Dominik Antonik
Literatura i ekonomia afektywna. Autor do kochania
Próba utrzymania literatury w granicach książek, oddzielenia jej od mediów
masowych, wydarzeń w sferze publicznej, marketingu czy różnych wymiarów popularności
pisarzy jest dziś zadaniem tak samo karkołomnym, jak i bezsensownym. Tak jak plastyka
najpierw wylała się poza konwencjonalne ramy obrazu, by następnie wyjść z muzeum 1, tak
literatura przekracza ograniczenia tradycyjnej książki, kwestionuje przekonanie, jakoby pismo
było jedynym możliwym sposobem jej kodowania, a w końcu opuszcza szczelne biblioteki
i czytelnie, by wkroczyć głęboko w sferę naszej codzienności, rozproszyć się w komunikacji
społecznej i wtopić w sferę publiczną.
Przykładem takiej literatury jest twórczość Wisławy Szymborskiej. Pokazuje ona, że
literatura może zapewniać złożone doświadczenia, angażować czytelnika na wiele sposobów
i przekazywać informacje wszystkimi kanałami zmysłowymi, nie ulegając procesom
radykalnej remediacji. Twórczość ta korzysta z możliwości zapewnianych przez
infrastrukturę społeczeństwa informacyjnego, dostosowuje się do współczesnego typu kultury
i zajmuje miejsce w samym centrum komunikacji społecznej, udowadniając, że literatura jest
żywym zjawiskiem, które w zależności od kulturowego usytuowania przybiera różne formy
i wymaga odpowiednich kompetencji odbiorczych. Działa jak labirynt hipermedialny
wtopiony w codzienność. Nie zawiera się w książkach, lecz jako realnie istniejąca baza
danych wypełnia środowisko medialne, w którym żyjemy. To w końcu twórczość świetnie
dostosowana do wymogów współczesnego przemysłu rozrywkowego i zasad późnego
kapitalizmu czy kapitalizmu afektywnego, na czym chciałbym skupić się w tym artykule.
Postaram się udowodnić, że cała przestrzeń zakreślana przez twórczość Wisławy
Szymborskiej działa jak interaktywna instalacja wrażeń. Przestrzeń tekstu czy literatury jest
znaną i użyteczną metaforą, która pomaga określić dość amorficzne pole interpretacji, jakie
rozciąga się między okładkami książki, jednak tym razem rozumiem ją zupełnie dosłownie.
Twórczość poetyki zakreśla przestrzeń, po której można się poruszać, która pokrywa się
Zob. R.W. Kluszczyński, Sztuka interaktywna. Od dzieła-instrumentu do interaktywnego spektaklu, Warszawa
2010, s. 66.
1
1
z polem codziennych aktywności uczestników kultury – teksty literackie, rysunki, występy
w telewizji i radiu, multimedialna baza danych w internecie, wydarzenia w przestrzeni
publicznej, wizerunki poetyki wypełniające prasę i miejskie billboardy, literacko-biograficzna
wystawa w muzeum, prezentacje wyklejanek, spektakle, literackie gadżety i wiele innych
miejsc w których materializują się treści związane z Szymborską. Wszystko jest tu ze sobą
ściśle związane i nie sposób oddzielić literatury od jej przedłużeń – twórczość wypływa
z książek i tworzy rozproszoną przestrzeń znaczeń i informacji, po której dosłownie można
się poruszać. Za literackie uważam wszystkie przejawy twórczości poetki, które
z wydzielonej dotąd przestrzeni sztuki zapadają się w materialność komunikacji społecznej
i stają się stałym elementem przestrzeni kultury. Próba oddzielenia od książki i literatury tego,
co tylko się do nich odnosi, musi skończyć się porażką. Przede wszystkim jednak, próba taka
wypływa z trudnych do utrzymania podziałów na literaturę i marketing, sztukę i komunikację
społeczną,
wysoką
kulturę
i
współczesne
społeczeństwo
medialne,
w
końcu
z anachronicznego już podziału na profesjonalnych czytelników i czytelników zewnętrznych
w stosunku do utworów literackich2.
Dziś podziały te są zupełnie niefunkcjonalne. Produkt i marketing tworzy jedno
wydarzenie, staje się jednym przedmiotem kultury, który osiąga własną dynamikę
w komunikacji społecznej. Nie ma też sensu mówić o czytelnikach i pseudoczytelnikach
Wisławy Szymborskiej, bowiem w ogólnodostępnym środowisku medialnym, które pokrywa
się z przestrzenią społeczną, twórczość ta funkcjonuje w sieci przepływów, a każdy z jej
elementów stanowi równoprawny punkt dostępu do treści literackiej. Pisarka pojawia się
w telewizji, radiu, prasie i internecie, spogląda na nas z billboardów, kiedy jedziemy przez
miasto, a wystawa w muzeum wiąże twórczość z biografią i osobowością poetki w jedną
instalację literacką. Pełnoprawny uczestnik współczesnej kultury musi umieć poruszać się
między tymi informacjami.
Sądzę, że przestrzeń zakreślana przez twórczość Szymborskiej działa jak instalacja
wrażeń. Cała ta literacka baza danych tworzy scenerię umożliwiającą zanurzenie się
w emocjonalnym doświadczeniu autora. Nie mam oczywiście na myśli autora z krwi i kości,
depozytariusza sensu czy autora wewnętrznego, lecz pewną sankcjonowaną kulturowo
wartość. Szymborska to coś więcej niż nazwisko spajające pewną ilość tekstów, zdjęć
Hopfinger pisze o dwóch kulturach czytelniczych. Jedną tworzą profesjonalni odbiorcy, skupiający się tylko na
tekście, drugą czytelnicy zewnętrzni w stosunku do utworów literackich, którzy opierają się na adaptacjach,
wywiadach, programach telewizyjnych z udziałem pisarzy i w ten sposób poznają efektowne elementy biografii
i dzieł interesujących ich autorów. Zob. M. Hopfinger, Kultura współczesna – audiowizualność, Warszawa 1985,
s. 203.
