odchody, jedyna własność osadzonych, stają się niezwykle poręcznym narzędziem walki z władzą
w warunkach przestrzeni karceralnych. Formy skatologicznego oporu
wynikają w przypadku totalnej izolacji także z próby przełamania dewastującej psychiki nudy i radykalnego wyzwania rzuconego monotonnej
codzienności zakładów karnych o zaostrzonym rygorze. Rhodes opisuje
liczne przykłady tzw. shit throwing 9, czyli próby trafienia strażników
własnymi odchodami. Zdaniem amerykańskiej badaczki, takie zachowanie należy interpretować jako coś więcej niż tylko akty skatologicznej
regresji. Jest to być może próba przekroczenia fundamentalnej granicy ustanowionej przez panoptyczne więzienia pomiędzy personelem
a osadzonymi. Więźniowie badanych przez Rhodes zakładów karnych
8 Tamże, s. 118.
146
9 Tamże, s. 44.
nierzadko zapychali kanalizację, żeby zalać cele i bloki więzienne wodą
zmieszaną z moczem i ekskrementami. W ten niezwykle radykalny
i desperacki sposób udawało im się przekształcić przestrzeń, której
mieli nie kontrolować. Z podobnymi działaniami, w więziennym slangu
Jika Jika określanymi jako bronz-up, spotkała się także podczas swoich badań Carlton: „W Jika bronz-up wiązało się ze zbieraniem przez
więźniów własnych odchodów i rozsmarowywaniem ich po ścianach
celi” 10. Czasami zdarzało się, że więźniowie wysmarowywali odchodami
własne ciała 11, co interpretować można jako symboliczny akt transgresji
i równocześnie subwersyjnej identyfikacji z tożsamością narzucaną skazańcom przez władzę. To coś w rodzaju publicznego oświadczenia: „tak,
jestem gównem”. W przypadku Jika Jika więźniowie, używając własnych
odchodów, pisali na ścianach hasła, takie jak: human zoo, animal house,
The monster factory Jika 12. W ten sposób symbolicznie przekraczając
granicę wstrętu oddzielającego zwierzęta od ludzi, wchodzili z przesadą
w rolę odhumanizowanych obiektów fabrykowanych przez maszyny
władzy. W tym sensie ich działanie, podobnie jak w przypadku publicznej
masturbacji, całkowicie logiczne wynika z zasad wpisanych w działanie
instytucji takich jak amerykańskie więzienia supermax czy sekcja Jika
Jika. Wówczas panoptyczna maszyneria wytwarzałaby nie tyle porządek
i dyscyplinę, ile chaos i bezład 13.
10 B. Carlton, Imprisoning Resistance, s. 137.
11 L. A. Rhodes, Total Confinement, s. 44.
12 B. Carlton, Imprisoning Resistance, s. 138.
13 Surowa i bezwzględnie egzekwowana dyscyplina okazuje się niezwykle niebezpiecznym mechanizmem, który w przypadku atmosfery męskiej kultury siły, jaka
najczęściej panuje w zakładach karnych, prowadzić może do powstania zamkniętego
koła frustracji i represji. Działania więźniów i personelu ulegają stopniowej eskalacji
skutkującej skrajną polaryzacją, a co za tym idzie – także wykluczeniem jakiejkolwiek
pośredniej postawy sprzyjającej dialogowi i osiąganiu kompromisu. Często powstaje
w ten sposób sytuacja, z której nie ma w zasadzie żadnego wyjścia i z którą nie potrafi
sobie poradzić personel więzienia. Na dodatek brak bliższych relacji pomiędzy skazanymi a funkcjonariuszami służby więziennej sprzyja eskalacji konfliktów. Obie strony
postrzegają się przede wszystkim przez pryzmat ogólnych wyobrażeń społecznych
i stereotypów, które w polskich realiach przybierają postać np. grypsującego więźnia
147
Złowroga racjonalność
Bentham przez wiele kolejnych lat mozolnie poprawiał plany Panoptykonu. Obsesyjnie dążył do stworzenia świata doskonałego, a więc takiego,
w którym każdy, nawet najdrobniejszy element, będzie dogłębnie przemyślany i dopracowany w najmniejszych szczegółach, by zintensyfikować i przyspieszyć proces wewnętrznej przemiany więźniów. Jednak to
przywiązanie, niemalże obsesja na punkcie detali i drobiazgów, które
szuka swojego uzasadnienia w rozumie, w rzeczywistości ma w sobie
coś głęboko niepokojącego. Oddział Jika Jika, zamiast przestrzenią porządku i spokoju, stał się przecież ostatecznie miejscem chaosu i bezładu. Carlton opisuje liczne przypadki zamieszek, protestów głodowych,
pobić oraz okaleczeń, prób samobójczych, a nawet zabójstw 14, którym
towarzyszyły także omówione wcześniej formy symbolicznej subwersji
i radykalnego oporu takie właśnie jak bronze-up. Z podobnych względów
Rhodes, badając mikrokosmos więzień o podwyższonym rygorze, doszła
do wniosku, iż to właśnie perfekcjonizm jest największym zagrożeniem
dla procesu resocjalizacji i funkcjonowania więzienia:
Kontrola sprawowana w więzieniach o zaostrzonym rygorze jest niezwykle
wyrafinowana i zaplanowana w najmniejszych szczegółach. Rozliczne
rozwiązania techniczne, a także codzienne procedury kształtujące życie
i klawisza. Budowanie emocjonalnego dystansu wzmacniane jest także przez system
kamer, przez które strażnicy obserwują więźniów. Być może zatem w przypadku
sekcji Jika Jika, ale także innych więzień o zaostrzonym rygorze, błędem okazała się
próba radykalnego ograniczenia, w duchu modelu zaproponowanego przez Benthama,
kontaktu personelu z więźniami do absolutnego minimum. Podobnie jak angielski
filozof, nie wzięto pod uwagi konstruktywnej roli, jaką odgrywają strażnicy w procesie
resocjalizacji. Bliższy kontakt sprzyja powstawaniu relacji i w efekcie przełamywaniu
wzajemnych stereotypów i wrogości. Współczesne badania dowodzą, że personel często stanowi dla osadzonych wartościowy model pozytywnego zachowania (O’Toole S.,
The History of Australian Corrections, UNSW Press, Sydney 2006, s. 85–86). Tymczasem zarówno Bentham, jak i jego następcy dążyli do zastąpienia osobistego kontaktu bezosobowym nadzorem. Angielski reformator przyjął, że najlepiej będzie, gdy
wszechobecny inspektor pozostanie dla skazańców całkowicie anonimową postacią.
14 B. Carlton, Imprisoning Resistance, s. 246.
148
więźniów wynikają z założenia, że racjonalne praktyki stanowią podstawę
funkcjonowania „systemu” 15.
Czy w takim razie należy uznać, że nadmiar kontroli i racjonalności produkuje swoje przeciwieństwa? Zdaniem Rhodes, „patologiczne”
zachowanie i ekscesy więźniów są nie tylko efektem ubocznym, ale
zjawiskiem w pełni odsłaniającym prawdę o istocie tego całego przedsięwzięcia i jego racjonalności: „Instytucja ta [więzienie o zaostrzonym rygorze] pod pozorami rozsądku skrywa fundamentalną irracjonalność” 16.
Bentham przewidywał, że funkcjonowanie w zracjonalizowanej
i uporządkowanej przestrzeni pod totalnym nadzorem ze strony naczelnika Panoptykonu sprawi, iż skazańcy przejdą wewnętrzną przemianę,
w efekcie której nie będą już więcej stanowić realnego zagrożenia dla
większości społeczeństwa. Ale jeżeli także w tej kwestii się pomylił? Jak
można było się przekonać, perfekcyjne więzienie nie tylko wytwarza
nieporządek. Ugelvik zauważył, że opozycja, która tak często pojawia
się w naszym myśleniu o resocjalizacji i która leży także u podstaw
koncepcji Panoptykonu, czyli przeciwstawienie dobrego i złego więźnia,
jest bardzo zwodnicza. Można bowiem wyróżnić jeszcze jeden typ
skazanych, który Ugelvik określa jako więźniów zmyślnych (smart
prisoners). To grupa, która nie daje się złamać więziennym procedurom oraz surowej dyscyplinie i tylko imituje podatność na resocjalizację. W wielu przypadkach skazani bardzo skutecznie przekonują
funkcjonariuszy służby więziennej, że pozytywnie przechodzą proces
zmiany. Paradoksalnie, to najbardziej racjonalna strategia w obliczu irracjonalnie perfekcyjnego systemu inwigilacji i nadzoru. Takiej
taktyki oporu nie przewidział także Bentham, ponieważ w swoim
myśleniu o pełnej kontroli kierował się właśnie fundamentalną opozycją pomiędzy dobrym a złym więźniem, nieuwzględniającą innych
postaw. Tymczasem do strategii i taktyk stosowanych przez zmyślnych więźniów Ugelvik zalicza zaobserwowane przez niego umiejętne
15 L. A. Rhodes, Total Confinement, s. 5.
16 Tamże.
149
budowanie relacji z personelem, które nierzadko przyjmuje postać
wyrafinowanej gry i manipulacji funkcjonariuszami służby więziennej. Dochodzi do wniosku, że zamiast podporządkowania więzienie
i surowy rygor kształtują „sprytnego, zmyślnego więźnia, który zawsze
potrafi ukryć praktyki oporu (resistance practices)” 17. Miejsce to uczy
zatem skazanych skutecznego maskowania rzeczywistych zamiarów,
imitowania pożądanych zachowań i prowadzenia wyrafinowanej gry
z funkcjonariuszami, która polega przede wszystkim na wzbudzaniu,
a następnie eksploatowaniu zaufania. Tacy więźniowie, pozornie posłuszne i zdyscyplinowane jednostki, po opuszczeniu murów więzienia
stanowić mogą jeszcze większe zagrożenie niż uprzednio. Dlatego
Ugelvik w rozdziale podsumowującym swoje badania w zwięzłych
słowach przedstawia zasadniczy wniosek: „rezultatem działania władzy
niekoniecznie jest podporządkowanie” 18. Totalna izolacja jako radykalna technika władzy wytwarzała ludzkie odpady, czyli jednostki całkowicie niezdolne do funkcjonowania w powstającym społeczeństwie
rewolucji przemysłowej. Panoptykon oprócz szaleństwa produkowałby
równocześnie przebiegłą i złowrogą racjonalność.
Sekcja Jika Jika w Prison Pentridge została ostatecznie zamknięta
w 1987 r., kiedy to w wyniku pożaru życie straciło czterech więźniów.
Świadkowie tego tragicznego wydarzenia opowiadają o olbrzymich
problemach z przeprowadzeniem ewakuacji. Podczas akcji ratowniczej,
którą w zasadzie nikt nie dowodził, panować miał całkowity chaos.
Władze więzienia obawiały się, że pożar jest tak naprawdę pułapką
zastawioną przez skazanych na ratowników, żeby zdobyć zakładników.
Dlatego też do samego końca opóźniano udział w akcji funkcjonariuszy
straży pożarnej. Dodatkową przeszkodę, niezwykle trudną do sforsowania, stanowiły liczne śluzy, stalowe drzwi i kuloodporne okna 19.
Wersja wydarzeń, która wydaje się najbardziej wiarygodna dla Carlton,
17 T. Ugelvik, Power and Resistance in Prison, s. 240.
18 Tamże, s. 237.
19 B. Carlton, Imprisoning Resistance, s. 216.
150
głosi, iż pożar był przede wszystkim tragiczną w skutkach formą walki
więźniów o swoje prawa. Osadzeni chcieli w ten sposób zwrócić uwagę
opinii publicznej na warunki, w jakich byli przetrzymywani 20.
20 Tamże, s. 245. Bentham, niestety, bardzo słusznie obawiał się pożaru we wnętrzu
Panoptykonu. W przeciwieństwie do architektów, którzy opracowali plany sekcji Jika
Jika, miał bowiem świadomość, że tak zaprojektowane więzienie szybko może stać się
śmiertelną pułapką. Wąskie przejścia, system licznych schodów, ale przede wszystkim
jedno wyjście na zewnątrz – wszystko to sprawiało, że w przypadku błyskawicznie rozprzestrzeniającego się ognia ewakuacja budynku byłaby niezwykle trudna. Dlatego też
zalecał wykonawcy projektu zastosowanie przy konstrukcji systemu wentylacji kamienia
i metalu, a nie drewna, tak by nie służyła ona jako mechanizm przenoszenia ognia we
wnętrzu budynku (PI 97). Dodatkowo, w trosce o życie więźniów, zakładał umieszczenie
na dachu cysterny wypełnionej wodą, którą w każdej chwili strażnicy mogliby wykorzystać
do gaszenia pożaru (PI 97).
Królewskie Stocznie
(Royal Dockyards)
10
Kapitalizm zmilitaryzowany
W 1796 r., kilka lat po powrocie z Rosji, Samuel Bentham objął niezwykle
prestiżowe stanowisko Inspector General of Naval Works. Przedstawiciele
admiralicji w obliczu wojny z rewolucyjną Francją szczególnie zabiegali
o jego osobę, licząc, iż dynamiczny i pełen zapału inżynier posiadający także doświadczenie wojskowe wydatnie przyczyni się do zapewnienia Brytyjczykom dominacji na morzach i oceanach świata. Co ciekawe, stanowisko to utworzono specjalnie dla niego, wzorując się przy tym
na rozwiązaniach wprowadzonych właśnie przez Francuzów. Zasadniczym zadaniem Samuela miało być wdrożenie usprawnień i technicznych innowacji w Królewskich Stoczniach w Deptford, Woolwich, Chatham, Sheerness, Portsmouth i Plymouth. Jak można się domyślać, było
to wymarzone miejsce pracy i stanowisko dla młodszego z braci Benthamów 1. Po powrocie do ojczyzny odbył bowiem długą podróż w ramach
badań nad industrializacją, żeby przekonać się, jak dużo jest jeszcze
procedur i mechanizmów, które rozum praktyczny mógłby poprawić
i udoskonalić, czy też błędów i nadużyć, które można by wyeliminować.
1 W efekcie intensywnej współpracy pomiędzy braćmi Jeremy zgodził się nawet
zmodyfikować projekt Panoptykonu i uzupełnić go o osobne pomieszczenie przeznaczone
na maszyny, które mogłyby być obsługiwane przez niewykwalifikowanych robotników.
Wydaje się, że w tym okresie Samuel przekonał jednak Jeremy’ego do swojego poglądu,
iż samotność nie jest wystarczającą karą dla przestępców (MS 98–100). Takie rozwiązanie to jedynie nieefektywne marnotrawstwo siły ludzkiej, którą można by wykorzystać
z powodzeniem dla pożytku społeczeństwa. Zamiast izolować więźniów, należy zamienić
ich w siłę roboczą. Z tych powodów Samuel zdecydował się wprowadzić to rozwiązanie
w przypadku Królewskich Stoczni (MS 207–208).
155
Racjonalizacja pracy
Samuel zasłużył się – w oczach historyków – wprowadzeniem do Królewskich Stoczni silników parowych, które wykorzystywano przy obróbce drewna i produkcji elementów metalowych, a także do budowy
nowoczesnych systemów pomp wodnych 2. Maria Sophia wspomina, iż
zainstalowane na jego polecenie w królewskich dokach maszyny często
ulegały awariom w wyniku działań nieznanych osób (MS 155). Nie sposób
jednoznacznie orzec, czy te akty sabotażu wynikały z osobistej niechęci,
czy też były przejawem rywalizacji. Niewykluczone, iż owe złowrogie
próby (malicious attempts), o których wspomina Maria Sophia, były
formą politycznego sprzeciwu wobec postępu i rozwoju dziś określanego
mianem luddyzmu. Na każdym kroku inżynier musiał być stale czujny
i liczyć się z oporem, jaki wywoływały jego śmiałe i odważne innowacje
(novelty) (MS 155).
Skuteczne zarządzanie widzialnością, podobnie jak w przypadku panoptycznego warsztatu pracy, stało się dla Samuela priorytetem. Dlatego
zaprowadzenie nowych porządków rozpoczął od organizacji stanowisk
pracy zgodnie ze schematem, który umożliwiał ich szybką i łatwą kontrolę. Zmieniono także procedury i regulamin opisujący działania oficerów.
Nowa, bardziej czytelna hierarchia miała zapewnić skuteczniejszy nadzór nie tylko nad podwładnymi, ale także nad kontrolującymi: „każdy
z nich winien czuć na sobie spojrzenie (an eye)” (SBS 67), pisał Samuel.
Wszystkie ulepszenia i modyfikacje w sposobie funkcjonowania stoczni
zmierzały konsekwentnie do stworzenia centralnego i niezwykle silnego
ośrodka nieuprzedzonego, ale także kontrolującego i dyscyplinującego
spojrzenia: „źródłem tego spojrzenia w dokach byłby Superintendent”
2 J. M. Haas, A Management Odyssey: The Royal Dockyards, 1714–1914, University
Press of America, Lanham – London 1994, s. 63; R. A. Morriss, Samuel Bentham and the
Management of the Royal Dockyards, 1796–1807, „Historical Research” 1981, vol. 54, s. 234.
Zainstalowane w dokach w Portsmouth maszyny do obróbki i wytwarzania bloków
drewna uchodzą dziś w oczach historyków industrializacji za pierwszy przykład masowej
produkcji. Jedna taka maszyna była w stanie wyprodukować w ciągu roku do 130 000
drewnianych bloków (W. A. Skempton, A Biographical Dictionary of Civil Engineers in
Great Britain and Ireland: 1500–1830, Thomas Telford, London 2002, s. 52).
156
(SBS 67). W tym celu Samuel dbał o precyzyjny podział zadań, któremu towarzyszyła zasada indywidualnej odpowiedzialności za wykonywaną pracę (individual and strict responsibility) (MS 115). Dopiero teraz,
kiedy powiązano pojedynczą jednostkę z określonym działaniem i jego
rezultatem, naczelny inspektor mógł zidentyfikować trafnie „wszelkiego
rodzaju wady, niedociągnięcia, błędy w zarządzaniu, występek i marnotrawstwo” (SBS 50). Zgodnie z logiką zaproponowanego przez Samuela
rozwiązania na końcu tego złożonego systemu musiała się znaleźć jednostka ponosząca odpowiedzialność za funkcjonowanie Królewskich
Stoczni. Przyjęcie na siebie takich obowiązków możliwe było tylko
w jednej sytuacji. Osoba znajdująca się na samym szczycie administracyjnej drabiny odpowiedzialności musiałaby dysponować niczym nieograniczoną władzą. Samuelowi ostatecznie udało się wywalczyć taką
pozycję i w efekcie, jak wspomina Maria Sophia, „miał całkowitą kontrolę, ponieważ osobiście odpowiadał za każdą sprawę” (MS 116). W ten
sposób nieuchronnie skonfliktował się z Radą Marynarki, a więc niezwykle szacowną instytucją powołaną jeszcze przez Henryka VIII. Kolejni członkowie tego kolegialnego ciała już od setek lat odpowiadali za
nadzór administracyjny nad Królewską Marynarką Wojenną. Samuel
postrzegał tę instytucję jako wysoce nieefektywną oraz sprzeczną z duchem rozwoju i postępu. Irytowały go długie deliberacje i konieczność
kolektywnego negocjowania decyzji. Tymczasem nowe czasy i wyzwania wymagały odwagi, śmiałości i energii 3.
Jednak skuteczniejsze zarządzanie widzialnością w miejscu pracy
i wprowadzenie zasady indywidualnej odpowiedzialności nie zapewniłyby Samuelowi takiej pozycji. Uznał, że wszechwładne oko inspektora
powinno zostać płynnie zintegrowane z nowym systemem zarządzania
(new system of management) (MS 174), przy powstawaniu którego współpracował ze swoim starszym bratem 4. Dlatego wraz z postępowym inżynierem w Królewskich Stoczniach pojawiły się także nowe procedury
3 R. A. Morriss, Samuel Bentham and the Management of the Royal Dockyards, s. 229.
4 L. J. Hume, Bentham and Bureaucracy, Cambridge University Press, Cambridge –
London 2004, s. 112.
157
administracyjne, o wiele bardziej złożone i precyzyjniejsze od poprzednich. Samuel miał prawdziwą obsesję na punkcie gromadzenia danych
i zarządzania informacjami 5. Interesowały go m.in. takie kwestie jak
stałe pomiary czasu pracy w celu określenia przedziału koniecznego do
wykonania określonego zadania. Swoim podwładnym kazał nieustannie monitorować liczbę pracowników, jakość materiału oraz jego cenę.
Obserwacja miała być prowadzona systematycznie i możliwie szczegółowo. Wszystko musiało być zanotowane w zestandaryzowanych formularzach. Samuel opracował specjalnie procedury obiegu dokumentów,
których celem było zapewnienie płynnego przepływu danych i informacji (szczególnie w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości czy też
odstępstw od wyznaczonych norm). Dodatkowo każdy z oficerów zobowiązany był do składania podwójnych pisemnych raportów ze swoich
obserwacji. Jedna kopia przekazywana była admiralicji, a druga pozostawała w archiwum określonej stoczni. Jeżeli oko władzy miało wyłowić każdy, najdrobniejszy detal, wszystkie Królewskie Stocznie musiały
funkcjonować w sposób w pełni transparentny. Nowy porządek miał
zatem pomagać w podejmowaniu najkorzystniejszych decyzji i sprawowaniu kontroli nad pracownikami Królewskich Stoczni 6. W ten sposób powstał niezwykle złożony biurokratyczny system rachunkowości
(book-keeping), który dzięki obowiązkowi bezwzględnego kopiowania
wszystkich dokumentów pozwalał Samuelowi nadzorować i analizować
funkcjonowanie poszczególnych stoczni bez konieczności przebywania
na ich terenie. Na wiele procedur związanych z zarządzaniem widzialnością nałożony został zatem bardziej abstrakcyjny ład administracyjny.
Bez wątpienia Samuel potrzebował jednak kogoś zaufanego, kto w panoptycznej strukturze władzy odpowiadałby mistrzowi i komu mógłby
powierzyć konkretne stocznie.
Kluczowym elementem nowego systemu zarządzania miało być utworzone przez Samuela stanowisko kontrolera drewna tartacznego (timber
5 W. J. Ashworth, System of Terror: Samuel Bentham, Accountability and Dockyard
Reform during the Napoleonic Wars, „Social History” 1998, vol. 23, iss. 1, s. 75.
6 L. J. Hume, Bentham and Bureaucracy, s. 157.
158
master). Wąska grupa oficerów miała otrzymać wiele daleko idących
uprawnień pozwalających na śledzenie i skrupulatne dokumentowanie
losów „każdego kawałka drewna, od początku obróbki do końcowego
wykorzystania” (MS 209). Dlatego kontrolerzy mieli zajmować się przede
wszystkim odbiorem materiału drzewnego, odpowiadać za jego przechowywanie i obróbkę. Samuel szczególnie zainteresowany był bowiem
precyzyjnym nadzorem nad materiałem drzewnym wykorzystywanym
przy budowie okrętów wojennych. Zależało mu przecież na podniesieniu efektywności i zwiększeniu oszczędności. Tymczasem to właśnie
w przypadku drewna najłatwiej było o różnego rodzaju błędy czy też
nadużycia prowadzące do tego, co było prawdziwą obsesją inżyniera,
a więc marnotrawstwa pieniędzy i surowców (MS 144). Samuel czuwał
nad prawidłowym funkcjonowaniem całego systemu, a tymczasem jego
oczami w konkretnych stoczniach mieli się stać właśnie poszczególni
kontrolerzy.
Antropologia industrializacji
Zgodnie z panoptycznym modelem funkcjonowania instytucji społecznych przed wszechobecnym i wszystkowidzącym okiem naczelnego
inspektora nic nie powinno się skryć. Samuel przekracza jednak niezwykle istotną granicę, która w myśleniu jego starszego brata o utopijnym
społeczeństwie utylitarnym odgrywała fundamentalną rolę. Opuszcza
nowoczesny zakład pracy, aby przyglądać się działaniom stolarzy już nie
tylko na terenie stoczni, ale także by śledzić i analizować ich zachowanie
poza tym miejscem: „Zimnymi wieczorami można było spotkać Samuela
obserwującego niepostrzeżenie miejscową kulturę w szemranych zakamarkach doków Portsmouth” 7. Młodszy z braci Benthamów może i nie
wkradał się do domów podległych mu pracowników, ale zdecydował się
na coś, czego Jeremy nawet nigdy nie zasugerował w swoich pismach.
Spojrzenie władzy przekroczyło mury zamkniętych instytucji powołanych do życia przez nowoczesność i dyskretnie wkroczyło w obszar
życia codziennego i prywatnego. O tym, iż Samuel także w oczach mu
7 W. J. Ashworth, System of Terror, s. 72.
159
współczesnych przekroczył jakąś granicę i wykazał zainteresowanie
informacjami o charakterze wrażliwym, najlepiej świadczy fakt, iż sama
Maria Sophia określiła zdobytą przez niego w ten sposób wiedzę jako
intymną (intimate knowledge) (MS 187).
Podjął ten krok w ramach, jak pisze William J. Ashworth, prowadzonych intensywnie badań terenowych z zakresu antropologii przemysłowej 8. Przedmiotem jego zainteresowania stała się tzw. kultura odpadów
drzewnych (culture of chips), której fundamentem była tradycja ustanowiona jeszcze w pierwszej połowie XVII wieku. Pracownikom zezwolono wówczas wynosić z Królewskiej Stoczni wszelkie odpady i zręby
(tzw. chips), których rozmiar nie przekraczał trzech stóp. Samuel postanowił osobiście przekonać się, co dalej dzieje się z drewnianymi odpadami. Bardzo często stolarze i szkutnicy oferowali ich sprzedaż na opał
na ulicach i placach okolicznych miast. Musiał być szczególnie wzburzony, kiedy tylko zobaczył to wszystko. Na dodatek, przyglądając się
domom pracowników stoczni, odkrył, że wiele z ich elementów, takich
jak okiennice, ościeżnice czy schody, ma zazwyczaj szerokość dokładnie trzech stóp. Nabrał nawet podejrzenia, że pracownicy Królewskich
Stoczni nierzadko sami niszczą dobrej jakości drewno, żeby przekształcić je w odpady, które zgodnie ze zwyczajem mogą uczynić swoją własnością (MS 142–143). Na takie nadużycia i marnotrawienie państwowych
pieniędzy i materiału nie był w stanie przymknąć oczu. Przecież wiele z drewnianych odpadów wynoszonych w świetle dnia przez stolarzy
i szkutników można było z powodzeniem wykorzystać jeszcze chociażby
do produkcji krążków linowych. Likwidacja tego niegospodarnego przywileju stała się jednym z jego priorytetowych działań. Trzeba przyznać,
że rzeczywiście jego postępowanie w tym przypadku miało w sobie coś
z ducha antropologii kulturowej. Niczym surowy i despotyczny władca
mógł jednym dekretem znieść utrzymujący się od pokoleń zwyczaj. Tymczasem postanowił zrozumieć swoich podwładnych i wyjaśnić powody
powstania oraz sposób funkcjonowania kultury odpadów drzewnych.
Okazało się, że pracownikom stoczni wypłacano pensje z dość dużym,
8 Tamże, s. 72.
160
nawet trzymiesięcznym, a niekiedy nawet dłuższym opóźnieniem. Oczywiście stolarze i szkutnicy potrzebowali pieniędzy na bieżące wydatki
i nie mogli bez końca czekać na zaległe wynagrodzenie. Dlatego też władze stoczni od dziesiątków lat przymykały oko na cały proceder. Samuel
zastanawiał się zatem nad rozwiązaniem, które w oczach pracowników
stoczni stanowiłoby rozsądne zadośćuczynienie (reasonable compensation) (MS 175). Ostatecznie zarządził wprowadzenie regularnych wypłat,
co trzy lub sześć dni, a więc drobnych kwot pieniędzy (tzw. chip money),
żeby w ten sposób zagwarantować swoim pracownikom poczucie finansowego bezpieczeństwa i zrekompensować straty poniesione w wyniku
zakazu wynoszenia zrębów i drewnianych odpadów z terenu stoczni.
Usprawnieniu przez Samuela zarządzania widzialnością towarzyszyła
racjonalizacja pracy, której celem było podniesienie wydajności pracowników. Szkutnicy i stolarze, w celu zmniejszenia ilości popełnianych błędów, mieli stale podnosić swoje kwalifikacje. Zmiana ta, która
wydaje się nam dziś czymś oczywistym, pod koniec XVIII wieku miała
charakter niemalże rewolucyjny. Wiedza i umiejętności przekazywane
były bowiem najczęściej z pokolenia na pokolenie. Tak też było w przypadku pracowników Królewskiej Stoczni. Z tego względu szkutnicy
i stolarzenie zatrudnieni w stoczniach nie dzielili się chętnie umiejętnościami nawet we własnym środowisku. Tymczasem Samuel, zgodnie z duchem oświecenia, chciał usystematyzować tę zawodową tacit
knowledge, aby uczynić z niej wiedzę o charakterze publicznym, a więc
dostępną każdemu, kto chciał się podjąć pracy w Królewskiej Stoczni.
W ten sposób kolejny raz zrywał ze zwyczajami związanymi z uprawianiem tradycyjnego rzemiosła 9.
9 Za sprawą Samuela racjonalizacji uległy nie tylko procesy produkcji i pracy. Postanowił wprowadzić dodatkowe modyfikacje i korekty już na etapie projektowania statków,
dlatego też nalegał na bezwzględne stosowanie się do zasady wymienności (interconvertibility). Statki miały być projektowane tak, żeby ten sam element mógł pełnić różne funkcje
w jego konstrukcji. Zmniejszenie różnorodności i ujednolicenie wzorców projektowych
miało dotyczyć nie tylko pojedynczych jednostek, ale całej floty. W ten sposób, dzięki
standaryzacji i normalizacji, znacznemu skróceniu uległby czas dokonywania napraw,
a wiele z nich można by z powodzeniem wykonać już na otwartych wodach (MS 133).
161
Kapitalistyczne pole walki
Bezpośrednim przełożonym Samuela w Królewskiej Stoczni był lord
St. Vincent, admirał Królewskiej Marynarki Wojennej, mający opinię
tyrana i słynący z sadystycznego upodobania do stosowania wobec
swoich marynarzy okrutnych kar cielesnych (chłosta czy też przeciąganie pod kilem). St. Vincent stał się na przełomie XVIII i XIX wieku
w Wielkiej Brytanii symbolem sprawowania władzy, który William
J. Ashworth określił mianem tanatokracji (thanatocracy). Jak to się
stało, że człowiek będący uosobieniem epoki spektaklu kaźni tak łatwo
podjął się współpracy z Samuelem, reprezentującym nowy, postępowy
styl myślenia? Czy surowość i okrutna dyscyplina charakterystyczna
dla marynarki wojennej osłabła z czasem na lądzie? Czy był to tylko
sojusz taktyczny? Trudno odpowiedzieć na te pytania. Jedno jest jednak
pewne. Jak można było się przekonać, już nie po raz pierwszy rozum
praktyczny inżyniera szybko i płynnie zintegrował się z mechanizmami sprawowania władzy charakterystycznymi dla poprzednich,
despotycznych i suwerennych formacji. Jak pisze Ashworth: „W dokach
krwawa i autorytarna forma dyscypliny stosowana przez St. Vincenta
przybrała postać surowego reżimu skrywanego za zasłoną logicznego
imperatywu” 10.
Samuel podczas pracy w Królewskiej Stoczni skoncentrował się
na tym, żeby wprowadzić w życie wiele rozwiązań bardzo typowych
dla modelu panoptycznego. Model ten natomiast nabrał w ten sposób
bardziej analitycznego i abstrakcyjnego charakteru. Został płynnie
przekształcony w styl zarządzania nowoczesnym przedsiębiorstwem,
który podnieść miał efektywność pracy i ograniczyć publiczne wydatki.
Samuel wykazał się dużą elastycznością w swoim myśleniu o dyscyplinie, kontroli i zarządzaniu. Nie tylko skutecznie dostosował projekt
Panoptykonu do warunków panujących w funkcjonującej uprzednio
instytucji, ale także twórczo go rozwinął. Wprowadzając procedury
zarządzania danymi, zaczął odchodzić od ujarzmiania i tresowania ciał
podległych mu jednostek. Wdrożone przez niego procedury i zmiany
10 Tamże, s. 64.
162
świadczą o tym, iż obaj bracia myśleli o kontroli i dyscyplinie w bardzo
nowoczesny sposób. W efekcie z reformy stoczni królewskiej wyłonił
się nowy model sprawowania władzy, który Ashworth, ze względu
na rolę procedur przepływu informacji i transparentność, określa jako
księgokracja (accountocracy) 11. Zgromadzone na formularzach dane
odrywały uwagę inspektora od konkretnych jednostek i kierowały ją
w stronę głębszych procesów, których nie sposób uchwycić na pierwszy
rzut oka. Dlatego Samuel doszedł do niezwykle istotnego wniosku, że
„naprawa błędów zależy nie tyle od wymiany osób, ale transformacji
całego systemu” (SBE 9).
Jednak w przypadku systemu wprowadzonego do Królewskich Stoczni
określenie go mianem księgokracji nie wyczerpuje specyfiki szczególnego splotu technik władzy zastosowanych przez młodszego z braci
Benthamów. Należy zastanowić się, czy nie można przypadkiem mówić
o systemie, który należałoby nazwać kapitalizmem zmilitaryzowanym.
Za sprawą Samuela Królewskie Stocznie zostały w dużym stopniu unowocześnione, aby już niebawem stać się częścią rodzącego się właśnie
przemysłu zbrojeniowego Wielkiej Brytanii. Usprawnienia o charakterze
technicznym pociągnęły za sobą także przekształcenia w zakresie podmiotowości. Zerwano ostatecznie ze zwyczajami charakterystycznymi
dla tradycyjnego rzemiosła, aby uczynić z pracowników Królewskich
Stoczni wydajnych robotników. Jak dogłębne były to przekształcenia,
niech świadczy fakt, iż członkowie Rady Marynarki żywili poważne
obawy, iż wprowadzenie maszyn napędzanych silnikami parowymi może
nawet spowodować wybuch zamieszek na terenie stoczni. Równocześnie
sukces nowego systemu zarządzania Królewskimi Stoczniami wynikać miał z wprowadzenia zasad właściwych dla przedsiębiorców rywalizujących ze sobą na wolnym rynku: „nowy system zarządzania
ugruntowany na niekwestionowanych zasadach; innymi słowy zasadach,
które zapewniły już sukces wielkim przedsiębiorstwom produkcyjnym
i handlowym należącym do prywatnych właścicieli” (MS 144). O tym,
iż Samuel próbował wykorzystać w ramach panoptycznego systemu
11 Tamże, s. 78.
163
zarządzania określone wzorce i techniki związane z rozwojem kapitalizmu, świadczy fakt, iż na stanowiskach kontrolerów najchętniej widział osoby posiadające duże doświadczenie zdobyte podczas pracy dla
prywatnych spółek (MS 206) zajmujących się handlem drewnem. Był
przekonany, że jednostki przyzwyczajone do rywalizacji na wolnym
rynku, a co za tym idzie – stałego poszukiwania oszczędności i obniżania kosztów własnych będą miały odpowiednie nastawienie i skoncentrują się na dbałości o powierzony im materiał. Duch kapitalizmu
miał ostatecznie pozwolić na wyeliminowanie szkodliwego zwyczaju
marnotrawstwa (habit of waste) panującego na terenie Królewskich
Stoczni (MS 206). Jednak ostatecznym celem działań Samuela nie było
oczywiście odniesienie sukcesu handlowego, ale zwycięstwo w wojnie
z Francją. Młodszy z braci Benthamów nie tylko miał poczucie, że
wykonując obowiązki generalnego inspektora, stoi na pierwszej linii
frontu. Uważał, że konfrontacja na polu walki rządziła się dokładnie
tymi samymi zasadami co rywalizacja na wolnym rynku w warunkach
kapitalizmu. Zagadnieniu zarządzania efektywnością zarówno podczas
wojny, jak i w przemyśle funkcjonującym w gospodarce wolnorynkowej
poświęcił osobny esej opublikowany w 1828 r. (SBE 1828). Światy kapitalizmu i strategii wojskowej płynnie się ze sobą przenikają. Żołnierze
w terminologii Samuela stają się posiadanym przez Ministerstwo Wojny
personelem (personel) (SBE 28). Prowadzenie działań wojennych to
w gruncie rzeczy efektywne zarządzanie materiałem i zasobami ludzkimi (SBE 35). Wówczas to powstanie aparat (apparatus) dysponujący
odpowiednią siłą destrukcji i możliwości zadania jak największych strat
wrogowi kraju. Dlatego nie wystarczy ciała robotników i żołnierzy poddać odpowiedniej dyscyplinie i kontroli, żeby zwiększyć ich siłę i zręczność, a w efekcie także skuteczność podejmowanych przez nich działań.
Oprócz tego w sztuce prowadzenia wojny równie ważne są odpowiednie
umiejętności inżynieryjne, a więc planowanie i konstruowanie. Ta sama
logika obowiązuje także w przypadku pola walki. Zwycięstwo w starciu
z Francją miała zagwarantować Wielkiej Brytanii flota składająca się
z lżejszych jednostek o mniejszej wyporności. Takie szybsze i zwrotniejsze fregaty mogły na dodatek, dzięki unowocześnionym działom, oddać
164
więcej salw armatnich w określonym odcinku czasu niż przeciwnik,
a więc dysponować większą siłą ognia w przeciwieństwie do typowych
okrętów liniowych. Tak w dużym skrócie prezentowała się doktryna
wojenna Samuela, którą określił jako „wydajność w działaniu” (efficency
in action) (MS 168).
Samuel powrócił w swoim myśleniu o dyscyplinie i efektywności do
projektu o charakterze przestrzennym i architektonicznym. W 1805 r.
rząd Wielkiej Brytanii wysłał go z misją do Rosji, aby wysondował
możliwość zlecenia Rosjanom budowy kilku okrętów wojennych. To
właśnie w tych okolicznościach miał powstać zaprojektowany przez
niego Panoptykon w Petersburgu przy ujściu Ochty (MS 246). W budynku mieściła się szkoła dla kadetów rosyjskiej marynarki. Do dziś
przetrwały szkice bryły sporządzone przez Marię Sophię 12. Ku rozpaczy Samuela ziścił się najczarniejszy sen braci Benthamów. Wybuchł
pożar i cały budynek strawił ogień w 1818 r. Prawdopodobnie błędem
okazało się umieszczenie na najniższym piętrze warsztatu z silnikiem
parowym 13.
Panoptyczny projekt postępowego systemu zarządzania miał się okazać, zdaniem jego krytyków, kontrproduktywny, a więc zamiast czynić
funkcjonowanie Królewskich Stoczni bardziej efektywnym, sprawił,
iż oficerowie grzęźli w biurokratycznych procedurach. Sam kontroler musiał wypełniać dwadzieścia trzy odmienne formularze opisujące szczegółowo jakość oraz losy każdej zakupionej bali drewna 14. Zbyt
skrupulatna kontrola materiału skutecznie opóźniała budowę kolejnych
jednostek, a na dodatek prywatne spółki zajmujące się handlem drewnem niechętnie współpracowały z Królewskimi Stoczniami, które stały
się niewygodnym kontrahentem. Narzekano na przesadnie drobiazgowe
działania i przeciągające się procedury odbioru materiału prowadzone
12 P. Staedman, Samuel Bentham’s Panopticon, „Journal of Bentham Studies” 2012,
vol. 14, 1–30.
13 J. Semple, Bentham’s Prison, s. 216.
14 L. J. Hume, Bentham and Bureaucracy, s. 156.
165
przez poszczególnych oficerów 15. Z tych względów R. A. Morriss niezwykle wyważoną ocenę osiągnięć Samuela podsumowuje z wyczuwalną
ironią, iż „kontrolerzy drewna tartacznego byli prawdopodobnie aż nazbyt wydajni” 16. Wykorzystując wyjazd Samuela do Rosji, ostatecznie zatem podjęto decyzję o likwidacji stanowiska inspektora generalnego oraz
wydatnie osłabiono zaprojektowany przez niego reżim biurokratyczny.
15 R. A. Morriss, Samuel Bentham and the Management of the Royal Dockyards,
s. 231–232.
16 Tamże, s. 238.
Policja prewencji
(Preventive police)
11
Zapobiec złu
Londyn pod koniec XVIII wieku zalała fala zarówno pospolitych przestępstw, jak i zatrważających zbrodni. Sytuacja stała się niezwykle poważna. Praworządni obywatele coraz częściej padali ofiarami drobnych
kradzieży i napaści. Nawet własne domostwo nie gwarantowało bezpieczeństwa. Włamywacze stawali się niemalże z dnia na dzień coraz bardziej bezczelni. Na dodatek prawdziwe hordy rabusiów, złodziei i przestępców utworzyły nieformalną konfederację kryminalistów. W całym
mieście panował stan zagrożenia, a po zmroku mieszkańców opanowywał przemożny strach. Podróż drogami prowadzącymi do Londynu także wiązała się z dużym niebezpieczeństwem. Wszystkie kierunki zostały
opanowane przez uzbrojonych i nieznających litości rabusiów, którzy nie
wahali się pozbawić swoje ofiary nie tylko ich własności, ale nawet życia.
W tych okolicznościach wybuchła prawdziwa wojna pomiędzy roztropnymi i cnotliwymi posiadaczami (men of property) a bezwzględnymi i gotowymi na wszystko falangami przestępców (the phalanx of criminal delinquents). Taki niezwykle dramatyczny obraz sytuacji Londynu na skraju
anarchii i kapitulacji nakreślił Patrick Colquhoun w słynnej rozprawie
o policji A Treatise on the Police of the Metropolis (1796).
Zło rośnie w siłę
Colquhoun w starciu ze zwartymi oddziałami bezwzględnych kryminalistów opanowujących brytyjską metropolię zyskał cennego sojusznika.
Był nim nie kto inny jak sam Jeremy Bentham. Obu reformatorów połączyła troska o przywrócenie porządku publicznego i tym samym zapewnienie mieszkańcom miasta poczucia bezpieczeństwa tak, aby mogli bez
169
obaw radować się towarami znajdującymi się w ich posiadaniu. Zarówno
Bentham, jak i Colquhoun uważali, że stosowany dotychczas przez sprawujących władzę system surowych kar (severe punishment), który miał
odstraszać kolejnych przestępców, okazał się nie tylko nieskuteczny, ale
przynosił skutek odwrotny do zamierzonego. Publiczne spektakle kaźni
i tortur odgrywały dość istotną rolę w pedagogice władzy monarchicznej.
Widok cierpiącego ciała skazańca miał wywrzeć na widzach głębokie
wrażenie i w ten sposób spełnić funkcję zapobiegawczą. Tymczasem,
zdaniem Benthama i Colquhouna, zaostrzenie kar, zamiast wzbudzać
posłuszeństwo i podporządkowanie, wywoływało tylko poczucie rażącej
niesprawiedliwości ze względu na nieproporcjonalność zasądzonych
wyroków. Świadkowie publicznych spektakli władzy nie tylko coraz
mniej współczuli ofiarom, ale też coraz częściej okazywali sympatię
skazańcom. W efekcie członkowie niższych warstw społecznych nabierali
przekonania, że są niesprawiedliwie prześladowani, i stawali się jeszcze
bardziej zatwardziali w oporze wobec władzy (CPM 11). Zaostrzenie kar
prowadzące do tego, że „drobne przestępstwa podlegały karze śmierci”
(CPM 10), tylko niepotrzebnie antagonizowało społeczeństwo i podsycało już i tak rozgorzały konflikt. Na dodatek system penitencjarny
był równie nieużyteczny. Kolejne rzesze skazanych przestępców były
rokrocznie „wyrzygiwane” z powrotem na łono społeczeństwa (again
vomited back upon society), jak to obrazowo określił Colquhoun. Dlatego
wraz z Benthamem uznali, że należy poszukać nowego, zdecydowanie
bardziej efektywnego rozwiązania.
Czyż do tego celu doskonale nie nadawał się Panoptykon? Wiadomo,
że zgodnie z psychologią popłochu Bentham pokładał duże nadzieje
w polityce otwartych drzwi. Samo przeniesienie spektakli władzy do
wnętrza więzienia i uczynienie ich bardziej humanitarnymi mogło
się jednak okazać niewystarczające. Panoptyczne widowiska pokuty
i rozrywki nie gwarantowały pełnego sukcesu. Zasięg oddziaływania
tego rozwiązania w porównaniu z publicznymi chłostami czy egzekucjami, które wzbudzały duże zainteresowanie, byłby zdecydowanie bardziej ograniczony. Uznał więc, że należało opracować nowy
mechanizm, który umożliwiałby władzy skuteczne kontrolowanie
170
obywateli i zapewnienie porządku publicznego poprzez odstraszanie
potencjalnych sprawców.
Nieoczekiwanie pojawiła się doskonała okazja, aby przeprowadzić
śmiały eksperyment z zakresu kontroli społecznej i spróbować wcielić
w życie postępowe ideały i projekty Benthama. Szczególnie krytyczna
sytuacja panowała w londyńskim porcie ulokowanym na odcinku Tamizy
określanym jako Pool of London. Pod koniec XVIII wieku kompanie
i spółki handlowe mające tam swoje magazyny zaczęły ponosić coraz
większe straty w wyniku nagminnych kradzieży lub uszkodzenia transportowanych drogą morską towarów podczas rozładunku (CPM 56).
Złodzieje mieli szczególnie upodobać sobie cukier, wynosząc go w kieszeniach, kapeluszach lub specjalnie uszytych pasach (CPM 59). Podczas
prób zatrzymania natychmiast wrzucali skradzione towary wprost do
rzeki, pozbywając się w ten sposób jakichkolwiek obciążających ich
dowodów przestępstwa. Dzięki podobnym fortelom i wybiegom czuli się
do tego stopnia bezkarnie i swobodnie, że łączyli się w zorganizowane
szajki i wykorzystując łodzie wiosłowe, przeprowadzali prowizoryczne
abordaże w celu zdobycia cennych towarów. Skala tego zjawiska była
na tyle zatrważająca, że zaczęto pisać nawet o piratach rzecznych grasujących na Tamizie (CPR 189). Wszystko to zaczęło stanowić poważne
zagrożenie dla rentowności całego i tak już przecież dość ryzykownego
przedsięwzięcia, jakim był handel morski. Samo Towarzystwo Zachodnioindyjskich Plantatorów (The West India Planters) oszacowało swoje
roczne straty na poziomie 250 tys. funtów 1.
Dla Benthama było to zapewne szczególnie niepokojące zjawisko. Port
w Londynie, a więc fragment nadbrzeża rozciągający się pomiędzy London Bridge a Tower Bridge, był kluczowym węzłem w brytyjskiej sieci
transportowej. Cumowały tu statki przypływające m.in. ze Stanów Zjednoczonych, Indii Zachodnich, a także z polskich portów. Z tego względu
był świadectwem niezaprzeczalnej potęgi i bogactwa imperium. Port był
jednak nie tylko sercem kupieckiego Londynu, a więc nowej metropolii
1 I. Spragg, London’s Strangest: The Thames: Extraordinary but True Stories, Pavilion
Books, New York 2015.
171
świata, ale także symbolem nabierającej tempa rewolucji przemysłowej 2.
Oprócz jedwabiu, tytoniu, przypraw czy cukru dokonywano tutaj przecież także rozładunku ton węgla. Dlatego wobec olbrzymiego i nasilającego się zła (enormous and growing evil) (CPM 57) trzeba było podjąć
zdecydowane działania. W tych okolicznościach równolegle z pracami
nad projektem Panoptykonu Bentham rozpoczął rozważania nad koncepcją nowej instytucji, której przedstawiciele mieliby opanować chaos
i przywrócić porządek w londyńskich dokach.
Prężna policja
W efekcie współpracy pomiędzy Colquhounem i Benthamem powstał
projekt ustawy powołującej do życia jednostkę policji, której obszarem
działania byłoby właśnie londyńskie nadbrzeże (Thames Police Bill)
(1798). Nowo utworzona służba liczyła pięćdziesięciu funkcjonariuszy.
Ich zadaniem miało być przede wszystkim zapobieganie przestępczości,
dlatego twórcy ustawy przedstawili dwie zasadnicze taktyczne procedury.
Część konstabli stale patrolowałaby rzekę na specjalnych łodziach (boat
constables), a pozostali mieli nadzorować i zabezpieczać rozładunek
towaru (ship constables). Oficerowie otrzymali uprawnienia zezwalające na dokonywanie przeszukań, konfiskatę towarów i zatrzymywanie
podejrzanych osób (JB/150/078/001). Nowa służba miała być przede
wszystkim widoczna, a stale patrolując londyńskie nadbrzeże, miała
natarczywie i skrupulatnie obserwować zachowanie rojącego się tłumu. Oczywiście Bentham zaprojektował także wewnętrzny mechanizm
kontrolny. Zadaniem trzeciej, wąskiej grupy inspektorów stanowiących
osobną komórkę organizacyjną (surveyors) było nadzorowanie pracy
pozostałych funkcjonariuszy (TPB 331). Colquhoun miał nadzieję, że
„prężna policja” (energetic police) działająca „zgodnie z zasadami, aktywnie, czujnie i dyskretnie” stanie do bezwzględnej i ostatecznie zwycięskiej
walki z bandami kryminalistów (CPM 5).
2 Port w Londynie odgrywał także szczególną rolę w ówczesnym systemie penitencjarnym. To stąd od 1776 r. wypływały w morze owiane złą sławą statki więzienia
(hulks).
172
Nowa jednostka policji miała być w całości sfinansowana ze składek
właścicieli statków i spółek handlowych. Inicjatorom przedsięwzięcia
udało się przekonać do tego rozwiązania kupców. Z tego względu twórcy
nowej uchwały zakładali utworzenie specjalnego funduszu. W efekcie powstała w zasadzie prywatna policja. To dość kontrowersyjne w odbiorze
współczesnego czytelnika rozwiązanie miało dwie zasadnicze korzyści,
które czyniły powołanie Thames River Police bardziej prawdopodobnym.
Po pierwsze, ani władze miejskie, ani rząd Wielkiej Brytanii nie był
obciążony żadnymi dodatkowymi kosztami związanymi z jej funkcjonowaniem. Po drugie, instytucja policji wydawała się wielu Brytyjczykom czymś nad wyraz podejrzanym. Wielka Brytania nie spieszyła się
z przejęciem tego rozwiązania, gdyż obawiano się, iż jest to instytucja
w sposób naturalny wspierająca kontynentalne tyranie. Thames River
Police, finansowana całkowicie przez prywatnych kupców i przedsiębiorców, nie była elementem żadnego większego, scentralizowanego
systemu kontrolowanego przez panującego monarchę.
Powołanie z inicjatywy Colquhouna i Benthama w 1798 r. jednostki
przyniosło chwalebne zwycięstwo w zaciętej wojnie z kryminalistami.
Nie wszyscy byli zadowoleni z nowego stanu rzeczy. Bardzo szybko
wybuchły zamieszki, w trakcie których tłum próbował nawet spalić
nowy komisariat, a życie stracił jeden z policjantów. Ostatecznie jednak
udało się znacznie zredukować straty finansowe ponoszone przez kupców, a także aresztować wielu fałszerzy i istotnie ograniczyć nielegalny
hazard. W przypływie nieskrywanego entuzjazmu Colquhoun ogłosił
z dumą tryumf ludzkości (CPR xxix). Zorganizowana przy jego dużym
udziale jednostka policji przyczyniła się bez wątpienia do powiększenia
„szczęścia i wygody gatunku ludzkiego” (CPR xxix). Wieści o sukcesie
tego eksperymentu szybko rozeszły się po świecie. Podobne posterunki, wzorowane na rozwiązaniu zaproponowanym przez Colquhouna
i Benthama, utworzono później m.in. w Nowym Jorku, Dublinie i Sydney. Thames River Police funkcjonuje do dziś i jest to obecnie najstarsza
jednostka policji.
Z czasem została włączona do państwowego aparatu władzy. Z początkiem XIX wieku zwyciężyło przekonanie, że rząd powinien wziąć na siebie
173
wiele obowiązków wobec swoich obywateli. Myślenie o nowoczesnym
państwie, które powinno posiadać monopol na przemoc i dysponować odpowiednimi służbami w celu zapewnienia porządku, zmierzało,
jak przekonuje L. J. Hume, konsekwentnie w kierunku wyznaczonym
jeszcze przez Hobbesa 3. Rząd musiał w takiej sytuacji dysponować
odpowiednimi instrumentami, dzięki którym byłby w stanie w sposób
skoordynowany i zaplanowany dbać o wykształcenie, zdrowie czy też
bezpieczeństwo obywateli. Rozpoczyna się kolonizacja codzienności
przez rozliczne instytucje i procedury organizujące funkcjonowanie
społeczeństwa zgodnie z reformatorską ideologią oświecenia.
Sprawiedliwość prewencyjna
Thames River Police nie była pierwszą jednostką policji utworzoną
na terenie Królestwa Wielkiej Brytanii. Już w 1749 r. sformowano profesjonalny oddział składający się początkowo jedynie z sześciu funkcjonariuszy, czyli gońcy z Bow Street (Bow Street Runners) 4. Ich działania
stanowią pierwowzór policji śledczej (investigatory police). Bentham
i Colquhoun mieli już jednak zdecydowanie odmienne wyobrażenie
działań i znaczenia projektowanej przez siebie instytucji. Dlatego, aby
odróżnić nową służbę od wcześniejszych przedsięwzięć, autorzy Marine Police Bill określili ją mianem policji prewencji (preventive police).
Do jej zasadniczych zadań nie należało bowiem tropienie zbiegłych lub
ukrywających się przestępców, ale właśnie zapobieganie nagminnym
kradzieżom. Na tym właśnie polegało nowatorstwo projektu Benthama i Colquhouna. Powołana przez nich instytucja była zdecydowanie
czymś więcej niż tylko doraźną reakcją na palący problem społeczny.
Wpisywała się w wyobrażenie utylitarnego społeczeństwa, które niebawem miało nadejść.
W tym przedsięwzięciu bez trudu można dostrzec inspiracje teorią
kary opracowaną przez Cesarego Beccarię. Bentham pod wpływem
3 L. J. Hume, Bentham and Bureaucracy, s. 44–45.
4 T. Cegielski, Detektyw w krainie cudów. Powieść kryminalna i narodziny nowoczesności 1841–1941, Warszawa 2015, s. 73–84.
174
lektury włoskiego teoretyka prawa był gorącym zwolennikiem koncepcji
sprawiedliwości prewencyjnej (preventive justice) i uznawał jej wyższość
nad sprawiedliwością karną (punishing justice). Już sama obecność policjantów miała w zamyśle Benthama i Colquhouna odstraszać potencjalnych złodziei. Angielski filozof zgodnie z utylitarną psychologią
prewencji zakładał, że przestępcy przeprowadzą chłodną kalkulację
i dojdą do wniosku, że kradzież obarczona jest zbyt dużym ryzykiem,
którego nie rekompensuje spodziewany zysk. W duchu teorii racjonalnego wyboru złodzieje mieliby zatem na sam widok stróżów prawa
niechybnie odstąpić od pierwotnego zamiaru.
W uchwale powołującej policyjny oddział prewencji przejawia się jednak nie tylko nowa koncepcja kontroli przestępczości, ale sprawowania
władzy w ogóle. Zdaniem Benthama, władza najpełniej manifestuje się
nie wtedy, gdy karze na oczach obywateli występki i działania niezgodne
z ustanowionym przez nią prawem, ale wtedy, gdy jest w stanie skutecznie im zapobiec. Dlatego zamiast intensyfikować organizację spektakli
kaźni czy zakładać kolejne kolonie karne w odległych zakątkach świata, rządzący powinni umieć trafnie „antycypować zło” (foresees evils)
(TL 242) i następnie skutecznie mu zapobiec. Przesadna sprawiedliwość
karząca może być poczytywana za przejaw słabości władzy czy też nawet
bezsilności w obliczu narastającej ilości zniewag wobec prawa, a tym
samym majestatu władcy.
Technologie prewencji
Marzeniu o efektywnym korygowaniu i reformowaniu przestępców
poprzez radykalne projekty architektoniczne towarzyszy bliźniaczy –
o skutecznym i precyzyjnym zapobieganiu przestępstwom w ogóle, co
uczyniłoby w niedalekiej przyszłości maszyny dyscypliny, takie jak Panoptykony, całkowicie zbędnymi. Filmową opowieścią o prewencji doskonałej jest dzieło Stevena Spielberga Raport mniejszości (2002), nakręcony
na podstawie opowiadania Philipa K. Dicka. Nowe technologie sprawiły,
iż realizacja tego marzenia zdaje się być na wyciągnięcie ręki. Wszechobecne w przestrzeni publicznej kamery monitoringu wizyjnego miały
zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom miast. Pokładano w nich wielkie
175
nadzieje, jednak dość szybko okazały się narzędziem zawodnym 5. Krytycy tego rozwiązania podkreślają, że liczba popełnianych przestępstw
i wykroczeń wcale nie musi maleć, ponieważ czyny karalne popełniane są w przestrzeni, której władza nie obejmuje już swoim spojrzeniem.