2
2
i wydarzeń – to nazwisko budzące emocje. Wchodząc w pole komunikacji społecznej,
Szymborska przestaje być człowiekiem czy tekstową figurą i staje się intensywnym
wizerunkiem, wiązką cytatów i emocji, rozpoznawalnym stylem, które funkcjonują
w kulturze jako esencja jej osobowości, jako rdzeń wszystkich uruchamianych przez nią
przepływów medialnych. Chodzi tu o rodzaj wirtualnej tożsamości czy wizerunku, który na
pewnym etapie kariery pisarzy przestaje być wewnętrznym elementem literatury, odrywa się
od ich twórczości i zaczyna prowadzić własne życie, dryfując i samoorganizując się
w przestrzeni komunikacji i wyobraźni społecznej jako pewna jakość, tożsamość czy signifié
szeroko pojętej obecności autorów w przestrzeni publicznej.
Kiedy mówię o doświadczeniu autora, mam na myśli emocjonalne doświadczenie tej
kulturowej tożsamości. Chodzi zatem o emocjonalną relację odbiorcy z marką, jaką stał się
pisarz. Doświadczenie autora jako marki jest doświadczeniem wirtualności, która aktualizuje
się w rzeczywiście istniejących tekstach, wizerunkach czy wystawach. Postrzegamy
przedmiot (wiersz, literacki gadżet, pocztówkę z reprodukcją wyklejanki Szymborskiej),
a doświadczamy szymborskości, pewnej wirtualnej, sankcjonowanej kulturowo struktury
generatywnej. Ten wirtualny poziom integracji sprawia, że elementy składające się na
twórczość Szymborskiej uczestniczą w pewnej wartości naddanej, zyskują wartość znakową
i nie powinny być postrzegane jako skończone teksty i przedmioty, ale raczej jako
samoorganizujące się afekty, intensywności, pobudzenia i obiekty emocjonalnych relacji,
które mają swoją pamięć i ślad zależności, w jakie wchodzą. Na tym afektywnym wymiarze
chciałbym się skupić.
Według Rolanda Barthesa autor przestał być centrum wiedzy o literaturze, stracił
władzę nad własnym dziełem i został pominięty w procesie jego rozumienia, lecz pragnienie
autora pozostało, bo bez jego figury niemożliwa jest przyjemność tekstu 3. Autor musi zatem
powrócić, ale już nie jako figura władzy i sensu, lecz jako efemeryczny autor do kochania.
Francuski filozof twierdzi, że lektura pełna jest (lub może być) emocjonalnych tropów,
śladów i olśnień, które prowadzą czytelnika do odkrycia afektywnego wymiaru obecności
autora.
Rozkosz Tekstu niesie ze sobą również przyjacielski powrót autora. Powracający autor nie jest
oczywiście tym, którego zidentyfikowały instytucje (…), nie jest to nawet bohater biografii. Autor,
który wychodzi ze swego tekstu i wchodzi w nasze życie, nie posada spójności; jest prostą
3
Zob. R. Barthes, Przyjemność tekstu, przeł. A. Lewańska, Warszawa 1997, s. 32.
3
wielością „oczarowań”, miejscem kilku zapamiętanych szczegółów, a oprócz tego źródłem
żywych olśnień powieściowych (…)4.
Zwracam się w stronę tej idiomatycznej i niejednoznacznej myśli, bowiem
proponowany przez Barthesa model urzeczenia, przywiązania i głębokiej emocjonalnej
transakcji dziś wydaje się bardzo aktualny. To jednak, co u autora Przyjemności tekstu było
możliwością i wydarzało się jedynie w prywatnej, zaangażowanej lekturze, dziś jest
elementem rynkowej rozgrywki. Stawką jest tu budowanie trwałych relacji emocjonalnych,
utowarowienie zaangażowania i próba przeliczenia siły afektu. Kiedy autor zaczyna działać
jak marka, to, o czym pisze Barthes, ulega obiektywizacji. Olśnienia, oczarowania i miejsca
afektu zaczynają być rozgrywane według reguł późnego kapitalizmu, którego głównym celem
jest pozyskiwanie kapitału emocjonalnego5. Kiedy emocje były kwestią prywatną i nie
wykraczały poza pojedynczą lekturę, można było mówić o afektywnym doświadczeniu
obecności autora. Kiedy te same emocje zostają zobiektywizowane i stanowią stałe elementy
pejzażu medialnego, mówiłbym o doświadczeniu autora jako marki.
Do podmiotu do kochania prowadziły Barthesa miejsca olśnień, oczarowań,
urzekające drobnostki, upodobania i wszystkie inne biografemy – ślady autora wywołujące
emocje. Droga do autora jako marki również jest afektywna, ale to emocje utrwalone
i powszechnie dostępne. Elementy, które Barthes mógłby uznać za biografemy, w twórczości
Szymborskiej działają jak kulturowe czy afektywne atraktory. To miejsca organizujące
doświadczenie szymborskości, przyciągające uwagę, kumulujące emocje i tworzące
płaszczyznę porozumienia dla wszystkich czytelników zaangażowanych w życie marki, jaką
jest Szymborska. To, co dla Barthesa mogłoby być biografemem, u Szymborskiej należy do
intensywnej ikonografii marki, która jest odpowiednio rozgrywana.
Takie elementy obecności Szymborskiej, jak konkretne wizerunki, upodobania, gesty
czy zapadające w pamięć cytaty, zaczynają krążyć w przestrzeni publicznej i wyobraźni
społecznej jako intensywności, afekty i pobudzenia6. Cała przestrzeń zakreślana przez
twórczość poetki wypełniona jest właśnie takimi cytatami czy przedmiotami, które nie tyle
znaczą, co niosą ze sobą emocje i prowadzą do doświadczenia szymborskości.
Hasła „wolę koty” czy „wolę szuflady” pojawiają się na plakatach, zakładkach do
książek, przypinkach do ubrań i innych gadżetach literackich. Skąd pochodzą, do czego
R. Barthes, Sade, Fourier, Loyola, przeł. R. Lis, Warszawa 1996, s. 10.
Zob. H. Jenkins, Kultura konwergencji. Zderzenie starych i nowych mediów, przeł. M. Bernatowicz,
M. Filiciak, Warszawa 2007, s. 255.
6
Zob S. Lash, C. Lury, Globalny przemysł kulturowy. Medializacja rzeczy, przekład J. Majmurek, R. Mitoraj,
Kraków 2011, s. 43.
4
5
4
odsyłają i co znaczą? Nie chodzi przecież o rozpoznanie ich tekstowego źródła – wiersza
Możliwości. Kiedy ktoś przypina do torby broszkę z takim cytatem, to raczej nie dlatego, że
uważa te hasła za szczególnie piękne czy mądre. To nie fragmenty tekstu do interpretacji, ale
intensywności dryfujące w przestrzeni medialnej. Działają jak znak firmowy, odsyłają do
naszych emocjonalnych relacji z marką, odnoszą się do pewnej atmosfery, jaka wytworzyła
się wokół Szymborskiej. Może być ona rozpoznawalna, można czuć ten styl i emocje, bądź
nie. Jednak dla ludzi identyfikujących się z tą twórczością czy podążających za wszelkimi jej
przejawami, cytaty te działają jak emocjonalne wehikuły i stanowią zarazem emocjonalne
znaki przynależności.
Szczegół czy charakterystyczny ślad z biografii Szymborskiej, jakim jest upodobanie
do kotów, w modelu Barthesa mógłby oczarować i sprawić, że autor opuściłby tekst
i wkroczył w życie czytelnika. W podobny sposób autora Fragmentów dyskursu miłosnego
urzekły piękne i „‹‹zawsze nieco wilgotne od łez››”7 oczy Loyoli, stając się miejscem afektu
czy śladem, z których wyłania się autor do kochania. Kiedy emocje zostaną
zobiektywizowane, a ich źródła ujednolicone i powielone, potencjalne miejsce olśnień
zaczyna działać jak afektywny generator, intensywny symbol tego, czym jest szymborskość.
Cytat „wolę koty” to rodzaj emocjonalnego atraktora, który materializuje się w różnych
formach i odsyła do naszych relacji z marką czy kulturową tożsamością autora. To nie tylko
znany fragment wiersza, ale też pojawiające się w wielu miejscach zdjęcie Szymborskiej
z kotem na rękach, jej najbardziej popularny kolaż, przedstawiający kota z doklejonym
ludzkim uśmiechem, to w końcu okolicznościowy obrazek, który zastąpił logo wyszukiwarki
Google w dziewięćdziesiątą rocznicę urodzin poetki – wnętrze mieszkania, a na parapecie
siedzi kot, patrzący w okno. Kot w pustym mieszkaniu to smutny wiersz, wiersz o śmierci
i samotności, można więc zastanawiać się, dlaczego został wykorzystany do promowania
radosnej rocznicy, której towarzyszyło wiele innych wydarzeń o zdecydowanie pogodnym
charakterze. Sądzę, że obrazek ten działał na tej samej zasadzie, co cytaty na przypinkach
i innych gadżetach literackich. Nie jesteśmy odsyłani do wiersza, jego kontekst w ogóle nie
jest szczególnie istotny. Kot, podobnie jak hasło „wolę szuflady” czy słynne zdjęcie
Szymborskiej, na którym poetka łapie się za głowę na wieść o Noblu, pełni funkcję atraktora
afektywnego – odsyła do szymborskości i projektuje emocjonalne relacje czytelników
z pisarką. Te wyrwane z kontekstów fragmenty wierszy, powielone miejsca możliwych
tekstowych olśnień, dryfują w przestrzeni kultury i wiodą samodzielne życie w wyobraźni
7
R. Barthes, Sade…, op. cit., s. 11.
5
społecznej. Działają jak znaki firmowe czy ikony twórczości Szymborskiej. Są
rozpoznawalne i prowadzą do intensywnego doświadczenia marki autorskiej, bowiem sfera
wyobrażeń społecznych obejmuje nie tylko znaki, ale i znaczone, czyli coś wirtualnego.
Znaczone jest tu szymborskością, stylem, tożsamością marki, sposobem bycia, wirtualną
strukturą generatywną czy intensywnym rdzeniem, który rozwija się ku ekstensywności
i predykatom8. Jest tym, co przenika twórczość, wizerunek i każdy gest poetki, choć nie jest
z nimi tożsame. Ta intensywna ikonografia może nie budzić żadnych emocji, może budzić
emocje negatywne, ale może być też znakiem pozytywnej, emocjonalnej przynależności do
literackiego uniwersum.