Na dodatek rosnąca liczba kamer monitoringu sprawia, że niezwykle
trudno jest oglądać wydarzenia i reagować w czasie rzeczywistym. Monitorów w centrum nadzoru jest po prostu zbyt wiele, a ludzka podzielność uwagi ma swoje granice.
Rozwiązaniem tego problemu mają być proste formy widzenia maszynowego, czyli sztuczne sieci neuronalne, które w niedalekiej przyszłości
można będzie nauczyć rozpoznawania określonych gestów i zachowań.
W ten sposób odpowiednie systemy informatyczne, analizując obraz
rejestrowany przez kamery monitoringu wizyjnego, identyfikowałyby sytuacje potencjalnie groźne dla bezpieczeństwa mieszkańców i porządku
publicznego, a następnie informowałyby o nich operatora systemu bądź
też bezpośrednio znajdujący się najbliżej patrol. Dodatkowo algorytmy
rozpoznawania twarzy pozwalałyby ustalić momentalnie tożsamość
jednostek wzbudzających podejrzenia. W ten sposób podniesiona efektywność wszechobecnego monitoringu miejskiego miałaby ostatecznie
przyczynić się do przekształcenia tego systemu w niezwykle skuteczne
narzędzie prewencji.
Zwierzchnicy policji i zwolennicy nowych technologii nadzoru równocześnie z nadzieją spoglądają w stronę rozwiązań proponowanych przez
firmy zajmujące się gromadzeniem, przetwarzaniem i analizowaniem
dużych ilości danych (big data). Elektroniczne systemy prewencji (predictive policing) mają pomóc służbom porządkowym w identyfikacji
szczególnie groźnych rejonów miasta, a także w przewidywaniu działań
przestępców i tym samym umożliwiać skuteczne i efektywne wykorzystywanie patroli policji. Takie rozwiązania pozwalające na mapowanie
przyszłych wykroczeń i przestępstw testowane są obecnie m.in. przez
5 M. Szumańska, Życie wśród kamer. Przewodnik, Warszawa 2013, online: http://
zycie-wsrod-kamer.panoptykon.org> [dostęp: 25 kwietnia 2017]; P. Waszkiewicz, Wielki
Brat Rok 2010: Systemy monitoringu wizyjnego – aspekty kryminalistyczne, kryminologiczne
i prawne, Warszawa 2010.
176
jednostki policji w Mediolanie (KeyCrime) oraz Memphis (Blue Crush).
W ten sposób wzrosłoby znaczenie systemów monitoringu wizyjnego
jako technologii zapobiegającej przestępstwom i wykroczeniom zagrażającym utrzymaniu porządku publicznego.
Nadzorca tragarzy portowych
Za wprowadzeniem policyjnej jednostki prewencji kryje się jednak
coś więcej niż tylko troska o porządek publiczny i towary stanowiące
własność spółek i kompanii handlowych. Po uważnej lekturze projektu
ustawy można nabrać uzasadnionych wątpliwości, z jakiego rodzaju dokumentem ma się w rzeczywistości do czynienia. Pod znakiem zapytania
staje bowiem zasadniczy cel obu autorów. Cały projekt, w wersji opublikowanej przez Johna Bowringa w dziesiątym tomie dzieł zebranych
Benthama, rozpoczyna się od preambuły, w której uroczyście powołuje
się do życia nową służbę porządkową. W kolejnych podpunktach następuje oszczędny opis obowiązków i uprawnień nowych funkcjonariuszy.
Nieoczekiwanie jednak dość szybko kwestie te schodzą wyraźnie na dalszy plan, a zasadniczą troską autorów staje się „odpowiednie postępowanie tragarzy portowych” (TPB 331). W kolejnych podpunktach projektu
autorzy koncentrują się przede wszystkim na szczegółowym opisie
obowiązków i wymagań, jakie nowe rozporządzenie stawiało przed
osobami trudniącymi się zawodem tragarza na londyńskim nadbrzeżu.
Zgodnie z projektem ustawy nadzorca tragarzy portowych musiał
uzyskać specjalną licencję wystawianą przez komisję współpracującą
z policją (TPB 331–332). Każdy z pracowników wynajętych przez kompanie i spółki handlowe do przeładunku miał być zarejestrowany (TPB 332),
a podczas pracy także zobowiązany do noszenia odpowiedniego uniformu, który pozwalałby go szybko zidentyfikować. Należało pochwycić
tych, którzy znajdują się w ciągłym ruchu, i unieruchomić ich na kartach ksiąg prowadzonych przez władze tak, żeby stali się pozycją w odpowiednim rejestrze. Karane surowo miały być wszelkie samowolne
przeróbki (habiliments contrived) odzieży roboczej. Żadnych sztuczek
i podstępów. Autorzy regulacji obawiali się, że mogłyby one służyć przede wszystkim ułatwieniu dokonywania kradzieży. Oprócz tego robotnicy
177
portowi musieli być gotowi na wyrywkowe kontrole, a wszelkie straty
podczas rozładunku mieli ponosić z własnej kieszeni. Odpowiedzialność
za różnego rodzaju wypadki czy kradzieże musieli wziąć na siebie także mistrzowie. W ten sposób starano się osłabić solidarność grupy i arbitralnie wprowadzono nową hierarchię. W gruncie rzeczy ustawa jest
w rzeczywistości złożeniem ze sobą dwóch odrębnych projektów. Równocześnie powołuje się do życia policyjny oddział prewencji i ustanawia regulacje dla zawodu tragarza portowego, stosując przy okazji wiele
dyscyplinarnych technik i taktyk.
U podstaw zaproponowanych przez Benthama i Colquhouna rozwiązań kryje się wyczuwalny lęk przed niezróżnicowaną i kłębiącą się
masą ludzką. Historycy szacują, że pod koniec XVIII wieku w londyńskich dokach zatrudnionych było 33 tys. robotników 6. Ten chaotyczny
i polimorficzny tłum w odbiorze autorów ustawy oprócz tragarzy i wyrobników portowych składał się także ze służących, łowców szczurów,
wędrownych Żydów, bednarzy czy kominiarzy (CPM 18). Colquhoun
wspomina także o mudlarks, którzy przeszukiwali rzeczny muł w nadziei
na znalezienie w nim jakichś cennych towarów. Nawet sami tragarze nie
stanowili jednorodnej grupy. Dlatego wyróżnił on regular lumpers (zawodowi tragarze parający się tym zajęciem przez cały rok), inferior lumpers
(nie mieli dużego doświadczenia w pracy na statku) oraz occasional
lumpers (tymczasowi robotnicy szukający okazji do zarobku, gdy do
portu przycumuje większa flotylla statków handlowych) (CRP 179–180).
Między nimi kręcili się pospolici złodzieje, którzy tylko czekali na odpowiednią okazję, żeby przywłaszczyć sobie należące do innych mienie.
Zamieszanie panujące w porcie sprawiało jednak, iż pokusie tej ulegali
także nierzadko ostatecznie uczciwi robotnicy czy tragarze. W efekcie
w umysłach obu reformatorów zrodziło się pragnienie uporządkowania tłumów rojących się w londyńskim porcie poprzez poprzecinanie
ich arbitralnymi liniami klasyfikacji oraz narzucenie im określonych
rozwiązań dyscyplinarnych, których egzekwowania przestrzegać miała
odpowiednia formacja. Dopiero w ten sposób udałoby się oddzielić
6 I. Spragg, London’s Strangest.
178
zdyscyplinowanych tragarzy należących do klasy pracującej od jednostek krążących w poszukiwaniu okazji i stanowiących część warstwy
społecznej, którą Bentham określał jako klasę drapieżców (predatory
class) (JB/150/094/001).
Fakt, iż to prywatne kompanie miały finansować działalność całej
jednostki, w oczywisty sposób stawiał funkcjonariuszy wobec czytelnego,
chociaż widocznie nie dla Benthama, konfliktu interesów. Bez wątpienia
zasadniczym źródłem troski i obaw był w oczach autorów projektu tłum
pracowników fizycznych z najniższych warstw społecznych Londynu.
Dlatego też działania policji ukierunkowane zostały w określony sposób.
Skoncentrowano się na wyeliminowaniu bardzo konkretnej kategorii
przestępstw, pomijając całkowicie wiele innych. Różnego rodzaju nadużycia, których zapewne dopuszczali się pracodawcy w stosunku do
zatrudnionych w dokach jednostek, nie miały być bowiem zasadniczym
przedmiotem ich troski.
Colquhoun zakładał, że dziewięć na dziesięć kradzieży, do których dochodzi na londyńskim nadbrzeżu i w pobliskich magazynach, popełniali
zatrudnieni przez spółki handlowe pracownicy. Nawet gdyby miał rację,
nie musi to świadczyć o jakimś moralnym upadku, patologii i kryminalizacji niższych warstw społecznych Londynu. W wyjaśnieniach do ustawy
(Thames Police Bill, elucidations) [1798]) Bentham wspomina o praktyce,
którą należy, jego zdaniem, powstrzymać i którą określa jako „zły rodzaj
dorabiania na boku” (bad sort species of perquisite) i „niewłaściwy sposób
zapłaty” (bad mode of payment) (JB/150/096/001). To niekorzystne zjawisko ma, według niego, charakter habitual, a więc zwyczajowy (JB/150/
folio 94–102). Co takiego angielski myśliciel mógł mieć na myśli?
Pod koniec XVIII wieku część wynagrodzenia wciąż wypłacano pracownikom zgodnie ze zwyczajem ukształtowanym jeszcze w średniowieczu, a więc w formie niepieniężnej 7. Jak przekonuje Mark Neocleous,
tragarze i robotnicy odbierali w ten sposób należną im zapłatę za wykonaną pracę. Oczywiście otwierało się w ten sposób pole do licznych
7 M. Neocleous, Social Police and the Mechanisms of Prevention, „British Journal of
Criminology”, vol. 40, s. 710–726.
179
nadużyć, ale funkcjonowanie tego zwyczaju wykorzystywały także spółki i kompanie handlowe. Wielu tragarzy godziło się pracować za darmo, licząc jedynie na różnego rodzaju zastępcze świadczenia rzeczowe
w tzw. naturze 8. Dopiero na przełomie XVIII i XIX wieku wszystkie
deputaty stopniowo zniesiono, a samowolne podbieranie ekwiwalentu wynagrodzenia zaczęło podlegać kryminalizacji równolegle z procesem utowarowienia pracy. Z podobnym problemem musiał zmierzyć
się Samuel Bentham, kiedy pracował nad nowym systemem zarządzania Królewskimi Stoczniami. Szkutnicy i stolarze nagminnie wynosili
z terenu stoczni duże ilości zakupionego przez koronę materiału drzewnego przeznaczonego na budowę lub remont okrętów brytyjskiej marynarki wojennej. W obu tych sytuacjach przejawia się opisywany przez
Foucaulta proces stopniowej likwidacji i przekształcania drobnych, tolerowanych dotychczas illegalizmów w przestępczość 9.
Notatki do ustawy pozwalają zakładać, że Bentham miał świadomość,
iż przyczyny strat ponoszonych przez kompanie handlowe podczas rozładunku w londyńskich dokach mogą mieć różnorodny charakter. Dlatego
oprócz rozważań dotyczących sposobu postępowania z podejrzanymi,
którzy wrzucają skradzione towary do Tamizy, można w nich odnaleźć
także wiele uwag i propozycji odnoszących się już nie do działań o charakterze prewencyjnym, ale do zdyscyplinowania nowej siły roboczej.
Angielski myśliciel proponował m.in., żeby karać każdego, kto opuści
przedwcześnie swoje stanowisko pracy (JB/150/105/001). Postulował
także wprowadzenie Tajnego Rejestru Karnego (Secret Criminal Register),
co uniemożliwiłoby byłym skazańcom zatrudnienie się przy rozładunku
(JB/150/114/002).
Jednostka policji powołana przez Benthama i Colquhouna miała zatem nie tylko zapewnić porządek w przestrzeni miejskiej, przekształcić
chaotyczną i niepokojącą wielość w racjonalną konstrukcję, ale przede
wszystkim aktywnie uczestniczyć w procesie formowania i ujarzmiania nowej siły roboczej. Thames River Police stała się w tym sensie
8 Tamże, s. 719.
9 M. Foucault, Nadzorować i karać, s. 80–87.
180
narzędziem politycznej ekonomii państwa 10. Jej funkcjonariusze prężnie
wspierali rozwój społeczeństwa kapitalistycznego i towarzyszący industrializacji proces utowarowienia pracy. W efekcie ekspansji utylitarnego
rozumu miała się wyłonić nowoczesna i zdyscyplinowana siła robocza 11,
która sprzedając swój czas, wynagrodzenie wynikające ze świadczenia
pracy otrzymywała wyłącznie w formie pieniężnej. Najlepiej potwierdza
to zaskakujące zapewne współczesnego czytelnika uprawnienie policji
mogącej regulować stawki płac dla siły roboczej, której powstanie nadzorowała 12.
Colquhoun w wydanym w 1800 r. A Treatise on the Commerce and
Police of the River Thames postulował kontynuację rozpoczętych reform
i wprowadzenie dalszych, jeszcze bardziej szczegółowych i restrykcyjnych regulacji. Skupił się przede wszystkim na opisie obowiązków związanych z objęciem stanowiska nadzorcy tragarzy portowych (Instructions
to Master Lumpers). Każdy nowy pracownik musiałby złożyć uroczystą przysięgę posłuszeństwa i zobowiązać się do bezwzględnego przestrzegania rozporządzeń magistratu. Mistrz, wybierając do współpracy
swoich podopiecznych, miał kierować się przede wszystkim dobrym
imieniem każdego z robotników. Tragarzami portowymi mogli być
bowiem wyłącznie ludzie cieszący się nieposzlakowaną opinią i godni
zaufania. Dlatego ich nadzorca miał odrzucać tych, którzy uchodzą
za osoby niegodnego charakteru (bad characters) (CRP 665). Do jego
nowych obowiązków miałaby także należeć kontrola ubrań roboczych
swoich podwładnych. W ten sposób przedstawiciele klasy robotniczej
zostają pochwyceni przez procedury dyscyplinarne i stają się częścią
mechanizmu normalizującego, którego celem jest nie tylko przekształcenie przestrzeni publicznej, ale także dyskretne oddzielenie od siebie
dobrych i złych pracowników.
Dokładny i przenikliwy Colquhoun nie omieszkał także szczegółowo
opisać procedur, które mieliby wykonywać tragarze podczas rozładunku. Precyzyjnie wskazał i wyróżnił towary, które należałoby przenieść
10 M. Neocleous, Social Police and the Mechanisms of Prevention, s. 717.
11 Tamże, s. 718.
12 Tamże, s. 719.
181
do magazynów w pierwszej kolejności. Drobiazgowo opisał sytuacje,
kiedy można umyć pokład lub wnieść drewno przeznaczone na opał.
Zaproponował także regulacje, jakie powinny obowiązywać podczas
rozładowywania rumu. Praca uległa sztywnej standaryzacji i racjonalizacji. Jego traktat dostarcza dominującej matrycy opisującej wiele
uporządkowanych operacji, które mają być wyłącznie, dzień w dzień bezustannie reprodukowane przez członków niższych warstw społecznych
w trakcie wykonywania swoich obowiązków. Colquhoun wprowadził
także charakterystyczną dla rewolucji przemysłowej regulację i zaproponował ustanowienie określonych godzin pracy. Tragarze mieli stawić się
w porcie o szóstej rano i pozostać do dyspozycji swoich pracodawców
do szóstej wieczorem. W trakcie dnia pracy otrzymali pół godziny
na śniadanie i godzinę na obiad (CRP 665–66). Żadnych niepisanych
i wynikających z siły tradycji zasad, które otwierałyby przestrzeń dla
rozlicznych sprytnych i podstępnych działań. Ich miejsce zajmuje teraz
seria precyzyjnie opisanych i zracjonalizowanych praktyk zawodowych.
To, co nieprzewidywalne, zostało ostatecznie wykluczone. Egzekwowaniem nowych, coraz bardziej drobiazgowych przepisów miałby zająć się
oddzielny departament (Department for Lumpers) (CRP 204) powołany
w jednostce Thames River Police, na którego czele stanąłby nadzorca
tragarzy portowych (The Superintendant of Lumpers).
Szczęśliwi ludzie pracy
Taka koncepcja funkcjonowania policji doskonale wpisywała się w wizję
Colquhouna, bowiem sukces Thames River Police nie wyczerpał jego
ambicji. Dla szkockiego reformatora był to dopiero początek wdrażania złożonej i wieloetapowej reformy społecznej. Powołana przez niego
i Benthama jednostka miała stać się częścią „wszechstronnego programu administrowania” (comprehensive programme of governance) 13 społeczeństwem. Ostatecznie bowiem do zadań policji należałoby zdecydo13 M. D. Dubber, Preventive Justice: The Quest for Principle, w: Prevention and the
Limits of the Criminal Law, red. A. Ashworth, L. Zedner i P. Tomlin, Oxford University
Press, Oxford 2013, s. 60.
182
wanie więcej działań, niż wynikało z zaprojektowanej ustawy.
Colquhoun planował powołanie w dalszej kolejności policji dla biednych, edukacji, a nawet gospodarstw domowych 14. Rolę nowej służby w nowoczesnym państwie wyobrażał sobie zdecydowanie szerzej,
niż wygląda ona dziś. Policja miała odpowiadać za prawidłowe funkcjonowanie całej polis, rozumianej właśnie jako wspólnota polityczna.
Colquhoun nawiązywał w ten sposób do modelu francuskiego państwa
absolutnego zakładającego utworzenie wysoce scentralizowanego i rozbudowanego aparatu administracyjnego.
Szeroki zakres działań nowoczesnej policji wynikał ze sformułowanej przez niego diagnozy przyczyn narastającego kryzysu społecznego. Otóż proporcjonalnie do bogacenia się społeczeństwa w wyniku
rozwoju kapitalizmu i postępu industrializacji rosnąć miała także zazdrość, niecierpliwość i paląca pokusa prowadząca do niezgodnego
z prawem przywłaszczenia sobie cudzych dóbr 15. Źródeł tego myślenia można doszukiwać się jeszcze u Arystotelesa, który porównując
wspólnotę polityczną do ciała, pisał, iż wszystkie jego członki powinny
rosnąć równomiernie, gdyż inaczej miastu grozi katastrofa 16. W przypadku Colquhouna taka diagnoza nie prowadziła do postulatów bardziej zrównoważonego podziału zysków. Przeciwnie, sformułowane
przez niego wyjaśnienie narastającej fali przestępczości legitymizowało powiązanie ze sobą w oczach członków wyższych warstw społecznych biedy z działalnością kryminalną 17. Im człowiek uboższy, tym
silniejszą pokusę kradzieży miał odczuwać, widząc „luksusowy styl
życia” (CPM 38) bogacących się stale członków wyższych warstw społecznych, których stać było na zakup „wielu kosztownych artykułów
żywnościowych” (CCPM 38), gdy tymczasem biedacy nie mogli nawet
liczyć na ciepłą kolację co wieczór (CPM 39). W efekcie, zdaniem Colqu14 Tamże.
15 F. Dodsworth, Police and the Prevention of Crime Commerce, Temptation and the
Corruption of the Body Politic, from Fielding to Colquhoun, „British Journal of Criminology”
2006, vol. 47, s. 447.
16 Tamże, s. 444.
17 M. Neocleous, Social Police and the Mechanisms of Prevention, s. 710.
183
houna, w samym Londynie żyło 115 tys. złodziejów, którzy przynosili
uczciwym mieszkańcom miasta straty w wysokości 2 mln funtów rocznie. Skuteczna prewencja nie mogła zatem polegać wyłącznie na stałym
patrolowaniu ulic, gromadzeniu informacji i manifestowaniu obecności przedstawicieli władzy w przestrzeni publicznej. Według Colquhouna, był to tylko doraźny środek zaradczy, który nie usuwał prawdziwej
przyczyny narastającej fali kradzieży i powiązanych z nimi przestępstw,
takich jak fałszerstwo i paserstwo. Rząd, aby móc zmierzyć się z tym wyzwaniem, musiał wdrożyć program nowej, postępowej pedagogiki społecznej i powołać służby, które miałyby ją realizować. Tylko tak można
trwale przywrócić zachwianą równowagę. Inaczej, w przypadku pogłębiających się dysproporcji społecznych, kraj mógłby nieuchronnie pogrążyć się w anarchii 18. Chodziło zatem nie tylko o zapobieganie poprzez
nadzór nad biednymi i nędzarzami, ale także o moralną poprawę niższych warstw społecznych, czyli np. eliminację szkodliwych nawyków
i form rozrywki, takich jak pijaństwo czy hazard, a także prostytucja,
czy też o umiejętne pobudzanie szlachetnych uczuć, takich jak lojalność
i miłość do ojczyzny 19. Ujęcie to było bliskie Benthamowi, który w swoich notatkach do ustawy określił nową jednostkę policji jako strażników moralności (Guarding the Morals), którzy swoją obecnością mieli
okiełznać niepohamowane pokusy (unrestrained temptations) doświadczane przez niższe warstwy społeczne (JB/150/114/003).
Dlatego policja miała zajmować się także edukacją, w której ważną
rolę przyznano instytucjom kościelnym. Penetrując ciało społeczeństwa, miała przejąć wiele metod i technik właściwych władzy pastoralnej, troszczącej się dotychczas o duszę i kondycję moralną zarówno jednostek, jak i całej wspólnoty wiernych. Z tego względu proces
kształcenia nie miał w oczach Colquhouna charakteru emancypacyjnego właściwemu konsekwentnie oświeceniowemu stanowisku. Celem
18 Jakkolwiek nie oceniać diagnozy Colquhouna, jest ona świadectwem istotnego
przejścia w teorii kryminalnej. Analizując przyczyny przestępstw, coraz więcej uwagi
przykłada się do procesów ponadjednostkowych i strukturalnych, wykraczając poza
jednostkową psychologię przestępstwa (Dodsworth 2013).
19 M. Neocleous, Social Police and the Mechanisms of Prevention, s. 716.
184
szkoły było nauczanie cnót kapitalizmu, a zatem przygotowywanie
dzieci niższych warstw do pełnienia bardzo określonej funkcji w rozwijającym się dynamicznie społeczeństwie przemysłowym. Uczniowie
w niedalekiej przyszłości mieli stać się łagodną i zdyscyplinowaną siłą
roboczą oporną na niezdrowe pokusy luksusu, którego nie dane im
było nigdy doświadczyć 20. Colquhoun doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przesłanie chrześcijaństwa można z powodzeniem wykorzystać do stabilizacji nierówności społecznych. Ubóstwo stawało
się wówczas stanem naturalnym, a więc zasłużoną karą, jaką ponosi
cała ludzkość za grzech pierwszych ludzi. Równocześnie, aby zwiększyć dokładność i skuteczność nowego aparatu władzy, marzył także o powołaniu nauki o policji. Nowe instytucje i setki par oczu bezustannie przyglądających się niższym warstwom społecznym można
wykorzystać do gromadzenia informacji, prowadzenia analiz i uprawiania teoretycznej refleksji, aby zaspokoić ciekawość władzy. W ten
sposób techniki nadzoru i kontroli można by doprowadzić do doskonałości. Władza, zgodnie z wykładnią Foucaulta, miałaby zatem
nie tylko charakter restrykcyjny, a więc ograniczałaby się do kontroli
i dyscyplinowania określonych grup społecznych, ale także produktywny. W tym przypadku efektem działań poznawczych policji byłaby wiedza umożliwiająca skutecznie ujarzmianie członków niższych
warstw. Stałyby się one w wyniku jej działań nie tylko bardziej łagodne (mildness), ale także szczęśliwsze. Przecież, zgodnie z naczelną zasadą utylitaryzmu, ostatecznym celem działania policji było „szczęście ludu pracującego” (CPM 43).
Bentham, podobnie jak Colquhoun, był niezwykle postępowym i zdeterminowanym reformatorem społecznym. Myślenie obu o koniecznych
przemianach miało wspólny, utylitarny wektor, chociaż obaj przyjmowali
radykalnie odmienny stosunek do religii. Byli też zbyt silnymi osobowościami, aby ich współpraca mogła być kontynuowana w sposób bezkonfliktowy. W listach Benthama wyraźne widać rozgoryczenie postawą
20 Tamże, s. 716–717.
185
Colquhouna, który miał – jego zdaniem – przywłaszczyć sobie w sposób nieuzasadniony wszelkie zaszczyty, łącznie z nagrodami finansowymi ufundowanymi przez wdzięcznych przedstawicieli spółek i kompanii
handlowych (C6 353–354). Wydaje się, że Bentham miał powody poczuć
się niesprawiedliwie potraktowanym przez dawnego współpracownika.
W wydanej w 1800 r. rozprawie Colquhouna A Treatise on the Commerce
and Police of the River Thames poświęconej utworzonej jednostce policji nazwisko angielskiego filozofa nie pada ani razu. Tymczasem korespondencja i notatki Benthama dobitnie świadczą o tym, jak duży był
jego wkład w ten projekt i jak wiele Colquhoun mu zawdzięczał. Być
może dlatego w jednym z listów do młodszego brata Jeremy, streszczając
pokrótce traktat swojego dawnego współpracownika, zżymał się, iż postanowił on najwyraźniej całą ludzkość zanudzić na śmierć swoim dziełem (C6 299–303). Drogi obu reformatorów ostatecznie się rozeszły 21.
W czasach Benthama kapitalizm był silnie powiązany z rewolucją
przemysłową, stąd też konieczność zdyscyplinowania nowej siły roboczej tak, aby ich ciała nawykły do mozolnej, wyczerpującej i niezwykle
monotonnej pracy. Nowym formom zatrudnienia nieuchronnie towarzyszą nowe techniki, strategie dyscypliny i kontroli. Nie inaczej jest
w przypadku współczesnego kapitalizmu cyfrowego i towarzyszącej mu
ekspansji korporacji z Doliny Krzemowej. Model ekonomii współpracy
(sharing economy) stawia je przed koniecznością wdrożenia systemów
umożliwiających skuteczne kontrolowanie i dyscyplinowanie użytkowników-pracowników świadczących usługi za pomocą określonej platformy użytkownikom-klientom. Przykładem takiego rozwiązania jest
rating system wdrożony przez firmę Uber pozwalający na wzajemną
21 Na przykładzie posterunku zaprojektowanego przez Benthama i Colquhouna widać wyraźnie, że w Wielkiej Brytanii policja rozwijała się jako instytucja mająca kontrolować nową siłę roboczą. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych policja jest
efektem procesu stopniowej instytucjonalizacji i profesjonalizacji tworzonych na południu sformalizowanych patroli (slave patrols), których celem było wyłapywanie zbiegłych niewolników oraz prowadzenie działań mających zapobiec wybuchowi rebelii
(J. S. Dempsey i L. S. Forst, An Introduction to Policing, Cengage Learning, Boston 2015,
s. 9–10).
186
ocenę kierowcy i pasażera po zakończeniu kursu. Takie formy wzajemnej kontroli i penalizacji polegające na przejęciu przez użytkowników
części obowiązków i działań właściwych dla działów kontroli jakości
i zasobów ludzkich można postrzegać jako zaczątek dystopijnego świata liberalnego reżimu obliczeniowego, jaki przedstawiony został w jednym z odcinków serialu Black Mirror zatytułowanym Na łeb, na szyję.
Krajowa Kompania Dobroczynna
(National Charity Company)
12
Narodziny państwa opiekuńczego
Pod koniec XVIII wieku wielu mieszkańców Wysp Brytyjskich żyło w poczuciu narastającego kryzysu społecznego. Warstwy uprzywilejowane
obawiały się szczególnie tego, że skrajnie rewolucyjne idee jakobinów
pokonają kanał La Manche i trafią na podatny grunt, doprowadzając
ostatecznie do wojny domowej i obalenia obowiązującego porządku
publicznego 1. Niepokój wśród bogatych kupców, ludzi przemysłu, zamożnych mieszczan oraz członków arystokracji wzbudzały gwałtownie
powiększające się obszary biedy. Zasadniczą przyczyną tego zjawiska
był przede wszystkim niezwykle intensywny wzrost demograficzny, za
którym przestała nadążać produkcja rolna. Między rokiem 1755 a 1801
populacja Wielkiej Brytanii zwiększyła się aż o 45%. Szczególnie trudna
sytuacja panowała w Irlandii, która liczyła w 1740 r. 2 mln mieszkańców,
a w 1800 r. już 5 mln 2. Rzesze zdesperowanych ubogich robotników
i chłopów coraz odważniej wyrażały swój sprzeciw wobec podwyżek cen
i obniżających się standardów życiowych, domagając się natychmiastowej reakcji ze strony możnych i reprezentantów władzy 3.
Do szczególnie trudnej sytuacji doszło w latach 1795–1796. Nadzwyczaj sroga zima, długotrwała susza i w ostateczności niskie zbiory zbóż
przyczyniły się do prawie dwukrotnego wzrostu cen owsa i jęczmienia.
Atmosfera stała się niezwykle napięta, kiedy to na wiosnę 1796 r. niemal
1 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 96.
2 Ch. Evans, Revolution Debate: Britain in the 1790s, I.B.Tauris, London – New York
2006, s. 87; J. Bohstedt, The Politics of Provisions: Food Riots, Moral Economy, and Market
Transition in England, C. 1550–1850, Routledge, London 2010, s. 167.
3 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 1–2.
191
całkowicie wyczerpały się zeszłoroczne zapasy zboża 4. Liczni przedstawiciele niższych warstw społecznych znaleźli się w dramatycznej
sytuacji. W wielu miejscach Anglii i Walii co rusz wybuchały zamieszki
(tzw. food riots) wzniecane nierzadko przez zrozpaczone kobiety, a nawet
dzieci 5. O desperacji uczestników protestów najlepiej niech świadczy
okrzyk z tych czasów, który zapisał się w pamięci zbiorowej brytyjskiego
społeczeństwa: We’d rather be hanged than starved! 6. Wielu obywateli
Wielkiej Brytanii nabrało przekonania, że sytuacja wymyka się spod
kontroli rządu. Uczestnicy zamieszek niszczyli piekarnie i plądrowali
sklepy. Młyny i magazyny stały się obiektami strategicznymi, do ochrony
których oddelegowano oddziały regularnego wojska. Większe transporty żywności były konwojowane, aby uchronić je przed rabunkiem
podczas podróży. Gwałtowna industrializacja i urbanizacja sprawiły, iż
linie zaopatrzeniowe wielu angielskich miast uległy znacznemu rozciągnięciu, przez co ich mieszkańcy w większym stopniu stali się narażeni
na niekorzystne efekty zamieszek i napaści w odległych rejonach kraju.
Niebezpieczeństwo zbiorowego głodu stało się realne. Brakiem żywności
dotkniętych zostało setki tysięcy brytyjskich obywateli. W połowie 1796 r.
chleb, podstawowy składnik diety robotników i rolników, stał się dla nich
praktycznie nieosiągalny 7. W tej sytuacji warstwy posiadające obawiały
się, że zdesperowane masy bardzo łatwo mogłyby zostać zmanipulowane
przez operujących na terenie królestwa szpiegów pracujących dla obcych
mocarstw. W społeczeństwie angielskim, jak pisze Charles F. Bahmueller,
zapanowała nerwowość przeradzająca się miejscami w panikę, której
źródłem były lęki dwojakiego rodzaju: strach przed głodem oraz przed
zbliżającą się rewolucją 8.
4 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 88; J. Bohstedt, The Politics
of Provisions, s. 173–175.
5 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 33.
6 J. Bohstedt, The Politics of Provisions, s. 10.
7 Ch. Evans, Revolution Debate, s. 88–89.
8 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 33.
192
Nekropolityka głodu
W środowisku intelektualistów oraz w kręgach rządowych rozpoczęły
się wówczas poszukiwania wyjścia z tego niezwykle groźnego dla brytyjskiego społeczeństwa problemu. Doświadczenie rewolucji francuskiej
dowodziło, że stosowanie przemocy wobec bezbronnego tłumu okazuje
się bardzo niebezpiecznym rozwiązaniem, gdyż sytuacja może szybko
wymknąć się spod kontroli. Śmierć niewinnych kobiet i dzieci mogła
łatwo wzburzyć opinię publiczną. Przedmiotem namysłu stał się system
pomocy biednym utworzony jeszcze na początku XVII wieku, w ramach
którego wsparcia potrzebującym udzielały poszczególne parafie zgodnie
z właściwymi sobie zasadami 9. Pomoc, organizowana przez wiele dobroczynnych towarzystw, dotyczyła wyłącznie jednostek zamieszkałych
na terenie określonych parafii, co skutecznie blokowało mobilność społeczną, czyli dość istotny czynnik wspierający proces industrializacji 10.
Jedną z prób reform obowiązującego prawodawstwa w zakresie pomocy
biednym była odrzucona przez parlament ustawa Williama Pitta z 1797 r. 11.
W obliczu klęski głodu także dieta warstw pracujących stała się przedmiotem wielu drobiazgowych analiz i roztrząsań. W ramach tzw. reformy odżywiania (dietary reform) podjęto m.in. próbę spopularyzowania wśród
ubogich nietradycyjnych dań, a przede wszystkim różnego rodzaju zup.
Członków niższych warstw społecznych zachęcano także do wprowadzenia do swojego jadłospisu nowych produktów, wśród których zalecano
szczególnie ziemniaki, co wzbudzało wiele kontrowersji, ponieważ postrzegano to warzywo jako karmę dla bydła 12. Pojawiło się jednak sporo
głosów wzywających do zdecydowanie bardziej radykalnych rozwiązań,
9 M. Quinn, Editorial Introduction, w: J. Bentham, Writings on the Poor Laws. Vol 1,
Clarendon Press, Oxford 2001, s. xiii.
10 Historia postaw opiekuńczych oraz instytucji pomocy ubogim i nędzarzom zob.
B. Geremek, Litość i szubienica. Dzieje nędzy i miłosierdzia, Warszawa 1989.
11 Za życia Benthama kwestia pomocy ubogim stała się także przedmiotem namysłu
w kręgach polskich intelektualistów. Niezwykle istotnym głosem jest praca Fryderyka
Skarbka O ubóstwie i ubogich (1827). Należy zwrócić uwagę także na propozycję Stanisława
Staszica utworzenia dobrowolnych domów zarobkowych dla młodocianych i dorosłych.
Zob. D. Raś, Rodziny ubogie i przestępczość…, s. 27–30.
12 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 95.
193
które miały polegać na ograniczeniu, a nawet zaprzestaniu jakichkolwiek
form zorganizowanej i systemowej pomocy dla biednych. Zwolenników
zniesienia praw ubogich (poor laws) zaczęto określać mianem abolicjonistów. Jednym z orędowników tego radykalnego rozwiązania był Joseph
Townsend, autor naturalistycznego traktatu A dissertation on the Poor
Laws, by a Well Wisher to manking (1796). Jego zdaniem, klęskę głodu
należało wykorzystać tak, żeby powrócić do stabilnej sytuacji sprzed
kryzysu demograficznego 13. Pomoc należałoby zatem okazać jedynie
nielicznym, i to na zasadzie dobrowolnej działalności charytatywnej
prowadzonej przez najbogatszych obywateli. Ci, którzy przeżyliby głód
dzięki takiemu wsparciu, odczuwaliby wdzięczność wobec swoich dobroczyńców. W ten sposób udałoby się jeszcze silniej związać emocjonalnie
niższe warstwy społeczne ze swoimi „opiekunami” 14.
Analizy przedstawione przez Townsenda wydają się być ufundowane
na nieludzkim braku empatii i solidarności z cierpiącymi i słabszymi.
Szczególne oburzenie we współczesnych czytelnikach może wzbudzać
wyrachowana obojętność, z jaką krzywdę ubogich wykorzystuje się do
umocnienia własnej pozycji społecznej. W ten sposób klęska głodu
miała się stać jednym z zasadniczych narzędzi nowoczesnej nekropolityki w najczystszej postaci 15, a jej ofiary stratami ubocznymi w procesie
odnowy brytyjskiego społeczeństwa. W podobny sposób głód został
wykorzystany do radykalnego zarządzania populacją w przypadku Wielkiego Głodu na Ukrainie czy w Korei Północnej.
Jednym z tych, którzy szczególnie krytycznie odnieśli się do propozycji przedstawionych przez abolicjonistów, był właśnie Jeremy
Bentham. Przyjaźnił się z Townsendem i być może dlatego w swoich
pismach o pomocy ubogim nie zaatakował go bezpośrednio. Czasami, dla dobra bliskiej relacji, określał Townsenda enigmatycznie, m.in.
jako „Oponenta” (NFPD 276) lub „znamienitego przyjaciela” (OPMI 484).
Dopiero z kontekstu można się domyślić, kogo w tych sytuacjach miał
13 Tamże, s. 79.
14 M. Dean, The Constitution of Poverty: Towards a Genealogy of Liberal Governance,
Routledge, London 2013, s. 173–192; Ch. Evans, Revolution Debate, s. 96–97.
15 A. Mbembé, Necropolitics.
194
w rzeczywistości na myśli. W niepublikowanym traktacie Pauper Systems Compared (1796–1797) koncepcje Townsenda i jego zwolenników
zaklasyfikował niezwykle dobitnie jako „system morzenia głodem” (starvation system) (PSC 147). Był głęboko przekonany, że państwo, które nie
podejmie żadnych działań w obliczu klęski urodzaju i tym samym pozwoli swoją bierną postawą umrzeć własnym obywatelom z głodu, będzie w ten sposób wymierzać świadomie niewinnym jednostkom karę
śmierci. Tymczasem, zgodnie z zasadą sprawiedliwości, wolno ukarać
jedynie tych, którzy popełnili przestępstwo i skazani zostali prawomocnym wyrokiem niezawisłego sądu. Propozycje skrajnych abolicjonistów
jawiły się Benthamowi jako niezgodne z fundamentalnymi zasadami
praworządnego państwa (EPL 10) 16. Nie ograniczył się wyłącznie do
krytyki wypowiedzi swoich przeciwników, ale rozpoczął prace nad alternatywnym rozwiązaniem kryzysu społecznego z końca XVIII wieku 17.
16 Zob. także: Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 90.
17 Najmocniej w społeczeństwie brytyjskim wybrzmiały słowa innego z abolicjonistów. Thomas Malthus w dziele zatytułowanym Prawo ludności (1798), wskazując na ścisły
związek pomiędzy procesami demograficznymi a rozwojem społeczno-gospodarczym,
ostrzegał czytelników przed gwałtownym przyrostem naturalnym. Angielski duchowny
przekonywał, że nadmiar rąk do pracy doprowadzić musi do sytuacji, w której zarobki
robotników będą stopniowo spadać, a oni sami – zamiast poprawiać swoje standardy
życiowe – zaczną się konsekwentnie pogrążać w nędzy. Dlatego w już nieodległej przyszłości nie będzie możliwości, żeby zapewnić wyżywienie dla wszystkich brytyjskich
obywateli, przekonywał Malthus. Deficytu żywności i depopulacji nie da się w żaden
sposób powstrzymać i prędzej czy później staną się one faktami, gdyż jest to prawo natury,
którego działanie już nie raz można było obserwować w historii ludzkości (T. Malthus,
Prawo ludności, przeł. K. Stein, Kraków 1925, s. 89–90). Wsparcie okazywane biednym
tworzyć miało wyłącznie podmioty niesamodzielne i ubezwłasnowolnione, a więc całkowicie bezużyteczne z punktu widzenia industrialnego i kapitalistycznego społeczeństwa.
Kształtowałoby się w ten sposób bowiem tylko jednostki bez inicjatywy, które nie troszczą się o własną przyszłość i są mniej produktywne. Dlatego też, przekonywał Malthus,
trzeba w przypadku pomocy społecznej znieść system zapomóg parafialnych i oprzeć się
przede wszystkim na „indywidualnej dobroczynności” (tamże, s. 83). Majętni obywatele
bardzo dobrze znają przecież mieszkańców swojej gminy i dlatego umieją trafnie wskazać tych, którzy ze względu na swoją pracowitość mogą być wartościowymi członkami
społeczeństwa, zatem zasługują na wsparcie (zob. Ch. Evans, Revolution Debate, 98–102).
195
Wsparcie ubogich
Podczas polemiki z przeciwnikami pomocy osobom ubogim i narażonym na głód Bentham okazał się wytrawnym socjologiem. Miał świadomość, że poglądy abolicjonistów osadzone były w znacznej mierze
w ich światopoglądzie religijnym. Dwaj najważniejsi przedstawiciele
tego nurtu, czyli Townsend i Malthus, byli nawet duchownymi. Zgodnie
z chrześcijańską tradycją Raj był miejscem cechującym się nadmiarem
i obfitością. Wszystko, co otaczało Adama i Ewę, było darem od Boga.
Pierwsi ludzie nie musieli zmagać się z nieprzyjazną im rzeczywistością
i przekształcać ją nieustannie swoimi mozolnymi działaniami. Dopiero
po wygnaniu z Edenu człowiek został skazany na ciężką pracę. W ten
sposób religijna narracja, przedstawiając biedę jako zjawisko naturalne,
ułatwiała jej społeczną akceptację. Dlatego też Bentham uznał, że należy
na nowo określić grupę osób, którym miałoby przysługiwać wsparcie
ze strony państwa. Wiedział, że ubóstwo (poverty) postrzegane było
przez uprzywilejowaną część społeczeństwa jako nieunikniony i naturalny stan, co wynikało w dużym stopniu właśnie z siły chrześcijańskiej
tradycji. Dlatego już w pierwszych pismach poświęconych biednym,
czyli Essays on the subject of the poor laws (1796), określił nową grupę
społeczną jako nędzarzy (indigent). Miały to być jednostki, które nie są
w stanie samodzielnie się utrzymać, gdyż otrzymują zbyt niskie wynagrodzenie, albo ze względu na wiek lub zdrowie nie mają sił wykonywać
jakąkolwiek pracę (EPL 3). Istnienie tego zjawiska uznał za nikczemność,
której należy jak najszybciej zaradzić (EPL 4). Równocześnie podkreślał – jakby pragnąc uspokoić swoich czytelników – że biedy nie da się
wyeliminować, gdyż oznaczałoby to wyeliminowanie ludzkości (EPL 5).
W ten niezwykle zręczny i przemyślny sposób starał się osłabić moc
religijnej ramy interpretacyjnej. Nędzarze mieliby znaleźć się w potrzebie nie tylko ze względu na własne lenistwo, brak zmysłu oszczędności
czy też skłonność do nieumiarkowanych rozrywek, ale także w wyniku
Rozwiązanie to Malthus określił mianem paliatywnego (T. Malthus, Prawo ludności, s. 82).
W pismach Benthama dotyczących ubogich nie można odnaleźć żadnego odwołania do
koncepcji Malthusa, gdyż obaj autorzy pracowali równolegle nad swoimi tekstami.
196
okoliczności od nich niezależnych, z których część wynikała ze specyfiki
ówczesnego rynku pracy.
Co należało zrobić w tej sytuacji? Bentham, w przeciwieństwie do abolicjonistów, uznał, że pomoc materialna dla biednych i potrzebujących
powinna mieć charakter scentralizowany i skoordynowany. W ramach
poprzedniego systemu każda z parafii wprowadziła własne rozwiązania
i kryteria jej udzielania 18. Zatem najlepiej będzie, jeżeli stanie się ona
domeną państwa, które w tym celu powinno dysponować odpowiednimi
narzędziami. W ten sposób polityka społeczna przestałaby być wyłącznie
zbiorem rozproszonych i oddolnych działań o charakterze dobroczynnym 19. Z tych względów Bentham postulował utworzenie Krajowej
Kompanii Dobroczynnej (National Charity Company), która miała być
prywatną instytucją realizującą z ramienia państwa zadania związane
z pomocą obywatelom znajdującym się w niezwykle trudnej sytuacji
życiowej. Nowo powstała Kompania miała zarządzać siecią 250 placówek
pomocy społecznej rozmieszczonych równomiernie w odległości 10 mil
na terenie całej Południowej Brytanii. Bentham nazwał je domami przemysłowymi (Industry Houses). Zgodnie z obliczeniami przedstawionymi
w Outline of a work entitled Pauper Management Improved [1798] w każdym z nich przebywać miało 2 tys. ubogich, co łącznie daje pół miliona
podopiecznych (PMI 91). Na czele każdej z placówek miał stać uroczyście
powołany na to stanowisko gubernator. Główną siedzibę Kompanii (central Office) Bentham umieścił w metropolii (Metropolis). Stanowiłoby
ono centrum utworzonej sieci (EPL 66). Zakładał także funkcjonowanie
bezustannej komunikacji pomiędzy biurem a poszczególnymi placówkami rozrzuconymi na obszarze całej Anglii. Raporty dotyczące każdego
aspektu funkcjonowania placówki miały spływać do centralnego biura
raz w tygodniu. Przedsięwzięcie, jak zwykle w przypadku Benthama,
było niezwykle ambitne i przygotowane z właściwą troską o każdy detal.
Zgodnie z fundamentalną zasadą utylitaryzmu podkreślał zawsze, że
szczęście jest zasadniczym celem całego projektu: „Stan najwyższego
18 M. Quinn, Editorial Introduction, s. xiii.
19 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 100.
197
szczęścia jest jedynym celem każdego racjonalnego planu działania, zarówno publicznego, jak i prywatnego” (OPMI 653). Dlatego drobiazgowo
opisał także wiele wygód czekających na ubogich na terenie prowadzonych przez Kompanię placówek (pauper comforts, OPMI 638). Chodziło
bowiem o coś więcej niż tylko nakarmienie głodujących. Oznaczałoby
to wyłącznie uśmierzenie chwilowego cierpienia, a Bentham miał zdecydowanie bardziej ambitne plany. Dlatego wśród wyliczonych wygód
zasadnicze miejsce zajmuje bezpieczeństwo. Wskazuje on kolejno jego
rozliczne formy: „najwyższe gwarancje w zakresie zdrowia” (OPMI 638),
„prawdopodobieństwo długiego życia” (OPMI 638), pewność zatrudnienia
służącego zdrowiu i rekreacji (OPMI 640). Zamierzał także uchronić
swoich podopiecznych przed takimi dolegliwościami związanymi ze
stylem życia nędzarzy jak złe zapachy i nieprzyjemne widoki (OPMI 497).
Wśród komfortów czekających na ubogich znajduje się też gwarancja
bezpieczeństwa od przemocy ze strony innych biednych. Bentham
wierzył, że w placówkach Kompanii będą chciały schronić się nie tylko
osoby obawiające się głodu, ale także ofiary domowej tyranii (domestic
tyranny, OPMI 611) 20. Uważał, że podobnie postąpią też prostytutki.
Widział w nich zdesperowane kobiety, które sprzedają swoje ciała wyłącznie z konieczności, a więc ze względu na skrajnie trudną sytuację
życiową. Liczył także na to, że rodziny wielodzietne będą oddawać
pod opiekę Kompanii dobrowolnie i chętnie swoje dzieci w nadziei, że
spotka je tam lepszy los.
Bezpieczeństwo stało się dla Benthama zasadniczym wyznacznikiem
w trakcie pracy nad projektem Krajowej Kompanii Dobroczynnej, ale
zaskakująco dużą rolę w opisie wygód i dostatków czekających na podopiecznych w domach przemysłowych odgrywają także doświadczenia
cielesne. Wyliczając korzyści wynikające z pobytu w Panoptykonie przeznaczonym dla biednych, wskazuje na możliwość regularnych ćwiczeń,
która powinna ucieszyć szczególnie słabsze jednostki (feeble hands, OPMI
644). Jako formy rekreacji wymienia także m.in. bieganie i podnoszenie ciężarów. Jednak z jakiegoś względu szczególną rolę w programie
20 Zob. także: Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 170.
198
poprawy kondycji i tężyzny fizycznej podopiecznych odgrywa dla niego
pływanie. Było to wyjątkowo ważne doświadczenie somatyczne. Postanowił szczególnie je wyróżnić na liście zasadniczych korzyści i wygód jako
„Odpoczynek poprzez zażywanie kąpieli” oraz „Zabezpieczenie przed
niebezpieczeństwem utonięcia – dzięki praktyce i instrukcjom z zakresu
sztuki pływania” (OPMI 653). Opisywał je z nieskrywanym entuzjazmem
i z wyraźnym żalem podkreślał, że zazwyczaj młodych ludzi zniechęca się
do tej naturalnej dla człowieka czynności ze względu na obawy rodziców
czy starszyzny, która miała traktować to jako zachowanie wyjątkowo
nieprzyzwoite. Czynność pływania doskonale wpisywała się w utylitarystyczny światopogląd Benthama. Za jej pośrednictwem można było
osiągnąć kilka celów równocześnie. Dlatego też podkreślał, że daje ono
nie tylko poczucie komfortu, ale także stanowi formę rozrywki, która
wzmacnia siłę jednostki, poprawia jej zdrowie i higienę. Pływaniem
i kontaktem z wodą był zafascynowany do tego stopnia, że planował
nawet organizację regularnych, bo mających odbywać się kilka razy
do roku, kąpieli morskich (OPMI 653). Z uwag poświęconych pływaniu
wyłania się wizja szczęścia jako doświadczenia spontanicznej radości.
Jednak wszelkie przyjemności o charakterze cielesnym, jakie przewidział
dla swoich podopiecznych, miały mieścić się w granicach przyzwoitości.
Stanowisko Benthama wyartykułowane podczas sporu z abolicjonistami jest ważnym etapem w dziejach idei nowoczesnego państwa opiekuńczego. W zasadzie po raz pierwszy w historii europejskiej pojawia
się tak zaawansowany projekt, który odchodzi od myślenia o pomocy
społecznej w kategoriach chrześcijańskiego miłosierdzia. Spontaniczna
i nieskoordynowana działalność instytucji religijnych oraz gminnych
ma być zastąpiona przez scentralizowany aparat administracyjny państwa 21. Bez wątpienia jest to projekt niezwykle śmiały. Za jego sprawą
rozpoczyna się zatem systemowe myślenie o pomocy społecznej, które
21 Ogólna historia pomocy społecznej uwzględniająca ustawodawstwo angielskie
zob.: J. Radwan-Pragłowski, K. Frysztacki, Społeczne dzieje pomocy człowiekowi: od filantropii greckiej do pracy socjalnej, Śląsk, Katowice 1998. Zob. także rozdział Europejska myśl
społeczna wobec kwestii ubóstwa w pracy: M. Piotrowska-Marchewa, Nędzarze i filantropi.
Problem ubóstwa w polskiej opinii publicznej w latach 1815–1863, Toruń 2004.
199
ma odwoływać się do naukowych i racjonalnych, a nie religijnych argumentów. Dobroczynność wynikająca z empatii, poczucia solidarności czy
też więzi rodzinnych jawiła się Benthamowi jako zbyt przygodna i kapryśna, a więc pozbawiona obiektywnych i sprawiedliwych fundamentów. Był głęboko przekonany, że nie można tak poważnego zadania jak
pomoc społeczna powierzać emocjom i uczuciom, choćby najwznioślejszym. Dlatego też Bahmueller w zakończeniu swojej książki poświęconej w całości projektowi angielskiego reformatora pisze: „Bentham był
pierwszym znaczącym i systemowym obrońcą państwa opiekuńczego” 22.
W tej historii niepokoić może tylko jedna kwestia. We właściwy dla
siebie sposób zadbał o wszystkie drobiazgi. Nie omieszkał zatem także
przedstawić projektu modelowej placówki:
plan architektoniczny, podporządkowany nowej i prostej zasadzie – zasadzie centralnej inspekcji. Ogólny kształt na planie koła lub, ze względu
na oszczędność, wielokąta wpisanego w okrąg – powiedzmy o dwunastu
bokach – z których każdy wyznacza oddzielną część budynku (OPMI 503).
Już ten skrócony opis bryły budynku wydawać się może znajomy.
Twórca utylitaryzmu wyraźnie proponował utworzenie archipelagu rozrzuconych po całym kraju Panoptykonów. Dlaczego zamierzał osoby
potrzebujące pomocy i narażone na głód poddać takiej samej dyscyplinie
i procesowi kontroli jak przestępców i zbrodniarzy? Zapewne dostrzegł
kolejną szansę na urzeczywistnienie swojego śmiałego projektu, dlatego
wymienił kilka powodów uzasadniających wprowadzenie planu dozoru
(inspection plan) (PMI 104). W pierwszej kolejności obawiał się nieporządku i nieczystości, jakie mogłyby zapanować na terenie placówki za
sprawą niechlujnego trybu życia biedoty. Architektura dozoru (Inspection Architecture) miała także zapobiegać szerzeniu się pijaństwa pośród
podopiecznych i zabezpieczać ich przed aktami przemocy ze strony
personelu, a także przed wybuchem pożaru. Wszechobecne spojrzenie
władzy miało równocześnie skutecznie eliminować wszelkie niepożądane cechy, takie jak lenistwo, nieprzyzwoitość czy też skłonność do
22 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 214.
200
obsceniczności i wulgarności (PMI 105). Jednak uważna lektura pism
o ubogich pozwala nabrać pewnych podejrzeń w stosunku do zasadniczych intencji Benthama.
To pułapka!
Ogólne założenia całego projektu nie budzą większych zastrzeżeń (szczególnie gdy ma się w pamięci propozycje abolicjonistów). Diabeł czai
się natomiast w szczegółach skrytych za kolejnymi paragrafami oraz
niezliczonymi podpunktami. Można odnieść wrażenie, że skomplikowany prawniczy żargon skutecznie pełni rolę przemyślnego kamuflażu zasadniczych intencji autora. Dlatego zadaniem czytelnika jest ich
umiejętnie zidentyfikowanie i zrekonstruowanie całej maszynerii władzy
w jej ostatecznej postaci.
Niektóre fragmenty pism o ubogich autorstwa Benthama mogą szczególnie zaniepokoić współczesnego czytelnika. Na terenie każdej placówki obowiązywać miał nakaz noszenia przez nędzarzy i żebraków
pozostających pod opieką państwa identycznych uniformów. Angielski
filozof uznał, że na rękawach mundurów powinna zostać wyszyta litera
„P”, która w sposób bardzo czytelny pozwalała zidentyfikować daną
jednostkę jako biedaka (poverty) 23. Nie uważał bynajmniej, że w ten
sposób wyrządza komuś jakąkolwiek krzywdę, bowiem symbol „P” nie
miałby charakteru degradującego jednostkę nim naznaczoną – nikt nie
umniejszałby przecież statusu społecznego osób biednych. Stwierdzano
by w ten sposób wyłącznie oczywisty i niezaprzeczalny fakt 24. Brytyjscy żołnierze także noszą mundury i nie ujmuje im to godności, wręcz
przeciwnie – jest powodem do dumy ze służby ojczyźnie, przekonywał
(OPMI 535). Teren każdej placówki miał być szczelnie oddzielony od
otaczającej ją przestrzeni za pomocą specjalnie zaprojektowanego przez
niego ogrodzenia: „dokoła podwójne ogrodzenie: przestrzeń pomiędzy
płotami obsadzona drzewami. Można ją nazwać pasem sekwestracyjnym”
(OPMI 510). W pewnym momencie, zupełnie mimochodem, Bentham
dodał, że częścią tego systemu izolacji będą także ruchome strażnice
23 Tamże, s. 209.
24 Tamże, s. 162.
201
(moveable Watch-Houses) (OPMI 498). W jego zamyśle ułatwiałyby one
nadzorowanie pracy w polu (PMI 107). Można odnieść uzasadnione
wrażenie, że projektowane instytucje pomocy społecznej funkcjonowałyby zgodnie z regułami właściwymi przestrzeniom karceralnym. Na
terenie każdej placówki Kompanii miał obowiązywać nakaz noszenia
identycznej odzieży. W tym kontekście ujednolicenie wyglądu odbierało
jednostce poczucie własnej wyjątkowości.
Dalszy niepokój może budzić projekt panujących tam zasad. Bentham
uznał, że bezwzględnie powinna obowiązywać surowa reguła „nic za
darmo” (earn-first principle), zgodnie z którą najpierw należy wykonać pracę, a dopiero później można spożyć posiłek. Dotyczyć to miało
wszystkich ubogich, a w szczególności tych, którzy właśnie przybyli
i dopiero co przekroczyli próg placówki. Podobnie jak abolicjoniści,
obawiał się, że biedni szybko staną się pasożytami biernie czekającymi
na pomoc i darmowe wsparcie ze strony gminnych towarzystw lub indywidualnych darczyńców 25. Dlatego postanowił w ten sposób bardzo
wymownie uzmysłowić im, że należy sumiennie wykonywać powierzone
im zadania: „Na wszystko trzeba sobie zasłużyć” (EPL 57). Pracować
musieli wszyscy. Dla każdego z wyjątkiem szaleńców miało znaleźć się
jakieś zadanie na terenie placówki. Niepełnosprawność nie zwalniała
z tego obowiązku. Ubodzy pozbawieni nóg mogą przecież pełnić rolę
kontrolerów i inspektorów, proponował (EPL 46). Każdej formie niepełnosprawności należy znaleźć odpowiednią dla niej formę działania.