W dziewięćdziesiątą rocznicę urodzin Wisławy Szymborskiej, w Kórniku, przy
promenadzie jej imienia, odsłonięta została ławeczka poświęcona poetce. Ta specyficzna
rzeźba wpisuje się w nacechowane emocjonalnie środowisko marki noblistki. Na parkowej
ławce leżą rozrzucone rękopisy, na nich siedzi kot, obok zaś stoi postać poetki odlana z brązu.
Michał Rusinek podczas uroczystości odsłonięcia rzeźby powiedział, że pomnik w postaci
ławeczki był jedynym, jaki Szymborska sobie wyobrażała – bez piedestału, przyjazny, gdzie
każdy może się przysiąść. Ławeczka z kotem, ten w założeniu skromny i nienarzucający się
pomnik, to coś w stylu Szymborskiej. Ale czym jest ten styl? Styl zawiera się w marce, w
szymborskości, jest jej tożsamością, której doświadczyć można tylko emocjonalnie. Działa
jak wewnętrzne poczucie, trudne do opisania, a zarazem precyzyjne, bo łatwo odrzucić to, co
do niego nie pasuje. To jest właśnie emocjonalne doświadczenie marki – niejasne, rozmyte,
nieuchwytne, ale specyficzne. Jak coś na końcu języka. Te intensywne przedmioty i cytaty
wywołują uczucie, że taka właśnie jest Szymborska, że to wszystko do niej pasuje i wszystko
ją określa. Nie jest to kwestia wiedzy czy interpretacji, ale emocjonalnego doświadczenia. W
podobnym tonie, choć w odniesieniu do prywatnej lektury, wypowiada się Barthes:
Jeśli godzę się sądzić tekst według przyjemności, nie mogę pozwolić sobie na stwierdzenie: ten
jest dobry, a tamten zły. (…) Tekst (tak samo bywa z głosem, gdy śpiewa) wyzwala we mnie
jedyną ocenę, zawsze bez przymiotników: to jest to! 9
Wszystko do Szymborskiej pasuje również w przestrzeni wystawy „Szuflada”. To nie
muzeum, które ma przekazywać fakty, historię życia i twórczości, ale przestrzeń
emocjonalnych i intensywnych wrażeń. Twórcy wystawy podkreślają, że poetka nie chciała,
by po śmierci z jej spuścizny i wizerunku uczynić obiekt kontemplacji. Nie chciała zamienić
8
9
Zob. S. Lash, C. Lury, op. cit., s. 261.
R. Barthes, Przyjemność…, op. cit., s. 26.
6
się w muzeum pełne patosu i zakazów. Stąd pomysł na wystawę „Szuflada”, która –
przynajmniej w założeniu – ma porywać, aktualizować te elementy twórczości i życia
noblistki, które śmieszą, fascynują, napędzają zainteresowanie, wzbudzają pozytywne uczucia
i budują trwałe relacje z odbiorcami. „Szuflada” jest instalacją nawiązującą do mieszkania
poetki, które przedstawia w skondensowanej formie. To cytat z życia i literatury, albo z życia,
które stało się literaturą. Wystawa gromadzi miejsca olśnień z całej twórczości poetki. Są tam
koty, pełno gromadzonych przez Szymborską kuriozów, jej zdjęcia, wyklejanki i mnóstwo
szuflad, które zwiedzający może odsuwać. Zwiedzanie czy raczej eksploracja wystawy nie
prowadzi do jakiejś praktycznej wiedzy, ale do emocjonalnego doświadczenia. To, co
w wyobraźni społecznej rozpoznawane jest jako rdzeń osobowości i twórczości
Szymborskiej, co jest rodzajem splotu związanych z nią emocji, materializuje się w tej
wystawie. Szuflada jest jak Szymborska, działa tu rodzaj emocjonalnej referencji. Koty,
szuflady i wszystkie znaczące drobnostki, które je wypełniają, to w mojej ocenie kulturowe
ikony szymborskości.
W szufladach znajdujemy przedmioty, które mają oczarować. Mamy być urzeczeni
zabawnymi zainteresowaniami poetki i nietypowymi sprzętami, którymi się otaczała. Stwarza
się rodzinna atmosfera, bo każdy odbiorca zaangażowany w śledzenie marki Szymborskiej
zna i rozpoznaje te przedmioty – z wierszy, artykułów prasowych, filmów, anegdot – zna ich
historię i może czuć się pośród nich u siebie. Kolekcja pocztówek, sterta starych długopisów,
a między nimi zaplątany noblowski medal, najwidoczniej wcale nie taki ważny dla skromnej
poetyki. Słynne wyklejanki i teczka pełna wycinków z gazet, które miały posłużyć do
przyszłych kolaży – wszystko to odsyła do nacechowanego uczuciowo wizerunku ciepłej,
zabawnej staruszki, która lubi koty i nieco dziecinne wygłupy. Szuflada pełna zapalniczek czy
ulokowane w różnych miejscach wystawy zabawne akcesoria związane z paleniem znów
wiążą się z emocjonalnym doświadczeniem marki Szymborskiej, której istotną częścią są
takie przyjemności, jak kawa i papierosy. To upodobanie staruszki do tych używek ma
urzekać, tak jak Barthesa urzekła słabość Fouriera do paryskich pasztecików10.
Papierosy i kawa – obok kotów i szuflad – to kolejne miejsca afektu, atraktory
ogniskujące uwagę, coś, co ma budować emocjonalne relacje, stwarzać poczucie bliskości
i przywiązania. Te emocjonalne intensywności związane z Szymborską krążą w przestrzeni
kultury jako afekty i pobudzenia, są rozproszone, można je znaleźć w wielu miejscach,
a spotkanie ich i rozpoznanie daje poczucie przynależności do marki i w konsekwencji
10
Zob. R. Barthes, Sade…, op. cit., s. 11.
7
satysfakcję. Umiejętna dystrybucja atraktorów afektywnych jest bardzo istotna, bowiem nie
wytworzy się przestrzeń interakcji, zaangażowania i emocjonalnych transakcji, jeśli przeżycia
odbiorców będą ograniczać się do jednego miejsca czy jednej platformy medialnej. Skuteczne
projektowanie tej literackiej przestrzeni wrażeń zakłada dostarczanie publiczności szans na
wielokrotny i zróżnicowany kontakt z interesującymi ją treściami i zapewnienie jej wielu
odmiennych punktów dostępu do marki11. Każdy może czuć się zaproszony do eksploracji
transmedialnego świata Szymborskiej, do poszukiwania i łączenia treści w wielu miejscach
sfery publicznej i na różnych kanałach medialnych. Tak rozumiana twórczość Szymborskiej
to nie materiał do lektury i interpretacji, ale wartość, którą się żyje, świat, w który się
wkracza.
Miejsca afektu a zarazem punkty dostępu do marki znajdujemy w wielu zakątkach
kultury. Wspomniane papierosy i kawa poukrywane są w szufladach, do których każdy może
zajrzeć, to istotny i zwykle wyeksponowany wątek filmów z udziałem Szymborskiej, zdjęcie
poetyki z kawą i papierosem znalazło się na okładce najnowszego wydania wierszy
wybranych, a miejsc, gdzie te konkretyzacje marki można spotkać, jest dużo więcej. Podobnie
rzecz ma się z kotami czy szufladami. Szuflady znajdujemy w wierszach poetki, na
przypinkach z cytatami, wielką szufladą jest poświęcona poetce instalacja literacka
w Kamienicy Szołayskich w Krakowie. Szuflada to w końcu metafora odnosząca się do
sposobu dostępu do wielowymiarowego świata twórczości Szymborskiej. Odbiorca
zachęcany jest do odsuwania kolejnych szuflad i szperania, wyszukiwania różnych smaczków
i kuriozów, wkraczania w prywatny świat poetki i emocjonującego podglądania jej nawyków,
śmiesznostek i upodobań. To jak przeglądanie skrzyń na strychu dziadków w poszukiwaniu
skarbów. Nic nie jest dane bezpośrednio – trzeba zajrzeć, poszperać, uchylić wieko. Metafora
podglądania świata Szymborskiej uruchamiana jest w tej literackiej infrastrukturze
wielokrotnie, a słynny mebel z szufladami, zaprojektowany przez samą poetkę –
komentowany w filmach, reprodukowany na gadżetach i plakatach – możemy właśnie
podglądać. Został przeniesiony z mieszkania Szymborskiej i dziś stanowi element wystawy
„Szuflada”, stoi jednak w ukryciu i można spojrzeć na niego wyłącznie przez wizjer.
Ta sama strategia dostępu i organizacji treści realizuje się w Błysku rewolwru, który
w klipach reklamowych polecany jest jako książka o strukturze szuflady. Otwieranie
kolejnych rozkładówek ma przypominać odsuwanie szuflad i szperanie w ich zawartości.
Istotnie, książka ta, podobnie jak wystawa „Szuflada”, wypełniona jest urzekającymi
11
Zob. H. Jenkins, op. cit., s. 70.
8
drobiazgami. Zabawne rymowanki, wczesne literackie próby, wyklejanki, dziecięce rysunki
i raczej niepoważne zdjęcia Szymborskiej – książka wypełniona jest intensywnymi
elementami, które budują wieź emocjonalną i uruchamiają afektywną referencję do
szymborskości, do kulturowego signifié wszystkich krążących manifestacji twórczości i życia
poetki. Błysk rewolwru buduje familiarną atmosferę, a w zasadzie wpisuje się w atmosferę
bliskości, która już wcześniej istniała, bo to książka adresowana gównie do odbiorców
aktywie uczestniczących w życiu marki Szymborskiej. Do odbiorców, którzy są z nią
emocjonalnie związani, którzy czują atmosferę, jaką ta twórczość projektuje, którzy angażują
się w eksplorowanie i współtworzenie uniwersum, jakie kreuje marka Szymborskiej. Książka
ta jest kolejną szufladą, kolejnym punktem dostępu do marki, który daje możliwość wejrzenia
w życie i twórczość noblistki. Wiersze, rysunki, wyklejanki, wystawy, gadżety literackie,
interaktywne wystawy, filmy – można wyliczać w nieskończoność aktualizacje czy predykaty
wirtualnej szymborskości. Wkraczając w ten zmaterializowany świat literatury, odbiorcy
otaczani są przez intensywną ikonografię marki, która pozwala doświadczyć jej wirtualny
rdzeń – szymborskość.
Istotnym elementem omawianej tu instalacji wrażeń jest głos Wisławy Szymborskiej.