Bahmueller w przekonujący sposób dowodzi, że w pismach Benthama
o pomocy społecznej odnaleźć można zsekularyzowaną formę protestanckiej etyki pracy, w ramach której bezczynność i lenistwo są zasadniczym
źródłem wszelkiego zła 26. Praca pochłaniająca umysł prostego człowieka
urasta zatem do rangi najwyższej wartości.
Równocześnie Bentham nie planował wypłacania podopiecznym
Kompanii żadnej zapłaty. Obawiał się, że w ten sposób będzie tylko promować rozpustę i hulaszczy tryb życia. Biedni, którzy nie nawykli do posiadania pieniędzy i planowania przyszłości, mogli je zbyt
25 Tamże, s. 5.
202
26 Tamże, s. 87.
szybko bezmyślnie roztrwonić: „korzystajmy z jadła i napitku, gdyż
niebawem czeka nas śmierć” [podkreśl. – J.B.] (PMI 263). Jedyną rekompensatę stanowić miało prawo do otrzymania pomocy społecznej.
Podopieczni mieli pracować, dopóki „wartość ich pracy nie zrównoważy poniesionych na pomoc wydatków” (PMI 369). Zgodnie z zasadą samowyzwolenia (self-liberation principle) przed odejściem każdy
z nich musiał zamknąć tzw. rachunek samowyzwolenia (self-liberation
account) (OPMI 521–522). Oznaczało to, że trzeba było spłacić wszystkie koszty poniesione przez Kompanię, a więc wyżywienie, mieszkanie, leki i utrzymanie infrastruktury. Bentham nie omieszkał nawet
obciążyć potrzebujących kosztami ubezpieczania, na wypadek gdyby zmarli przed okresem spłacenia długu wobec państwa. W przyjętej przez Marksa narracji rzemieślnik był właścicielem wytwarzanych
przez siebie produktów. Tymczasem proletariusz musiał sprzedawać
swój czas kapitaliście. Towary, które wytwarzał pracownik fabryki,
nie były już bowiem jego własnością. Bentham miał świadomość narodzin nowych zjawisk i procesów społecznych w związku z rozwojem cywilizacji i industrializacji. Można nawet powiedzieć, że w swoim
myśleniu o pracy wyprzedził diagnozy autora Kapitału. W przypadku Kompanii to kapitalista sprzedawał robotnikowi możliwość wykonywania pracy. W Panoptykonie przeznaczonym dla biednych praca
równoznaczna była z konsekwentnym zaciąganiem długu wobec państwa. Podopieczni nie byli traktowani ulgowo i musieli nawet płacić
podatki, tak jak wszyscy obywatele Wielkiej Brytanii. Z tego względu można powiedzieć, że model Benthama antycypował rozwiązania
stosowane w chińskich fabrykach firmy Foxconn, których pracownicy nierzadko mogą mieszkać tylko w hotelach, robić zakupy w sklepach i kupować posiłki w restauracjach znajdujących się na terenie
zakładów pracy. Wszystkie miejsca oczywiście należą do pracodawcy.
W ten sposób zmuszeni są praktycznie całą pensję niejako oddać mu
z powrotem, stając się niemalże niewolnikami 27.
27 Niewolnicy Apple’a. Wyzysk i opór w chińskich fabrykach Foxconna, red. P. Ngai,
L. Huilin, G. Yuhua, S. Yuan i R. Ruckus, przeł. M. Walulik, Poznań 2013.
203
W świecie zaprojektowanym przez Benthama, w którym wszystko
zostało podporządkowane pracy, nie było miejsca na taką stratę czasu
jak rozrywka. Placówka Kompanii to instytucja skrajnie ascetyczna.
Los, który czekał tam kobiety, sam Bentham opisał jako celibat poddany
inspekcji 28. W klasztorze utylitaryzmu wypoczywa się i odpręża jedynie
w niedzielę, słuchając religijnej muzyki, kazań lub popularyzujących naukę wykładów 29. Co ciekawe, umieszcza on te „atrakcje” na liście wygód
i komfortów czekających ubogich w placówkach Kompanii na wysokiej,
bo dziesiątej pozycji (OPMI 641). Zaiste intrygujące musiał mieć rozumienie tego, czym jest rozrywka i odpoczynek 30.
Czy Kompania miała zatem w rzeczywistości zarządzać niezwykle rozbudowaną siecią nowoczesnych obozów pracy przymusowej? Kluczowy
traktat Benthama z obszaru pism o biednych, czyli Pauper Management
Improved rozpoczyna się od nadania instytucji możliwości stosowania
środków przymusu (PMI 7). Zdaniem Gertrude Himmelfarb, jest to
jeden z najważniejszych fragmentów pism o ubogich jego autorstwa.
Kompania miała nie tylko biernie czekać na zdesperowane jednostki poszukujące pomocy, ale także aktywnie penetrować lokalne społeczności
w celu wyszukania osób kwalifikujących się do zatrzymania i osadzenia
na terenie określonej placówki 31.
28 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 105.
29 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 168.
30 Bentham zwraca uwagę na to, że sieć dwustu pięćdziesięciu Panoptykonów ułatwi
przede wszystkim podróż ubogim, którzy nie mają na nią środków finansowych, a także
nierzadko sił. Ich przyjaciele będą mogli też bez trudu odwiedzać ich w pobliskich placówkach Kompanii (OPMI 502). Ten ostatni argument jest dość istotny. W dyskusji nad
więzieniami typu supermax w Stanach Zjednoczonych często podkreśla się, że stawiane
są one na ziemi oddalonej od jakichkolwiek miast. Oczywiście ułatwia to kontrolowanie
więźniów, ale główna przyczyna tego stanu rzeczy ma charakter ekonomiczny. Taka
ziemia jest po prostu najtańsza. Skutki tego rozwiązania są jednak bardzo dolegliwe dla
osadzonych, ponieważ ich najbliższych często nie stać na dojazd do więzienia albo nie
mają czasu na tak długie podróże. W efekcie osadzeni czują się jeszcze bardziej odizolowani nie tylko od społeczeństwa, ale również od swoich rodzin.
31 G. Himmelfarb, Bentham’s Utopia: The National Charity Company, „Journal of
British Studies” 1970, vol. 10, s. 88. Uzasadniał on wprowadzenie tego systemu na dwa
204
Bentham zakładał, że w pierwszych dniach działania systemu do zakładów zostanie skierowane pół miliona osób. Przez następne dwadzieścia jeden lat trzeba będzie podwoić liczbę ośrodków, ponieważ należy
przygotować wolne miejsca dla kolejnego pół miliona podopiecznych 32.
W ten sposób cały ten archipelag utylitarnych obozów pracy liczyłby sobie dokładnie milion mieszkańców. Wszystko miało odbywać się bez wyroku sądu. Każdy obywatel, który przyłapał żebraka na gorącym uczynku,
miał prawo odprowadzić go do najbliższej jednostki Kompanii 33. Jak to
się stało, że Bentham, będąc wybitnym prawnikiem, który wielokrotnie
bronił prawa jednostki do wolności osobistej, opracował taką procedurę? Uznał przede wszystkim, że pobyt w Kompanii nie jest formą kary,
tylko opieki i pomocy. Dlatego Bahmueller, rekonstruując logikę jego
argumentacji, pisze: „bez kary, a więc bez przestępstwa; bez przestępstwa,
a więc bez procesu; bez procesu, a więc i bez sędziego” 34.
Panoptyczna maszyneria władzy w przypadku biednych miała działać
niczym pułapka. Chodziło o to, żeby zwabić potencjalne ofiary obietnicami bezpieczeństwa i rozlicznych wygód, a następnie zmusić do
ciężkiej pracy. Bentham miał świadomość opresyjnego charakteru całego przedsięwzięcia. Nie bez powodu spodziewał się, iż wielu biednych
będzie próbowało zbiec i wymknąć się systemowi pomocy społecznej.
Pod pewnym względem zbiegły nędzarz był niebezpieczniejszy od uciekającego więźnia. Jego domem była ulica i z łatwością mógłby stać się
częścią nieokreślonego i niezróżnicowanego tłumu ubogich i żebraków
przemieszczającego się płynnie i w sposób niekontrolowany od miasta
do miasta. W związku z tym starał się za wszelką cenę ustabilizować
sposoby. Przede wszystkim jako niezbędne zabezpieczenie przed bliżej nieokreślonymi
obcymi. Któż jednak chciałby wkraść się do obozu pracy przymusowej? Bahmueller
sugeruje, iż obcy symbolizuje w tym przypadku to, co przygodne i przypadkowe. Zatem
próba całkowitego odizolowania podopiecznych Kompanii nie jest podyktowana lękiem
przed jakimś konkretnym zewnętrznym intruzem, szpiegiem czy też zagrożeniem, ale
raczej pragnieniem totalnej kontroli nad wydarzeniami wewnątrz kompleksu (Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 161).
32 P. Schofield, Bentham, s. 82; Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 105.
33 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 152.
34 Tamże, s. 150.
205
i pochwycić tożsamość wszystkich podopiecznych. Kompania miała
regularnie publikować listy zbiegów (escape lists). Każdy z nich miał być
drobiazgowo opisany ze szczególnym uwzględnieniem znaków szczególnych (OPMI 567). Bentham był niezwykle zainteresowany ciałami
ubogich. Zalecał ich baczne oględziny w celu zidentyfikowania znamion.
Zbieg mógł zmienić imię, podszyć się pod kogoś lub przybrać całkowicie
nową tożsamość, ale nie mógł pozbyć się swojego ciała 35. Za każdego
uciekiniera Kompania miała wyznaczyć nagrodę, żeby w ten sposób
zachęcić i zmotywować pozostałych obywateli do udziału w obławie.
Dzielić i rządzić
Jak jednak kontrolować blisko milionowy tłum biedaków? Nie wystarczy przecież zamknąć ich w odgrodzonych od świata domach pracy
przymusowej. Nadal, niczym tykająca bomba zegarowa, mogą stanowić
zagrożenie dla porządku społecznego. Odpowiedź Benthama brzmiałaby
następująco: trzeba sprawić, żeby sami zaczęli się kontrolować. Sięgnął
zatem po rozwiązanie, które zastosował wobec skazańców. W tym przypadku nie chodziłoby jednak o konkretne jednostki, ale o wyjątkowo
złożoną i liczną grupę społeczną. Jak jednak to osiągnąć? Jak skłonić
ludzi, żeby zaczęli działać wbrew swojemu najlepiej pojętemu interesowi
społecznemu?
W projekcie angielskiego reformatora można wyróżnić dwie zdecydowanie nowe strategie, w których pokładał wyraźnie największe nadzieje. Dla niego źródłem zagrożenia była nieokiełznana masa ludzka
i niezróżnicowany tłum, który szczególnie trudno kontrolować i którego działania nie sposób jest przewidzieć, gdyż podejmowane są w atmosferze silnych, zbiorowych emocji i uniesień. Dlatego zalecał zarządcom
kolejnych placówek konsekwentne działanie zgodnie z zasadą „dziel
i rządź” 36. Po pierwsze, należy wpierw osłabić pracę obecnych mechanizmów sprzyjających integracji środowiska biednych. Dlatego postulował zlikwidowanie przez rząd Friendly Societies, czyli społecznych kas
oszczędnościowo-zapomogowych 37. Po drugie, należy bezwzględnie
35 Tamże, s. 158.
206
36 Tamże, s. 124.
37 Tamże, s. 123–124.
wykorzystywać naturalne podziały wśród niższych warstw społecznych.
Wskazane jest także tworzenie samemu kolejnych szczelin i pęknięć, które rozbijałyby solidarność ubogich. Oczywiście, wszystkie te działania
powinny być prowadzone w sposób wyjątkowo subtelny i dyskretny, tak
żeby podopieczni Kompanii nie przejrzeli całego planu 38.
W ramach tworzenia nowych podziałów społecznych Bentham planował powołać instytucję Guardian Elders, a więc osób dojrzałych wiekiem
i odznaczających się dobrym charakterem, które czuwałyby nad odpowiednim wychowaniem młodych podopiecznych, a szczególnie tych,
których dziś określić można jako podatnych na złe wpływy otoczenia.
Obawiał się, że młody człowiek przebywający w placówce będzie miał
zbyt dużo okazji, żeby zetknąć się z nieodpowiednimi ludźmi. Zatem
rolą Guardian Elders, czyli nowej starszyzny, było blokowanie procesu
moralnej korupcji. Dlatego wszelka komunikacja z młodymi ludźmi
powinna się odbywać w obecności zaufanych jednostek. Zamierzał w ten
sposób uczynić użytecznymi dla Kompanii przynajmniej część osób,
które ze względu na swój podeszły wiek nie były już w stanie wykonywać
żadnej pracy fizycznej.
W przypadku klasycznego modelu Panoptykonu Bentham starał się
utrzymać bardzo wyraźną opozycję pomiędzy więźniami a strażnikami.
W pismach o ubogich zdaje się natomiast świadomie odstępować od tej
zasady. W sytuacji, gdy w wyniku podziału tworzą się nowe, mniejsze
i łatwiejsze w zarządzaniu grupy, można część z nich obdarzyć przywilejami. Zależało mu jednak na zdecydowanie bardziej intensywnej
modyfikacji charakteru więzi pomiędzy ubogimi. Jak rozbić solidarność
międzyludzką i osłabić dążenie do współpracy i pomocy? Trzeba sprawić,
żeby ubodzy zaczęli ze sobą rywalizować. Należy zatem stworzyć takie
warunki, w ramach których przywileje staną się nagrodami dla najlepszych. Dlatego planował wprowadzenie systemu nagród, które miały
motywować podopiecznych do cięższej pracy i być wyrazem uznania ze
strony przedstawicieli władzy. Zgodnie z zasadą optymalizacji kosztów
nowe szczególne względy, jakimi będą cieszyć się wybrani podopieczni,
38 Tamże, s. 125.
207
poza mikrokosmosem Kompanii miały nie mieć praktycznie żadnego
znaczenia finansowego 39. W ten sposób, kalkulował zapewne, posłuszeństwo zostanie wynagrodzone, a beneficjenci systemu będą bronić
za wszelką cenę swojego nowego, uprzywilejowanego statusu.
Jak wyglądały te dodatkowe nagrody? Wiadomo, że Bentham pozbawił
biednych prawa do prywatności. Jednak ci, którzy zasłużyli na zaufanie,
mogliby otrzymać na określony czas do swojej dyspozycji specjalne
przegrody (screens) pozwalające na konstruowanie własnych, tymczasowych przestrzeni quasi-prywatności. Oczywiście, jak podkreślał, oni
także każdej chwili powinni być gotowi na inspekcję. Uznał jednak, że
taka nagroda stanowić będzie niewystarczającą podnietę (excitement) dla
konkurentów (competitors), dlatego zaproponował wiele dalszych strategii motywacyjnych. Chciał za pomocą nieznacznych kwot pieniędzy
wypłacanych nielicznym ubogim wpływać pozytywnie na zachowanie
szerokiej konkurencji (OPMI 523), czyli zwiększać wysiłek (exertion)
wkładany w codzienną pracę. Najwięcej miejsca poświęcił opisowi nagród, które nazwał honorowymi (honorary-reward) (OPMI 523). Były
one dla niego szczególnie interesujące, ponieważ „W tym przypadku,
nagroda nic nie kosztuje” (OPMI 523). Zalecał stosowanie tego typu nagród przede wszystkim wobec unripe hands (OPMI 523), czyli jednostek
sklasyfikowanych jako nieodpowiedzialne, które mogłyby roztrwonić
otrzymane pieniądze. Takim wyrazem uznania dla osiągnięć i działań
podopiecznych mogły być, zdaniem Benthama, „pierwszeństwo przy
stole lub w innych sytuacjach” (OPMI 523). Odebrał zatem temu rodzajowi nagród wartość ekonomiczną, aby nadać im symboliczną. Wyróżniający się zaangażowaniem ubodzy mogli liczyć na pierwszeństwo
(precedence), czyli honorowe miejsce podczas organizowanych przez
Kompanię publicznych procesji i ceremonii (PMI 125).
Ogólna strategia Benthama polegająca na wzmacnianiu rywalizacji
zdaje się doskonale wpisywać w logikę społeczeństwa kapitalistycznego.
Bez trudu jednak rozpoznać można w tym działaniu charakterystyczny
dla krajów socjalistycznych model indywidualnego współzawodnictwa
39 Tamże, s. 125.
208
w ramach ruchu stachanowskiego. Podopieczni Kompanii nie otrzymywaliby wprawdzie dyplomów i medali, ale Bentham również planował
wprowadzenie elementów różnicujących ubiór (distinction in dress),
które opisywał także jako odznaczenia (decoration) (OPMI 523). W ten
sposób wyróżnialiby się w przestrzeni publicznej i stanowili wzór dla
innych. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że rywalizacja może prowadzić także do wzbudzania w podopiecznych niespołecznych pasji
(dissocial passions), czyli rozczarowania, zazdrości czy też pragnienia
zemsty. Uznał jednak, zgodnie z rachunkiem szczęśliwości, że narzędzie to w rękach zręcznego zarządcy sprawi, iż potencjalne dobro
przewyższy bez wątpienia niekorzystne skutki (OPMI 523). Na rozbijaniu
solidarności i wzbudzaniu ducha nieustannej rywalizacji jednak nie
poprzestał. Ostatnim etapem procesu ujarzmiania było powiązanie
obowiązków biednych z ich ekonomicznym interesem. Planował sprzedaż niewielkiej liczby, pozbawionej w zasadzie jakiejkolwiek realnej
wartości, akcji Kompanii zaufanym podopiecznym. W ten sposób za
symboliczne pieniądze kupowano by ich całkowitą lojalność. Zgodnie
z kapitalistycznym światopoglądem zakładał, że najlepszą motywacją
będzie ta o charakterze ekonomicznym. W ten iście diaboliczny sposób
chciał scementować związek pomiędzy placówkami Kompanii a jej
podopiecznymi, którzy konsekwentnie stawaliby się swoimi własnymi
nadzorcami 40.
Wyraźnie widać, że zaprojektował nie tylko system nagród, ale także
wewnętrzny system społecznych dystynkcji, który skutecznie osłabiał
solidarność podopiecznych. Wstępne upokorzenie jest częścią złożonej
strategii. Rozbita i osłabiona jednostka zostaje następnie dowartościowana przez przedstawicieli władzy. Początkowa dezorientacja, którą
wzmacnia umieszczenie człowieka w mikrokosmosie instytucji totalnej
rządzącej się nieznanymi mu zasadami, ustępuje wraz z przystosowaniem się do reguł placówki. Praca i posłuszeństwo zostają wynagrodzone,
a jednostka odzyskuje poczucie godności i wiary we własne siły, ale
już na zasadach wyznaczonych przez Benthama. Zaprojektował on ten
40 Tamże, s. 125.
209
proces zgodnie z przyjętymi założeniami, a więc niewielkim kosztem
i w bardzo zawoalowany sposób.
W porównaniu z listami o Panoptykonie i klasycznym modelem
więzienia widać wyraźną modyfikację całego projektu. W przypadku
Panoptykonu-więzienia mechanizm dyscyplinarny ma przede wszystkim charakter psychiczny. Jednostka odcięta od kontaktu z innymi ma
uwewnętrznić wszechobecne spojrzenie władzy i w ten sposób zacząć
sama kontrolować swoje działanie. Tymczasem projektując zakłady
pracy przymusowej, Bentham przenosi bardzo wyraźnie punkt ciężkości na techniki o charakterze społecznym. Tłumaczy to brak w zasadzie jakiegokolwiek zainteresowania psychologią człowieka ubogiego 41.
Dlatego w przypadku pism dotyczących biedy i państwowej pomocy
materialnej można mówić o Benthamie socjologu, który stara się tak
manipulować relacjami społecznymi i procesami grupowymi, żeby masy
biednych i ubogich zaczęły same się nadzorować i karać, przekształcając
w ten sposób w posłuszną siłę roboczą.
Świadomość sytuacyjna
W 1797 r. angielski filozof zwrócił się do Arthura Younga, redaktora
„Annals of Agriculture, and other useful Arts”, z prośbą o wydrukowanie
przygotowanego przez niego kwestionariusza. Czytelnicy pisma mieli go
następnie wypełnić i odesłać z powrotem. Bentham chciał w ten sposób
zdobyć statystyczne informacje dotyczące osób wymagających wsparcia
i oszacować skalę kryzysu. Już sam układ przesłanej Youngowi ankiety,
którą zatytułował Table of Cases calling for Relief, przywodzi na myśl
taksonomiczne systemy klasyfikacji zwierząt (TOC lvii). Ubogich trzeba
bowiem nie tylko precyzyjnie policzyć. Kłębiące się masy ludzkie należy równocześnie odpowiednio zróżnicować, zaklasyfikować i włączyć
w systematyczny układ, aby następnie móc nimi skutecznie zarządzać.
Interesujące są także kryteria, którymi Bentham się posłużył. Wyraźnie zainteresowany był tylko tymi, którzy w jego oczach mogli w obliczu skrajnie trudnej sytuacji życiowej zdecydować się na desperackie
41 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 112.
210
i radykalne kroki. Z tego względu nie uwzględnił w swoim kwestionariuszu żebraków, prostytutek czy drobnych złodziei. Postrzegał ich bowiem
jako jednostki, które świadomie zdecydowały się na życie na marginesie,
żeby wykorzystywać naiwność i dobroduszność pozostałych członków
społeczeństwa. Środowisko to nie stanowiło w jego oczach potencjalnego ogniska zapalnego i realnego zagrożenia dla porządku społecznego.
To głodne masy nowych biednych i potrzebujących były dla niego nie
tylko cierpiącymi, którym należy pomóc w imię solidarności i w duchu
miłosierdzia, ale przede wszystkim wyjątkowo niebezpieczną, polityczną
siłą. Dlatego też w przypadku kwestionariusza przesłanego Youngowi
zasadnicze kryteria to przydatność i zdolność do wykonywania pracy
zarobkowej. Bentham wyraźnie lękał się bezrobocia. Było ono dla niego równoznaczne z bezczynnością umysłu, który łatwo mógłby zostać
zatruty szkodliwymi i niezwykle niebezpiecznymi ideami. Eksperyment
z ankietami dla czytelników „Annals of Agriculture” zakończył się niepowodzeniem. Bentham otrzymał bardzo mało zwrotów, dlatego musiał
opierać się później przede wszystkim na własnych przypuszczeniach
i szczątkowych danych.
Przedstawił zatem wiele dalszych rozwiązań instytucjonalnych, których celem, jak zapewniał czytelnika, była pomoc i ułatwienie życia
członkom niższych warstw społecznych. Już zgodnie z założeniami
przedstawionymi w trzecim eseju o prawach ubogich zakładał utworzenie sieci (network) lub łańcucha (chain) placówek (EPL 66). Na terenie każdej z nich miała działać instytucja świadcząca ubogiej ludności
usługi finansowe, takie jak udzielanie pożyczek (Poor Man’s Loan Office)
czy prowadzenie kont oszczędnościowych (Poor Man’s Bank). W ten
sposób planował uchronić biednych przez pazernością prowadzących
lombardy i zaproponować potrzebującym pomocy wsparcie finansowe
na zdecydowanie uczciwszych warunkach. Dodatkowo liczył na wyrobienie w niższych warstwach społecznych zdrowego nawyku oszczędności. Oprócz tego zakładał prowadzenie zajazdów dla biednych (Poor
Man’s Inns) (EPL 92). Miał świadomość, że osoby niemajętne zmuszone
często trudną sytuacją życiową poszukują szczęścia w innych rejonach
Anglii. W takiej sytuacji nierzadko biedni padają ofiarami nieuczciwych
211
przedsiębiorców prowadzących gospody, wykorzystujących ich niewiedzę, desperację i naiwność. Przepłacając za noclegi, ubodzy dodatkowo się rujnują, zamiast poprawić swoją życiową sytuację. Za tymi
wszystkimi łagodnymi urządzeniami, którym daleko do technik przymusu i represji stosowanych wobec nędzarzy, skrywa się jednak niezwykle rozbudowany model zarządzania populacją dzięki rozwiniętej
infrastrukturze kontroli. Pamiętać należy o tym, iż Bentham zakładał
wszechobecną i uporczywą księgowość (book-keeping) (PMI 152). Było
to konieczne rozwiązanie, które pozwalało precyzyjnie śledzić „rozliczenia” między ubogimi a Kompanią. W księgach miały zostać opisane wszystkie aspekty funkcjonowania każdej placówki, a kopie miały
bezustannie spływać do znajdującej się w metropolii centrali 42. Dzięki
procedurze rejestracji i akumulacji danych Kompania uzyskałaby bardzo dokładne informacje dotyczące kondycji finansowej znacznej części
społeczeństwa, co pozwoliłoby niezwykle trafnie zidentyfikować osoby
znajdujące się w trudnej sytuacji, aby następnie uczynić z nich kolejne
ofiary przymusowych obozów pracy. Wciągając ubogich w nadzorowany przez nią system sprawujący władzę, zyskiwano nie tylko wiedzę,
ale także realną kontrolę nad ich finansami. Podobnie strategicznie rozmieszczona sieć Panoptykonów przeznaczonych dla biednych pełniłaby
także rolę infrastruktury kontroli migracji. Gospody dla ubogich stałyby się w utopijnym świecie Benthama odpowiednikami dzisiejszych
punktów kontrolnych (check points, passage points), a więc na przykład
punktów kontroli bezpieczeństwa na lotniskach pozwalających określić tożsamość przemieszczających się po terytorium kraju jednostek 43.
Im więcej biednych stałoby się „użytkownikami” tego systemu, tym pełniejszy byłby nadzór nad niższymi warstwami. Dzięki zaprojektowanej przez Benthama sieci instytucji pomocy społecznej aparat państwa
mógł bezustannie obserwować funkcjonowanie tkanki społeczeństwa
i gromadzić kluczowe informacje dotyczące np. skali migracji oraz ich
kierunków. Wszystko to, łącznie z wiedzą na temat zamożności społe42 Zob. także: G. Himmelfarb, Bentham’s Utopia, s. 86–87.
43 F. Klauser, Surveillance and Space, SAGE, London 2016, s. 76.
212
czeństwa, stanowiło bezcenne dane z punktu widzenia przedstawicieli
warstw uprzywilejowanych, których członkowie niemalże panicznie
obawiali się zamieszek i rozruchów. Państwo opiekuńcze, monitorując
bezustannie kondycję finansową biednych, a także kierunki oraz skalę
migracji, mogło znacząco poprawić swoją świadomość sytuacyjną, a co
za tym idzie, także skutecznie przewidywać możliwe zagrożenia, unikać
ich i aktywnie im przeciwdziałać.
Zdaniem Benthama, przemiany społeczne i cywilizacyjne, takie jak
konsekwentny podział pracy, mechanizacja produkcji i industrializacja,
doprowadziły do gwałtownej urbanizacji i narodzin miast przemysłowych. W efekcie tych procesów wyłoniły się całkowicie nowe zjawiska
o charakterze społecznym. W ten sposób rozróżnienie na wewnętrzne,
czyli psychiczne, predyspozycje do prowadzenia nieuporządkowanego
życia i zewnętrzne przyczyny nędzy doprowadziło go do przekonania,
że zwolennicy naturalistycznych koncepcji popełnili fundamentalny
błąd. Pod koniec XVIII wieku w dobie rewolucji przemysłowej nie mogło być już mowy o powrocie do sytuacji sprzed kryzysu demograficznego i społecznego. Dodatkowo uważał, że wiara abolicjonistów we
wspólnotę odrodzoną za sprawą miłosierdzia okazanego nielicznym
i pokładanie nadziei we wdzięczności ze strony ocalonych przed głodem są świadectwami skrajnej naiwności. Biednym nie można w żadnym przypadku ufać, a na pewno nie wolno liczyć na serdeczne uczucia
wobec zamożnych dobroczyńców. Trzeba ich traktować jak dzieci, jeśli
nie jak wrogów 44, lub nawet jak groźne i dzikie zwierzęta, które należy
wpierw ujarzmić i następnie wytresować 45. Cóż nie nadawałoby się do
tego celu lepiej niż Panoptykon? Podopieczni Kompanii, zgodnie z fundamentalnym założeniem panoptycznej maszynerii władzy, mieli jeść,
spać i pracować w tych samych pokojach (OPMI 505). Poddane stałej
inwigilacji centralnej nieprzebrane rzesze nędzarzy, żebraków i prostytutek trzeba było przetworzyć w jednostki niestanowiące dłużej zagro44 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 87.
45 Tamże, s. 129.
213
żenia dla warstw posiadających, ale także przydatne nadchodzącemu
społeczeństwu utylitarnemu.
Równocześnie Bentham był głęboko przekonany, że ubodzy i nędzarze potrzebują pomocy ze strony państwa. Odpowiadając na pytanie
o konieczność udzielania wsparcia, w pierwszej kolejności wskazywał
na ludzką solidarność (humanity) (EPL 10). Jednak niższe warstwy społeczne w jego odbiorze stanowiły także źródło realnego zagrożenia dla
stabilności struktury społecznej, a co za tym idzie – dla grup uprzywilejowanych i posiadających. Dlatego też obecny w jego pismach bardzo
niekonsekwentny stosunek do osób ubogich i potrzebujących sprawiał
i do dziś sprawia badaczom jego twórczości wiele kłopotów 46. Wydaje
się, że ostatecznie zwyciężył lęk, a cały projekt pomocy społecznej nabrał
zdecydowanie dyscyplinarnego charakteru 47. W ten sposób powstał
niemalże modelowy przykład karceralnego humanitaryzmu, na który
miała składać się sieć instytucji dziś określanych mianem obozów lub
ośrodków odosobnienia (detention centers) 48.
46 Bentham był przekonany także, że rozwiązanie polegające na naturalnym zmniejszeniu populacji biedoty poprzez wstrzymanie pomocy można by ewentualnie zastosować
w przypadku Szkocji. Niższe warstwy społeczne od wieków przyzwyczajone są tam do
głodu. Tymczasem w przypadku Anglii i Walii takie działania mogłyby tylko sprowokować
zamieszki i doprowadzić do katastrofy: „W Szkocji, a przynajmniej w pewnych częściach
Szkocji, ludzie nie mają nic przeciwko głodowi, ponieważ (jak sami twierdzą) przywykli
do niego [podkreśl. – J.B.]. Natomiast w Anglii nie przywykli i mogli by go nie znieść”
(PSC 150).
47 Zdaniem Boralevi, gdyby Bentham był konsekwentny w swoim myśleniu o szczęściu i nowych zjawiskach społecznych, to jego koncepcja mogłaby w dużym stopniu upodobnić się do klasycznego marksizmu, jak w przypadku koncepcji Williama Godwina
(L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 97).
48 K. Oliver, Carceral Humanitarianism: Logics of Refugee Detention, University of
Minnesota Press, Minneapolis 2017.
13
Hodowca ubogich
Jeremy Bentham rozpoczyna swoją analizę sytuacji ubogich i propozycję
reform od precyzyjnego zdefiniowania już w pierwszym eseju grupy
nędzarzy, której będzie oferowana państwowa pomoc społeczna (EPL).
Równocześnie konsekwentnie, za pośrednictwem kilku rozrzuconych
w kolejnych pismach uwag, otwiera sobie drogę do objęcia opieką ze
strony Kompanii wielu kolejnych grup społecznych 1. Staje się jasne, dlaczego zakładał, że w sieci Panoptykonów przeznaczonych dla biednych
osadzonych zostanie milion brytyjskich obywateli, czyli ponad 10% całej
populacji. Placówki kompanii miały także służyć doskonaleniu (reformation) jednostek, które przysparzały szacownym obywatelom różnego
rodzaju kłopotów „wychowawczych”. Dlatego Bentham niejako mimochodem dodaje, że na wniosek mistrza będzie można osadzić w domie
przemysłowym dla biednych złego czeladnika (bad apprentice). Podobny
los mógł spotkać także złą żonę (bad wive) wskazaną przez męża lub ojca,
a także złe dzieci (bad children) skierowane do placówek przez własnych
rodziców (OPMI 611). W tych przypadkach Panoptykon przeznaczony dla
biednych miał zatem pełnić także rolę „szkoły moralności” (OPMI 612).
Z tego względu Bentham planował wystawianie swoim podopiecznym
certyfikatów zaświadczających o ich dobrym wychowaniu, a szczególnie
1 Jak słusznie zauważa Bahmueller, rozróżnienie to ma jednak swoje nieoczekiwane
konsekwencje. Zgodnie z kryteriami przyjętymi przez Benthama rozszerza się znacznie
rozumienie jednostek potrzebujących pomocy. Osoba biedna to ktoś, kto musi pracować,
żeby zdobyć konieczne środki do przeżycia, a więc zapewnienia sobie posiłku, schronienia
oraz ubrania. Znacząco zawęża się zatem grupa tych, których określić można jako rich
(Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 5).
215
o ich posłuszeństwie (obedience) i przedsiębiorczości (habit of industry).
Przedstawiciele Kompanii mieli również otrzymać prawo do zatrzymywania dzieci i młodzieży „bez perspektyw i rzetelnego wykształcenia”
(OPMI 419). W świecie Benthama tylko najbogatszym członkom społeczności przysługiwało poczucie bezpieczeństwa. Ale nawet w tym przypadku nie wszyscy wyjęci byliby spod władzy Kompanii. Tym przywilejem
mogliby się cieszyć tylko najbogatsi mężczyźni, gdyż to oni sprawowali
władzę nad kobietami i dziećmi. Mogli je zawsze, w każdej chwili skierować do jednego z domów przemysłowych pod pozorem kłopotów wychowawczych lub małżeńskich. Bentham zagwarantował także Kompanii
prawo do odbierania rodzinom dzieci nieślubnych i zatrzymywania ich
rodziców w sytuacji, gdy są niewypłacalni (insolvent) (OPMI 419). Ofiarami przedsięwzięcia miały paść także niewłaściwie prowadzące się kobiety
(PMI 52–53). Schemat działania kampanii miał wyraźnie ekspansywny
charakter. W efekcie powstaje niemalże kafkowski system, w którym
każdy musi być gotów wytłumaczyć się ze swoich zarobków i wykazać,
że są wystarczające do samodzielnego utrzymania.
W ramach ekspansji Bentham planował włączenie Kompanii w system
penitencjarny. Na terenie każdej placówki miała znajdować się izba
dla podejrzanych i aresztantów. Zakładał, że w tych miejscach będzie
można przetrzymywać także byłych więźniów (PMI 42). Zaskakiwać
musi przyjęta przez niego regulacja, iż już samo domniemanie winy
(Suspected Hands) miało być wystarczającą przyczyną do umieszczenia
w jednym z Panoptykonów. Wiążąc biedę z przestępczością, przypuszczał
nawet, że skuteczny system pomocy społecznej zgodnie z modelem sprawiedliwości prewencyjnej wyeliminuje w przyszłości wszelkie więzienia
(OPMI 609–610).
Wnikliwa lektura pism o biednych odsłania zamiar, który angielski
filozof ukrywa przed swoimi mocodawcami i podopiecznymi. Tym razem planował wykorzystać przyrost demograficzny i kryzys społeczny,
które powiązane były ściśle z nowymi zjawiskami społecznymi, do stworzenia od podstaw utopijnego świata, czyli nowego, utylitarystycznego
imperium. Jego fundament stanowić miała infrastruktura należąca do
Krajowej Kompanii Dobroczynnej.
216
Kolonialne imperium
Simone Browne w pracy Dark Matters wskazuje na związek pomiędzy
władzą dyscyplinarną a rozwojem nowoczesnych form kolonializmu
i niewolnictwa. Dlatego też proponuje, żeby obok planu Panoptykonu
(1786) równolegle analizować np. schemat statku niewolniczego Brooks
(1789) 2. Uwzględnienie obu tych diagramów władzy pozwoli lepiej zrozumieć funkcjonujące współcześnie mechanizmy kontroli i nadzoru,
które mają swoje źródła jeszcze w XVIII wieku i stanowią obecnie część
procesu społecznej konstrukcji rasy (surveillance of blackness). Być może
związek pomiędzy tymi dwiema modalnościami władzy jest głębszy, niż
zakładałaby to sama Browne.
Bentham uważał kolonizację za niezwykle skuteczne rozwiązanie
problemu przeludnienia. Dlatego w przypadku ubogich i nędzarzy planował niejako powtórzenie tego przedsięwzięcia, a swój śmiały i bezkompromisowy projekt nazywał nawet wewnętrzną kolonizacją (colonize at
home) (PMI 320). Pracując nad statutem Krajowej Kompanii Dobroczynnej, wzorował się także na rozwiązaniach funkcjonujących w Kompanii
Wschodnioindyjskiej. Zgodnie z modelem imperialnym kolonizatorzy
mieli tworzyć osady na słabo zaludnionych zamorskich terytoriach.
Z oczywistych przyczyn w przypadku Anglii i Walii trudno mówić o analogicznej sytuacji. Dlatego Bentham proponował, żeby państwo przejęło
kontrolę nad nieużytkami rolnymi, na których można w przyszłości
osiedlać ubogich. Brał także pod uwagę utworzenie sieci wewnętrznych
kolonii (domestic colonies) na wyspach rozsianych wzdłuż zachodniego wybrzeża Wielkiej Brytanii. Nowa forma kolonizacji wewnętrznej
miała, jak dowodził, kilka zasadniczych zalet. Żadnych epidemii, żadnych zamorskich transportów, żadnych wojen z rdzenną ludnością,
a w związku z powyższymi zdecydowanie niższe koszty utrzymania
wszystkich osad (PMI 320). Sytuacja samych osadników pod wieloma
względami przypominałaby jednak bardziej los niewolników z plantacji
kolonialnych, a więc kolejnej instytucji nowoczesnej biowładzy 3, co tylko
potwierdzałoby tezę Browne. Zgodnie z ambitnymi planami Benthama
2 S. Browne, Dark Matters: On the Surveillance of Blackness, Duke University Press,
Durnham 2015.
3 A. Mbembé, Necropolitics.
217
Kompania miała stać się nie tylko swoistym państwem w państwie, ale
nawet potężnym imperium kolonialnym, o którym reformator pisał:
„Imperium wewnątrz imperium, któremu subimperium nie wyrządza
szkody” (PMI 326). Kto jednak miałby zostać władcą tak potężnej kolonii
dawnych nędzarzy i żebraków?
Bentham bez wahania i zbędnych skrupułów na kierownicze stanowiska w zarządzie Kompanii zaproponował trzy najbardziej odpowiednie i kompetentne w jego ocenie osoby. Któż inny lepiej nadawałby
się do tej roli jak nie właśnie bracia Benthamowie? Przedstawił jeszcze
jedną kandydaturę – swojego dobrego znajomego, hrabiego Rumforda,
który bez wątpienia posiadał niezbędne ku temu kwalifikacje, ponieważ
zasłynął w Anglii i na europejskim kontynencie tym, że z sukcesami
prowadził w Monachium pionierski warsztat pracy dla osób ubogich 4.
Dlaczego Bentham chciał się zaangażować w tak dużym stopniu w to
przedsięwzięcie? Czy prowadzenie rozległej sieci instytucji pomocy społecznej nie odrywałoby jego uwagi od pracy nad kolejnymi traktatami
i ustawami? Czy to za sprawą nadmiernego perfekcjonizmu pragnął mieć
wszystkie tryby panoptycznej maszynerii pod swoją osobistą kontrolą?
Do tego stopnia obawiał się, że inni, niekompetentni ludzie, mogliby
doprowadzić w trakcie realizacji całego przedsięwzięcia do wielu nieprawidłowości, np. błędnie odczytując niektóre wskazówki lub, co gorsze, wprowadzając własne, nieuzasadnione poprawki? Bardzo możliwe.
W przypadku Kompanii to poświęcenie ze strony myśliciela znalazłoby
jednak bardzo wymierną gratyfikację. Dla niego jednym z kluczowych
wyznaczników perfekcyjności określonego przedsięwzięcia była jego
rentowność. Kompania miała być nie tylko całkowicie samowystarczalna,
ale musiała przede wszystkim przynosić wymierny zysk akcjonariuszom
i członkom zarządu. Ostatecznie to właściciele, a nie potrzebujący mieli
stać się prawdziwymi beneficjentami kolonialnego przemysłu pomocy
społecznej. Bentham w celu maksymalizacji zysku wytwarzanego przez
panoptyczną maszynerię władzy zdawał się kierować trzema zasadniczymi strategiami.
4 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 113.
218
Optymalizacja kosztów
Czytając jego pisma poświęcone pomocy ubogim, nie trudno zauważyć, że niemalże obsesyjnie szukał wszelkich możliwych oszczędności
i sposobów na zmniejszenie wydatków. Jak pisze Charles F. Bahmueller: „oszczędność staje się obsesją, patologicznym dążeniem” 5. Zgodnie
z zasadą optymalizacji kosztów wszystko, bez wyjątku, musiało być jak
najtańsze (the cheapest). Bentham analizował zatem drobiazgowo każdy najdrobniejszy element projektu. Wytrawne oko zawsze dojrzy jakiś
zbędny wydatek, niepotrzebne trwonienie cennych pieniędzy Kompanii.
Nie miał przy tym najmniejszych skrupułów. Szybko zorientował się, że
wyżywienie dostarcza okazji ku temu, żeby na drodze oszczędności powiększyć zyski instytucji. Kazał więc kucharzom przygotowywać posiłki z najtańszych możliwych produktów. Podopieczni mieli otrzymywać
mięso najwyżej raz w tygodniu, ponieważ „mięso – jest źródłem wielkich wydatków” (OPMI 531). Nakazywał także zróżnicowanie diety pod
względem wcześniejszych zwyczajów żywieniowych. Ubodzy, którzy
żyli w tym stanie od kilku pokoleń, mieli być żywieni w tańszy sposób,
ponieważ nawykli już do dań, które określił jako „mniej wykwintne”
(OPMI 532). Natomiast w przypadku tzw. nowych ubogich, czyli jednostek, których sytuacja materialna dopiero niedawno radykalnie się pogorszyła, zalecał zdecydowanie ostrożniejsze postępowanie. Wyraźnie
zdawał sobie sprawę z tego, że warunki panujące w zaprojektowanych
przez niego placówkach mogły być odbierane przez niektórych podopiecznych jako przesadnie skromne i nazbyt surowe. Dlatego też uznał,
że część biednych należy stopniowo oswajać z rzeczywistością utylitarnego mikrokosmosu. Celem tej żywieniowej strategii była minimalizacja pierwszych, w dużej mierze negatywnych, doświadczeń związanych
z pobytem w Panoptykonie: „Aby oszczędzić nowo przybyłym bólu wynikającego z żalu i ubóstwa, a także uniknąć aspołecznych odruchów
oraz przejawów zazdrości i niezadowolenia” (OPMI 533). Dopiero po jakimś czasie stopniowo zmniejszano by zarówno ilość mięsa w serwowanych posiłkach, jak również liczbę samych dni mięsnych (OPMI 534).
5 Tamże, s. 213.
219
W ten wyjątkowo wyrachowany sposób Bentham chciał przyzwyczaić
nowych mieszkańców Panoptykonów do niezwykle surowych warunków panujących na terenie placówek Kompanii.
Ubranie oraz wyposażenie pokojów stwarzało kolejne okazje do
oszczędności. W przypadku uniformów zalecał: „Materiały, najtańsze,
mające zapewnić wystarczające ciepło” (OPMI 2010). Dbał, jak wiadomo,
o każdy detal, dlatego do materiałów wykorzystanych do uszycia ubrań
dla podopiecznych powinno się używać wyłącznie „tanich barwników”
(OPMI 534). Biedni nie potrzebują zbędnych luksusów, radości dostarczy
im już sam komfort bezpieczeństwa, a więc wyżywienie, dach nad głową
i własne łóżko. Dlatego w zupełności wystarczy, przekonywał, jeżeli da
się im do spania worki wypchane słomą lub sianem, a pościel zostanie
uszyta z najtańszego możliwego płótna.
W utylitarnym imperium Benthama nic nie mogło się zmarnować, nawet odchody: „Wszystkie substancje pochodzenia zwierzęcego i roślinnego, które nie nadają się już do innego użycia, stanowią cenny nawóz”
(OPMI 525). Ten bardzo rozsądny dla współczesnego czytelnika postulat
dla nadgorliwego umysłu bardzo szybko stał się inspiracją do działań,
które przemienić mogły życie podopiecznych Kompanii w prawdziwy
koszmar. W ramach redukcji kosztów wszystko miało być wykorzystane
zgodnie z zasadą „wielokrotnego użytku” (OPMI 525). Słomą z sienników
można przecież nakarmić zwierzęta, a zużyta pościel doskonale nadałaby się na zasłony w pokojach ubogich lub na stołowe obrusy. Kompania, zgodnie z kolejną opisaną zasadą, jako „samowystarczalność” (self
supply) miała działać niczym obieg zamknięty.
Bentham na różne sposoby zadbał o finansowe powodzenie całego
przedsięwzięcia 6. Był zdeklarowanym zwolennikiem koncepcji wolne6 Oczywiście zasadniczym źródłem zysku pozostawała niewolnicza praca niższych
warstw społecznych. Nawet jeżeli jakiejś jednostce udało się oswoić tę obcą i wrogą jej
przestrzeń, bo zaprojektowaną w celu jej eksploatacji, to w każdej chwili musiała być
gotowa do przeprowadzki. Bentham zakładał, że tak duża liczba domów przemysłowych
pozwoli mu na elastyczne sterowanie przepływem mas ludzkich. Jeżeli w jakiejś części
kraju wyżywienie albo koszty pracy będą tańsze, to należy przerzucać tam jak największą
liczbę podopiecznych (OPMI 608). Aby zwiększyć przychody Kompanii, zakładał także
220
go handlu, jednak funkcjonowanie samej Kompanii nie miało wiele
wspólnego z fundamentalnymi zasadami wolnego rynku. Ktokolwiek
nie zostałby jej prezesem, otrzymałby do swojej wyłącznej dyspozycji
masy niezwykle taniej siły roboczej (a w praktyce setki tysiące niewolników). Przy tak niskich kosztach pracy nikt nie byłby w stanie konkurować z usługami i towarami oferowanymi przez tę organizację. Bracia
Benthamowie dosłownie zalaliby brytyjski rynek tanimi wyrobami i produktami, doprowadzając w ten sposób niechybnie do upadłości wiele
zakładów oraz manufaktur. W ten oto sposób rzesze nowych biednych
zasiliłyby naturalnie szeregi podopiecznych Kompanii. Iście diaboliczny projekt. Dodatkowo, zasada samowystarczalności nakładała na zarząd obowiązek unikania zamawiania usług i minimalizacji zakupów
u zewnętrznych dostawców, zmniejszając w ten sposób znacząco koszty.
Dzięki temu instytucja miała zagwarantowaną uprzywilejowaną pozycję
na rynku i przynoszący profity status monopolisty 7. Być może w jakiejś
dystopijnej, odległej przyszłości prywatna kolonia Benthamów mogłaby pochłonąć ostatecznie imperium matkę.
Bóle sympatii i obrzydzenia
Kolejna strategia rozwoju Kompanii i maksymalizacji zysku związana
była z postacią żebraka, która szczególnie niepokoiła Benthama. Rozdział
jej poświęcony zatytułował w sposób bardzo wymowny i emocjonalny: „Wytępienie żebractwa” (Mendicity extirpated) (PMI 210). Zupełnie jakby pisał o zlikwidowaniu karaluchów czy szczurów. Wytępienie
oznacza przecież całkowite unicestwienie lub zgładzenie jakiejś formy
życia. To radykalne określenie dość dobrze oddaje równocześnie jego
stosunek do żebraków. Przyczyn tej niezwykle silnej odrazy do ludzi
możliwość wynajmowania biednych zewnętrznym pracodawcom. W tym celu planował
regularne wydawanie „Employment Gazette”, w której publikowana byłaby lista wykwalifikowanych pracowników znajdujących się aktualnie „na stanie” Kompanii.
7 Bentham był świadom, że status monopolisty może budzić wiele kontrowersji, dlatego zaproponował, żeby Kompania zajmowała się wytwarzaniem ściśle określonych produktów i towarów. Było to oczywiście tylko połowiczne rozwiązanie tego problemu i wciąż
stanowiło czytelne odejście od fundamentalnych zasad ekonomicznego liberalizmu.
221
utrzymujących się z jałmużny można wskazać kilka. Przede wszystkim
byli w jego oczach symbolem gnuśności i lenistwa. W przeciwieństwie do
innych ubogich świadomie i z premedytacją uparcie odmawiali uczestnictwa w budowie nowego, industrialnego społeczeństwa. W tym sensie
nie tylko stanowili obrazę dla ideałów etosu nowych czasów, ale byli
także reliktem dawnej epoki, który powinien bezpowrotnie odejść do
przeszłości, bo stoi na drodze rozwoju cywilizacji 8.
Jednak było coś jeszcze, co wyraźnie nie dawało Benthamowi spokoju.
Oburzało go szczególnie to, żebracy nauczyli się wykorzystywać na swoją
korzyść uczucie sympatii. W jego teorii społecznej doświadczenie empatii i solidarności z innymi pełniło szczególną rolę. Uważał, że to dzięki sympatii powstają więzi przyjaźni, które umożliwiają zawiązywanie
się większych grup społecznych. Jego zdaniem, żebracy mieli przebiegle
i cynicznie wykorzystywać fundamentalny mechanizm społeczny w sposób niezgodny z jego zasadniczą funkcją. Ofiarami ich działań w pierwszej kolejności stawały się osoby – jak to określił – „o miękkim sercu”
(OPMI 570). Żebracy, w jego odbiorze, urastali do rangi mistrzów sztuki aktorskiej i celowo starali się na rozmaite sposoby wywołać we wrażliwszych przechodniach bóle sympatii (pains of sympathy) (EPL 14). Ten
nagły i palący ból można było uśmierzyć tylko w jeden sposób – datkiem. Jeżeli ta strategia wymuszania (extortion) pieniędzy i manipulowania uczciwymi obywatelami się nie powiodła, żebracy tak łatwo się nie
poddawali. Mieli w zanadrzu kolejną sztuczkę. Ubierając się w sposób
wyjątkowo ohydny i odrażający, organizowali swoiste widowiska niedoli (spectacle of indigence) (EPL 14), żeby wzbudzić tym razem w swoich ofiarach ból obrzydzenia (pain of disgust). Benthamowi ta druga
strategia performatywna wydawała się jeszcze większym skandalem,
ponieważ, jak zanotował, „obrzydzenie nie znajduje ujścia” (OPMI 570).
Z tego względu w swojej analizie postaci żebraka podkreślał to, że jego
8 Żebracy na dodatek zaprzeczali jego koncepcji istoty ludzkiej, którą do działania
motywować miała przede wszystkim wizja zarobku i zysku finansowego. Jak to możliwe,
że ludzie, odmawiając wykonywania pracy, znajdowali upodobanie w lenistwie, a co
gorsza, zauważa wyraźnie zatrwożony Bentham, niektórzy z nich czuli się nawet z tego
względu szczęśliwi (happy Beggar) (PMI 570)?
222
działania i osobę cechuje bezwstydność (OPMI 570). Jednostki te w jakiś
dziwny i niezrozumiały sposób wyzwoliły się spod władzy spojrzenia,
czyli kluczowego dla niego mechanizmu kontroli i dyscypliny, z którego siły skorzystał, projektując Panoptykon. Jak udało im się to osiągnąć? Dla Benthama pozostało to tajemnicą. Z tych powodów żebracy
doczekali się szczególnego potępienia na kartach pism o ubogich. Nie
tylko odmawiali wykonywania pożytecznej pracy, ale także pasożytowali
na emocjach konstytuujących zdrowe społeczeństwo. Dlatego angielski
filozof postulował przeprowadzenie radykalnej kampanii oczyszczenia
ulic brytyjskich miast ze wszystkich osób utrzymujących się z jałmużny.
Każdy z obywateli, który przyłapał żebraka na gorącym uczynku, miał
mieć prawo odprowadzenia go do najbliższej placówki Kompanii. W takiej sytuacji Bentham zobowiązywał zarządcę do wypłacenia czujnemu obywatelowi nagrody finansowej (EPL 56–57, PMI 214–215). Chciał
wzmóc w ten sposób atmosferę polowania i znacznie przyspieszyć wytępienie żebrzących. Zgodnie z logiką redukcji kosztów nakazał, żeby
odstawiony do Panoptykonu żebrak swoją pracą spłacił nagrodę wypłaconą za jego głowę praworządnemu obywatelowi (OPMI 570). Bentham
zrobił wiele, żeby utrudnić tym zdeprawowanym jednostkom powrót
na łono społeczeństwa. W porównaniu z innymi podopiecznymi żebracy mieli zdecydowanie większy dług do spłacenia. Oprócz nagrody dla łowcy musieli też pokryć koszty eskorty, do której zapewnienia
zobowiązany był magistrat i konstablowie (PMI 216–217). W odróżnieniu od innych podopiecznych czekał ich obowiązek zdobycia poświadczenia przez szanowanego pracodawcę, który gotów byłby przyjąć ich
na trwający rok okres próbny (probation period) (OPMI 571). Dopiero
wówczas zarządca placówki mógł wystawić im „dokument poświadczający pełną niezależność”. Bentham obawiał się szczególnie powrotu żebraków do dawnych praktyk. Dlatego w przypadku recydywistów
proponował dwukrotną, a nawet czterokrotną wartość nagrody za ich
ujęcie. Tych dodatkowych obostrzeń żebrak mógł uniknąć tylko w jeden sposób – zgłaszając się dobrowolnie i niezwłocznie do najbliższego
Panoptykonu. Wyłącznie takim, skruszonym i posłusznym jednostkom
gotów był okazać łaskę.
223
Bentham był przekonany, że zmaga się z wyjątkowo niebezpiecznym
przeciwnikiem. Porównał nawet żebractwo do Hydry, wielogłowego potwora, którego nie sposób pokonać, gdyż w miejsce jednej ściętej głowy
odrastają natychmiast dwie, a nawet trzy kolejne (PMI 241). Dlatego był
wyjątkowo surowy i bezwzględny nie tylko w stosunku do samych żebraków, ale również wobec ich rodzin. Nakazywał osadzenie w placówkach
Kompanii także ich najbliższych, ze względu na niekorzystne dla społeczeństwa skłonności (habitual depredation), jakich nabyli w wyniku prowadzenia szkodliwego stylu życia. W tym przypadku zupełnie nie miało
dla niego znaczenia to, czy dopuścili się choć raz zbrodni żebractwa. Życie
z jałmużny miało ich rozleniwić i uczynić kompletnie bezużytecznymi
dla kapitalistycznego i industrialnego społeczeństwa. Zgodnie z zasadą
zbiorowej, a konkretnie rodzinnej, odpowiedzialności musieli ponieść
konsekwencje czynów swoich bliskich. Ich pobyt w Panoptykonie regulowany był takimi samymi zasadami jak żebraków. Swoje niezwykle radykalne i wysoce niesprawiedliwe postępowanie Bentham naturalnie starał
się przedstawić w możliwie pozytywnym świetle. Przecież, jak przekonywał czytelnika do tych zaleceń, ważne, żeby żebrak wraz z małżonką
mogli opuścić placówkę wspólnie, jako para (OPMI 578).
Jednym z zasadniczych celów Kompanii było generowanie zysku, czyli
troska o interes swoich akcjonariuszy i członków zarządu. Bentham był
przeciwnikiem spontanicznej działalności charytatywnej. Zaproponował
natomiast, żeby wszystkie dobrowolne datki ze strony bogatych darczyńców były od razu przekazywane tej organizacji. W ten sposób ofiarodawca miałby pewność, że zostaną one racjonalnie i sprawiedliwie rozdysponowane. Inaczej niż w przypadku tradycyjnych instytucji dobroczynnych,
gdzie pomoc finansowa, a często i materialna, rzadko dociera do potrzebujących, ponieważ bywa „zaanektowana przez warstwę bogaczy”
(OPMI 633). Pod koniec XVIII wieku lokalne towarzystwa filantropijne
nie musiały prowadzić i przedstawiać żadnych sprawozdań finansowych.