Dostępnych jest bardzo wiele nagrań, na których poetka czyta i komentuje swoje wiersze,
a kilka z nich odsłuchać można w przestrzeni wystawy „Szuflada”. Wśród oryginalnych
przedmiotów, przeniesionych z mieszkania poetki, znalazły się kanapa i telefon – można
usiąść i podnieść słuchawkę. Po wybraniu odpowiedniego numeru usłyszmy głos
Szymborskiej – pozoruje to intymną relację i może dawać silne poczucie bliskości. Nagrania
zostały odpowiednio wyselekcjonowane – możemy odsłuchać przede wszystkim znanych
wierszy, których rozpoznawalne fragmenty krążą w przestrzeni kultury oraz tych, którym
towarzyszy zabawny, często autoironiczny komentarz autorki. Szymborska odnosi się do
niefortunnej sytuacji, w jakiej się znalazła – musi czytać własne wiersze, myli się, narzeka na
trudne w artykulacji zbitki spółgłoskowe, pomiędzy lekturą kolejnych tekstów wciąż
powtarza, że już nie może, że to ponad jej siły, a najchętniej to zapaliłaby papierosa
(zastanawia się, czy dźwiękowcy wrażą na to zgodę). Co jakiś czas słyszymy głos z offu –
Michał Rusinek dodaje poetce otuchy i proponuje jej kolejne filiżanki kawy. Tak docieramy
do kolejnego miejsca, w którym zostały ukryte komentowane już atraktory afektywne: kawa
i papierosy. Nagrania są bardzo zabawne i z pewnością wspierają emocjonalny wizerunek
pisarki jako ciepłej, pełnej humoru starszej pani, mającej swoje słabostki. Pozytywne emocje
9
i poczucie bliskości wywołuje jednak nie tylko treść wypowiedzi Szymborskiej, ale również
sam głos, który jest najlepszym nośnikiem afektu.
Wpływ głosu autora na czytelnika, na siłę zawieranej z nim więzi i autentyczność
przekazywanych emocji jest nie do przecenienia. Szczególną uwagę należy poświęcić
autorom, którzy sami nagrywają głosowe wersje swoich książek, a i wśród nich Szymborska
wydaje się wyjątkowym przypadkiem. Duża część nagrań Szymborskiej jest z pozoru surowa,
jakby materiały te nie przeszły procesu studyjnej obróbki. Słyszymy dźwięki, które rzadko
możemy uświadczyć w audiobookach innych autorów – westchnienia, odsapnięcia, dźwięk
przewracanych stron tomiku, stuk filiżanki odkładanej na spodek, w końcu komentarze
nagrane jakby mimochodem, między lekturą kolejnych wierszy, jednak z jakiegoś powodu
niewycięte podczas montażu. Wszystko to razem tworzy pewien nastrój, uwodzi, towarzyszy
głosowi i potwierdza jego autentyczność.
Czy można rzetelnie opisać głos Szymborskiej lub jakikolwiek inny głos? Choć nie
można go sobie przypomnieć ani wyobrazić, wspomnienie głosu tkwi w głębokiej pamięci
i momentalnie aktualizuje się, odżywa, kiedy tylko znów go usłyszymy. Jest z nim jak
z proustowską magdalenką, budzącą emocje i pragnienia ze snu. Jedno słowo wystarczy, by
wywołać odczuwane znaczenie czy całościowe wrażenie – niejasne i rozmyte, lecz
specyficzne. Jedno słowo Szymborskiej, tembr jej głosu, wystarczą, by intensywnie
i bezpośrednio doświadczyć jej kulturowej tożsamości i związanych z nią emocji. Gdy
chcemy opisać głos – podobnie jest ze smakiem – do głowy przychodzą wyłącznie
przymiotniki: kojący, bogaty, czarujący, delikatny? Jak słusznie twierdzi Barthes, kiedy
muzyka i głos są przekładane na język, przymiotnik – najuboższa z językowych kategorii –
staje się nieunikniony, choć tym, czego potrzebujemy, jest „niemożliwa relacja
z jednostkowego emocjonalnego przeżycia”12, wywołanego przez głos.
Głos jest narzędziem ekspresji, powoduje i wyraża emocje, uzewnętrznia dyskurs
i pozwala wybrzmieć słowom, ale to nie treść wywołuje tę emocjonalną referencję do
szymborskości, lecz dźwięk słowa. W zrozumieniu tego afektywnego doświadczenia
pomocny wydaje się komentarz Barthesa na temat pisania na głos. Jak sam autor
Przyjemności tekstu podkreśla, nikt takiego pisania nie praktykuje, sądzę jednak, że koncepcja
ta może posłużyć lepszemu zrozumieniu siły niektórych współczesnych audiobooków.
R. Barthes, Le grain de la voix, „Musique en jeu” 1972 nr 9. Korzystałem z tłumaczenia na język angielski: R.
Barthes, The Grain of Voice, w: idem, Image, Music, Text, trans. S. Heath, New York 1977, s. 181.
12
10
Pisanie na głos nie jest ekspresyjne, pozostawia ekspresję feno-tekstowi, właściwemu kodowi
komunikacji. Samo należy do geno-tekstu, do znaczenia; przekazują je nie teatralne modulacje,
złośliwe intonacje, współczujące akcenty, lecz nasienie głosu, które jest erotyczną mieszanką
tembru i języka (…). Jego celem nie jest jasność przekazu, teatr emocji. Tym, ku czemu zmierza
(w perspektywie rozkoszy) są ulotne popędy, jest język wyścielony skórą, tekst, w którym
możemy usłyszeć nasienie gardła, patynę spółgłosek (…), zmysłowość oddechu, chrypy,
miękkości warg, całą obecność ludzkiego pyska (…)13.
Tym, co czyni głos Szymborskiej tak wyjątkowym i sprawia, że jej wiersze
w wykonaniu zawodowych aktorów tracą tę afektywną siłę, jest nasienie głosu – cielesny
dźwięk słowa. To ono sprawia, że w głosie poetki, czytającej swoje wiersze, odbiorcy mogą
znaleźć coś wyraźnego i specyficznego, co wydarza się poza (albo przed) znaczeniem słów
i nie ma nic wspólnego z ekspresją czy ze stylem wypowiedzi14. Tej szczególnej właściwości
głosu Barthes poświęcił esej Le grain de la voix. Przekonuje w nim, że czarująca siła głosu
pochodzi z ciała, z „głębi klatki piersiowej, mięśni, przepony, chrząstek”15 wykonawcy. Ta
urzekająca właściwość jest przeciwieństwem precyzji, z jaką niektórzy cyzelują każde słowo,
pozbawiając je jakiegokolwiek związku z ciałem, z którego wypływa. Aktorskie recytacje i
nagrania, z których usunięto najmniejszy szmer oddechu wykonawcy, to „dźwięk spłaszczony
do perfekcji: nie zostaje nic, prócz feno-tekstu”16.
W tej perspektywie bardziej zrozumiała wydaje się afektywna siła głosu
Szymborskiej, zarejestrowana na tych z pozoru surowych nagraniach, z których część
możemy odsłuchać, przykładając do ucha słuchawkę telefonu poetki w literackiej instalacji
„Szuflada”. Słyszymy wiersz, ale urzekają i emocjonalnie oddziałują na nas przede wszystkim
płuca, drżenie krtani, przepona i język poetki – to one odpowiadają za afektywne
doświadczenie, wywoływane przez głos. Niezależnie od znaczenia wypowiadanych słów,
głos noblistki, dzięki emocjom, jakie wywołuje, odsyła do kulturowego signifié twórczości
i osobowości Szymborskiej. Nasienie głosu poetyki jest niemożliwe do opisania, daje jednak
całościowe wrażenie i wewnętrzne poczucie tożsamości z marką – to jest to, to do niej pasuje.
Ten głos, tak jak koty, szuflady, kawa i papierosy, stał się częścią współczesnej audiosfery
i przestrzeni publicznej, ma swoje miejsce w wyobraźni społecznej i działa jak znak firmowy,
prowadząc
do
intensywnego
doświadczenia
szymborskości,
wirtualnej
struktury
generatywnej, która wprawia w ruch całą tę literacką instalację wrażeń.
R. Barthes, Przyjemność…, op. cit., s. 97-98.
Zob. R. Barthes, The Grain…, op. cit., s. 181.
15
Ibidem.
16
Ibidem, s. 189.
13
14
11
Odbiorcy poruszają się w przestrzeni zorganizowanej przez twórczość Szymborskiej,
po tej scenerii emocjonalnego doświadczenia marki, a co więcej, są w ten świat na różne
sposoby wciągani, zapraszani do uczestnictwa i współkształtowania tego, co kochają.
Wieczory poetyckie, poświęcone twórczości Szymborskiej, niewiele mają wspólnego
z typowymi spotkaniami z literaturą. To raczej festiwale marki, które gromadzą najbardziej
przywiązanych do poetki odbiorców i stają się nie tylko przestrzenią afektywnego
doświadczenia szymborskości, ale też miejscem edukowania konsumentów, dzielenia się
przeżyciami, emocjami i pomysłami na kontynuowanie dzieła poetki czy odgrywanie jej
kulturowego wizerunku17. Podczas wystawy wyklejanek Szymborskiej odbiorcy byli
zapraszani do wspólnego wycinania i wyklejania kolaży, do aktualizacji humoru poetki.
Obchodom dziewięćdziesiątej rocznicy urodzin noblistki w Kórniku towarzyszył wspólny
spacer Traktem Szymborskiej z przystankami, podczas których aktorzy odgrywali scenki
oparte na jej wierszach. Z obchodami wiązał się też pokaz krótkometrażowych filmów,
inspirowanych twórczością Szymborskiej, które zostały nakręcone w ramach konkursu „Wolę
kino” – kolejny cytat z wiersza Możliwości, firmujący literackie uniwersum autorki.
Odbiorcy są wyraźnie zachęcani do aktywnego udziału w transmedialnym świecie
twórczości Szymborskiej. Pozwala się im wziąć częściową odpowiedzialność za markę, którą
kochają. Wszystko, czym zarządza Fundacja Wisławy Szymborskiej, nie jest już tylko częścią
szeroko pojętej własności intelektualnej, ale kapitałem emocjonalnym, pomnażanym przez
zaangażowanych odbiorców. Konsumenci nie tylko czytają, słuchają i oglądają wystawy, ale
aktywnie współtworzą literaki świat, kręcąc filmy, układając limeryki, wyklejając kolaże,
żartując „w stylu Szymborskiej”. Wszystko to jest możliwe dzięki emocjonalnemu
przywiązaniu, quasi-rodzinnej więzi, jaka wytworzyła się między odbiorcami i marką. Ta
głęboka transakcja emocjonalna nie tylko zapewnia stałą grupę zaangażowanych odbiorców,
ale przekłada się też na stopniowe poszerzanie granic, zasięgu i rozpoznawalności marki
Szymborskiej.