Znajdowały się zatem poza kontrolą jakichkolwiek instytucji państwowych, co angielskiego myśliciela wyraźnie niepokoiło. Dowodził także,
że taka działalność ma charakter spontaniczny i zbyt chaotyczny. Dlatego, żeby uniknąć marnotrawienia pieniędzy, czyli np. kupowania ubogim
224
niepotrzebnych darów, Kompania miała publikować listę tzw. dodatkowych udogodnień (extra-comforts). W ten sposób darczyńcy mogliby
przekazywać środki na realizację konkretnego celu. Krytyka tradycyjnych instytucji charytatywnych świadczy o tym, iż Bentham z Krajowej Kompanii Dobroczynnej zamierzał uczynić monopolistę w sektorze
dobroczynności. Na wszelkie sposoby dążył do tego, żeby zagwarantować jej dominującą pozycję. Zapewne z tego względu zalecał likwidację
tzw. Friendly Societies, a więc banków spółdzielczych, które przyjmowały drobne wpłaty ubogich i udzielały im niewielkich pożyczek.W przypadku żebraków postępował niczym wytrawny i bezkompromisowy
gracz na wolnym rynku pomocy społecznej. Czyż cała ta złożona strategia ich wytępienia nie miała na celu pozbycia się konkurencji? Żebracy byli, jego zdaniem, wyjątkowo niewygodnym przeciwnikiem. Sam
określił ich jako ekspertów od wieków z powodzeniem funkcjonujących
w sektorze dobroczynności (EPL 14). W jaki sposób mieliby rywalizować z Kompanią? Bentham udziela czytelnikowi następującej odpowiedzi: „Pieniądze, które są teraz marnotrawione bezpowrotnie na żebraków,
będzie można wtedy wykorzystać, zgodnie z zasadami dobroczynności,
dla prawdziwego i czystego pożytku” (OPMI 636). Wszystkie te fundusze przekazywane im dotychczas z dobroci serca, ale niestety bezmyślnie, stałyby się w całości i bez wyjątku pieniędzmi Kompanii. Bentham
zakładał, że profesjonalni żebracy czerpią ze swojej profesji spore zyski
(PMI 210). Dlatego też spodziewał się zapewne, że likwidacja konkurencji przyniesie instytucji wymierne korzyści finansowe. W ten sposób wypierając stopniowo z rynku dobroczynności nie tylko prywatne
i religijne organizacje, ale także żebraków, zamierzał przejąć cały funkcjonujący na nim kapitał, który sam opisał jako „obfite plony prywatnej dobroczynności” (OPMI 633).
Nie był zainteresowany psychologią biedy, ale dość niespodziewanie
wdał się w rozważania poświęcone psychologii dobroczynności. Doszedł
do wniosku, iż działania charytatywne, podobnie jak w przypadku jałmużny ofiarowanej żebrakom, motywuje przede wszystkim współczucie
(OPMI 635). Ludzie pomagają innym, gdy stają się świadkami czyjegoś
nieszczęścia. Niekiedy człowiek działa też pod wpływem wyobraźni,
225
usłyszawszy o czyimś niezasłużonym cierpieniu. Dowodził także, że to
osobiste doświadczenia ukierunkowują to, jak i komu jednostka będzie
bardziej skłonna okazać wsparcie. Zgodnie z jego psychologią dobroczynności, jeżeli ktoś cierpiał chłód, to wzruszać go miały opowieści lub
widok osób biednych drżących z zimna. Dlatego też taki dobroczyńca był
bardziej skłonny od innych do ofiarowania potrzebującym ciepłej odzieży. Bentham doszedł do wniosku, że „Dobroczynność, jednym słowem,
będzie działać z największym możliwym pożytkiem, kiedy będzie można
zwrócić się do każdej jednostki z osobna, odwołując się wówczas do jej
poczucia wrażliwości i konkretnych doświadczeń” (OPMI 635). Na tej
podstawie zamierzał uruchomić wysoce zindywidualizowaną kampanię
marketingową w celu pozyskiwania największej liczby datków. Polegałaby
ona na manipulowaniu jednostkami poprzez odwołanie się do osobistych
doświadczeń w celu wzbudzenia silniejszych pains of sympathy. W jakiś
całkowicie zaskakujący i niespodziewany sposób żebracy stali się dla
Benthama paradoksalnym źródłem inspiracji. Najpierw postanowił ich
wyeliminować, a potem nie tylko przejąć, ale nawet rozwinąć stosowaną
przez nich strategię eksploatacji uczuć sympatii 9.
Żywe skarby
Mówiąc o jakiejś osobie, że jest czyimś „skarbem”, podkreśla się fakt, iż
ten ktoś jest szczególnie komuś bliski, czyli wyjątkowo cenny. Bentham
lubił w ten sposób określać w swoich pismach ubogie dzieci, które
wielokrotnie nazywał „żywymi skarbami” (PMI 169) 10. Można odnieść
9 Bentham przestrzegał przed zwolnieniem po ukończeniu dwudziestego pierwszego roku życia jednostek, które jako dzieci zostały przyłapane na żebraniu. Z jakiegoś względu wydawały mu się już zepsute i niebezpieczne. Jakby zostały czymś zarażone, czego nie
sposób wyleczyć nawet podczas pobytu w Panoptykonie. Dlatego uznał, że w przypadku takich dzieci ich rachunek samowyzwolenia otwierałoby się dopiero właśnie w wieku
dwudziestu jeden lat, co oznaczałoby, że mogłyby wyjść na wolność prawdopodobnie nie
wcześniej niż przed ukończeniem trzydziestego roku życia (Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 174). Dlaczego te dzieci stanowiły, jego zdaniem, takie zagrożenie dla społeczeństwa? Żebractwo jawiło mu się jako wyjątkowo oburzający proceder,
a dzieci je uprawiające nauczyły się już oszukiwać innych, w bezczelny sposób wykorzystując bóle sympatii.
10 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 143.
226
wrażenie, że dawał tym samym wyraz swojemu czułemu i opiekuńczemu nastawieniu wobec najmłodszych, którzy wymagali pomocy ze
strony państwa. Sformułowanie to ma jednak w jego przypadku bardziej
wieloznaczny i niepokojący charakter. Wiele wskazuje bowiem na to, że
określenie „skarb” rozumiane było przez niego nie tylko metaforycznie, ale właśnie bardzo dosłownie. W absolutnie perfekcyjnym świecie
Kompanii dzieci posiadały szczególną wartość ekonomiczną.
Nieletnich, w języku Benthama, pozyskuje się (collect) na rzecz tej
organizacji. Angielski filozof liczył na to, że w Panoptykonach znajdzie
się ostatecznie od 10 do 20% całej populacji dzieci z Anglii i Walii 11.
Uparcie dążył do tego, żeby zdobyć ich jak najwięcej. Dlatego nieletni
mogli być przekazywani pod opiekę Kompanii nie tylko przez samych
nędzarzy, ale przez każdego obywatela, który miał uzasadnione wątpliwości dotyczące kondycji finansowej ich rodziców. Oczywiście, podobnie
jak w przypadku żebraków, nie był do tego potrzebny żaden nakaz sądu.
Dzieci można byłoby także odbierać biednym w sytuacji, gdy ci mieli ich
więcej niż dwójkę. Bentham, zgodnie ze swoją strategią, przedstawiał to
bezduszne działanie władzy jako przejaw dobroci i formę zapomogi ze
strony troskliwego państwa.
Nie sposób nie odnieść wrażenia, że twórca utylitaryzmu traktował
dzieci tak, jakby były wyłącznie towarami o określonej wartości wymiennej. Proponował na przykład, żeby ubodzy mogli brać kredyty pod
zastaw swoich córek i synów, którzy w razie problemów ze spłatą rat musieliby odpracować dług w jednym z domów należących do Kompanii 12.
W ogóle sensem pobytu dzieci w Panoptykonie miała być przede wszystkim, a w zasadzie tylko i wyłącznie, praca. Bentham zakładał, że dzieci mogą pracować już od czwartego roku życia przez dwanaście godzin
dziennie. Oczywiście miał świadomość, że ich praca nie będzie przynosić wówczas dużych zysków, jednak już od najmłodszych lat przyzwyczajałyby się do sposobu życia użytecznego dla całego społeczeństwa
i wyrabiały w sobie pożyteczne nawyki. Według wstępnego kosztorysu
już po ósmym roku życia praca wykonywana przez nieletnich zaczęłaby
11 Tamże, s. 211.
12 Tamże, s. 174.
227
generować pierwsze zyski, a więc przewyższać koszty ich utrzymania 13.
Wówczas to dopiero dzieci rozpoczynałyby spłacać swój dług wobec
Kompanii. W przypadku dorosłych podopiecznych koszty ponoszone
przez państwo ograniczały się przede wszystkim do zapewnienia wyżywienia i utrzymania infrastruktury socjalnej, natomiast w przypadku
dzieci dochodziły do tego wydatki na opiekę i edukację. Z wyliczeń wynikało, że nieletni musiałby spłacać swój dług aż do dwudziestego pierwszego roku życia. Oczywiście Bentham zakładał, że kierownik placówki
może ten okres dowolnie wydłużyć, kiedy uzna, że wszystkie należności
nie zostały jeszcze uregulowane. Pracę dzieci uzasadniał na kilka sposobów. Przede wszystkim przedstawiał ich w roli czeladników, którzy
w przyszłości uzyskując samodzielność, będą mieli konkretny fach w ręku,
co przełoży się bardzo wymiernie na ich kondycję finansową. Dlatego pisał o szczęściu (happiness) i zadowoleniu (enjoyment) doświadczanych
przez poszczególne jednostki, które to odczucia mają ulec ostatecznie
zwiększeniu i intensyfikacji za sprawą przymusowej pracy (EPL 53–54).
Dążąc do absolutnej doskonałości, Bentham podjął wiele działań,
których celem była maksymalizacja zysków wynikających z pracy nieletnich. Żeby zmniejszyć koszty opieki nad niemowlętami, opracował
system pozwalający jednej osobie bujać równocześnie wieloma kołyskami 14. Oczywiście ubranie dla dzieci powinno być uszyte z możliwie jak
najtańszych materiałów 15. Nieletni mieli być karmieni w ekonomiczny
sposób: „jedzenie jak najtańsze przy zachowaniu odpowiedniej jakości”
(OPMI 531) i nigdy nie mogliby najeść się do syta, gdyż zalecał podawanie im takiej ilości pożywienia, która nie wytwarzałaby kłopotliwego
nadmiaru energii. Przewidywał także wynajmowanie dzieci jako pracowników dla zewnętrznych przedsiębiorców.
Dzieciństwo wychowanków Kompanii w całości miało być poświęcone
pracy. Bentham nie przeznaczał żadnego dodatkowego czasu na zajęcia
tak błahe i nieużyteczne jak gry i zabawy. Zapewne jawiły mu się one
jako niepotrzebne trwonienie tak cennej energii, którą można byłoby
13 P. Schofield, Bentham, s. 88.
14 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 82.
228
15 Tamże, s. 212.
z korzyścią dla całego społeczeństwa wykorzystać w warsztatach. W uporządkowanym mikrokosmosie obozu nie ma miejsca na żadne błahe
żarty czy niepoważne płatanie figli. Wszystkie te naturalne dla dzieci
skłonności miały zostać skutecznie przezwyciężone. Zasadniczym celem
kształcenia było wyrobienie w nich nawyku oszczędności (OPMI 526)
oraz przygotowanie do pełnienia w przyszłości roli efektywnej i zdyscyplinowanej siły roboczej. Jak pisze Bahmueller: „edukacja staje się
przygotowaniem do życia wypełnionego pracą” 16. Dlatego też opracował
dla wychowanków Kompanii odpowiedni program nauczania. Zawierał
on przede wszystkim podstawy czytania i pisania z elementami matematyki, chemii i inżynierii morskiej. Żadnych tradycyjnych przedmiotów
humanistycznych, takich jak historia, retoryka czy poezja. Geografię
także uznał za zbędną. Celem było przecież wykształcenie nowoczesnej
siły roboczej na potrzeby rodzącego się społeczeństwa industrialnego,
a nie samodzielnie myślących obywateli. Na dalszym etapie kształcenia
młodzież miała przystąpić do odpowiedniej szkoły zawodowej.
Bahmueller nie waha się określić sposobu traktowania dzieci w placówkach Kompanii mianem „barbarzyństwa” 17. Bezwzględna eksploatacja
nieletnich miała znacząco przyczynić się do zwiększenia zysków generowanych przez panoptyczne obozy pracy. Najmłodsi stali się zatem kluczem
do powodzenia całego przedsięwzięcia. Nic zatem dziwnego, że angielski
filozof pisał o nich jako o „żywych skarbach”. Można próbować go bronić,
wskazując na kontekst historyczny. Praca dzieci nie była niczym szczególnym na przełomie XVIII i XIX wieku. Wystarczy przypomnieć sobie
postać małego kominiarczyka z Pieśni niewinności i doświadczenia Williama Blake’a (1794). Trudno jednak przejść obojętnie obok niepokojącego
nadmiaru dyscypliny i kontroli charakterystycznego dla przedsięwzięcia
Benthama, który chciał nie tylko czerpać korzyść finansową z ich działań. Nieletni byli ważni także z innego powodu. Niczym totalitarny ideolog liczył na stworzenie nowego, utylitarnego człowieka. Naturalnie takie
zadanie rozpocząć najlepiej od pracy nad dziećmi. Łatwiej niż w przypadku dorosłych wyrobić w nich nowe, zgodne z zasadami postępowego
16 Tamże, s. 179.
17 Tamże, s. 212.
229
światopoglądu nawyki i w ten sposób skutecznie je zreformować. Dlatego wychowankowie Kompanii mieli stać się w przyszłości, już po opuszczeniu placówek, apostołami dobrej nowiny. Ich zadaniem miało być nie
tylko stanowienie przykładu dla innych przedstawicieli społeczeństwa, ale
także aktywne propagowanie i krzewienie idei nowej filozofii.
Nieletni mieli także stać się członkami wewnętrznej służby porządkowej, której celem było utrzymanie ładu i nadzorowanie pozostałych
podopiecznych. Szkolenie rozpoczynałoby się już w szesnastym roku
życia (EPL 124). Ostatecznie jednak, mimo wielu lat niewolniczej pracy, okazywało się, że długu wobec Kompanii nie sposób nigdy spłacić.
Bentham uważał, że zastępowała ona wielu dzieciom prawdziwych rodziców i w związku z tym ich zobowiązanie wobec państwa miało nie
tylko charakter finansowy, który można byłoby wyrazić odpowiednią
kwotą wpisaną przez rachmistrza do tabeli przy pozycji „winien”. Nieletni, a zwłaszcza sieroty, wychowani w placówkach Kompanii mieli
dług moralny wobec państwa, który nie wygasał wraz z opuszczeniem
Panoptykonu. Przecież dzieci winny opiekować się swoimi rodzicami
przez całe dorosłe życie, a szczególnie, gdy ci znajdą się w trudnej sytuacji. Dlatego wychowankowie powinni być gotowi w każdej chwili
bezzwłocznie stawić się w najbliższej placówce na każde wezwanie państwa znajdującego się w stanie wyższej konieczności. Bentham planował
utworzenie z nich nowej milicji (home guard). Byłaby to pomocnicza
formacja z celem zapewnienia porządku już nie tylko na terenie obozu,
ale także w przestrzeni publicznej. Armia powołana zostałaby do tego,
żeby bronić kraju przed wrogiem zewnętrznym, a więc przed niebezpieczeństwem inwazji (OPMI 614). Utworzona przez Benthama formacja, którą zarządzać miały władze Kompanii, skierowana była przeciwko
zagrożeniom wewnętrznym. Zasadniczym celem nowej milicji byłoby
zatem tłumienie protestów i pacyfikowanie możliwych strajków i wystąpień (OPMI 614). Bentham, wyliczając zalety tego rozwiązania, wskazywał, że znacząca część członków takich milicji byłaby już w zasadzie
skoszarowana. Bez większego trudu można byłoby zmobilizować pozostałych. Sieć dwustu pięćdziesięciu Panoptykonów rozsianych po całym
terytorium Anglii i Walii pozwoliłaby szybko reagować w przypadku
230
zamieszek w każdym zakątku kraju. Fakt, iż członkowie milicji przebywaliby na terenie Kompanii, czyniłby ich także odpornymi na wpływ różnego rodzaju wichrzycieli i prowodyrów. Bentham wyraźnie liczył na to,
że byłyby to jednostki szczególnie karne i bezwzględnie oddane władzy.
W ten sposób planował powołać do życia bardzo konkretną postać państwa opiekuńczego, którą można określić mianem zmilitaryzowanego 18.
Jednym z ukrytych celów państwowej pomocy społecznej było zatem
nie tylko generowanie zysku, ale także ujarzmienie nowych mas ludzkich, określonych później przez Marksa mianem proletariatu. W tym
sensie Kompania jest logicznym rozwinięciem projektu panoptycznego
więzienia. W obu przypadkach przejawia się działanie, którego celem
jest zapewnienie bezpieczeństwa i ustabilizowanie istniejącej struktury.
Bentham chciał w ten sposób przejąć kontrolę nad procesami odpowiedzialnymi za formowanie się nowych grup i warstw społecznych. Jego
projekt po raz kolejny okazał się iście diaboliczny. Wychowankowie
Kompanii poddani bezlitosnej indoktrynacji w efekcie występowaliby
przeciwko ruchom walczącym o ich prawa. Widać zatem wyraźnie, że
planował przechwycić i skierować kumulującą się energię społeczną
przeciwko jej własnym źródłom 19.
Laboratorium Benthama
Panoptyczna maszyneria władzy miała nie tylko wspierać modernizację kraju i utwierdzać nierówności społeczne, generując przy tym zysk
finansowy. Wydaje się, że Bentham, decydując się na objęcie posady w zarządzie Kompanii, miał na względzie także inne okoliczności. Realizacja
18 Na temat współczesnego zmilitaryzowanego państwa opiekuńczego zob. J. Mittelstadt, The Rise of the Military Welfare State, Harvard University Press, Cambridge 2015.
19 Przypadek dzieci bardzo dobrze ilustruje to, jak Bentham rozumiał szczęście. Nie
interesowała go zupełnie spontaniczna radość czy poczucie zadowolenia wynikające z gier
i zabaw z rówieśnikami. Szczęście nie jest dla niego momentem doświadczanym w jakiś
szczególny sposób. Liczy się pełna przewidywalność, poczucie bezpieczeństwa i kontroli
nad swoim losem, a zatem wykluczenie z życia przygodności. Dlatego w przypadku
dzieci ubogich i nędzarzy trzeba było przede wszystkim skupić się na usunięciu źródła
cierpienia, a więc możliwości doświadczenia głodu.
231
„fantazji posiadania absolutnej kontroli” 20 sprawić miała, że otrzymałby
do swojej, praktycznie wyłącznej, dyspozycji olbrzymie laboratorium
społeczne, a w zasadzie pięćset instytutów badawczych oraz blisko milion laboratoryjnych myszy. Doskonały splot wiedzy i władzy, a zarazem
ostateczny tryumf rozumu utylitarnego. Nie musiałby już nigdy więcej
tracić czasu na dyplomację, nawiązywanie cennych znajomości, zabieganie o względy wpływowych ludzi i przekonywanie pozbawionych
bystrości umysłu przedstawicieli elit politycznych do swoich nowatorskich pomysłów. Teraz to on byłby w zasadzie jedynym i absolutnym
władcą tego panoptycznego imperium, czyli pierwszym nowoczesnym
filozofem królem. Wielki opiekun zdobyłby władzę rozumem, a nie
na drodze przewrotu i rewolucyjnej przemocy. Koniec z zabieganiem
o względy króla Jerzego III czy też carycy Katarzyny. Można w całości
poświęcić się służbie ludzkości.
Dysponując nowoczesną infrastrukturą, czyli siecią Panoptykonów, wykwalifikowaną kadrą oraz odpowiednimi zasobami ludzkimi,
Bentham mógł planować przeprowadzenie wielu nowatorskich i przełomowych eksperymentów naukowych. Dotychczas naukowcy musieli
pracować na podstawie informacji (data), najczęściej niekompletnych
i przypadkowych. Tymczasem tak rozbudowana infrastruktura dawała zdecydowanie bardziej stabilne fundamenty. Jakże oprzeć się temu
pragnieniu wiedzy w obliczu tak sprzyjających okoliczności? Odcięcie
każdej z poszczególnych placówek od zewnętrznego świata pozwalało
na pełną kontrolę nad wszystkimi czynnikami i procesami zachodzącymi na terenie panoptycznych układów odosobnionych. W ten sposób
wszystkie zmienne miały znaleźć się pod kontrolą. Pracownicy Kompanii bez większych przeszkód mogliby dzięki genialnemu projektowi architektonicznemu stale dokonywać pomiarów, badać reakcje i monitorować życie ludzkiego materiału. Bentham był wyraźnie podekscytowany
nowymi możliwościami. Tym bardziej że procedura eksperymentalna
obok obserwacji była dla niego podstawą ogólnego rozwoju naukowego (OPMI 624). Zgodnie z fundamentalnym założeniem utylitaryzmu
20 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 206.
232
należało zdobyć wiedzę o charakterze użytecznym, a więc taką, którą
można by zastosować w praktyce (OPMI 624).
W pierwszej kolejności planował przeprowadzenie badań z zakresu
medycyny. Czyż można sobie wyobrazić lepsze laboratorium niż Panoptykon, w którym panował surowy reżim przestrzenny i skopiczny?
Ze względu na przyrost naturalny i groźbę głodu zajmowały go różne kwestie związane z zależnością pomiędzy żywieniem a jakością wykonywanej pracy. W ramach eksperymentów dietetycznych zamierzał
zmniejszać i zwiększać racje żywnościowe, aby następnie obserwować
wpływ tych działań na siły fizyczne podopiecznych (strength). Chleb
uznał za zbyt kosztowny (uneconomical) (OPMI 531), dlatego uwzględniając poszczególne doświadczenia dietetyczne, proponował zbadanie,
jaki wpływ będzie miało ograniczenie się do podawania warzyw i mięsa.
Planował także przeprowadzić badania nad spożyciem i rolą płynów.
Przede wszystkim interesowały go efekty powstrzymywania się od spożywania alkoholu oraz efekty dziennego zróżnicowania liczby posiłków.
W ramach laboratoryjnych doświadczeń nad wydajnością pracy zamierzał też celowo podwyższać i obniżać temperaturę w pomieszczeniach,
w których miały się znajdować warsztaty. Planował również eksperymenty medyczne z zakresu chirurgii, chociaż nie wiadomo dokładnie,
jak miałyby one przebiegać. Najbardziej zaskakiwać może jednak projekt badań nad rozpoczęciem stosunku seksualnego (commencement of
sexual intercourse) (OPMI 626). W jaki sposób angielski filozof wyobrażał sobie takie eksperymentalne badania w Panoptykonie przeznaczonym dla biednych? Niestety, nie rozwinął tej myśli, dlatego nie sposób
odpowiedzieć na to pytanie. Bez wątpienia działania, jakie zamierzał
podejmować, wpisują się doskonale w wyłaniający się właśnie na przełomie XVIII i XIX wieku nowy model władzy zainteresowanej kondycją
biologiczną członków swojej populacji.
Laboratorium Benthama 21 nie mogło oczywiście działać bez złożonego systemu archiwizacji (EPL 158). Ktokolwiek kierowałby Kompanią,
21 Dom przemysłowy dla biednych jest więc nie tylko połączeniem więzienia z warsztatem pracy, ale zarazem nowoczesnym instytutem badawczym. Oczywiście Bentham
233
nie byłby w stanie, w przeciwieństwie do nadzorcy Panoptykonu, jednym
rzutem oka ocenić sytuację we wnętrzu więzienia. Dzięki systemowi intensywnej buchalterii można było jednak niezwykle szybko i sprawnie
zweryfikować funkcjonowanie każdej z placówek. Niepotrzebne były nawet długie i wyczerpujące podróże po kraju. Do centrali mogłyby spływać przecież regularnie odpowiednie raporty. Wystarczy przejrzeć księgi,
żeby przekonać się, jak przebiega poszczególny eksperyment badawczy.
Intensywna księgowość i biurokratyczne procedury miały dostarczać
racjonalnej i naukowej reprezentacji rzeczywistości, z której odsiane
zostałoby to, co przygodne i nieistotne. W ten sposób powstałyby też
podstawy do rozsądnych, precyzyjnych i uzasadnionych porównań. Ktokolwiek nie byłby członkiem zarządu, mógł teraz mieć poczucie kontroli
nad przebiegiem wydarzeń we wszystkich placówkach. Równocześnie
dociekliwy umysł badacza z łatwością mógłby ustalić korelacje pomiędzy na pozór niepowiązanymi sytuacjami i w ten sposób odsłonić, niewidoczne dla zwykłych oficerów lub opiekunów, głębsze procesy. Nie
sposób nie zauważyć, że w przypadku uporczywej i wszechobecnej rachunkowości biedni zostają zredukowani do danych, pozycji w kwestionariuszach i tabelach taksonomicznych. Sindy Sherman pisze: „biedni
zostają przedstawieni światu jako nieustanne króliki doświadczalne” 22.
Znaczna część eksperymentów motywowana była w sposób czytelny
obsesyjnym dążeniem do zwiększenia oszczędności. Dlatego ich prawdziwym celem nie był oczywiście rozwój nauki, ale precyzyjne określenie absolutnego minimum koniecznego do utrzymania ludzi przy życiu
w kondycji czyniącej ich zdolnymi do wykonywania ciężkiej pracy fizycznej. Kryterium rozpisywania diety dla biednych jest, zdaniem Benthama,
przedstawiał przekształcenie placówek Kompanii w laboratoria społeczne i medyczne
jako niezwykle korzystne rozwiązanie dla samych podopiecznych. Przecież cały ten
system umożliwiający eksperymentowanie (system of experiment) służyć miał przede
wszystkim postępowi (OPMI 540). To ubodzy byliby największymi beneficjentami tego
systemu. Ostatecznie wszystkie te badania i obserwacje miały się przecież przyczynić do
poprawy warunków ich życia.
22 S. Sherman, Imagining Poverty: Quantification and the Decline of Paternalism, Ohio
State University Press, Columbus 2001, s. 251.
234
jedno: neccesity (OPMI 530). W tym sensie jego laboratorium pracuje
zgodnie z logiką najmniejszego możliwego zła opisaną w przypadku Strefy
Gazy przez Eyala Weizmana w pracy The Least of All Possible Evils (2012) 23.
Palestyńczykom należy dostarczyć tyle energii elektrycznej i bieżącej wody,
żeby nie wywołać kryzysu humanitarnego, ale równocześnie uniemożliwić
jakikolwiek rozwój. W tym celu należy odnaleźć absolutne minimum konieczne dla jednostki do przeżycia, a dla społeczności do funkcjonowania,
czyli tzw. minimum humanitarne (humanitarian minimum). Dlatego
Weizman pisze o Strefie Gazy, iż została ona przekształcona w jedno wielkie laboratorium, a pełną kontrolę nad wszystkimi zmiennymi sprawuje
państwo Izrael 24. Podobnie postępował Bentham, który nie tylko zachęcał
zarządców, ale nawet ich zobowiązywał do eksperymentowania z jakością
i ilością jedzenia. Należało bowiem bardzo precyzyjnie określić najniższy
poziom (the lowest step) (OPMI 531) na skali zła, który pozwoli zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy przy jak najmniejszych szkodach dla kondycji
fizycznej podopiecznych. Z tego względu definiował zdrowie w sposób
negatywny, czyli jako brak choroby (OPMI 532). Aby uchwycić humanitarne minimum, planował stałe monitorowanie sprawności fizycznej
podopiecznych, co miało polegać na przeprowadzaniu regularnych testów
wysiłkowych (np. z biegania, wioślarstwa i podnoszenia ciężarów). Z tego
względu, przyłączając się do dyskusji nad wyżywieniem mas ubogich
i nędzarzy, zaczął myśleć kategoriami charakterystycznymi dla biowładzy.
Biednych postrzegał bardzo wyraźnie jako biologiczne organizmy, których stan stał się przedmiotem zainteresowania ze strony władzy. Dlatego wkładał wiele wysiłku w ich obiektywne i naukowe monitorowanie.
Zwierzęta hodowlane
Jak to możliwe, że Bentham planował nie tylko bezwzględną eksploatację biednych, ale równocześnie wykorzystanie ich jako doświadczalne
myszy w swoim utylitarnym laboratorium? Wiadomo, że postrzegał
23 E. Weizman, The Least of All Possible Evils: Humanitarian Violence from Arendt to
Gaza, Verso, London 2012.
24 Tamże, s. 96.
235
ubogich i nędzarzy w sposób bardzo ambiwalentny, a na pewno niekonsekwentny. Chwilami, szczególnie na tle epoki, można powiedzieć, że
było to sympatyzujące i rozumiejące spojrzenie 25. Przekonywał swoich
czytelników, że nie zawsze osoby biedne znalazły się w trudnej sytuacji
życiowej z własnej winy. Krytykował uderzające w żebraków i włóczęgów Law of Settlement, gdyż uważał, że narusza ono prawo jednostki do
wolności osobistej 26. Zdarzało mu się jednak także obwiniać biednych za
ich kondycję, np. wtedy, kiedy pisał, że ich trudny los wynika z wrodzonego im lenistwa 27. Postrzegał ich także jako dzieci, które nie potrafią
rozsądnie gospodarować własnymi finansami. Ubodzy, dowodził, nie
potrafią się kontrolować i bardzo łatwo ulegają najprostszym impulsom
i pragnieniom. Dlatego ktoś musi się nimi opiekować i kierować, a przede
wszystkim mieć na nich czujne oko, gdyż są w stanie wydać wszystkie
pieniądze na alkohol 28. W tym sensie trzeba bronić ich przed nimi
samymi, a pobyt w obozach Kompanii stałby się dla nich cenną okazją
do nauki roztropności i dalekowzroczności.
W kwestionariuszu przesłanym Youngowi widać wyraźnie rozpoczynający się i realizowany później konsekwentnie proces redukcji i pozbawiania biednych człowieczeństwa. W taksonomicznym systemie
Benthama ubodzy zostają zastąpieni przez kategorię „ręce”. Angielski
myśliciel zainteresowany był m.in. ilością rąk niedoskonałych (imperfect
hands). Prosił także o podanie liczby ubogich, którzy nie mogli posługiwać się jedną lub dwiema rękami. „Ręce” nie oznaczają jednak tylko
i wyłącznie rąk. W tej dość pojemnej kategorii imperfect hands mieszczą
się także osoby niesłyszące bądź niewidome. „Ręce” w jego ankiecie
okazują się więc skrótem od „ręce zdolne do pracy”. Osoba uboga została
zatem sprowadzona do jednej z części ciała 29.
25 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 20.
26 Tamże, s. 25.
27 Tamże, s. 51.
28 Tamże, s. 111.
29 W rozpisanej przez Benthama tabeli czytelnicy „Annals of Agriculture” mieli
podać także liczbę feeble hands, unripe hands, sick hands, lazy hands, supreseded hands,
strange hands (Bentham miał na myśli w tym przypadku obcokrajowców), stimatized
hands (chodziło o złodziejów, przemytników i fałszerzy), a nawet insane hands i childbruthend hands (TOC lvii).
236
Wiedza statystyczna była dla Benthama równocześnie wiedzą taksonomiczną. Starał się bowiem opisać nowe, nieznane wcześniej gatunki
i okazy ubogich. Wytrwale na kartach swoich pism sprowadzał podopiecznych Kompanii do statusu zwierząt. Przy przeprowadzeniu ankiety
zwrócił się przecież o pomoc do czasopisma poświęconego rolnictwu,
a więc podejmującego kwestie związane z uprawą roślin i chowem zwierząt. Ten zbieg okoliczności jest głęboko symboliczny. Odsłania przed
nami to, jak Bentham traktował ubogich. Podopieczni wymagający pomocy ze strony państwa byli dla niego przede wszystkim zwierzętami
hodowlanymi: „żywy inwentarz, pozbawiony piór i stąpający na dwóch
nogach” (SAR 481). Wydaje się, że stosował równolegle drugą strategię
dehumanizacji przyszłych ofiar. Nędzarze, a przede wszystkim żebracy,
czyli jednostki znajdujące się na wolności i poza jakąkolwiek kontrolą
ze strony władzy, byli czymś abjektalnym, a więc obrzydliwym i wstrętnym 30. Natomiast w chwili, gdy zostali usidleni przez zaprojektowane
przez niego mechanizmy, stawali się żywym inwentarzem stworzonym
do ciężkiej i niewolniczej pracy. W tej sytuacji nie powinno zaskakiwać
to, że Bentham określił kierownika placówki nie inaczej jak hodowcą
ubogich (Farmer of the Poor) (FD). Spodziewał się, że określenie hodowla
w stosunku do ubogich (farming the poor) może wzbudzać pewne kontrowersje. Dlatego zakładał ostrą krytykę swojego projektu. „Potwór! Serce
z kamienia!”, mieli zakrzyknąć jego przeciwnicy (FD 279). Tymczasem
istotą hodowli (farming) jest przecież jak najlepsze zarządzanie, a więc
skuteczne, wydajne i przynoszące zyski, z którego logicznie wynika troska
o dobrostan żywego inwentarza. Czyż hodowca nie dba o swoje bydło?
Nie chroni go z oddaniem przed chorobą i śmiercią? (FD 284).
Myślenie Benthama o Panoptykonie biegło w latach dziewięćdziesiątych XVIII wieku w zasadzie dwutorowo. Refleksji nad projektem
więzienia (prison branch) towarzyszył równolegle namysł nad instytucją
przeznaczoną specjalnie dla ludzi ubogich (pauper branch). W 1830 r.,
a więc na dwa lata przed swoją śmiercią zanotował słowa pełne goryczy
i rozczarowania: „Nie rozmyślam nigdy o Panoptykonie i jego losie, lecz
30 J. Kristeva, Potęga obrzydzenia: esej o wstręcie, przeł. M. Falski, Kraków 2007.
237
jestem głęboko rozczarowany: Panoptykonem i jego dwiema odmianami – więzienną i dobroczynną” (PC 103). Ostatecznie, mimo wielu
starań i dyplomatycznych zabiegów nie udało się zrealizować żadnego
z tych dwóch marzeń. W 1811 r. parlamentarna komisja bezapelacyjnie
odrzuciła plan jego autorstwa, zadając tym samym poważny cios jego
ambicjom. Winił za ten stan rzeczy samego króla Wielkiej Brytanii, czyli
Jerzego III, który miał zawetować projekt budowy Panoptykonu. Żadne źródła nie potwierdzają tej wersji wydarzeń 31. Bentham był jednak
najwyraźniej głęboko do niej przekonany, ponieważ jeden ze swoich
tekstów zatytułował w bardzo wymowny i niepozostawiający żadnych
niedopowiedzeń sposób: History of the War between Jeremy Bentham and
George III, by one of the Belligerents. Być może jest to świadectwo megalomanii połączonej z paranoją. Angielski reformator nie był w stanie
dopuścić do siebie myśli, że do projektów, których był autorem, mogły
wkraść się jakiekolwiek nieścisłości, a co gorsza błędy. Pod koniec życia
wolał tłumaczyć swoje porażki i niepowodzenia osobistymi animozjami.
Jako równorzędnego przeciwnika obrał najważniejszą osobę w państwie,
która miała snuć intrygi przeciwko niemu i z powodzeniem sabotować
wszystkie jego śmiałe i rewolucyjne projekty. Gdyby nie Jerzy III, rozpaczał, w jego rękach znaleźliby się nie tylko wszyscy więźniowie Wielkiej
Brytanii, ale także ubodzy (HOW 96–97).
Bentham w wielu swoich tekstach i notatkach, kiedy walczy o prawa kobiet i mniejszości religijnych, domaga się dekryminalizacji sodomii, krytykuje kolonizacje lub wypowiada się na temat zwierząt i propaguje idee
tolerancji i dobroczynności 32, wydaje się człowiekiem niepozbawionym
empatii. Natomiast w przypadku dzieci, które znalazły się w szczególnie
trudnej sytuacji, można odnieść wrażenie, że brakuje mu elementarnej
wrażliwości na krzywdę i cierpienie innych. Podobnie w przypadku
żebraków nieoczekiwanie przeobraża się w cynicznego i bezwzględnego
gracza na rynku dobroczynności. Trudno zrozumieć, jak jeden i ten sam
31 J. E. Crimmins, Utilitarian Philosophy and Politics: Bentham’s Later Years, Continuum, New York 2011, s. 140.
32 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 2.
238
autor z dużym zaangażowaniem mógł walczyć o prawa podporządkowanych i równocześnie pracować nad przedsięwzięciem w sposób szczególnie bezwzględny wykorzystującym osoby ubogie i nieletnich. Być
może stało się tak dlatego, że niewolnicy, kobiety czy homoseksualiści
w przeciwieństwie do rosnących mas nędzarzy, a także ich potomstwa,
nie stanowili w jego oczach żadnego realnego zagrożenia dla porządku
społecznego. Kiedy już raz zdefiniował określoną grupę społeczną jako
źródło ryzyka, zgodnie z nieubłaganą logiką rozumu utylitarnego starał
się ją konsekwentnie, sięgając po wszelkie możliwe środki, wyeliminować.
Te radykalne zmiany stosunku Benthama do osób podporządkowanych stanowiły i stanowią do dziś wyzwanie dla badaczy jego twórczości.
Lea Campos Boralevi, autorka pracy Bentham and the Oppressed (1984),
już na pierwszej stronie swojej książki przekonuje czytelników, że angielskiego filozofa cechować miała szczególna, „niesprecyzowana (generic) solidarność wobec uciśnionych” 33. Włoska badaczka sugeruje, że
zaskoczenie współczesnego czytelnika wewnętrznie sprzeczną postawą
Benthama wynika z tego, iż odczytuje on jego projekt tak, jakby był to
przykład myślenia idealistycznego i utopijnego. Tymczasem w przypadku projektów Panoptykonu więziennego czy Krajowej Kompanii Dobroczynnej należy mówić o próbach uporania się z bardzo konkretnymi
i palącymi problemami społecznymi, takimi jak groźba zbiorowego głodu 34. Podobnie Michael Quinn w artykule The fallacy of non-interference:
the poor panopticon and equality of 2opportunity 35 (1997) usuwa napięcie
pomiędzy „pozytywnym” i „negatywnym” Benthamem. Stara się przede
wszystkim dowieść tego, że współczesna tendencja do krytycznej lektury
pism o ubogich nie uwzględnia kontekstu historycznego i z tego względu jest nieuzasadniona. Obraz surowego i despotycznego Benthama byłby wówczas efektem interpretacyjnego nieporozumienia. Stanowisko to
jednak wydaje się trudne do obrony. Przy uważnej analizie okazuje się,
że cały wzniosły projekt państwa opiekuńczego, motywowany oficjal33 Tamże, s. 1.
34 Tamże, s. 103–106.
35 M. Quinn, The Fallacy of Non-Interference: The Poor Panopticon and Equality
of Opportunity, „Journal of Bentham Studies” 1997, vol. 1, s. 1–28.
239
nie pragnieniem pomocy słabszym i cierpiącym, nastawiony jest na stabilizację nierówności społecznych, a także bezwzględną eksploatację
biednych. Oczywiście należy próbować zrozumieć to przedsięwzięcie,
ale nie da się go przekonująco obronić, zwłaszcza gdy ma się w pamięci
bezlitosną taktykę, jaką Bentham zamierzał zastosować wobec dzieci.
Nawet współcześni mu pierwsi czytelnicy jego rękopisów sygnalizowali
mu, że sposób, w jaki traktuje nieletnich, może być jednak zbyt surowy
(too harshly) (C5 214). Wszystkie strategie i techniki eksploatacji zostały
niezwykle drobiazgowo przeanalizowane i opisane. Każdy, najmniejszy
nawet detal miał zmaksymalizować zyski Kompanii. Bentham poświęcił
temu projektowi za dużo uwagi i energii. Jest w tym wszystkim jakiś głęboko niepokojący nadmiar, wobec którego nie sposób przejść obojętnie.
Autorem projektu Krajowej Kompanii Dobroczynnej jest człowiek, któremu wyraźnie planowanie tego przedsięwzięcia sprawia dużą satysfakcję. W jego pismach o biednych trudno szukać śladów jakiegoś poczucia
tragizmu i tego, że byłby zmuszony przez los do wyboru mniejszego zła.
Przeciwnie, oto tryumf oświeconego rozumu, który pozwala oświeconej
jednostce przejąć kontrolę nad złożonymi i nieprzewidywalnymi procesami społecznymi. Dominuje wyraźnie poczucie dumy, a nawet ekscytacja własnym, niezwykle śmiałym i bezkompromisowym projektem oraz
wynikającymi z niego możliwościami poznawczymi.
Wiadomo, że to nie pierwszy raz, kiedy Bentham będzie sam sobie
przeczył, kluczył i zmieniał zdanie, aby w końcu popaść w wewnętrzne
sprzeczności. Być może niepotrzebnie oczekuje się od niego spójności
oraz poddaje próbie „logiczny związek teorii z praktyką” 36. Dlatego
zamiast starać się złagodzić napięcia w jego pismach lub próbować je
wzajemnie ze sobą uzgodnić, należy je zaakceptować. Ich zrozumienie
może okazać się kluczem do rozjaśnienia wyzwań, sprzeczności i paradoksów, z jakimi zmagają się współczesne demokracje liberalne.
36 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 1.
Szkoła Chrestomatyczna
(Chrestomatic School)
14
Lekcje użyteczności
Na początku XIX wieku radykalni myśliciele i zwolennicy reformy systemu szkolnictwa zawiązali w Londynie nieformalną grupę, w której
skład weszło wielu uczniów i bliskich współpracowników Jeremy’ego
Benthama. Była to odpowiedź na działania członków kościoła anglikańskiego, którzy powołali niezwykle aktywne religijne towarzystwo edukacyjne National School Society. Celem oświeceniowych reformatorów
było utworzenie i rozwój systemu powszechnego i świeckiego szkolnictwa. Realizację tego śmiałego zamierzenia postanowiono rozpocząć od
założenia szkoły modelowej. W tym celu zwrócono się do Benthama
z prośbą o przygotowanie programu nauczania i opracowanie nowej
metodyki. W ten sposób miał powstać zaczątek systemu stanowiącego
alternatywę dla anglikańskich szkół elementarnych i niedzielnych. Tak
się złożyło, że w tym samym czasie angielski filozof otrzymał od rządu
brytyjskiego finansową rekompensatę za wysiłki poniesione w związku
z nieudaną próbą zbudowania więzienia panoptycznego. Postanowił
zaszyć się na angielskiej prowincji i w 1814 r. zamieszkał w Ford Abbey
w Dorset. Bardzo dobrze czuł się w dawnej karceralnej przestrzeni. Prace
nad projektem nowej placówki przebiegały niezwykle sprawnie. Jego
jedyna znana rozprawa poświęcona edukacji i szkolnictwu ukazała się
w dwóch tomach już w latach 1815–1817 1. Przedstawiony w niej model
1 Podczas lektury trudno nie odnieść wrażenia, że traktat o Szkole Chrestomatycznej
powstawał w pośpiechu. Wiele kwestii zostało jedynie zasygnalizowanych czytelnikowi,
na przykład pod postacią nierozwiniętych przez autora podpunktów. Bentham często
ograniczył się do omówienia pewnych tematów w sposób szkicowy, skazując czytelnika
na domysły i spekulacje. Momentami można odnieść wrażenie, że obcuje się z dziełem
243
szkoły określił jako chrestomathic. Ponownie posłużył się neologizmem
powstałym w wyniku zestawienia ze sobą dwóch greckich słów, który
miał oznaczać użyteczną wiedzę.
W szkole zaprojektowanej przez Benthama miało uczyć się do 600 wychowanków w wieku od siedmiu do siedemnastu lat. Schemat budynku
zgodny z jego zaleceniami miał opracować architekt James Beavans 2.
Sprawami organizacyjnymi zajął się specjalnie powołany do tego celu
komitet (The Chrestomathic committee). Bentham zaproponował nawet,
żeby szkoła powstała na terenie Queen’s Square Place, czyli w ogrodzie
należącym do jego rodziny. Członkowie komitetu zgodzili się na to rozwiązanie w zasadzie bez wahania, była to bowiem niezwykle dogodna
lokalizacja. Szkoła powinna mieć przecież swoją siedzibę w centrum
miasta, a o teren pod tak dużą inwestycję było niezwykle trudno. On także był bardzo zadowolony z wstępnych ustaleń. W ten sposób miałby
wszystko pod kontrolą i mógłby w zasadzie nieustannie czuwać nad
realizacją planu. W każdej chwili miałby możliwość sprawdzenia, jak
przebiega proces edukacji i czy wszystkie jego zalecenia są wykonywane
z należytą pieczołowitością i starannością 3.
Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrą stronę. Szkoła Chrestomatyczna okazała się jednak kolejnym przedsięwzięciem, którego nie udało
się zakończyć sukcesem. Z ogółu panoptycznych projektów angielskiego
reformatora to właśnie ten był chyba najbliższy realizacji. Tym razem to
jednak ani nie parlament, ani nie król stanął mu na drodze. Największą
przeszkodą do osiągnięcia tego celu niespodziewanie miał się okazać
sam autor. Komitet, w którego skład wchodził m.in. John Stuart Mill,
działał niezwykle skutecznie. Szybko i sprawnie zgromadzono odpowiednią sumę pieniędzy potrzebną do realizacji inwestycji (ponad 4 tys.
nieukończonym. Prawdopodobnie poczucie, że doskonała okazja do realizacji śmiałego
projektu społecznego może mu się wymknąć z rąk, sprawiło, iż Bentham zdecydował się
opublikować tekst w takiej właśnie postaci.
2 M. J. Smith, W. H. Burston, The Project of a Chrestomathic School, w: J. Bentham,
The Collected Works of Jeremy Bentham: Chrestomathia, Oxford University Press, Oxford 1993, s. xiv.
3 Zob. tamże.
244
funtów brytyjskich). Nagle Bentham zaczął stawiać członkom komitetu
kolejne, coraz to bardziej zaskakujące warunki. Oczekiwał spełnienia
rozlicznych i niekiedy dość ekscentrycznych i drobiazgowych zachcianek.
Bezwzględnie domagał się m.in. instalacji na terenie szkoły organów,
na których mógłby grać, kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota 4. Wówczas członkowie komitetu zgodzili się na ten osobliwy warunek. Pojawiły
się jednak kolejne trudności. Angielski filozof nie mógł się zdecydować,
który instrument należy zakupić. Trudno jednoznacznie orzec, co było
przyczyną takiej zadziwiającej postawy z jego strony. Być może z czasem
zmienił zdanie i starał się dyplomatycznie zniechęcić członków komitetu
do budowy szkoły na terenie rodzinnego ogrodu. Możliwe też, że w charakterystyczny dla siebie sposób chciał mieć kontrolę nad każdym, nawet
najmniejszym elementem przedsięwzięcia. Takie mikrozarządzanie mogło skutecznie paraliżować wszelkie prace. Być może jednak obawiał się
realizacji swoich zamierzeń i nieświadomie je sabotował. A gdyby szkoła
nie funkcjonowała tak, jak sobie to wymarzył i zaprojektował? Pewne
jest natomiast jedno: po kilku latach przeciągających się i frustrujących
negocjacji członkowie komitetu założycielskiego ostatecznie się poddali.
W 1821 r. nastąpiło oficjalne samorozwiązanie, a zgromadzone pieniądze
zwrócono rozczarowanym inwestorom.
Narodziny technologii
Bentham uznał program nauczania w szkołach funkcjonujących na terenie Wielkiej Brytanii za nieadekwatny do realiów i potrzeb społeczeństwa industrialnego. Dzieci i młodzież niepotrzebnie marnowały
czas i energię na zdobycie wykształcenia, z którego pożytek w dalszym
życiu zawodowym był znikomy. Angielski filozof dość sarkastycznie
określał klasyczny model nauczania mianem ozdobnego (ornamental). Zmuszanie dzieci do przyswajania sobie martwych języków, a więc
łaciny i greki, uważał za kompletną stratę czasu, która przynosi więcej szkody niż pożytku, ponieważ skutecznie zniechęca uczniów do
szkoły (CH 38–39). Zmarnowane kilka lat nauki i energię można byłoby
4 Tamże, s. xvi.
245
przeznaczyć na wykładanie wiedzy, która będzie użyteczna nie tylko
dla jednostki, ale także dla całego społeczeństwa. Klasyczna edukacja
sprawia, że uczeń jest „lepiej przygotowany do dekorowania swojej
przemowy retorycznymi ozdobnikami” (CH 40), ale cóż z tego, skoro
oprócz podstaw arytmetyki absolwenci nie mają w zasadzie elementarnej wiedzy z zakresu współczesnych osiągnięć naukowych. Na dodatek
nieuchronnie za dwa, trzy lata zapomną podstaw łaciny i greki (CH 43).
Uważał, że nie ma najmniejszej potrzeby, aby wnikliwie studiować dzieła
klasyków, nie znajdzie się w nich bowiem nic użytecznego (CH 40). Jest
to zatem kształcenie nieefektywne i nadmiernie rozciągnięte w czasie.
Z tych krytycznych fragmentów poświęconych klasycznemu wykształceniu przebija wiara we własne siły i możliwości współczesnego człowieka.
Towarzyszy temu wszystkiemu niezwykle silne przekonanie, że autorowi
przyszło żyć w szczególnym, niemalże rewolucyjnym momencie historii.
Nie ma powodów, aby spoglądać w przeszłość. Chyba że jest się poetą
lub oratorem (CH 40).
Opracował zatem od podstaw nowy program nauczania, w którego
skład weszły nauki cieszące się już uznaniem, takie jak botanika, zoologia
i astronomia. Oprócz nich wprowadził „nowe dziedziny sztuki i nauki”,
czyli paleologię, chemię, naukę o elektryczności oraz chmurach, a także
statystykę (CH 60). Na początku kształcenia uczniowie mieli w pierwszej kolejności opanować podstawy z poszczególnych gałęzi wiedzy,
a następnie uczyć się umiejętności ich praktycznego wykorzystania
(CH 75). Dlatego Bentham wprowadził architekturę dopiero na późniejszym etapie. Podobnie postąpił z uprawą i ogrodnictwem, które postrzegał jako praktyczne wykorzystanie wiedzy z zakresu podstaw botaniki.
W programie nauczania znalazła się także mechanika ujmowana jako
dziedzina wiedzy dotycząca zasad i praw źródeł ruchu. Bentham nie
posługiwał się jeszcze kategorią energii (zob. CH, dodatek V), dlatego też
interesowało go przede wszystkim to, jak określony obiekt wprawiany jest
w ruch i jak przekazywany jest on kolejnym przedmiotom. Praktycznym
rozwinięciem wiedzy zdobytej podczas lekcji z mechaniki były zajęcia
poświęcone hydrostatyce i hydraulice (CH 67–68), w trakcie których
uczniowie mieli poznawać konstrukcję pomp wodnych i młynów, a także
246
nabywać umiejętności kierowania płynami wprawionymi w ruch i transportowania ich. Podobnie balistyka była zastosowaniem praktycznym
praw i zasad mechaniki w przypadku ruchu wywołanego za pomocą
prochu strzelniczego (CH 73).
Tak silny nacisk na umiejętność funkcjonalnego wykorzystania zdobytej w szkole wiedzy doprowadził Benthama do punktu, w którym musiał
nadać szczególne znaczenie nauce nowego rodzaju:
W przypadku, jaki tutaj opisano, można dojść do wniosku, którego nie
sposób nazwać nietrafnym, iż należy wziąć pod uwagę to, co określa się
Technologią (Technologią Ogólną) – czyli sumę różnego rodzaju manualnych działań przeprowadzonych zgodnie ze sztuką, a których ostatecznym
celem jest produkcja i przygotowanie licznych, niezbędnych do życia
udogodnień (CH 319).
Technologia była dla Benthama przede wszystkim kunsztem nowoczesnego społeczeństwa, a więc połączeniem wiedzy i umiejętności, które
można zdobyć, bacznie obserwując doświadczonych praktyków. Spojrzenie technologa nie byłoby jednak tożsame ze spojrzeniem ucznia, który
chce nauczyć się od swojego mistrza określonego rzemiosła. Technolog
uważnie przygląda się wykonywanym przez krawca czynnościom, ale
nie tylko po to, żeby umieć powtórzyć kolejne kroki towarzyszące szyciu ubrań i w ten sposób przejąć trudną niekiedy do wyartykułowania
tacit knowledge. Interesuje go natomiast studiowanie „analitycznego
uporządkowania licznych działań manualnych” (CH 320), zależy mu
przede wszystkim na zrozumieniu całego procesu. Tymczasem rzemieślnik pracuje cierpliwie dzień po dniu własnymi rękoma. Jego wyobraźnię
ograniczają obiekty, materiał i narzędzia, którymi się otacza. Stopniowo
doprowadza do perfekcji monotonne gesty wykonywane nieprzerwanie
od lat. Natomiast człowiek technologii obserwuje i wyciąga wnioski ze
swoich spostrzeżeń. Jest przecież zwolennikiem nauki i rozumu. Nie
chce bezrefleksyjnie kultywować zwyczaju przekazywanego z pokolenia
na pokolenie i wiedzy wpisanej w ciało pod postacią manualnej sprawności. Interesuje go proces wytwarzania oraz metody pracy lub konstrukcji, a zatem porusza się w świecie abstrakcji, praw i zasad mechaniki,
247
elektryki czy hydrauliki, a nie konkretów. Na pojedyncze przedmioty
patrzy przez pryzmat zdobytej wiedzy dotyczącej ich uniwersalnych
właściwości chemicznych bądź fizycznych i materiałów, z których zostały
wykonane (CH 320). Dzięki temu z powodzeniem jest w stanie stawić czoła wyzwaniom nadchodzącej epoki przemysłu. Za sprawą nowoczesnych
szkół i technologii dawna wiedza przekazywana nierzadko w tajemnicy
z pokolenia na pokolenie mogłaby zostać skutecznie zracjonalizowana.
Nie byłaby już dłużej cennym sekretem. Poprzez usystematyzowanie
i naukowe opracowania stałaby się dostępna dla wszystkich uczniów,
a więc mogłaby przyczynić się do poprawy życia każdego człowieka.
Technologia w systemie Benthama odgrywała niezwykle istotną rolę.
Miała być nauką stanowiącą zwieńczenie całego wieloletniego i bardzo
złożonego procesu kształcenia. Jak ujął to angielski filozof, jej celem jest
„zamknięcie ostatniego Etapu”. Na tym etapie uczniowie, zamiast nowych
umiejętności i informacji, mieli się przede wszystkim uczyć łączenia ze
sobą tego, co już przyswoili, w ramach „oddzielnie dawkowanych dyscyplin wiedzy” (CH 85). Benthamowi zależało na tym, żeby w trakcie
lekcji technologii uczniowie zdobyli niezwykle cenną perspektywę całościową (CH 85). Rzemieślnicy kształcą się i osiągają perfekcję w wąskich
dziedzinach, takich jak ciesielstwo, kowalstwo czy druk. Tymczasem absolwenci Szkoły Chrestomatycznej mieli swobodnie poruszać się i biegle wykorzystywać osiągnięcia, urządzenia i rozwiązania wypracowane
i rozwijane w tych oddzielnych obszarach. Dzięki temu mogliby połączyć je w przypadku bardzo zaawansowanych technologicznych przedsięwzięć i tym samym za ich pomocą rozwiązywać złożone problemy
projektowe wyłaniającego się przemysłu.
Zdaniem Benthama, w tradycyjnym społeczeństwie rzemiosło polegało na osiągnięciu biegłości w operowaniu stosunkowo prostymi
narzędziami służącymi do wytwarzania i naprawiania przedmiotów
użytkowych. Tymczasem przemysł wytwórczy był w jego oczach wynikiem umiejętnego stosowania „porównawczego i wszechstronnego
ujęcia” przez jednostki zdobywające coraz większą wprawę w wykorzystywaniu nowoczesnych technologii (CH 86). W ten sposób podział pracy
i rosnąca specjalizacja zachodzące w społeczeństwie kapitalistycznym
248
odróżniałyby się od systemu organizacji pracy właściwej dla dawnych
cechów zrzeszających miejskich rzemieślników 5.
System monitorialny
Angielskiemu filozofowi zależało na umożliwieniu dostępu do edukacji
jak najszerszemu gronu obywateli. Zgodnie z duchem kultury oświecenia
należało bowiem upowszechniać postępowe idee i racjonalny pogląd
na świat, aby wyzwolić rzesze ludzi z okowów irracjonalnych i bezpodstawnych przesądów utrwalanych nierzadko przez instytucje kościelne.
Dlatego też dla Benthama kształcenie to dwa splatające się ze sobą procesy:
uczenie (learning) oraz oduczanie (unlearning) (CH 127). Tą drogą uda się
pokonać ignorancję, a więc zasadnicze źródło zła i cierpienia człowieka.
Zreformowany system oświaty przeznaczony dla warstw średnich miał
wykształcać światłych obywateli posługujących się rozumem i kierujących się pożytkiem wspólnoty. W ten sposób edukacja miała przyczynić
się do większej szczęśliwości całej populacji. Takie postulaty w czasach
Benthama wciąż wzbudzały wiele kontrowersji, zwłaszcza w środowisku
tzw. wyższych sfer, które postrzegały nierzadko powszechny dostęp do
wykształcenia jako zagrożenie dla tradycyjnego porządku społecznego.
Jeszcze większy opór wywoływała propozycja przyznania kobietom pełnego prawa do edukacji, na czym jemu szczególnie zależało (CH 130), gdyż
chciał w ten sposób walczyć o równouprawnienie. Z tego powodu w swojej
nowej szkole przewidział miejsce aż dla 400 uczennic. Kształcenie kobiet w tych czasach prowadzone było najczęściej w domach prywatnych
5 Wykształcenie, które zdobywać mieli absolwenci szkoły Benthama, można śmiało
nazwać technicznym, a jej absolwentów przyszłymi inżynierami. W programie nauczania
nie było miejsca na przedmioty poświęcone filozofii, historii czy też poezji. Nie znaczy
to, że Bentham uważał jest za bezwartościowe. Ich miejsce widział jednak na wyższym,
uniwersyteckim etapie kształcenia. Określenie inżynier (engineer) nie pada jednak w traktacie o Szkole Chrestomatycznej ani razu. Bentham posługuje się natomiast terminem
„architekt”, które rozumiane jest w sposób zdecydowanie szerszy niż dziś. Dla niego być
architektem to przede wszystkim być konstruktorem, a zatem dysponować wiedzą i umiejętnościami przydatnymi nie tylko przy projektowaniu i wznoszeniu budynków i budowli,
ale także statków wodnych, a nawet powietrznych (Bentham miał w tym kontekście
na myśli balony).
249
i polegało na przygotowaniu ich do pełnienia ról przewidzianych dla nich
w społeczeństwie patriarchalnym. Młode damy z wyższych sfer uczyły
się dobrych manier, gry na instrumentach muzycznych i śpiewu. Dbano
zatem przede wszystkim o osobisty czar i umiejętność życia towarzyskiego.
Tymczasem Bentham nie zamierzał w żaden sposób różnicować programu
nauczania ze względu na płeć. Na tle epoki wykazał się dużą konsekwencją
i bezkompromisowością. W Szkole Chrestomatycznej zniesiona miała być
wszelka asymetria. Był głęboko przekonany, że dziewczynki są równie inteligentne, co chłopcy, a pod pewnymi względami nawet ich przewyższają.
Są bowiem od nich zdecydowanie bardziej posłuszne (docile) i uważne
(attentive), przekonywał czytelników swojego traktatu (CH 123).
Poszukiwał zatem rozwiązania, które umożliwiłoby szybkie i skuteczne kształcenie jak największej liczby uczniów. W trakcie pracy nad
metodyką Szkoły Chrestomatycznej jego szczególną uwagę przykuły
eksperymenty z zakresu szkolnictwa, których inicjatorami byli dwaj
odważni reformatorzy. Andrew Bell, szkocki duchowny, w latach 1787–
1797 przebywał w Indiach, gdzie pełnił funkcję kapelana w brytyjskim
regimencie stacjonującym w Madrasie. Opiekował się wówczas dziećmi przebywającymi w lokalnym sierocińcu. Bell, pragnąc zapewnić
wszystkim swoim podopiecznym jak najlepszą edukację, zastosował nowatorską metodę kształcenia – zniósł stosowanie kar cielesnych i równocześnie wprowadził system nagród mających motywować dzieci do
nauki. Benthama zainteresowała przede wszystkim reguła wzajemnego
nauczania, która stała się podstawą nowej pedagogiki opisanej m.in.
w rozprawie An Experiment in Education, Made at the Male Asylum
of Madras (1797). Zadaniem zdolniejszych dzieci było sprawowanie
opieki i uczenie podstaw alfabetu i matematyki swoich mniej zdolnych
rówieśników. Bell wskazywał uczniów, którzy otrzymywali status monitorów, a następnie pełnili rolę dyżurnych. Ze względu na nazwę miasta,
w którym działał Bell, opracowana przez niego metoda nauczania bywa
także określana jako Madras system 6.
6 Zob. Ł. Kurdybacha, Wychowanie i szkolnictwo w Anglii w początkach XIX wieku,
w: Historia wychowania, tom 2, red. Ł. Kurdybacha, Warszawa 1967, s. 18–20.
250
Drugi z eksperymentatorów, czyli Joseph Lancaster, był synem prostego handlarza z Southwarku. Pod wpływem religijnych wizji chciał się
udać na odległą Jamajkę, gdzie zamierzał poświęcić się edukacji dzieci
czarnoskórych niewolników. Nie udało mu się jednak zdobyć odpowiednich środków na sfinansowanie tak dalekiej podróży. Zamiast tego zdecydował się w 1798 r., w wieku zaledwie dwudziestu lat, założyć w Londynie
własną szkołę. Skupił się przede wszystkim na edukacji dzieci pochodzących z biednych, robotniczych rodzin. Prowadzona przez niego placówka szybko zdobyła zasłużoną renomę, jednak popularność wiązała się
z problemami nowego rodzaju. Lancaster stanął w obliczu konieczności
zatrudnienia następnych nauczycieli, którzy mogliby objąć opiekę nad
nowymi grupami uczniowskimi. Niestety nie mógł sobie na to pozwolić, ponieważ musiał spłacać zaciągnięte wcześniej kredyty, a na dodatek
konsekwentnie odmawiał pobierania opłat od najbiedniejszych rodziców 7. Nie myślał o swoim przedsięwzięciu w kategoriach zysku. Miał
głębokie poczucie misji społecznej, które zapewne nakazało mu podjąć jakieś działanie w obliczu nowego problemu. Dlatego, żeby zapewnić wykształcenie jak największemu gronu dzieci, wprowadził system
wzajemnej edukacji. Podobnie jak w przypadku metody opracowanej
przez Bella, zdolniejsze i starsze uczyły młodsze czytania, pisania i podstaw matematyki. Kiedy Bell zakładał przede wszystkim indywidualną
pracę w parach, Lancaster kładł nacisk na masowy charakter swojego
systemu. Z entuzjazmem pisał o tym, iż jeden nauczyciel postępujący
zgodnie z jego zaleceniami będzie w stanie kształcić samodzielnie nawet do tysiąca uczniów 8. Opracowaną przez siebie metodę szczegółowo opisał w pracy Improvements in Education (1803) 9.
7 Tamże, s. 16.
8 Zob.: M. J. Smith, W. H. Burston, The Project of a Chrestomathic School, s. xii.
9 Twórca Madras system, przebywając w Indiach, miał okazję wielokrotnie obserwować, jak miejscowe dzieci uczą się wzajemnie pisać, kreśląc kijami na piasku
litery alfabetu. Zainspirowany odkryciem postanowił wykorzystać podpatrzoną metodę w sierocińcu, w którym pracował. Bell nigdy nie ukrywał tego faktu i zawsze
rzetelnie informował czytelników swoich rozpraw o okolicznościach towarzyszących
narodzinom jego metody. Nie zmienia to jednak faktu, że Madras system stanowi
251
Istota tych, rozwijanych niezależnie od siebie, przedsięwzięć polegała
zatem na wprowadzeniu mechanizmu wzajemnego nauczania. Na początku nauczyciel rozpoczynał pracę z grupą uczniów, spośród których
następnie wybierał najzdolniejszych. Bentham pisał o nich, że powinni
być najbardziej zaawansowani i sprawni (CH 102), ponieważ to oni mieli
otrzymać zaszczytny status monitorów (monitors). Już samodzielnie,
chociaż pod bacznym okiem pryncypała, mieli uczyć kolejne dzieci
podzielone na mniejsze grupy. W ten oto sposób zwolennicy systemu
monitorialnego, w tym także Bentham, zamierzali przenieść na grunt
szkolnictwa nowoczesny rozkład pracy. Wielkie grupy uczniów, liczące
sobie niekiedy ponad 100 osób, miały zostać rozbite na zdecydowanie
mniejsze zajmujące się odrębnym tematem i przyswajaniem innego
materiału. Powstawało coś na kształt piramidy edukacji, która swoim
zasięgiem obejmowałaby konsekwentnie coraz większą liczbę dzieci
uczących się poprzez nauczanie. Tak oto miała funkcjonować doskonała
maszyneria reprodukcji wiedzy.
Benthamowi zaimponowała zapewne śmiałość i rozmach cechujące szczególnie pomysł Lancastera. Odwaga autorów i skala, a nawet
w rzeczywistości modyfikację tradycyjnej metody edukacji (B. Kaur, H. May i L. Prochner, Empire, Education, and Indigenous Childhoods: Nineteenth-Century Missionary
Infant Schools in Three British Colonies, Ashgate Publishing, Farnham – Burlington
2014, s. 29). Praktyka, którą zaobserwował Bell, nie była bowiem wynikiem inwencji
grupki pomysłowych chłopców. Była to część tamilskiego, nieformalnego procesu
kształcenia, który funkcjonował z powodzeniem od wielu pokoleń. Ta tubylcza metoda
nauczania miała nawet wówczas swoją nazwę – tinnai, i była już wcześniej opisywana
przez europejskich podróżnych (S. Schaffer, How Disciplines Look, w: Interdisciplinarity:
Reconfigurations of the Social and Natural Sciences, red. A. Barry i G. Born, Routledge,
London 2013, s. 71). Jednak za wynalazcę tej metody uchodzi dziś przede wszystkim Bell.
Zdaniem Simona Schaffera, działanie szkockiego duchownego wpisuje się w charakterystyczny dla procesu kolonizacji wzorzec (tamże, s. 68). System Bella wykorzystywano później wielokrotnie w szkołach misyjnych prowadzonych przez anglikańskich
duchownych także na terenie Indii (B. Kaur, H. May i L. Prochner, Empire, Education,
and Indigenous Childhoods, s. 29). Poczucie wyższości i paternalistyczne nastawienie
wobec Innego pozwoliło białemu człowiekowi przejąć i bez skrupułów wykorzystać
(exploited) metody edukacji tubylczej ludności (S. Schaffer, How Disciplines Look, s. 71),
żeby następnie zastosować je w procesie europeizacji skolonizowanych społeczności.
252
w jakimś stopniu ekscentryczny charakter tych eksperymentów, zapewne
były mu bliskie. W jego projektach dotyczących zarówno więziennictwa,
jak i pomocy społecznej odnaleźć można podobną, niemalże nieograniczoną wiarę w siłę rozumu. Wyobraźnia reformatorów niesionych
entuzjazmem wobec własnych przedsięwzięć zdawała się nie mieć granic.
Dlatego Bentham, wypowiadając się z uznaniem o nowym sposobie nauczania, podkreślał szczególnie skalę rozmiaru (magnitude of the scale)
(CH 32), czym na tle innych rozwiązań pedagogicznych miałby wyróżniać
się właśnie system monitorialny. Nowa metoda nauczania umożliwiająca
masowe kształcenie cechowałaby się niezwykłą wydajnością. Pierwsze
efekty wdrożenia tego modelu szkolnictwa byłyby widoczne stosunkowo
szybko. Nie trzeba byłoby bowiem tracić cennego czasu na wykształcenie
zastępów nauczycieli, którzy podjęliby się zadania edukowania rzeszy
światłych obywateli nowoczesnego i utylitarnego społeczeństwa.
System monitorialny oprócz imponującej wydajności i efektywności
miał jeszcze jedną niezwykle cenną zaletę. Było to nad wyraz oszczędne
rozwiązanie. Metoda Lancastera – Bella umożliwiała bowiem kształcenie dużych grup uczniowskich stosunkowo niskim kosztem. W oczach
Benthama eksperymenty pedagogiczne obu reformatorów miały nie
tylko spory potencjał utylitarny, ale także rynkowy. Poprzednie porażki
były dla niego niezwykle bolesną lekcją, z której wyniósł przekonanie, że
nawet najbardziej nowatorskie i rokujące przedsięwzięcia muszą nieść
za sobą obietnicę szybkiego i pokaźnego zysku. Jak bowiem inaczej
przekonać potencjalnych inwestorów? Szczytne ideały i troska o dobro
ludzkości to niewystarczające argumenty. Dlatego też podsumowując
swoje rozważania nad nową metodą i programem nauczania, jako zasadniczą zaletę wskazuje na pierwszym miejscu „oszczędność pieniędzy”
(CH 102). Oszczędność, o której wspomina, wynika oczywiście z faktu,
iż wystarczy zatrudnić jednego odpowiednio przygotowanego pedagoga.
Bentham był bez wątpienia zainteresowany uczynieniem ze swojej
szkoły dochodowego przedsięwzięcia. W porównaniu z propozycjami
Bella i Lancastera wprowadził bowiem zasadniczą modyfikację. System
monitorialny opracowano przede wszystkim z myślą o kształceniu dzieci
pochodzących z najniższych warstw społecznych. Bell opiekował się
253
sierotami, a Lancaster prowadził szkołę dla dzieci najbiedniejszych
mieszkańców Londynu. Tymczasem Bentham zakładał, że projektowana przez niego placówka przeznaczona będzie przede wszystkim dla
uczniów wywodzących się ze średnich i wyższych warstw brytyjskiego
społeczeństwa. Biedacy i robotnicy nie byli grupą społeczną gwarantującą inwestorom szybki zwrot poniesionych kosztów 10.
Spojrzenie nauczyciela
Wprowadzenie systemu monitorialnego w przypadku Szkoły Chrestomatycznej wiązało się jednak z zasadniczą trudnością. Przy tak ambitnej
skali całego przedsięwzięcia oznaczałoby to, że jeden nauczyciel miał
opiekować się równocześnie setkami podopiecznych. Zgodnie z wcześniejszym modelem nauczania uczniowie po kolei relacjonowali mu
przebieg poprzedniej lekcji, a on poprawiał na bieżąco zauważone w ich
wypowiedziach błędy. Następnie przystępowano do nowego wykładu.
W systemie wzajemnego nauczania praca pedagoga istotnie zmieniała
swój charakter. Używając laseczki i gwizdka, miał on dyrygować poczynaniami poszczególnych monitorów, a indywidualny kontakt z uczniami
ulegał znaczącemu ograniczeniu 11. Z tego względu Bentham zdecydował
10 Zgodnie z charakterystyczną dla kapitalizmu logiką maksymalizacji zysku angielski filozof szybko zrozumiał, że za pomocą systemu monitorialnego można uzyskać
odpowiednio wysokie profity, ponosząc relatywnie niskie koszty. Pragmatycznie nastawiony wobec rzeczywistości dostrzegł potencjał, którego wykorzystania konsekwentnie
odmawiał Lancaster. Benthama nie interesowała działalność charytatywna. Odejście
od szlachetnych ideałów Bella i Lancastera wynikało także z innych przesłanek. Dzieci
klasy robotniczej i chłopstwa miały do odegrania w wyobrażonym przez niego utylitarnym świecie zdecydowanie inną rolę. Rozwiązanie to wydaje się doskonale zrozumiałe,
jeżeli weźmie się pod uwagę plany, jakie miał wobec dzieci ubogich i nędzarzy, które
przedstawiłem we wcześniejszych rozdziałach. Z tego powodu wykorzystanie systemu
monitorialnego w ramach przedsięwzięcia komercyjnego nie stanowiło sprzeczności
z oświeceniowymi ideałami upowszechniania wiedzy. Dzieci niższych warstw społecznych
miały zdobywać edukację w specjalnie przeznaczonych dla nich szkołach prowadzonych
przez National Charity Company, w których nacisk miał być położony przede wszystkim
na dyscyplinę i posłuszeństwo.
11 S. Kot, Historia Wychowania, tom 2, Warszawa 2010, s. 166; J. Draus, R. Terlecki,
Historia Wychowania: Wiek XIX i XX, tom 2, Kraków 2005, s. 19.
254
się po raz kolejny sięgnąć po sprawdzone rozwiązanie architektoniczne. Zastosowanie w przypadku Szkoły Chrestomatycznej Panoptykonu
miało wzmocnić wszystkie przebiegające wewnątrz procesy dydaktyczne.
Pokładał w systemie monitorialnym duże nadzieje, ponieważ doskonale nadawał się do uzgodnienia z projektem Panoptykonu. Można
powiedzieć nawet, że był z nim w pełni kompatybilny. Centralna wieża
naczelnika bez trudu mogłaby zostać przystosowana do potrzeb nowej
instytucji i przekształcona w biuro nauczyciela. W ten sposób „każda jednostka ludzka przebywająca wewnątrz budynku znalazłby się w zasięgu
wzroku Dyrektora Szkoły” (CH 104). Panoptykon umożliwia mu bowiem
widzenie, nie będąc widzianym (to see without being seen) i tym samym
pełną kontrolę nad poczynaniami poszczególnych monitorów (CH 106).
Projektu Panoptykonu-więzienia nie można było jednak tak po prostu
skopiować w przypadku szkoły. Należało go dopasować do wymogów
i funkcji nowej instytucji. Tymczasem Bentham poprzestał na udzieleniu bardzo ogólnych wskazówek. W przypadku więzienia obsesyjnie
odmierzał każdy architektoniczny element, precyzyjnie podając jego
rozmiar. Opisując budynek szkoły, nie wspomniał natomiast o żadnych
szczegółowych obliczeniach dotyczących wysokości czy szerokości okien,
murów lub chociażby samej bryły 12. Zalecał jedynie, żeby nadać podłodze odpowiednie nachylenie (CH 106). Uczniowie z ostatnich ławek nie
12 Nie znaczy to, że Bentham porzucił z czasem marzenia o osiągnięciu perfekcji
(perfection) (CH, s. 105). Wciąż do niej dążył, tylko całą swoją energię skierował w wyraźnie
innym kierunku. Można odnieść wrażenie, że był już nieco znużony udoskonalaniem
bez końca projektu Panoptykonu. Pozostawił przyszłemu architektowi zaskakująco dużo
swobody, sam natomiast skoncentrował się na wyzwaniach, które zdały mu się o wiele
bardziej ekscytujące. Oddał się przede wszystkim kwestii odpowiedniego uporządkowania nowej wiedzy i zdobyczy nauki. Podobnie jak w przypadku innych pism Benthama,
problem, który ma jedynie charakter drugoplanowy, nieoczekiwanie zdaje się odciągać
uwagę autora od zasadniczego zadania. Stąd też liczne dodatki poświęcone drobiazgowym rozważaniom dotyczącym nazewnictwa nowych dziedzin wiedzy. Rozbudowane
komentarze, w których stara się uporządkować relacje pomiędzy określonymi działami
nauki lub dąży do opracowania drzewa wiedzy stanowiącego fundament nowego, zreformowanego i użytecznego programu nauczania. Wszystkie te dodatki pod względem
objętości odpowiadają właściwemu traktatowi o Szkole Chrestomatycznej.
255
mogliby się dłużej chować w razie takiej zachcianki przed spojrzeniem
nauczyciela. Oczywiście, podobnie jak w przypadku więzienia, w żaden
sposób nie byliby w stanie zweryfikować spojrzenia mistrza (Master’s eye).
Zasadniczą jednostką architektoniczną w więzieniu panoptycznym
jest pojedyncza cela. Kiedy mowa o szkole, będzie nią oczywiście sala,
w której przebywać mają uczniowie. Na podstawie lektury traktatu
Benthama trudno powiedzieć, jak wyobrażał sobie wnętrze Szkoły Chrestomatycznej. Czy w takim razie rozległa pusta przestrzeń rozciągająca
się pod kopułą Panoptykonu miała zostać poprzecinana licznymi ścianami wewnętrznymi, wytyczonymi przez promienie łączące centralną
wieżę z zewnętrznymi ścianami budynku? Współczesnemu czytelnikowi
szkoła może się kojarzyć z piętrowym budynkiem z siecią połączonych ze
sobą korytarzy prowadzących do klas, w których odbywają się lekcje dla
około trzydziestoosobowych grup dzieci. Tymczasem, kiedy Bentham
pracował nad projektem szkoły panoptycznej, taka nowoczesna instytucja jeszcze nie funkcjonowała. Miała się dopiero wyłonić w wyniku
serii eksperymentów pedagogicznych, w których nurt wpisywało się
także jego przedsięwzięcie. Dlatego też zastanawiał się nad podziałem
uczniów ze względu na wiek. Nie przewidywał wprowadzenia osobnych
sal dla poszczególnych klas 13.
Z listu Jamesa Pillansa do Josepha Foxa 14 wiadomo, że eksperymenty z systemem monitorialnym przebiegały wówczas w dużych grupach,
a jedna klasa liczyć mogła nawet 200 uczniów (JP 132). Szkoła, którą
opisuje Pillans, kształciła równocześnie od 500 do 600 uczniów podzielonych na pięć klas. Każda z nich miała swoje własne pomieszczenie
(JP 135). Wiadomo, że podobną liczebność zakładał także Bentham. Być
może traktował szkołę opisywaną przez Pillansa jako model. Wówczas
nie było konieczności wznoszenia wielu ścian wewnętrznych pod kopułą Panoptykonu, wystarczyło podzielić ją na cztery ćwiartki. W Chresto13 P. Ariès, Historia dzieciństwa: dziecko i rodzina w dawnych czasach, przeł. M. Ochab,
Gdańsk 1995, s. 146–148.
14 James Pillans i James Gray wprowadzili w latach 1810–1820 system monitorialny
w szkole wyższej w Edynburgu. Bentham dołączył relacje z przebiegu tego pedagogicznego
eksperymentu do głównego tekstu rozprawy jako dodatek.
256
mathic Proposal, powołując się na inny eksperyment pedagogiczny,
czyli powstałą w 1811 r. Westminster Free School, Bentham pisze o liczbie 600 uczniów, którzy mieliby przebywać w tej samej klasie (CH 123).
Możliwe, że nie planował nawet wydzielana odrębnych sal w rozległej
przestrzeni wnętrza Panoptykonu, skoro otwarcie nie wspomina o tym
w swoim traktacie.
Wydaje się, że na tym etapie pracy nie miał jeszcze pewności, jak powinna być zorganizowana rozległa przestrzeń pod kopułą Panoptykonu,
dlatego podkreślał możliwość dowolnego podziału w zależności od okoliczności. Wszystkie kwestie dotyczące projektu architektonicznego pozostawił zatem otwarte, konsekwentnie zachwalając równocześnie jego
elastyczność. W razie potrzeby, na przykład w sytuacji, gdyby uznano
za konieczne wydzielenie jakiejś części przestrzeni na rzecz uczennic,
zaznaczał, że jeden nauczyciel wciąż będzie w stanie kontrolować działania uczniów znajdujących się w osobnych salach (CH 124).
Poskromić młodocianych
Zasadniczym zagrożeniem dla porządku we wnętrzu Szkoły Chrestomatycznej miały być łączące się ze sobą zjawiska, których Bentham szczególnie się obawiał. W instytucjach zarządzanych przez Bella i Lancastera,
podobnie jak w przypadku panoptycznego więzienia, absolutnie zakazane były jakiekolwiek formy kar cielesnych. Żadnej rózgi charakterystycznej dla kształcenia tradycyjnego. Chłosta dodatkowo upokarzała,
gdyż była postrzegana jako kara plebejska 15. Mimo że uczniowie brytyjskich szkół, nawet elitarnych, jak Eaton College, regularnie zbierali od
swoich nauczycieli ostre cięgi, tu miejsce przemocy i tyranii miała zastąpić relacja oparta na szacunku i uznaniu dla autorytetu nauczyciela
wynikającego z jego wiedzy i doświadczenia. To rozwiązanie wzmacniało jednak obawy co do możliwości utrzymania dyscypliny. Jak w takiej
sytuacji zapewnić porządek w trakcie lekcji i skutecznie przeciwdziałać niepożądanym zachowaniom? Akty wandalizmu czy przemocy wobec rówieśników, pogróżki i wyzwiska kierowane do innych uczniów
15 P. Ariès, Historia dzieciństwa, s. 151.
257
(juvenile terror, juvenile delinquency) mogły stanowić symboliczny wyraz braku szacunku dla nauczyciela, a także zagrożenie dla wzniosłych
ideałów szkoły.
W przestrzeni nowoczesnego więzienia miały funkcjonować dwie
grupy społeczne szczelnie od siebie odizolowane dzięki serii architektonicznych i technologicznych rozwiązań. W pierwotnym modelu między
więźniami i strażnikami nie było żadnych pośredników. Tę rolę miała pełnić tylko technologia audialna. Tymczasem w przypadku Szkoły Chrestomatycznej mistrz niejako przekazuje znaczną część swoich uprawnień na rzecz monitorów, którzy, jak podkreśla Bentham, w oczach inny
uczniów zyskują w ten sposób szacunek (reputation) i władzę ( power)
(CH 103). Z tego względu niektórzy uczniowie stają się zatem w dużej mierze funkcjonariuszami władzy pośredniczącymi pomiędzy wychowawcą a jego podopiecznymi. Do ich obowiązków należy bowiem
przeprowadzanie regularnie serii czynności kontrolnych, a więc informowanie nauczyciela o błędach popełnionych przez innych uczniów,
nadzorowanie ich działań i przyglądanie się ich realizacji ze zwróceniem szczególnej uwagi na postępy w nauce. Zajmowanie stanowiska
monitora bezsprzecznie wiązało się także z wieloma korzyściami. Jedną
z nich był bez wątpienia bezpośredni dostęp do ucha nauczyciela. Jednak Bentham obawiał się, że nawet to rozwiązanie, a więc oddelegowanie określonej grupy uczniów do kontrolowania poczynań pozostałych,
mogło okazać się niewystarczające, żeby zapewnić porządek wewnątrz
budynku szkolnego. W przestrzeni sali podopieczni stale mieliby ze sobą
kontakt, a nauczyciel nie posiadałby pełnej kontroli nad ich komunikacją, która mogłaby się toczyć bez żadnych ograniczeń także poza szkolnymi murami. Z oczywistych powodów zdecydowanie trudniej sprawować nadzór w takiej sytuacji. Nie sposób kontrolować bowiem życia
społecznego swoich podopiecznych, a przede wszystkim spontanicznego procesu formowania się i funkcjonowania grup rówieśniczych. Można jedynie reagować na różne typy wykroczeń popełniane przez należących do nich uczniów.
Dlatego Bentham zdecydował się rozproszyć kontrolę w jeszcze
większym stopniu. W tym celu na terenie Szkoły Chrestomatycznej
258
miała bezwzględnie obowiązywać surowa zasada nakazująca uczniom
donoszenie na siebie nawzajem. W sytuacji, gdy ktoś zobaczyłby działanie niezgodne z obowiązującym regulaminem, miał bezzwłocznie
poinformować nauczyciela. Jeżeli tego nie zrobił, a więc zataił ten fakt
przed władzami szkoły, miał być potraktowany jako osoba współwinna
(CH 108). Dzieci w przeciwieństwie do więźniów nie sposób od siebie
odizolować zgodnie z radykalnym reżimem przestrzennym. Benthamowi udało się jednak przekształcić najsłabszy punkt swojego systemu
dyscyplinarnego tak, aby działał on w rzeczywistości na jego korzyść.
Uczniowie przemieszczający się wspólnie w przestrzeni szkolnej stają się
setkami wzajemnie kontrolujących się par oczu. Tak oto znika poczucie
anonimowości i bezkarności. Reformator po raz kolejny wcielił w życie
fundamentalną zasadę wydajności nadzoru – wykorzystać środowisko
i panujące w nim reguły w taki sposób, by podopieczni skutecznie
nadzorowali się sami.
Koszty społeczne tego rozwiązania mogły być jednak niezwykle wysokie. Rygorystyczny system donoszenia i skarżenia na innych niszczy
zupełnie zaufanie pomiędzy nauczycielem, monitorami a zwykłymi
uczniami. W efekcie konsekwentnie budowana jest atmosfera podejrzliwości, a przedmiotem donosów stają się coraz bardziej błahe wydarzenia i drobne odstępstwa od regulaminu. Trudno bowiem wytyczyć
granicę pomiędzy informowaniem nauczyciela o poważnych wykroczeniach a rozsiewaniem zwykłych plotek, u podstaw których leży zawiść
i zazdrość. Bentham także jej nie ustala. Mechanizm ten może zostać
z łatwością wykorzystany jako narzędzie w toczącej się rywalizacji pomiędzy uczniami dążącymi do uzyskania statusu monitora. Jednak zdaniem filozofa, te minusy są kolejnymi przesłankami, które skłaniają do
wprowadzenia takiego rozwiązania. Wzajemna zawiść i podejrzliwość
nie sprzyjałyby formowaniu się grup rówieśniczych opartych na radości
czerpanej ze wspólnej zabawy, poczuciu solidarności, które w przypadku starszych uczniów często mogło wynikać ze współuczestnictwa
w działaniach dysfunkcyjnych i zdemoralizowanych, a więc niezgodnych z regulaminem szkoły i powszechnie obowiązującymi normami
zachowania pochodzącymi ze świata dorosłych. Grupy rówieśnicze mają
259
swoich liderów i wewnętrzne hierarchie. W scentralizowanym układzie
władzy obowiązującym na terenie szkoły nie miało być żadnej alternatywnej struktury i postaci, która mogłaby rzucić wyzwanie nauczycielowi.
To szkoła miała mieć decydujący wpływ na rozwój jednostki, a jedynym
wzorcem i autorytetem byłby nauczyciel, czyli dyrektor szkolnego Panoptykonu.
Bentham skutecznie zdyscyplinował swoich podopiecznych. Precyzyjnie
rozmieścił ich ciała w przestrzeni szkolnej sali i pozrywał łączące ich silne
więzi społeczne, a następnie poddał reżimowi rozproszonego spojrzenia.
Na drodze do osiągnięcia absolutnej perfekcji należało pokonać jeszcze
tylko jedną przeszkodę. Nieoczekiwanie na zupełnie nowym gruncie
przyszło mu się zmierzyć z niezwykle przebiegłym i niebezpiecznym
przeciwnikiem – znudzeniem.
15
Anatomia znudzenia
Zarówno Andrew Bell, jak i Joseph Lancaster w swoich eksperymentach
pedagogicznych stworzyli doskonałe warunki do zastosowania szczególnie ważnej dla Benthama zasady ekonomii działania. Nieprzewidywalni
więźniowie Panoptykonu stanowiący zagrożenie dla porządku publicznego w efekcie funkcjonowania niezwykle wyrafinowanej maszynerii
dyscypliny i kontroli mieli ostatecznie przekształcić się w swoich własnych nadzorców. Podobnie groźne masy zdesperowanych biedaków
i nędzarzy pod wpływem złożonych działań prowadzonych przez Krajową Kompanię Dobroczynną miały niejako okiełznać się same i w ten
sposób przekształcić w karną i posłuszną siłę roboczą, podporządkowaną w całości władzy. Tę samą logikę odnaleźć można także w przypadku eksperymentów pedagogicznych z systemem monitorialnym.
Czyż ostatecznie uczniowie nie mieli wykształcić się sami? Wszystkie
te maszyny produkują porządek i dyscyplinę w możliwie jak najbardziej
oszczędny sposób. Należy je tylko wprawić w ruch, a więc ukarać przykładnie pierwszych więźniów, wyłapać i zdyscyplinować grupę żebraków,
z których utworzony zostanie kluczowy oddział milicji, oraz skupić się
na edukacji uczniów, którzy zostaną monitorami. Następnie podmiot
reprezentujący władzę i wiedzę może zdystansować się wobec rzeczywistości i już z boku bacznie doglądać pracy uruchomionego przez siebie
panoptycznego perpetuum mobile.
Ciężar przekazywania wiedzy spoczywał teraz na barkach zdolniejszych
uczniów. James Gray z wyraźnym entuzjazmem, ale także z uznaniem dla
swoich podopiecznych opisywał, jak to monitorzy, wyjaśniając coś innym
dzieciom, sięgają po przykłady z ich codziennego życia. Dzieci bowiem
261
lepiej się nawzajem rozumieją i mają większą świadomość trudności, jakie
trzeba pokonać przy opanowywaniu określonego materiału. Szkocki nauczyciel doszedł nawet do dość radykalnego i niespodziewanego wniosku,
iż „to chłopcy są lepiej przygotowani do nauczania swoich rówieśników
niż dorośli” (JG 137). W ramach systemu monitorialnego nauczycielowi
pozostaje tylko bacznie nadzorować poczynania swoich monitorów, oceniać postępy w nauce i rozstrzygnąć ewentualne spory: „Dla dyrektora
piecza nad tego typu szkołą stanowi czystą przyjemność. Staje on u steru
statku w promieniach słońca, podczas gdy cała załoga pozostaje do jego
usług” (JG 139). Aby panoptyczne perpetuum mobile działało bez przeszkód, nauczyciel musiał z grona kilkuset podopiecznych trafnie wyłonić
grupę szczególnie uzdolnionych uczniów, którym będzie w stanie zaufać,
i powierzyć im zadanie kształcenia innych. Wprowadzenie tego rozwiązania wymagało od pedagogów nabycia nowych kompetencji i opanowania
pracy za pomocą zupełnie nowych narzędzi. Potrzebowali dokładnego
i niezawodnego systemu, który pozwoliłby im nie tylko bezwzględnie
zdyscyplinować, ale także precyzyjnie ocenić umiejętności, zmierzyć poczynione postępy w nauce i porównać ze sobą konkretne jednostki. Nie
mogli polegać wyłącznie na swoich chwilowych odczuciach i subiektywnych wrażeniach. Najmniejszy błąd w tym zakresie mógł mieć katastrofalne skutki i zakłócić pracę całej instytucji.
Z tego względu już Lancaster opracował własną metodę oceny kompetencji uczniów, żeby mieć pewność, że wyłonieni przez niego rzeczywiście zasługują na tytuł monitora. W tym celu wprowadził złożony
system hierarchii numerycznej i przestrzennej. Miejsce w klasie zajmowane przez ucznia świadczyło o stopniu jego zaawansowania w przyswajaniu nowego materiału. Każdy z podopiecznych, w zależności od
przedmiotu, otrzymywał także odpowiedni numer wskazujący dokładnie
zajmowaną przez niego pozycję w szkolnej hierarchii. Do obowiązków
dzieci z najwyższymi numerami należało opiekowanie się tymi, które
otrzymały najniższe, oraz utrzymanie w szkole odpowiedniej dyscypliny. W ten sposób nauczyciel przestawał przekazywać wiedzę i stopniowo koncentrował się na doglądaniu, ocenianiu i dyscyplinowaniu swoich
podopiecznych za pomocą złożonego systemu hierarchicznego. Bentham
262
bez wahania postanowił wprowadzić podobne rozwiązanie w przypadku
Szkoły Chrestomatycznej. Uznał, że nauczyciel, podobnie jak naczelnik
więzienia, musi dokładnie spisywać wszystkie swoje obserwacje. Dlatego też skrupulatnie prowadził specjalnie do tego celu przeznaczoną
księgę, którą nazwał Aggregate Register (CH 107). Każdy uczeń ma przyporządkowaną odpowiednią pozycję. W ten sposób można śledzić krok
po kroku poczynione przez niego postępy w nauce. Zanotowane zostaną wszystkie nieobecności w szkole, zajęcia, na które uczęszczał, oraz
wykonane ćwiczenia wraz z oceną, jaką uzyskał. Wszystkie te zmienne
stają się częścią algorytmu pozwalającego ustalić miejsce (rank) określonej jednostki w hierarchicznej strukturze Szkoły Chrestomatycznej
(CH 107). Dzięki temu nauczyciel będzie mógł w każdej chwili w sposób rzeczowy i obiektywny porównać ze sobą wszystkich uczniów znajdujących się pod jego opieką.
Bentham nie poprzestał jednak na wprowadzeniu modelu hierarchii
numerycznej Lancastera. Postanowił go mocno zmodyfikować, żeby
uporać się z zasadniczym zagrożeniem dla procesu kształcenia. Przestępczość nieletnich (delinquency) nie była jedyną przeszkodą w funkcjonowaniu panoptycznej maszynerii edukacji. Gray, opisując działanie
tradycyjnej metody prowadzenia lekcji w szkołach, skarżył się na podstawowy problem, z którym prawdopodobnie musiał zmierzyć się kiedyś
każdy pedagog:
Możesz przykuć czyjeś ciało do określonego miejsca; możesz ukierunkować spojrzenie na książkę, ale nie masz nigdy pewności, że nie jest to spojrzenie nieprzytomne – a także tego, że uczeń zamiast rozmyślać nad lekcją,
w wyobraźni nie goni za motylem lub nie okrada ptasich gniazd (JG 136).
Wszyscy nauczyciele doskonale wiedzą, że nie wystarczy, jeśli zdyscyplinują ciała swoich uczniów, podporządkują ich swojej woli i utrzymają
porządek w trakcie lekcji. Co zatem jest, zdaniem Graya, źródłem tego
zagrożenia (evil)? Klasa, w której uczył, liczyła sobie 100 uczniów. Zgodnie
z tradycyjnym sposobem prowadzenia lekcji każdy uczeń po kolei odpytywany był z jakiegoś drobnego fragmentu materiału wyłożonego podczas
ostatnich zajęć. Cóż się wówczas działo? Bardziej zdolni i pojętni szybko
263
się dekoncentrowali i przestawali słuchać nauczyciela i swoich przepytywanych właśnie rówieśników. Podobne zjawisko Gray zaobserwował
wśród najsłabszych podopiecznych – nie byli w stanie nadążyć za wywodem i natychmiast się rozpraszali. Najgorsze było jednak to, że znudzenie
miało charakter zaraźliwy (contagious) i niebawem ogarniało wszystkich
uczniów, którzy stawali się w ten sposób nerwowi i mało uważni.
Użyteczne wykształcenie
Bentham rozpoczyna swój traktat o Szkole Chrestomatycznej od wskazania korzyści wynikających z odebrania użytecznego wykształcenia. Co
ciekawe, jego zdaniem, kluczowe pożytki wyniesione z edukacji mają
przede wszystkim charakter społeczny. Poszukiwanie wiedzy nie jest
bynajmniej celem samym w sobie, a jej zdobycie wystarczającą nagrodą.
Najważniejsze jest to, że człowiek dobrze wykształcony będzie się cieszyć powszechnym poważaniem (general respect) ze strony pozostałych
członków swojej społeczności (CH 19). To niejedyny pożytek z edukacji.
Bentham podkreślał, że wykształcenie otwiera dostęp do kręgów, które
eufemistycznie określił dobrym towarzystwem (good company). Korzyści
społeczne nie są jednak celem samym w sobie. Inaczej szkoła Benthamowska produkowałaby wyłącznie nadętych i zarozumiałych pyszałków.
Obracanie się w odpowiednich kręgach wiąże się niechybnie z możliwością uzyskania w przyszłości wielu profitów (future profit) (CH 25).
Traktat Benthama miał spełnić dwie zasadnicze funkcje. Po pierwsze,
przedstawiał wynik jego przemyśleń, a więc metody i program nauczania
obowiązujące w zaprojektowanej przez niego Szkole Chrestomatycznej.
Po drugie, pismo adresowane było do szerokiego grona odbiorców, pośród których mieli znaleźć się rodzice przyszłych uczniów. Zapewne
z tego względu miało również charakter marketingowy. Celem byłoby
zatem zachęcenie rodziców do powierzenia Benthamowi i jego współpracownikom opieki pedagogicznej nad swoimi dziećmi 1. Ponieważ
1 O tym, że grupie reformatorów zależało na dotarciu do szerokiego grona odbiorców, świadczy fakt, iż na wszelki wypadek, aby nie zniechęcać potencjalnych klientów
rozmiarami i trudnym słownictwem, przygotowano także skróconą wersję traktatu.
264
szkoła miała być płatna, zgodnie z logiką kapitalizmu przekonywał, że
będzie to inwestycja, która bez wątpienia szybko się zwróci. Wskazał bowiem, że wykształcenie uchroni absolwentów przed trwonieniem czasu
i pieniędzy na przedsięwzięcia, które nie mogą się powieść, ponieważ są
sprzeczne z nowoczesną wiedzą. Podał nawet przykłady takich urojeń
(delusion), które wzbudzają w przedsiębiorczych jednostkach mylne
nadzieje korzyści (hopes of profit). Szczególnie niebezpieczne jest dążenie do odkrycia mechanizmu, który raz wprawiony w ruch pracowałby
w nieskończoność. Brak wiedzy sprawia też, że niektórzy ulegają iluzji
wyzwalającej w nich płonne nadzieje na odnalezienie kamienia filozoficznego. Marnują zatem swój czas i pieniądze na eksperymenty z metalami
nieszlachetnymi, takimi jak ołów czy rtęć, które bezskutecznie chcą
przekształcić w złoto. Niewiedza jest niebezpieczna nie tylko dlatego, że
oddala człowieka od prawdy i skazuje na życie w przesądach, ale przede
wszystkim za jej sprawą można łatwo roztrwonić majątek, niewłaściwie
go inwestując. Powiedzieć, że wiedza ma moc emancypacyjną, to za mało.
Edukacja przynosi człowiekowi bardzo konkretny rodzaj wolności, jakim
jest wolność do bogacenia się. Efekt ten oczywiście wzmocniony zostaje
w Szkole Chrestomatycznej, gdzie w programie nauczania kładzie się
nacisk na wiedzę użyteczną.
Bentham przytoczył zatem racjonalną i dobrze obmyślaną argumentację, która mogła zapewne przemawiać do wyobraźni rodziców. Dość
nieoczekiwanie jednak górę wzięły jego osobiste pasje i niepokoje – ponownie powróciły demony. Wiedza uwalnia ludzi nie tylko od fałszywych nadziei dotyczących inwestowania, ale także od niepotrzebnych,
bo iluzorycznych lęków. Był bardzo precyzyjny i wskazał, o jakiego
rodzaju lęki konkretnie chodzi. Oczywiście są to te same obawy, które
nie dawały mu spokoju przez większość życia:
Lęk, mający swe źródła w przekonaniu o istnieniu – a także sporadycznej
materializacji i okazjonalnym działaniu – Duchów, Wampirów, Czortów,
Czarownic i bezcielesnych istot różnego rodzaju, obdarzonych mocami
i pragnieniem wyrządzania szkody człowiekowi (CH 29).
265
Bóle znudzenia
W hierarchii lęków i niepokojów coś innego jednak wypiera fikcyjne
byty dręczące wieczorami Benthama. Najwięcej swojej uwagi podczas
wyliczenia pożytków z wykształcenia poświęcił bowiem zjawisku psychicznemu, które określił jako ból znudzenia (pains of ennui). Jest to
stan, w którym człowiek, zamiast aktywnie poszukiwać szczęścia, popada w otępienie, przestaje działać i nie wie, co ze sobą zrobić. Bentham nie
znalazł w języku angielskim jednego, konkretnego słowa, którym mógłby
precyzyjnie określić ten wysoce niepokojący nastrój. Zdecydował się go
opisać, wpierw posługując się określeniem ennui, które rozumiał jako
‘znudzenie’, czyli przeciągający się ‘stan’ (state) braku zainteresowania,
doświadczany przez jednostkę jako forma dyskomfortu (CH 19) 2. Aby
uchwycić specyfikę przeżycia, sięgnął także po francuskie désœuvrement
(CH 20), które można przetłumaczyć jako ‘bezczynność’, a nawet mocniej,
jako ‘próżniactwo’.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy Benthamowi przyszło zmagać się z ennui. W systemie moralnym przedstawionym we Wprowadzeniu do zasad
moralności i prawodawstwa (1780) każdej doświadczanej przez człowieka
przyjemności przyporządkowana jest określona przykrość. Przyjemności
dobrobytu wynikającej z rozkoszowania się posiadanymi przedmiotami
odpowiada przykrość braku (WP 58). Zgodnie z tą samą logiką przyjaźni
przeciwstawiona zostaje wrogość, a więc poczucie, że „jest się wystawionym na złą wolę określonej osoby lub osób” (WP 66). Jedną z kluczowych
przyjemności w jego systemie jest przyjemność nowości. Ciekawość
świata jest naturalnym nastawieniem człowieka. Kiedy pragnienie wiedzy uda się zaspokoić, wówczas można mówić o przyjemności nowości.
Bentham miał jednak kłopot ze znalezieniem przeciwieństwa dla tego
doświadczenia. Doszedł do wniosku, że „przyjemnościom nowości nie
2 Francuskie ennui pochodzi od późnołacińskiego inodiare odnoszącego się do
‘czynienia czegoś lub kogoś odrażającym’, które przeniknęło do języka angielskiego jako annoy, czyli ‘irytować, złościć lub drażnić’. W czasach Benthama słowo to niejako ponownie
zaczęło zakorzeniać się w angielskim, tylko że tym razem w sposób zapośredniczony przez
język francuski. Nie zadomowiło się jeszcze w nim na dobre, gdyż Bentham podkreślał
wyraźnie, iż posługuje się słowem pochodzenia francuskiego.
266
odpowiadają żadne pozytywne przykrości” (WP 65). Podczas swoich
badań natknął się jednak na niepokojące przeżycie, czym chciał podzielić
się z czytelnikami w jednym z przypisów:
Przykrość, której doświadcza człowiek nie wiedząc, co począć ze sobą, ta
przykrość, którą Francuzi wyrażają jednym słowem: ennui, jest przykrością
braku, przykrością wynikającą z braku nie tylko wszelkich przyjemności
nowości, lecz również braku wszelkich w ogóle przyjemności (WP 65).
W maju 1791 r., a więc tuż po ukazaniu się Postscriptum do listów
o Panoptykonie, w liście do Johna Parnella 3 napisał, że ma już dość
tego przedsięwzięcia: „wyrzuciłem cały ten więzienny interes za drzwi”.
Pozwolił sobie też na bardziej osobistą uwagę, iż czuje, że zaczyna zapadać na nudę (ennui is catching) (C4 286). Przypadłość, którą przed
kilkoma laty próbował analitycznie opisać, stała się teraz jego doświadczeniem, powracającym w różnych chwilach twórczego wyczerpania
i słabości. Margaret Nepean zalecała mu nawet jako lekarstwo towarzystwo „Miłej Kobiety pod postacią Żony” (C6 198). Nie zdecydował się
jednak sięgnąć po ten medykament. Obawiał się ennui z kilku zasadniczych powodów. Przede wszystkim niepokoiły go rozpaczliwe działania podejmowane przez jednostki w celu uśmierzenia bólów znudzenia.
W charakterystyczny dla dyskursu filozoficznego sposób przeciwstawił
nieumiarkowanej zmysłowości wiedzę, rozum i edukację, a więc poszukiwanie prawdy (CH 22). Człowiek ulegający swoim pragnieniom naraża
się na wiele niebezpieczeństw. Może na przykład utracić dobrą reputację, a co gorsza, także majątek. W tym przypadku zmysłowe uciechy
(pleasures of sense) Bentham traktował jako rozpaczliwą i beznadziejną
próbę ucieczki przed bólami znudzenia. Szybko okazuje się również, że
jest to tylko pozorne lekarstwo, które tak naprawdę jest jedynie trucizną
zaostrzającą przebieg choroby. Przyjemności cielesne są krótkotrwałe
i ostatecznie rodzą wyłącznie poczucie rozczarowania i przygnębienia
zamiast spodziewanych rozkoszy.
3 John Parnell był ministrem finansów Irlandii w latach 1785–1799. Zainteresowany
reformą systemu więziennictwa prowadził długą korespondencję z Benthamem.
267
Ennui skłania nie tylko do ucieczki przed uczuciem pustki w zmysłowe przyjemności, ale także do ciągot sportowych (love of sport), co
w efekcie prowadzić może do zachowań ryzykownych i występnych.
Bentham sięgnął po raz kolejny po właściwy sobie przykład. Podpalacz
może działać motywowany pragnieniem zemsty. Zdecydowanie bardziej niebezpieczna jest jednak znudzona jednostka szukająca rozrywki
w podpalaniu domów innych mieszkańców, których tożsamość nawet
nie jest mu znana. Wyrządzenie szkody konkretnym jednostkom nie
jest bowiem jej zasadniczym celem. Ofiarą może zatem paść każdy, nie
ma tu żadnego porządku czy wewnętrznej logiki działania. Bentham
obawiał się także tego, że umysł, który nie jest niczym zajęty, łatwo może
zboczyć z wybranego uprzednio kursu. Człowiek pozbawiony wyraźnej
motywacji dla swoich działań, a więc nieskoncentrowany na konkretnym i użytecznym dla społeczeństwa celu, jest niejako bezbronny. Jego
umysł może zostać przejęty przez niebezpieczne siły, a więc idee, które
jawiły się filozofowi jako zagrożenie dla utylitarnego społeczeństwa
i porządku społecznego.
Obawy Benthama mają także swoje głębsze źródła. W jego refleksji
psychologicznej, zdaniem Richarda Adelmana, jedną z kluczowych kategorii jest bezczynność (idleness), którą angielski filozof pojmuje jako
naturalną tendencję człowieka do błądzenia myślami (prey upon itself)
w sytuacji, gdy jego umysł nie jest zajęty żadną czynnością 4. Tymczasem w świecie Benthama człowiek zawsze działa. Albo poszukuje jakiejś przyjemności i rozrywki, albo stara się uniknąć bólu i cierpienia.
Jednostka niepodejmująca działań i przyjmująca bierną postawę wobec
życia i rzeczywistości stanowiła wyzwanie dla opracowanej przez niego
antropologii filozoficznej. Równocześnie bezczynność z punktu widzenia kapitalistycznej psychologii jest stanem szczególnie niepożądanym.
Dlatego Bentham przypatrywał mu się tak krytycznie. Jednym z jego źródeł jest właśnie znudzenie. Dzieje się tak, ponieważ nuda doświadczana
jest jako forma dyskomfortu, a nawet bólu psychicznego. Umysł, szukając za wszelką cenę jakiegoś zajęcia, zaczyna wędrować i przywoływać
4 R. Adelman, Idleness, Contemplation and the Aesthetic, s. 46.
268
obrazy oraz myśli niezwiązane w żaden sposób z aktualną sytuacją i kontekstem, w jakim znajduje się jednostka. Jest to powszechny i naturalny
mechanizm obronny przed umysłową pustką (mental vacuity).
Zabezpieczeniem przed udrękami związanymi z nudą będzie zaangażowanie się w działania przynoszące korzyści (CH 20). Ale nawet
to nie daje pełnej gwarancji i poczucia bezpieczeństwa. Najbardziej
przedsiębiorcze jednostki, które odniosły w tym zakresie znaczące sukcesy, narażone są bowiem na tę chorobę szczególnie pod koniec swoich
błyskotliwych karier (CH 20). Dla Benthama znudzenie było chorobą śmiertelną. Podał przykład rzutkiego i energicznego przedsiębiorcy
z branży piwowarskiej, który po zakończeniu zawodowej kariery, już
jako człowiek spełniony, przeniósł się do jednej ze swoich posiadłości.
Wkrótce potem pan Beardmore, pozbawiony kontaktu z dawnymi współpracownikami i przyjaciółmi, jeszcze nie tak dawno aktywny, szczęśliwy i przyjacielski człowiek interesów, stopniowo podupadł na zdrowiu.
Stracił nie tylko zainteresowanie światem, ale także apetyt. Na dodatek
dręczyła go bezsenność, a ostatecznie nadeszły trudności z oddychaniem. Pan Beardmore zmarł praktycznie w samotności (CH 21). Bentham
przyczyn tragicznego losu upatrywał w znudzeniu, które zakradło się
do umysłu swojej ofiary w chwili, gdy ta postanowiła porzucić handel.
Długo wyczekiwany odpoczynek okazał się ostatecznie jedynie śmiertelną pułapką. Przeznaczeniem człowieka jest bowiem działać, dążyć do
szczęścia swojego i innych, a więc aktywnie zmieniać i naprawiać świat.
Jedynie wiedza użyteczna wypełnia umysł człowieka treścią motywującą go do pracy i zaangażowania, chroniąc tym samym przed mentalną
pustką. W ten sposób zabezpiecza go, zdaniem Benthama, przed znudzeniem i może ocalić przed jego tragicznymi dla jednostki skutkami.
Utylitarna edukacja, kształtując człowieka przyjmującego aktywną postawę wobec rzeczywistości, miałaby zatem także istotną terapeutyczną
funkcję i wyposażała umysł w cenny mechanizm obronny.
Bentham uwikłał się jednak w ten sposób w zasadniczą sprzeczność.
Jeżeli wiedza i edukacja są najskuteczniejszym lekarstwem na znużenie
umysłu, to dlaczego dzieci tak często narzekają na panującą w szkole
nudę. Przecież pobyt tam powinien być w takim razie ekscytującym
269
i pasjonującym przeżyciem. Tymczasem nuda jest jednym z głównych
doświadczeń właściwych dla procesu szkolnej edukacji 5. Według niego
dwa podstawowe zagrożenia dla funkcjonowania panoptycznej placówki były silnie ze sobą splecione. Większość występków (CH 24), jakich
dopuszczają się młodzi ludzie, wynikała właśnie z poszukiwania rozrywki, dążenia do wypełnienia pustki w umyśle. Dlatego też walka ze
znudzeniem stawała się równocześnie walką o utrzymanie dyscypliny
wśród podopiecznych Szkoły Chrestomatycznej. Wprowadzając dalsze
techniki dyscyplinarne i kontrolne, filozof zmodyfikował intensywnie
model hierarchii numerycznej Lancastera.
Ekonomia uwagi
Więźniowie Panoptykonu mieli stopniowo pogrążyć się w melancholii
i zadumie nad dawnymi przewinami, żeby w ten sposób na drodze
wewnętrznej przemiany powrócić do społeczeństwa jako nowi ludzie 6.
Tymczasem w przypadku szkoły należy oczywiście osiągnąć efekt przeciwny. Do melancholii, błądzenia myślami i popadania w zadumę nie
wolno tu dopuścić. Uczeń musi być cały czas w pełni skoncentrowany
na tym, co mówi i pokazuje nauczyciel. Żadnego bujania w obłokach.
Dlatego typowy projekt panoptycznej instytucji należało uzupełnić wieloma technikami dyscyplinarnymi pozwalającymi skutecznie zarządzać
uwagą i koncentracją uczniów, aby ci nie padli ofiarą znudzenia.
Przede wszystkim należy uniemożliwić dzieciom błądzenie myślami.
Okna w Panoptykonie-więzieniu miały być dużych rozmiarów. Światło
wpadające do celi skazańca czyniłoby jego sylwetkę lepiej wyeksponowaną. Takie rozwiązanie przynosiło dodatkową korzyść. Osadzony mógł
5 P. Stańczyk, Nuda w szkole – między alienacją a emancypacją, „Teraźniejszość –
Człowiek – Edukacja” 2012, nr 3(59), s. 35–56; M. Finkielsztein, Istotność nudy w szkole:
interdyscyplinarny przegląd badań, w: Edukacja w zglobalizowanym świecie, red. V. Tanaś
i W. Welskop, Łódź, s. 83–94.
6 Bentham zmieniał zdanie w tej kwestii. W notatkach do kolejnego traktatu
o Panoptykonie (1826) podkreślał, że praca wykonywana przez więźniów sprawi, iż
nie będą pogrążać się w cierpieniu właściwemu zwykłym więzieniom, które określił
właśnie jako ennui (JB/141/126/003).
270
bez przeszkód przyglądać się roztaczającemu się wokół więzienia krajobrazowi. Bentham liczył na to, że ten widok będzie wprawiać w nastrój
melancholii i tym samym sprzyjać refleksji nad popełnionymi przez nich
w życiu błędami. W przypadku szkoły zdecydował się jednak na zupełnie odmienne rozwiązanie. Okna miały być jak najmniejsze. Liczyło się
wyłącznie to, aby do wnętrza budynku dostawała się odpowiednia ilość
światła. Widok mógłby tylko niepotrzebnie rozpraszać uczniów, którzy
w całości powinni skupić swoją uwagę na monitorach. Dlatego okna
miały być umieszczone odpowiednio wysoko, ponad linią ich wzroku.