Za swoje zaangażowanie odbiorcy nagradzani są nie tylko wiedzą, swobodą
w poruszaniu się po transmedialnej twórczości pisarza, głębią doświadczenia literackiego
świata i marki autora, lecz również unikalnymi gadżetami literackimi, jak choćby kalendarz
czy zakładka do książki z wyklejankami Szymborskiej. Część tych drobiazgów można zdobyć
wyłącznie wykazując się dużą aktywnością w śledzeniu i poszerzaniu zasięgu marki poetki,
co czyni je bezcennymi, cześć można kupić, a zostały pomyślane tak, że świetnie nadają się
17
Zob. H. Jenkins, op. cit., s. 254.
12
na niezobowiązujący prezent – wpisują się tym samym w logikę ekonomii drobnych
podarunków. Ikony szymborskości stają się obiektem wymiany jako symbole zażyłości
między ludźmi i marką; nadają treść związkom opartym za sympatii, kształtują styl życia
i społeczności. Odbiorcy na różne sposoby wciągani są w ten strumień wymiany – mogą
zbierać literackie drobiazgi, przygotowywać własne kolaże czy wysyłać znajomym pocztówki
z wyklejankami Szymborskiej. Ograniczona dostępność, podobnie jak temporalna logika
cyrkulacji niektórych przedmiotów i wydarzeń zmusza konsumentów do dodatkowego
zaangażowania. Wszystko to pogłębia relację odbiorców z marką, zwiększa jej kapitał
afektywny i poszerza granice transmedialnego świata noblistki.
Twórczość Wisławy Szymborskiej nie jest zbiorem tekstów, ale transmedialną
przestrzenią, wypełnioną konkretyzacjami kulturowego wizerunku poetki i związanymi z nim
emocjami. Wszystkie rozproszone fragmenty tej twórczości – wiersze, kolaże, wystawy,
filmy, głos, wizerunki, przeróżne gadżety i inne aktualizacje szymborskości – tworzą jeden
literacki świat, którego orbitą są afekty. To dzięki nim wszystkie przejawy twórczości poetki
nie dryfują w otchłań kulturowego archiwum, lecz zajmują miejsce w samym centrum
komunikacji i wyobraźni społecznej. Szymborskość czy kulturowe signifié noblistki tworzy
realnie istniejącą przestrzeń emocjonalnych wrażeń i afektywnego doświadczenia marki
autorskiej. Odbiorcy nie tyle sięgają po tę twórczość, co są przez nią otaczani w codziennym
doświadczeniu kultury. Nie interpretują jej, lecz spotykają się z nią w środowisku medialnym
– w tej samej przestrzeni, w której żyjemy. Szymborskość otacza nas swoją intensywną
ikonografią, przedmiotami, znakami, cytatami i wizerunkami, które osiągnęły taką prędkość
cyrkulacji i pokonały tyle trajektorii między konsumentami i mediami, że zaczynają krążyć
jako intensywności, afekty i pobudzenia. Kontakt z aktualizacjami marki pozwala
doświadczyć jej intensywnego rdzenia, wirtualnej tożsamości, która sprawia, że każdy
elementy tej twórczości ma wartość znakową i dla odbiorców jest czymś więcej, niż jest. Na
tym polega afektywne doświadczenie marki – niejasne, rozmyte, niedefiniowalne, ale
specyficzne: „to jest to!”.
Tak działa ekonomia afektywna literatury – projektuje w świadomości społecznej
nacechowany emocjonalnie obraz autora, z którym można wchodzić w uczuciowe relacje,
a w tekstach, mediach i przestrzeni publicznej instaluje punkty dostępu do marki, rozsiewa jej
intensywną ikonografię. Stawką jest tu gromadzenie kapitału emocjonalnego, który przekłada
się na lojalność odbiorców i ich zaangażowanie w życie i projektowanie uniwersum
literackiej marki. Literatura jest tu przestrzenią wrażeń, instalacją afektywną, miejscem
13
emocjonalnego doświadczenia marki autora. W wypadku tej twórczości należy mówić nie o
racjonalnych wyborach, interpretacji, kalkulacji, jakości i analizie treści, ale o relacjach
emocjonalnych,
doświadczeniu,
wartościach
quasi-rodzinnych,
przywiązaniu
i
zaangażowaniu. Taki wymiar kontaktu z literaturą i autorem wydaje mi się kluczowy dla
zrozumienia współczesnej komunikacji literackiej – stapiają się ze sobą autor i jego teksty,
twórczość i emocje, literatura i marketing. Nie sposób dziś mówić o ekonomii kulturalnej czy
przemyśle literackim jak o sferze dodanej czy zewnętrznej w stosunku do literatury – to jej
integralna część. Literatura nie istnieje poprzez autonomiczne teksty, lecz raczej wydarza się
w serii procesów komunikacyjnych, przekształceń, translacji i redystrybucji. Ekonomia
afektywna – zarówno ta wdrażana przez instytucje, jak i ta rozproszona, wyłaniająca się w
kulturze cyrkulacji – bierze w tym dialogu udział, ma istotny wpływ na odbiór i
funkcjonowanie literatury, staje się jej składnikiem i pozostawia trwały ślad w wyobraźni
społecznej i zachowaniach komunikacyjnych uczestników kultury. Twórczość Szymborskiej
to nie zbiór tekstów, lecz interaktywna, materialna i multimedialna instalacja wrażeń
rozproszona w sferze publicznej i na wszystkich platformach medialnych. Jej afektywny
wymiar sprawia, że całe to literackie uniwersum, dryfując w przestrzeni komunikacji, nie
zmierza w jej otchłań, lecz pozostaje w samym jej centrum i integruje się, krążąc wokół
wirtualnej orbity – marki autora, z którą odbiorcy żyją i budują głębokie emocjonalne relacje.
14