W ten sposób wszystkie zewnętrzne obiekty mogące znaleźć się w polu
widzenia zostają wykluczone. Bentham nazywa tę zasadę Distraction preventing principle (CH 113). Celem było także zagospodarowanie każdego najmniejszego fragmentu czasu, jaki uczniowie będą spędzać w jego
szkole. Lekcje, zgodnie z zasadą Short Lesson principle, miały trwać nie
więcej niż dziesięć minut. Z punktu widzenia Benthama to rozwiązanie ma jednak oczywistą słabość – nie sposób przejść od jednej lekcji
do drugiej, np. od zajęć z biologii do matematyki, bez straty niezwykle
cennego czasu. Szczególnie frustrowało go to, że nie można tym fragmentom (fragments of time) nadać pożytecznego charakteru, a więc np.
zadać uczniom żadnego umysłowego ćwiczenia. Nie znaczy to jednak,
że te krótkie momenty należy potraktować jako czas stracony. Przede
wszystkim „suma wszystkich tych momentów stanowi ilość czasu wolnego” [podkr. – J.B.]” (CH 113). W ten sposób uczniowie w ich trakcie
mieli odpoczywać. Ale nawet „czas wolny winien być spontanicznie wypełniony jakimś zajęciem” (CH 113). Z tego względu Bentham nakazał,
żeby ściany wewnątrz Panoptykonu będące w zasięgu wzroku uczniów
pokryte zostały rozmaitymi wykresami, mapami i tabelami. W tych krótkich chwilach rozprężenia podopieczni, błądząc wzrokiem, nie mogli
spoglądać za okno. Jedynymi obiektami, które przyciągałyby ich uwagę, miały być plansze dydaktyczne (mapy, wykresy, tablice historyczne
itp.) (CH 113). Mniej więcej w tym samym czasie Jan Fryderyk Herbart,
inny wybitny filozof przełomu XVIII i XIX wieku, także zastanawiał się
nad rolą skupienia w procesie edukacji szkolnej. Następca Kanta w katedrze filozofii na uniwersytecie w Królewcu zalecał skrócenie czasu
271
lekcji i zwiększenie różnorodności przedmiotów wykładanych w ciągu
jednego dnia. W ten sposób chciał zapobiec rozproszeniu uwagi i zaburzeniom koncentracji wśród uczniów 7.
Duża różnorodność przedmiotów także ma przeciwdziałać monotonii
i szkolnemu znużeniu. Niesie za sobą jeszcze jedną korzyść. Benthamowi
wyraźnie zależało nie tylko na zbudowaniu relacji pomiędzy nauczycielem a uczniem, która wykraczałaby poza prosty schemat przekazywania
wiedzy. W tej szkole nauczyciel i jego pomocnicy mieli dbać o indywidualny rozwój każdego z podopiecznych. Dlatego reformator, wskazując
na działania, które ma podejmować mistrz, pisał o nauczaniu, monitorowaniu, ale także tutoringu. Edukacja powinna być zatem zindywidualizowana, a sprzyjać jej w tym ma urozmaicony program umożliwiający
odkrycie talentów dziecka. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo,
że uczniowie o niekiedy niezwykle bogatych uzdolnieniach będą mieli
okazję do rozwijania swoich zainteresowań i pasji.
Wprowadzenie systemu zarządzania uwagą, polegającego na rozbiciu
lekcji na najdrobniejsze możliwe elementy, skutkowało oczywiście rozdrobnieniem materiału. Bentham nie przejmował się tym problemem.
Filozofia czy poezja, a więc przedmioty, które w przyszłości staną się częścią wykształcenia humanistycznego, wymagają więcej czasu, ponieważ
wykładane są zwykle poprzez opowieści. W Szkole Chrestomatycznej
natomiast miało dominować zdecydowanie nauczanie techniczne. Nie
zmieniało to jednak faktu, iż w efekcie takiej drastycznej fragmentaryzacji w umysłach uczniów mogło powstać wrażenie chaosu. Wiele różnych
problemów i zagadnień, które zostały zasygnalizowane, musiało poczekać na zamknięcie. Pod wieloma względami sytuacja ta odpowiadałaby
radykalnej wielozadaniowości (multitasking) właściwej współczesnym
czasom. Z fundamentalnych badań Blumy Zeigarnik nad uwagą i koncentracją, opublikowanych w klasycznym już artykule Über das Behalten von erledigten und unerledigten Handlungen (1927), wiadomo, że
taki stan jest szczególnie niekorzystny dla procesów poznawczych jednostki. Zadania, które postrzega się jako nieukończone i otwarte, mają
7 S. Kot, Historia wychowania, s. 158–159.
272
tendencję do stałego powracania w jej świadomości i w ten sposób wywołują uczucie frustracji i niepokoju. Z tego też względu dłużej utrzymują się w pamięci.
Produkcja ekscytacji
Skuteczne zdyscyplinowanie uwagi uczniów było jednak dopiero początkiem prawdziwej walki z zaraźliwym znudzeniem ogarniającym
tak często dzieci i młodzież w trakcie lekcji. Dlatego też Szkoła Chrestomatyczna miała kształcić przyszłych pożytecznych dla utylitarnego
społeczeństwa obywateli tak, aby wytwarzać w trakcie procesu edukacji
dodatkowe poczucie ekscytacji, a także dostarczać rozrywki (amusement). Angielski filozof podkreślał to bardzo wyraźnie. Naukowa wiedza
powinna być wykładana w sposób możliwie jak najbardziej zabawny, jasny i pouczający (CH 54). Już sama specyfika programu w szkole zaprojektowanej przez niego miała pomóc w osiągnięciu tego celu. Amusiveness
(swoista ‘rozrywkowość’) jest zasadniczą cechą nauczania technicznego
(CH 319). Jeżeli do tej pory instytucje edukacyjne kojarzyły się dzieciom
i młodzieży z wszechogarniającym znużeniem, to dlatego, że zazwyczaj
wykładano w nich wiedzę, która nie miała praktycznego zastosowania.
Z tego powodu nie mogli w sobie odnaleźć zasadniczej motywacji do
nauki i nie potrafili w odpowiednim stopniu skoncentrować się na przedmiocie lekcji. Podstawowym celem kształcenia było wychowywanie
scholastycznych pedantów (scholastic pedants) (CH 54). Bentham wskazał
w tym kontekście konkretnie na matematykę, czyli przedmiot, który
jest w programie nauczania zarówno tradycyjnej, jak i Szkoły Chrestomatycznej. Trudno sobie bowiem wyobrazić wykształcenie techniczne
bez odpowiednich podstaw algebry i geometrii. Dotychczas uczono
ich jednak w sposób zbyt klasyczny, a więc abstrakcyjny i w oderwaniu
od myślenia o ewentualnym pożytku, jaki można czerpać z umiejętności przeprowadzania skomplikowanych obliczeń. Jedyna rozrywka,
jakiej można było dzięki niej doświadczyć, to przyjemność wynikająca
z gry w szachy. Tymczasem w szkole zaprojektowanej przez Benthama
matematyka miała być wykładana np. jako poręczne narzędzie, które
można wykorzystać na gruncie fizyki (CH 346–347). Położenie nacisku
273
na użyteczność i wiedzę technologiczną sprawiło, że uczniowie podczas
lekcji mieliby do czynienia z dużą ilością obiektów dydaktycznych (sensible objects), które dodatkowo stymulowałyby uwagę, wzbudzając poczucie ciekawości i tym samym wzmacniając zaangażowanie. W przypadku
lekcji zoologii czy hodowli już samo obcowanie ze zwierzętami byłoby
źródłem wielu radości i rozrywki (CH 54). Kształcenie w duchu użyteczności wzbudzałoby także w uczniach niezwykle istotne poczucie nowości
(novelty), ponieważ technologia jest stale ukierunkowana na opracowywanie nowych rozwiązań, a nie reprodukcję klasycznej wiedzy. Dlatego
też nauczanie w Szkole Chrestomatycznej wiązało się z doświadczeniem
konkretnego rodzaju przyjemności, która była dla Benthama niezwykle
cenna i którą określał jako radość tworzenia wynalazków (pleasure of
invention) (CH 360). Ostatecznie zatem absolwenci tej placówki nabyliby
niezwykle cenną umiejętność „poszukiwania rozrywki w sztuce, nauce
lub literaturze” (CH 45).
Wprowadzenie ekscytującego programu nauczania nie było jednak,
zdaniem Benthama, wystarczającym zabezpieczeniem przed udrękami
znudzenia i dyskomfortem wynikającym z poczucia egzystencjalnej
pustki. Dlatego też zdecydował się na dodatkowe rozwiązanie. Dzięki
systemowi numerycznej hierarchii niezwykle precyzyjnie zostają ustalone relacje pomiędzy poszczególnymi uczniami i wskazane im określone
miejsce w układzie wyższości – niższości obowiązującym w trakcie lekcji.
W ten sposób nie tylko nauczyciel, ale każdy z uczniów doskonale wie,
gdzie na tej drabinie się znajduje. Nagrodą za zdobycie najwyższej pozycji
jest oczywiście uznanie ze strony wychowawcy, a co za tym idzie – otrzymanie statusu monitora. Sprawowanie tej funkcji, zdaniem Benthama,
naturalnie wiązałoby się z renomą i władzą (CH 102). Pozostało teraz
tylko dostarczyć swoim podopiecznym narzędzi, dzięki którym będą
mogli aktywnie walczyć o wyższą pozycję w tej klasyfikacji.
W przypadku powtarzania lekcji uczniowie muszą uformować się
w jedną linię zgodnie z hierarchią panującą w klasie. Ostatnie miejsce jest
szczególnie zaszczytne (the post of greatest honour) (CH 106) i przypada
najlepszemu, który rozpoczyna odpowiadać z zadanego do nauczenia
się materiału:
274
gdy tylko popełni błąd, kolejny uczeń, jeśli tylko wskaże tenże błąd, zrealizuje natychmiast wyrok, zajmując pierwsze miejsce, które należało do
ucznia odpowiadającego z lekcji – a więc karą za ten występek staje się
przegrana (CH 106).
W ten oto prosty sposób, pisał z wyraźnym zadowoleniem Bentham,
powtarzanie lekcji i utrwalanie materiału, czynność najczęściej szczególnie nużąca, stanie się czymś równie ekscytującym i dostarczającym
uczestnikom rozrywki 8, co ćwiczenia gimnastyczne (corporal exercises),
które młodzież tak przecież lubi. Na dodatek wszyscy uczniowie przez
cały czas muszą zachować maksymalną koncentrację. Nie wolno im popełnić najmniejszego błędu, bo ten od razu zostanie wychwycony przez
pozostałych członków grupy, występujących w roli sędziów (judes). Karą
za rozkojarzenie i pomyłkę będzie już nie tylko brak uznania ze strony
nauczyciela, ale także utrata pozycji i spadek w wewnętrznej, niezwykle
precyzyjnej hierarchii wiedzy. Nikt nie może czuć się bezpieczny, ponieważ w każdej chwili można zająć miejsce kogoś innego, wskazując
na popełniony przez niego błąd. W ten oto sposób Bentham chciał
konsekwentnie podsycać i wzmacniać rywalizację w grupie uczniów.
W efekcie lekcja zamienia się w zawody (the contest) (CH 102), które
„wynikają z zastosowania zasady przejmowania miejsc” (CH 102). Przebieg całej rywalizacji byłby śledzony i zapisywany drobiazgowo przez
nauczyciela, podobnie jak jej wyniki.
Oczywiście uczniowie mogli rywalizować o uznanie ze strony wychowawcy, ale był on dla nich zawsze wysłannikiem świata dorosłych,
do którego nie mieli dostępu. Posiadał odpowiednie dyplomy, cieszył
się powszechnym autorytetem także w oczach ich rodziców. W żaden
sposób nie mogli z nim konkurować, tylko ewentualnie dokuczać mu
8 Ze względu na systemową produkcję ekscytacji oraz uciechy (enjoyment) połączoną z surowym reżimem widzialności, który miał panować w Szkole Chrestomatycznej,
Frances Ferguson gotowa jest porównać zaprojektowany przez Benthama szkolny mikrokosmos do pornograficznego świata zakazanych rozkoszy Markiza de Sade’a (F. Ferguson,
Pornography, the Theory: What Utilitarianism Did to Action, University of Chicago Press,
Chicago 2004).
275
i podejmować różnego rodzaju działania o charakterze symbolicznych
aktów nieposłuszeństwa. Tymczasem funkcja monitora była na wyciągnięcie ręki – przecież to jeden z nich ostatecznie ją pełnił. Taka sytuacja
mogła być zdecydowanie bardziej mobilizująca do podjęcia rywalizacji
z innymi uczniami. Bentham doskonale zdawał sobie sprawę z tego faktu,
dlatego wprowadził nawet zasadę przekazywania biegłości (Contiguous
proficiency principle) (CH 103). Zależało mu na tym, by pomiędzy monitorem a pozostałymi uczniami nie powstał zbyt duży dystans. W tej sytuacji zbytnio upodobniłby się on do nauczyciela. Dlatego monitorzy nie
powinni przesadnie górować nad pozostałymi uczniami swoją wiedzą.
Grywalizacja edukacji
Bentham z wyraźnym zadowoleniem pisał, że powtarzanie lekcji, które opisuje jako ćwiczenia umysłowe (the intellectual exercise), można
dzięki pobudzaniu wewnętrznej rywalizacji przekształcić w grę (game).
Pod tym względem postępował niezwykle konsekwentnie, a jego wysiłki
mogłyby się okazać bardzo skuteczne. Zdaniem Kathleen Blake, w efekcie powstaje system kształcenia przypominający zasady gry (gamelike
system) 9. Myślenie Benthama o kontroli nie pierwszy raz okazuje się wyjątkowo aktualne. Udało mu się bowiem połączyć ze sobą elementy gry
i przyjemności z niej wynikające z mechanizmami dyscypliny i nadzoru. Zaproponowane przez niego techniki wyprzedzają tym samym wiele bardzo nowoczesnych i popularnych obecnie rozwiązań określanych
zbiorczym mianem grywalizacji 10.
Występują one na przykład w obszarze działań marketingowych
i sprowadzają się przede wszystkim do wykorzystywania mechanizmów
właściwych grom w celu zwiększenia zaangażowania i przywiązania
klientów do towarów i usług określonej marki. Grywalizacja stosowana jest obecnie także w miejscach pracy, najczęściej w celu kontroli
9 K. Blake, Pleasures of Benthamism: Victorian Literature, Utility, Political Economy,
Oxford University Press, Oxford 2009, s. 56.
10 P. Tkaczyk, Grywalizacja: jak zastosować mechanizmy gier w działaniach marketingowych, Gliwice 2012; G. Zichermann i Ch. Cunningham, Grywalizacja. Mechanika
gry na stronach WWW i w aplikacjach mobilnych, przeł. R. Jońca, Gliwice 2012.
276
i wzrostu efektywności oraz produktywności pracowników korporacji.
Najprostszym i najbardziej rozpowszechnionym rozwiązaniem są rozliczne programy lojalnościowe i powiązane z nimi karty, dzięki którym
konsumenci cierpliwie i konsekwentnie gromadzą punkty, dokonując
zakupu określonych towarów lub usług. Konsumencka aktywność staje się wówczas mierzalna i można ją precyzyjnie przedstawić w liczbach. Jednostki zachowują się niczym użytkownicy gier komputerowych
zbierający kolejne punkty doświadczenia, złoto i zabijający potwory.
Z powodzeniem wykorzystuje się różnego rodzaju rozwiązania, które pozwalają użytkownikom/konsumentom/pracownikom pokonywać coraz
to trudniejsze wyzwania (tzw. questy) i zdobywać, w ramach określonych
schematów nagradzania, następne odznaczenia i nagrody. Wszystko to
odbywa się dzięki czytelnym warunkom wygranej, a więc precyzyjnie
uprzednio ustalonym regułom gry. To na ich podstawie gracze otrzymują natychmiastową informację zwrotną zwiększającą ich motywację
i zaangażowanie, którą są najczęściej punkty 11. Celem tych działań jest
odtworzenie dynamiki gry, co ma pozwolić na przeniesienie w obszar
konsumencki i zawodowy doświadczeń i przeżyć znanych nam z aktywności kojarzonej przede wszystkim z czasem wolnym i prywatnym.
W ten sposób próbuje się na przykład na gruncie zarządzania zmienić
motywację z zewnętrznej na wewnętrzną. W efekcie za pomocą odpowiednich aplikacji można przekształcić tak nużące działania, jak sprzątanie, robienie zakupów czy gotowanie obiadów, w ekscytujące zadania
będące elementami większych narracji. W jaki sposób można zmotywować konsumentów do segregowania śmieci? Najlepiej przekształcić
tę nużącą, codzienną czynność w ekscytującą rozrywkę dostarczającą uczestnikom wiele radości i satysfakcji, czerpiąc z mechaniki gier.
Evgeny Morozov podaje przykład eksperymentalnego projektu, którego
uczestnicy zbierali punkty i odznaki przyznawane za kolejne osiągnięcia
w segregowaniu odpadów. Dzięki zdjęciom wykonywanym i zamieszczanym w mediach społecznościowych przez inteligentne kubły na śmieci
gracze stale kontrolowali działania swoich przeciwników i wychwyty11 P. Tkaczyk, Grywalizacja.
277
wali popełnione błędy, a więc w efekcie pozbawiali ich cennych punktów 12. W ten sposób zmienia się proces konsumpcji, pracy, a domowe
obowiązki nabierają zdecydowanie bardziej aktywnego charakteru.
W świecie zaprojektowanym przez angielskiego filozofa uczniowie
także publicznie walczą o określony status, pokonując coraz to trudniejsze zadania. Dzięki hierarchii przestrzennej doskonale wiedzą, kto
jakie miejsce zajmuje i z kim muszą się zmierzyć, żeby móc awansować.
W ten sposób Bentham stworzył odpowiednik tablicy wyników, która
aktualizowana jest w czasie rzeczywistym wraz z przebiegiem wydarzeń
podczas lekcji i pozwala uczniom śledzić poczynania ich konkurencji.
Nie chodzi bowiem o to, żeby nauczyciel prowadził ranking wychowanków, wykorzystując do tego celu swoje zapiski i notatki. Trzeba
stworzyć rozwiązanie, który uczyni ten ranking czytelnym i widzialnym
dla samych zainteresowanych, a więc „wyeksponowany odpowiednio
ranking uczniów” 13. Sama szkoła rozumiana jako zamknięta instytucja
jest osobnym światem, w którym zanurzają się, przekraczając jej progi.
W tej rzeczywistości kolejne, edukacyjne osiągnięcia rodzić mają oczywiście uznanie ze strony nauczyciela, a co za tym idzie – także poczucie
satysfakcji. Bentham nie pominął też kluczowego elementu grywalizacji, a mianowicie fabuły. W przypadku Szkoły Chrestomatycznej jest
nią oczywiście oświeceniowa narracja o wierze w rozum, emancypacji
i nieuchronnym postępie przyczyniającym się do ogólnej szczęśliwości całej ludzkości. Głównymi bohaterami w tej heroicznej opowieści
o walce z uprzedzeniami o lepszy świat dla wszystkich ludzi mieli stać
się w niedalekiej przyszłości właśnie absolwenci szkoły.
Pedagogika strachu
W trakcie pracy nad projektem Szkoły Chrestomatycznej Bentham kontaktował się z nauczycielami poszukującymi nowych sposobów nauczania. Wiele z przyjętych w ostatecznej wersji traktatu rozwiązań zdawało
12 E. Morozov, To Save Everything, Click Here: The Folly of Technological Solutionism,
PublicAffairs, New York 2014, s. 1–3.
13 K. Blake, Pleasures of Benthamism, s. 55.
278
się funkcjonować bez zarzutów. Gray, nauczyciel w High School w Edynburgu, z nieskrywanym entuzjazmem i zachwytem opisywał w liście
do niego efekty pedagogicznego eksperymentu. Dzięki nowej metodzie, a więc podziałowi pracy, organizacji uczniów w mniejsze grupki
i wprowadzeniu mechanizmów wzmacniających rywalizację można
w stosunkowo krótkim czasie osiągnąć imponujące wyniki (JG 137).
Rośnie w widoczny sposób zaangażowanie uczniów w proces edukacji.
Oczywiście są też pewne minusy nowej sytuacji, ale Gray bez wahania
gotów był je zaakceptować: „Panuje większy szum, w rzeczy samej;
ale – jako odgłosy pracy – są to dźwięki urzekające” (JG 137). James
Pillans, współpracownik Benthama i zwolennik systemu monitorialnego,
potwierdzał obserwacje poczynione przez Graya. W jednym z listów
z nieskrywanym zadowoleniem stwierdzał, iż rywalizacja pomiędzy
uczniami o status monitora motywuje ich do ciężkiej pracy i przekłada
się tym samym na znaczne postępy w nauce.
Zarówno Pillans, jak i Gray, obserwując działanie tego systemu w praktyce, dostrzegali coś równocześnie intrygującego i niepokojącego. Nad
ekscytacją i rozrywką dominowało zdecydowanie odmienne uczucie.
W efekcie wdrożenia systemu monitorialnego to strach stał się główną
siłą mobilizującą uczniów do wytężonej nauki, a nie tak cenione przez
Benthama umiłowanie mądrości (the love of wisdom) (CH 151). Nie jest
to już jednak obawa przed karą cielesną, ale raczej przed publicznym
upokorzeniem: „lęk przed przyłapaniem i ujawnieniem przez chłopca zajmującego niższe miejsce” (JP 132). Uczniowie w ramach nowego
modelu nauczania cały czas działali pod dużą presją rówieśników, którzy niemalże czyhali na ich najmniejszy błąd. Gray w opisie przebiegu
swoich eksperymentów z systemem Lancastera podkreślał, iż wstyd
i hańba stają się motywacją do działania (disgrace) (JG 137). Obawa
przed publiczną porażką i aktem degradacji wydawała się niezwykle
skutecznie mobilizować uczniów do nauki. Monitorzy pozbawieni swojego uprzywilejowanego statusu za wszelką cenę dążyli do rehabilitacji
w oczach nauczyciela. Grayowi zupełnie to jednak nie przeszkadzało,
gdyż z entuzjazmem opisuje, jak „wielu chłopców czyniło szybkie postępy
w przyswajaniu wiedzy” (JG 137).
279
Bentham zakładał także taki efekt funkcjonowania zaprojektowanego
przez siebie systemu rywalizacji. Strach miał bowiem dodatkowo dyscyplinować uwagę monitorów (securing the attention). Angielski filozof
obawiał się szczególnie sytuacji, kiedy monitorzy będą wykładać swoim
podopiecznym wiedzę doskonale im znaną. Przewidywał, że trudno im
będzie odnaleźć wówczas jakąś formę rozrywki. Dlatego motywować
ich do pracy powinien „lęk przed utratą pozycji” (CH 102). W ten sposób chciał uchronić monitorów przed znudzeniem doskonale znanym
wszystkim pedagogom, którym przyszło omawiać któryś raz z rzędu ten
sam materiał. W efekcie zakładał, że monitor stanie się jeszcze bardziej
podatny na kształtowanie (tractable) (CH 102).
Nieoczekiwaną konsekwencją wprowadzenia systemu monitorialnego jest zatem przeniesienie ciężaru procesu kształcenia do przestrzeni
domowej. Jak zauważa sam Pillans, „system zobowiązuje zarówno
Monitora, jak i ucznia do sumiennego przygotowania się w domu”
(JP 132). Nie powinno zatem zaskakiwać to, że nagrodą, jaką Pillans
przewidywał dla swoich monitorów, było wcześniejsze zwolnienie.
Szkoła jako miejsce kształcenia traciła na znaczeniu na rzecz przestrzeni domowej, w której uczniowie przygotowywali się do bezwzględnej
rywalizacji w szkolnej sali.
Obserwacje poczynione przez Graya i Pillansa miały charakter krótkotrwały. Nie wiadomo zatem, jak na psychikę uczniów, a przede wszystkim
na motywację do nauki, poczucie satysfakcji i zadowolenia wpłynęłoby funkcjonowanie przez dłuższy czas w ramach systemu i atmosfery
strachu oraz rywalizacji zaprojektowanej przez Benthama. Można się
spodziewać, że w końcu wielu z nich zaczęłoby odczuwać wyczerpanie
spowodowane nieustającą koniecznością konkurowania i nauki w warunkach, które mogłyby okazać się zbyt stresujące. Rywalizacja mogłaby
skutkować szybkim podnoszeniem wymagań, którym coraz trudniej
byłoby sprostać. Równocześnie osłabieniu ulegałoby zaufanie i współpraca między uczniami, które w innych okolicznościach stanowiłoby
cenne wsparcie społeczne dla jednostki przeżywającej kryzysową sytuację. Konkurencja przyczyniałaby się zatem do wzmocnienia poczucia
izolacji i osamotnienia.
280
Zapewne uczniowie wypracowaliby wiele strategii i taktyk pozwalających radzić sobie w tych niesprzyjających okolicznościach, natomiast
w efekcie stosowania pedagogiki strachu sytuacja monitorów nieoczekiwanie bardzo się komplikuje. W ich działania wpisana zostaje zasadnicza
sprzeczność, której nie dostrzegł Bentham, a która zapewne odsłoniłaby
się dość szybko przed samymi uczniami. Podopieczni, którym monitor
miał pomagać w nauce, w wyniku zastosowania systemu intensywnej
konkurencji stawali się w rzeczywistości jego przeciwnikami. Wszyscy
bowiem uczestniczą w tej samej grze, czyhając stale na błędy pozostałych.
Dlatego w najlepszym interesie monitora nie leżało wcale przekazywanie
całej swojej wiedzy i doświadczenia. Musiałby nauczyć się trudnej sztuki
zachowywania dystansu. Jego podopieczni powinni się rozwijać i czynić
stałe postępy, ale lepiej, żeby nie robili tego zbyt szybko i samodzielnie.
Powinien nauczyć się utrzymywać ich w stałej zależności od siebie tak,
żeby pewnego dnia nie zakwestionowali jego autorytetu przed nauczycielem. W ten sposób konsekwentne stosowanie zasady silnej konkurencyjności na dłużą metę mogło okazać się kontrproduktywne. Wprowadzenie
bezwzględnej rywalizacji pomiędzy uczniami działało przeciwko elementarnemu założeniu dotyczącemu funkcjonowania całego systemu,
karałby on bowiem zbyt przejętych swoją rolą i zbytnio zaangażowanych
monitorów. Musieliby także nauczyć się ukrywać swoją wiedzę. Jeżeli
któryś z nich będzie przesadnie górował nad podopiecznymi, napawał
się i rozkoszował swoją przewagą, może zostać przeniesiony do wyższej
grupy, a wtedy jego sytuacja dramatycznie ulegnie zmianie. Dlatego
należało krytykować i wskazywać błędy, ale bez zbytniej gorliwości.
Spektakl wiedzy
Co w takim razie dzieje się ze szkołą jako instytucją? Czy ten system,
konsekwentnie stosowany, nie prowadziłby paradoksalnie do jej zniesienia? Gray z wyraźnym poczuciem ulgi opisał to, jak w systemie monitorialnym zmienia się także status samego nauczyciela i charakter relacji
pomiędzy nim a uczniami. W tradycyjnej szkole, gdzie stosowanie kar
cielesnych, w tym chłosty, było na porządku dziennym, wychowawca był
w odbiorze dzieci przede wszystkim najgorszym wrogiem (the greates
281
enemy) i tyranem (tyrant). Tymczasem system monitorialny sprawiał,
że uczniowie zaczynali rywalizować o uznanie w jego oczach. Stawał się
zatem bardziej bezstronnym sędzią. Jak zauważa Blake, Bentham bez
wahania wykorzystuje naturalne dla dzieci pragnienie zdobycia uznania
w oczach dorosłych 14.
Przekształcenie powtarzania materiału z poprzednich lekcji w grę
i wytworzenie w klasie atmosfery rywalizacji w celu zwiększenia ekscytacji i zaangażowania uczniów nie było jedynym zestawem technik wykorzystanym przez Benthama. Włącza on do swojego systemu kontroli
i dyscypliny jeszcze jedno rozwiązanie, ponieważ nowa, sądownicza
władza nauczyciela wymagała odrębnych ceremonii wzmacniających
jej autorytet. Podczas rytuału, który Pillans określa mianem apelacji
(appeal), każdy z uczniów mógł rzucić na oczach całej klasy wyzwanie
swojemu monitorowi i publicznie zakwestionować jego kompetencje,
wytykając błędy w nauczaniu. Pod koniec szkolnego dnia nauczyciel
pytał wszystkich uczniów, czy ich zdaniem którykolwiek z monitorów
się mylił. Spór rozstrzygał oczywiście wychowawca – głos rozsądku
działający na podstawie obiektywnych kryteriów wypracowanych przez
naukę. Gray zachwalał to rozwiązanie jako doskonały mechanizm sprawowania podwójnej kontroli nad działaniami monitorów (double check)
(JG 138). Szczególnie zainteresowało ono Benthama, który postanowił
je wykorzystać także w przypadku Szkoły Chrestomatycznej. Do opracowanej przez siebie metodyki nauczania wprowadził zasadę apelacji
(appeal providing principle) (CH 106).
Zakazując wszelkich kar cielesnych na terenie Szkoły Chrestomatycznej,
a w szczególności chłosty, podkreślał, że w ten sposób uchroni dzieci nie
tylko przed cierpieniem fizycznym, ale także psychicznym, które opisuje
jako unieszczęśliwienie (affliction) i upokorzenie (debasement) (CH 35).
Podobnie jak w przypadku panoptycznego więzienia, nie zrezygnował
jednak z samego spektaklu, którego centralnym elementem było publiczne
wymierzenie kary krnąbrnemu lub leniwemu uczniowi. Zmianie uległ
tylko jego charakter. Powszechne widowisko zostało zastąpione teatrem
14 K. Blake, Pleasures of Benthamism, 2009, s. 55.
282
wiedzy, który, jak się okazuje, nie był wolny do opresji i którego rolą było
także wzbudzanie postrachu wśród podopiecznych. Upokorzenie nadal
pozostawało w centrum szkolnego doświadczenia. Stało się tak, ponieważ
system monitorialny w połączeniu z surową logiką rywalizacji przekształcił szkołę w przestrzeń wysoce steatralizowaną, która działa na podstawie
właściwych sobie rytuałów służących demonstrowaniu dominacji i przewagi. Monitorzy przygotowują się pilnie do kolejnych lekcji, ponieważ
obawiają się upokorzenia ze strony innych uczniów czyhających na ich
najmniejszy błąd. Jak pisze Gray, „ignorancja staje się czymś hańbiącym”
(JG 137). Podobnie postępują pozostali uczniowie kierowani „szczytnym
pragnieniem awansu w klasie” (JP 132). W ten sposób lekcje przekształcają
się w publiczny pojedynek pomiędzy uczniami, a nauczyciel nie tylko staje
się nadzorcą, ale także reżyserem tego spektaklu. W szkole demonstruje
się wiedzę zdobytą w domu i pokazuje, że zasłużenie otrzymało się status
monitora. Podczas zajęć upokarza się swoich rywali, wskazując na popełnione przez nich błędy. Uczniowie, zamiast wzajemnie sobie pomagać
i wspierać się w nauce, polują na siebie, czekając na każde, najmniejsze
chociaż potknięcie, żeby je obnażyć przed surowym i sprawiedliwym
nauczycielem. W tamilskim systemie starsze dzieci pomagały młodszym
w nauce alfabetu i opiekowały się nimi. Wydaje się, że w warunkach brytyjskich niewiele pozostało z tego ducha wzajemnej troski i współpracy.
W ten sposób szkoła nie tylko przekazywałaby swoim uczniom użyteczną wiedzę, ale także przygotowywałaby ich do skutecznego funkcjonowania w społeczeństwie kapitalistycznym. Podzieleni na mniejsze
grupki nie uczyli się współdziałania, by osiągać wspólne cele, ale każdy robił to sam. Ocenie podlegał wyłącznie indywidualny efekt pracy.
Wiedzieli tylko jedno – że żyją w społeczności, w której nie ma miejsca
na potknięcia. Najmniejszy przejaw słabości lub błąd natychmiast zostanie bezwzględnie wykorzystany przeciwko nim. Współpraca była
systemowo wykluczona, ponieważ sukces można odnieść, jedynie pokonując przeciwników i publicznie potwierdzając swoją wyższość. Status monitora w grupie, a więc zwycięzcy w tej rywalizacji mogła mieć
przecież wyłącznie jedna osoba.
283
Utworzenie Szkoły Chrestomatycznej odzwierciedla charakterystyczne
dla czasów Benthama napięcie w myśleniu o dzieciństwie 15. Jak można
było się przekonać w rozdziałach poświęconych Krajowej Kompanii
Dobroczynnej, angielski filozof wciąż myślał o dziecku w sposób dość
tradycyjny. Chłopcy i dziewczynki już od najmłodszych lat mieli przebywać w świecie dorosłych, od których musieli uczyć się swojego przyszłego
rzemiosła. Równocześnie obok modelu terminowania Bentham postanawia jednak izolować dzieci od dorosłych na długi czas poprzez instytucję
szkoły, nim pozwoli im stać się pełnoprawnymi członkami społeczeństwa
przemysłowego. W ten sposób jego projekt wpisuje się w przedstawiony
przez Philippe’a Arièsa proces odkrywania dzieciństwa 16.
Angielski filozof miał niezwykle ambitne plany. Funkcja szkoły jako
instytucji nie ogranicza się wyłącznie do przekazywania wiedzy swoim
podopiecznym. Stawką jest budowa nowego utylitarnego społeczeństwa.
System opieki społecznej i prowadzone na terenie jego placówek szkolnictwo miały przekształcać niewykwalifikowaną siłę roboczą, a więc
dzieci w znacznej mierze ludności wiejskiej, w przydatnych dla przemysłowców robotników. Rola Szkoły Chrestomatycznej była zdecydowanie
odmienna. Benthamowi zależało na wykreowaniu środowiska, które
skłaniałoby jednostki do nieustającej rywalizacji. Uczniowie powinni
stale odczuwać presję społeczną, która motywowałaby ich do jeszcze
cięższej pracy. W ten sposób nie tylko nabywaliby użytecznej wiedzy,
ale także zdobywali cenne kompetencje, które przygotowałyby ich do
skutecznego funkcjonowania w dorosłym życiu w społeczeństwie kapitalistycznym i wolnorynkowym. Wprawdzie Bentham nie pisał o tym
wprost. Wspominał przede wszystkim o szeroko rozumianej użyteczności, która sprawia, że postanowił usunąć z programu nauczania grekę
i łacinę. Jednak wiele przyjętych przez niego decyzji pozwala zakładać, że
ostatecznym celem było wyedukowanie bohaterów kapitalizmu. Służyć
temu miał program, w którym położył nacisk na użyteczność i technologię, oraz metodyka nauczania oparta w dużej mierze na wewnętrznej
rywalizacji pomiędzy uczniami.
15 P. Ariès, Historia dzieciństwa.
284
16 Tamże.
Projekt Benthama wyróżniał się na tle epoki i podobnych mu przedsięwzięć szczególną rolą, jaką odgrywała w nim technologia. Simon Schaffer jest nawet zdania, że traktat jego autorstwa jest jednym z pierwszych
przejawów wyłaniania się nowoczesnego sposobu rozumienia technologii 17. Szczególny nacisk w systemie stworzonym przez Benthama położono na naukę chemii, fizyki, a także mechaniki i elektryczności. Jednak
zgodnie z przyjętymi przez niego założeniami celem nie było tylko przyswojenie sobie podstawowych praw i zasad z tych dziedzin. Utylitarna
perspektywa zakładała przede wszystkim umiejętnie zastosowanie zdobytej przez uczniów wiedzy w praktyce. W ten sposób rodziło się nowoczesne myślenie o technologii. Absolwenci szkoły Benthama mieli nie
tylko stać się w przyszłości sprawnymi inżynierami, ale także wytrawnymi przedsiębiorcami, którzy potrafiliby sobie poradzić na wolnym
rynku. Z tego względu obok technologii szczególne miejsce w zaprojektowanym przez niego systemie kształcenia zajmowała rachunkowość.
Wiedza dotycząca prowadzenia ksiąg rachunkowych i bilansowania ze
sobą wydatków i przychodów przekazywana miała być w ostatnim etapie
edukacji i pomóc przyszłym absolwentom w prowadzeniu w przyszłości
działalności handlowej 18. Jak słusznie zauważa Adelman w pracy Idleness,
Contemplation and the Aesthetic, 1750–1830, z psychologii Benthama wyłania się wizja jednostki, która powinna być bezustannie aktywna 19, a być
może nawet hiperaktywna. Należy bowiem stale działać i być zaangażowanym, gdyż najmniejsza chwila zastoju grozi osunięciem się w niezwykle groźny stan inercji i melancholii. Taka aktywna postawa wpisuje
się doskonale w wyobrażenie dwóch bohaterów nadchodzącego świata,
czyli inżyniera i przedsiębiorcy.
17 S. Schaffer, How Disciplines Look, s. 66.
18 S. Gallhofer i J. Haslam, Accounting and Emancipation: Some Critical Interventions,
Routledge, London 2005, s. 52.
19 R. Adelman, Idleness, Contemplation and the Aesthetic, s. 49.
Biuro ministra
(Minister’s office)
16
Spojrzenie odwzajemnione
Constitutional Code to ostatnie wielkie dzieło Jeremy’ego Benthama, nad
którym pracował niestrudzenie przez ostatnie dziesięć lat swojego życia
(1822–1832). Zasadniczym zamiarem autora było stworzenie fundamentów teoretycznych ustroju państwowego, który zgodnie z kluczowym założeniem utylitaryzmu przyczyniłby się do jak największej szczęśliwości
swoich obywateli. Rozprawa powstała w wyjątkowych okolicznościach,
które w dużej mierze wpłynęły na jej charakter i strukturę. Angielski
reformator rozpoczął pracę nad dziełem pod wpływem wiadomości
i zachęt napływających z Portugalii, Hiszpanii, Grecji i Ameryki Południowej. Prasa donosiła o kolejnych gwałtownych przemianach politycznych oraz powstawaniu nowych państw w Ameryce Łacińskiej. Bentham
bezzwłocznie zaoferował swoją pomoc portugalskiemu parlamentowi
w napisaniu kodeksów cywilnego, karnego i konstytucyjnego. Energię
do intensywnej pracy dawała mu nadzieja na to, że w końcu uda się
wcielić w życie jego śmiałe ideały, a on sam wystąpi w zaszczytnej roli
oświeconego prawodawcy, „legislatora świata”. Świadectwem rozlicznych
i usilnych prób realizacji tych marzeń jest chociażby ożywiona korespondencja, jaką na przestrzeni wielu lat prowadził z Simonem Bolivarem.
Pierwsza wersja tekstu była gotowa stosunkowo szybko, bo już
w kwietniu 1822 r. 1. Bentham, podobnie jak wcześniej, pracował nadzwyczaj sprawnie, obawiając się, że ta niezwykła okazja może mu się
1 F. Rosen, J. H. Burns, Editorial Introduction, w: Jeremy Bentham, The Collected
Works of Jeremy Bentham: Constitutional Code. Vol. 1, Oxford University Press, Oxford
1983, s. xiii.
289
wymknąć z rąk. W trakcie kolejnych lat pierwotny tekst ulegał dalszym,
daleko idącym modyfikacjom. Powstawały coraz to nowsze wersje z myślą o kolejnych państwach, dla których miały być przeznaczone. Korzystając z pomocy swoich sympatyków, rozsyłał zatem następne rozdziały
kodeksu konstytucyjnego do przyjaciół i zwolenników z Portugalii, Hiszpanii, Grecji, a nawet z Trypolisu. Niestety po raz kolejny dyplomatyczne starania jego samego oraz jego zwolenników stały się pasmem
porażek. Za każdym razem, mimo dużego zainteresowania ze strony
lokalnych polityków i intelektualistów, kończyło się jedynie na symbolicznych wyrazach uznania i wdzięczności. Nawet kiedy już dzięki współpracy z Lordem Byronem w ramach London Greek Committee zyskał
przychylność greckiego ministra sprawiedliwości Theodore’a Negrisa,
ten niespodziewanie zmarł i znowuż angielski filozof pozostał z niczym 2.
W tej sytuacji właściwy tekst nieuchronnie się rozrastał i nawarstwiał.
Doszło do tego, że sam Bentham rozważał napisanie wprowadzającego
streszczenia (introductory dissertation), które ułatwiłoby przytłoczonemu czytelnikowi odbiór zasadniczego dzieła. Nierzadko, ze względu
na okoliczności, wydzielał osobno określone partie tekstu, aby z czasem
ponownie włączyć je do rękopisu. Wydawałoby się, że kluczowe niekiedy
podrozdziały ulegały rozproszeniu bądź zostały w niejasnych okolicznościach wykreślone 3. Dlatego można powiedzieć, że przez te dziesięć
lat pracy Constitutional Code wiódł żywot nieco bezkształtnej ameby,
która rozpełzała się równocześnie w różnych kierunkach, zmieniała
dynamicznie swój kształt, a zdarzało się też, że jej odnóża zaczynały żyć
samodzielnie. W efekcie powstało dzieło hybrydyczne i niezwykle złożone nawet jak na standardy Benthama 4, niełatwe w lekturze i interpretacji
ze względu na swoją fragmentaryczność i splątaną strukturę kłącza.
Na dodatek w charakterystyczny dla Benthama sposób jego uwagę
zdawały się pochłaniać zdecydowanie drugorzędne kwestie. Rozważał
fundamentalne dla teorii i filozofii politycznej problemy, takie jak podział
władz czy różnice pomiędzy modelem demokratycznym a monarchią.
2 Tamże, s. xxx.
3 L. J. Hume, Bentham and Bureaucracy, s. 215.
290
4 Tamże, s. 212.
Ostatecznie nie potrafił jednak oprzeć się presji perfekcjonizmu i można
odnieść wrażenie, że nie był w stanie oddzielić od siebie spraw zasadniczych od drugo- i trzeciorzędnych. W efekcie na kartach tego samego
dzieła zamieścił także drobiazgowe rozważania nad takimi problemami
jak to, czy rodzina ministra powinna się przeprowadzić i zamieszkać razem z nim w budynkach rządowych (CC 330–331). Czytelnik nie raz gubi
główny tok rozważań i może mieć wrażenie, że niepotrzebnie grzęźnie
podczas lektury w niekończących się analizach zjawisk, których związek
z zasadniczą problematyką wydaje się znikomy.
Ale tekst nie tylko stale się rozrastał i rozgałęział w różnych kierunkach, angażując autora w coraz większym stopniu. Prace nad kodeksem
konstytucyjnym nabrały z czasem nieoczekiwanie zupełnie nowego
charakteru. Dostrzegł to sam Bentham, kiedy zaczynał określać go mianem utopijnego 5. Dzieje się tak prawdopodobnie ze względu na zmianę
strategii autorskiej w trakcie pisania. Początkowo pracował nad kodeksem praw zasadniczych z myślą o konkretnych państwach. Jednak wraz
z kolejnymi porażkami doszedł do wniosku, że należy oderwać się od
lokalności i przygotować propozycję, która będzie gotowym formatem
możliwym do wykorzystania w każdych okolicznościach. W ten sposób
nie trzeba by za każdym razem dopasowywać go do nowego kontekstu
i poświęcać cennego czasu na opracowanie projektów konstytucji dla
konkretnych państw 6. Niezrażony zatem pierwszymi niepowodzeniami
dyplomatycznymi niestrudzenie pracował nad książką, licząc, że gotowa
charakterystyka ustroju nowoczesnego kraju w końcu znajdzie uznanie
w oczach któregoś z nowych rządów. Tak oto abstrakcyjne rozważania
dotyczące demokracji reprezentatywnej ustąpiły opisom, których celem jest raczej ożywienie jakiegoś wyobrażonego tworu politycznego.
Rozważania z zakresu prawa konstytucyjnego z biegiem czasu płynnie
przeszły w obraz politycznej utopii.
Z tego względu Benthamowi, który – jak wiadomo – potrafił pracować
w sposób niezwykle efektywny i zdyscyplinowany w obliczu nowych
5 F. Rosen, J. H. Burns, Editorial Introduction, s. xiii.
6 L. J. Hume, Bentham and Bureaucracy, s. 210.
291
możliwości, tym razem nie udało się dokończyć dzieła. W 1830 r. ukazała
się tylko część pierwsza, co rodzi sporo problemów dzisiejszym badaczom jego dorobku (na dodatek autor spalił rękopis pierwszego tomu po
publikacji, to także nie pomaga w prowadzeniu badań). W edycji dzieł
zebranych pod redakcją Johna Bowringa opublikowano pełną wersję
tekstu jako tom dziewiąty, w którego skład weszła także druga część kodeksu. Jej treść ustalono na podstawie pozostawionych przez Benthama
notatek. Redaktorzy nie trzymali się jednak planu nakreślonego przez
samego autora, który zamierzał opublikować swoje dzieło w trzech,
wyraźnie od siebie oddzielonych, częściach. W ramach nowej edycji
dzieł zebranych pod kierunkiem Bentham Committee ukazał się do tej
pory w roku 1983 jedynie tom pierwszy Constitutional Code. Planowana
jest publikacja pozostałych dwóch części, ale do czasu ukończenia prac
nad niniejszą książką nie zostały one jeszcze wydane. Sekcja szczególnie dla mnie interesująca, a więc Architectural arrangements, powstała
prawdopodobnie w latach 1825–1827 i weszła w skład części drugiej
wydania opracowanego przez Bowringa 7. Z tego powodu wykorzystano
w trakcie badań wersję tekstu, która ukazała się w dziełach zebranych
redagowanych przez jego zespół w latach 1838–1843.
Przestrzeń otwarta
Bentham, opisując fundamenty systemu utylitarnej demokracji, oparł
się w dużej mierze na podziale władzy wyprowadzonym przez Monteskiusza w rozprawie O duchu praw. Kiedy szczegółowo analizował
uprawnienia i obowiązki egzekutywy, przedstawił także strukturę administracji rządowej oraz zakres działań każdego z ministrów. W tym
kontekście dość nieoczekiwanie zamieszczona została sekcja poświęcona rozważaniom nad tematami wybitnie architektonicznymi, w której
przeszedł do drobiazgowego opisu projektu całego kompleksu administracji rządowej. Konstytucja dla współczesnego czytelnika jest zapewne ostatnim aktem prawnym, w którym szukałby szczegółowych
rozstrzygnięć dotyczących formy czy wielkości rządowych budynków.
7 F. Rosen, J. H. Burns, Editorial Introduction, s. xxxiv.
292
Zainteresowanie kwestiami, które mogą się wydawać drugo- lub trzeciorzędne z perspektywy zasadniczego celu rozprawy, wynika zapewne po
części z właściwego mu perfekcjonizmu, a po części ze specyfiki utylitarnego światopoglądu. Bentham myślał o szczęściu, które jest przecież
ostatecznym celem funkcjonowania państwa, w sposób algorytmiczny.
Ogólny dobrostan i poczucie radości, zadowolenia z życia większości
obywateli są wynikiem dodawania do siebie wszystkich, nawet najmniejszych elementów. Dlatego twórca całego systemu musi poświęcić im odpowiednio dużo czasu i uwagi, gdyż ich suma może przewyższać efekty
osiągnięte za pomocą zasadniczych i pierwszoplanowych rozstrzygnięć.
Angielski filozof, skupiając się na projekcie architektonicznym, zamierzał usprawnić funkcjonowanie aparatu biurokratycznego państwa.
Wymienił trzy najgroźniejsze przeszkody zapewne doskonale mu znane na podstawie kontaktów z państwowymi urzędnikami podczas starań związanych z realizacją rozlicznych reformatorskich przedsięwzięć:
zwłokę (delay), irytację (vexation) i koszty (expense) (CC 325). Zwłoka,
jego zdaniem, wynikała przede wszystkim z utrudnień w komunikacji
między jednostkami. Dlatego należało zaprojektować przestrzeń, w której ludzka percepcja – a dokładnie zmysły wzroku i słuchu (sight and
hearing) (CC 326) – nie będzie mieć żadnych przeszkód. W kapitalistycznym świecie Benthama czas to bez wątpienia pieniądz. Pisząc o irytacji,
miał natomiast na myśli nieprzyjemności doświadczane przez obywateli
podczas kontaktów z państwowymi urzędnikami, którzy mieli traktować
ich nierzadko w sposób wyniosły i nonszalancki (CC 326). Wszystkie
te niedogodności właściwe dla biurokracji miały zostać usunięte dzięki
nowatorskim rozwiązaniom architektonicznym.
Zgodnie z podziałem kompetencji przedstawionym w kodeksie zakładał utworzenie trzynastu ministerstw, a cały kompleks wyobrażał sobie
w formie półkola lub koła, w którego centrum naturalnie znalazłaby się
siedziba samego premiera. Aby usprawnić komunikację wewnętrzną,
postanowił ponownie wykorzystać technologię audialną. Biuro premiera
miało być centralnym węzłem sieci rur konwersacyjnych łączących ze
sobą wszystkie ministerstwa (CC 327). Dodatkowo, aby przyspieszyć
przepływ informacji pomiędzy ministerstwami, planował wprowadzenie
293
systemu pudełek połączonych linami, którymi można byłoby przesyłać,
bez konieczności wykorzystywania gońców, dokumenty wewnątrz całego
rządowego kompleksu administracyjnego (CC 327) 8.
Szczególnie dużo wysiłku poświęcił zaprojektowaniu modelowego
budynku ministerstwa. W dużej mierze wykorzystał wiele rozwiązań
przyjętych w przypadku Szkoły Chrestomatycznej. Budynek rządowy
miał być wzniesiony na planie trzynastobocznego wielokąta. Zrezygnował z wytyczania okręgu i wprowadził tę zmianę, żeby obniżyć koszty i przyspieszyć czas budowy 9. Podobnie jak w przypadku uczniów, tak
teraz ciała urzędników (functionaries) miały zostać rozmieszczone precyzyjnie na rozległej powierzchni (ground-floor) rozciągającej się pod
kopułą całego budynku (CC 326). Światło konieczne do wykonywania
pracy miały im zapewnić okna dachowe. Kolejna, niezwykle istotna modyfikacja oryginalnego projektu polegała na likwidacji centralnej wieży.
W samym centrum administracyjnego Panoptykonu znalazło się biurko
ministra, przy którym pracować mieli także jego najbliżsi urzędnicy, ponieważ on sam potrzebował swobodnej komunikacji z każdym z podległych mu urzędników znajdujących się choćby w najdalszych częściach
budynku. Dodatkową korzyścią tego rozwiązania była możliwość stałego nadzorowania wszelkich rozmów, jakie toczą się pomiędzy urzędnikami oraz z udziałem petentów (suitors), gdyż przestrzeń pod kopułą
Panoptykonu nie pozostała w żaden sposób podzielona na mniejsze pokoje czy gabinety. W efekcie wszyscy urzędnicy podlegli bezpośrednio
konkretnemu ministrowi mieli stanowiska pracy w jednym i tym samym
pomieszczeniu. W ten sposób Bentham zaprojektował jeden z pierwszych open space’ów. Posługiwał się nawet zbliżonym określeniem – open
area – wobec zaproponowanego modelu organizacji przestrzeni pracy
(CC 326). Jego zasadniczym celem nie było stymulowanie innowacyjności i produktywności w duchu ideologii kalifornijskiej, ale wspieranie transparentności przy równoczesnym podkreśleniu hierarchicznej
8 Czytelnik zainteresowany bardziej szczegółowym opisem aparatu administracyjnego zaprojektowanego przez Benthama może sięgnąć do pracy Tulejskiego Od zasady użyteczności do demokracji (tu rozdział: „Demokracja i idealny ustrój Benthama”).
9 A. Brunon-Ernst, Deconstructing Panopticism into the Plural Panopticons, s. 25.
294
struktury administracji. Widać wyraźne dążenie do stworzenia środowiska, w którym informacje i dokumenty przepływałyby płynniej przy
lepszej kontroli działań pracowników ze strony pracodawców. Open
area, a więc przestrzeń, której nie dzielą żadne wewnętrzne ściany działowe, wydaje się rozwiązaniem architektonicznym skutecznie usprawniającym komunikację, a tym samym ostatecznie przyczyniającym się
do obniżenia kosztów jej funkcjonowania. Bentham zakładał, że funkcjonariusze pozostający stale pod obserwacją zarówno ze strony swoich
zwierzchników, jak i samych obywateli zapewne będą mniej skłonni do
tego typu zachowań. Dotychczasowe zacisze urzędniczych gabinetów
miało gwarantować im poczucie bezkarności w relacjach z petentami.
Zanikało ono w przypadku intensywnej, społecznej facylitacji. W odniesieniu do swojego projektu ministerstwa nie posługiwał się otwarcie określeniem „Panoptykon” (zaledwie w jednym z przypisów z żalem
przypomina czytelnikowi o zakończonych porażką rozlicznych próbach
realizacji niezwykle śmiałej i nowatorskiej koncepcji postępowego więzienia). Jednak już sam wprowadzający akapit nie pozostawia żadnych
wątpliwości co do tego, jakie rozwiązanie miał na myśli: „odpowiednie rozwiązanie, tak proste, oczywiste i znajome; tak skuteczne, łatwe
do zastosowania i tanie w porównaniu z innymi” (CC 326). Można się
bez trudu domyśleć, że tylko jeden projekt architektoniczny mógł odpowiadać temu nad wyraz pochlebnemu i pełnemu zachwytu opisowi.
Zasadniczym odstępstwem od pierwotnego pomysłu nowoczesnego
więzienia, które ma bardzo daleko idące konsekwencje, jest wprowadzenie waiting boxes. Bentham przypuszczał, że urzędnicy każdego
z ministerstw będą przyjmować w ciągu dnia także wielu petentów.
Z myślą o nich wprowadził zatem do projektu pokoje, w których mogliby
w komfortowych warunkach oczekiwać na rozpatrzenie ich sprawy bądź
rozmowę z urzędnikiem, a nawet na spotkanie z ministrem. Na tym
jednak nie poprzestał. Postanowił wykorzystać niebywałą okazję, jaką
stała się obecność petentów we wnętrzu administracyjnego Panoptykonu.
W jakiejś mierze odpowiadają oni przecież spontanicznym gościom,
których wizyty w przypadku więzienia zakładał. Dlatego też poczekalni dla nich miało być tyle samo, ile boków budynku, gdyż tworzyłyby
295
one coś na kształt pierścienia otaczającego open area zajmowaną przez
państwowych urzędników.
Skoncentrował się zatem na zapewnieniu obywatelom oczekującym
na rozpoznanie ich sprawy możliwie jak najlepszej widoczności. Z tego
względu podkreślał, że petenci powinni siedzieć w rzędach „umieszczonych podobnie jak w teatralnych lożach” (CC 326) na coraz wyższych
stopniach schodów. W ten sposób nie będą sobie wzajemnie przeszkadzać w prowadzeniu obserwacji. W efekcie pracownicy administracji
zostają poddani nieprzerwanej kontroli i obserwacji. Bentham nie dał im
nawet chwili wytchnienia. Minister mógł udać się w ciągu dnia na ważną rozmowę, konsultacje czy spotkanie, ale petenci zapewne zawsze
będą obecni. W zaprojektowanym budynku nie było miejsca na żadne
prywatne pogawędki i plotkowanie w trakcie czasu pracy. Funkcjonariuszom pozostaje wyłącznie wykonywanie swoich obowiązków sumiennie i w zgodzie z regulaminem. Na dodatek każda kłótnia z petentami,
podniesiony głos od razu przykuje uwagę innych obywateli, jeśli nawet
nie samego ministra.
Panoptykon administracyjny Benthama można rozpatrywać jako
ważny etap w historii organizacji przestrzeni biurowych i umieścić tuż
obok Taylorowskich i Fordowskich przedsięwzięć, a także boksów (cubicles) George’a Nelsona i Roberta Probsta, czy też projektów powstałych
w ramach niemieckiego ruchu Bürolandschaft (np. Quickborner Team) 10.
Pod wieloma względami angielski reformator wyprzedził swoją epokę.
Dopiero na początku XX wieku wraz z nadejściem modernizmu i wraz
z dążeniem do poprawy funkcjonalności doszło do likwidacji wewnętrznych ścian budynków administracyjnych. Pierwowzorem dla biur typu
open space stały się wielkie hale fabryczne XIX wieku 11. Wprowadzenie
tego rozwiązania umożliwiły także nowe technologie wykorzystywane
10 J. Hofbauer, Bodies in a Landscape: On Office Design and Organization, w: Body and
Organization, red. J. Hassard, R. Holliday i H. Willmott, SAGE, London 2000, s. 166–91;
I. Ábalos i J. Herreros, Tower and Office: From Modernist Theory to Contemporary Practice,
MIT Press, Cambridge – London 2005, s. 190–210.
11 J. Attfield, Open-Plan, w: Encyclopedia of Interior Design, red. J. Banham, Routledge,
London 1997, s. 903–905.
296
w budownictwie, czyli stalowe konstrukcje i płyty betonowe. Jednym
z bardziej wyrazistych przejawów tej tendencji jest the Great Workroom,
czyli hala przeznaczona dla pracowników administracji zaprojektowana
przez Franka Lloyda Wrighta stanowiąca część Johnson Wax Administration Building (1939).
Paranoiczna nieufność
Nowy projekt kompleksu administracyjnego to zatem nieoczekiwany
przykład radykalnej architektury otwartości. W ten sposób doszło do ciekawego odwrócenia roli spojrzenia – w polu widzenia petentów znajduje
się bowiem także sam minister. Znajdować się w centrum władzy, a więc
być na szczycie administracyjnej struktury, oznacza być widzialnym w jak
największym stopniu. Dlatego też Janet Semple w eseju The Bentham’s
Haunted House pisze o odwróconym Panoptykonie (inverted Panopticon)
w odniesieniu do projektu przedstawionego na kartach kodeksu konstytucyjnego 12. Spojrzenie władzy zostaje odwzajemnione. Jak doszło
do tego odwrócenia fundamentalnego dla Panoptykonu-więzienia mechanizmu? Aby móc odpowiedzieć na to pytanie, na projekt Benthama
należy spojrzeć szerzej. Rozważając plan Panoptykonu-ministerstwa
w kontekście całego traktatu, można odnieść wrażenie, że u podstaw
technik dyscyplinarnych, których wprowadzenie umożliwił Panoptykon,
leżało coś więcej niż tylko perfekcjonistyczne i zarazem technokratyczne
pragnienie usprawnienia procesu zarządzania sprawami państwa i jego
obywateli. Niemalże paranoiczna nieufność to kolejna namiętność, która
sprawiła, iż angielski filozof postanowił odwzajemnić spojrzenie władzy
i tym razem poddać nadzorowi jej przedstawicieli. Szczególnego rodzaju podejrzliwość, która przebija z kart kodeksu, może mieć swoje dwa
zasadnicze źródła 13.
12 J. Semple, Bentham’s Haunted House, „The Bentham Newsletter” 1987, n. 11, s. 41.
13 Na przykład kiedy Bentham zastanawia się nad systemem pudełek umożliwiających przesyłanie dokumentów pomiędzy budynkami należącymi do zespołu rządowego,
podkreśla fakt, iż powinny być one zamknięte tak, aby żadne niepowołane osoby nie
miały dostępu do transportowanych papierów (CC 327). Natomiast wprowadzenie lin
297
Radykalny brak zaufania wobec pracowników administracji i dążenie
do maksymalnej kontroli wynika w dużej mierze z Benthamowskiej antropologii. U fundamentów Constitutional Code leży bowiem silne przekonanie, że jednostka zawsze wybierze własną korzyść (personal interest)
ponad korzyść ogółu 14. Dążenie do indywidualnego szczęścia jest zdecydowanie silniejsze od doświadczeń sympatii i altruizmu 15. Dlatego zawsze pomiędzy wspólnotą a jednostkami sprawującymi władzę istnieć
będzie intensywne napięcie. Bentham miał również świadomość tego,
że usprawnienie funkcjonowania dotychczasowych instytucji państwa
rodzi dodatkowe komplikacje. Rządzący otrzymują do swojej dyspozycji
efektywniej działającą maszynerię kontroli i dyscypliny, która pozwala
gromadzić i przetwarzać coraz większe ilości informacji na temat obywateli i populacji. Taka sytuacja wiąże się oczywiście ze zdecydowanie
większą odpowiedzialnością ze strony urzędników i sprawujących władzę. Funkcjonariusze nieodporni na różnego rodzaju korupcyjne pokusy
mogą z niepokojąco dużą łatwością dopuścić się w tym systemie wielu
nadużyć i przysporzyć szkód i strat, które później będzie niezwykle trudno powetować ofiarom ich działań. Bentham wątpił zatem w szlachetne pobudki urzędników i polityków piastujących wysokie stanowiska.
Dlatego należy ustanowić i wdrożyć mechanizmy dyscyplinarne, które
obejmą zarówno ich, jak i więźniów, nędzarzy, żebraków czy uczniów.
Każdy pracownik administracji rządowej, łącznie z premierem (Prime
Minister), powinien być poddany szczególnie intensywnej i drobiazgowej kontroli ze strony obywateli. Dopiero wówczas będziemy mieć pewność, że ich działania motywowane są troską o dobro ogółu (universal
interest), a nie wyłącznie własnym zyskiem.
umożliwia w ogóle wyeliminowanie gońców (messengers), których w przeciwnym razie
należałoby mieć stale na oku (CC 327).
14 G. Tusseau, From the Penitentiary to the Political Panoptic Paradigm, w: Beyond
Foucault: New Perspectives on Bentham’s Panopticon, red. A. Brunon-Ernst, Ashgate Publishing, Farnahm – Burlington 2012, s. 125.
15 M.-L. Leroy, Transparency and Politics: The Reversed Panopticon as a Response to
Abuse of Power, w: Beyond Foucault, s. 144.
298
Z tego powodu w pismach Benthama zło nie jest czymś, co przychodzi
do człowieka z zewnątrz. Czai się w sercu każdej jednostki od chwili
jej narodzin i czeka cierpliwie ukryte na nadarzającą się okoliczność,
aby się ujawnić i zawładnąć wolą 16. Tymczasem struktury władzy to
najlepszy z możliwych kontekstów, w którym może ono ożyć i zostać
uzewnętrznione. Z kart Constitutional Code przebija głęboki pesymizm.
Jeżeli jednostka posiadająca uprzywilejowaną pozycję w społeczeństwie
ze względu na sprawowaną funkcję w aparacie władzy może dopuścić
się zła i wyrządzić komuś szkodę dla własnej, egoistycznej korzyści, to
należy przyjąć, że prędzej czy później tak zrobi 17. Wszyscy niechybnie ulegną w końcu negatywnym skłonnościom i górę nad etycznymi
impulsami weźmie korzyść złowroga (sinister interest) 18. W ostatnich
latach swojego życia Bentham niejako wyzbył się wszelkich złudzeń
w postrzeganiu ludzi. Kiedyś sądził, że racjonalnie myśląca jednostka
jest zdolna pojąć, iż dobro wspólnoty równoznaczne jest z jej własnym
szczęściem i najlepiej pojmowanym interesem. W Constitutional Code
był zdecydowanie bardziej krytyczny wobec człowieka.
Brak zaufania wobec funkcjonariuszy rządowej administracji i polityków wzmacnia także rozwinięta na kartach tej pozycji psychologia władzy.
Tym, którzy nami rządzą, pod żadnym pozorem nie wolno zaufać, gdyż
władza ma szczególny wpływ na człowieka 19. Deprawuje i demoralizuje
na różne sposoby. Poczucie kontroli nad sytuacją i życiem innych może
sprawić, że nawet rzetelny urzędnik w końcu ulegnie korupcyjnym pokusom albo wykorzysta zajmowane stanowisko do załatwienia własnych
partykularnych interesów. W ten sposób władza także nieuchronnie uzależnia 20. W świecie politycznym Benthama nie ma miejsca na takie cnoty,
jak praworządność, wspaniałomyślność czy poświęcenie dla ojczyzny.
16 P. Schofield, Utility and Democracy: The Political Thought of Jeremy Bentham,
Oxford University Press, Oxford 2006, s. 277–278.
17 M.-L. Leroy, Transparency and Politics, s. 145.
18 P. Schofield, Utility and Democracy, s. 126.
19 Tamże, s. 270.
20 G. J. Postema, The Soul of Justice. Bentham on Publicity, Law, and the Rule of Law,
w: Bentham’s Theory of Law and Public Opinion, red. X. Zhai i M. Quinn, Cambridge
University Press, New York 2014, s. 44–45.
299
Porównuje on nawet zachowanie funkcjonariuszy administracji do kotów,
opisując ich jako czteronożnych urzędników państwowych, którzy w porze karmienia oblizują się na widok jedzenia 21. Nikomu zatem nie można
ufać, gdyż zdolności moralne człowieka są zbyt wątłe i nieuchronnie ulegną osłabieniu. Przeciwnie, im ktoś w hierarchicznej strukturze zajmuje
wyższe miejsce, tym baczniej należy mu się przyglądać. Kto raz spróbował
rozkoszy władzy (sweets of office), jest jak tygrys, który raz posmakowawszy krwi swoich ofiar, nabierze na nią jeszcze większego apetytu (CC 178).
Człowiek spragniony wpływów jest szczególnie niebezpieczny, ponieważ
jego pragnienie nigdy nie zostanie zaspokojone. Dlatego zawsze będzie
dążyć do rozszerzenia kontroli bez oglądania się na szczęście i interes
wspólnoty. Tymczasem Bentham obawiał się, że wiele nowoczesnych
instytucji powołanych przez niego do życia gwarantuje uprzywilejowaną
pozycję sprawującym władzę, a ci mogą ją wykorzystać w sposób niedemokratyczny w ramach bezwzględnej walki o wpływy z przeciwnikami
politycznymi. Wiadomo już, dlaczego zlikwidował centralną wieżę Panoptykonu i nie pozwolił skryć się w niej ministrowi. Jego zdaniem, to właśnie
on, a nie szeregowi urzędnicy stanowili największe zagrożenie. Dlatego
minister powinien zostać poddany szczególnie wnik liwej obserwacji.
Bentham, projektując system administracji rządowej, kierował się dość
paranoiczną zasadą nieufności (distrust) i podejrzliwości (suspicion) 22.
Ostatecznie jednak stawka w tej grze jest zdecydowanie wyższa niż ewentualne szkody poniesione przez obywateli w wyniku nadużyć, których
mieliby dopuścić się poszczególni funkcjonariusze aparatu urzędniczego.
Cały system zabezpieczeń, którego jednym z elementów był kompleks
rządowy, miał chronić przede wszystkim państwo przed przerodzeniem
się utylitarnej demokracji w tyranię. Z tego względu Bentham, opisując fundamenty demokratycznego ustroju, przedstawił złożony schemat
oparty na nieufności (system of distrust), którego ważnym elementem
staje się architektura i powiązane z nią techniki dyscypliny i kontroli 23.
21 J. Semple, Bentham’s Prison, s. 317.
22 M.-L. Leroy, Transparency and Politics, s. 146.
23 G. J. Postema, The Soul of Justice, s. 51.
300
Angielski filozof stał się zwolennikiem demokracji dopiero w późnym
okresie swojej twórczości. Urodził się w konserwatywnej rodzinie i początkowo był zdeklarowanym wielbicielem monarchii, którą wspierał
podczas rewolucji amerykańskiej. Wydaje się, że do przyjęcia założenia,
iż jest to system rządów najbardziej sprzyjający realizacji utylitarnych
ideałów, skłoniło go ogólne rozczarowanie ludźmi, a szczególnie pesymistyczne diagnozy dotyczące ludzkiej motywacji. Z posiadaniem władzy wiąże się nieuchronnie nieustające pragnienie jej powiększania, co
prowadzi do nadużyć i korupcji. Nie wystarczy zatem uzgodnić interesu
jednostki z interesem ogółu. Władza moralnie degeneruje rządzących
w stopniu, który sprawia, że ten mechanizm przestaje spełniać swoją
rolę i nie jest w stanie skutecznie korygować ich działań. Dlatego potrzebna jest demokracja przedstawicielska, która dla Benthama bardziej
niż upragnionym ideałem była niezwykle złożoną formą kontroli nad
sprawującymi władzę. Zapewne ważnym czynnikiem wpływającym
na stopniową ewolucję jego poglądów były także własne doświadczenia
związane z funkcjonowaniem państwowego aparatu biurokratycznego. Lata starań o budowę Panoptykonu, wiele zabiegów poświęconych
utworzeniu Krajowej Kompanii Dobroczynnej – wszystko zakończyło
się porażką. Rozczarowany i wyraźnie rozgoryczony zaczął oskarżać
państwową administrację o korupcję 24. Z czasem zrodziło się w nim
niemalże paranoiczne przekonanie, że przyczyną wszystkich jego niepowodzeń jest wymierzony przeciw niemu spisek zawiązany na najwyższych szczeblach władzy 25.
Polityka transparentności
W przypadku kodeksu konstytucyjnego punktem wyjścia dla Benthama
stała się binarna opozycja pomiędzy panującymi (rulers) i poddanymi
(ruled) 26, która zdaje się przenikać i strukturyzować cały tekst. Martwił
go szczególnie, jak zauważa Schofield, „naturalny konflikt interesów
24 J. Semple, Bentham’s Prison, s. 251.
25 Tamże, s. 277.
26 L. J. Hume, Bentham and Bureaucracy, s. 215.
301
pomiędzy sprawującymi władzę a poddanymi” 27. Dla Benthama stworzenie fundamentów ustroju demokratycznego oznaczało napisanie
prawa regulującego szczegółowo relacje pomiędzy władzą a obywatelami,
a więc takiego,
które ustanowiłoby i nadzorowało wszelkie przewidziane w konstytucji władze, prawa oraz zobowiązania zarówno sprawujących władzę, jak
i poddanych, tak aby ukierunkować ich działania na osiągnięcie jak największego szczęścia lub uniwersalnego interesu 28.
Oczywiście zasadniczym wyzwaniem stawało się zapewnienie równowagi w relacjach pomiędzy sprawującymi władzę a obywatelami tak,
aby to fundamentalne i nieuniknione napięcie ani nie doprowadziło
do przerodzenia się demokracji w tyranię, ani nie przyczyniło się do
rozpadu struktur państwa i wybuchu anarchii.
W dotychczasowej refleksji filozoficznej, jak pisze Gerald J. Postema,
bezpieczeństwo obywateli w konfrontacji z władzą zapewniały dwa kluczowe mechanizmy 29. Pierwszy z nich polegał na ustanowieniu odgórnie
równowagi pomiędzy trzema władzami nowoczesnego państwa, a więc
władzą sądowniczą, ustawodawczą i wykonawczą. Drugie zabezpieczenie stanowiła koncepcja praw człowieka i obywatela, która miała chronić
jednostki już niejako oddolnie, czyli poprzez wskazanie niezbywalnych
praw przysługujących im ze względu na bycie istotą ludzką. Jednak z jakichś względów te dwa mechanizmy wydały się Benthamowi niewystarczające, zbyt słabe i niepoparte naukowymi argumentami 30.
Poświęcił wiele czasu i energii na zaprojektowanie instytucji nowoczesnego państwa, takich jak więzienia, domy pomocy społecznej, zakłady pracy czy szkoły. Wszystkie te projekty łączy dążenie do zwiększenia
intensywności sprawowanej przez funkcjonariuszy władzy kontroli i dyscypliny. To jednak nie wszystko. Benthamowi zależało szczególnie
27 P. Schofield, Utility and Democracy, s. 272.
28 L. J. Hume, Bentham and Bureaucracy, s. 215.
29 G. J. Postema, The Soul of Justice, s. 42.
30 D. Lieberman, Bentham’s Jurisprudence and Democratic Theory: An Alternative
to Hart’s Approach’, w: Bentham’s Theory of Law and Public Opinion, s. 135.
302
na stworzeniu mechanizmów pozwalających na gromadzenie i przepływ informacji dotyczących obywateli i skuteczne zarządzanie tymi
danymi. Wszyscy funkcjonariusze władzy, a więc naczelnik więzienia,
kierownik placówki należącej do Krajowej Kompanii Dobroczynnej czy
nauczyciel w Szkole Chrestomatycznej, nie tylko bacznie obserwują i dyscyplinują swoich podopiecznych, ale także bezustannie prowadzą niezwykle drobiazgowe zapiski i notatki. Bentham stale martwił się, że coś
mogłoby ujść ich uwadze. Dlatego jednym z zasadniczych problemów
projektowych we wszystkich tych przypadkach jest zawsze zapewnienie im jak najbardziej komfortowych warunków do pracy. Oto zalążki nowoczesnej władzy archiwalnej 31. Jej współczesną postacią są tajne
programy wywiadowcze, takie jak X-KEYSCORE, Tempora czy PRISM.
Systemy wdrożone przez NSA i jej globalnych partnerów umożliwiają
analitykom pozyskiwanie za pomocą wyrafinowanych technologii nieograniczonej ilości danych (big data), a następnie analizę przechwyconych informacji i metadanych dzięki sztucznym sieciom neuronowym,
algorytmom i słowom kluczowym 32.
Gertrude Himmelfarb w eseju The Haunted House of Jeremy Bentham
(1995) zarzuca Benthamowi, że stworzył systemy pod wieloma względami
przypominające totalitarny świat z powieści George’a Orwella, w którym
władzę sprawuje Wielki Brat 33. W obronie filozofa należy zauważyć, że
w przypadku projektów zreformowanego więzienia, sieci placówek pomocy społecznej czy szkół dla przyszłych inżynierów i przedsiębiorców
za każdym razem jedynie opisywał on reguły funkcjonowania poszczególnych placówek. Nie zmienia to jednak faktu, iż sieć tych zazębiających się ze sobą instytucji mogła stanowić doskonały punkt wyjścia dla
powstania systemu, w którym władza byłaby wszechobecna, wszechwiedząca i wszechwładna. W związku z tym rodzi się konieczność opraco31 W. Ernst, Digital Memory and the Archive, University of Minnesota Press, Minneapolis – London 2013, s. 88.
32 D. Lyon, Surveillance After Snowden, John Wiley & Sons, New York 2015.
33 G. Himmelfarb, The Haunted House of Jeremy Bentham, w: G. Himmelfarb, Victorian Minds: A Study of Intellectuals in Crisis and Ideologies in Transition, Ivan R. Dee,
Lanham 1995, s. 32–81.
303
wania dodatkowych mechanizmów, które ochroniłyby jednostkę przed
nadużyciami ze strony jej przedstawicieli, którzy otrzymali do swojej
dyspozycji niezwykle skuteczne narzędzia kontroli i dyscypliny. Dlatego też Bentham doszedł do radykalnego wniosku. Jeżeli zatem państwo
za pośrednictwem nowoczesnych instytucji systematycznie gromadzi
i archiwizuje informacje dotyczące obywateli, to każda jednostka powinna mieć w zamian możliwość obserwowania poczynań tych, którzy
rządzą krajem 34. Ostatecznie w jego koncepcji władza jest równoznaczna nie tylko z kontrolą terytorium państwa i jego populacji (biowładzy), ale także z możliwością efektywnego i asymetrycznego nadzoru
przepływu wiadomości w społeczeństwie. Dlatego urzędnicy i politycy,
którzy ulegną pokusom władzy, będą na różne sposoby starali się „ograniczać rozprzestrzenianie się informacji” 35. Narzędziem ich nieczystej
walki staną się zatem różne formy działań, które Bentham określił jako
urojenia (delusions) 36. Obywatele mogą bronić się przed nimi, przede
wszystkim przekazując sobie swobodnie rzetelne i potwierdzone dane
na temat rządzących.
Z tego względu wszelkie formy tyranii kojarzyły mu się zawsze z sekretnością i tajnością 37. Autorytarny władca działa zawsze w półmroku.
Blokuje i ogranicza swoim poddanym dostęp do wiedzy i informacji,
które docierają do nich wyłącznie w pełni kontrolowanymi kanałami.
Techniki i mechanizmy zaprojektowane przez Benthama, których celem
było usprawnienie komunikacji, miały nie tylko charakter technologicznych modyfikacji podnoszących efektywność funkcjonowania instytucji
państwowych. Chciał zapewnić obywatelom dostęp do możliwie jak najszerszych zasobów wiedzy. W ten sposób płynna komunikacja miała stanowić, jego zdaniem, zabezpieczenie kruchej demokracji liberalnej przed
ekscesami władzy, a przede wszystkim zakusami niedoszłych tyranów.
Dostęp do informacji na temat działań podejmowanych przez rządzących miała zapewnić konsekwentnie stosowana polityka transparentności.
34 G. Tusseau, From the Penitentiary to the Political Panoptic Paradigm, s. 124.
35 P. Schofield, Utility and Democracy, s. 271.
36 Tamże, s. 264.
37 Tamże, s. 251.
304
Zgodnie z tą logiką otwartości (openness) zaprojektowany został także
rządowy kompleks administracyjny. Petenci stawali się zatem elementem nieprzewidywalnym w systemie nadzoru. Oczywiście Bentham miał
świadomość, że nie każdy obywatel będzie miał czas i możliwość, aby
osobiście stawić się w stolicy kraju i na własne oczy kontrolować poczynania państwowych urzędników. Dlatego wszelkie działania władzy miały
być skrupulatnie rejestrowane, a następnie upubliczniane 38. W tym celu
przewidywał utworzenie specjalnej służby publicznej, której zadaniem byłoby obserwowanie i publikowanie raportów przedstawiających w skrócie
najważniejsze działania podjęte zarówno przez urzędników państwowej
administracji, jak i polityków 39. W ten sposób wszyscy obywatele, nawet
zamieszkujący najodleglejsze zakątki kraju, byliby na bieżąco informowani o wystąpieniach, zgłoszonych poprawkach, posiedzeniach.
Jeżeli sprawujący władzę mieli swoje archiwa, to obywatele także
powinni mieć własny odpowiednik tej instytucji 40. W oczach Benthama
procedura rejestrowania i publikowania informacji na temat poczynań
urzędników i polityków miała równoważyć władzę archiwalną powołaną
do życia przez nowoczesne, zaprojektowane przez niego organizacje.
Z tego względu w jego demokracji niezwykle istotna rola przypada prasie,
którą określał nawet mianem „quasi-jury” 41. Zasadniczą funkcją dziennikarzy miało się stać kontrolowanie władzy, a więc uważne przyglądanie
się działaniom jej przedstawicieli i konsekwentne krytykowanie wszelkich błędów, a przede wszystkim nadużyć. Z tego względu demokracja
miała być dla Benthama systemem, który gwarantował pełną wolność
prasy, (liberty of press), a systematyczna nieufność wobec sprawujących
władzę została ustanowiona jednym z kluczowych mechanizmów stabilizujących. Radykalna otwartość i transparentność działań prowadzonych
38 L. J. Hume, Bentham and Bureaucracy, s. 234.
39 System prowadzenia notatek i zapisków z obserwacji działań urzędników wzorowany został na modelu skonstruowanym przez Benthama z myślą o National Charity
Company (L. J. Hume, Bentham and Bureaucracy, s. 236).
40 J. E. Crimmins, Utilitarian Philosophy and Politics: Bentham’s Later Years, Bloomsbury Academic, London – New York 2011, s. 153.
41 G. J. Postema, The Soul of Justice, s. 47.
305
przez funkcjonariuszy administracji rządowej i polityków w połączeniu
z wolną prasą wprawia w ruch mechanizm społeczny, który określa on
mianem upubliczniania (publicity).
Efektem jego funkcjonowania stawał się trybunał opinii publicznej
(public opinion tribunal), przy czym Bentham nie miał na myśli żadnej
formalnej instytucji sądowej. Częścią tego trybunału byli dobrze poinformowani członkowie wspólnoty, którzy mogli swobodnie oceniać
prace rządu i dyskutować między sobą na tematy związane z życiem
politycznym państwa. Dlatego też dla filozofa wolność prasy i prowadzenia otwartych dyskusji odgrywała szczególnie istotną rolę w demokratycznym ustroju 42. Konsekwentnie obywatele powinni mieć także
zagwarantowaną wolność zgromadzeń publicznych (liberty of public
association) 43, niezwykle ważna była prasa. Bentham liczył na to, że
niezależne gazety staną się żywym forum nieskrępowanej wymiany
opinii i idei, na którym toczyć się będzie rzeczowa dyskusja poświęcona
kolektywnym sprawom 44. W ten sposób głos ludu stał się przeciwwagą
dla władzy, której zasadniczym celem było utrzymanie równowagi pomiędzy rządzącymi a rządzonymi 45. Z tego względu Anne Brunon-Ernst,
opisując Benthamowską utopię upubliczniania (utopia of publicity), dochodzi do wniosku, iż jest to myśl, która zapewne byłaby szczególnie
bliska Jürgenowi Habermasowi, a więc twórcy koncepcji dialogicznej
przestrzeni publicznej 46.
Krytyczna analiza działań władzy prowadzona w przestrzeni publicznej miała, zdaniem Benthama, przyczynić się także do powstawania
nowych, postępowych idei. Dlatego trybunał opinii był także siłą napędową reform 47. W jego rozważaniach takie tradycyjne instytucje życia
społecznego, jak rodzina czy kościół, są w zasadzie nieobecne 48. Dyskusja
42 P. Schofield, Utility and Democracy, s. 250.
43 Tamże.
44 Tamże, s. 260.
45 J. Semple, Bentham’s Prison, s. 319; T. Tulejski, Od zasady użyteczności do demokracji,
s. 227–230.
46 A. Brunon-Ernst, Utilitarian Biopolitics: Bentham, Foucault and Modern Power,
Routledge, London 2012, s. 77.
47 J. Semple, Bentham’s Prison, s. 319.
48 J. E. Crimmins, Utilitarian Philosophy and Politics, s. 154.
306
czy dialog prowadzony w wąskim kręgu krewnych nie przekłada się
na działania polityczne o charakterze demokratycznym. Religia jawiła
mu się jako zjawisko, do którego należy podchodzić z dystansem, gdyż
wyklucza ona niejako programowo racjonalny dialog. Z tego względu
tak bardzo dużą nadzieję pokładał w nowoczesnej, a więc otwartej i inkluzywnej, przestrzeni publicznej 49.
Dlaczego sprawujący władzę mieliby się przejmować głosem ludu?
Rządzenie zostało powiązane z poczuciem nieustającej odpowiedzialności (constant responsibility) 50, a oni sami byliby wybierani w wolnych
wyborach 51. W ramach demokracji reprezentatywnej proces wyborczy
stawał się w ujęciu Benthama także działaniem kontrolnym i formą
zabezpieczenia przed nadużyciami i ekscesami ze strony sprawujących
władzę, takimi jak korupcja i opresja, ale także przed niekompetencją
i ignorancją. Bentham nie miał złudzeń, że trybunał stanie się uniwersalnym lekarstwem na wszystkie zagrożenia dla ustroju. Obawiał się
tego, że niezdyscyplinowaną opinią publiczną można na różne sposoby
manipulować, że nierzadko wielu obywatelom brakuje odpowiednich
kompetencji, żeby włączyć się do dyskusji nad kwestiami państwowymi
i politycznymi 52. Nie zrażał się jednak tymi niedogodnościami. Uważał,
że funkcjonowanie trybunału dzięki wolnej prasie i dyskusji w przestrzeni publicznej pełni oprócz roli kontrolnej także funkcję edukacyjną 53.
49 Badacze tacy jak Postema czy Crimmins dostrzegają w koncepcji Benthama wiele
podobieństw do teorii demokracji deliberatywnej i koncepcji przestrzeni publicznej
sformułowanych przez Jürgena Habermasa. Skłania ich ku temu silny nacisk położony
przez angielskiego filozofa na dialogiczność, rozumianą jako deliberacja prowadzona
otwarcie przez wolnych i równych sobie obywateli posługujących się racjonalnym językiem i logicznymi argumentami (G. J. Postema, The Soul of Justice, s. 54, J. E. Crimmins,
Utilitarian Philosophy and Politics, s. 154–155).
50 G. J. Postema, The Soul of Justice, s. 43.
51 P. Schofield, Utility and Democracy, s. 285.
52 G. J. Postema, The Soul of Justice, s. 49.
53 Co ciekawe, Bentham uważał, że opinia publiczna jest w dużej mierze fikcją (half
imaginary tribunal) (J. Semple, Bentham’s Prison, s. 319, zob. G. J. Postema, The Soul
of Justice, s. 47). Nie zmienia to jednak faktu, iż działa i może mieć pozytywny wpływ
na funkcjonowanie państwa. Kiedy sędzia wydaje wyrok w obecności przedstawicieli
307
W tym zakresie był optymistą i wierzył, że opinia publiczna będzie z czasem coraz bardziej wyedukowana, oświecona i zaangażowana w sprawy
państwa 54.
W ostatnim z instytucjonalnych projektów Benthama spojrzenie władzy
zostaje odwrócone i teraz to jej najwyżsi przedstawiciele stają się obiektem kontroli i nadzoru w ramach panoptycznej maszynerii produkującej
skuteczną administrację i przejrzystość. Jak pisze Semple, „Demokracja
Benthama jest strukturą pełną światła, podobnie jak panoptykon, ale
w tym przypadku światło pada na sprawujących władzę” 55. Z Constitutional Code wyłania się wizja demokracji, która w przeciwieństwie do
tyranii czy monarchii jest niezwykle kruchym systemem, a nad jego równowagą trzeba bezustannie czuwać 56. Krytyczna praca trybunału opinii
publicznej nie może mieć zatem końca. Największe zagrożenie dla demokracji nie jest czymś, co przychodzi z zewnątrz, ale ma charakter strukturalny i kryje się w jej wnętrzu. Z tego względu projekt Panoptykonu
administracyjnego jest nie tylko rozwiązaniem określonych problemów
projektowych łączących się z funkcjonowaniem instytucji rządowych.
Całe to architektoniczne przedsięwzięcie jest bowiem, zdaniem angielskiego filozofa, jednym z elementów złożonego systemu zabezpieczeń
przed nadużyciami ze strony władzy (securities against misrule).
wspólnoty, którzy stawili się na procesie, czuje na sobie spojrzenia poszczególnych obywateli. Ma jednak wrażenie, jakby jego działaniom przyglądała się cała społeczność, a więc
trybunał opinii publicznej. Ostatecznie to fikcyjne spojrzenie, pełniące rolę moralnej
sankcji, będzie miało realny wpływ na sędziego, który w obliczu całej wspólnoty zechce
wydać jak najbardziej sprawiedliwy wyrok.
54 P. Schofield, Utility and Democracy. W jednej kwestii Bentham mógł niestety się
pomylić. Zakładał, że trybunał opinii publicznej jest „incorruptible” (G. J. Postema, The
Soul of Justice, s. 50). Tymczasem doświadczenie współczesnych liberalnych demokracji
wskazuje na to, że można próbować skorumpować znaczną część opinii publicznej, np.
składając jej daleko idące obietnice wyborcze.
55 J. Semple, Bentham’s Prison, s. 321.
56 Tamże, s. 323.
17
Przekleństwa i namiętności perfekcjonizmu
Podczas badań nad utylitarnymi maszyneriami władzy zaprojektowanymi przez Jeremy’ego Benthama trzeba było przedzierać się przez prawdziwy gąszcz jego rozpraw, szkiców, listów oraz osobistych notatek. Na
dodatek należało odnaleźć w tej plątaninie myśli i radykalnych projektów własną drogę, a nie podążać w kierunku wskazanym przez Michela Foucaulta. Wysiłek ten jednak bez wątpienia się opłacił. Odsłoniły
się bowiem nieznane do tej pory szerzej dyscyplinarne przedsięwzięcia
Benthama, takie jak Szkoła Chrestomatyczna czy też model militarnego państwa opiekuńczego oraz systemy kontroli siły roboczej zorganizowane wokół postaci kontrolera drewna tartacznego czy nadzorcy
tragarzy portowych. Powrót do źródeł sprawił także, że możliwe stało się
poddanie analizie elementów panoptycznego projektu, które z różnych
względów zostały zmarginalizowane przez Foucaulta. W zakończeniu
chciałbym skupić się przede wszystkim na niepokojach i lękach doświadczanych przez projektanta tych rozlicznych technik i maszyn władzy.
Lęki postpanoptyczne
Panoptykon, jeden z wielu eksperymentów dyscyplinarnych Benthama,
stał się niezwykle wymowną metaforą życia w świecie późnej nowoczesności nasyconym technologiami umożliwiającymi stałą inwigilację
i gromadzenie danych na temat użytkowników internetu i przestrzeni
publicznej globalnych miast. Symbolami początków nowego stulecia
okazały się amerykański dron typu Predator unoszący się na tle błękitnego nieba, czarna flaga Państwa Islamskiego oraz kamizelki ratunkowe
wyrzucone na brzeg przez fale Morza Śródziemnomorskiego. W czasach
309
zimnej wojny społeczne lęki i obawy wzbudzało wyobrażenie grzyba
atomowego, czyli chmury pyłów i aerozoli układającej się w charakterystyczny kształt w wyniku detonacji bomby jądrowej. Tymczasem
Panoptykon jako głęboko symboliczny projekt oddaje szczególną atmosferę liberalnych demokracji w dobie globalnej wojny z terroryzmem,
która doprowadziła do wzmocnienia tzw. szarych stref. Są to paradoksalne przestrzenie, w których dochodzi do zawieszenia norm i wartości, ideałów właściwych społeczeństwom demokratycznym w celu ich
obrony. Życie Innego staje się wówczas nagim życiem, które wolno jest
zakończyć bez procesu, czy też aktu wypowiedzenia wojny, a więc poza
tradycyjnymi regulacjami prawnymi. Takie strefy zawsze towarzyszyły
demokratycznemu eksperymentowi, ale w okresie wojny z terroryzmem
i za sprawą polityki strachu można mówić o ich niepokojącej ekspansji
obserwowanej na przykładzie funkcjonowania obozu w Guantanamo,
technik intensywnych przesłuchań z Abu Ghraib czy uderzeń dronów,
w których często giną niewinni cywile. Proces ten niezwykle skutecznie uzasadnia narracja odwołująca się do traumy związanej z atakiem
terrorystycznym na WTC i poczucia zagrożenia terroryzmem. Podobnie
dzieje się także w przypadku tajnych programów masowej inwigilacji
w internecie skrywających się za nieprzejrzystymi konstrukcjami prawnymi. Rozrost szarej strefy prowadzi do zakłócenia fundamentalnej
dla liberalnych demokracji granicy pomiędzy tym, co prywatne, a tym,
a publiczne. Do tej pory to przede wszystkim autorytarne i totalitarne reżimy wyróżniały się pragnieniem kontrolowania i gromadzenia informacji na temat codziennego życia swoich obywateli poprzez rozbudowany
aparat policyjny i służby specjalne cieszące się szerokimi uprawnieniami.
Niestety podobne działania podejmują coraz częściej także liberalne
demokracje, wykorzystując w tym celu poczucie zagrożenia i logikę
stanu wyjątkowego, przekształcając się stopniowo w państwa nadzoru
i kontroli (surveillance states).
Równocześnie neo-orientalnym obawom towarzyszy poczucie, że życie codzienne w coraz większym stopniu kolonizowane jest przez globalne korporacje i wszechobecne procesy obliczeniowe, których działania
stanowią wyzwanie dla państw kontrolujących określone terytorium
310
według koncepcji suwerenności, jaka wyłoniła się jeszcze w czasach
pokoju westfalskiego 1. Konsumenci, zgodnie z modelem kapitalizmu
nadzoru (surveillance capitalism), są uwodzeni atrakcyjnymi serwisami
i smart-produktami. Ich twórcy bacznie śledzą poczynania swoich użytkowników, a następnie analizują je za pomocą sztucznych sieci neuronalnych i wykorzystują do celów marketingowych lub przekształcają
w towar stanowiący przedmiot transakcji handlowych. Krok po kroku
jednostki tracą kontrolę nad własnymi śladami cyfrowymi i danymi
generowanymi działaniami nie tylko w mediach społecznościowych,
ale także w przestrzeni miejskiej. Na dodatek nowoczesne technologie
pozwalają im na wzajemną, czyli synoptyczną inwigilację. Użytkownicy
obserwują innych w mediach społecznościowych, śledzą życie prywatne
swoich znajomych i przyjaciół, którzy w ten sposób odsłaniają się przed
nimi z niekiedy zupełnie innej strony niż ta, z której ich znali. Specjaliści uczestniczący w procesie rekrutacji przeczesują internet i media
społecznościowe w poszukiwaniu informacji na temat kandydatów.
Jakie „ja” wyłoni się z tych analiz? W świecie internetu 2.0 użytkownicy
nie są już anonimowi, a nad wieloma elementami swojego cyfrowego
wizerunku nie mają kontroli. Na dodatek ich działania mogą być bacznie monitorowane nawet w miejscu pracy. Czy szef ma prawo czytać
e-maile wysyłane z komputerów podłączonych do korporacyjnej sieci?
Czy należy przyjmować zaproszenia w mediach społecznościowych
od nowych znajomych z pracy? W świecie nasyconym nowoczesnymi
technologiami komunikacyjnymi wszyscy stają się trochę paranoikami.
Coraz trudniej wytyczyć granicę pomiędzy zdrową ostrożnością a chorobliwą obsesją i neurozą.
Świat wielokrotnego użytku
Badając maszyny dyscypliny i kontroli projektowane przez Benthama,
można spojrzeć na narodziny nowoczesności jego oczami i tym samym
zanurzyć się w myśli pękającej od nadmiaru przedmiotów zainteresowania, uwikłanej w liczne sprzeczności. Przypadek Benthama najlepiej
1 B. Bratton, The Stack: On Software and Sovereignty, MIT Press, Cambridge 2016.
311
dowodzi tego, że ci, którzy konstruują maszynerię władzy i następnie
obserwują, nasłuchują i monitorują innych, też nie są wolni od niepokojów. Dlatego do katalogu lęków i obaw związanych z kondycją liberalnych demokracji 2 można dodać niepokoje inwigilowanych (anxiety
of the surveilled), a także rozwijające się równolegle niepokoje inwigilujących (anxiety of the surveillers) 3. Najlepszym przykładem tego
procesu są programy masowej inwigilacji nastawione, zgodnie ze sloganem NSA collect it all, na zgromadzenie wszelkich możliwych danych. Miały wyeliminować wszelkie ryzyko i zapewnić poczucie bezpieczeństwa, zamiast tego doprowadziły do powstania nowego rodzaju
niepokoju będącego efektem przeładowania – data overload, analysis paralisys, cognitive overflow 4. Z tego względu rodzą się wątpliwości, czy agencje wywiadowcze nie dysponują zbyt dużą ilością informacji, aby móc na ich podstawie formułować sensowne scenariusze
przyszłych wydarzeń, przewidywać działania terrorystów i podejmować kluczowe decyzje.
Spory niepokój wzbudzały w Benthamie niekontrolowane i mobilne
masy ludzkie przemieszczających się swobodnie żebraków i nędzarzy,
których tożsamości nie sposób było ustalić. Rozpływali się w tłumie
anonimowych twarzy, dowolnie zmieniali imiona, osobiste historie,
przyjmowali nowe maski, gubiąc trop nadzorującej ich władzy. Gwałtowna urbanizacja stała się dla niego źródłem kolejnych obaw. Rozrastające
się w sposób niekontrolowany miasto, przyjmując formę metropolis,
przyczynia się do powstania nowych i niebezpiecznych dla porządku publicznego zjawisk społecznych. W oczach Benthama przestrzeń
miejska ulega militaryzacji, a życie codzienne mieszkańców przerywają
rozliczne zamieszki i protesty często inicjowane przez ubogich i nędzarzy prowokowanych wystawnym życiem uprzywilejowanych grup
2 L. Koczanowicz, Lęk nowoczesny: eseje o demokracji i jej adwersarzach, Kraków
2011.
3 K. Crawford, The Anxieties of Big Data, „The New Inquiry” 2014, online: http://
thenewinquiry.com/essays/the-anxieties-of-big-data/ [dostęp: 15 października 2016].
4 J. S. Granick, American Spies: Modern Surveillance, Why You Should Care, and
What to Do About It, Cambridge University Press, Cambridge 2017, s. 97.
312
społecznych. Dziś, w czasach antropocenu i kryzysu klimatycznego,
podobne obawy wywołują wyłaniające się zarysy megamiast. Ich prefigurację stanowić może Kowloon, a więc wyburzona w 1993 r. dzielnica
Hongkongu. Niekiedy ze względu na charakterystyczną, spontaniczną
architekturę, zagęszczenie i przyrost liczby ludności określano ją miastem przestępczości i anarchii.
Po przeprowadzeniu analizy wykorzystanych przez Benthama mnogich technik władzy warto zadać sobie fundamentalne pytanie: co takiego
świat społeczny wyprodukowany przez jego maszyny kontroli mówi
o podmiocie wprawiającym je w ruch i nadzorującym ich funkcjonowanie? Wszystkie te rozliczne techniki nie tylko ujarzmiają podległe
im jednostki, ale również konstruują postać radykalnego utylitarysty.
Kreśląc jego profil psychologiczny, karygodnym błędem byłoby nie skorzystać z pomocy mistrza podejrzliwości, jakim jest bez wątpienia tak
wytrawny psychoanalityk jak Jacques-Alain Miller 5.
5 Miller prace nad swoim tekstem o Panoptykonie ukończył w lutym 1973 r. Artykuł
ukazał się drukiem jednak dopiero dwa lata później, a więc dokładnie w tym samym roku
co Nadzorować i karać. Dzieło Michela Foucaulta przysłoniło skutecznie przedstawioną
przez francuskiego psychoanalityka interpretację i na długie lata zdominowało myślenie
o Panoptykonie. Nazwisko Millera nie pojawiło się także na kartach Nadzorować i karać. Zatytułował swój tekst następująco: Le despotisme de l’utile: la machine panoptique
de Jeremy Bentham. Angielskie tłumaczenie (J.-A. Miller, Jeremy Bentham’s Panoptic Device,
trans. R. Miller, „October” 1987, vol. 41, s. 3–29) nie jest do końca zgodne z duchem oryginału. Z jakichś względów zrezygnowano z pierwszej części tytułu i przełożono jedynie
fragment następujący po dwukropku jako Jeremy Bentham’s Panoptic Device. Poczyniona
zmiana nie wydaje się szczególnie istotna, niemniej z perspektywy poniższych rozważań
jest dość ważna, ponieważ już w samym tytule tekstu zaznacza się wyraźna różnica
pomiędzy jego interpretacją a wykładnią przedstawioną przez Foucaulta. Francuski
psychoanalityk, pisząc o despotyzmie użyteczności (lub też tego, co użyteczne), podkreśla już na samym początku niezwykle silny związek pomiędzy koncepcją Panoptykonu
a całościowym światopoglądem filozoficznym Benthama. Tymczasem, jak można było się
przekonać już wcześniej, Foucault wypreparował konsekwentnie w Nadzorować i karać
projekt Panoptykonu z sieci pojęć, idei i koncepcji wyłaniającej się z pozostałych pism
angielskiego filozofa. W ten sposób tłumacz, zapewne nieświadomie, działając jakby pod
wpływem hegemonicznej wykładni Foucaulta, uzgodnił tytuł tekstu Millera z dominującą
interpretacją.
313
Warto najpierw zaznaczyć, że celem autora eseju Le despotisme de
l’utile: la machine panoptique de Jeremy Bentham (1973) nie jest zrozumienie i wyjaśnienie tego, co dzieje się we wnętrzu Panoptykonu, tylko
potraktowanie go jako symptomu. Czytelnika spodziewającego się przenikliwej i bezkompromisowej psychoanalizy sieci nieświadomych namiętności i rozkoszy uruchomionych panoptyczną maszynerią widzenia,
której mogło mu zabraknąć w przypadku Nadzorować i karać, spotkać
może podczas lektury tego artykułu rozczarowanie. Wbrew oczekiwaniom centralna wieża Panoptykonu nie staje się w analizie Millera żadnym symbolem fallicznym otwierającym ekscytującą i skandaliczną
interpretację. Nie pojawiają się w niej właściwe dla psychoanalizy kategorie, takie jak nad-ja, represja czy sublimacja. Czytelnik nie odnajdzie w trakcie lektury żadnych odniesień do kompleksu Edypa czy też
klasycznej figury surowego i opresyjnego ojca. W oczach Millera w budynku więzienia zaprojektowanego przez Benthama materializują się
wszystkie frapujące aspekty, nieoczekiwane skutki oraz paradoksy konsekwentnego utylitaryzmu. Panoptykon zostaje potraktowany zatem jako
filozoficzny zespół objawów, które należy poddać starannej analizie 6.
Spojrzenie twórcy utylitarnych maszyn władzy cechuje analityczna
obsesja na punkcie najmniejszych nawet drobiazgów, którą można było
zaobserwować bez większego trudu, przyglądając się jego poszczególnym
projektom. Zdaniem Millera, wynika ona w dużej mierze z założenia,
że cały świat człowieka jest mierzalny i policzalny, a zatem dosłownie
wszystko, nie tylko szczęście czy popłoch, ale każde najbardziej subtelne
i ulotne zjawisko może zostać poddane kwantyfikacji. Arytmetyka to
nie tylko narzędzie, ale przede wszystkim fundament tego świata, gdyż
6 Analizę Millera należy czytać równolegle z zapisem wykładów prowadzonych
w ramach seminarium XX, gdyż oba te teksty wzajemnie się tłumaczą i wzmacniają. Za
takim rozwiązaniem przemawia także chronologia wydarzeń. Prowadzone przez Lacana
seminarium o rozkoszy odbyło się w latach 1972–1973. Oznacza to, że kiedy Miller pracował nad swoim tekstem o projekcie Panoptykonu, równocześnie uczęszczał na wykłady
swojego mistrza, których głównym tematem były jouissance i kobieca seksualność definiowane przez francuskiego psychoanalityka bardzo wyraźnie poprzez opozycję wobec
tego, co użyteczne.
314
pozwala rzetelnie i bezspornie określić, czy dane działanie jest mniej
lub bardziej użyteczne i korzystne od innych. Jak pisze sam Miller, „Nic
nie może ‘tak po prostu istnieć’” 7. Dlatego spojrzenie radykalnego utylitarysty dzieli rzeczywistość na najdrobniejsze elementy, aby poddać
je następnie wnikliwej i niekończącej się analizie. Każdy, najmniejszy
nawet szczegół musi przez nią przejść, nim twórca panoptycznego mikrokosmosu podejmie decyzję co do jego miejsca w projekcie i dalszej
przyszłości. „Jest to oczywiście forma szaleństwa – szaleństwa analitycznego”, podsumowuje Miller 8.
Zasadnicze kryterium, jakie przyjmuje w takiej sytuacji twórca panoptycznych mikrokosmosów, to użyteczność rozumiana jako wielofunkcyjność. Każdy element tego projektu musi bezwzględnie spełniać swoją rolę,
a więc przynosić jak najwięcej korzyści i pożytku. Dla Benthama to jednak
wciąż jeszcze nie koniec. Dlatego, zgodnie z zasadą maksymalizacji zysków,
wszystko ma być wykorzystywane do ostatka i pełnić równocześnie kilka
funkcji. „Wszystko musi być zdatne do wielokrotnego użycia” 9. Nic nie
ma prawa lekkomyślnie się zmarnować. Ludzkie odchody powinny być
zatem wykorzystane jako obornik 10. Posadzkę panoptycznych celi należy
wyprofilować pod lekkim kątem, żeby w zimie skazańcy mogli oddawać
na nią mocz, a ten, spływając po podłodze, dodatkowo ogrzewałby wówczas więzienną izbę. Raz wprawiony w ruch rozum utylitarysty nie umie
się zatrzymać. Bentham stale dostrzega kolejne możliwości udoskonalenia
swojego projektu. W efekcie powstaje dystopijny świat wielokrotnego
użytku. Dlatego też niewinni, wkraczając do Panoptykonu, równocześnie
zawstydzają więźniów, kontrolują strażników i odbierają moralną lekcję
przestrogi przed łamaniem prawa. To wszystko dzieje się naraz. Cóż za
wspaniałe, efektywne i oszczędne rozwiązanie!
Zgodnie z utylitarystycznym światopoglądem, każde działanie powinno przynieść jakiś użyteczny społecznie rezultat, który można będzie poddać surowej ocenie i porównać z innymi. Z tego powodu, jak
można było się przekonać, Bentham z panoptycznego mikrokosmosu
7 J.-A. Miller, Jeremy Bentham’s Panoptic Device, s. 6.
8 Tamże, s. 7.
9 Tamże, s. 8.
10 Tamże, s. 7.
315
bez wahania wyeliminował odpoczynek. Czy to w przypadku więzienia,
domu dla ubogich, czy szkoły nie można sobie pozwolić nawet na najmniejszy akt lenistwa, gdyż jest on karygodną stratą niezwykle cennego czasu. Wszyscy mieszkańcy tych światów muszą bezustannie działać
i być produktywni. Nie ma miejsca na żadną nudę. Bentham raz zmuszony do kapitulacji i uznania, że w końcu każdy człowiek potrzebuje
chwili odpoczynku, przedstawił iście diabelskie rozwiązanie. Zaproponował, żeby więźniowie Panoptykonu odpoczywali od swojej zasadniczej
pracy, wykonując inną: „Każda zmiana wykonywanej pracy, szczególnie z fizycznej na siedzącą, jest odpoczynkiem, jeśli nie nawet rozrywką”
(PII 163). Uznał, że: „Nie można zapomnieć, że czas posiłku jest czasem na odpoczynek – karmienie stanowi chwilę wytchnienia” (PII 163).
Wyłania się jednak dość paradoksalne napięcie przenikające podmiotowość radykalnego utylitarysty. Wszechwładza wiąże się ze stałym
i nieusuwalnym poczuciem zagrożenia. Najmniejszy element znajdujący się nie na swoim miejscu może skutecznie zagrozić stabilności tego
świata. Dlatego nie wystarczy go stworzyć, trzeba go wciąż nadzorować
i kontrolować. Jeśli czegoś nie da się ujarzmić i uporządkować, należy to
bezwzględnie wygnać z utylitarnego raju. W użytecznym mikrokosmosie
odnaleźć można tylko jeden element, który jest efektem zawartego przez
Benthama kompromisu z zasadami natury. Snu nie można przekształcić
w nic, co spełniałoby przyjęte przez niego ostre kryteria użyteczności.
Jak pisze Miller: „Jedynie sen jest faktem nieuniknionym” 11. Co noc,
zgodnie z dobowym rytmem, człowiek musi stracić ważną część swojego czasu i pogrążyć się w całkowitym bezruchu. Podczas snu nie tylko
zostaje zniesiona świadomość. Jakby tego było mało, jednostka marnuje
bezcenny czas na marzenia senne i rojenia, które nie mają nic wspólnego
z elementarnymi zasadami logiki i rozumu, a już na pewno nie z użytecznością. Nie dość, że nie sposób go uniknąć, to jeszcze oczekiwanie
na niego w ciemnym pokoju, w którego kątach czaić się mogły wiedźmy
i upiory, było dla Benthama prawdziwym koszmarem. Zapewne niejeden raz fikcyjne byty, których tak bardzo się obawiał, nawiedzały go
11 Tamże.
316
podczas snu. Studiując jego pisma, bez trudu można zauważyć, że nie
darzył on zjawiska snu większym szacunkiem. Uważał, że czas na niego
przeznaczony powinien być ograniczony do absolutnego minimum, które gwarantowałoby zdrowie i siłę fizyczną niezbędną do wykonywania
w ciągu dnia ciężkiej pracy. Ostatecznie, jak się okazuje w świetle współczesnych standardów 12, nie był jednak zbyt restrykcyjny w tej kwestii.
Uważał, że konieczny dla zdrowego funkcjonowania człowieka jest sen,
który trwa siedem i pół godziny i tyle też przewidział dla więźniów Panoptykonu. W niedziele zakładał nawet, że na ten cel przeznaczonych
zostanie aż jedenaście godzin (PII 162). To odstępstwo od zasad utylitaryzmu stało się dla perfekcjonistycznego umysłu źródłem wielu utrapień
i frustracji, którym niejeden raz dawał wyraz: „Siedem godzin zabranych
przemysłowi, zabranych zdrowiu, a nie wzbogacających wcale spokoju
ducha, nie wspominając o już o celach tak niewyobrażalnych jak rozwój
umysłu” (PII 163). Doradzał zatem czytelnikom, żeby gdy już rzeczywiście
nie ma innego wyjścia i muszą chwilę odpocząć, położyli się na łóżku
i spróbowali oddać się pożytecznym rozmyślaniom, ale za wszelką cenę
nie powinni dopuścić do tego, żeby zmorzył ich sen. Przekonany był
bowiem, że chociaż jest on konieczny człowiekowi do życia, w żaden
sposób nie służy poprawie jego zdrowia. W zaskakującym fragmencie,
kiedy frustracja osiąga swój najwyższy stopnień, wyznaje z pasją, iż gdyby
tylko mógł stać się Makbetem, zamordowałby właśnie sen (PII 163).
Wszystkie przedsięwzięcia Benthama mają laboratoryjny charakter.
Zaprojektowane przez niego maszyny władzy są nie tylko nowatorskie
i eksperymentalne, ale ich zasadniczym celem jest produkowanie obok
podporządkowanych i ujarzmionych podmiotów także możliwej do
zweryfikowania i niepodważalnej wiedzy użytecznej. Filozof prawodawca miał znaleźć się w samym centrum władzy. Otrzymywał zatem
pełną, niemalże boską kontrolę nad wszystkimi zmiennymi, a co za tym
idzie, także możliwość przeprowadzania rozlicznych eksperymentów
na podległych mu i zblokowanych instytucjonalnie ciałach. Zgodnie
z paradoksalną logiką super-ego im większą radykalny utylitarysta
12 J. Crary, 24/7. Późny kapitalizm i koniec snu, przeł. D. Żukowski, Kraków 2015.
317
posiada władzę i kontrolę, tym bardziej staje się podejrzliwy i paranoiczny. Użytkownicy mediów społecznościowych cierpią często na inną
odmianę tego niepokoju. To FOMO (fear of missing out), czyli lęk przed
tym, że ominie ich jakaś cenna informacja czy wiadomość z życia ich
znajomych i przyjaciół, i w ten sposób zostaną wykluczeni z jakiegoś
ekscytującego wydarzenia. Radykalny utylitarysta nie tylko pragnie
widzieć i wiedzieć wszystko. Bez trudu można dostrzec w projektach
Benthama także obsesję gromadzenia i archiwizacji wszelkich możliwych
informacji. W tym celu funkcjonariusze władzy wprawiających w ruch
utylitarną maszynerię dyscypliny, czyli kontrolerzy drewna tartacznego,
oficerowie policji, nauczyciele czy panoptyczni inspektorzy, mają stale
obserwować swoich podopiecznych i niestrudzenie notować wszystko,
a kopie swoich raportów i formularzy przesyłać do centrum. Władza
nabiera wówczas bardziej rozproszonego i usieciowionego charakteru,
a jej funkcjonowanie wspiera rozległa infrastruktura oraz nowoczesna
technologia. Panoptykon, podobnie jak pozostałe eksperymenty Benthama, przestaje być w tym ujęciu wyizolowanym obiektem ujarzmiającym
jednostki i staje się jednym z rozlicznych i ściśle ze sobą powiązanych laboratoriów władzy rozsianych na podległym jej terytorium. W tym przypadku władza archiwalna ma jeszcze postać analogową. Dopiero cyfrowa
rewolucja pozwoli spełnić marzenia Benthama. Procesy obliczeniowe
potrafią wyeliminować zawodny czynnik ludzki. Algorytmów nie trzeba bezustannie kontrolować, powoływać kolejnych superintendentów
i budować skomplikowanej drabiny nadzoru. Wystarczy je odpowiednio
zaprojektować, a one bezszelestnie będą działać w tle, precyzyjnie dokonując swoich obliczeń zgodnie z przyjętymi uprzednio protokołami.
Obsesyjny i kompulsywny perfekcjonizm radykalnego utylitarysty
bez wątpienia wpływa na jego sposób postrzegania świata. Miller nie
uwzględnia jednak ważnego elementu profilu psychologicznego, jakim
jest wynikający z niego przymus powtarzania. Bentham nie tylko stworzył panoptyczny mikrokosmos, ale nieustannie rozkładał go na części
pierwsze, gromadząc zbiór atomów, aby móc następnie złożyć je ponownie w nową, bardziej użyteczną konstrukcję, która później poddana
była skrupulatnemu oglądowi w celu identyfikacji słabszych punktów
318
wymagających korekty. I tak w zasadzie bez końca. Skończona, doskonała
forma tego świata nie istnieje. To mikrokosmos, który stale pozostaje
w stanie przebudowy i rekonstrukcji. Moment zadowolenia i dumy ze
swojej kreacji jest tymczasowy.
W przypadku przedsięwzięć dyscyplinarnych Benthama dążenie do
perfekcji nieoczekiwanie wiąże się z dużą dozą wewnętrznej elastyczności umysłowej. Podczas budowy utylitarnych maszynerii władzy korzystał bowiem z wielu rozwiązań karnych i kontrolnych, których funkcjonowania nie sposób sprowadzić wyłącznie do reżimu skopicznego. Jak
można było się przekonać, chętnie eksperymentował z dyscyplinarnym
potencjałem technologii i metod audialnych. Wiele z przyjętych przez
niego technik powiązanych jest silnie z użytecznym punktem widzenia
i ugruntowanych zostało w refleksji psychologicznej nad popłochem lub
sprawowaniem rządów oraz socjologicznej analizie zjawisk właściwych
dla społeczeństwa kapitalistycznego i rewolucji przemysłowej. Chętnie
też sięgał po strategie kojarzące się z rachunkowością, ale także ze spektaklami i ceremoniami przywództwa. Myślenie Benthama o maszynach
władzy jest zatem zdecydowanie bardziej elastyczne, niż wynikałoby to
z analizy przeprowadzonej przez Foucaulta. Bogactwo opracowanych
przez angielskiego filozofa technik nadzoru oraz ich wszechstronność
są przejawami charakterystycznego dla niego podejścia do problemów,
z jakimi zmagał się, projektując instytucje nowoczesnego, utylitarnego
społeczeństwa. Zamiast dostosowywać jeden model do zmieniających
się okoliczności, dynamicznie konstruował kolejne kompleksy sposobów władzy. Z tego powodu jego maszyneria ma kompozycję modułową, a kolejne elementy projektu stale podlegają wymianie i udoskonaleniu podczas niekończących się prac i badań rozwojowych.
Z pism angielskiego filozofa przebija radykalna nadzieja i pragnienie
budowy lepszego świata, w którym liczyłoby się przede wszystkim dążenie do wolności i szczęście jak największej liczby wolnych obywateli
i towarzyszących im zwierząt. Ze wspomnień Johna Bowringa i Johna
S. Milla wyłania się obraz serdecznego, empatycznego człowieka cieszącej
się życiem i ceniącego sobie towarzystwo zarówno licznych przyjaciół,
319
jak i kotów, a także myszy 13. Lektura jego traktatów odsłania jednak
również wyraźnie lęki i natrętne obawy przybierające niekiedy postać
paranoicznego strachu, który prowadzi do niezwykle opresyjnych, cynicznych rozwiązań architektonicznych i dyscyplinarnych. Światy, które
wówczas powołuje do życia, cechują się skrajnym ascetyzmem. Jego
pisma to zatem przestrzeń paranoidalnych fantazji, marzeń o totalnej
kontroli i niekończących się udręk perfekcjonizmu. Wszystko to tylko
napędza intensywną pracę nad kolejnymi, coraz bardziej radykalnymi
i surowymi technikami dyscypliny o niezwykle różnorodnym charakterze. Dlatego też być może tak zaskakujący i zagadkowy jest dla wielu
badaczy twórczości Benthama ruch myśli równocześnie w kierunku
liberalizmu i dystopijnych maszyn władzy. Z tego względu Philip Schofield pisze nawet o fascynującym napięciu w myśli angielskiego filozofa 14.
Obok Benthama obrońcy słabszych i podporządkowanych, wrażliwego na cierpienie innych i zaangażowanego głęboko w walkę o lepsze,
bardziej sprawiedliwe prawodawstwo, współistnieje Bentham demiurg
totalny o niepohamowanych ambicjach, kreujący bezustannie bezduszne
i autorytarne światy kontroli oraz dyscypliny. Wiele wskazuje na to, że
w stronę autorytaryzmu pchało go dążenie do zapewnienia warstwom
posiadającym poczucia bezpieczeństwa oraz lęk przed takimi zjawiskami, jak popłoch i niepokój społeczny. Równocześnie, wraz z postępem
prac nad konkretnymi projektami, szlachetne impulsy leżące nierzadko
u ich podstaw ulegały osłabieniu, a ich miejsce, pod wpływem perfekcjonistycznych lęków i namiętności, zajmowało pragnienie całkowitej
kontroli i totalnej dyscypliny.
13 K. Blake, Pleasures of Benthamism, s. 48–51.
14 P. Schofield, Bentham, s. 18.
Wykaz skrótów
Dom Dozoru
MS
Maria Sophia Bentham, The Life of Brigadier-General Sir Samuel Bentham,
K.S. G. Formerly Inspector-General of Naval Works Lately a Commissioner of
His Majesty’s Navy With the Distinct Duty of Civil Architect and Engineer of the
Navy, Longman, Green, Longman, and Roberts, London 1862, Google Books
ID: V6ZcAAAAcAAJ
Panoptykon
PC
PN
Jeremy Bentham, Panopticon Correspondence, w: The Works of Jeremy Bentham,
vol. XI, red. J. Bowring, William Tait, Edinburgh 1843, s. 96–170, Google Books
ID: mSMVAQAAMAAJ
Jeremy Bentham, Panopticon, or the Inspection-House, w: The Works of Jeremy Bentham, vol. IV, red. J. Bowring, William Tait, Edinburgh 1843, s. 39–66,
Google Books ID: 1p1EAAAAcAAJ [Listy o Panoptykonie napisane zostały
przez Benthama podczas pobytu w Krzyczewie w 1787 r. Opublikowano je
pod tytułem Panopticon; Or, The Inspection-House: Containing The Idea of
a New Principle of Construction applicable to any Sort of Establishment, in
which Persons of any Description are to be kept under Inspection: And In Particular To Penitentiary-Houses, Prisons, Houses Of Industry, Work-Houses,
Poor Houses, Manufactories, Mad-Houses, Lazarettos, Hospitals, And Schools:
With A Plan Of Management Adopted to the Principle: in a series of letters,
Written in the Year 1787, from Crecheff in White Russia to a Friend in England
w 1791 razem z obiema częściami postscriptum w Londynie (w dwóch tomach,
wyd. T. Payne), a także równocześnie w Dublinie (jeden tom, wyd. Thomas
Byrne). Najnowsze, niepełne wydanie: J. Bentham, The Panopticon Writings,
Verso, London, 1995. Wyspecjalizowane firmy drukarskie i wydawcy oferują
także pisma Benthama znajdujące się w domenie publicznej w ramach usługi druk na żądanie (print on demand).]
321
PI
PII
TF
TL
WP
Jeremy Bentham, Panopticon. Postscript – Part 1, w: The Works of Jeremy Bentham,
vol. IV, red. J. Bowring, William Tait, Edinburgh 1843, s. 67–120, Google Books
ID: 1p1EAAAAcAAJ
Jeremy Bentham, Panopticon. Postscript – Part 2, w: The Works of Jeremy Bentham,
vol. IV, red. J. Bowring, William Tait, Edinburgh 1843, s. 121–170, Google Books
ID: 1p1EAAAAcAAJ
Jeremy Bentham, Theory of Fictions, w: C. K. Ogden, Bentham’s Theory of Fictions, Routledge, Londyn 2001 (1932).
Jeremy Bentham, Theory of Legislation, red. E. Dumont, tłum. z języka francuskiego R. Hildreth, Trübner & Co, Londyn 1864, Google Books ID: wYYDAAAAQAAJ
Jeremy Bentham, Wprowadzenie do zasad moralności i prawodawstwa, przeł.
B. Nawroczyński, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1958.
Królewskie Stocznie
SBE
SBS
Samuel Bentham, Naval Essays, or Essays on the Management of Public Concerns, as exemplified in the Naval Department, considered as a Branch of the
Business of Warfare Essay I. Efficiency of the Matériel, Longman & Co, Londyn
1828, Google Books ID: jfFhAAAAcAAJ
Samuel Bentham, Suggestions for the Better Management of the Civil Concerns of
the Navy, Taken from the Papers of Sir S. Bentham by M.S.B, red. M. S. Bentham,
Longman & Co, Londyn 1850, Google Books ID: CagHAAAAQAAJ
Policja prewencji
CPM
CPR
TPB
322
Patrick Colquhoun, A Treatise on the Police of the Metropolis: Explaining the
Various Crimes and Misdemeanors Which at Present Are Felt as a Pressure Upon
the Community; and Suggesting Remedies for Their Prevention. H. Fry, Londyn
1796, Google Books ID: JBgwAAAAYAAJ
Patrick Colquhoun, A Treatise on the Commerce and Police of the River Thames:
Containing an Historical View of the Trade of the Port of London; and Suggesting
Means for Preventing the Depredations Thereon, by a Legislative System of River Police. With an Account of the Functions of the Various Magistrates and Corporations Exercising Jurisdiction on the River; and a General View of the Penal
and Remedial Statutes Connected with the Subject. Joseph Mawman, Londyn
1800, Google Books ID: sx49OgFD4uAC
Jeremy Bentham, Thames Police Bill (1798), w: The Works of Jeremy Bentham. Part
XXI, red. J. Bowring, William Tait, Edinburgh 1842, s. 331–333, Google Books ID:
LgtYAAAAMAAJ [Pierwszy projekt powstał we współpracy z Patrickiem Colquhounem w 1798 r. Ustawa została ostatecznie przyjęta przez parlament brytyjski
jako Marine Police Bill w 1800 r. W notatkach pozostawionych przez Benthama i udostępnionych w ramach Project Bentham (box 150) zachował się szkic
wyjaśnień do ustawy (Thames Police Bill, elucidations).]
Krajowa Kompania Dobroczynna
EPL
FD
HOW
NFPD
OPMI
PMI
PSC
Jeremy Bentham, Essays on the subject of the Poor Laws, w: The Collected Works
of Jeremy Bentham: Writings on the Poor Laws, vol. 1, red. M. Quinn, Oxford
University Press, Oxford 2001, s. 3–140, Oxford Scholary Editions Online doi:
10.1093/actrade/9780199242320.book.1 [Pismo nieopublikowane za życia autora. Powstało w 1796 r. Cytuję za pierwszym wydaniem.]
Jeremy Bentham, Farming Defended, w: The Collected Works of Jeremy Bentham:
Writings on the Poor Laws. vol. 1, red. M. Quinn, Oxford University Press, Oxford 2001, s. 276–290, Oxford Scholarly Editions Online doi: 10.1093/actrade/9780199242320.book.1 [Tekst nieopublikowany za życia autora. Napisany
został najprawdopodobniej w latach 1796–1797. Cytuję za pierwszym wydaniem.]
Jeremy Bentham, History of the War between Jeremy Bentham and George III by
one of the Belligerents, w: The Works of Jeremy Bentham, vol. XI, red. J. Bowring,
William Tait, Edinburgh 1843, s. 96–97, Google Books ID: mSMVAQAAMAAJ
Jeremy Bentham, Neighbour’s Fare Principle Defended, w: The Collected Works
of Jeremy Bentham: Writings on the Poor Laws, vol. 1, red. M. Quinn, Oxford
University Press, Oxford 2001, s. 267–275, Oxford Scholary Editions Online
doi: 10.1093/actrade/9780199242320.book.1 [Pismo powstałe prawdopodobnie
w latach 1796–1797, nieopublikowane za życia autora. Cytuję za pierwszym wydaniem.]
Jeremy Bentham, Outline of a work entitled Pauper Management Improved, w:
The Collected Works of Jeremy Bentham: Writings on the Poor Laws. vol. 2, red.
M. Quinn, Oxford University Press, Oxford 2010, s. 487–694, Oxford Scholarly
Editions Online doi:10.1093/actrade/9780199559633.book.1 [Kolejne części pisma Benthama były publikowane na łamach “Annals of Agriculture”, xxx (1798),
s. 89–176, 241–96, 393–424, 457–504, xxxi (1798), s. 33–64, 169–200, 273–88.]
Jeremy Bentham, Pauper Management Improved, w: The Collected Works of Jeremy Bentham: Writings on the Poor Laws. vol. 2, red. M. Quinn, Oxford University Press, Oxford 2010, s. 3–466, Oxford Scholarly Editions Online doi:10.1093/
actrade/9780199559633.book.1 [Traktat niepublikowany za życia autora. Cytuję
za pierwszym wydaniem.]
Jeremy Bentham, Pauper Systems Compared, w: The Collected Works of Jeremy
Bentham: Writings on the Poor Laws, vol. 1, red. M. Quinn, Oxford University
Press, Oxford 2001, s. 141–216, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/
actrade/9780199242320.book.1 [Traktat powstały w 1797 r., niepublikowany za
życia autora. Cytuję za pierwszym wydaniem.]
323
SAR
Jeremy Bentham, Situation and relief of the poor, w: The Collected Works of Jeremy Bentham: Writings on the Poor Laws, vol. 1, red. M. Quinn, Oxford University Press, Oxford 2001, s. 467–486, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/
actrade/9780199242320.book.1 [Rozprawa opublikowana w 1797 r. na łamach
“Annals of Agriculture, and other useful Arts” (tom xxix, s. 393–426).]
TOC Jeremy Bentham, Table of Cases calling for Relief, w: The Collected Works of Jeremy Bentham: Writings on the Poor Laws, vol. 1, red. M. Quinn, Oxford University Press, Oxford 2001, s. lvii, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/
actrade/9780199242320.book.1.
Szkoła Chrestomatyczna
CH
JG
JP
The Collected Works of Jeremy Bentham: Chrestomathia, red. M. J. Smith
i W. H. Burston, Oxford University Press, Oxford 1993, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/actrade/9780198226109.book.1 [Pierwsze wydanie
traktatu Benthama o Szkole Chrestomatycznej ukazało się w latach w 1816–1817
w dwóch tomach (wyd. Panye, Foss, Pall-Mall & Hunter) w Londynie pod tytułem Chrestomathia: being a collection of papers, explanatory of the design of an
institution, proposed to be set on foot, under the name of the Chrestomathic day
school, or Chrestomathic school, for the extension of the new system of instruction
to the higher branches of learning, for the use of the middling and higher ranks
in life. John Bowring umieścił traktat Benthama w VIII tomie dzieł zebranych.]
James Gray, Successful Application of the New System of Instruction to LanguageLearning, in the Case of One of the Classes of the High School, Edinburgh, w: The
Collected Works of Jeremy Bentham: Chrestomathia, s. 135–139.
James Pillans, Successful Application of the New System to Language-Learning,
in the Case of the Great School, Called the High School, Edinburgh, w: The Collected Works of Jeremy Bentham: Chrestomathia, s. 130–135.
Biuro ministra
CC
324
Jeremy Bentham, The Works of Jeremy Bentham, vol. IX: The Constitutional Code,
red. J. Bowring, William Tait, Edinburgh 1843, Google Books ID: sa5YAAAAMAAJ
[Pierwsze wydanie ukazało się jeszcze za życia autora w 1830 r. jako pierwszy
tom Contitutional Code; for the use of all nations and all governments professing
liberal opinions (wyd. Robert Heward, Londyn). John Bowring dodał tom drugi i wydał całość jako tom IX dzieł zebranych Benthama. Nowe wydanie tomu
pierwszego: The Collected Works of Jeremy Bentham: Constitutional Code. vol. 1,
red. F. Rosen i J. H. Burns, Oxford University Press, Oxford 1983, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/actrade/9780198226086.book.1]
Project Transcribe Bentham
TR
Transcribe Bentham, Faculty of Laws, University College London, www.transcribe-bentham.da.ulcc.ac.uk, kolejne liczby określają: pudełko, folio i numer
strony
Korespondencja
C2
C3
C4
C6
C8
C9
C11
C12
MC
The Collected Works of Jeremy Bentham: The Correspondence of Jeremy Bentham.
Vol. 2: 1777–1780, red. T.L. S. Sprigge, Athlone Press, Londyn 1968, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/actrade/9780485132021.book.1
The Collected Works of Jeremy Bentham: The Correspondence of Jeremy Bentham.
Vol. 3: January 1781 to October 1788, red. I. N. Christie, Athlone Press, Londyn 1971,
Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/actrade/9780485132038.book.1
The Collected Works of Jeremy Bentham: The Correspondence of Jeremy Bentham.
Vol. 4: October 1788 to December 1793, red. A. T. Milne, Athlone Press, Londyn
1981, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/actrade/9780485132045.
book.1
The Collected Works of Jeremy Bentham: The Correspondence of Jeremy Bentham.
Vol. 6: January 1798 to December 1801, red. J. R. Dinwiddy, Oxford University Press, Oxford 1984, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/actrade/
9780198226130.book.1
The Collected Works of Jeremy Bentham: The Correspondence of Jeremy Bentham. Vol. 8: January 1809 to December 1816, red. S. Conway, Oxford University Press, Oxford 1988, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/
actrade/9780198226154.book.1
The Collected Works of Jeremy Bentham: The Correspondence of Jeremy Bentham.
Vol. 9: January 1817 to June 1820, red. S. Conway, Oxford University Press, Oxford 1989, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/actrade/9780198226161.
book.1
The Collected Works of Jeremy Bentham: The Correspondence of Jeremy Bentham.
Vol. 11: January 1822 to June 1824, red. C. Fuller, Oxford University Press, Oxford
2000, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/actrade/9780198208662.
book.1
The Collected Works of Jeremy Bentham: The Correspondence of Jeremy Bentham.
Vol. 12: July 1824 to June 1828, red. L. O’Sullivan, C. Fuller, Oxford University Press, Oxford 2006, Oxford Scholary Editions Online doi: 10.1093/actrade/
9780199278305.book.1
Jeremy Bentham, The Works of Jeremy Bentham, Vol. X: Memoirs and Correspondence, red. J. Bowring, William Tait, Edinburgh 1843, Google Books ID:
8IgeAQAAMAAJ
Bibliografia
Ábalos I., Herreros J., Tower and Office: From Modernist Theory to Contemporary Practice,
MIT Press, Cambridge – London 2005, s. 190–210.
Adelman R., Idleness, Contemplation and the Aesthetic, 1750–1830, Cambridge University
Press, Cambridge – New York 2011.
Anderson M.S., Samuel Bentham in Russia, 1779–1791, „American Slavic and East European Review” 1956, vol. 15, iss. 2, s. 157–72.
Andrusiewicz A., Katarzyna Wielka: prawda i mit, Świat Książki, Warszawa 2012, s. 460.
Andrzejewski A.V., Building Power: Architecture and Surveillance in Victorian America,
University of Tennessee Press, Knoxville 2008.
Ariès P., Historia dzieciństwa: dziecko i rodzina w dawnych czasach, przeł. M. Ochab,
Marabut, Gdańsk 1995.
Ashworth W.J., System of Terror: Samuel Bentham, Accountability and Dockyard Reform
during the Napoleonic Wars, „Social History” 1998, vol. 23, iss. 1, 63–79.
Attali J., Noise: The Political Economy of Music, Manchester University Press, Manchester
1985.
Attfield J., Open-Plan, w: Encyclopedia of Interior Design, red. J. Banham, Routledge,
London 1997, s. 903–905.
Badowska-Hodyr M., Poziom prizonizacji sprawców przestępstw a zachowania autoagresywne w warunkach izolacji więziennej, w: Efektywność oddziaływań resocjalizacyjnych,
red. F. Kozaczuk, Uniwersytet Rzeszowski, Rzeszów 2008, s. 349–359.
Bahmueller Ch.F., The National Charity Company: Jeremy Bentham’s Silent Revolution,
University of California Press, Berkeley – Los Angeles – London 1981.
Barczyk A., Barczyk P., Wybrane zagadnienia historii resocjalizacji, Oficyna Wydawnicza
Impuls, Kraków 2009.
Bartle G.F., Jeremy Bentham and John Bowring: A Study of the Relationship Betweeen
Bentham and the Editor If His Collected Works, w: Jeremy Bentham: Critical Assessments,
vol. 1, red. B. C. Parekh, Routledge, London – New York 1993, s. 223–232.
Bauman Z., Lyon D., Płynna inwigilacja: rozmowy, przeł. T. Kunz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013.
327
Beccaria C., O przestępstwach i karach, przeł. E. S. Rappaport, Wydawnictwo Uniwersytetu
Łódzkiego, Łódź 2014.
Bińczyk E., Technonauka w społeczeństwie ryzyka: filozofia wobec niepożądanych następstw praktycznego sukcesu nauki, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja
Kopernika, Toruń 2012.
Birdsall C., Nazi Soundscapes: Sound, Technology and Urban Space in Germany, 1933–1945,
Amsterdam University Press, Amsterdam 2012.
Blake K., Pleasures of Benthamism: Victorian Literature, Utility, Political Economy, Oxford
University Press, Oxford 2009.
Bohstedt J., The Politics of Provisions: Food Riots, Moral Economy, and Market Transition
in England, C. 1550–1850, Routledge, London 2010.
Boralevi L.C., Bentham and the Oppressed, Walter de Gruyter, Berlin – New York 1984.
Božovič M., An Utterly Dark Spot, w: J. Bentham, The Panopticon Writings, Verso, London 1995.
Bratton B., The Stack: On Software and Sovereignty, MIT Press, Cambridge 2016.
Browne S., Dark Matters: On the Surveillance of Blackness, Duke University Press, Durnham 2015.
Brunon-Ernst A. (red.), Beyond Foucault: New Perspectives on Bentham’s Panopticon,
Ashgate Publishing, Ltd., Farnham – Burlington 2012.
Brunon-Ernst A., Utilitarian Biopolitics: Bentham, Foucault and Modern Power, Routledge,
London 2012.
Calvino I., W słońcu jaguara, przeł. H. Flieger, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 1994.
Card C., Confronting Evils: Terrorism, Torture, Genocide, Cambridge University Press, 2010.
Carlton B., Imprisoning Resistance: Life and Death in an Australian Supermax, Institute
of Criminology, Sydney 2007.
Causer T., Terras M., Many Hands Make Light Work. Many Hands Together Make Merry
Work: Transcribe Bentham and Crowdsourcing Manuscript Collections, w: Crowdsourcing Our Cultural Heritage, red. M. Ridge, Ashgate Publishing, Farnham – Burlington
2014, s. 57–88.
Causer T., Terras M., Crowdsourcing Bentham: Beyond the Traditional Boundaries of
Academic History, „International Journal of Humanities and Arts Computing” 2014,
vol. 8, iss. 1, s. 46–64.
Causer T., Tonra J. i Wallace V., Transcription Maximized; Expense Minimized? Crowdsourcing and Editing The Collected Works of Jeremy Bentham, „Literary and Linguistic
Computing” 2012, vol. 27, iss. 2, s. 119–137.
Castells M., Siła tożsamości, przeł. S. Szymański, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009.
Cegielski T., Detektyw w krainie cudów. Powieść kryminalna i narodziny nowoczesności
1841–1941, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2015.
Chamayou G., A Theory of the Drone, The New Press, New York 2015.
Chion M., The Voice in Cinema, Columbia University Press, New York 1999.
328
Christie I.R., The Benthams in Russia, 1780–1791, Berg Publishers, Oxford 1993.
Cichosz M., Wystąpienie Pokontrolne KPB-4112-01-01/2012, Warszawa 2012, s. 1; online:
www.nik.gov.pl/plik/id,4405,vp,5626.pdf [dostęp: 15 sierpnia 2015].
Cluett S.A., Loud Speaker: Towards a Component Theory of Media Sound, Thesis (Ph. D.),
Princeton University, 2013, s. 73, online: http://dataspace.princeton.edu/jspui/
handle/88435/dsp01bc386j27h [dostęp: 23 lipca 2015].
Crary J., 24/7. Późny kapitalizm i koniec snu, przeł. D. Żukowski, Karakter, Kraków 2015.
Crawford K., The Anxieties of Big Data, „The New Inquiry” 2014, online: http://thenewinquiry.com/essays/the-anxieties-of-big-data/ [dostęp: 15 października 2016].
Crimmins J.E., Utilitarian Philosophy and Politics: Bentham’s Later Years, Continuum,
New York 2011.
Critchley S., The Book Of Dead Philosophers, Vintage Books, New York 2009.
Critchley S., Ethics, Politics, Subjectivity: Essays on Derrida, Levinas and Contemporary
French Thought, Verso, London 1999.
Daughtry J.M., Thanatosonics: Ontologies of Acoustic Violence, „Social Text”, 2014, vol. 32,
n. 2, s. 25–51.
Deane M., The Constitution of Poverty: Towards a Genealogy of Liberal Governance,
Routledge, London 2013.
DeGrazia D., Prawa zwierząt: bardzo krótkie wprowadzenie, przeł. P. Polak, Nomos, Kraków 2014.
Deleuze G., Postscriptum o społeczeństwach kontroli, w: Negocjacje: 1972–1990, przeł.
Michał Herer, Wydawnictwo Naukowe DSWE TWP, Wrocław 2007, s. 183–188.
Dempsey J.S., Forts L.S., An Introduction to Policing, Cengage Learning, Boston 2015.
Derrida J., The Animal That Therefore I Am (More to Follow), „Critical Inquiry” 2002,
vol. 28, s. 369–418.
Dickens K., Notatki z podróży do Ameryki, przeł. B. Czerwijowska, Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa 1978.
Diken B., Laustsen C.B., The Culture of Exception: Sociology Facing the Camp, Routledge,
London 2005.
Dixon S., Catherine the Great, Profile Books, London 2010.
Dodsworth F., Police and the Prevention of Crime Commerce, Temptation and the Corruption of the Body Politic, from Fielding to Colquhoun, „British Journal of Criminology”
2006, vol. 47, s. 439–454.
Dolar M., A Voice and Nothing More, MIT Press, Cambridge 2006.
Douthwaite J.V., The Frankenstein of 1790 and Other Lost Chapters from Revolutionary
France, University of Chicago Press, Chicago – London 2012.
Draus J., Terlecki R., Historia wychowania: Wiek XIX i XX, tom 2, Wydawnictwo WAM:
WSFP Ignatianum, Kraków 2005.
Dubber M.D., Preventive Justice: The Quest for Principle, w: Prevention and the Limits of
the Criminal Law, red. A. Ashworth, L. Zedner i P. Tomlin, Oxford University Press,
Oxford 2013.
329
El Sarraj W., The Sounds in Gaza City, „The New Yorker” 2012; online: www.newyorker.
com/news/news-desk/the-sounds-in-gaza-city [dostęp: 23 lipca 2015].
Ernst W., Digital Memory and the Archive, University of Minnesota Press, Minneapolis – London 2013.
Evans Ch., Revolution Debate: Britain in the 1790s, I. B. Tauris, London – New York 2006.
Ferguson F., Pornography, the Theory: What Utilitarianism Did to Action, University of
Chicago Press, Chicago 2004.
Ferguson R.A., Inferno, Harvard University Press, Cambridge 2014.
Finkielsztein M., Istotność nudy w szkole: interdyscyplinarny przegląd badań, w: Edukacja
w zglobalizowanym świecie, red. V. Tanaś i W. Weloskop, Wydawnictwo Naukowe
Wyższej Szkoły Biznesu i Nauk o Zdrowiu, Łódź, s. 83–94.
Foucault M., The Eye of Power, w: Power/Knowledge: Selected Interviews and Other Writings, 1972–1977, Pantheon Books, New York 1980.
Foucault M., Nadzorować i karać: narodziny więzienia, przeł. T. Komendant, Fundacja
Aletheia, Warszawa 1998.
Friedberg A., Window Shopping: Cinema and the Postmodern, University of California
Press, Berkeley 1993.
Gallhofer S., Haslam J., Accounting and Emancipation: Some Critical Interventions, Routledge, London 2005.
Geertz C., Wiedza lokalna: dalsze eseje z zakresu antropologii interpretatywnej,
przeł. D. Wolska, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2005.
Geremek B., Litość i szubienica. Dzieje nędzy i miłosierdzia, Czytelnik, Warszawa 1989.
Goodman S., Sonic Warfare: Sound, Affect, and the Ecology of Fear, MIT Press, Cambridge 2012.
Gomóła A., Jan Michał Witort. Wprowadzenie do antropologii pokolenia „ludzi naukowych”,
Wydawnictwo Exemplum i Uniwersytet Śląski w Katowicach, Poznań – Katowice 2011.
Graham S., Cities Under Siege: The New Military Urbanism, Verso, London 2011.
Granick J.S., American Spies: Modern Surveillance, Why You Should Care, and What to
Do About It, Cambridge University Press, Cambridge 2017.
Grass S.C., The Self in the Cell: Narrating the Victorian Prisoner, Routledge, New
York – London 2014.
Guenther L., Solitary Confinement: Social Death and Its Afterlives, University Of Minnesota Press, Minneapolis 2013.
Guidi M., Jeremy Bentham’s Quantitative Analysis of Happiness and Its Asymmetries,
w: Handbook on the Economics of Happiness, red. L. Bruni, P. L. Porta, Edward Elgar
Publishing, Northampton 2007, s. 68–94.
Haggerty K., Tear down the Walls: On Demolishing the Panopticon, w: Theorizing Surveillance. The panopticon and beyond, red. D. Lyon, Willan Publishing, Portland 2006,
23–45.
Hankins T.L., Silverman R., Instruments and the Imagination, Princeton University Press,
Princeton 2014.
330
Haas J.M., A Management Odyssey: The Royal Dockyards, 1714–1914, University Press of
America, Lanham – London 1994.
Hemsworth K., Carceral Acustemologies. Historical Geographies of Sound in a Canadian Prison, w: Historical Geographies of Prisons: Unlocking the Usable Carceral Past,
red. K. M. Morin i D. Moran, Routledge, London – New York 2015, 17–33.
Himmelfarb G., Bentham’s Utopia: The National Charity Company, „Journal of British
Studies” 1970, vol. 10, s. 80–125.
Himmelfarb G., The Haunted House of Jeremy Bentham, w: G. Himmelfarb, Victorian
Minds: A Study of Intellectuals in Crisis and Ideologies in Transition, Ivan R. Dee,
Lanham 1995, s. 32–81.
Hofbauer J., Bodies in a Landscape: On Office Design and Organization, w: Body
and Organization, red. J. Hassard, R. Holliday i H. Willmott, SAGE, London 2000,
s. 166–91.
Hume L.J., Bentham and Bureaucracy, Cambridge University Press, Cambridge – London
2004.
Hoyles J., The Literary Underground: Writers and the Totalitarian Experience, 1900–1950,
St. Martin Press, New York 1991.
Ignatieff M., A Just Measure of Pain. The Penitentiary in the Industrial Revolution 1750–1850,
University of British Columbia and King’s College, Cambridge 1978.
Janicka D., Więzienia w Toruniu w XVIII–XX w., „Rocznik Toruński” 2003, nr 30, s. 85–114.
Kaczyńska E., Ludzie ukarani. Więzienia i system kar w Królestwie Polskim 1815–1914,
PWN, Warszawa 1989.
Kaur B., May H. i Prochner L., Empire, Education, and Indigenous Childhoods: NineteenthCentury Missionary Infant Schools in Three British Colonies, Ashgate Publishing, Farnham – Burlington 2014.
Kesel M.D., Eros and Ethics: Reading Jacques Lacan’s Seminar VII, SUNY Press, Albany 2009.
Kittler F.A., Gramophone, Film, Typewriter, Stanford University Press, Stanford 1999.
Klauser F., Surveillance and Space, SAGE, London 2016.
Kristeva J., Potęga obrzydzenia: esej o wstręcie, przeł. M. Falski, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2007.
Koczanowicz, Lęk nowoczesny: eseje o demokracji i jej adwersarzach, Universitas, Kraków
2011.
Kot S., Historia Wychowania, tom 2, Żak Wydawnictwo Akademickie, Warszawa 2010.
Kurdybacha Ł., Wychowanie i szkolnictwo w Anglii w początkach XIX wieku, w: Historia
wychowania, tom 2, red. Ł. Kurdybacha, PWN, Warszawa 1967.
Lacan J., Miller J.-A., On Feminine Sexuality: The Limits of Love and Knowledge, Norton,
New York 1998.
Lambert L., Palestine. The Continuous Siege: Spectacular and Normal Territorial Violence
in Gaza, „The Funambulist”, 2014; online: www.thefunambulist.net/2014/10/18/
palestine-the-continuous-siege-spectacular-and-normal-territorial-violence-in-gaza/ [dostęp: 23 lipca 2015].
331
Lambert L., Architecture Is Policing: State of Emergency France as an Example, „The Funambulist Magazine” 2016, n. 8, s. 18–23.
Lambert L., The Politics of Narrowness: When Walls Tighten on Bodies, „The Avery Review”
2016, iss. 11, online: //www.averyreview.com/issues/11/the-politics-of-narrowness-when-walls-tighten-on-bodies [dostęp: 26 kwietnia 2017].
Le Bon G., Psychologia tłumu, przeł. B. Kaprocki, Antyk, Kęty 2004.
Levin T.Y., Frohne U. i Weibel P., Ctrl [Space]: Rhetorics of Surveillance from Bentham to
Big Brother, ZKM Center for Art and Media, Karlsruhe 2002, s. 33–49.
Lévi-Strauss C., Myśl nieoswojona, przeł. A. Zajączkowski, Wydawnictwo KR, Warszawa
2001.
Li T.M., The Will to Improve: Governmentality, Development, and the Practice of Politics,
Duke University Press, Durnham 2007.
Lyon D., Surveillance After Snowden, John Wiley & Sons, New York 2015.
Lyon D., Surveillance Culture: Engagement, Exposure, and Ethics in Digital Modernity,
„International Journal of Communication” 2017, vol. 11, s. 824–842.
Machel H., Więzienie jako instytucja karna i resocjalizacyjna, Arche, Gdańsk 2003.
Machel H., Sens i bezsens resocjalizacji penitencjarnej – casus polski, Oficyna Wydawnicza
Impuls, Kraków 2008.
Malthus T., Prawo ludności, przeł. K. Stein, Nakład Gebethnera i Wolfa, Kraków 1925.
Marks K., Engels F., Dzieła. Tom 3. Ideologia Niemiecka, Książka i Wiedza, Warszawa 1961.
Maślińska H., Bentham i jego system Etyczny, Książka i Wiedza, Warszawa 1964.
Mbembé A., Necropolitics, „Public Culture”, 2003, vol. 15, s. 11–40.
McNab R.M., Scott R.L., Non-Lethal Weapons and the Long Tail of Warfare, „Small Wars
& Insurgencies” 2009, vol. 20, n. 1, s. 141–159.
Metzner P., Crescendo of the Virtuoso: Spectacle, Skill, and Self-Promotion in Paris During
the Age of Revolution, University of California Press, Berkeley – Los Angeles – London
1998.
Miller J.-A., Jeremy Bentham’s Panoptic Device, trans. R. Miller, „October” 1987, vol. 41,
s. 3–29.
Mittelstadt J., The Rise of the Military Welfare State, Harvard University Press, Cambridge
2015.
Montefiore S., Prince Potemkin and the Benthams: The Project to Create an English Village
with Modern Factories in Belorussia, „History Today” 2003, vol. 53, iss. 8.
Montefiore S., Potiomkin: książę książąt, przeł. K. Bażyńska-Chojnacka, P. Chojnacki,
W. Jeżewski, Magnum, Warszawa 2006.
Morozov E., To Save Everything, Click Here: The Folly of Technological Solutionism, PublicAffairs, New York 2014.
Morrison T., Unbuilt Utopian Cities 1460 to 1900: Reconstructing Their Architecture and
Political Philosophy, Routledge, London – New York 2016.
Morriss R.A., Samuel Bentham and the Management of the Royal Dockyards, 1796–1807,
„Historical Research” 1981, vol. 54, 226–240.
332
Murihead A., A Jeremy Bentham Collection, w: Jeremy Bentham: Critical Assessments,
vol. 1, red. B. C. Parekh, Routledge, London – New York 1993, s. 119–141.
Neocleous M., Social Police and the Mechanisms of Prevention, „British Journal of Criminology”, vol. 40, s. 710–726.
Niemcewicz J.U., Memoriał o nowym systemie więzień ustanowionych w Stanach Zjednoczonych Ameryki, w: Uwagi o więzieniach, zapobieganiu występkom i wychowaniu
młodzieży. Wybór tekstów z XVI–XX wieku, red. D. Raś, Wydawnictwo Impuls, Kraków
2011, s. 55–57.
Niemcewicz J.U., O Więzieniach publicznych czyli Domach pokuty rzecz krótka, w: Uwagi
o więzieniach, zapobieganiu występkom i wychowaniu młodzieży. Wybór tekstów z XVI–
XX wieku, red. D. Raś, Wydawnictwo Impuls, Kraków 2011, s. 67–73.
Ngai P., Huilin L., Yuhua G., Yuan S. i Ruckus R. (red.), Niewolnicy Apple’a. Wyzysk i opór
w chińskich fabrykach Foxconna, przeł. M. Walulik, Oficyna Wydawnicza Bractwa
Trójka, Poznań 2013.
Niesen P., The “West Divided”? Bentham and Kant on Law and Ethics in Foreign Policy,
w: Rethinking Ethical Foreign Policy: Pitfalls, Possibilities and Paradoxes, red. D. Chandler i V. Heins, Routledge, New York 2006, s. 93–115.
Norris C., From Personal to Digital. CCTV, the Panopticon, and the Technological Mediation of Suspicion and Social Control, w: Surveillance as Social Sorting: Privacy,
Risk, and Digital Discrimination, red. D. Lyon, Routledge, London – New York 2003,
s. 249–281.
Ogden C.K., Bentham’s Theory of Fictions, Routledge, London 2001.
Oliver K., Carceral Humanitarianism: Logics of Refugee Detention, University of Minnesota
Press, Minneapolis 2017.
Ossowska M., Myśl moralna oświecenia angielskiego, Państwowe Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa 1966.
O’Toole S., The History of Australian Corrections, UNSW Press, Sydney 2006
Quinn M., The Fallacy of Non-Interference: The Poor Panopticon and Equality of Opportunity, „Journal of Bentham Studies” 1997, vol. 1, s. 1–28.
Piotrowska-Marchewa M., Nędzarze i filantropi. Problem ubóstwa w polskiej opinii publicznej w latach 1815–1863, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2004.
Radwan-Pragłowski J., Frysztacki K., Społeczne dzieje pomocy człowiekowi: od filantropii
greckiej do pracy socjalnej, Śląsk, Katowice 1998.
Rajchman J., Truth and Eros: Foucault, Lacan and the Question of Ethics, Routledge,
London 2013.
Raś D., Rodziny ubogie i przestępczość od XVI do XX wieku. Warunki życia, badania psychologiczno-społeczne i wychowanie młodzieży, Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków 2011.
Rau Z., Liberalizm. Zarys myśli politycznej XIX i XX wieku, Fundacja Aletheia, Warszawa
2000.
Rhodes L.A., Total Confinement: Madness and Reason in the Maximum Security Prison,
University of California Press, Berkeley 2004.
333
Rodowicz-Ślusarczyk S., Porażka, fikcja, piękno – ich funkcje w psychoanalizie, wykład
wygłoszony 29 maja 2016 w ramach Forum Polskiego Pola Lacanowskiego „Czym jest
psychoanaliza?”, Warszawa, online: https://www.academia.edu/27673247/Porazka-fikcja-piekno.wyklad_S.Rodowicz-Slusarczyk.pdf [dostęp: 12 kwietnia 2017].
Rosenau H., The Ideal City: In Its Architectural Evolution in Europe, Routledge, London – New York 2007.
Schaffer S., How Disciplines Look, w: Interdisciplinarity: Reconfigurations of the Social and
Natural Sciences, red. A. Barry i G. Born, Routledge, London 2013.
Schalansky J., Atlas Wysp Odległych, przeł. T. Osoński, Dwie Siostry, Warszawa 2013.
Schofield P., Bentham: A Guide for the Perplexed, Continuum International Publishing
Group, London – New York 2009.
Schofield P., Utility and Democracy: The Political Thought of Jeremy Bentham, Oxford
University Press, Oxford 2006.
Schmidt L.E., Hearing Things: Religion, Illusion, and the American Enlightenment, Harvard
University Press, Cambridge – London 2000.
Semple J., Bentham’s Haunted House, „The Bentham Newsletter” 1987, n. 11, s. 35–44.
Semple J., Bentham’s Prison: A Study of the Panopticon Penitentiary, Clarendon Press,
Oxford 1993.
Serczyk W.A., Katarzyna II, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2004.
Sherman S., Imagining Poverty: Quantification and the Decline of Paternalism, Ohio State
University Press, Columbus 2001.
Singer P., Wyzwolenie zwierząt, przeł. A. Alichniewicz i A. Szczęsna, Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa 2004.
Siisiäinen L., Foucault and the Politics of Hearing, Routledge, London 2012.
Skempton W.A., A Biographical Dictionary of Civil Engineers in Great Britain and Ireland:
1500–1830, Thomas Telford, London 2002.
Sokol M., Jeremy Bentham on Love and Marriage: A Utilitarian Proposal for Short-Term
Marriage, „The Journal of Legal History” 2009, vol. 30, iss. 1, s. 1–21.
Spragg I., London’s Strangest: The Thames: Extraordinary but True Stories, Pavilion Books,
New York 2015.
Stańczyk P., Nuda w szkole – między alienacją a emancypacją, „Teraźniejszość – Człowiek –
Edukacja” 2012, nr 3(59), s. 35–56.
Steadman P., The Contradictions of Jeremy Bentham’s Panopticon Penitentiary, „Journal
of Bentham Studies” 2007, vol. 9, n. 1.
Staedman P., Samuel Bentham’s Panopticon, „Journal of Bentham Studies” 2012, vol. 14,
1–30.
Szumańska M., Życie wśród kamer. Przewodnik, Fundacja Panoptykon, Warszawa 2013,
online: http://zycie-wsrod-kamer.panoptykon.org [dostęp: 25 kwietnia 2017].
Szymaniec P., Doczesne szczątki Jeremy’ego Benthama a zasada użyteczności. Prawa osób
zmarłych i stosunek do religii w Benthamowskim utylitaryzmie, w: Non omnis moriar:
osobiste i majątkowe aspekty prawne śmierci człowieka: zagadnienia wybrane. T. 2,
red. J. Gołaczyński, J. Mazurkiewicz, J. Turłukowski i D. Karkut, Oficyna Prawnicza,
Wrocław 2015, s. 750–771.
Throness L., A Protestant Purgatory: Theological Origins of the Penitentiary Act, 1779,
Ashgate Publishing Aldershot – Burlington 2008.
Tkaczyk P., Grywalizacja: jak zastosować mechanizmy gier w działaniach marketingowych,
Wydawnictwo Helion, Gliwice 2012.
Trincado E., Santos-Redondo M., Bentham and Owen on Entrepreneurship and Social
Reform, „The European Journal of the History of Economic Thought” 2014, vol. 21,
iss. 2, s. 252–277.
Tulejski T., Od zasady użyteczności do demokracji: filozofia polityczna Jeremy Benthama,
Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2004.
Ugelvik T., Power and Resistance in Prison: Doing Time, Doing Freedom, Palgrave Macmillan, New York 2014.
Waszkiewicz P., Wielki Brat Rok 2010: Systemy monitoringu wizyjnego – aspekty kryminalistyczne, kryminologiczne i prawne, Wolters Kluwer, Warszawa 2010.
Weiss B., Understanding Italo Calvino, University of South Carolina Press, Columbia 1993.
Weizman E., Hollow Land: Israel’s Architecture of Occupation, Verso, London 2007.
Weizman E., The Least of All Possible Evils: Humanitarian Violence from Arendt to Gaza,
Verso, London 2012.
Wener R.E., The Environmental Psychology of Prisons and Jails: Creating Humane Spaces
in Secure Settings, Cambridge University Press, Cambridge 2012.
Werrett S., Potemkin and the Panopticon: Samuel Bentham and the Architecture of Absolutism in Eighteenth Century Russia, „Journal of Bentham Studies” 1999, vol. 2, s. 1–25.
Werrett S., The Panopticon in the Garden: Samuel Bentham’s Inspection House and Noble
Theatricality in Eighteenth-Century Russia, „Ab Imperio” 2008, n. 3, s. 52–53.
West T., The Curious Mr Howard: Legendary Prison Reformer, Waterside Press, Hook 2011.
Wirkus Ł., Kozłowski P., Izolacja więzienna a zachowania autoagresywne więźniów,
w: Kryminologia i kara kryminalna: wybrane zagadnienia, red. A. Jaworska, Oficyna
Wydawnicza Impuls, Kraków 2008, s. 191–227.
Zhai X., Quinn M., Bentham’s Theory of Law and Public Opinion, Cambridge University
Press, New York 2014.
Zichermann G., Cunnigham Ch., Grywalizacja. Mechanika gry na stronach WWW i w aplikacjach mobilnych, przeł. R. Jońca, Wydawnictwo Helion, Gliwice 2012.
Zuboff S., Big Other: Surveillance Capitalism and the Prospects of an Information Civilization, „Journal of Information Technology” 2015, vol. 30, iss. 1, s. 75–89.
Žižek S., Patrząc z ukosa: do Lacana przez kulturę popularną, przeł. J. Margański,
Wydawnictwo KR, Warszawa 2003.
Indeks nazwisk
Abalos Iñaki 296
Adelman Richard 136, 268, 285
Aleksander I 130
Alichniewicz Anna 28
Anderson Matthew S. 36
Andrusiewicz Andrzej 46, 48–50
Andrzejewski Anna Vemer 129
Ariès Philippe 256–257, 284
Arystoteles 81, 183
Ashworth Andrew 182
Ashworth William J. 158–160, 162–163
Attali Jacques 105–106
Attfield Judy 296
Auenbrugger Leopold 100
Bacon Francis 10
Badowska-Hodyr Monika 133
Bahmueller Charles F. 16, 22, 191–193,
195, 198, 200, 202, 204–205, 213, 215,
218–219, 226, 228–229, 232, 236
Bake Kathleen 282
Banham Joanna 296
Barczyk Angelika 9
Barczyk Piotr 9
Barker Robert 99
Barou Jean-Pierre 90
Barry Andrew 252
Bartle George F. 18–19
Batista Fulgencio 7
Bauman Zygmunt 14
Bażyńska-Chojnacka Katarzyna 48
Beardmore 269
Beavans James 244
Beccaria Cesare 10, 174
Bell Andrew 250–254, 257, 261
Bentham George 18
Bentham Jeremy 9–29, 34–35, 37–39,
45, 48, 55–69, 71–82, 85–99, 101–103,
106, 109–114, 116–119, 122–123,
125–130, 134–139, 141–143, 148–149,
151, 155, 169–175, 177–180, 182,
184–186, 193–194, 196–199, 201–202,
204–210, 212–240, 243–250, 252–258,
260–276, 278–280, 282, 284–285,
289–309, 311–320
Bentham Maria Sophia 33–34, 39–41,
43, 156–157, 160, 165
Bentham Samuel 20–21, 33–48, 50, 88,
94, 155–159, 161–163, 165–166, 180,
218, 221
Bińczyk Ewa 40
Birdsall Carolyn 89, 104
Blackstone William 124
Blake Kathleen 276, 278, 282, 320
Blake William 229
Bohstedt John 191–192
Bolivar Simon 289
Boralevi Lea Campos 23–27, 58, 63, 122,
191, 197, 204, 210, 214, 238–240
Born Georgina 252
Bowring John 18–19, 177, 292, 319
Božovič Miran 60, 70, 72–73, 77, 81, 86,
88, 93
Bratton Benjamin 311
Broecke van den Marcel 97
Browne Simone 217
337
Bruni Luigino 57
Brunon-Ernst Anne 15, 22–24, 294, 298,
306
Burns J.H. 289, 291–292
Burston W.H. 244, 251
Byron Lord, właśc. George Gordon Byron
290
Calvino Italo 108–109
Caravaggio, właśc. Michelangelo Merisi
da Caravaggio 84
Card Claudia 69
Carlton Bree 143–145, 147–148,
150–151
Castells Manuel 12
Castro Fidel 8
Castro Raul 8
Causer Tim 17–18, 27
Cegielski Tadeusz 174
Chamayou Grégoire 92
Chandler David 26
Chion Michel 93
Chojnacki Piotr 48
Christie Ian R. 38, 41
Cichosz Marian 107
Cluett Seth Allen 84, 88, 106
Cohan John Alan 69
Colquhoun Patrick 169–170, 172–174,
178–179, 181–186
Crary Jonathan 317
Crawford Kate 312
Crimmins James E. 238, 305–307
Critchley Simon 81–82
Crompton Louis 24
Cunningham Christopher 276
Czerwijowska Barbara 130
Czyżewski Marek 12
Darwin Erasmus 97
Darwin Karol 97
Dashkoff, księżna 36
Daughtry J. Martin 107
Dean Mitchell 92, 194
DeGrazia David 28
Deleuze Gille 14, 50
Dempsey John S. 186
Derrida Jacques 28
338
Dershowitz Alan 69
Dickens Karol 130–134
Dick Philip K. 175
Diderot Denis 37–38
Diken Bulent 70
Dionizjusz Starszy 84
Dixon Simon 50
Dodart Denis 99
Dodsworth Francis 183–184
Dolar Mladen 97, 106, 108
Douthwaite Julia V. 96
Draus Jan 254
Dubber Markus D. 182
Dumont Étienne 76, 130
El Sarraj Wasseem 108
Engels Friedrich 57
Ernst Wolfgang 303
Evans Chris 191–192, 194–195
Falski M. 237
Fanon Frantz 133
Ferguson Frances 275
Ferguson Robert A. 135
Ferrein Antoine 100
Finkielsztein Mariusz 270
Forst Linda S. 186
Foucault Michel 12–16, 21–22, 24, 45,
48, 50, 68, 88–91, 93, 99, 103–104,
119, 126, 133, 139, 144, 180, 185, 309,
313, 319
Fourier Charles 12
Fox Joseph 256
Freud Zygmunt 81, 83
Friedberg Anne 99
Frohne Ursula 84
Fryderyk Wilhelm IV, król 130
Frysztacki Krzysztof 199
Galen 99
Gallhofer Sonja 285
Gandy Joseph 12
Geertz Clifford 49
Geremek Bronisław 193
Godin Jean-Baptiste 12
Godwin William 214
Gołaczyński Jacek 81
Gomóła Anna 33
Goodman Steve 106
Graham Stephen 115
Granick Jennifer Stisa 312
Grass Sean C. 124, 126
Gray James 256, 261, 263–264, 279–283
Gross Oren 69
Guenther Lisa 132–134
Guidi Marco 57
Haas J.M. 156
Habermas Jürgen 306–307
Habsburg Maria Antonina 102
Haggerty Kevin D. 13–14
Hankins Thomas L. 97, 99
Hanway Jonas 125
Harris James 36
Haslam Jim 285
Hassard John 296
Haviland John 129
Heins Volker 26
Helwecjusz, właśc. Claude Adrien
Helvétius 9
Hemsworth Katie 88, 103
Henryk VIII 157
Herbart Jan Fryderyk 271
Herer Michał 14
Herreros Juan 296
Heuven van Vincent 97
Himmelfarb Gertrude 22, 204, 212, 303
Hipokrates 100
Hitler Adolf 105–106
Hobbes Thomas 10, 174
Hofbauer J. 296
Hogarth William 27
Holiday Ruth 296
Howard John 123–126, 129, 135–136
Hoyles John 84
Huilin Lu 203
Hume David 10
Hume L.J. 22, 157–158, 165, 174,
290–291, 301–302, 305
Ignatieff Michael 22, 130
Janicka Danuta 8
Jaworska Anetta 133
Jerzy III, król 232, 238
Jeżewski Władysław 48
Jońca Rafał 276
Józef II, cesarz 50
Kaczyńska Elżbieta 8
Kafka Franz 108
Kant Immanuel 26, 37, 271
Kaprocki Bolesław 63
Karkut Daniel 81
Karol XII 50
Katarzyna II Wielka, caryca 36–37,
45–50, 232
Kaur Baljit 252
Kelly Ned 143
Kempelen von Wolfgang 96
Kesel De Marc 82–83
Kircher Athanasius 98–99, 106
Kittler Friedrich A. 97
Klauser Francisco 212
Kleopatra 48
Kluszczyński Ryszard 12
Koczanowicz Leszek 312
Kolumb Krzysztof 8
Komendant Tadeusz 14
Koolhaas Rem 113
Koresh David 106
Kot Stanisław 254, 272
Kozaczuk Franciszek 133
Kozłowski Paweł 133
Kratzenstein Christian 97
Kristeva Julia 237
Król Marek 48
Kunz Tomasz 14
Kurdybacha Łukasz 250
Lacan Jacques 81–83, 314
Laënnec René 100
Lambert Léopold 108, 113, 120
Lancaster Joseph 251–254, 257, 261–263,
270, 279
Laustsen Carsten Bagge 70
Le Bon Gustaw 63
Ledoux Claude-Nicolas 11
Leibniz Gottfried W. 60
Lenin Włodzimierz 35
Leroy M.-L. 298–300
339
Levinas Emmanuel 133
Levin Michael 69
Levin Thomas Y. 84
Lévi-Strauss Claude 43
Lieberman David 302
Ligne de Charles-Joseph, książę 48
Ligne de Charles, książę 48
Li Tania Murray 40
Locke John 10
Loutherbourg de Philip James 98
Lyon David 12–14, 93, 303
Machel Henryk 11, 129
Malthus Thomas 195–196
Margański Janusz 93
Marks Karol 11, 57, 203, 231
Massie Robert K. 48
Maślińska Halina 10–11
May Helen 252
Mazurkiewicz Jacek 81
Mbembé Achille 25, 194, 217
McNab Robert M. 107
Melissa Terras 17
Merleau-Ponty Maurice 133
Metzner Paul 96
Miccal Abbé 96
Miller Jacques-Alain 82, 313–316, 318
Miller Richard 313
Mill John S. 319
Mill John Stuart 244
Mittelstadt Jennifer 231
Montefiore Simon 37, 48, 50
Montefiore Simon S. 50
Monteskiusz, właśc. Charles Louis de
Secondat 292
Moran Dominique 88
Morin Karen M. 88
Morland Samuel 95
Morozov Evgeny 277–278
Morriss R.A. 156–157, 166
Muirhead Arnold 19
Nacher Anna 12
Nawroczyński Bogdan 62
Negris Theodore 290
Nelson George 296
Neocleous Mark 179, 181, 183–184
Nepean Evan 94
340
Nepean Margaret 267
Ngai Pun 203
Niemcewicz Julian Ursyn 9, 130
Niesen Peter 26
Noriega Manuel 106
Norris Clive 93
Ochab Maryna 256
Ogden Charles Kay 76–77
Oliver Kelly 214
Orwell George 303
Ososiński Tomasz 7
Ossowska Maria 11, 76–77
O'Toole Sean 148
Owen Robert 12
Ożóg Maciej 12
Parekh Bhikhu 18
Parnell John 267
Pearce Aleksander 118
Perrot Michelle 90
Pillans James 256, 279–280, 282
Piotr I 46
Piotrowska-Marchewa Monika 199
Piotr Wielki 50
Pitt William 56, 193
Platon 75, 84
Plersch Jan Bogumił 48
Polak Paulina 28
Poniatowski Stanisław August, król 48
Porta Pier Luigi 57
Postema Gerald J. 299–300, 302, 305,
307–308
Potiomkin Grigorij 37–39, 45–47, 49–51
Potocki Ksawery 9
Probst Robert 296
Prochner Larry 252
Quinn Michael 193, 197, 239, 299
Raciborski Adam 100
Radwan-Pragłowski Janusz 199
Rajchman John 83
Rappaport Emil Stanisław 10
Raś Danuta 9, 130, 193
Rau Zbigniew 11
Reveley Willey 134
Rhodes Lorna A. 144–149
Ridge Mia 18
Rodowicz-Ślusarczyk Sara 82
Rosenau Helen 12
Rosen Frederick 289, 291–292
Ruckus Ralf 203
Rumfort, hrabia, właśc. Benjamin
Thompson 218
Sade de Markiz, właśc. DonatienAlphonse-François de Sade 275
Santos-Redondo Manuel 12
Sauveur Joseph 100
Schaffer Simon 252, 285
Schalansky Judith 7
Schmidt Leigh Eric 95, 97–98, 100
Schofield Philip 10, 17, 79, 90, 137, 205,
228, 299, 301–302, 304, 306–308, 320
Scott Richard L. 107
Semple Janet 10, 17, 22, 165, 297,
300–301, 306–308
Serczyk Władysław Andrzej 47, 49–50
Sherman Sindy 234
Siisiäinen Lauri 88–89
Silverman Robert 97, 99
Singer Peter 28
Skarbek Fryderyk 9, 193
Skempton Alec W. 156
Smith Francis 76
Smith M.J. 244, 251
Snowden Edward 20
Sokol Mary 23
Sokrates 84
Spielberg Steven 175
Spragg Iain 171, 178
Staedman Philip 165
Stańczyk Piotr 270
Staszic Stanisław 193
Steadman Philip 124
Stein K. 195
Stevenson Robert Louis 8
St. Vincent, lord 162
Szczęsna Anna 28
Szumańska Małgorzata 176
Szymaniec Piotr 81
Szymański Sebastian 12
Talrich Jacques 81
Tanaś Violetta 270
Terlecki Ryszard 254
Terras Melissa 18, 27
Throness Laurie 136
Tkaczyk Paweł 276–277
Tomlin Patrick 182
Tonra Justin 17
Townsend Joseph 194–196
Trincado Estrella 12
Tulejski Tomasz 11, 59, 62, 306
Turłukowski Jarosław 81
Tusseau Guillaume 298, 304
Ugelvik Thomas 144–145, 149–150
Wallace Valerie 17
Walulik Magdalena 203
Waszkiewicz Paweł 176
Weibel Peter 84
Weiss Beno 109
Weizman Eyal 113, 235
Welskop Wojciech 270
Wener Richard E. 103
Werrett Simon 37, 42
West Tessa 124–125
Willmott Hugh 296
Wirkus Łukasz 133
Wolska Dorota 49
Wright Frank Lloyd 297
Wyatt Charles 94
Wyatt John 94
Young Arthur 210, 236
Yuan Shen 203
Yuhua Guo 203
Zajączkowski Andrzej 43
Zbikowski Dörte 84, 98
Zedner Lucia 182
Zeigarnik Bluma 272
Zhai Xiaobo 299
Zichermann Gabe 276
Žižek Slavoj 93
Zonneveld Wim 97
Zuboff Shoshana 12
Żukowski Dariusz 317